Trochę mnie poniosło. No dobrze. Wcale nie trochę! Mocno mnie poniosło... z Tęczowym Strusiem.
Chciałam, żeby Struś był szalem długim i szerokim. I tak sobie dziergałam, dziergałam. Kiedy byłam w okolicach metra siedemdziesięciu wydawało mi się, że w motku zostało tej nitki tak niewiele, że nie mam co się zastanawiać i trzeba motek wykończyć.
I nagle okazało się, że motek, paskud jeden, nabrał cech wielce złośliwych i nie chciał się skończyć. A ja się uparłam... Tym sposobem mam szal...
... dokładnie dwa metry i dziewięćdziesiąt centymetrów tęczowej radości.
Robiony wzorem Strusich Piór (Ostrich Plumes) wypatrzonym u Bogaczki (na blogu można obejrzeć właśnie jej ostatnią, zieloną wersję). Z prezentowej estońskiej wełenki od Ślubnego.
Poniżej wersja zwisająca:
I wersja zamotana:
Dodgers pytała w komentarzach, czy ta lekko podgryzająca wełenka zmienia poziom zgryźliwości po praniu. Trochę. Nabiera przestrzenności i puszystości, ale milusia i przytulna się nie staje. Na skali podgryzania jednak nadal dość daleko jej do milusich moherów, ale też nie jest najgorzej.
***
Działy się jednak nie tylko metry Tęczowego Strusia. Szyły się też inne metry i szyją nadal. Len Lniany Falbaniasty okazał się spódnicą o potężnych ilościach metrów. Dwie falbany przyszyłam za jednym przysiądnięciem do maszyny. Ale ostatnia falbana ma ponad 6 metrów i jak pomyślałam, że muszę ją upiąć - bo nie marszczę, tylko robię małe, drobne zakładki-szczypanki - to mi się trochę słabo zrobiło i poczułam nagle wielką potrzebę odpoczęcia od Lnianego Lnu. Ale dzisiaj mam zamiar stawić czoła tej falbanie i całej reszcie, więc się spodziewajcie w najbliższym czasie prezentacji dużej ilości materiału upchanego w jednej spódnicy.
***
Poza tym Ślubny nabył filc w kolorach... ciekawych i będzie "pokrowcował ipadowo" na ludowo... jakby... Trochę się boję, bo zaczął coś mówić o hafcie krzyżykowym. Ale w swoich pomysłach zmienny jest bardziej niż ja, więc może okaże się, że - cytując klasykę - "nie będzie kabaretu, będzie chór!!!".
***
Po długiem przerwie jest aktualizacja puzzlowa. Aż mi wstyd, że marny kawałek nieba miesiąc układałam, ale z drugiej strony, to jest ponad 1000 kawałków w zbliżonym kolorze i "układalność dobowa" był maksymalnie na poziomie kilkunastu kawałków.
***
I skoro dzisiejszy wpis jest tak wieloelementowy, to jeszcze kocio, szabrujący w swoim koszyku z zabawkami:
Aleś poSZALała :)) Bardzo mi się kolorystycznie ten struś podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ola
PoSZALałam! :)))) Ale przez wzór i te zmiany kolorów robiło się w tempie... biegnącego strusia :)))
UsuńAni mi nie mów bo mój mąż kupił drugą maszynę, a coś przebąkuje o hafciarce z takim dziwnym błyskiem w oku.....szycie na maszynie to podobno niezły relaks ;-P
OdpowiedzUsuńFajny taki przebąkujący mąż. A hafciarka dla kogoś, kto sporo szyje i ma fantazję, to genialna sprawa.
UsuńStruś wyglada imponująco!
OdpowiedzUsuńA tak z praktycznego punktu widzenia, to ciekawe jak ci się będzie taki szal sprawował w noszeniu.
