Nagła potrzeba nabycia nici szwalniczych pogoniła mnie wczoraj do Pasmanterii Obrzydliwie Dobrze Zaopatrzonej. Ślubny zaofiarował się towarzyszyć w nawiedzeniu i kiedy ja oddawałam się dyskusjom z właścicielką pasmanterii na temat odcieni koloru bee-żoo-wee-goo, Ślubny zniknął był między półkami. Wylazł po chwili, dzierżąc w dłoniach filc w kolorach... ciekawych i oświadczył, że dawno żaden pokrowiec do iPada nie powstał. Stan zasobności pokrowcowej kolekcji mu podupada i trzeba zaradzić - przy użyciu rzeczonego filcu. Nawet nie pisnęłam, dołożyłam od siebie filc w kolorze wiśniowym, zapłaciłam i czym prędzej wywlokłam Ślubnego poza gościnne progi Pasmanterii Obrzydliwie Dobrze Zaopatrzonej, bo prawdopodobieństwo tego, że za sekundę jeszcze coś wypatrzy, było bliskie pewności.
Okazało się, że Ślubny ma wizję pokrowca, ale usilnie nalega, cobym to ja siadła do maszyny, bo jakoś szycie filcu go nie pociąga. Poza tym on chce szwy w kontrastowym kolorze i na dodatek proste chce te szwy, więc może ja łaskawie zasiędę, a on będzie mnie wspomagał duchowo, pokazywał palcem i udzielał zbawiennych rad. Tym sposobem tandem z Rogu Renifera wyprodukował... Marchewę!
Aparat nie jest w stanie oddać pełnej żarówiastości tego pomarańczu i tej zieleni. Na to się daje patrzeć tylko mrużąc oczy :)))
Ślubny trwa w zachwycie. Problem, gdzie leży iPad przestaje istnieć, bo nie da się Marchewy nie zauważyć. Bije po oczach z najdalszego kąta.
Pomysł na bordowy filc podobno się kluje w Ślubnej głowie. Na razie wiem tyle, że znowu będzie z kontrastowymi szwami... białymi podobno... :))))
***
A w ramach ciekawostek lokalnych będzie zamek...
Nawet z rycerzami na moście zwodzonym:
I latarnia morska:
I chatka z wiatrakiem:
A wszystko to paręset metrów od naszego bloku. Pan Piotr Okoński tworzy takie cuda w ogródku pod swoim blokiem. Ile razy tamtędy idę, tyle razy się uśmiecham i podziwiam. Człowiek pozytywnie zakręcony, bez dwóch zdań. O zdolnościach nie wspomnę, bo nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, ile czasu i umiejętności wymaga stworzenie takich "miniatur", cudzysłów zamierzony, bo malutkie to to nie jest :))).
***
A jutro będzie Len Falbaniasty i przypowiastka o tym, jak to dobrze mieć pod ręką zapasowe opakowanie szpilek...
Nie ma to jak mąż się uprze...ale przynajmniej ipad nigdzie się nie zawieruszy:)
OdpowiedzUsuńHobby Twojego sąsiada jest zachwycające, brawo dla ludzi zakręconych!Pozdrawiam Ania
W takich kolorach nie ma mowy, żeby sprzętu nie zauważyć :)))
UsuńA brawa dla Pana Piotra też biję.
Witaj,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawa koncepcje , ma twoj maz, fajne kolory, to lubie, a sasiad wielki czlowiek i pasionat, robi wspaniale " male" rzeczy,
pozdrawiam i gratuluje Tobie Twoich prac i niezwyklwego sasiada.
ania
Ślubnemu pomysłów odmówić nie można :) Ciekawa jestem, co wykombinuje z tego wiśniowego filcu :)))
UsuńWooow!! Marchewa jest niesamowita :)) I bardzo się cieszę, że pokazałaś prace pana Piotra, bo widzę, że jak najbardziej zasługują na upublicznienie w celu rozpowszechnienia. W kilku miejscach Europy widziałam różnorakie zespoły miniatur (zwane "muzeami"), ale nie o tematyce średnowieczno-rycerskiej i to z kamieni. Po prostu szczęka opada :)))
OdpowiedzUsuńJa na miniatury budynków patrzę bardzo "podejrzliwie", bo zazwyczaj są mało zachwycające, ale tutaj jestem po prostu zachwycona wielkością tego i dbałością o szczegóły!
