Przenosiny

niedziela, 30 czerwca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - część druga - FARTUSZEK CO STRONY MA DWIE

Spis narzędzi i materiałów można znaleźć tutaj - przypominam na wszelki wypadek.

A dziś przechodzimy od teorii do praktyki.
Będziemy szyć fartuszek doskonale dwustronny, gdzie jedna strona od drugiej nie będzie się różnić nawet o pół ozdobnego wykończenia. Czyli na końcu powinno powstać to:


Ale zanim zaczniemy, kilka uwag ogólnych, które pojawiły się już wcześniej, ale warto je powtórzyć:
- nie spieszymy się, szycie to nie galop po szwach, to raczej spokojny, miły spacerek;
- nie szyjemy, kiedy mamy dość i zmęczenie nas dopada,  nic na siłę - szyta odzież "jeść nie woła", może poleżeć i poczekać;
- dokładność i jeszcze raz dokładność, milimetr tu, milimetr tam i mamy krzywo na dwa centymetry;
- jeśli ktoś się nie czuje na siłach zszywać kawałków tkaniny spiętych szpilkami, to fastryguje, wszystko, nawet proste szwy; fastrygowanie wstydu nie przynosi!!!
- zaprzyjaźniamy się z żelazkiem; bez prasowania nie ma porządnego szycia; rozprasowujemy każdy (!!!) szew, nie ma przebacz :))))
- strach i obawy, że się nie da rady zostawiamy w pokoju obok; szycie to nie neurochirurgia, spokojnie i z uwagą poradzimy sobie ze wszystkim.

Całe wyjaśnienie poszczególnych etapów szycia znajduje się w treści filmów. Wpis to będą punkty, pokazujące po kolei, co się na filmach dzieje, a jednocześnie będące linkami do kolejnych odcinków.

Głęboki oddech i do pracy!
1. Na początek robimy sobie Plan Strategiczny kolejnych działań, czyli zastanawiamy się nad kolejnością działań - co oglądamy tutaj.
2. Zbieramy do kupki materiały i jeśli ktoś nie ma ich jeszcze przyciętych do wcześniej podanych wymiarów, to tniemy. - co oglądamy tutaj.
3. Kolejny krok to odpowiednie przygotowanie maszyny i jej regulacja - co oglądamy tutaj.
4. Zszywamy falbanę w jeden dłuuuugi kawałek (jeśli ktoś ma pasek skrojony w dwóch kawałkach, to dokładnie to samo robi z paskiem) - co oglądamy tutaj.
5. I pierwszy kontakt z żelazkiem :))) - uczymy się, jak poprawnie rozprasować szew - co oglądamy tutaj.
6. I nie wypuszczamy żelazka z rąk - zaprasowujemy na pół falbanę (prawa strona na wierzchu) i od razu pasek (lewa strona na wierzchu) - co oglądamy tutaj.
7. A teraz rozregulujemy maszynę do cna :))) Będziemy robić szwy pomocnicze do marszczenia falbany - co oglądamy tutaj.
8. I szyjemy same szwy, najpierw pierwsza połowa (bo szyjemy w miarę krótkimi odcinkami, nie całe trzy metry na raz, bo będzie ciężko marszczyć) - co oglądamy tutaj.
9. I druga połowa - co oglądamy tutaj.
10. I drugi równoległy szew (bo łatwiej i bezpieczniej się marszczy, kiedy mamy dwa szwy, równoległe do siebie) - co oglądamy tutaj.
11. I zanim zrobimy jakąkolwiek krzywdę falbanie, przywracamy pierwotne ustawienia maszyny, żeby móc dalej szyć normalnym szwem - co oglądamy tutaj.
12. Żeby wiedzieć, na ile trzeba przymarszczyć falbanę, musimy zdecydować o ostatecznym kształcie części głównej fartuszka, czyli zaokrąglić jego dolne rogi - co oglądamy tutaj.
13. I marszczymy... to trochę zajmie... może nawet więcej niż trochę :))) Ale działamy spokojnie i cierpliwie, starając się nie zerwać nitki - co oglądamy tutaj.
14. I dalej marszczymy, ale z drugiej strony, bo tak nam wygodniej - co oglądamy sobie tutaj.
15. I zaczynamy łączyć falbanę z częścią główną - co oglądamy tutaj.
16. Czas na użycie szpilek i połączenie falbany i części głównej w bardziej trwały sposób - co oglądamy tutaj.
17. Ostatnie spojrzenie przed szyciem, czy wszystko jest w porządku - co oglądamy tutaj.
18. I przyszywamy falbanę - co oglądamy tutaj.
19. I kwestia przyszywania falbanki na zaokrąglonym rogu, pomagamy sobie szpilką - co oglądamy tutaj.
20. Sprawdzamy, czy nasz szew jest, "że mucha nie siada" i jeśli wszystko w porządku, to łapiemy za żelazko - co oglądamy tutaj.
21. A teraz druga część główna fartuszka - układamy ją i wstępnie przyszpilkowujemy - co oglądamy tutaj.
22. A teraz porządnie spinamy wierzch i spód szpilkami na brzegach - co oglądamy tutaj.
23. I chwila uwagi przy spinaniu poświęcona brzegowi falbany na górze i zaokrągleniu na dole - co oglądamy tutaj.
24. I w końcu zszyjemy wierzch i spód fartuszka na maszynie - co oglądamy tutaj.
25. Wyciągamy szpilki i sprawdzamy, co nam wyszło, można zacząć się zachwycać - co oglądamy tutaj.
26. Przycinamy szew - co oglądamy tutaj.
27. I pozbywamy się wszystkich pomocniczych szwów, które można już wypruć - co oglądamy tutaj.
28. Prasujemy szew łączący wierzch i spód fartuszka po lewej stronie - co oglądamy tutaj.
29. I prasujemy po stronie prawej, dbając o dobre "wyprasowanie" falbany na zewnątrz - co oglądamy tutaj.

