Przenosiny

czwartek, 31 października 2013

CZARNO TO WIDZĘ

Wręcz smoliście czarno widzę, ponieważ szydełkuję z czarnej bawełny. Powstaje ozdobna wstawka do sweterka. Wstawka, która jeszcze dwa tygodnie temu miała być szydełkowymi szortami, ale zmieniła swoje przeznaczenie.

Ponieważ wstawka ma się znaleźć między pępkiem a biustem (bliżej tego drugiego), to staram się, żeby wyszło mi to jak najmniej dziurawe. Z tego powodu na środku pojawiły się małe kółeczka pomiędzy dużymi kółkami, ale również z tego powodu... szydełkuję trzydzieści dwa malutkie półkółeczka i upycham je pracowicie na górze i na dole wstawki, żeby i te części były bardziej zabudowane.
Trzydzieści dwa małe, malutkie półkółeczka, każde z nich trzeba połączyć z całością, każde z nich ma nitki do schowania... Jak ja nie lubię chować nitek! Staram się to robić na bieżąco, żeby mniej bolało.
Poniżej zdjęcie pokazujące stan z półkółeczkiem i jeszcze bez niego:

Gotowa wstawka zostanie połączona z bluzeczką, która też się dzieje na drutach. Oooo, mniej więcej tak to będzie wyglądało:

Tylko w ostatecznej wersji będzie nieco więcej czarnego między koronką a dzianiną, żeby to przejście od czarnej bawełny do czarno-szaro-białego melanżu było płynniejsze i ładniejsze.

Pomysł na całość tej bluzeczki jest bardzo karkołomny... i jeszcze cały czas płynny. Na przykład kwestia kształtu i wykończenia dekoltu - miałam już co najmniej cztery wizje, jak to powinno wyglądać i mam głębokie przekonanie, że ostateczne rozwiązanie będzie bardzo dalekie od każdego z nich. Rękawy... nawet  ich długość jest jeszcze dla mnie wielką zagadką. 
Szaleję na bieżąco, licząc na to, że wyjdzie mi "mistrzostwo świata" a nie "porażka sezonu".

*** 
I jeszcze na chwilę wrócimy do pokazywanego w ostatnim wpisie Wora Spacerowego, bo historia ma ciąg dalszy...

Pisałam, że to było bardzo udane "klonowanie" lubianej przeze mnie torby. Pisałam, że mam ochotę na jeszcze jedną wersję - czarną z lekko ludowym klimatem ozdobnym. I rozmawiam wczoraj z Mamą Moją Rodzoną Jedyną, że czarna, że tak trochę "na ludowo", a Mama Ma pyta, czy zabierałam z domu taką ludową krajkę, która na pewno w domu była i prawdopodobnie będzie pasowała jak ulał. Nie, nie zabierałam (chociaż podejrzenie, że dokonałam zaboru i tego mienia byłoby w pełni uzasadnione, bo grabież w tej sferze była swego czasu zakrojona na szeroką skalę).
Mama sprawdziła, krajka jest, zostanie mi podesłana pocztą. 
I tu ciekawostka, to jest krajka bardzo wiekowa. Mama ocenia ją na jakieś trzydzieści lat!!! 
Jak tylko dojdzie na Róg Renifera, to pokażę, jakie ładne ozdobne taśmy onegdaj produkowali.

***
I po dłuuuugiej przerwie aktualizacja puzzlowa - zaglądamy tutaj.

wtorek, 29 października 2013

KLONOWANIE

Moja ulubiona torba spacerowa, a raczej Wór Spacerowy został niemalże sklonowany. Żadnych zmian konstrukcyjnych, żadnych ulepszeń - inny materiał i inne zdobienia, ale baza dokładnie taka sama.
Wyszło tak:

Oryginał to była torba reklamowa przywleczona kilka lat temu przez Ślubnego z jakiś targów branżowych i wyglądała tak:

Torba ma tą zaletę, że jednym ruchem można zwiększyć jej pojemność, podnosząc klapkę i nagle wchodzi do niej kilogram orzechów, dwie książki z biblioteki publicznej, składana parasolka, duże zakupy z papierniczego i nie mniejsze z pasmanterii... wiem, bo dzisiaj nowy Wór testowałam - wszystko się mieści.