UsuńŚwietny! Teraz się zastanawiam, czy mojemu chłopakowi pokazywać, bo na 300% zachce mu się Marchewę posiadać na swojego iPada :) pomyślę jeszcze :) Sąsiad zdolny, tyle kamyczków poukładać, to trzeba dużo cierpliwości mieć :)
OdpowiedzUsuńPokazuj, pokazuj, bo roboty jest na jakąś godzinę, a efekt jak widać... porażający :))))
Usuńwow ja też sobie sprawię taką marchewę , jeżeli podzielisz się wykrojem :)
OdpowiedzUsuńa widoki masz śliczne :)pozdrów sąsiada i powiedz ,że we Włoszech go oglądali ;)
pozdrawiam
Marchewa powstawała bez wykroju. Dwa arkusiki filcu złożyliśmy razem. Zszyliśmy wzdłuż trzech boków dokładnie po obrysie wcześniej zrobionym od iPada. Obcięliśmy nadmiar filcu, około 0,5cm od szwu. Na jednym z arkusików dorysowana była klapka dowolnego kształtu i ona też została obszyta dla efektu estetycznego i też wycięta. A później trzy paseczki, każdy też najpierw obszyty, żeby była czarna linia i przyszyte: dwa do klapki (maszynowo) i jeden do części głównej, ręcznie :)))
UsuńŚlubny się tym razem w wykroje nie bawił :)
niezła ta marchewa tylko ja się zastanawiam czy to nie przypadkiem Ślubny Ciebie wyciągał był z pasmanterii... pozdrawiam Basia:)))
OdpowiedzUsuńUwierz, że tym razem nie :) Na niebie wisiały czarne chmury, my do tej pasmanterii poszliśmy spacerkiem, więc motywować do wracania nie trzeba mnie było ani trochę. Poganiałam go z wychodzeniem jak rasowa żona :)))
Usuńpokrowiec wspaniały, a kolory? jak sie panu podobają? fajnie jest że razem tworzycie, a pan od zamków naprawdę zdolny i pięknie to wygląda,
OdpowiedzUsuńŚlubny wybierał chyba takie kolory, które go najbardziej poraziły :))) Ale w końcu wiosna jest, optymizm choć w pokrowcach potrzebny, skoro za oknem deszcz.
UsuńFajna marchewa :) Ja to bym musiała osobistą marchewę na klucze wymyślić, bo mi ktoś je chyba złośliwie chowa po kątach ;)
OdpowiedzUsuńZamek cudny! Ja chcę takiego sąsiada
Myśmy te zamki i budowle sąsiada odkryli jakiś czas po przeprowadzce, bo ten "zamkowy" trawnik i ogródek jest z tyłu w stosunku do głównej ulicy, ale teraz potrafię iść dookoła, żeby sobie popatrzeć, tym bardziej, że nowa budowla rośnie :))
UsuńA na klucze, a raczej jeden klucz też ostatnio produkowałam szydełkowe "opakowanie", bo Ślubnemu zabiera ze sobą klucz od drzwi do klatki schodowej, kiedy idzie biegać i mu ten klucz latał bez przydziału.
kOlory pokrowca jak najbardziej!!:)Zamek świetny!!!!
OdpowiedzUsuńW imieniu Ślubnego dziękuję za pochwały dla Marchewy, bo przecież pomysł i wybór filcu to jego dzieło!
UsuńA zamek i cała reszta jest rewelacyjna.
bardziej interesujący sąsiad i jego zamek niż twoja marchewa toż to kocurka nawet niema ;/
OdpowiedzUsuńOlina coś to informatyka kiepsko idzie
UsuńTeż uważam, że zamek w dzisiejszym wpisie przyćmiewa wszystko. A kot nie codziennie ma ochotę na rolę pierwszego modela.
Usuńświetne kolory tego pokrowca:)
OdpowiedzUsuń:))) Bardzo wiosenne i energetyczne.
UsuńO!
OdpowiedzUsuńPost szyciowy:))) Bo ja nieśmiało chciałam przypomnieć, że wiernie czekam (chyba od lutego) na kurs szycia dla zielonych.. Nie chcę ponaglać, po prostu chciałam tylko przypomnieć, bo może to już poszło w zapomnienie.. A my (moja maszyna i ja) wiernie czekamy:))
Jak widzę te równiutkie szwy na Marchewie, to aż sobie wzdycham..:) A kolory, faktycznie, energetyczne;D
Pozdrawiam,
Kasia z Bydgoszczy:)
Nie poszło, nie poszło - zgodnie z umową Letnia Szkoła Szycia zacznie się jeszcze w czerwcu, ale bliżej wakacji. Czyli czekania już niewiele :)))
UsuńAle może na pocieszenie jutro też będzie szyciowo, bo będzie Falbaniasta kiecka :)))
Kolory skutecznie energetyczne, sama bym swojego "plaskacza" (tableta) przywdziala w podobne :-)
OdpowiedzUsuńPanem Piotrem przywolalas wspomnienia pana w Slupcy, ktory w ogródku też miał budowle i zwierzaki, które zatrzymywały dzieciaki idące ulica. Zawsze idąc do mamy, która pracowała na peryferiach, albo do koleżanki Joli z ławki (po drodze) zatrzymywalam sie i wgapialam w ogródkowe cuda.