30. Robimy szybkie podsumowanie tego, co już zostało zrobione i sięgamy po gumkę - będziemy marszczyć fartuszek na poziomie talii - co oglądamy tutaj.
31. Przypinamy gumkę - co oglądamy tutaj.
32. Będziemy przyszywać gumkę i potrzebny nam ścieg zygzakowy, a zatem musimy ustawić sobie maszynę  i przyszywamy gumkę na początku - co oglądamy tutaj.
33. I przyszywamy dalej gumkę - co oglądamy tutaj.
34. I musimy porządnie przyszyć gumkę na końcu, pomagając sobie szpilką :))) - co oglądamy tutaj.
35. W końcu łapiemy pasek i naprasowujemy na niego fizelinę, naprasowujemy ją też na jakiś testowy fragment materiału - co oglądamy tutaj.
36. Wybieramy i testujemy szew ozdobny - co oglądamy tutaj.
37. Fastrygą w kontrastowym kolorze zaznaczamy środek paska, żeby nam się łatwiej szyło szwem ozdobnym - co oglądamy tutaj.
38. I szyjemy ozdobnie, można oczywiście kontrastową nitką - co oglądamy tutaj.
39. Zabezpieczamy nitkę w ściegu ozdobnym - co oglądamy tutaj.
40. I zanim cokolwiek dalej zrobimy z paskiem, musimy ładnie rozprasować ozdobny szew - co oglądamy tutaj.
41. Przypinamy szpilkami pasek do fartuszka - co oglądamy tutaj.
42. Zaczynamy przyszywać pasek do fartuszka. Na początku korzystając z dobrodziejstw szycia "na wstecznym" - co oglądamy tutaj.
43. Sprawdzamy, czy wszystko z przyszyciem paska do fartuszka ok, szczególnie, czy nigdzie nie wystaje nam zbyt bardzo ścieg przyszywający gumkę - co oglądamy tutaj.

44. Zajmiemy się teraz końcówkami do wiązania,  spinamy je szpilkami - co oglądamy tutaj.
45. Sprawdzamy nasze spięcie/upięcie i zaczynamy zszywać - co oglądamy tutaj.
46. I robimy zakręcik na rogu o 90 stopni - co oglądamy tutaj.
47. Obcinamy nadmiar materiału przy szwie, ze szczególną uwagą zwróconą na przycięcie rogów i prasujemy - co oglądamy tutaj.
48. Przewracamy właśnie zszyte części paska, te do wiązania, na prawą stronę i rozprasowujemy - co oglądamy tutaj.
49. Zostało nam jeszcze trochę ręcznego szycia. Zaczniemy od przypięcia nie zszytej części paska do fartuszka, tak, żeby brzeg paska trafiał na szew - co oglądamy tutaj.
50. I zaczynamy szycie ręczne - co oglądamy tutaj.
51. I jeszcze trzeba zakończyć nitkę tak, żeby nawet ślad nie został i odprasować całość - co oglądamy tutaj.

52. Czas na zachwyty. Na pokazywanie rodzinie i znajomym, że "taki tam drobiazg sobie uszyłam sama" :))) Jest to też dobry czas na robienie zdjęć i wysyłanie na Róg Renifera, żebym miała co umieszczać w Galerii.
53. A kiedy emocje opadną, najlepiej następnego dnia, oglądamy spokojnie "uszytek" jeszcze raz i zastanawiamy się, gdzie był problem, co nam wyszło perfekcyjnie, a co wymaga większej uwagi.

piątek, 28 czerwca 2013

JAK BEZ RĘKI

Po pierwsze i najważniejsze - przypominam osobom zaangażowanym w Letnią Szkołę Szycia, że dziś piątek (nie trzynastego) i należy udać się do kiosku w celu nabycia lipcowego numeru Burdy
O tym, co będziemy z tej Burdy szyć, pomyślę w czasie weekendu i dam Wam znać, jednocześnie przygotowując listę materiałów i narzędzi niezbędnych do tej imprezy rozrywkowej. 

***
A teraz do rzeczy. 
Tu powinien się rozlec jęk taki cichutki, westchnienie żałosne, a na końcu prawdopodobnie słowo jakieś nieparlamentarne rzucone w przestrzeń - jestem bez laptopa. Laptop postanowił dokonać aktu autodestrukcji, bardzo mało spektakularnego, prawie niezauważalnego w użytkowaniu, ale jednak. Coś mu strzyknęło w zaczepie "otwieracza ekranu" i zamiast płynnego ruchu nagle zaczął otwierać się z trzaskiem i skrzypem. Ślubny natychmiast zadecydował, że toto na gwarancji jest i należy naprawić czym prędzej, bo "jak Ci strzeli mocniej, to na końcu będziesz ekranik o ścianę opierać, bo nie będzie trzymać". A z mężem się nie dyskutuje (przynajmniej nie w takich sprawach :))). 
Tym sposobem laptop został wczoraj uprowadzony przez przemiłego kuriera, który obiecał, że będzie się o niego troszczył jak o swojego, a ja... ja nagle zamiast jednego laptopa używam: komputera stacjonarnego ogólnego, smartfona własnego i iPada Ślubnego. I jestem nieszczęśliwa jak kret w czasie ulewy. Ale dzielna kobieta jestem i dam sobie radę... jakoś.
Zostanie tymczasową użytkowniczką iPada oznaczało jednak konieczność natychmiastowego dostosowania sprzętu do mojej palety barw użytkowych. Przypominam, że Ślubny niedawno zażyczył sobie pokrowca w kolorach wiosennych, a mnie jakoś nie po drodze z taką feerią barw. Uszyłam pokrowiec w jedynych słusznych kolorach.


