Dawno, dawno temu, kiedy Intensywnie Kreatywna nie miała jeszcze pojęcia, że tkwi w niej ogień intensywnej kreatywności (choć małe iskierki już się pojawiały i żadna dorosła osoba nie usiłowała ich zdusić w zarodku :)), w szkołach bardzo natrętnie zachęcano nieletnich do oszczędzania. Akcja nabierała rozpędu szczególnie jesienią i hasło: "Październik miesiącem oszczędzania" zostało wyryte w moim umyśle na zawsze.
Uwaga będzie teraz ciąg myślowy: jesień - październik - oszczędzanie - pieniądze - skarbonka - skarpeta... Skarpetki!!!
Może niekoniecznie do chomikowania w nich środków emitowanych przez Narodowy Bank Polski. Może jednak lepiej do wpychania w nie własnych stópek. Ale mam! Skończyłam! Nie oddam nikomu, choć Ślubny patrzy pożądliwym wzrokiem i mamrocze coś o męskich kolorach...
Autorką wzoru jest Janneke Maat . W pierwszym odruchu, po przeczytaniu prawie 10 stron opisu, miałam bardzo mieszane uczucia - czy ja się muszę tak gimnastykować ze śródstopiem, piętą i okolicami kostki, żeby wydziergać skarpetki? Ale wrodzona ciekawość zwyciężyła i przedzierałam się przez kolejne strony opisu skarpetek Tara, z każdym okrążeniem nabierając coraz większego przekonania, że to ma sens!
Jak widać na powyższym zdjęciu kwestia pięty jest nieco inaczej rozwiązana - poszerza się obwód stopy mniej więcej od połowy śródstopia, w kierunku pięty. A później inaczej kształtuje samą piętę. Efekt? Lepiej toto przylega w okolicach kostki, ale nie uciska. Mały minus - mam wrażenie, że ma się nieco mniejszą kontrolę nad rozmiarem skarpetki. Trzeba znacznie wcześniej decydować, że to już pora na dodawanie oczek niż przy tradycyjnym sposobie robienia, który był wykorzystywany w Razem-petkach.
.
Jeszcze raz dziękuję Joli za dwa motki skarpetkowej wełny, z której ta para powstała. Robiło się bardzo miło, dzianina wyszła miękka i miła, a grzeje...idealnie!
I nie przeszła mi chęć wydziergania jeszcze jednej pary według tego samego wzoru. Tym razem z czerwonej wełny, żeby kolor wyeksponował wzór.
I teraz dokonam aktu "samochwalenia" - wszystkie powyższe zdjęcia nie powstały dzięki osobom trzecim... To ja sama!!! A kto próbował robić fotki skarpetek na stopach własnych, ten wie, jakiej ekwilibrystyki to wymaga i jakich niewiarygodnych wygibasów. Sama jestem pod wrażeniem tego, jak efektywnie i efektownie gibnęłam się w celu zrobienia tych zdjęć, szczególnie ostatniego :)))
No powiem ci że zdjęcia boskie sobie strzeliłaś. Ciekawa byłabym zobaczyć zdjęcie Ciebie robiącej sobie zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń:)))) Niestety świadków gibania nie było. Z drugiej strony, gdyby ktokolwiek był, to na bank sama bym tych fotek nie robiła.
Usuńto tylko pozazdrościć gibkości:))))
OdpowiedzUsuńa skarpetki i fotki wyszły fantastycznie
Lata ćwiczeń jogi robią swoje, ale nigdy nie sądziłam, że znajdzie to zastosowanie w blogowym życiu :))
Usuńoj trudno na sobie robić zdjęcia.
OdpowiedzUsuńSkarpetki wyszły śliczne.
ja jednak wole od góry zaczynać, tak się nauczyłam i tak śmigam
Też się najpierw nauczyłam od góry i przez wiele lata tak dziergałam. Do tego, żeby w ogóle próbować dziergać od palców skłoniło mnie to, że wtedy nie martwię się ilością wełny, że mi na stopę zabraknie.
UsuńAle to jest bardzo indywidualna sprawa - od góry czy od dołu - każdy robi tak, jak mu najwygodniej - efekt końcowy jest taki sam :))))
Fajne skarpetki.
