Przenosiny

środa, 31 lipca 2013

SPODZIANEK

Na początku była burza. Matka Natura doszła do wniosku, że wystarczy tego jednostajnego upału i czas zatroszczyć się o jakieś atrakcje. Padło na nocne widowisko audio-wizualne i o północy od strony Wrocławia łupnęło młotem boga Thora tak, że aż iskry poszły. Łupanie i iskrzenie trwało jakieś dwie godziny. A Mokosz pod ramię z Notosem  zapewniali intensywne nawadnianie pod ciśnieniem.
I się byłam nie wyspałam. Cały ranek snułam się po metrażu, jakby to mnie ten młot boga Thora w czółko łupnął. Ślubny (nadal urlopujący, ale bardziej przyzwyczajony do zasypiania nad ranem) patrzył na to moje snucie z boku i sugerował, że powinnam "iść sobie poczytać, najlepiej w sypialni".*

* Czytanie w sypialni oznacza dwie przeczytane strony i dwie przespane godziny.

Ale mnie na chwilę zaniosło na antresolę. Stwierdziłam, że skoro już się zaplątałam w Kąciku Robótkowym, to zanim "pójdę poczytać", to przejrzę Burdy, bo od tygodnia chodziło mi po głowie uszycie sobie odzieży letniej w postaci  szortów z jakiegoś przewiewnego materiału.
Już w drugiej znalazło się dokładnie to, czego szukałam. Przekonałam sama siebie, że to "czytanie" jeszcze pół godziny poczeka, a ja zrobię papierowy wykrój. Ostatecznie to dwa małe kawałki do przerysowania. 
Gotowy wykrój zmobilizował mnie do otworzenia szafy z materiałami z głębokim przeświadczeniem, że na bank nie ma tam nic, co by się na takie szorty nadawało i będę mogła z czystym sumieniem "iść czytać". A tu "niespodzianek" - jest materiał idealny. Kupione kiedyś pół metra cudnie tkanego płócienka, z którego wykorzystałam kawałek do wykończenia "Cwetra" Ślubnego.
Spojrzałam na ten materiał, spojrzałam nieco bardziej kwaśno na wykrój i wyszło mi, że za mało będzie... a może wystarczy... nieee... No to przecież nie pójdę "czytać", dopóki nie sprawdzę.
I gdyby ten materiał nie miał identycznej strony lewej i prawej, to by było za mało. Ale że obie strony takie same, to - kolejny "niespodzianek" - wcisnęłam. Na styk! A skoro nagle się okazało, że materiał skrojony, to przecież szycie czekać nie powinno.
Tym sposobem w jedno bardzo śpiąco-ziewające popołudnie powstał Spodzianek, tfu! Szorty powstały :)))

Spodzianek szyty na podstawie czerwcowej Burdy (6/2013), model 111A (z nieco dłuższymi nogawkami niż oryginał i bez ozdobników na tyłku, bo jakieś kieszonki tam chyba były, ale je na śpiąco zignorowałam).

Góra zamiast odszycia ma wykończenie ze srebrnej lamówki. Materiał jest bardzo luźno tkany i miękki i bałam się, że nawet wzmocnione fizeliną odszycie będzie się źle układać i nie będzie "trzymać formy".

I przy takim małym Spodzianku udało mi się wcisnąć trzy różne wykończenia szwów na lewej stronie.
Jest szew francuski na szwach wewnętrznych nogawek i na prawym szwie zewnętrznym. Przy okazji zdjęcie specjalnie dla Wiewiórki - że u mnie też widać ołówek po lewej stronie :))))

Zwykły zygzak - dwie warstwy obrzucone razem, zaprasowane i przestębnowane - to na szwie środkowym szortów. Ten szew w spodniach i spodenkach to jedno z miejsc newralgicznych - musi być mocne i nie do... rozerwania, bo ten szew w spodniach pracuje najmocniej. Stąd to stębnowanie, żeby wzmocnić.

I w końcu przy zamku błyskawicznym wykończenie polegające na podłożeniu zapasów szwów pod spód po lewej i po prawej stronie, zaprasowaniu i przeszyciu zwykłym ściegiem prostym, jednocześnie przyszywając do zapasów szwu listy zamka błyskawicznego.