Mam jeden, o zbliżonych wymiarach i służy mi w ramach kocyka na zimę do otulania się w domu. Do noszenia zewnątrz raczej się nie nadaje, bo jak się nim omotam, to tylko czubek nosa mi wystaje ;)
Właśnie tego się bałam najbardziej, że zrobię ten szal i później będzie tylko jako kocyk. Ale na szczęście po zblokowaniu to jest cienizna i po oplątaniu się daje efekt sporej ilości dzianiny pod szyją, ale nie wygląda się, jak troll bez szyi :))) Więc jest ok.
UsuńNo to Ci wyszedł szaaaaaaal! *^o^* W sam raz do owijania się warstwowo, na jesienną herbatę na tarasie. Tylko wyfarbowałabym ten beż, jakoś mi tu nie pasuje (nie, mnie generalnie beż nigdzie nie pasuje ^^*~~).
OdpowiedzUsuńTo wcale się nie dziwię, że jeżeli do beżu nie pałasz niczym, to Cię razi w tym zestawie. Mnie może trochę... "zadziwia" kolorystycznie, ale na szczęście nie razi, więc nie kombinuję przefarbowywania - zostaje tak, jak jest :)
UsuńOj szal-ona... :)) Istne cudo zrobiłaś :)) Mam podobne wrażenia w kwestii estonek. Na szczęście ich wygląd wynagradza wszelkie próby pożarcia... :))
OdpowiedzUsuńSłowo "szalona" nabiera zupełnie nowego znaczenia w odniesieniu do dziewiarek :))))
UsuńI masz całkowitą rację - każde podgryzanie da się wybaczyć tej nitce w zamian za te kolory!
Trzy metry!!!! Wow. Bardzo ciekawy wzór, chyba go wydziergam. Ja planuję szal 200/90, ale po zblokowaniu to różnie bywa. A już się przymierzam do enterlakowej chusty, ale bez ogona. Lubię twoje lekcje.
OdpowiedzUsuńWzorek polecam - nieskomplikowany, ale bardzo efektowny, szczególnie po zblokowaniu.
UsuńI tak po cichu się przyznam, że też się przymierzam do entralakowej chusty. Kiedy Trikot podesłała swoje malinowe cudowności, to nagle doszłam do wniosku, że też muszę mieć :))
jak ja Ci zazdroszczę szybkości dziergania :) takie cuda w try-mi-ga robisz !!
OdpowiedzUsuń:))) Bo to była robótka "z doskoku" i robiłam dosłownie wszędzie i w każdej wolnej chwili, nad tym przysłowiowym garnkiem z makaronem też :)))
Usuńjak ty tak szalejesz "z doskoku" to ile metrów miałby szal gdybyś się przysiadła do robótki??? ... trzeba by dzielić na kilka wtedy
Usuńmuszę Ci jeszcze napisać, że kocio jest cudowny...wiem co piszę, sama mam pięć :P
stanowczo mniej by tych metrów było, bo bym si szybciej zanudziła tym Strusiem :)))
UsuńA Twoje kociaki widziałam na profilu w Google+. Cudowne są!
No to SZALeństwo będzie w zimie błogosławieństwem pięknie wygląda
OdpowiedzUsuńOj, będzie. I masz rację, że w ziemie, bo ta gryząca wełenka na żadną inną porę roku się nie nadaje, bo grzeje jak potężny kaloryfer :)
UsuńSzal przepiękny. Jest się czym opatulać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bardzo dziękuję! Na zimę jestem już przygotowana :)))
UsuńO jaaaaaa Cię! Szal jest SZAŁowy :) piękny, po prostu cudny :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Też wprawia mnie w kolorystyczny zachwyt.
UsuńAle gigant!!!! Choć podziwiam, że z estonki, bo moja szyja jest za delikatna na szal z tej włóczki.
OdpowiedzUsuńWyszedł rewelacyjnie!
Obawiam się, że moja goła szyja też :), ale na szczęście mam płaszczyki i kurtki, które będą działały jako ochraniacze :)
UsuńWspaniały. Podziwiam Cię, bo bardzo denerwuje mnie robienie szali i kończę przeważnie szybciej niż powinnam....