Znowu jako materiał podstawowy wystąpił cienki filc. Jednak tym razem filc zdobiony Brzydalowym ściegiem. Oczywiście nawet do głowy mi nie przyszło, że Brzydal może nie chcieć na filcu "haftować" czegokolwiek. I miałam rację - nawet nie musiałam walczyć z wyregulowaniem naprężenia górnej nitki. Ustawienia standardowe, filc pod stopkę i jest idealnie - chyba dawno nie pisałam, że kocham swoją maszynę do szycia miłością wielką i bezgraniczną.

Tym sposobem jestem kolorystycznie ujednolicona.

I jeszcze zestawienie Marchewy z nowym pokrowcem - różnicę w "sile rażenia kolorem" widać gołym okiem :)))


środa, 26 czerwca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - OGŁOSZENIA

Dziś tylko kwestie informacyjne.

***
Po pierwsze - 28 czerwca w sposób zorganizowany udajemy się do kiosków i salonów prasowych i kupujemy lipcowy numer Burdy!!!
Do propozycji wspólnego uszycia czegoś z gotowego wykroju Burdy podeszłyście bardzo entuzjastycznie, a moim zdaniem to dobry pomysł, bo pozwoli się oswoić z nie zawsze przyjazną dla użytkownika Burdą i jej "egzotycznymi opisami".
Wybierzemy na początek coś prostego i uniwersalnego, ale jest bardzo prawdopodobne, że na jednym takim szyciu z wykroju się nie skończy. Zapewne kupimy też numer sierpniowy (pod koniec lipca), żeby mieć jeszcze większy wybór modeli.
O konieczności wyprawy do kiosku przypomnę jeszcze w piątek, więc mam nadzieję, że wszystkim się uda "nabyć drogą kupna" pożądany egzemplarz.

***
Po drugie - zestaw startowy do uszycia dwustronnego fartuszka.

1. Materiał - coś miękkiego, cienka bawełna, miękkie płócienko. Ja wykorzystałam stare prześcieradło. Jeśli to możliwe wybierzcie taki materiał, który się zbytnio nie strzępi (nie wysnuwają się bardzo nitki na brzegach).
Materiał można już przygotować, czyli wyciąć potrzebne kształty:
- dwa prostokąty o szerokości mniej więcej połowy obwodu bioder plus 10 cm i wysokości 40/50 cm na część główną; 
- pasek materiału o długości około 150 cm (około lub nieco ponad dwukrotny obwód w talii) i szerokości około 10 cm, z którego powstanie pasek i wiązanie fartuszka (jeśli nie ma możliwości wykrojenia go w jednym kawałku, to kroimy dwa po 75/80 cm);
- paski materiału na falbany - długość około 300 cm i szerokość 12 cm; tutaj na pewno trzeba wykroić je w dwóch, a nawet trzech częściach;
- zamiast materiału na falbany można przygotować koronkę lub wstążkę, też około 3 metrów, szerokość dowolna (ale nie mniej niż 3 lub 4 cm); ja mam pomysł na ewentualne wykorzystanie ozdobnego dołu starej firanki :)))
- dwa kawałki fizeliny, oba o długości około połowy obwodu talii (ok. 40 cm) i szerokości 3/4 cm (jeśli ktoś się nie zdąży w nie zaopatrzyć, to nie będzie tragedii, ale dobrze, żeby były);
- około 15 cm gumki o szerokości maksymalnie 1 cm (dobrze, jeśli będzie około 0,5 cm);
- dodatkowo większe ścinki, kawałki materiału oraz fizeliny do testowania ściegów i wyregulowania maszyny przed szyciem.
Wszystkie opisane elementy dokładniej widać na zdjęciu poniżej (jest i materiał na falbany i firankowa koronka):

Oprócz tego przygotowujemy:
- nici w pasującym do tkaniny kolorze i dodatkowo kontrastowe do ewentualnych zdobień (u mnie zapewne białe, żeby pasowały do firanki);
- ostre nożyce plus podręczne nożyczki;
- szpilki, igła do szycia ręcznego; 
- centymetr, linijka, ołówek, ewentualnie mydełko krawieckie;
- maszyna do szycia (z podstawową, uniwersalną stopką, żadna inna nie będzie potrzebna i igłą standardową o grubości 70, maksymalnie 80, bo szyjemy cienki, miękki materiał);
- żelazko.


wtorek, 25 czerwca 2013

A MOGŁO BYĆ TAK... NIEOBYCZAJNIE

Czekoladowy sweter przez chwilę miał wielki potencjał... uczynienia ze mnie obiektu męskich westchnień o sile huraganu. 
To może ja zaprezentuję. Bynajmniej nie na sobie, śmiałości mi brak. Denatka będzie znacznie bezpieczniejszą modelką.