I dla zainteresowanych - nie udało mi się "iść poczytać" :)))

***
Ale to jeszcze nie wszystko na dziś. Wielkie podziękowania dla Joli!!! Jakiś czas temu Jola zrobiła w ramach Razem Robienia cudowną Echo Flower.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Joli.

I wtedy w mailu do niej zachwyciłam się włóczką, jej cieniowaniem, że takie nietypowe od bieli do czerni. I... dzięki Joli mam motek tej cudowności u siebie! Ale nie tylko ten motek, także dwa świetne moteczki skarpetkowej wełenki!!! A w paczce od Joli było też coś dla Ślubnego - oczywiście kawa w gorzkiej czekoladzie : )))))
Kawy na zdjęciu nie ma, bo nie zdążyłam ze zdjęciem przed konsumpcją :)))

Jolu, bardzo Ci dziękujemy!!! Przesyłka od Ciebie sprawiła nam wiele radości, a Twoja "euforia pakowania" - jak to cudownie określiłaś w liściku - spowodowała, że nie mogłam przestać się uśmiechać przez całe popołudnie. Dziękuję Ci dobra kobieto!!!

***
A skoro i tak wyszedł mi wpis dłuższy niż zwykle, to jeszcze coś Wam pokażę. Urlop Ślubnego dał nam okazję do spacerów... a ze spaceru nie wraca się z pustymi... torbami :))) Kupiłam w jedynym słusznym SH po sąsiedzku (z pełną aprobatą Ślubnego) biały obrus (chyba obrus???). O tyle ciekawy, że ma czarno tkane, bardzo delikatne, ozdobnie brzegi. Przy czym tkane tak, że są dwustronne. Te tkane brzegi spowodowały, że bez zastanowienia nabyłam byłam, zupełnie bez pomysłu, co z tego obrusa może powstać.

I dzisiaj mnie oświeciło, co z tego zrobić! Upięłam na Denatce szpilkami. Zamiast paska dopięłam czarną szeroką gumę (bo nic innego nie było, co mogło imitować na tymczasem pasek) i wyszło mi, że można uszyć to:

Będzie dwuwarstwowa spódnica z ozdobnym dołem z tych tkanych szlaków, wszyta w czarny pasek (nie marszczona, bez zaszewek, tylko wszywana z zakładkami).
Jak pytał Szekspir: "Jak Wam się podoba?" - taki pomysł na obrus?

***
I na deser jeszcze jeden "spodzianek - niespodzianek", czyli zdjęcie dokumentujące śpiące zjawisko:

sobota, 27 lipca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - część szósta - DZIANINOWY TOP, PRZYGOTOWANIA DO SZYCIA

Słynny top 110 z tegorocznej lipcowej Burdy przejdzie dziś etap "od zera do pociętej materii".