Pod złożeniem klapki jest wszyty kawałek dzianiny, a na rogu klapki rzep, żeby się to wszystko trzymało razem w formie złożonej. W oryginale było identycznie:

Sklonowany Wór Spacerowy powstał jako twór z odzysku. Materiał to kupiony w SH pokrowiec na poduszkę fotela albo sofy z IKEI - bardzo gruba, sztywna bawełna, która wydaje się niezniszczalna. Żółta dzianinowa wstawka - kawałek starej bluzeczki. Zdobienie na klapce - metr sznurka wyciągniętego z kaptura dawno wyrzuconej bluzy. Taśma na ramię - odpruta w całości od oryginalnej pomarańczowej torby i wykorzystana ponownie.

I z przyszywaniem tej taśmy naramiennej było... tragikomicznie. Maniakalnie wręcz pilnowałam, żeby ją przyszyć prostą, nieposkręcaną. Trzy razy sprawdzałam, bo miałam świadomość, że jak już ją przyszyję, to koniec, żadnych poprawek, bo przyszywałam tak, że o pruciu nie było mowy, sześcioma szwami i na krzyż. Moje szczęście z tego, że przyszyłam ją prosto, bez poskręcania w serpentynę, pękło jak bańka mydlana, kiedy gotowa, odprasowana torba zawisła na Denatce w oczekiwaniu na zdjęcia... Taśma przyszyta owszem prosto, skrętu brak, ale... przyszyta tyłem na przód!!! Plastikowa klamerka do regulowania długości paska zamiast dumnie prezentować stronę przednią jest odwrócona i pokazuje... plecy. Mało mnie apopleksja nie trafiła na ten widok. Trzy sekundy zdziwienia, trzydzieści sekund wściekłości na siebie, trzynaście sekund rozpaczliwej pracy myślowej... i rozpruwałam mocowanie taśmy przy klamerce, przekładałam ją na drugą stronę i zszywałam mocowanie na nowo,  wzdychając jak parowóz, z ulgi, że taśma jest w jednym kawałku i taki manewr zrozpaczonego strusia pędziwiatra jest w ogóle możliwy.

Jeszcze zbliżenie na bardzo pomysłowo kształtowane dno - zszywa się torbę z dwóch prostokątów/ kawałków/trapezów prostokątnych :))), a później rogi przy dnie przeszywa się pod kątem 45 stopni, składając szew boczny ze szwem dna tak, żeby leżały na sobie, prawą stroną do prawej:

I tradycyjne ostatnio zdjęcie "z wnętrza". Torba - tak samo jak oryginał - jest workiem prostym i prymitywnym, nie ma podszewki, nie ma kieszonek, ale ma porządnie wykończone szwy, żeby były trwałe i estetyczne:

I już wiem, że szykuje się jeszcze jedno klonowanie - wersja Wora Spacerowego w czerni, z jakimiś oryginalnymi zdobieniami.

niedziela, 27 października 2013

BIAŁY DODATEK DO CASABLANKI

Tak, wiem, obiecywałam sobie, że skoncentruję się na wykańczaniu Projektów Bardzo Rozgrzebanych i niczego nowego nawet tępą igłą ani za krótkim drutem nie tknę. I to, co się działo wczoraj, to nie moja wina! To Ślubny!

Ślubny szykuje się do wyjazdu w kierunku gór Atlasu. W ramach przygotowań poszukiwał bardzo intensywnie saszetki na dokumenty i inne rzeczy cenne, takiej zakładanej na pasek przy spodniach. Znalazł na jedynym słusznym serwisie aukcyjnym, zakupił, poczta doniosła, Ślubny... dał wyraźnie do zrozumienia, że to nie jest to, czego on oczekiwał. Że on chce toto mniejsze, delikatniejsze, białe i idealnie na wymiar - podsumowując, one chce toto uszyte przez żonę. No i jak ja mogłam odmówić, choć próbowałam, uwierzcie! Wiłam się jak piskorz, że nieeeee, że może gotowe inne, że na pewno coś się znajdzie. Ślubny był nieugięty. To się przestałam wić, bo męczące to gibanie, a skutków i tak nie było.