I już wiadomo, o co chodzi :))) - w oryginale sweterek ma specyficzny kształt dekoltu - prawie idealnie prostokątny i doszłam do wniosku, że ja też chcę podobny. Może nieco mniejszy i na pewno węższy, ale też "skręcający" w geometrycznym kierunku. 
Jednak to, co objawiło mi się na etapie kształtowania dekoltu w samym korpusie swetra, doprowadziło mnie do łez ze śmiechu - pierwsze skojarzenia miałam co najmniej... lekkich obyczajów :) Ale uparłam się, że z tej nieobyczajności zrobię dekolt dla kobiety z porządnego domu.
Wyszło tak:

Jeszcze bez ładnego wykończenia brzegu szydełkiem, ale widać, że da się to już założyć i wyjść z domu bez obaw o gorszenie nieletnich.

Przy zamykaniu oczek w rogach dekoltu wykorzystałam technikę ozdobnych szwów robionych prawymi oczkami (co można sobie w szczegółach pooglądać tutaj).

A teraz muszę się przespać z kwestią rękawów. Od dołu czy od góry? A jak od góry, to jak rozwiązać problem tego, że na szczycie główki mam bardzo ściągający dzianinę warkocz. W oryginale rozwiązali to w sposób mało elegancki. Problem jest? To zrobimy ściągacz, a warkocz się pojawi niżej. I nie ma problemu! Ale ja chcę warkocz od samej góry i chyba chcę też rękaw wrabiany od góry... Czyli muszę wykombinować coś błyskotliwego. A jak nie, to zrobię rękawy od dołu i je wszyję... ale bez entuzjazmu podchodzę do tego wszywania. Na razie porobię sobie zapewne sznureczki ozdobne do plątania między warkoczami, jednocześnie intensywnie główkując nad tymi rękawami.

***
Zostawiam Was z kotem w deszczowy dzień - spanie wychodzi wtedy Małemu najlepiej.

niedziela, 23 czerwca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - część pierwsza

Dziś część pierwsza, czyli oswajanie maszyny, podstawowy "obrządek" sprzętu i pierwsze własnoręcznie/własnomaszynowo wykonane szwy.
Tym razem filmów jest sporo i żeby wpis wczytywał się sprawnie i szybko, zdecydowałam, że nie będzie w samym tekście filmów, będą linki. Dajcie jednak znać, czy tak jest dla Was wygodnie. Jeśli się okaże, że "po staremu" było lepiej, to zmienię.

***
To zaczynamy, maszyna na stół i... instrukcja obsługi w dłoń. Instrukcję czytamy od deski do deski. Nawet jeśli na początku nie rozumiemy wszystkiego. Przynajmniej będziemy wiedzieli, czego w tej książeczce można szukać.
Film o pierwszym kontakcie z maszyną oglądamy tutaj.

***
Odkrywamy tajemnice dolnej nitki.
Uczulam na to, że różne typy maszyn mają różne bębenki!!!
Różnica może tkwić w ich montażu. W modelu Singera na zdjęciu bębenek zamontowany jest poziomo i wkłada się do niego "gołą szpulkę" i nitkę z niej zaczepia o elementy stałe w samej maszynie. Ale są też maszyny, gdzie bębenek montowany jest pionowo, "na stojąco" i tam szpulka ląduje najpierw w wyjmowanej metalowej obudowie i to o jej elementy zaczepia się nitkę, a później całość (metalowa skorupka ze szpulką w środku) ląduje w maszynie.
Ale różne są też same szpulki - różnią się średnicą i wypukłością. Nie ma tak, że każda szpulka pasuje do każdej maszyny.
Film o tajemnicach nawijana dolnej nitki na szpulkę oglądamy tutaj.
Film o wkładaniu szpulki do wnętrza maszyny oglądamy tutaj.

***
Czas na "motanie" górnej nitki.
W większości maszyn domowych system nawlekania górnej nitki jest bardzo podobny. Może się minimalnie różnic w kolejności zaczepiania o kolejne metalowe/plastikowe zaczepy. Informacji o tym, jak to dokładnie wygląda szukajcie w swoich instrukcjach obsługi oraz na samej maszynie, gdzie często na obudowie są rysuneczki i cyferki, gdzie i jak po kolei przeciągnąć nitkę.
W filmie zwracam uwagę na to, że igła może być montowana tak jak u mnie oczkiem igły do przodu. Są jednak takie modele maszyn, że igła montowana jest bokiem.
Przy okazji pokazuję, jak sobie radzić z nawlekaczem igły wbudowanym w maszynę.
Film o nawlekaniu górnej nitki oglądamy tutaj.

***
Stopki, stopki, stopki.
Zestaw stopek, który jest pokazany na filmie, to taki "zestaw wysoce użyteczny", czyli: stopka uniwersalna, stopka do zamka krytego, stopka do zamka błyskawicznego zwykłego, stopka do robienia dziurek na guziki.
Oczywiście rodzajów stopek jest znacznie więcej, ale tutaj skupiamy się na tych podstawowych.
Większość współczesnych maszyn ma stopki montowane w uchwyt "matic niski" i pasują one do wielu modeli i marek maszyn. Ale warto się zawsze upewnić, czy stopka, którą chcemy kupić do naszego modelu maszyny będzie pasowała.
Film o rodzajach stopek i sposobie ich montowania oglądamy tutaj.