OdpowiedzUsuńPamiętam te oszczędzania. Jak to? Chcesz wypłacić? Niemożliwe, bo przecież nie będziemy mieli najwięcej w szkole! Co z tego , że to Twoje pieniądze!
Wspomnienia mamy, jak widzę, bardzo podobne :)))
UsuńNormalnie, kobieta-guma w skarpetkach! To przez tę jogę! *^v^*
OdpowiedzUsuńInteresujące rozwiązanie konstrukcji, podoba mi się ten gładki spód skarpety.
Konstrukcyjnie te skarpetki są bardzo sprytnie pomyślane. Wprawdzie nie ma robienia "na czuja", a za to są próbki, liczenie i pilnowanie okrążeń, ale warto.
UsuńOoo, wyglądają na cieplusie:D Pozytywnie zazdroszczę:D Też próbowałam swoich sił w szydełkowaniu, ale na razie skupię się na szyciu - boję się, że za dużo srok za ogon pociągnę i lipa wyjdzie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
I są ciepłe. Na jesienne chłody będą jak znalazł.
UsuńA do drutów i szydełka może kiedyś nabierzesz większej chęci - te sympatie do różnych technik tworzenia są okresowe - przynajmniej ja tak mam.
Robiłam skarpetkom raz jeden zdjęcia i faktycznie to był koszmar! A Twoje fotki bardzo fajne i dokładnie pokazują to, co właśnie warte wyeksponowania - ciekawy sposób wyrabiania pięty. Bardzo mi się podoba efekt, tylko nie wiem czego mi brakuje (intensywności, czy kreatywności), ale chyba bym się jednak nie przegryzła przez te 10 stron....
OdpowiedzUsuńJa bym też zapewne odłożyła ten wzór na bok, gdyby nie to, że "rzuciłam okiem" dokładnie na miejsce, którego nie zrozumiałam w teorii. A dalej to już ambicja zagrała - "jak to ja nie zrobię". Oczywiście w praktyce to, co teoretycznie było zagmatwane, okazało się proste :)
Usuńpieknie wyszly, brawo!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńZgrabne skarpetki, bardzo zgrabne, ale 10 stron opisu... Ratunku nie zdzierżyłabym ;-)
OdpowiedzUsuń:))) Gdyby to nieco "skondensować", to pewnie cztery by wystarczyły, ale się autorka nie ograniczała.
UsuńJednym słowem skarpetkowa joga :) Ciekawa jestem jak będą wyglądały w jednolitym kolorze, bo faktycznie ten melanż nie najlepiej eksponuje wzór, co nie umniejsza faktu, że i tak skarpeciochy są fajne :)
OdpowiedzUsuńJednolite zrobię i zaprezentuję. Tutaj jest dużo melanżu i te przeplatane wzory w nim giną, ale przynajmniej przećwiczyłam wzór, bo przy jednym kolorze żaden błąd się nie ukryje :))
UsuńNa widok 10 stron opisu darowałabym sobie robienie najcudniejszej rzeczy w świecie. Tym bardziej skarpetek. Podziwiam zatem za cierpliwość i wytrzymałość :D
OdpowiedzUsuńJaka tam cierpliwość - ambicja i to możliwe, że zbyt wybujała. Gdybym spojrzała na ten opis i go zrozumiała w 100% od razu, to bym tych skarpet nie robiła, ale że było miejsce, gdzie nie wiedziałam "co się do mnie pisze"... To już nie było mocnych :)
UsuńTyle stron opisu, pewnie odpuściłabym od razu :)
OdpowiedzUsuńAle takie ładne skarpetki... warte tych 10 stron :)))
UsuńOd tego ostatniego gibnięcia aż mi się w głowie zakręciło ;-)
OdpowiedzUsuń:)))) Dobrze, że wiem, ze Tobie łatwo "zawrócić" w głowie.
UsuńAle zdjęcie mnie robiącej zdjęcie swoim stopom... mogła być fotka roku :))
Dzielna byłaś, ja mam zawsze problem z przebrnięciem przez opis. A ekwilibrystyka przy zdjęciach wymagałaby oddzielnej chyba sesji :)
OdpowiedzUsuńJa tak rzadko robię cokolwiek według opisu, że to nawet było ciekawe doświadczenie :)
Usuńidealnie październikowo oszczędne :)
OdpowiedzUsuń:))) Ale skoro październik miesiącem oszczędzania, to trudno się wyłamać z tradycji :)
UsuńCiąg myślowy jest rzeczywiście super :D
OdpowiedzUsuńSkarpetki wyszły bardzo fajne, chociaż wzór trochę ginie wśród melanżowej włóczki - czekam na czerwone.