1. Kilka słów o tym, jak Burda opisuje swoje modele i że dobra krawcowa ogląda nie zdjęcia (choć od nich nie stroni), ale skupia się na rysunkach bardziej technicznych - co oglądamy tutaj.
2. Przygotowujemy wstępną listę potrzebnych materiałów i narzędzi - co oglądamy tutaj.
3. Zastanawiamy się nad rozmiarem i analizujemy, jakie elementy wykroju papierowego trzeba sobie przygotować. Przez chwilę rozmyślamy też nad tym, jakie materiały są odpowiednie do uszycia takiego modelu - a wszystko to oglądamy tutaj.
4. Wielkie ujawnienie, czym jest fizelinowa taśma formująca i czym można ją ewentualnie zastąpić, jeśli nasza pasmanteria nie ma jej w ofercie - co oglądamy sobie tutaj.
5. Kompletujemy zestaw przyborów niezbędnych do zrobienia papierowego wykroju - co oglądamy sobie tutaj.
6. Walczymy z potężnym papierowym arkuszem z wykrojami, przygotowując go do nieco bardziej wygodnego użytkowania - co oglądamy tutaj.
7. Uczymy się, jak w plątaninie linii znaleźć na arkuszu te elementy wykroju, które nas interesują - co oglądamy tutaj.
8. Przerysowujemy wykrój ramiączka (23), a przy okazji uczymy się, jak sprawdzać, czy wszystkie ważne oznaczenia zostały przeniesione z arkusza na nasz papier - co oglądamy sobie tutaj.
9. Wykrój tyłu (22), a przy okazji uczymy się, że słowo pisane z arkusza wykrojów też warto czasem przenieść na własny papierowy wykrój - co oglądamy tutaj.
10. Rozpracowujemy wykrój przodu (21), jednocześnie dowiadując się, że czasami trzeba sobie wykrój samodzielnie przedłużyć. !!!UWAGA!!! Dobrze zaplanujcie ułożenie papieru na arkuszu wykrojów, żeby się później ta przedłużana część zmieściła bez doklejania fragmentów papieru - co oglądamy sobie tutaj.
11. Przedłużamy wykrój przodu - co oglądamy sobie tutaj.
12. Sprawdzamy, czy poszczególne części przygotowanego wykroju są tej samej wielkości. A także podpowiedź, co zrobić, jeśli chcemy mieć ten top lekko taliowany. I przygotowujemy także ten element wykroju, którego nie ma na arkuszach, czyli odszycie podkroju pach tyłu - co oglądamy sobie tutaj.
13. Kilka słów o ewentualnej modyfikacji tego, z czego skroimy ramiączka i bardzo ważna rzecz (!!!) - o potrzebie przygotowania materiału do krojenia i szycia. Materiał musimy zdekatyzować, czyli uprać, żeby się "zbiegł" o tyle, o ile mu się zamarzy, zanim cokolwiek z niego skroimy - co oglądamy sobie tutaj.
14. Kiedy są wszystkie części papierowego wykroju możemy zmierzyć, ile potrzebujemy fizelinowej taśmy formującej. !!!UWAGA!!! Nie kupujemy dodatków "na styk", szczególnie taśm formujących, fizeliny jako takiej, wypustek i lamówek - kupujemy zawsze ze sporym zapasem. Po pierwsze będzie nam przyrastać "domowe zapasy magazynowe", co każda krawcowa bardzo lubi. A po drugie i najważniejsze - ewentualny błąd i zmarnowanie czegoś nie skończy się tragedią, bo będzie można sięgnąć po prostu po drugi kawałek. Ja sama mam zasadę, że dodatki kupuję w podwójnych ilościach. 
A mierzenie zużycia taśmy formującej oglądamy tutaj.
15. Przed krojeniem sprawdzamy jeszcze, czy wykrój ma odpowiednie do naszego ciała obwody i dodatkowo kilka słów o tym, że zwężenie bluzeczki w talii musimy zrobić z głową - co oglądamy sobie tutaj.
16. Zaczynamy od przygotowania elementów wycinanych z fizeliny - co oglądamy tutaj.
17. O wadze tego, żeby sobie oznaczyć na fizelinowych elementach, gdzie jest góra, a gdzie dół, gdzie grzbiecik, a gdzie wcięcie - co oglądamy tutaj.
18. Uwaga dla tych, którzy mają dzianinę ze wzorem oraz o prawidłowej kolejności krojenia - zaczynamy od największego elementu - co oglądamy tutaj.
19. O układaniu materiału do krojenia oraz o tym, że Burda nie zachęca do oszczędności materiału i dlaczego nie będziemy kroić z materiału złożonego na pół - co oglądamy tutaj.
20. Kilka wskazówek przy przenoszeniu wykroju papierowego na materiał oraz o tym, że nie składamy materiału na pół, tylko odwracamy ponacinany w miejscach oznaczeń papierowy wykrój na lewą stronę i dorysowujemy drugą część przodu od razu na tkaninie - co oglądamy tutaj.
Taka technika odrysowywania - na jednej warstwie materiału - daje nam od razu możliwość dorysowania wszystkich linii i większą precyzję rysowania i krojenia. Przy materiale złożonym na pół po pierwsze pod spodem dostajemy wycięty element, ale bez zaznaczonych linii szwów, a po drugie przy śliskich, ale też grubych materiałach krojenie staje się wyzwaniem i czasami nawet spięcie materiału szpilkami przed przerysowywaniem wykroju nie chroni nas przed przesunięciem materiału (kiedy jest śliski) lub "wyjechaniem" spod nożyc (przy grubym).
I jeszcze jedna ważna uwaga dla tych, którzy tak jak ja rysują ołówkiem - ołówek nie może być ostry, bo będzie nam się o tą dzianinę zaczepiał, naciągał ja, a nawet niszczył!!! Potrzebny nam ołówek z bardzo zaokrągloną "końcówką piszącą" :)))
21. Kroimy zaznaczając wcześniej linie cięcia (czyli wyznaczając zapasy szwów) ołówkową lub mydełkową linią albo dla osób lubiących skoki adrenaliny (żartuję oczywiście) tnąc "do centymetra" - co oglądamy tutaj.
22. Podobnie kroimy tył - co oglądamy w skrócie tutaj.
23. Kroimy jeszcze z dzianiny odszycia podkroju pach tyłu, zaglądając do Burdy, jak mamy te odszycia ułożyć na tkaninie - co oglądamy tutaj.
24. Kroimy ramiączka przy okazji ucząc się, jak łatwo korzystać z rysunkowej podpowiedzi na elementach wykroju, czyli strzałki oznaczającej kierunek zorientowania elementu wobec nitek tkaniny - co oglądamy tutaj.
25. Ostatnim zadaniem jest zrobienie na wszystkich elementach skrojonych z materiału obrysów nitką. To dodatkowa praca, ale bardzo ułatwi nam później szycie, bo da pełną kontrolę nad tym, gdzie są szwy, bo będzie je widać i po lewej i po prawej stronie materiału. 
Kto szył z nami piórnik ten wie, co ma robić. Zwracam tylko uwagę, że krótkimi niteczkami zaznaczamy sobie także wszystkie kreseczki styku (np. linię talii. linię na tyle koło numeru 2 itp.). Poniżej dwa obrazki poglądowe, jak mają wyglądać elementy w pełni przygotowane do szycia:
Elementy dzianinowej bluzy Ślubnego z obrysami z nitki.
Elementy piórnika z obrysami.