***
Igły, igły, igły.
Dobra krawcowa ma zestaw igieł niczym dobrze wykarmiony jeż :)))))  Igły o różnych grubościach, o różnym przeznaczeniu, igły podwójne.
Nie szyjemy igłami uszkodzonymi, wyszczerbionymi, tępymi!!! I nie chodzi tylko o to, że maszyna zacznie wyczyniać dziwne sztuki, pętelkując, przepuszczając szwy itp. Większym problemem jest to, że taka igła może uszkodzić bębenek! Dlatego warto inwestować w nowe igły, żeby nie musieć płacić za naprawę  sprzętu.
Informacje o tym, jaka grubość igły do jakiego materiału jest przeznaczona znajdziecie najczęściej w tabelce pod koniec instrukcji obsługi.
Ja sama jestem zwolenniczką kupowania igieł "dedykowanych" do określonej marki maszyny, bo mam wtedy pewność, że taka igła nie szkodzi bębenkowi. Ale generalnie igły sprzedawane w pasmanteriach jako "igły do maszyn domowych" będą pasowały do popularnych maszyn.
Film o rodzajach igieł oglądamy tutaj.
Film o montowaniu igły i wymianie oglądamy tutaj.

***
Regulacja napięcia nitki górnej.
Początek każdego szycia to regulacja napięcia nitki górnej. Sprawa bardzo ważna, żeby nasze szwy były trwałe i trzymały latami.
Przy okazji ćwiczymy szycie szwem prostym
Film o regulowaniu napięcia nitki górnej oglądamy tutaj.
I na wszelki wypadek również tutaj, na innym rodzaju materiału.

***
Zygzakiem, Jasiu, zygzakiem!
Tak zwany ścieg zygzakowy to podstawowy (choć ani nie jedyny, ani nie mój ulubiony) sposób na wykańczanie brzegów tkanin. I w przypadku ściegu zygzakowego wymagane jest wyregulowanie napięcia nitki górnej, decyzja o gęstości ściegu i jego szerokości. I okazuje się, że żeby ścieg zygzakowy wyglądał estetycznie trzeba się nieco bardziej namęczyć.
Film o zygzaczkach oglądamy tutaj.

***
Ozdobnie też można.
Ściegi ozdobne ma w zasadzie każda maszyna. Moja ma ich niezbyt dużo, ale skoro są, to czemu ich nie oswoić i nie wykorzystywać.
Przy szyciu ściegiem ozdobnym stajemy przed koniecznością wyregulowania nie tylko napięcia nitki górnej, ale przede wszystkim szerokości ściegu i jego gęstości.
Film o tym, jak gęstość i szerokość ściegu wpływa na wygląd (lub kompletny brak wyglądu :))) ściegu.
I drugi film o efekcie pożądanym :))

***
To może podwójnie?
Podwójna igła to bardzo ciekawy wynalazek, który nie tylko ma swoje spore zalety użytkowe (jest to idealny sposób na wykańczanie brzegów "uszytków" dzianinowych), ale także daje możliwość poprowadzenia dwóch idealnie równoległych szwów jednocześnie i to szwów w dwóch kolorach!!!
Jedna uwaga!!! Szycie podwójną igłą wymaga ustawienia bardzo dużego naprężenia górnej nitki (żeby pod spodem nitka z bębenka była rozciągana w ładny, estetyczny zygzak), dlatego szyjemy dobrą jakościowo nitką!!! Żeby taka nitka wytrzymała to duże naprężenie i nie zrywała nam się co chwila.
I jeszcze ważniejsza uwaga i ostrzeżenie. Podwójna igła musi nam się mieścić w czasie szycia w "dziurce" w stopce. Oznacza to, że możemy nie być w stanie wykorzystywać ściegów ozdobny, a nawet zygzaka o dużej szerokości, bo wtedy igły będą nam w maksymalnym wychyleniu na bok biły w stopkę!!! O konieczności sprawdzenia, czy możemy szyć danym ściegiem, czy przy danym położeniu igły mówię na filmie.
Film o szyciu podwójną igłą oglądamy tutaj.

***
Ćwiczenia czynią mistrza! Czyli PRACA DOMOWA!!!
Najbliższe kilka dni poświęćcie na oswajanie maszyny - ze stanu groźnego jeżozwierza do stanu ukochanego zwierzątka domowego.
Ćwiczymy szycie prosto, przy brzegu, dalej od brzegu, po krzywych i po pętelkach. Sugeruję poświęcenie na ołtarzu mistrzostwa szycia jakiegoś starego prześcieradła lub niezbyt grubego kuchennego obrusu. Niezbyt gruba, gęsto tkana bawełna jest idealna, bo nie jest materiałem wymagający, a nitki z brzegów wysnuwają jej się w umiarkowanym natężeniu.
Bawimy się ściegami ozdobnymi. Testujemy szerokości i gęstość ściegów. Oswajamy.
Film o tym, co ćwiczyć oglądamy tutaj.
I drugą część tutaj.

***
PRZYGOTOWANIA DO NASTĘPNEJ CZĘŚCI
Dziś było bardzo teoretycznie, a najlepiej się uczy praktycznie. Dlatego w przyszłym tygodniu będziemy szyć konkretną rzecz - dwustronny fartuszek.
Potrzebne będą:
- w miarę cienki bawełniany materiał (lub inny materiał, który nie jest śliski jak węgorz, żeby sobie na początek nie utrudniać); mogą być duże resztki (kawałki około 70 na 70 cm wystarczą plus dwa długie kawałki na pasek i falbankę; mogą być różne, będzie kolorowa wersja);
- opcjonalnie kawałek koronki do wykończenia;
- nici;
- kawałek wąskiej gumki (dosłownie kilkanaście centymetrów);
- mydełko krawieckie, długa linijka, centymetr, nożyczki, szpilki, maszyna :))))
Zdjęcia mojego Startowego Zestawu Fartuszkowego zrobię wcześniej i pokażę w połowie tygodnia, żeby było dokładnie wiadomo, co jest potrzebne.

