Proces filcowania na mokro wymaga przede wszystkim odpowiedniego przygotowania otoczenia osoby filcującej. Folia w dużych kawałkach i ręczniki na podorędziu to elementy niezbędne, ponieważ osoba filcująca tapla się w wodzie, aż miło.
Tyle wyczytałam, poszerzając swoje horyzonty rękodzielnicze, ale u mnie filcowanie na mokro wyglądało zupełnie inaczej.
Ja filcowałam "leniwie", w pralce. Co więcej, filcowałam zupełnie bezwiednie i nie miałam pojęcia, że uszczuplam własny stan posiadania.
Miałam do wyprania ręczniki, ściereczki, jakieś tam skarpetki "kupne". To sypnęłam proszku, dolałam odplamiacza, ustawiłam pranie bawełny w 60 stopniach, zamknęłam, wcisnęłam dwa guziczki i poszłam. A sfilcowana prawda wychynęła z bębna pralki po godzinie i czterdziestu minutach.
A podobno mam pralkę z tych "inteligentnych". I nic nie powiedziała! Żadną diodą nie mrugnęła, nie wyświetliła na mini-ekraniku: "Babo głupia, spójrz jeszcze raz, co żeś do tej pralki wwaliła!!!".
Kto pamięta moje śliczne, warkoczowe skarpetki, robione w ramach Razem-petkowania? Skarpetki uwiecznione filmowo? Skarpetki, które wydawały się niezniszczalne i mimo intensywnego zimowego użytkowania wyglądały jak "nówki-nierdzewki" prosto z drutów z żyłką? Te skarpetki?
No to je sfilcowałam na mokro. Zamieniając je w niewygodne, za małe i sztywne walonki. Uch, życie! Jasne były, zaplątały się w inne skarpetki, ściereczki i ręczniki, podgotowały się lekko, odwirowały się jak szalone i oddały skarpetkowego ducha.
I teraz nie mam innego wyjścia, tylko odtworzyć stan posiadania przy użyciu tego:
Czyli motków skarpetkowej włóczki otrzymanych od Mikołaja, tfu! Od Ślubnego z okazji Mikołajek. Skąd Ślubny wiedział, że będą potrzebne? Jasnowidz?
Dawno, dawno temu, kiedy Intensywnie Kreatywna nie miała jeszcze pojęcia, że tkwi w niej ogień intensywnej kreatywności (choć małe iskierki już się pojawiały i żadna dorosła osoba nie usiłowała ich zdusić w zarodku :)), w szkołach bardzo natrętnie zachęcano nieletnich do oszczędzania. Akcja nabierała rozpędu szczególnie jesienią i hasło: "Październik miesiącem oszczędzania" zostało wyryte w moim umyśle na zawsze.
Uwaga będzie teraz ciąg myślowy: jesień - październik - oszczędzanie - pieniądze - skarbonka - skarpeta... Skarpetki!!!
Może niekoniecznie do chomikowania w nich środków emitowanych przez Narodowy Bank Polski. Może jednak lepiej do wpychania w nie własnych stópek. Ale mam! Skończyłam! Nie oddam nikomu, choć Ślubny patrzy pożądliwym wzrokiem i mamrocze coś o męskich kolorach...
Autorką wzoru jest Janneke Maat . W pierwszym odruchu, po przeczytaniu prawie 10 stron opisu, miałam bardzo mieszane uczucia - czy ja się muszę tak gimnastykować ze śródstopiem, piętą i okolicami kostki, żeby wydziergać skarpetki? Ale wrodzona ciekawość zwyciężyła i przedzierałam się przez kolejne strony opisu skarpetek Tara, z każdym okrążeniem nabierając coraz większego przekonania, że to ma sens!
Jak widać na powyższym zdjęciu kwestia pięty jest nieco inaczej rozwiązana - poszerza się obwód stopy mniej więcej od połowy śródstopia, w kierunku pięty. A później inaczej kształtuje samą piętę. Efekt? Lepiej toto przylega w okolicach kostki, ale nie uciska. Mały minus - mam wrażenie, że ma się nieco mniejszą kontrolę nad rozmiarem skarpetki. Trzeba znacznie wcześniej decydować, że to już pora na dodawanie oczek niż przy tradycyjnym sposobie robienia, który był wykorzystywany w Razem-petkach.