***
Szycie topu to temat następnego odcinka. Tradycyjnie powinien się on pojawić w przyszłym tygodniu.

***
I przypominam, że z sierpniowej Burdy też będziemy szyć!!! Kto jeszcze nie nabył materiałów naukowych, ten poszukuje najnowszego numeru w kioskach.

piątek, 26 lipca 2013

A PODOBNO WIELKOŚĆ NIE MA ZNACZENIA

Do Ewy dotarła już zamówiona ananasowa chusta oraz dodatek-niespodzianka. I mam pozwolenie, żeby obie rzeczy pokazać, bo Ewa jest jakby troszkę "off-line". Jej laptop odmówił posłuszeństwa i został odesłany do serwisu na czas raczej dłuższy niż krótszy. Panów z serwisu uprasza się o zaangażowanie i  pośpiech!!!

To pokazujemy. Najpierw Ananasy.

Ewa wybrała cudny granatowy Lace Drops, który uzupełniłam przezroczystymi koralikami, z małym dodatkiem niebieskich w miejscach co bardziej wymagających akcentu koloru:

Chusta wyszła mniejsza niż moja zielona, ale i tak przekroczyła wymiary podane przez autorkę wzoru.

I oczywiście zostało mi wełenki, bo Ananasy nitko-żerne nie są. Sugerując się kolorystycznie stonowanym wyborem Ewy wyciągnęłam jako dodatek cieniuteńką szarą wełenkę i zaczęłam dziergać Chustę Niespodziankę. Pomysł z głowy, wykonanie... do ostatniego centymetra granatowej niteczki. I oczywiście Lace jeszcze raz potwierdził, że ma właściwości "nie kończącego się motka", bo wyszło toto... wieeeeeeeeeeeelkie. Najlepiej to widać na zdjęciach z blokowania.

Efekt końcowy wygląda tak:

Cała chusta to cienizna godna wygłodniałego pająka, ale żeby się lepiej układało, dorobiłam ciężki (z potrójnej nitki) border:

I taki komplet powędrował do Ewy. Niech się dobrze noszą! A ja jeszcze raz bardzo, ale to bardzo dziękuję za "łapówki w zamian"!!!


*** OGŁOSZENIE LETNIEJ SZKOŁY SZYCIA***
Przypominam, że dziś jest piątek dwudziestego szóstego i zgodnie z umową dokonujemy drugiego zmasowanego najazdu na kioski i salony prasowe w celu nabycia sierpniowej Burdy.