Majstersztyk zdjęciowy podziwiam, bo kiedyś przerabiałam samofocenie stóp i wiem, że to niełatwa sprawa.
pozdrawiam :)
Wzór ginie i nawet "w realu", a nie na fotce jest mało widoczny. Ale będą jednokolorowe, koniecznie.
UsuńSą śliczne! Cierpliwość przy rozgryzaniu opisu i giętkość fotograficzna godna podziwu! Mnie też chyba to hasło zapadło głęboko i kojarzy się podobnie, bo właśnie kończę parę cieplutkich skarpetek dla męża, które mam nadzieję niebawem pokazać. Ale zdecydowanie zostaję przy pokazanym przez Ciebie sposobie robienia. Uwielbiam go! Jest stosunkowo prosty i jeszcze ze dwie pary zrobię i może uda mi się z pamięci, bo jednak ciągle się asekuruję Twoimi filmikami.
OdpowiedzUsuńTen sposób z razem-robienia jest efektywny i szybki. A na dodatek łatwo go dostosować do dowolnego rozmiaru stopy. Sama też go lubię najbardziej, ale od czasu do czasu trochę egzotyki nie zaszkodzi :)
Usuń10stron opisu dla skarpetek? To ja zostanę przy twoich filmikach, które dla mnie są fantastyczne! Chciałabym cię zobaczyć przy tych zdjęciach. Przypuszczam, że było to bezcenne. To ja przyłączam się do oszczędzania :)
OdpowiedzUsuńOpis długi i detaliczny :) Ale bardzo mi miło, że sposób z razem-petek Tobie pasuje i się sprawdza.
UsuńSkarpety i zdjęcia są wspaniałe. Podziwiam za cierpliwość. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję - starałam się, przy zdjęciach też :)))
Usuńskarpetki, skarpetkami, ale ja już widzę dwie szóstki na przedzie! oho, oho, to już coraz bliżej :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że jutro trzecia część Ananasów... te szóstki będą za moment!!!
UsuńSuperanckie. Nic dziwnego że mąż chce własne... Ja w ramach miesiąca oszczędzania mam ban na zakupy włóczkowe :D
OdpowiedzUsuńOby własne! On chce te!!! :))) Ale twarda będę, nie dam. Mogę mu zrobić inna parę.
UsuńA ja w sumie nie wiem, czy mam jakieś embargo zakupowe... ale chyba nie :)
skarpety rewelacja a ,za te dziesięć stronek opisu do nich niziutki pokłon
OdpowiedzUsuńcierpliwa kobita z Ciebie
Pozdrawiam Ewa
Tak jak pisałam wyżej, ambicja mi ucierpiała przy czytaniu tego opisu, bo nie rozumiałam, co się do mnie pisze. A w takiej sytuacji zostało mi tylko łapać za druty i zamieniać teorię w praktykę.
UsuńFajne skarpetki,na pewno ciepłe-:)
OdpowiedzUsuńIntryguje mnie ta pięta taka.....inna jest.
I te szóstki coraz bliżej,już je słychać tak galopują!
aaaa i jaka zmiana wizerunku!!!! favikona na medal!!!
Bardzo ładnie wyglądasz-:))))
Pozdrawiam
Owszem, ciepłe. i owszem - pięta jest nieco inaczej robiona.
UsuńSzóstki tuż tuż - tym bardziej, że jutro kolejny odcinek Ananasów, więc i liczba wejść będzie większa.
A zmiana wizerunku... Nie wiem, czy zauważyłaś, ale wśród Obserwatorów jest nowa osoba, z identycznym awatarem, jaki ja miałam - dokładnie ta sama fotka malin. Przecież nie napiszę, że maliny moje!!! Fotka nie była przez nas robiona, więc nie mam do tego prawa, ale doszłam do wniosku, że od dawna kombinowałam, że trzeba zmienić awatar na bardziej "twarzowy" i w końcu miałam motywację :) Ale na razie malinki w tle będą :))) W końcu ja Malinowska z domu!