OdpowiedzUsuńCudna włóczka.
Pozdrawiam serdecznie.
Ja miałam moment załamania pod koniec, kiedy okazywało się, że jeszcze jedno pełne powtórzenie wzoru się zmieści, i jeszcze jedno, i jeszcze... ten motek naprawdę nie chciał się skończyć :))))))))
UsuńPrzepiękny szal!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńSzal jaki długi taki piękny i kocurek również:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i z pochwały dla szala, i dla Małego.
UsuńWow! 3 metry szala! ALeś poszalała ;) Wygląda pięknie, i pewnie będzie Ci dobrze służył :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa jestem tych (kilo)metrów materii w spódnicy :) Sama właśnie zamierzam falbaniastą sobie sprawic...
Pozdrawiam :)
Właśnie idę na antresolę walczyć z tymi metrami kiecki. Plan jest taki, żeby ją skończyć do niedzieli, więc najpóźniej w poniedziałek będzie wielka falbaniasta prezentacja :)))
Usuńo jejku aż tyle ,co za rozpęd
OdpowiedzUsuńa tak na poważnie to tez mi się podoba ;-)
No wiem, że mnie poniosło :)))
Usuńno no no kochana 3 metry szala? to się będziesz motać i motać za każdym razem:)) ale warto było sie namęczyć bo wyszedł idealnie Ty walczysz ze spódnicą - ciekawa jestem co to za kieca taka falbaniasta:)- a ja wykroiłam sobie zwykłą bluzkę i szyję od tygodnia co dzień po kawałeczku i ciekawa jestem co mi z tego szycia na nożnym Singerze wyjdzie buziaki Basia
OdpowiedzUsuńWiem, czas przygotowań przed wyjściem z domu mi się wydłuży :))
UsuńSpódnica prawie gotowa, tylko ręczne szycie zostało, więc jutro na bank skończę.
A nożny Singer to doskonałe narzędzie. Pedałową maszynę w czasów dzieciństwa wspominam z wielkim sentymentem.
Ja swojego Singera nie oddam nikomu ostatnio widziałam ogłoszenie że ktoś chciał się takiego pozbyć za darmo Basia
UsuńSzal wyszedł piękny, choć przyznam, że jak dla mnie to długość przerażająca. Cudnie wyglądają te zmieniające się kolorki. Ja waśnie nabyłam beż z różowym i też jest ciekawy. Podziwiam Twoje misterne, dokładne wykonanie. Cecylia.
OdpowiedzUsuńBeż z różem musi wyglądać pięknie. Też będzie szal?
UsuńNie ulega wątpliwości! W szalu jest moc, ale przepięknie wyglądają te kolory i sama zrobiłabym dokładnie jak Ty, do końca :)
OdpowiedzUsuńKolory w kłębku mnie intrygowały, bo to żółte i fiolety wyglądały bardzo kontrastowo, ale jak widać w zrobionym kawałku jest ok, bo przejścia są "miękkie".
UsuńA robienie do końca niteczki w kłębku w pewnym momencie było pod znakiem zapytania, kiedy uświadomiłam sobie, że jest tego dobrze powyżej dwóch metrów :)))
Te 3 metry to nie tylko radość ale i piękność! Śliczny szal i można zamotać go na różne sposoby:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo dziękuję. A sposobów motania przetestowałam dziś na sobie kilka i nudzić się ze Strusiem nie będę :))
UsuńFantastyczny szal, pieknie wyszedl z tej welenki. Robi ielkie wrazenie.
OdpowiedzUsuńNie moge sie juz doczekac falbaniastej, kiedys ( jakies 15kg temu) lubilam sie w falbaniastych spodnicach, teraz chetnie oko naciesze Towja.
Kocio ach Kocio...
Dziękuję za pochwały.
UsuńFalbaniasta już gotowa w obszarze szycia maszynowego, zostało trochę ręcznego przy karczku, ale to już jutro.