Zażyczyłam sobie wczoraj rano towarzystwa Ślubnego w wyprawie do Pasmanterii Obrzydliwie Dobrze Zaopatrzonej. Nabyłam brakujące elementy konstrukcyjne oraz taśmę parcianą białą (inicjatywa własna). Poświęciłam popołudnie na szycie maszynowe (mało) i ręczne (więcej niż ustawa krawiecka przewiduje) i powstał Biały Dodatek do Casablanki (taaaak, Ślubny będzie i w tym kultowym miejscu):

Tył ma doszytą (przyspawaną raczej) bawełnianą szeroką taśmę ze szlufkami:

Środek robiony dokładnie na wymiar, z kieszonkami na tylnej ściance tak, żeby się mieścił paszport, telefon, karty kredytowe i - cytuję Ślubnego - "gruby plik tamtejszej gotówki" :)))

Żeby całość była trwała i estetyczna, wszystkie wewnętrzne szwy zapakowałam w lamówkę:

A żeby usługa konstrukcyjno-krawiecka była pełna, to dołożyłam Ślubnemu pasujący pasek z białej taśmy parcianej (to ta własna inicjatywa):

Ślubny promienieje z ukontentowania. Ja mam poczucie, że się przyczyniłam do jego przedwyjazdowych przygotowań. Tym bardziej, że Ślubny jest samodzielny i pakuje się we własnym zakresie, pomoc żony nie jest mu do szczęścia niezbędna, więc się już za bardzo udzielać nie będę.

Jeśli zasłużymy i będą warunki techniczne, to w przyszłym tygodniu Ślubny nam zafunduje marokańskie impresje na Twitterze : ))) 

***
I jeszcze kocio na deser. W całości:

I w kawałku:


***
A ja idę realizować nieco opóźniony plan, będę kończyć torbę. 

piątek, 25 października 2013

W JODEŁKĘ CIOSANY

Ha! Nie ma to jak ponarzekać, wyżalić się, pojęczeć cichutko choć publicznie, wyspowiadać się, jaki to mnie leniwiec dopadł, przydusił i nie chce puścić i... cud!!! Od razu się chce. 

Zastosowałam jednak politykę kija - nie ma, kobieto narwana, żadnej nowej robótki, dopóki nie skończysz co najmniej dwóch z czterech poprzednich.
Tym sposobem wczoraj Jodełka weszła w bardzo bliski kontakt z wypustką:

W równie bliski kontakt z aksamitką zachomikowaną od dobrych sześciu lat, bo "na pewno się te dwadzieścia pięć centymetrów przyda" i rzeczywiście, przydało się:

Do tego zamek błyskawiczny kryty:

I jest - Piórnik w Jodełkę Ciosany:

Sam proces produkcyjny był miły, spokojny i bezproblemowy aż do momentu, kiedy nadszedł czas "podszewkowania". 
Piórnik, jak wiadomo, powinien mieć choćby minimalny poziom sztywności, żeby jednak przypominał walec a nie oklapłe nie wiadomo co. Jodełka sama z siebie miła i lejąca i o usztywnianiu jej samej nie ma mowy, a zatem nie miałam innego wyjścia, jak tylko usztywnić warstwę wewnętrzną. Co się okazało? Próba połączenia Jodełki z usztywnionym bawełnianym materiałem kończyła się: * falami Dunaju w wykonaniu Jodełki, moimi przekleństwami w dwóch językach, z czego żaden nie był językiem rodzimym, zniechęceniem ogólnym i destrukcją usztywnionego materiału (* żadnego nie skreślać).
W końcu mnie oświeciło - skoro się dzianina nie chce poukładać na nierozciągliwym materiale, to dajmy jej coś sztywnego, ale rozciągliwego - szydełkową podszewkę! I tak piórnik ma bardzo nietypowe, szydełkowe wnętrze. Uwaga będzie fotka wnętrza :))

***
I jeszcze mała podpowiedź i uchylenie rąbka tajemnicy warsztatowej porządnego fotografa - co się wykorzystuje do zrobienia zdjęć piórnika? Niezbędny jest rzeczony piórnik oraz "wypełnienie"! Doskonale sprawdzają się skarpetki wpychane do piórnika luzem. Ale równie dobrze działa upchnięcie w środku małych motków włóczki lub jednego większego : )))

I wtedy można spokojnie uwieczniać piórnik w stanie zamkniętym, a nie tylko... rozdziawionym :))

Piórnik jest elementem prezentu, więc poleży sobie teraz chwilę, poczeka na towarzystwo i już w komplecie dotrze do przyszłej właścicielki.