Ja wczoraj nie wytrzymałam i nabrałam oczka,sto razy przeliczyłam ,co rusz inny wynik uzyskałam(!) i przerobiłam dwa rządki-:))))
UsuńI tym sposobem mam dwie robótki zaczęte-jedna "dzienna"(ciemna) i druga wieczorowo-telewizyjna (pomarańczowa!) i jest super!
Nazwisko zobowiązuje więc malinki muszą być.a ja z domu Nowak to chyba ....ręce muszę sobie dać-:))))
I miałam napisać avatar a nie favikona,pokręciłam ale wiemy o co chodzi;))))
Pozdrawiam i czekam na ananaskowy serial!
Czy ja już pisałam, że Nowak to jest moja Mama z domu :)))
UsuńDwie robótki:wieczorna i dzienna - to optymalne rozwiązanie.
I z favikoną się mało pomyliłaś, bo ją też zmieniłam, żeby była identyczna jak avatar.
A Ananasy... najpierw kawa, za godzinę zaczniemy kręcić. A wieczorem powinien być wpis. A jutro kolejny i może - jeśli się uda - to ostatni "dziergany".
A to jestem w szoku ,że to Ty sama te zdjęcia robiłaś! Skarpetki wyglądają perfekcyjnie!!! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJak spojrzałam, co mi wyszło na fotkach, to się sama zadziwiłam, że takie porządne fotki :)))
UsuńBardzo fajne te skarpetki,ale az 10 stron opisu... .Gdyby ktos mi wytlumaczyl lopatologicznie to chetnie skusilabym sie na takie. Moze jakis malutki kursik w przyszlosci?
OdpowiedzUsuńZdjecia cudne i tak sie zastanawiam czy jest cos czego bys nie potrafila zrobic.Jezeli tak to po prostu nie uwierze.Pozdrowionka.
A dzięki komu w ogóle są???!!! Dzięki za wełenkę!
UsuńA kurs? Na razie to na pewno nie, bo ja sama każde oczko sprawdzam w opisie :) Może jak zrobię z dziesięć par tym sposobem, to pomyślę o uczeniu innych. Na razie nie ma mowy, bo mnie daleko do mistrzostwa.
A ja ostatnio robiłam skarpetki, które miały tak samo rozwiązaną piętę (chyba), tzn. wygląda identycznie:) I miałam je nawet zgłosić na konkurs, ale stwierdziłam, że przy pozostałych zgłoszonych pracach wyglądają bardzo bladzieńko...Ale skarpetki mam piękne - z ażurkami, warkoczykami i innymi fajerworksami! I dumnam jak nie wiem co!
OdpowiedzUsuńEwa, to Ty się jeszcze zastanów! Jest czas, a skarpetek w Konkursie nie ma!!! A skoro one z fajerwerkami i wodotryskami...
UsuńA w ramach ciekawostek to ze Ślubnym zażartowaliśmy, ze w konkursie jest już wszystko oprócz... czegoś pieczonego/gotowanego :)))) Torcik w ksztacie rogu renifera??? :))))
Skarpety prezentują się nieziemsko! Podziwiam gibkość, bo tak dobre ujęcia wymagały nie lada wygibasów. No, ale niezaprzeczalnie było warto zrobić i zdjęcia i przebrnąć przez 10 stronic wzoru. W życiu bym nie pomyślała, że skarpetki mogą wymagać tak rozległego opisu.
OdpowiedzUsuńTeż bym się nie spodziewała, że opis może być tak długi, ale z drugiej strony, dzięki temu, że rozpisane jest każde oczko, to dzierga się bezproblemowo i bez walki i domyślania się.
Usuńczy Ty w balecie ni ćwiczyłaś czasami? takie stopowe wygibasy!!!
OdpowiedzUsuńjak mówiła moja córka "skapki" są obłędne!!!!
machnij slubnemuuuuu też
Oj nie! Moja konstrukcja cielesna w życiu mnie do baletu nie kwalifikowała :)))
UsuńŚlubnemu machnę, jeśli tylko potwierdzi, że chce i potrzebuje.