Dodatkowo mam propozycję do szybkiego przemyślenia i zaakceptowania. Możemy się umówić, że nauczymy się także od A do Z korzystać z Burdowych wykrojów.
Moja sugestia jest taka - kupimy sobie wszyscy najbliższy numer Burdy (w kioskach 28 czerwca, czyli pod koniec tego tygodnia) i wybierzemy jakiś model/modele i rozpracujemy od zera.
Dajcie znać, co o takim pomyśle sądzicie. Bo to jest taka akcja, z której będzie można skorzystać dosłownie w tej chwili, bo jeśli ktoś się w czasopismo nie zaopatrzy, to zostanie mu później zamawianie numeru archiwalnego.
Piszcie w komentarzach, jak Wam taki pomysł pasuje.
O decyzji, jaka zapadnie też dam znać w połowie tygodnia (przed pokazaniem się Burdy w kioskach :))).

***
Szyjcie, ćwiczcie, nastawiajcie się na kolejny odcinek i piszcie, jeśli będą jakiekolwiek pytania!
Gdyby ktoś zażyczył sobie umieszczenia grafiki Letniej Szkoły Szycia na swoim blogu, to częstujcie się bez wahania. Można kopiować bezpośrednio z bloga lub kliknąć na ten link - TUUUUU :)))


wtorek, 18 czerwca 2013

TO SIĘ TROCHĘ WYMKNĘŁO SPOD KONTROLI

Pineapple Delight, czyli Nieobrane Ananasy okazały się projektem z wieloma niespodziankami. 

Pierwsza niespodzianka to fakt, że nie tylko są już skończone, ale nawet uprane, zblokowane i obfotografowane. Wczoraj wieczorem była gotowa część dolna i wyszłam na taras zdewastować prowizoryczny szydełkowy łańcuszek i nabrać na nowo oczka na część górną. Z rozpędu zrobiłam tak zwany rządek "transformacyjny". A później samo się jakoś tak robiło i robiło, a to rzędy skrócone, wiec szybko... I dziś rano, zamiast robić Ślubnemu śniadanie, zamykałam oczka. (Spokojnie, ze śniadaniem też zdążyłam :))))

Koraliki są! Po Tybetańskich nie nabrałam wielkiego wstrętu do koralikowania i Ananasom też się dostało. W dwóch kolorach: na zmianę ciemne i jasne w kolejnych półkolach. I szczerze pisząc, to te kilkadziesiąt koralików dało mi bardziej w kość niż te setki w Tybetańskich. Nierówna niteczka przy ich wrabianiu to złoooooooooo.

No i niespodzianka druga... szpilek mi zabrakło. W samym środku blokowania. Chusta ma taki kształt, jaki ma (w moim wszechświecie to jest kształt "sierpa bez młota"). I ząbki ma na końcu. I w połowie blokowania okazało się, że osprzęt upinający mi się kończy. Wstałam z kolan, sprawdziłam, czy wyglądam "wyjściowo" i poleciałam galopem do pobliskiej pasmanterii po 33 gramy metalowego szczęścia. Po dziesięciu minutach z powrotem klęczałam i upinałam :)))

I jeszcze fotka dokumentująca ilość zużytych szpilek. W gładkiej górze:

I w ząbkowanym dole:

Trzecia niespodzianka - to jest wieeeeeeeeeeeeelkie. Już w trakcie robienia wydawało mi się, że to się zaczyna robić potężne, ale przy blokowaniu okazało się, że mi dwóch karimat brakuje, żeby to pomieścić.

I jeszcze Ananasy w całej ich "wymykającej się spod kontroli" okazałości.

***
A jakby tego było mało, to jeszcze będzie mnóstwo zdjęć tarasowej zieleniny. W zeszłym roku, na początku naszej tarasowej, szalonej działalności miałam ziemię we włosach. W tym roku było spokojniej, odkręciłam całe metry bieżące ekowłókniny, rękami Ślubnego wywlokłam donice z korytarza na taras i w końcu dosadziłam kilka róż i ziół. Szybko, sprawnie, bez Armagedonu i okopów z worów z ziemią :)))

Z tego, jak nam się zielenina przechowała (i ta poowijana na tarasie, i ta poustawiana na korytarzu) jestem bardzo zadowolona. Kto chce sobie pooglądać dla porównania zdjęcia z poprzedniego roku, to zapraszam do wpisu o faunie i florze Rogu Renifera.
Trollorząb ma się wyśmienicie.

Metroseksualny Klonik też.

Róża Wariatka, ta, która nam zakwitła w środku zimy, stojąc w półmroku korytarza, teraz zaczyna się zbierać do kwitnienia w odpowiedniejszych warunkach.

Roślina rodem z książek Sandersona (bo brązowa) też żyje.

Lawenda już zaczyna kwitnąć. A obok niej nowy nabytek - róża, która nie chciała odchorować przesadzania, a zamiast tego zakwitła mi następnego dnia po kupieniu.

I wieloletnie kwitnące stające na wysokości zadania :)))

Ślubny dokupił nam też miniaturowe goździki, "żeby było ładnie" :)))

Z największymi problemami przeżył zimę zwykły bluszcz. Nawet nie chciał pół listka puścić, paskudnik jeden. Poczekałam, dałam jedną szansę. Zlekceważył. Dałam drugą. Nawet nie usiłował się zielenić. No to został potraktowany jak na Rogu Renifera wszystkie niechętne do rośnięcia zieleniny - obcięłam przy samej... ziemi. I nagle go olśniło, że jednak rośnięcie ma sens. Ale tym sposobem zamiast buszu bluszczu mam Bluszczyk.