***
A ja się waham, co wykończyć jako następne - ale chyba padnie na torbę, bo tam jest najmniej roboty, a później będzie ramkowy haft. Poza tym torba zaczyna stanowić towar pierwszej i bardzo pilnej potrzeby, bo jej pierwowzór wczoraj nie tylko zaprezentował daleko posunięte "wyziewanie ducha", ale jeszcze łypnął na mnie .. dziurą... Trzeba szyć zamiennik :)))

środa, 23 października 2013

CTRL+ALT+DEL

Mam wrażenie, że potrzebny mi szybki reset. Zrestartowanie systemu twórczego. 

Czemu, ach czemu, "dlaczemu"? Bo dwa wieczory temu okazało się, że mam rozgrzebane kilka przedziwnych projektów, ale woli skończenia ich kompletnie we mnie brak. Wizje efektu końcowego nawet mam, ale jakoś ciężko mi przełożyć wizje na rzeczywistość, a jak człowiek ma same wizje... :))) 

Zrobiłam mini-inwentaryzację i oto, co z niej wynika:

1. Jodełka - najbardziej zaawansowana twórczo. Jak widać poniżej do kompletu powstały już elementy dodatkowe, szydełkowe i to jest projekt, który ma szansę na najszybsze zakończenie, bo tutaj wizja jest skrystalizowana i jasna. 

Oczywiście nawymyślałam cuda wianki, więc do elementów szydełkowych i drucianych zostaną dodane wypustki białe, aksamitki czekoladowe i zamki błyskawiczne... chyba białe i całość ma się zamienić w przedmiot użytkowy.

2. Szydełkowe szorty zaczęte razem z Perfidnym Obibokiem. I tu reset już nastąpił, a raczej nacisnęłam "delete". 
Nagle okazało się, że zaczynają mi się lekko zmieniać wymiary, a szorty to odzież wybitnie nie zimowa. Wizja tego, że się zaszydełkuję na amen, nadziubię i wiosną się okaże, że mam za duże szorty, trochę mnie przeraziła. Zatem szorty wiosną, ale przecież nie będzie mi leżało kilkanaście kółeczek bez przydziału. No to znalazłam im przydział - staną się elementem ozdobnym dzierganej bluzeczki melanżowej (dzierganej z wełenki od Joli).
Wizja tej bluzeczki jest... mglista, ale bardzo bizantyjska.
Projekt w fazie wstępnej - jest niedokończony pasek szydełkowych kółek i wydziergany pasek na... biust :))) Ale zaczynam od niego, bo sobie wymyśliłam, że zrobię w dzierganej bluzce zaszewki, jak w szytej. Wyszły, więc mogę dziergać dalej.

3. Ramka... Tutaj powinnam się walić w piersi najmocniej, żeby aż huczało. Wszystko kupione, przygotowane i... leżakuje, dojrzewa. Wysiliłam się i przygotowałam materiał w kształcie...


Wstyd i poruta (jak mówią w Wielkopolsce), ale się wezmę, ja to zrobię, obiecuję.

4. Torba. Taaak, o niej nic nie było, ale rozgrzebana torba też leży. Mam ulubioną torbę spacerową - wór takowy, gdzie wszystko wchodzi. Ale ulubiona torba zaczyna "wyziewać ducha". Należy ją odtworzyć. Prace odtwórcze zaczęłam, machnęłam wszystko, co ręczne i... leży, czeka, dojrzewa.

Ale ja się wezmę, ja to skończę, obiecuję.

5. A na dodatek leży jeszcze to:

Od wczoraj leży. 
Dostałam od Ślubnego jako wyraz sprawiedliwości dziejowej. Ponieważ Ślubny zamawiał w weekend ogromne ilości przedziwnych rzeczy z jedynego słusznego portalu aukcyjnego i doszedł do wniosku, że skoro tyle dobra przyjdzie dla niego, to niesprawiedliwie by było, jeśli nic nie przyjdzie dla mnie i tym sposobem sam(!!!) wybrał i zamówił - upewnił się tylko, czy ilości właściwe, ale jak może być niewłaściwe zamawianie 800 gram włóczki :)) 

I tak sobie myślę, że może w ramach resetu systemu twórczego trzeba odłożyć to, czego się nie ma najmniejszej ochoty kończyć w tej chwili i zająć się czymś zupełnie innym... Zacząć, zrobić, skończyć, uradować się efektem i z nową energią wrócić do Projektów Bardziej lub Mniej Rozgrzebanych. 