.
Jeszcze raz dziękuję Joli za dwa motki skarpetkowej wełny, z której ta para powstała. Robiło się bardzo miło, dzianina wyszła miękka i miła, a grzeje...idealnie!
I nie przeszła mi chęć wydziergania jeszcze jednej pary według tego samego wzoru. Tym razem z czerwonej wełny, żeby kolor wyeksponował wzór.
I teraz dokonam aktu "samochwalenia" - wszystkie powyższe zdjęcia nie powstały dzięki osobom trzecim... To ja sama!!! A kto próbował robić fotki skarpetek na stopach własnych, ten wie, jakiej ekwilibrystyki to wymaga i jakich niewiarygodnych wygibasów. Sama jestem pod wrażeniem tego, jak efektywnie i efektownie gibnęłam się w celu zrobienia tych zdjęć, szczególnie ostatniego :)))
W końcu! Mówiłam, że musi mi się przyśnić i od razu wszystko będzie jasne. I przyśniło mi się, a raczej przyśniła mi się... LOVE-ramka z zawartością i decyzja zapadła.
Będę wyszywać, przyszywać, aplikować, przytwierdzać i frywolić. Nawet zaopatrzyłam się we wszystkie niezbędne akcesoria:
Wzór? Nie ma i nie będzie. Mam zamiar - przepraszam za angielszczyznę - "free-stylować". Ku tej "swawoli twórczej" skłania mnie też to, że mam cztery małe płaszczyzny i każdą w odmiennym kształcie. Zatem "elementy składowe" będą takie same, kolorystyka spójna, ale układ... swawolnie swobodny.
Mam nadzieję, że do końca miesiąca się z tym bardzo bizantyjskim haftem uwinę.
***
Tak nagle, znienacka zupełnie, bez ostrzeżenia dopadła mnie chęć wyprodukowania parzystej ilości skarpetek. Ta nagła potrzeba ma duży związek z dwoma motkami skarpetkowej wełny (prezentu od Joli), która leżała na samym wierzchu Szuflady Robótkowej i nęciła. Dziergam - ku swemu wielkiemu zaskoczeniu - coś według wzoru. U mnie wzorek będzie znacznie mniej widoczny, bo wełenka w paseczki, ale jestem pewna, że powstanie jeszcze jedna para - jednolita kolorystycznie, żeby się ten niewiarygodnie urokliwy splot warkoczy godnie prezentował na mych odnóżach.
Jestem już na etapie piętek, a później mam zamiar dziergać do upadłego... to znaczy do wykończenia motków. Zakolanówki to mi raczej nie wyjdą, ale mam nadzieję, że będę miała prawie podkolanówki.
***
I jeszcze nasz hiperaktywny kocio. Spróbuj kobieto zrobić zdjęcia bez Kociołka na pierwszym planie.
Wystarczy położyć torbę z rzeczami do sfotografowania, żeby się Kociokwik pojawił i wykazał zdrowe zainteresowanie:
Wsadził łeb tam, gdzie nie należy:
A stanowczo upomniany werbalnie, żeby się oddalił i i nie obkłaczał czarnego materiału, robi taką minę i ma człowieka w głębokim poważaniu :)))
***
I jeszcze informacja związana z Konkursem Szatańsko Kreatywnym. Do "szóstkowego" licznika brakuje nam 13 tysięcy wejść - a to oznacza, że na nadsyłanie Dzieł Konkursowych zostało bardzo mało czasu (około tygodnia).
Mamy już ponad 30 zgłoszonych Dzieł, a to zapewne jeszcze nie koniec.
Komisja Konkursowa z Piekła Rodem powoli zaczyna wpadać w panikę, bo wybór będzie... trudny - to mało powiedziane. Ale i Was zachęcam do bardzo uważnego zapoznawania się z uczestnikami Konkursu i ich Dziełami, bo jeśli sądzicie, że przez te trzy dni, które Komisja ma na podjecie decyzji, Wy będziecie tylko kibicować... jesteście "w mylnym błędzie"!!! Też będziecie mieli piekielnie odpowiedzialne zadanie, ale jakie - dowiecie się dokładnie w momencie zamknięcia Konkursu, kiedy na liczniku zobaczymy 666.666.
