Przenosiny

piątek, 21 października 2011

NIEZBĘDNY DODATEK

Kiedy uszyłam pierwszą sukienkę (tę zakładkami pod biustem), naciągnęłam ją na siebie i... jak grzeczna żona poszłam do kuchni gotować obiad. Patelnię wyjęłam, olej ryżowy wlałam... i wtedy się okazało, że zapomniałam o bardzo ważnym dodatku odzieżowym, niezbędnym dodatku. Czym prędzej naprawiłam błąd i uszyłam także dodatek.
Fartuszek. Od tej pory obiady w kuchni wyglądam jak żona ze Stepford.
Fartuszek - jak widać na pierwszym zdjęciu - jest w stu procentach dwustronny. Uszyty z tkaniny, którą wkładam do pralki, wyjmuję, strzepuję i mogę zakładać na siebie - prasowania prawie nie wymaga, schnie błyskawicznie.

A teraz będzie produkcja bieżąca. 
Wszyłam koronkowe wstawki.
Zszyłam wszystkie dłuuuuuuuuuuugie szwy i okazało się, że czas poświęcony na spasowanie kratek na etapie krojenia nie był stracony - kratki się nie rozjechały na amen. Nawet już przymierzyłam ten chałacik bez rękawów i nie podłożony. Powinno być ok.
Ale!!! Oto największy sukces.
Wszyłam zamek... kryty... 55 centymetrów bieżących bez śladu szwu na prawej stronie! Oczywiście ponownie ignorując porady Burdy.
Czyli od tego (gdzie szew było widać): 
Dokonałam skoku jakościowego i doszłam do tego (gdzie po szwie nie ma śladu):
Jeśli będzie zapotrzebowanie społeczne, to oczywiście przy najbliższej okazji pokażę, jak tego dokonać bez nadużywania wyrazów powszechnie uznawanych za nieparlamentarne.

Sukienkę powinnam skończyć w przyszłym tygodniu: zostały rękawy, odszycie dekoltu i ręczne podłożenia rękawów i dołu. Weekend zapowiada się raczej bezproduktywnie rękodzielniczo, chociaż...

I jeszcze zwyczajowy dodatek fotograficzny (żeby znowu nie było: a gdzie kot?).

12 komentarzy:

  1. Fartuszek świetny m. in. z tej racji braku potrzeby prasowania:) Sukienka zapowiada się ciekawie (cieszy mnie fakt zapowiadającego się wytłumaczenia jak ty to robisz z tym ekspresem). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Fartuszek "niegnietliwy" i chyba tłuszcz też po nim swobodnie spływa :) Uroczy. Kiecka, zgrana kratka, zamek bez widocznego szwu...ech...talenty skumulowane :) Pozdrawiam i czekam na finisz. No i czochram Małego oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W tym fartuszku to na wybieg a nie do kuchni ;)

    A z wszywaniem zamka krytego to akurat tą jedną rzecz zrozumiałam z burdy dość szybko w przeciwieństwie do innych szatańskich opisów ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez by mi sie przydał taki fartuszek,ale jak to sie mówi "szewc w podartych butach chodzi" i wciąż brak mi czasu na uszycie go. Sukienka zapowiada się ciekawie i czekam na efekt końcowy. Miłego weekendu. Ps. Zapomniałam pogłaskać kotka ;) Jak ma na imię?

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudownie wszyty suwak! To jest dokładnie to o co chodzi! Full professional! I kratki pasują! A co do żon ze Stepford...to chyba mam na ich punkcie obsesję, mam taki fartuszek z batystu z ręcznie wyhaftowanym napisem "Welcome to Stepford" staromodna czcionką z zawijasami. Oczywiście całkowicie niepraktyczny, bo za cienki....;p

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Monika Magdalena - jak tylko nadarzy się następna okazja wszywania, to zrobię zdjęcia i pojawi się "Wszywanie zamka - wersja udoskonalona"

    @ Magdor - nie spływa, ale na tym lśniących granatach niewiele go widać. A poza tym, jak upaprzę jedną stronę, to tylko odwracam i mam jak nowy ;) Mały czuje się poczochrany.

    @ Pracownia Weekendowa - bo wiesz, ja do kuchni chadzam ubrana jak na wybieg :))) Może zrób kurs obrazkowy z tłumaczeniem ręczno-łopatologicznym tej burdowej wersji?

    @ Ania - ja sobie poplamiłam tłuszczem wypieszczoną kieckę, więc szybko mi poszło uszycie środka zaradczego w postaci fartuszka. A kot to Mały - chociaż wcale nie jest malutki ani wiekowo, ani wagowo :)

    @ Astrid - sama siebie podziwiam za te kratki i za ten zamek, tym bardziej, że to nie było 22 centymetry, tylko ponad pół metra ;) A żoną ze Stepford Ślubny mianował mnie, kiedy zaproponowałam, że mu podam obiadek ubrana w kieckę z pełnego koła z obowiązkową halką pod spodem, białej bluzeczce, czarnych wysokich szpilkach i w tym fartuszku... Kiedyś trzeba będzie te wizje zrealizować. A Twój haftowany fartuszek musi byś bardzo stylowy, tylko takich cudów szkoda plamić w kuchennych okolicznościach przyrody.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgłaszam zapotrzebowanie społeczne. ^^
    I jestem coraz bardziej ciekawa tych koronkowych wstawek, jak to będzie wyglądało w całości.

    OdpowiedzUsuń
  8. a co, taki Kot zobowiązuje!
    fartuszek uroczy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecudny fartuszek!! A wszycie zamka-pierwsza klasa:)) Jak ja bym chciała, żeby mi ktoś opisy z Burdy przetłumaczył na polski;p

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Brahdelt - Obiecuję, że uwzględnię zapotrzebowanie przy najbliższej wszywanej okazji :)

    @ Agata - ja wiem, że taki kot zobowiązuje, poza tym, okazuje się, że on ma wrodzone predyspozycje do pozowania, nawet flesz łupiący go po oczach nie powoduje nawet drgnięcia :0

    @ Sistu - Dziękuję za komplementy i mam nadzieję, że uda mi się pokazać sposób wszycia tego zamka prosto i jasno. Przynajmniej jedna tajemnica burdowych tutoriali zostanie rozwiązana.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie dopasowane krateczki..miło się patrzy na takie dzieło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś tak mnie dopadła dokładność, ale też kiecka raczej elegancka, więc czułam się zmotywowana.

      Usuń