Albo w drugą stronę - obiecać sobie, że się zacznie przerabiać nową, miłą w dotyku włóczkę dopiero po skończeniu przynajmniej dwóch z Projektów Rozgrzebanych, taka motywacja negatywna - kończ, kobieto, kończ, to w nagrodę zaczniesz coś nowego.

sobota, 19 października 2013

MURAKAMI A SPRAWA JODEŁKI

Dziergam coś, co powoduje, że czuję się jak nawiedzony, ale przeszczęśliwy Kopciuszek. Przyrost robótki jest... ślimaczy. Ale się nie denerwuję, wręcz przeciwnie - patrzę, zachwycam się, wzdycham i dziergam pracowicie dalej. 

Jodełka, znana też pod angielską nazwą - herringbone stitch - wzorek nitkożerny, czasochłonny, wymagający nieustannego patrzenia na druty, ale ten efekt! Jakby się tkaninę tworzyło prosto na drutach.

A skąd jodełka mi się w ogóle w głowie zalęgła? Zawinił Japończyk, o ten - Haruki Murakami. Jesień upływa mi na czytaniu prawie wszystkiego, co Murakami popełnił - z 1Q84 na czele. 
Delektuję się zatem "Sputnik Sweetheart" i nagle pojawia się zdanie: "She was wearing a herringbone jacket". Że co ona miała na sobie???!!! Żakiet, kurtka, to wiem, ale co, na litość bogów wszelakich, ma z tym wspólnego śledź, a raczej ości śledzia? (Angielskie herring - śledź; bone - ość, kość.) 
Wujek Gugiel poszedł w ruch i tym sposobem szybko poszerzyłam swoją wiedzę z zakresu słownictwa krawieckiego, dowiadując się, że określenie herringbone używane jest w odniesieniu do tkaniny w jodełkę. Ale Wujek Gugiel to cwana bestia i uczy się także preferencji korzystającej, a korzystająca lubi wszystko, co związane z dzierganiem. Uszczęśliwił mnie zatem fotką jodełki "drucianej", czyli herringbone stitch i tu mnie zatchnęło... Chcę!!! Cokolwiek tym wzorkiem dziergane, ale po prostu muszę sprawdzić, czy to wyjdzie tak... "tkaninowo".

Dziergam przy akompaniamencie kolejnego tomu 1Q84, powoli, bo z cienkiego kordonka na drutach 2.75, trwam w zachwycie i czuję się jako ten uradowany, nawiedzony Kopciuszek. Co dziergam? Na razie tajemnica, ale jak już powstanie, to nie omieszkam zaprezentować.

***
I nauczona doświadczeniem - że ciekawe, nietypowe wzorki wywołują u Was potrzebę natychmiastowego dziergania - sposób dziergania Jodełki, czyli Herringbone Stitch - od razu w wersji filmowej poniżej. 

Zasada jest taka:
- w rzędach nieparzystych robimy bez przerwy - dwa razem przerabiane na prawo, ale zdejmujemy z lewego drutu tylko pierwsze z przerobionych razem oczek, drugie z nich jest przerabiane wraz z kolejnym prawym ponownie razem; na końcu ostatnie oczko, które zostanie nie zdjęte z drutu przerabiany na prawo; nie ma żadnych oczek brzegowych;
- w rzędach parzystych to samo, tylko przerabiamy dwa razem na lewo, też zdejmując tylko pierwsze z dwóch przerobionych razem oczek, a drugie przerabiamy razem z kolejnym i tak do końca rzędu; ostatnie oczko nie zdjęte z drutu na lewo; bez oczek brzegowych.

***
Zaległe Ananasy robione na potrzeby ostatniego Razem-Robienia w końcu doczekały się sesji fotograficznej. 

Wyszły wieeeeelkie - cienki Drops Lace plus druty numer 5 i jest chusta zwiewna, ale powierzchniowo potężna.

Zbliżenie na koraliki. Cały czas miałam wątpliwości, czy wrabiać przezroczyste, czy może lepsze by były kolorowe, żeby się jakiś akcent kolorystyczny pojawił. Ale po spojrzeniu na całość, dochodzę do wniosku, że jest dobrze:

I jeśli ktoś myślał, że można sobie tak bezkarnie urządzać sesję fotograficzną chusty i łba Buddy, a Mały to zignoruje i własnego łba w obiektyw nie wsadzi i nie będzie się starał znaleźć w centrum uwagi...

Odnośnie koralików. Byłam dzisiaj w pasmanterii i Ślubny wypatrzył szydełka dla potępionych :))) Grubość poniżej 1.00. Kupiłam takie 0.85 do robienia z nici maszynowych, ale również 0.5!!! Do koralikowania będzie doskonale - jest tak cienkie, że bardziej przypomina igłę niż szydełko :)))

***
I jeszcze miły obowiązek - Dagy przyznała mi wyróżnienie. Oczywiście tradycji stanie się zadość - z dziką radością odpowiem na wszystkie pytania, ale z równie dziką konsekwencją nie nominuję kolejnych osób.
To do roboty, trochę pikantnych szczegółów z życia i bycia Intensywnie Kreatywnej;

1. Twoje pierwsze dzieło to - nie mam bladego pojęcia! Kiedy byłam tak mała, że ledwie sięgałam nogami do pedału od maszyny, to zszywałam kawałki materiału, czasami nawet o wartości użytkowej i handlowej, bo to były fragmentu podszewki do czapek, które szyli rodzice. Takiego Dzieła przez wielkie Dz, nie pamiętam, ale raczej było na drutach.

2. Dlaczego prowadzisz bloga?  -  A ma być wersja oficjalna czy prawdziwa? :))))))))))) Ale żarty na bok. Prowadzę, bo widzę w tym sens. Rozwijam się dzięki niemu. Jestem bardziej systematyczna i zmotywowana do kombinowania, tworzenia, działania. Poza tym jest też aspekt "społeczno-towarzyski" - kontakt z osobami również tworzącymi, pozytywnie zakręconymi jest bezcenny, inspirujący. Gdyby mi ktoś zabrał bloga, to bym przeżyła i pewnie nawet nie jęknęła, ale gdybym straciła kontakt z osobami, które tu zaglądają... to by bolało.

3. Twoja ulubiona pora roku  - wiosna jest bez wątpienia tym okresem, w którym jest mi na świecie najlepiej, najmilej, najbardziej komfortowo.

4. Przepis na udany dzień - zacząć go spokojnie i miło - śniadanie z mężem, kawa pita na siedząco (nie w galopie) i mieć w planach coś miłego na wieczór - wtedy da się przetrwać nawet najgorsze zawieruchy w ciągu dnia.

5. Gdybyś dostała bilet na darmową wycieczkę, gdzie byś się udała -  oddałabym go :))) Ja jestem straszną, koszmarną, okropną domatorką. Dom to moja twierdza i miejsce, gdzie czuję się najlepiej. Ducha przygody nie ma we mnie wcale. Ale gdybym musiała zdecydować, to ostatnio bardzo często rozmawiamy ze Ślubnym o Petersburgu...

6. Najbardziej cenię w sobie  - wierność zasadom, takim podstawowym, najprostszym, że białe jest białe, czarne jest czarne, a odcienie szarości prowadzą na manowce.

7. Boję się - tysiąca rzeczy. Strachliwa jestem, panikara jestem. Ślubny by mógł Wam tutaj napisać opowiadania komiczno-fantastyczno-dramatyczne do czytania na kilka dni :)))

8. Rozważna czy romantyczna  - rozważna do szpiku kości. Romantyzm jest dla mnie do zaakceptowania o ile jest przemyślany, zaplanowany, z planem B i możliwością kontroli sytuacji w stu procentach.

9. Ulubiony deser  - lody czekoladowe, najlepiej włoskie z włoskiej lodziarni. Ale z braku takowych pod ręką każde inne, oby czekoladowe!