Po bardzo uważnym przejrzeniu tego, co nam wydawca zaproponował i ocenie tegoż pod względem pożytecznych rzeczy do nauczenia się, ta bluzka jest moją faworytką:

Daje wielkie możliwości doboru materiału, w tym połączenia dwóch materiałów (inne rękawy, na przykład koronkowe, albo z czegoś przezroczystego, albo chociaż inny kolor... :))) No i po dzianinie będziemy pracować z normalną tkaniną, a te też miewają swoje wymagania.
Technicznie nauczy nas wszystkiego o rzeczonych rękawach - wszywać oraz przyszywać mankiety, wykańczać rozcięcia na dole, dziurki robić, guziki przyszywać :))))) I da mi okazję do gonienia Was do prasowania co pięć minut :)))))))))))))))))))
Poza tym model wydaje się uniwersalny, niezależny od wieku, Można z tego zrobić bluzkę kompletnie szaloną albo bardzo elegancką, do pracy i na imprezę. I rozmiarówkę ma szeroką, a to też ważne.
Dajcie znać, co Wy na to!

***
I bardzo spodobały mi się żakiety 106 i 107... I nawet przez sekundę pomyślałam sobie, "a co nam tam, udowodnicie sobie, że dacie radę!". Szybko się jednak zreflektowałam, że jakiś porządek w tych naszych małych krawieckich kroczkach musi być. Na żakiety może kiedyś przyjdzie czas. 

*** 
To Wy idziecie do kiosków po materiały naukowe w postaci Burdy, a ja idę przekonywać Ślubnego, że to jest idealny moment na nakręcenie kolejnych odcinków Letniej Szkoły Szycia.
I spodziewajcie się kolejnego jej odcinka w ciągu następnej doby - będziemy robić papierowy wykrój i kroić Dzianinowy Top, Którego Numeru Już Nawet Nie Muszę Wymawiać.

poniedziałek, 22 lipca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - OGŁOSZENIA NR 3

Nie chce być inaczej - czas najwyższy pomyśleć o szyciu słynnego już burdowego topu 110.

***
Tym razem nie podam Wam gotowego spisu narzędzi i materiałów, bo przecież mamy ćwiczyć "przekładanie burdowego na nasze". Dlatego tym razem i ten etap będzie filmowy, żeby było wiadomo, jak takie listy tworzyć samodzielnie.
Zaczniemy zatem od uważnego przeczytania opisu. Stworzymy listę materiałów i narzędzi niezbędnych do uszycia tego topu i zrobimy papierowy wykrój. Te wszystkie czynności będą pokazane w pierwszej części serialu, jeszcze w tym tygodniu.

***
Natomiast poniżej jest lista tego, co przyda się przy tworzeniu papierowego wykroju:
- Papier o dwóch szczególnych cechach - powinien być w dość dużych kawałkach i musi być na tyle przezroczysty, żeby można było przerysować to, co pod ten papier podłożymy. Dobry jest biały półpergamin, który można kupić w arkuszach i w rolkach. Ale ja sama używam brązowego papieru pakowego, kupowanego w wielkich arkuszach, bo też przez niego widać, arkusz z wykrojami położony pod spodem. 
Zbyt małe kawałki możemy zawsze posklejać.
Jeśli ktoś przygotował papier i kalkę, to też sobie poradzimy, choć na pewno będzie mniej wygodnie.
- Ołówek, centymetr, nożyczki. 
- Przydadzą się też przyciski do papieru, mogą być dowolnie egzotyczne :)))), oby były dość ciężkie i niezbyt duże.
- Będzie też potrzebna długa linijka, bo jeden z elementów wykroju wymaga przedłużenia.
- No i Burda oczywiście!

***
Od razu małe ostrzeżenie - mnie bardzo często zdarza się pewne rozwiązania sugerowane przez Burdę uznać za... bardzo wymagające zmiany. Tym razem będę się starała szyć w miarę wiernie to, co Burda wymyśliła, ale znam siebie i dlatego, może się okazać, że będę przynajmniej pokazywać, jak pewne elementy można zrobić inaczej. W niektórych miejscach może to oznaczać, że będą potrzebne dodatkowe "narzędzia i materiały", ale trudno w tej chwili określić, jakie dokładnie. Zapewne jedynie nieco więcej materiału, ale nie obiecuję, że tylko tyle.

***
I jeszcze informacja, że z powodu urlopu Ślubnego regularność kolejnych odcinków Letniej Szkoły Szycia może nieco ucierpieć, ale tylko o tyle, że kolejne odcinki mogą pojawiać się "znienacka", niekoniecznie w weekendy. Tempo pracy nie powinno nam spaść... chyba :)))

***
Kto mieszka za granicą i kupił Burdę obcojęzyczną, a chce mieć polski opis, ten pisze do mnie maila i postaram podesłać wersję "po naszemu".

***
Jeśli jest ktoś, kto nieco później odkrył Letnią Szkołę Szycia i nie zdążył kupić lipcowej Burdy albo komuś się nie udało upolować, to... też pisze maila! Mam jeden zbędny egzemplarz i mogę go komuś wysłać. 
A zapasowy egzemplarz zawdzięczamy Ślubnemu. Wyrwał go z łapek przemiłej pani - przedstawicielki drukarni od wielu, wielu lat współpracującej z firmą Ślubnego. A nawet pojęcia nie mieliśmy, że akurat ta drukarnia drukuje też Burdę :))) Niestety Ślubny szybko wybił mi z głowy pomysł  dostarczania co miesiąc egzemplarzy prosto z maszyny drukarskiej, ale ten jeden numer mam i chętnie się nim podzielę. Ale kto pierwszy z napisaniem maila, ten lepszy!
AKTUALIZACJA - Burda wędruje do Joli.

***
Teraz pytanie zasadnicze, czy grupowo kupujemy także sierpniową Burdę i będziemy w niej szukać jakiegoś modelu do wspólnego szycia? Dajcie znać, co o myślicie o kolejnym zbiorowym napadzie na kioski i to dokonanym jeszcze w tym tygodniu, bo Burda pojawi się 26 lipca.

***
W Galerii Letniej Szkoły Szycia pojawia się coraz więcej Waszych dzieł. Zaglądajcie, podziwiajcie, inspirujcie się.
W mailu padło pytanie, czy skoro szycie fartuszka już się skończyło jako "kurs", to czy nadal można nadsyłać zdjęcia do Galerii. Nie tylko można, ale nawet trzeba! Nie ma żadnych ram czasowych i nawet piórnik uszyty w grudniu znajdzie swoje miejsce w Galerii, więc nie pytajcie, czy można, tylko chwalcie się!

***
!!!UWAGA!!! 
Będziemy się zajmować wspólnie dzianinowym topem, ale to nie jest jedyne zadanie dla Was na najbliższe tygodnie... Bez paniki proszę! Bierzemy głęboki oddech i...
Jeśli ktoś poradził sobie z fartuszkiem i piórnikiem, to oficjalnie stwierdzam, że jest gotowy do poradzenia sobie z szyciem spódnicy. Nie ma tam niczego, czego nie było w fartuszku lub w piórniku. A kwestia zrobienia papierowej formy jest prostsza, niż może się to w pierwszej chwili wydawać.

Dlatego ogłaszam prawie obowiązkowe zadanie "dla chętnych" - Szyjemy Spódnicę.

Wersja podstawowa - prosta, ołówkowa, bez fajerwerków.

Ale nie bójcie się poszaleć - wypustki i falbanki mamy już opanowane!!!
Wiem, że kilka osób już zaczęło, pozostałe zapewniam, że dadzą sobie radę! 

Wszystkie linki do kolejnych części spódnicowego kursu są na wszelki wypadek podane poniżej, ale można je też znaleźć w zakładce Nauczanie, czyli jak...

Honorowe miejsce w Galerii czeka!!!

niedziela, 21 lipca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - część piąta - TECHNICZNIE

Dziś odcinek typowo techniczny - o czyszczeniu i konserwacji maszyny.