Imponujący metraż! Tak to już jest z robótkami, jak się zacznie nie można przestać :)
OdpowiedzUsuńPrzy tych tęczowych włóczkach przestać jeszcze trudniej :)))
UsuńPrzepiękny szal!
OdpowiedzUsuńJa tak właśnie mam z szalami - dopóki są na drutach, to ciągle wydaje mi się, że są za krótkie.
:)) Ja chyba po raz pierwszy w życiu miałam wrażenie, że jest z długi. Bo zazwyczaj mam podobne odczucia do Twoich, że mogłoby być nieco dłuższe.
UsuńPiękny szal! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńJest zjawiskowy,bardzo Cię podziwiam...no jednak robienie dłużyzn trochę nużące bywa ;)
OdpowiedzUsuńZ jednokolorowej włóczki w zyciu bym tyle metrów nie wydziergała :)))
Usuńno Ty jak się rozbujasz to nie wiesz kiedy przestać, naprawdę :) teraz to Ci żaden wicher niestraszny, jak się tymi prawie trzema metrami zamotasz, to Cię nie zawieje na pewno! :D
OdpowiedzUsuńAnie wicher, ani mróz, bo to grzeje jak kaloryferek.
Usuńwełenka super gdzie można taką kupić? Gratuluję wytrwałości :-)
OdpowiedzUsuńŚlubny wypatrzył na Allegro. Wpisał "wełna estońska" i mu się objawiły takie cuda :)))
UsuńHa, no to poszalałaś:) Ja dziergam te pióra czy ostrygi z moherku. A estonkę uwielbiam. Mam cudowną Panią na allegro z estonką.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEstońska wełenka ze względu na te niesamowite kolory jest świetna, ale na pewno dla osób czułych na podgryzanie nie jest najlepszym wyborem :)
UsuńCóż ja tu oryginalnego mogę napisać, po tych wcześniejszych zachwytach i pochwałach, skoro to naprawdę piękny szal wyszedł :) Mam też w swoich zasobach motek estonki w wersji tęczowej, ale uzależniona (dzięki Tobie i to w znaczeniu bardzo pozytywnym) od Echo Flower kombinuję pójście w tym kierunku :)))) A właśnie, czy ten wzór można przeznaczyć na szal? Muszę się nad tym pochylić... Życzę słoneczka :))))
OdpowiedzUsuńMożna, można na szal :)
UsuńSprawdź maila :)))
Łooooooooo jacie!!!!! Ale szal!!!!! Przepiękny!!! ależ się nadziubałaś:):):)
OdpowiedzUsuńDziękuję! A dziubanie naprawdę nie było takie straszne, bo kolory nieźle dopingują do szybkiego machania drutami.
UsuńSzal jest obłędny. Zapiera dech w piersiach, wiec już milknę
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, aż szkoda, że poleży do późnej jesieni, ale tak grzeje, że nie ma mowy o wcześniejszym użytkowaniu :)
UsuńPiękny ten struś, kusisz niemożebnie - tak się tylko zastanawiam nad efektem końcowym przy jednokolorowej włóczce. Chyba trzeba poszperać w necie, albo zajrzeć do Bogaczki, bo nie pamięteam, co Ona tam usechłała ;-)
OdpowiedzUsuńKuszę tym strusiowym wzorem, bo łatwy w roocie, a efektowny niemożebnie. Wersje jednokolorowe też są cudne, na pewno już widziałaś u Bogaczki - sam wzór robi swoje.
UsuńAleż te szale są cudne , gdybym ja tak machała szydełkiem to bym miałą każdy w innym kolorze.
OdpowiedzUsuńSzal piękny wyszedł,długość ma też piękną:))Mnie się też zdarzyło,że włóczka nie chciała się skończyć i wyszło mi coś koło trzech metrów szala:))Trochę jednak mało praktyczna ta długość,następnych muszę pilnować:))
OdpowiedzUsuń