10. Dlaczego kobiety otwierają usta, kiedy malują rzęsy?  - Nie mam pojęcia! Ja nie otwieram... może to świadczyć o tym, że nie jestem kobietą albo że mam technologię malowania rzęs niewłaściwą :)))

czwartek, 17 października 2013

WYBRALIŚMY ZWYCIĘZCÓW!!!

Na to czekacie najbardziej, więc nie przedłużając:


Nagroda główna Konkursu Szatańsko Kreatywnego wędruje do:
INEZ 
za jej obłędne, szydełkowe obuwie.

Zdjęcie dzięki uprzejmości Inez

Natomiast Nagroda Publiczności trafia do
Szyjącej Bez Bloga
za jej niepokorną Czarną Owcę
Zdjęcie dzięki uprzejmości Szyjącej Bez Bloga

Należy Wam się kilka słów wyjaśnienia odnośnie nagrody Publiczności.
Pierwsze trzy miejsca w głosowaniu zajęły: Inez, Genia i Szyjąca Bez Bloga. Inez została wybrana zwyciężczynią przez Komisję Konkursową z Piekła Rodem i dostanie Nagrodę Główną, tym samym została "wyeliminowana" z Waszego głosowania. Co nie zmienia tego, że i Wy doceniliście jej kreatywność najbardziej.
Drugie miejsce zajęła Genia i jej ażurowa, cudowna chusta. 
Zdjęcie dzięki uprzejmości Geni

Jednak wymieniłyśmy wczoraj z Genią kilka maili oraz rozmawiałyśmy dzisiaj i Genia ma problem natury moralnej - ogrom głosów na nią, to efekt bardzo skutecznej akcji jej syna, przeprowadzanej wśród jego kolegów i koleżanek. Genia i tak czuje się wygrana, ale przekazuje nagrodę kolejnej wybranej przez Was osobie, zgodnie z duchem sprawiedliwej rywalizacji.
Decyzję Geni postanowiliśmy jako Komisja uszanować w pełni. Gratulujemy jej syna!!! To rzadkość, żeby nastolatek tak energicznie zaangażował się w tak odległą od nastoletniego świata kwestię jak konkurs rękodzielniczy.

Tym sposobem Nagrodę Publiczności otrzymuje Szyjąca Bez Bloga, która po dwóch zwyciężczyniach ma największą liczbę głosów.


***
To teraz, kiedy już wszystko wiadomo, mogę sobie pozwolić na podzielenie się własnymi przemyśleniami i zdradzić co nieco zza kulis wybierania zwyciężczyni.

Pomysł Konkursu Szatańsko Kreatywnego przyszedł mi do głowy dość dawno. Bardzo długo dyskutowałam ze Ślubnym i Mamą Moją Rodzoną Jedyną, czy taka formuła konkursu - wymagająca od Was kreatywności, zaangażowania, czasu i wysiłku - jest dobrym pomysłem. Ale pomyślałam - raz kozie śmierć, raz Intensywnie Kreatywnej biada - robimy! Najwyżej zgłosi się do konkursu niewiele osób...
Nie doceniłam Was!!! Bardzo Was nie doceniłam. Ilość Dzieł Kreatywnych przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Ich kreatywność - momentami dech mi zapierało! 

Biję brawo tym głośniej, że wiem, iż wiele osób zrobiło coś zupełnie dla nich nowego. Walczyło z czasem i materią. Pierwszy raz w swojej rękodzielniczej historii przekładało własne pomysły "z głowy" na rzeczywistość. Podejmowało ryzyko, eksperymentowało!

Nawet nie wiem, jak ja to mam napisać, żeby nie zabrzmiało ckliwie... a co tam! Napiszę, jak mi się na klawiaturę pcha - jesteście wielcy, kochani, szaleni, kreatywni, genialni, odważni i każdy, ale to każdy z Was jest zwycięzcą w tym Konkursie!!! 

***
To teraz pozwolę Wam zajrzeć za kulisy działania Komisji Konkursowej z Piekła Rodem. 
Każdy z nas zrobił sobie krótką listę Dzieł, które go zachwyciły, zaintrygowały, zadziwiły. Tylko, że ta krótka lista czasami była dość... długa :))) Kilkanaście pozycji co najmniej.
Później był najtrudniejszy moment - każdy z nas zawęził listę do pięciu dzieł i przyznał im punkty - od 5 do 1.

Na tej liście Kandydatów do Zwycięstwa znalazły się w kolejności alfabetycznej:
- Aga i jej komiks - Spodziewaliśmy się wszystkiego, ale żeby się komiks w Konkursie pojawił, to na pewno nie! A ja - prywatnie zupełnie - mam nadzieję, że Aga nie zakończy swojej przygody z rysowaniem na tej jednej stronie!!!
Zdjęcie dzięki uprzejmości Agi

- Ania i jej kolaż - Szczególnie doceniamy tutaj kwestię połączenia wielu technik twórczych w jedno oszałamiające Dzieło, tak pięknie oddające charakter i zainteresowania autorki. O talencie do rysowania i malowania nie wspominamy nawet!
Zdjęcie dzięki uprzejmości Ani

- Anka i kamizelka/sweterek - pomysłowość i wykonanie tego sweterka zachwyciło nas niewiarygodnie. Nie tylko jest wielofunkcyjne, ale jeszcze dwustronne i kolorystycznie doskonałe.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Anki

- Babaruda i jej bluzka na motywach Echo Flower - Zostałam upoważniona przez Mamę Moją Rodzoną Jedyną do napisania, że trwa w niemym zachwycie nad tym Dziełem!!! Perfekcja wykonania, oryginalne zastosowanie wzoru, estetyka na najwyższym poziomie. Podsumowując - piękne!
Zdjęcie dzięki uprzejmości Babyrudej

- Dorota z Szortami Igłołamaczami - To, co zrobiła Dorota, na co się porwała, wymaga gromkich braw! Nie tylko jako osoba będąca dopiero na początku swojej krawieckiej drogi, uszyła bardzo poprawny technicznie "spodzianek", ale podeszła do tego twórczo i niesztampowo - ryzykując łączenie materiałów. I nie tylko uszyła, ale jeszcze opisała swoje doświadczenia lekko i dowcipnie. Jesteśmy pod wielkim wrażeniem!
Zdjęcie dzięki uprzejmości Doroty

- Inez - Jej buty sprawiły, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy są jakieś granice Waszej kreatywności!!! Nie tylko wykonanie zrobiło na nas wrażenie. Także fakt, że to projekt w stu procentach autorski - dosłownie senne widzenie zamienione w rzeczywiste Dzieło!
Zdjęcie dzięki uprzejmości Inez

- Martuuha i jej sweter długo dziergany - Wielkie wrażenie zrobiło na nas to, że to był pierwszy sweter, jaki Martuuha dziergała!!! Nie byle jaki sweter, dopracowany, pomysłowy, wymagający cierpliwości! Bijemy gromkie brawa.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Martuuhy

- Ola K i poduszka bardzo męska - nie tylko Ślubny docenił to, że poducha powstała jako prezent dla męża. Cała Komisja w zachwycie podziwiała pomysłowość, wykonanie, walory użytkowe! Cud prosto spod stopki maszyny!
Zdjęcie dzięki uprzejmości Oli

- Perfidny Obibok i jej blog Szkoła Szydełkowania - Zauważona przez Komisję za całokształt. Zawartość merytoryczną bloga, jego stronę graficzną, umiejętności pisania pięknie i poprawnie. Ale przede wszystkim za chęć i  umiejętności dzielenia się szydełkową wiedzą.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Ani

- Szyjąca Bez Bloga i Czarna Owca - Owca skradła nasze serca bezapelacyjnie. Oryginalny pomysł, perfekcyjne wykonanie i to, że Owca po prostu ma charakterek! Ślubny zapałał do Owcy szczególnym uczuciem od pierwszego rzutu oka na zdjęcie - wcale się nie dziwimy, ma nieodparty urok.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Szyjącej Bez Bloga

Ale na pochwały zasługują wszystkie Dzieła razem i każde z nich z osobna, bo nawet jeśli nie znalazły się na punktowanej liście, to zachwycały nas, bawiły, zadziwiały. A można je podziwiać nadal na stronie konkursowej.

Jeszcze raz dziękujemy wszystkim, którzy wzięli w Konkursie udział.
Bijemy Wam gromkie brawa
i
podziwiamy za szatańską kreatywność!!!