Ale za to reputację bluszczowatych ratuje czerwona odmiana - przezimowała doskonale i wygląda "puszyście" :)))

Największe zmiany jakościowe są w Warzywniku. Same zioła, cebula na szczypior i wieeeelka donica koperku. Żadnych warzyw, truskawek itp., bo przy naszym spożyciu potrzebna jest plantacja i to o wielkim areale :))))

Ufff... Mam nadzieję że osoby tęskniące za raportem z tarasu czują się usatysfakcjonowane.

niedziela, 16 czerwca 2013

EFEKTY FILTROWANIA

Chwila świętego spokoju kilka dni temu - Ślubny w pracy, Mały odsypia zabawowe przedpołudnie, obcych w domu żadnych, perspektyw wizyt brak, telefon "zapomniał się wyjąć" z torebki i razem z nią ląduje w szafie, a ja jestem "poza zasięgiem" na jakąś godzinę. Kawa obowiązkowo, a do kawy... 
... zaniosło mnie na Ravlery. 

Obiecałam sobie, ze wszystkie imieniowo-urodzinowe prezentowe wełenki zostaną przerobione na szale i chusty, których nigdy wcześniej nie robiłam. To tym razem po łyk inspiracji zajrzałam na Ravelry właśnie - a tam, jak wiadomo, ilość wzorów przyprawia o niezły zawrót głowy.

Ale od czego są filtry w "rawelrowej" wyszukiwarce? Zaznaczyłam, co następuje:
- z obrazkiem ma być, żebym widziała, co mi z dziergania wyjdzie;
- "free" ma być, bo skoro Ślubnego nie ma w domu, to jedyna bezpieczna karta do płatności internetowych jest poza moim zasięgiem;
- i stopień trudności...  7 (określony jako trudny), 8, 9 lub 10 (niemożliwy do zrobienia :))))),  a co!, niech ja się trochę wysilę intelektualnie nad kolejną robótką.

Efekty filtrowania? Będą Ananasy (Pineapple Delight, autorka - Larisa Valeeva). Niedojrzałe Ananasy, bo w zieleniach:

Opis rzeczywiście wymaga chwili zastanowienia, co też autorka ode mnie chce. Po pierwsze robi się toto w poprzek, od środka, zaczynając od prowizorycznego łańcuszka szydełkowego i lecąc w dół do borderu (ponad 340 oczek na drutach). A później pruje się łańcuszek i robi górną część, nadając kształt chuście rzędami skróconymi. Klarowność opisu miejscami nieco szwankuje, więc mam go wydrukowanego i po angielsku, i po rosyjsku. Jak coś do mnie nie dotrze w jednym języku, to okazuje się, że dociera w tym drugim (na szczęście :)))).
Same schematy również nieco enigmatyczne i potrzebowałam chwili, żeby się do nich przyzwyczaić i zobaczyć wszystko, co tam jest "hieroglifami" upchnięte, ale później jest już jasno i czytelnie.

***
I w końcu udało nam się doprowadzić stan tarasowego posiadania do  pożądanej normy - warzywnik dłuuuuugi na 7 donic. Ślubny dokupił róże pnące i płożące. Przy czym jedna z nich okazała się wariatką godną miejsca na  Rogu Renifera. Przesadziłam wieczorem, pogłaskałam po kolcach, użalając się, że pewnie się bidulinka gorzej po przesadzeniu poczuje, a ona następnego dnia rano powitała mnie rześka i kwitnąca jak oszalała - większość pąków się jej w ciągu nocy rozwinęła. Reszta nowych nabytków i starych bywalców też miewa się raźnie i pączkująco :)))
Zdjęcia zieleniny obiecuję w kolejnym wpisie, a teraz idę "ananasować" dalej.

czwartek, 13 czerwca 2013

700 KORALIKÓW W TYBETAŃSKICH CHMURACH

Tak, dobrze widzicie w tytule - w szalu, prawie zgodnie z zaleceniami autorki wzoru, upchnęłam ponad 700 koralików. Przy czym moment załamania nerwowego przeżyłam, będąc już pod koniec dziergania pierwszego boku szala, kiedy zaczęłam dokładniej wczytywać się w opis tejże końcówki. Okazało się, że te setki koralików, co to je już wplątałam, to jest "małe miki" i czeka mnie jeszcze rozrywka na sam koniec. W ostatnim rzędzie mam sobie zaszaleć, nie ograniczać się i nawlec koralik na każde (słownie: każde) oczko! Chichot, jaki się ze mnie wydobył, był szatański, ale słabiutki. Szybko przeliczyłam, że mi tych drobiazgów do nawlekania zabraknie i z bólem serca nawlokłam nie na każde, tylko na co drugie oczko...

Z każdym kolejnym nizanym koralikiem coraz bardziej błogosławiłam swoją Teściową Jedyną Niepowtarzalną. Bo gdyby nie jej wielka miłość do bluzeczek wyszywanych koralikami, które ja później dostaję do "rozszabrowania", to bez kupowania tej drobnicy by się nie obyło. I na pewno bym nie znalazła tak idealnie pasujących kolorystycznie.

Wzór Tibetan Clouds plus wełenka prezentowa od Godlesi plus wspomniane koraliki Teściowej i wyszło dwa metry szala.

Robi się go bardzo egzotycznie. Najpierw powstaje środkowa mandala - jak kwadratowa serwetka, robiona na okrągło. A następnie dorabia się na dwóch bokach tego kwadratu "skrzydełka".
Gdyby nie te obłąkane ilości koralików, mam wrażenie, że byłaby to robótka ekspresowa. Z koralikami... tempo spada znacznie.