Czytałam wpisy i popieram, że powinnaś rozgryść wzór skarpetek dla nas. Nie umiem jakoś znaleść weny na skarpetki, ale te wyglądają mi zachęcająco. Dobrze się chyba trzymają na pięcie, przydałyby się mojej Młodej na konie. Jak skończę chustę to chyba się skuszę i spróbuję wydziergać.
OdpowiedzUsuńNic nie obiecuję, ale jeśli zrobię takim sposobem kilka par i poczuję się znawczynią, to nie widzę problemu - zrobimy razem-petki de lux :)))
UsuńWspaniale, wydziergam tym razem z tobą te skarpetki. Mloda będzie się cieszyła, bo podobnież nie ma tak ciepłych skarpetek jak wydziergane.
UsuńTak, swieta racja Ty to Kobieta Guma Odziana w Dziane Skarpetki. Wygladaja bardzo cieplutko i wygodnie.
OdpowiedzUsuńPamietam wyscigi kto ma wiecej na SKO (Szkolna Kasa Oszczednosci...chyba) i problemy z wyplacaniem. Czy to nie byla aby proba zrobienia z dzieciaka tzw. skrobidupy? Wpojenie, ze trzeba miec? Na szczescie ja bylam oporna, moim zdaniem pieniadze sa do wydawania a nie do trzymania w "skarpecie", no nie do konca bo czasem trzeba poskrobidupic zeby potem wydac na cos kosztowniejszego.
Ja musialam spedzac cale wieczory siedzac za stolem z podrecznikiem na nim i uczyc sie, co za okropna metoda prowokujaca do nieuczenia sie....zawsze mialam pod tym stolem robotke albo zakazana ksiazke. Nie wolno mi bylo wychodzic ani przyjmowac kolezanek u siebie (bo rozrabialysmy) dzieki temu pokochalam dzierganie, mojego przyjaciela hahahahahah
Taaak, SKO było narzędziem edukacji monetarnej o wątpliwym wpływie na nieletnich.
UsuńPoczątek Twojego dziergania dość dramatyczny. U mnie było inaczej - jak się miało dokoła wszystkich, którzy coś tworzyli: Babcia dziergała, Tata szył, a Mama i szyła, i dziergała, to trudno było się nie zarazić.
właśnie weszłam z ciekawości sprawdzić licznik, a tu zostało trochę ponad 5tys!
OdpowiedzUsuńNoooo, i jak tak będziecie wpadać "sprawdzić licznik", to do niedzieli wieczorem nie dotrwamy : )))))) Ale dobrze, bo ja już tupię niecierpliwie, żeby w końcu wybrać zwycięzcę.
UsuńSkarpety fajne,robiłam już podobnie z tym klinem ale u mnie był on tylko do wysokości piety,tutaj wydaje się ,że sięga wyżej.Swoją drogą wprost niewiarygodne na ile sposobów można "zwykłe"skarpetki zrobić :))
OdpowiedzUsuńTwoje doświadczenia z powyższymi skarpetkami wielce zachęcające. Lubię szczegółowo rozpisane wzory :-) A kilka włóczek skarpetkowych łypie na mnie i zachęca do kontynuacji serii rozpoczętej skromnie w zeszłym roku. Hm, nie wiem, kiedy dokładnie, ale jak już zdecyduję się na kolejny odcinek, to spróbuję zmierzyć się z tym wzorem.
OdpowiedzUsuńPaździernik jako miesiąc oszczędzania też mi się wrył mocno w pamięć. Miałam w dzieciństwie kalendarz przypisujący jakąś cechę każdemu miesiącowi. Do dziś ostał się w zakamarkach pamięci właśnie październik i maj - miesiąc kiermaszy i targów książki :-) Dobrze, że te miesiące są tak od siebie wzajemnie odległe ;-)
Skarpety świetne! ja się dotąd na żadne nie skusiłam, żeby dziergać, ale kto wie...może i na mnie przyjdzie pora :) w takich to spokojnie można latać na bosaka, bez kapci i strachu, że stopy zmarzną :D
OdpowiedzUsuńGratuluję i oszczędzania i świetnych skarpetek! :D A to ostatnie zdjęcie.. huh, gimnastyka! :D
OdpowiedzUsuńNo, bo naprawdę takie lekko męskie te kolory. Ale sza, bo jeszcze Ślubny usłyszy :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń