Normalny człowiek, który pała chęcią posiadania wiosennego, błękitnego otulacza w jodełkę, bierze druty, dzierga jodełkę (klnąc w żywe kamienie, bo to "ślimaczy" wzorek), zszywa, łączy, pierze i nosi.
Taaak, normalny człowiek tak robi. Człowiek "normalny inaczej" zaczyna bardzo podobnie - dzierga jodełkę z bawełnianej nitki.
A potem zaczyna się kombinowanie i kiedy próbuje się własne wizje opisać na blogu, to w komentarzach piszecie, że "ciężko to sobie wyobrazić" : ))))) To może ja pokażę etapami.
Po jodełce odczuwa się nagłą potrzebę haftowania... kółek... na polarze :))) Żeby było ciekawiej cieniowaną muliną.
Jodełkę i haft człowiek "normalny inaczej" zszywa ręcznie i natychmiast stwierdza, że jakoś te brzegi trzeba wykończyć. Lamówka własnej produkcji z bawełny w paski nada się idealnie.
Ale spód też wymaga dopieszczenia. Podszewka? Naprawdę? Wariactwo! Ale robimy, z czegoś cienkiego, sztucznego, z dziwną fakturą, co pasuje kolorem i jest miłe w dotyku.
Tu następuje chwila zastanowienia. Mam w planach szycie trzech warstw materii bardzo zróżnicowanej: na górze bardzo luźno tkana bawełna o dziwnym splocie, pod spodem sztuczność cienka i lekko elastyczna, a między nimi robiona na drutach jodełka o gęstości żadnej... Kiedy ja ostatnio pisałam, że kocham swoją maszynę do szycia???!!! Brzydal to wszystko zszył bez jednego jęku i bez jednego przepuszczonego szwu.
I tym sposobem produkcja zwykłego otulacza w jodełkę zostaje zakończona. Efekt końcowy wygląda tak:
Oczywiście docelowo otulacz powinien być noszony zamotany i wtedy widać wszystkie odcienie niebieskości powciskane w jeden prawie półtorametrowy otulacz.
Całość wzięta w łapę jest cudownie lejąca się i ciężka. Układa się w wersji "zwisającej" i miło się mota dokoła szyi.
I zdążyłam przed wiosną, tą kalendarzową przynajmniej! Druga pozytywna wiadomość to ta, że to był ostatni rozgrzebany projekt, czekający od miesięcy na zmiłowanie i wykończenie.
Małego macie na Walentynkowy deser. Śpiącego. Oburzonego lekko, że mu głupi ludź przeszkadza odsypiać bardzo intensywny program rozrywkowy, jaki zafundował sobie i ludziom nad ranem... kochany kotek. Zdrowy, skoro rozrabia :)))
No do tego dzieła nazwa bloga wyjątkowo pasuje:) wyobrażam sobie ile to kosztowało roboty! Ale efekt powala na kolana z opadnietą szczeną :))))
OdpowiedzUsuńRewelacyjny zamot!!!
Dziękuję w imieniu zamotu :))) i swoim.
UsuńA robota to była głównie przy dzierganiu jodełkowego kawałka - wzorek piękny, ale nich go gęś kopnie, jak wolno się go robi. Reszta to już było szybko, tylko jakoś mi się rozwlekło w czasie - wizja łączenia tego wszystkiego jakoś mnie nie mobilizowała do skończenia tego wcześniej.
Piękny otulacz wyszedł! Te kolory... i ta jodełka... :)
OdpowiedzUsuńTe błękity i niebieskości łaziły za mną od dawna i stwierdziłam, że będą doskonałe na wiosnę. Koniecznie na tą wiosnę :)))
UsuńJodełka musi być doceniona, więc jak dla mnie wersja rozmotana jest bardziej wskazana. Podziwiam cierpliwość do jodełki, która piękną jest ^_^
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że w bezwietrzne dni i ja będę preferować wersję rozmotaną, ale zawsze można się otulić.
UsuńJesteś mistrzynią kreatywności i... utrudniania sobie życia ;)
OdpowiedzUsuńZa pierwszą część zdania dziękuję. Wobec drugiej napiszę tylko... amen!
Usuńświetny otulacz !
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
Usuńi teraz Kochana medal za wytrwałość i pracowitość i pomysłowość dostać musisz ot co !!!
OdpowiedzUsuńSuper masz otulacz !!!
Dziękuję! Ten medal to taki bardzo olimpijski klimat :)))
Usuńniewiem jak to wymysliłaś ale dla mnie bomba :)))))))))))
OdpowiedzUsuńDziękuję. U mnie się lęgną w głowie takie szaleństwa :)))
UsuńTwoj trud naprawde sie oplacil i masz nagrode w postaci wspanialego otulacza.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Na dodatek, ku memu zaskoczeniu, wyszedł cieplutki.
UsuńO rany, to się nazywa kombinować. Tylko Ty mogłaś coś takiego zaprojektować, a potem jeszcze zrobić.Poza tym piękne tulipany u Ciebie zakwitły, aż miło na nie popatrzeć.
OdpowiedzUsuńA wracając jeszcze do tematu olimpijskich sweterków zobacz co znalazłam:
http://olajda.blogspot.com/2014/02/254-winter-olympics.html
Piękna klasyka, nie sądzisz?
Ps.Czyżby ktoś zapomniał schować piłeczki?
Tulipany dostałam od męża bez okazji :)
UsuńWpis Olajdy twittowałam wczoraj, bo mi Ewa podesłała linka - świetny wpis, przerażająco inspirujący, bo się od razu chce dziergać norweskie sweterki.
A Mały poradził sobie z robieniem harmideru bez piłeczek tym razem.
Intensywność Twojej Kreatywności po prostu mnie powala!^^ Otulacz wyszedł ekstra! Aż nasuwa się parafraza "50 twarzy niebieskiego" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
No i oczywiście Mały, w jakże wyrafinowanej pozie :))
UsuńCzekaj, czekaj, ty jesteś Świeża Żona, a to podobno literatura dla żon ze stażem, zapewne zbliżonym bardziej do mojego :))
UsuńAle wracając do otulacza, to efekt końcowy mnie w pełni zadowala - udało się przełożyć moje szalone koncepcje na przyzwoitą rzeczywistość.
Fajne, zaskakujące szczególnie jek się czyta tekst i ogląda zdjęcia przesuwając stronę powoli.... co ona wykombinowała, to się nie da połączyć... i nagle zdjęcie ocieplacza... FAJNY!
OdpowiedzUsuńz wrażenia zapomniałam o kocie. lepiej chowają się dwa.
UsuńDziękuję - wyszedł i to mnie bardzo cieszy.
UsuńA co do kotów... przez lata były dwa (Mały dopiero od kilku lat jest "jedynakiem" i on nie wygląda na poszkodowanego tym, że ma wszystko dla siebie. A kiedy były dwa... kolan i rąk brakowało do głaskania i czasu do latania za nimi.
Muszę powiedzieć, że nie byłam pewna czy takie połączenie będzie jakoś wyglądać a wygląda...bombowo:))) A do kurtki pasuje??:)) Rudy jak zwykle cudny moje aktualnie też leniuchują pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSama nie byłam pewna, jak się przełoży pomysł na efekt końcowy, ale cieszę się, że mi wyszło.
UsuńA w ramach kurtki wiosennej nosze biały polar, więc pasuje jak najbardziej :)
Pomysł rewelacyjny. Wyszedł prześlicznie. A kocio, no cóż jak to kocio ma swoje humorki. Znam to z autopsji. Pozdrawiam AGA
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! A kocio ma prawo do fochów i fanaberii. W jego wieku to i tak jest bezproblemowy!
UsuńAleż piękny ten otulacz:)
OdpowiedzUsuńale pomysł ,fantazji Ci nie brak, jest cudowny.
OdpowiedzUsuńPomysł był szalony, ale bardzo mnie cieszy, że wyszło :)
OdpowiedzUsuńUfff, kurza twarz! Trzeba byc dobrze kreatywanie zamotanym zeby wymyslec takiego "zamota" a zrobic go to juz intensywny lot nad ...hahahaha.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie Fantastyczny ten Twoj zamot (podoba mi sie to slowo, bede go teraz uzywac).
Kicio wspanialy jak zawsze, wspaniale go widziec w Walentynki.
Wojkam podrzuciła nam chyba słowo miesiąca - zamot jest genialnym określeniem!
UsuńI uwierz mi, że kiedy nawet Ślubny, patrząc na wszystkie części osobno, stwierdził, że on tego nie ogarnia, to miałam przez chwilę wrażenie, że to nie tylko Lot nad..., ale i Paragraf...
Tym bardziej jestem z siebie dumna, że taki szalony pomysł został zamieniony na zamot końcowy :)))
Zamot jest bardzo oryginalny, na pewno nie spotkasz nawet podobnego, jodełka jest ślicznie zrobiona, a śpiący kocio to ciągle kocio słodziak :)))
OdpowiedzUsuńO zobaczeniu podobnego na razie nie ma szans, chyba że któraś z Was zaszaleje z klonowaniem :)))
UsuńNudno jest być normalnym człowiekiem, a jeszcze nudniej czytać blogi normalnych ludzi ;) A otulacz jest przepiękny :)
OdpowiedzUsuńAle bycie normalnym ma swoje zalety - nie robi się wszystkiego, komplikując sobie życie do maksimum :)))
UsuńTylko pytanie czy w życiu (robótkowym) chodzi o to, żeby było łatwo, czy żeby było ładnie, kolorowo i oryginalnie? ;)
UsuńTo drugie, definitywnie to drugie! Ale zauważyłam u siebie, że jak "wywinę" coś mega skomplikowanego i pokręconego, to z chęcią robię coś prostego i takiego, żeby efekt był "na już".
UsuńZamot bardzo oryginalny... I słowo i sam zamot... Bardzo lubię nowe słowa i bardzo lubię ciekawe pomysły. Gratuluję tego pomysłu i wykonania :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Słowem "zamot" jestem zachwycona. A za pochwały dla wykonania dziękuję.
UsuńTeraz to juz nie jest zwykły otulacz :) A kocisko słodkie jak zawsze
OdpowiedzUsuń:))) Teraz to już nie otulacz, teraz to zamot! :))))))))
UsuńPowinnaś otworzyc galerię bo masz wspaniałe i niebanalne pomysły, zaś szybkośc z jaką to robisz to już nie turbo a prędkośc światła. Piękny otulacz .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Pomysły czasami szalone, ale bardzo mnie cieszy, że udaje się je przełożyć na udane efekty końcowe.
UsuńWyszedł Ci oryginalny, bardzo ładny i cieplutki otulacz vel zamot. heheh a myślałam, że tylko ja lubię sobie utrudniać życie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Nie, nie tylko Ty :)))) Ja miewam bardzo silne potrzeby utrudniania i komplikowania sobie rzeczy potencjalnie prostych. Ale przynajmniej się nie nudzimy :))))
UsuńBardzo fajny i oryginalny pomysł na otulacz. Nie przyszłoby mi do głowy łączyć dzianinę z tkaniną - świetnie wyszło i bardzo podoba mi się ta cześć polarowa w kółka.
OdpowiedzUsuńMoja jodełka leży odłożona po wyrobieniu jednego motka wełny, dojrzewa, a ja delektuję się przybywający szybko swetrem robionym na szóstkach ;)
pozdrawiam serdecznie :)
Mnie od dawna takie połączenie jodełki z tkaniną chodziło po głowie. Poza tym to oznaczało, że pół metra jodełki mniej potrzebowałam, a wiesz, jak takie pół metra robi różnicę.
UsuńI jakoś się nie dziwię potrzebie zrobienia swetra na szóstkach - przyrost materii jest pocieszający po jodełce.
Bardzo ładny efekt! Ta jodełka mnie zauroczyła bardzo, szczerze mówiąc pierwszy raz taką widzę… I do tego ten piękny turkus… :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Dziękuję. Jodełka jest bardzo urokliwa i robiona z bawełny daje świetny efekt, bo dzianina jest przemiła w dotyku. Tylko ta ślimacza prędkość dziergania - na wielkie projekty to się nie nadaje... raczej :)))
UsuńO w mordę ! super zamot! Pomysł i wykonanie w iście olimpijskim ,medalowym stylu-:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,głaski dla Kocia
I nawet te kółka jakieś takie olimpijskie w wyrazie mi wyszły :)))) Dzięki za pochwały. Głaski przekażę od ręki, bo mam... pod ręką :)
UsuńNo i więcej takich "normalnych inaczej "ludzi!!! Pozdrawiam!!!
OdpowiedzUsuń:)))) Ja mam wrażenie, że nas całkiem sporo, takich zakręconych :)
UsuńWszystko, co otula szyję ma dla mnie dużą wartość. A już taki wypasiony otulacz, to mistrzostwo :-)
OdpowiedzUsuńCzy można, zatem, życzyć kotu zdrowia? ;-)
Oj tak! Życz kotu zdrowia, długiego i pełnego!
UsuńZa pochwały dziękuję. Udało mi się tak wymierzyć obwód, żeby się ten otulacz układał blisko przy szyi, ale nie podduszał w wersji zamotanej.
Niczym mityczna syrena wynurzam się żeby zobaczyć czy.. ale żadnych ran, siniaków, żadnych skał nie widzę tylko fajny turkusowy przedmiot użytkowy. Wczoraj nic nie napisałam naumyślnie, dopiero dziś. Podoba misię . Tak chciałam parę słów napisać Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwały. Ten kolor to była iskra dla całego pomysłu. Wydał mi się idealny na wiosnę.
Usuńszalony pomysł + genialne wykonanie= no Intensywnie Kreatywna jak się patrzy!!! bo kto jeśli nie TY! :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Od Ciebie takie pochwały są tym bardziej cenne! Tym bardziej, że szaleństwo pomysłu było... wieeeelkie :)))
UsuńSuper. Coś zupełnie hmm innego, ciekawego, rewelacyjnego i pięknego. WOW!
OdpowiedzUsuńA kiciur przecudnie walentynkowy ;)
Bardzo dziękuję! Szaleństwa bywają bardzo efektowne :)))
UsuńCiekawy i bardzo oryginalny ten twój ocieplacz pod szyję. Jak zwykle świetnie dobrane kolory.
OdpowiedzUsuńPodziwiam cierpliwość z jaką wykonujesz kolejne pracochłonne projekty.
Gorąco pozdrawiam Dorota
Bardzo dziękuję za komplementy.
UsuńFaaaaajny. I otulacz i kot :D
OdpowiedzUsuń:))) Moi zdaniem kot nawet fajniejszy, bo mruczy :)
UsuńNiesamowite masz pomysły i realizujesz ja po mistrzowsku!
OdpowiedzUsuńGłaski dla Małego
Pieknego tygodnia!
Bardzo dziękuję - słonecznego tygodnia i dla Ciebie!
Usuńcudownie, że jesteś "normalna" :)
OdpowiedzUsuń:)))) Staram się jak mogę!
Usuń