To ja polecam kolorowe filcowe ubranka - szybka akcja, wielki efekt :)))
UsuńWiem, bo juz popelnilam ksiazeczke do igiel, bo wylazily mi z pudelka.
UsuńRzeczywiście kolory nie do przeoczenia, nie zgubi się na kuchennym blacie czy "lotniskowcu"! *^o^*
OdpowiedzUsuńSąsiad sam buduje takie niesamowite makiety? Super wykonanie! Powinien jeszcze wstawiać malutkie figurki rycerzy i dam. *^v^*
Nie ma mowy o zgubieniu :))) Gdzie by nie leżał, rzuca się w oczy od razu.
UsuńA sąsiad sam, własnoręcznie, z cegieł, kamieni i drewna. A malutkie figurki przy zamku są i puchacze na drzewach dokoła :))) To jest absolutnie magiczne miejsce :)
Świetny etuj :)
OdpowiedzUsuńEh, tylko Ci zazdraszczam męża tak samo zakręconego jak Ty :D
Zamek rewelacyjny. Swoją drogą polecam park miniaturowych zamków i zabytków polskich w Kowarach. Byłam - coś fantastycznego :)
Ja mam często wrażenie, że mam męża znacznie bardziej zakręconego ode mnie :)))
UsuńKowary to okolice rodzinne mojej mamy, ale bywamy tam rzadko, a nawet rzadziej, ale będę pamiętać o Twoim poleceniu.
O! to Ty "chytra" jesteś, Ślubny by poszalał z zakupami i przy okazji może i zaszalałby w Twoim temacie a tu nic tylko Marchewa (nota bene cudnej urody, dobrze zasilona była) i w przyszłości tylko jakaś ćwikła a chciałoby się jeszcze może jakiś słonecznik bądź inne kulinarno warzywne szaleństwo w Waszym wspólnym wykonaniu.
OdpowiedzUsuńJa się nawet cieszę, że nie przybyło mi nic z tej pasmanterii (oprócz potrzebnych szpulek nici), bo materiałów mam w tej chwili tyle, że mi się w szafie nie mieszczą i zsuwają z blatu biurka. Trzeba to "przerobić" najpierw :)))
UsuńVery funy, no po prostu bardzo śmieszne a widziałaś u mnie na blogu ile "tego" mam i ciągle coś dokupuję - to choroba jakaś czy co
UsuńNie martw się, ta choroba dopadła wiele z nas :))) Ja też miewam niezłe ataki :))))))))))
UsuńO matulu - przecudnej urody ta marchewa. A mój biedny tablecik taki goły leży ;-)
OdpowiedzUsuńTo niech nie leży. Filc to wdzięczny materiał i szybko do obróbki, bo nie wymaga wykończeń :)
UsuńAno właśnie, tylko ja z maszyną na bakier jestem :-/
Usuńpokrowiec rewelacja :) a budowle - wielkie wow. jednak jak człowiek ma hobby to jest cudnie :)
OdpowiedzUsuńŚlubny zaszalał z pomysłem, a wykonanie było wyjątkowo niekłopotliwe.
UsuńŚwietna marchewa:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Kombinujemy teraz na wiśniową wersją :)))
UsuńŚliczna Marchewa :)Tylko ja tu czegoś nie rozumiem... Bo sama sobie wydziergałaś szal na cześć nieskończoności, i Tybetański się dzieje, i te kilometry falban upinałaś, a Chłopa to za rękaw i czym prędzej z pasmanterii, żeby za dużo nie nabrał? Czysta dyskryminacja!! ;)
OdpowiedzUsuńPo przemyśleniu sytuacji jestem skłonna przyznać, żem dokonała aktu dyskryminacji płci męskiej :)))) Ale to nie pierwszy i nie ostatni raz :))))
UsuńMacie fantastycznego sąsiada
OdpowiedzUsuńa marchewa bardzo smakowita
Dziękuję, a pan Piotr jest bardzo pozytywnie zakręcony.
UsuńTaki maz, co sie do rekodziela pali to skarb jakich sie ze swieca szuka ...
OdpowiedzUsuńZgadzam się - skarb, bo nie dość, że mam towarzysza szaleństw, a często ich inicjatora, to jeszcze dostaję bardzo trafione prezenty z dziedziny :)))
UsuńTylko pozazdroscic
OdpowiedzUsuńDobry pomysł z żarówiastymi kolorami. Faktycznie tylko takie można zlokalizować. W moim przypadku jeszcze dźwięki powinien wydawać:) Uszyłaś go fantastycznie!
OdpowiedzUsuńSąsiada podziwiam, ma cholerny talent i cierpliwość.Podejrzewam, że jest na emeryturce i dopiero teraz spełniają się jego marzenia.
Marchewa jest super,coś dla takich jak ja- wiecznie coś gubiących:))Fajnie się zabawia Twój sąsiad:))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę panu Piotrowi cierpliwości. A efekty piorunujące!
OdpowiedzUsuń