Wzorem jestem zachwycona do tego stopnia, że na pewno jeszcze co najmniej raz mnie w te Tybetańskie Chmury poniesie. Tym bardziej, że tym razem zabrakło mi wełenki na pełną ilość powtórzeń wzoru na bokach szala (zamiast 8, jeden ze schematów robiłam 7 razy) i nie było tych koralików na każdym oczku na końcówkach, to mam niedosyt :))))

Szal wychodzi dość szeroki, więc gdyby ktoś chciał go robić i później się nim omotywać, to sugeruję wybranie cienkiej, miękkiej wełenki. Z grubszej nitki wyjdzie dość szeroka i długa narzutka na ramiona, ale otulić w to szyję będzie trudno.

I dla spragnionych jeszcze kocio w bliskim kontakcie z tybetańskimi klimatami, a w jeszcze bliższym z doniczką :)))


czwartek, 6 czerwca 2013

MUSZTARDA PO... CZEKOLADZIE

Szyję, znowu. Ale ja tak mam, jak już maszyna wychynie z szuflady, to wpadam w ciąg i szyję hurtowo.
Tym razem Musztardowa Spódnica. Model 106 z Burdy 5/2012 - styl oryginału sportowy, lekko safari. A u mnie... nie do końca, bo przecież trzeba namieszać w oryginalnych burdowych założeniach.

Od razu uprzedzę, że aparat fotograficzny nijak nie chce zobaczyć w tym materiale musztardowego koloru. Wszystko widzi: kawę z mlekiem, beżowy, szary, ale musztardy ni widu, ni słychu.

Spódnica w oryginale ma zapięcie z przodu i kieszenie. A moja... ma plisę zapięcia i pliski kieszeni, ale fałszywe to wszystko, bo ani guziczków, ani kieszeni nie lubię i szyć nie mam zamiaru. Zamek będzie w szwie środkowym tyłu, bo boczne szwy chcę zostawić łatwo dostępne w razie jakiś zwężeń (dajcie, Bogowie :)))

Jak widać postanowiłam odkryć w Brzydalu romantyczną duszę zdobniczo-hafciarską. Niby nic, ale ładnie wygląda i zmienia charakter tej spódnicy ze sportowego na bardziej kobiecy.

Materiał to dokładnie ten sam gatunek co Falbaniasta, czyli uszlachetniony len. Jest mały kłopot z zaprasowaniem go na blachę przy zaszewkach i na szwach, więc żeby później nie przeklinać przy każdym prasowaniu po praniu, robię całe metry stębnówek pojedynczych i podwójnych.

Na dziś stan Musztardy jest bardzo "do przodu" :))) - czyli gotowy jest cały przód. A do szycia został tył i zrobienie z tego zgrabnej całości. I znowu dłuuugo będzie, nie aż tak długo jak przy Falbaniastej, ale na pewno hen za kolana.

***
I Czekolada też się dzieje, Warkoczowa Czekolada. 

Od miesięcy marzy mi się sweterek w warkocze i nie tylko w warkocze... :))))
Czas najwyższy zamienić marzenia na rzeczywistość, a ciepły czekoladowy kolor będzie idealny do takiego "mięsistego" sweterka.

***
Z powodu Czekolady trochę cierpi tempo przyrostu Tybetańskich, ale dzielnie plączę cieniznę i nawlekam koraliki.

***
I jeszcze dwie kwestie.
Załamałam się wczoraj i poddałam na całej linii. Spamowe komentarze pojawiały się na blogu od miesięcy, ale udawało mi się jakoś nad tym zapanować i usuwać je dość skutecznie. Tym samym pozostawiając osobom bez rejestracji na Bloggerze i innych portalach możliwość pozostawiania komentarzy anonimowych. Takich uroczych reklam środków na poprawę sprawności wszelkiej, sytuacji finansowej i uśmierzenia boleści w okolicach odwłoka bywało około 20 dziennie, ale dwa dni temu nagle było ich ponad 20 w ciągu godziny... Poddałam się, wyłączyłam możliwość pozostawiania komentarzy anonimowych
Przepraszam te wszystkie osoby, które ceniły sobie możliwość pozostawiania komentarzy bez żadnej rejestracji gdziekolwiek, ale nie da się inaczej. Pozostaje nam kontakt mailowy i do niego zachęcam! Nie chcę stracić kontaktu z tymi wszystkimi "anonimowymi", do których zdążyłam się przywiązać. Piszcie, a jak ktoś będzie chciał coś "upublicznić", to wystarczy dać znać w mailu i osobiście zrobię Ctrl+C i Ctrl+V i wrzucę pożądane treści do komentarzy. Mniej z tym będzie roboty i znacznie więcej przyjemności niż walka ze spamem.

***
I jeszcze wielkie podziękowania dla Was wszystkich za zakończoną akcję naciskową na Burdę w kwestii wykrojów męskich.

Wynik akcji jest... A co ja będę owijać w bawełnę, len i inne tkaniny - Burda ma potrzeby swoich nabywców w głębokim poważaniu i swojej dyskryminacyjnej polityki umieszczania wykrojów nie ma zamiaru zmieniać. Ale za to Papavero (nie do końca konkurencja, bo nie jest to czasopismo, ale jednak źródło wykrojów i nie tylko!) doszło do wniosku, że oni staną na wysokości zadania i zaczną dbać o poszerzanie oferty wykrojów męskich, eleganckich. Dobre i to!
Ale Wam dziękuję bardzo, za aktywność, udział i zaangażowanie. Szczególnie tym, którzy sami nie szyją, ale chcąc nam dopomóc i tak podpisali, "zlajkowali", kliknęli.