Jako bardzo niewyspany podmiot liryczny pozwolę sobie zacytować słowa piosenki:
- Chciałabym pospać, ale ciężki los mam, bo Ta postać chce, żebym wstała. - Dziewczyno rozpacz ogarnia mnie, bo wstać nie chcesz, Tylko ciągle byś spała.
A podmiot liryczny jest makabrycznie niewyspany i dobitnie daje temu wyraz, bo usiłuje rozciągnąć dobę do 48 godzin lub alternatywnie wcisnąć obowiązki zawodowe i przyjemności własne z trzech dób (hehe) w jedną dó... dobę. Determinacja ma jest tak wielka, że nawet grzecznie poprosiłam Ślubnego, żeby mnie zwlekał z łóżka wcześniej, czyli kiedy on bladym świtem (a w praktyce - w egipskich ciemnościach) wstaje poćwiczyć. Dialogi poranne są bardzo jednostronne:
- Mała, wstawaj!
- Mmm...
- Chciałaś, żeby cię obudzić.
- Mmm...
- Później będziesz marudzić, że nie zdążysz.
- Mmm...
Gdzieś w okolicach szóstego "mmm..." z wielką pretensją do świata i świadomością, że jak na moje standardy spałam o wiele za krótko, zwlekam się z łóżka i zaczynam kolejny zwariowany dzień.
A to zostaje w łóżku i śpi (wrrrrrrrrrrrrrrr...)
Nie samymi obowiązkami człowiek jednak żyje, więc raportuję, co następuje, a raczej występuje na drutach głównie. Maszyna poczeka chyba do weekendu, żeby się do niej zasiąść na dłużej i nie w roli siostry siedmiu braci śpiących.
***
Ale zanim zacznę, to muszę kogoś pochwalić. Ewa podesłała mi fotkę swojego genialnego pomysłu. Bo co może wyjść, kiedy się weźmie wzór z Echo Flower, połączy to ze sporą dozą kreatywności i doprawi finezją wykonania? Przepiękny kołnierz!!!
Zdjęcie dzięki uprzejmości autorki.
Ewa zrobiła go wykorzystując wzór borderu i ja padłam na kolana z podziwu! Ewa, dziękuję! Na pewno zainspirowałaś nie jedną z nas :)))
***
To zaczynamy raport rogowo-reniferowy. Wykańczane w ramach skarpetko-filmowania "warkoczowe beżowe" skończone i na stópkach mych średnio wdzięcznych wyglądają tak.
Swoją drogą fotografowanie własnych odnóży uznaję za jedno z najdziwaczniejszych zadań blogowych :)))
I skoro i tak już robiłam dziwne sztuki to udokumentowałam od razu powstające skarpetki Ślubnego, dwie na raz.
***
I Błękitny Pseudo Folklorystyczny Sweterek zaczyna się zbliżać wielkimi krokami do zakończenia etapu pierwszego, czyli drutowego.
Została tylko dolna szeroka plisa - czyli miejsce na przyszłe hafty.
Bardzom dumna z kształtu dekoltu - na zdjęciu jeszcze w formie surowej, niewykończonej i lekko zdeformowanej szpilkami, ale bez szpilek na razie wywija się jak idealna rolada :)))
I dół rękawów też mnie cieszy - wyszły leciutko bufiaste. Dolna plisa podwójna i jeszcze sobie z czerwienią zaszalałam (tak, to jest krwistoczerwony :))))
Druty zaraz porzucę i będę wykańczać i wyszywać w kolorach powszechnie kojarzących się z kwitnącym zielskiem polnym (maki, chabry, kaczeńce itp.) Za to na dekolt mam pomysł tak szalony, że nawet nie napiszę, jaki, bo jak nie wyjdzie... to się nie przyznam, jaki był :))))
***
To ja lecę dalej wciskać trzy doby w jedną. Was zostawiam tradycyjnie z kociem - kocio wyjątkowo nie śpi. A kiedy kocio nie śpi, to... rozrabia, wchodząc w bliski kontakt z firanką oczywiście.
Część pierwsza - a w niej obliczaliśmy potrzebną liczbę oczek, nabieraliśmy je i poszerzaliśmy palce w skarpetce.
Część druga - gdzie powstała skarpetka w części "stopowej" w wersji warkoczowej i w kolorowe łańcuszki.
***
A w części trzeciej zajmiemy się pięta. Sposobów jej robienia jest mnóstwo, a może nawet więcej :))) My jednak zrobimy to sposobem najprostszym na świecie, czyli wykorzystamy rzędy skrócone.
Pierwsze pytanie jest jednak najważniejsze - kiedy zacząć piętę wyrabiać, czyli jak długa powinna być część "stopowa". Film poglądowy z odpowiedzią znajduje się poniżej:
No to do roboty, zaczniemy od zwężania. Przydadzą się nam markery do zaznaczania, które oczka jeszcze robimy, a które już nie. Zamiast markerów można także wkładać kawałek kolorowej nitki, bo te oznaczenia będą nam potrzebne tylko na chwilę.
Na początek pięta robiona prawymi oczkami (skarpetka w kolorowe łańcuszki):
Co zostało zwężone, musi zostać ponownie poszerzone:
Zwracam uwagę na to, że robimy wszystko, by uniknąć dziur. Z tego względu przerabiamy dwa oczka razem i dodajemy jedno wbijając się w poprzedni rząd i to pod dwie nitki!!! Ale ważne jest także robienie ścisłych oczek na brzegach i porządne dociąganie nitki!
Po zrobieniu pięty musimy wrócić do robienia w okrążeniach i do wyrabianego wzoru:
*** W skarpetce warkoczowej pięta jest robiona lewymi oczkami i filozofia postępowania jest podobna, ale na wszelki wypadek pokazujemy jeszcze raz.
Na początek zwężanie:
Następnie poszerzanie:
I powrót do robienia w okrążeniach i wyrabiania wzoru, co w tej skarpetce jest ważniejsze :)))
W skarpetce warkoczowej ważne jest to, że po zrobieniu pięty wzorek musi się nam także pojawić z tyłu łydki, a to oznacza, że musimy sobie podobnie jak przy palcach poukładać oczka do wzoru i zacząć robić sam wzorek. W moim przypadku zdecydowałam także, że z boku chcę dodatkowy warkoczyk - mini wersję warkocza głównego.
I na wszelki wypadek jeszcze jak zakręcać ten mały warkoczyk boczny:
***
Do góry robimy wedle uznania. Jeśli jednak ktoś chce skarpetki w wersji podkolanówek, a nawet zakolanówek, to musi sobie równomiernie poszerzać obwód. W skarpetkach warkoczowych można to zrobić po prostu zwiększając liczbę oczek lewych pomiędzy warkoczami lub dodając oczka prawe do warkoczy i robiąc je szersze (na przykład główny warkocz może z 4 na 4 oczka "spuchnąć" nawet do 8 na 8 oczek).
Ważne jest także właściwe zamknięcie oczek, żeby było ono elastyczne. Sugeruję wykorzystanie metody pokazanej przy swetrze Tubie, czyli wykorzystanie znacznie grubszych drutów (ale to znaaaacznie grubszych).
I zamknięcie szydełkiem:
***
Pomysły, uwagi, podpowiedzi:
- robiąc skarpetki, które będą intensywnie używane można piętę i palce zrobić z podwójnej włóczki (lekkim minusem jest to, że bardzo widoczne będzie przejście od palców czy pięty do dalszych części, bo radykalnie zmienia się grubość); można także robić palce i piętę dodając do włóczki zwykłą nitkę szwalniczą (bawełnianą, ewentualnie poliestrową) w dobrze dobranym kolorze;
- jeśli ktoś robi zakolanówki lub podkolanówki, to zależy mu na tym, żeby one nie opadały i nie zwijały się w okolicy kostek, można na górze przeciągnąć włóczkowy sznureczek i wiązać go na romantyczną kokardkę, licząc na to, że się nie rozwiąże; jednak lepszym sposobem jest kupienie w pasmanterii elastycznej nici do szycia (w Polsce najczęściej dostępnej w bieli i czerni, ale istnieją także nici elastyczne bezbarwne) i dodanie tej elastycznej nitki do kilkunastu ostatnich rzędów na górze wyrobu, wtedy ta końcówka stanie się naprawdę elastyczna i będzie trzymać na mur beton;
- jako wzory na skarpetki nadają się w zasadzie wszystkie, jeśli jednak sam wzór nie zapewnia odpowiedniej elastyczności, to górną końcówkę skarpetki robimy pojedynczym lub podwójnym ściągaczem (lewe/prawe lub dwa lewe/dwa prawe), żeby końcówka ścisło obejmowała nogę.
Część pierwsza - a w niej obliczaliśmy potrzebną liczbę oczek, nabieraliśmy je i poszerzaliśmy palce w skarpetce.
***
Będziemy teraz walczyć ze skarpetką warkoczową.
Na początek trzeba dostosować wzór do liczby oczek, jakie mamy na drucie. Oglądamy to sobie tutaj:
Co się znajduje w samym wzorze i jakie wyzwania on niesie pokazano poniżej:
Wzór z którego ja korzystam (na 24 oczka) wygląda ostatecznie tak, jak widać poniżej. Schemat tutaj do pobrania.
Schemat mamy rozpracowany, więc zabieramy się za dzierganie, na początek okrążenie oczek lewych:
Kolejne dwa okrążenia potraktujemy jako "rozbiegowe" do wzoru warkoczowego, czyli poukładamy sobie odpowiednio oczka prawe i lewe. W moim przypadku wzorek na stopie pojawia się tylko na stronie wierzchniej, a podeszwa jest robiona oczkami lewymi. Ale można wzorek zrobić też na stopie i wtedy ten sam wzór robimy na obu drutach.
Teraz czas na kolejne dwa okrążenia. Wzorek zawsze robimy w okrążeniach nieparzystych, natomiast okrążenia parzyste robimy tak, jak nam oczka schodzą z drutu.
Okrążenie 3. i 4. schematu warkoczowego oglądamy poniżej:
Piąte i szóste okazano tutaj:
Siódme i ósme poniżej:
Kolejne okrążenia są podobne do poprzednich, aż dochodzimy do okrążenia 13 schematu i tu pojawia się w końcu coś nowego:
Powtarzamy okrążenia schematu od piątego do szesnastego.
***
Jeśli ktoś chce skarpetkę w kolorowe łańcuszki z lewych oczek, to zapraszam poniżej. Po zrobieniu palców zaczynamy tak, czyli robimy pierwszy łańcuszek z lewych oczek:
Ułożenie kolorowych łańcuszków to wielkie pole do szaleństwa. Pamiętamy tylko o zasadzie - kolorowa nitka pojawia się jako okrążenie robione prawymi oczkami, a zaraz po niej jest okrążenie robione kolorem podstawowym i lewymi oczkami (!!!). Szerokość odstępów regulujemy liczbą okrążeń robionych podstawowym kolorem i prawymi oczkami.
Jeśli ktoś chce łańcuszek dwukolorowy, to postępuje tak:
Lewa strona łańcuszków powinna wyglądać tak, czyli żadne nitki przeplatane nam nie zwisają, staramy się napinać je na tyle, żeby nie były luźne, ale żeby również nie ściągały nam skarpetki:
Przy okazji - lewa strona jednokolorowych łańcuszków też jest fajna :)))
W części pierwszej policzymy, ile oczek jest nam potrzebne do zrobienia skarpetki, nabierzemy oczka na początek i zrobimy palce. Jednak wszystkie części Razempetek pojawią się prawie równocześnie, więc sugeruję poczekanie z łapaniem za druty, aż pooglądacie komplet materiałów.
***
Zaczynamy od zrobienia próbki z docelowej włóczki i na docelowych drutach. Próbkę można spokojnie zrobić samymi prawymi oczkami, niezależnie od tego, czy później mamy w planach jakiś wzór. Skarpetka powinna być obcisła, więc wprowadzenie wzoru co najwyżej zrobi ją nieco węższą, ale przy tak małych obwodach różnice nie będą duże.
Oprócz próbki potrzebujemy także obwodu naszej stopy w centymetrach. Stopę mierzymy "na ścisło" w kilku miejscach: w kostce, w śródstopiu i najszerszym miejscu pod palcami, a następnie te pomiary uśredniamy.
Obliczanie liczby oczek potrzebnej do zrobienia skarpetki oglądamy sobie tutaj - link do filmu.
Teraz obliczamy jeszcze, ile oczek będziemy nabierać na samym początku i zabieramy się za magiczne nawijanie włóczki na druty. Sposób nabierania oczek zawdzięczamy artykułowi Judy Becker w Knitty.
Obliczenie liczby oczek początkowych i samo ich nabieranie oglądamy tutaj - link do filmu.
Osoby, które chcą robić dwie skarpetki od razu, nabierają oczka i na lewą i na prawą skarpetkę jednocześnie - o tak:
***
Po nabraniu oczek będziemy robić pierwsze okrążenie prawymi oczkami. Uwaga!!! Pamiętamy o tym, żeby zakręcić dwie zwisające nitki dokoła siebie, zanim zaczniemy robić!
Dla tych, którzy robią dwie skarpetki równocześnie filozofia takiego działania jest pokazana poniżej. Pamiętamy o tym, że każda skarpetka, mimo, że obie są na tym samym drucie, ma swoją nitkę i cała tajemnica polega na niepomieszaniu tych nitek :))))
Drugie okrążenie robimy tak samo jak pierwsze, czyli tylko prawymi, jeszcze niczego nie dodając:
W trzecim okrążeniu i w każdym kolejnym nieparzystym zaczniemy dodawać oczka na poszerzenie miejsca na palce. Dodajemy oczka po cztery w każdym okrążeniu, wbijając się w nitkę poprzedniego rzędu pierwszego i ostatniego oczka na drucie, ale uwaga!!! - zawsze po wewnętrznej stronie, żeby tworzył nam się ładny łańcuszek wzdłuż tych dodanych oczek. O taki:
Dodawanie oczek w trzecim okrążeniu oglądamy tu:
Okrążenie czwarte i każde kolejne parzyste robimy prawymi oczkami, bez żadnego dodawania:
Powtarzamy okrążenie trzecie i czwarte, aż do momentu, kiedy będziemy mieć na drutach tyle oczek, ile jest nam potrzebne na część główną skarpetki.
***
W części drugiej zrobimy część "stopową" skarpetki w wersji warkoczowej i kolorowej w paseczki.
Tradycyjnie kolejne Razem-Robienie zaczynamy od Prologu, czyli spisu narzędzi i materiałów potrzebnych do radosnego dziergania skarpetek.
Włóczka Rozetti First Class. 50% merynos, 50% akryl. 230m w 100g. Robione na drutach 3.25. Na dwie skarpetki do połowy łydki potrzebne około 100/130g.
Włóczka:
Tutaj panuje pełna dowolność. Skarpetki można dziergać praktycznie ze wszystkiego. Sugeruję jednak wybranie czegoś, co ma w swoim składzie dowolną wełnę (niech to będzie tylko 50%). Wełna w składzie nie tylko daje cieplejsze skarpetki. Wełna przede wszystkim powoduje, że nasza skarpetkowa dzianina jest bardziej elastyczna, czyli lepiej współpracuje z kształtem stopy, dopasowuje się i nie zwisa smętnie w okolicach kostki. Z tego powodu odradzam robienie skarpetek z cienkich włóczek akrylowych (100% akrylu) oraz z nitek bawełnianych. Dzianina z nich nie jest dostatecznie elastyczna. Natomiast gruby akryl radzi sobie nieco lepiej i jeśli ktoś planował robienie właśnie z niego, to nie będzie to problemem.
Oczywiście są też w ofercie pasmanterii specjalne włóczki określane jako skarpetkowe. Mają one w składzie sporo wełny i je możemy wybierać w ciemno.
Grubość włóczki - dowolna.
Ilość włóczki zależna od pożądanej długości dzieła, ale dziergamy od palców, więc ilość zużywanej nitki będziemy mogły kontrolować perfekcyjnie.
(Pod zdjęciami są informacje, z czego ja będę dziergać: włóczka, skład, ilość potrzebna na dwie skarpetki, grubość drutów.)
Wełenka skarpetkowa Balade. 75% wełny, 25% akrylu. 420m w 100g. Będą robione na drutach 2.75. Potrzebna ilość jeszcze nie jest znana.
Druty:
Będziemy dziergać magiczne skarpetki Magic Loopem, zatem potrzebujemy drutów z żyłką. Grubość drutów dopasowujemy do grubości włóczki. Przy czym dzianina powinna nam wyjść jędrna i zwarta (bez dziur), więc wybieramy grubość drutów adekwatnie, najlepiej po zrobieniu próbki.
Ważne jest natomiast to, by żyłka była raczej dłuższa niż krótsza (60/80cm) i sama żyłka elastyczna, a nie sztywna jak przysłowiowy koci ogon. To zapewni nam komfort robienia techniką Magic Loop. O odpowiednią długość żyłki muszą zadbać szczególnie te osoby, które chcą robić jednocześnie dwie skarpetki na jednej żyłce (tak, takie cuda z włóczki też zostaną pokazane :))))
Oczywiście jeśli ktoś będzie chciał dziergać na pięciu drutach, to też będzie to możliwe.
Akryl resztki. Około 300m w 100g. Robione na drutach 3.5. Na dwie skarpetki tuż nad kostkę potrzeba około 60/80gram.
Dodatki i ułatwiacze:
Przydadzą nam się oczywiście nożyczki, szydełko do chowania końcówek i dwa markery, które pozwolą nam doskonale kontrolować oczka przerabiane i nie przerabiane w czasie pięto-tworzenia. Zamiast markerów równie dobrze sprawdzą się dwa 20cm kawałki włóczki w kontrastowym kolorze.
***
Przy okazji mam dla Was propozycję. Ponieważ w ramach poszukiwań, jakie skarpetki chcecie sobie wydziergać w przyszłości, znajdujecie rewelacyjne pomysły, piękne, oryginalne, zaskakujące i dostaję linki do nich w mailach (Baba Aga podesłała mi wczoraj genialne skarpetki-rekinki :))), mam prośbę - jeśli chcecie się tymi inspiracjami podzielić z innymi, to linki do takich fotek, wzorów, stron możecie swobodnie zamieszczać w komentarzach do tego Prologu. Dzięki temu dostęp do tych wszystkich skarpetkowych cudów będziemy miały w jednym miejscu i na zawsze. I może ktoś takie rekinki wydzierga :))))
W tym tygodniu na pytania znajomych: "A co tam porabiasz?" oszalałe twórczo dziewczę odpowiadało z błyskiem lekkiego zaczadzenia twórczego w oczach: "Skarpetki!"
I to nie jest moja wina, bo w końcu cóż ja mogę poradzić na to, że budziłam się co rano z głębokim przeświadczeniem, że muszę sprawdzić jeszcze jeden skarpetkowy pomysł.
Tym sposobem inwentaryzacja szuflady robótkowej ujawnia:
- jedną kompletną parę skarpetek gładkich, bez fajerwerków i wodotrysków, na której testowałam techniki wszelakie i szkoda mi było wywalić całą zrobioną stópkę, to dodziergałam górę i będę miała Skarpetki Nocne;
Skarpetki Nocne
- jedną Skarpetkę Kolorystycznie Obłędną, która powstała jako testowa dla drugiego sposobu robienia pięty i przy okazji wyrabiałam resztki włóczek; druga skarpetka do pary będzie powstawała w czasie kręcenia filmów do kursu:
Skarpetka Kolorystycznie Obłędna
- początek trzeciej pary w postaci Skarpetki Milutkiej Warkoczowej, bo przecież nie może być tak, że zimową porą nie ma ciepłych wizualnie warkoczy i tutaj też druga skarpetka do pary będzie powstawać w trakcie kręcenia filmów; przy okazji zdjęcie prezentuje najbardziej radosny moment robienia skarpetek od palców, że można sobie przymierzyć i od razu widać, co nam ciekawego wychodzi spod drutów:
Skarpetka Milutka Warkoczowa
- iiiiii powstanie jeszcze jedna para na potrzeby filmów, para Skarpet Męskich Eleganckich, żeby unaocznić filmowo, że można jednocześnie robić dwie skarpetki na jednych drutach z żyłką.
I uprzedzam wszystkie niecierpliwie potupujące dusze dziewiarskie, że w ramach następnego wpisu pojawi się Prolog do skarpetek, żeby już można było buszować w poszukiwaniu włóczek, odpowiednich ich kolorów, drutów itp.
A ja mam zamiar zakończyć skarpetkowe szaleństwo jutro i zająć się nieco większymi powierzchniowo projektami - jakiś sweterek, którego projekt idzie coraz bardziej w kierunku "folklorystycznym"... jakiś żakiet, co to leży od kilku tygodni i już nawet nie usiłuje się rzucać w oczy i dawać do zrozumienia, że zszycie go leży w moim własnym odzieżowym interesie... jakaś chusta, bo przecież dawno żadnej nie robiłam :)))... jakiś ażurowy kardigan...
To ja pójdę, dodziergać Warkoczową Skarpetkę przy akompaniamencie "Doktora Żywago", a Was zostawiam w towarzystwie Małego:
Zacząć jednak wypada od podziękowań dla Bartka, od którego dostaliśmy prezent w ramach organizowanej przez niego rozdawajki - za sprawą Poczty Polskiej, Nie Zapeszając, Ostatnio Mniej Powolnej dotarła zakładka do książek.
Teraz uwaga! Patrząc na zdjęcie nie skupiamy się na Elemencie Żywym Kudłatym, tylko przenosimy wzrok nieco w prawo i patrzymy z podziwem na rekina w kratkę.
Bardzo dziękuję, zakładka będzie wykorzystywana intensywnie. I chcę się podzielić swoim wielkim zachwytem nad precyzją Bartka. Zakładka jest po prostu perfekcyjnie uszyta, co do milimetra i co do każdej obciętej niteczki, a to jest maleństwo, więc tym bardziej dbałość o takie szczególiki robi na mnie wrażenie!
***
To teraz przechodzimy - i użycie czasownika "przechodzić" ma swoje głębokie uzasadnienie, bo przechodzimy do odzieży "nożnej". Planowane Razem-Skarpetkowanie zmobilizowało mnie do szybkiego przeglądu technik nabierania oczek na skarpetki, sposobów wyrabiania pięty i zamykania oczek na górze. I rozpętało się na Rogu Renifera niewąskie szaleństwo. Do tego stopnia się rozpętało, że obiad mężowi próbowałam przypalić, bo się "zadrutowałam" i jakoś skwierczenie na patelni mi umknęło. (Uspokajam, zdążyłam w ostatnim momencie przed zwęgleniem i oddaleniem się wizji obiadu w niebyt, dolałam wody, zamieszałam i usłyszałam, że "bardzo smaczne wyszło", ufff...) A poniżej obrazek poglądowy, jak dziś rano wyglądał stół w kuchni:
Bo ja oczywiście dziergam dwie pary jednocześnie, jak szaleć to szaleć! I robię porządne notatki, żebym się później nie zastanawiała, co i gdzie nawywijałam.
Ale zawiadamiam, że doszłam już do ostatecznych wniosków i po wszechstronnym przetestowaniu metod i technik wszelakich wiem, jak będziemy robić Razempetki. (I tu oficjalne, pisemno-klawiaturowe i gorące podziękowania dla autorki nazwy, bo Ren-ya się przyznała, że to najprawdopodobniej ona stoi za tym genialnym słowotwórstwem.)
A oto efekty mojego szaleństwa. Wygląd skarpetkowych paluszków w skarpetce numer jeden:
A kiedy zrobiłam pierwszą, to natychmiast poczułam potrzebę sprawdzenia innego sposobu robienia pięty oraz poszalenia z kolorami i zamiast grzecznie, jak na zrównoważoną dziewiarkę przystało, nabrać oczka na drugą skarpetkę, do pary, to ja nie! Drugą się zrobi troszkę później, a teraz...
Zdjęcie powyższe to stan poranny, a wieczorem była już większa stópka (jakoś dziwnie mi przypominająca obuwie rycerzy z czasów krucjat :))), bo zrobiona z grubszej włóczki dała się ułożyć do zdjęcia przestrzennie, a nie klapnęła smętnie przed obiektywem).
I dzięki "rycerskiej" skarpetce zapadła ostateczna decyzja co do sposobu robienia pięty, bo się okazuje, że co dziewiarka, to pomysł, a ja się uparłam, że przetestuję wszystkie sensowne.
Ale jedno jest pewne - robienie skarpetek jest zajęciem bardzo rozrywkowym, dającym wielkie pole do popisu wzorkowego i kolorystycznego.
I ja sama, przez to testowanie, mam pomysły co najmniej na pięć lub sześć kolejnych par i chyba nie będę się powstrzymywać, styczeń i luty staną się u mnie miesiącami skarpetkowego szaleństwa.