Ja mam teorię, taką ukutą na własny użytek - każde czyszczenie i przesmarowanie maszyny oddala wizję oddawania jej do serwisu z powodu usterek. Bo maszyna zadbana, to maszyna sprawna.
Nie stresujemy się, że przyjdzie nam rozebrać maszynę do szycia na części... trochę jej tylko poodkręcamy obudowę.
Oczywiście poszczególne modele maszyn do szycia różnią się między sobą, ale położenie śrubek, elementów do odkręcenia i zdjęcia oraz miejsc do smarowania jest zazwyczaj bardzo zbliżone - sugeruję jednak zajrzenie do Waszych instrukcji obsługi!

To zaczynamy - rozkręcamy maszynę w okolicach bębenka i ząbków transportera, co oglądamy sobie tutaj.
W maszynach, które mają bębenek zamontowany poziomo odkręcamy też pokrywę pod spodem, żeby móc się pozbyć wszelkich paprochów, które się nazbierały poniżej bębenka. 
Uwaga!!! Czyścimy maszynę z kurzu i pyłu z materiałów szczoteczką, która powinna być w zestawie fabrycznym, jeśli jej nie ma, kupujemy sztywny pędzelek w sklepie papierniczym. Nie używamy do tego celu igły, szpilek itp!!! - A wszystko to oglądamy tutaj.
I w końcu kwestia smarowania okolic bębenka. Gdzie, ile i jak często :))) - o czym dowiadujemy się tutaj.
Z dołem sobie poradziliśmy, rozkręcamy górną część maszyny. Robi się to w celu przesmarowania elementów odpowiedzialnych za ruch igły, które się tam znajdują. Ale także musimy się tam dostać, jeśli przepali nam się żaróweczka odpowiedzialna za oświetlenie. Film o rozkręcaniu i smarowaniu górnej części oglądamy tutaj.
Po przesmarowaniu bębenka i górnego mechanizmu upewniamy się, że żadne pędzelki, szmatki i inne narzędzia czyszczące nie leżą w okolicy mechanizmów maszyny, włączamy maszynę i przy podniesionej stopce i wyjętej igle (!!!) pozwalamy maszynie popracować chwilę, żeby smar miał okazję się dobrze "rozmazać" po wszystkich powierzchniach.
I ostatnie zabiegi kosmetyczne, czyli przecieramy do czysta maszynę z zewnątrz, szczególnie, jeśli była przesmarowywana - co oglądamy sobie tutaj.

I na wszelki wypadek jeszcze trzy kwestie końcowe, o których wprawdzie mowa w filmie, ale niech zostanie po nich także ślad na piśmie:
- Maszynę czyścimy często! Co najmniej raz w miesiącu, a nawet częściej, jeżeli właśnie skończyliśmy szyć z materiału, który pylił, brudził i sypał nitkami na prawo i lewo.
- Smarujemy maszynę co najmniej raz w roku, a jeśli jest używana bardzo intensywnie, to nawet częściej, na przykład raz na pół roku. Smarujemy zawsze po dokładnym wyczyszczeniu maszyny.
- Po przesmarowaniu górnego mechanizmu maszyny pozostawiamy maszynę z fragmentem materiału lub papierową chusteczką pod opuszczoną stopką, co najmniej na dwanaście godzin, najlepiej na całą dobę, żeby nadmiar smaru miał szansę spłynąć. Nie zakładamy igły!!! Założona igła nam się zatłuści i będzie zostawiała tłuste ślady na pierwszym szytym nią materiale. Uchwyt igły przecieramy po tej dobie czekania i dopiero wtedy zakładamy igłę i sprawdzamy na skrawku testowego materiału, czy cały smar już spłynął i czy nie zostają tłuste ślady na materiale.

***
I jeszcze jedna uwaga - podobnie zachowujemy się w momencie, kiedy w bębenek wplączą nam się nici. Kiedy tylko zauważamy, że taka "tragedia" nastąpiła, natychmiast przestajemy szyć. Wyłączamy maszynę z prądu i bardzo delikatnie sprawdzamy, czy jesteśmy w stanie poruszyć bocznym kółkiem i wyjąć igłę z materiału. Jeśli tak, to oddychamy z ulgą, jeśli nie - odcinamy bardzo ostrożnie ostrymi nożyczkami materiał blisko igły. Może to oznaczać zniszczenie szytej rzeczy, ale lepsze to niż zepsucie maszyny!!!
Wycinamy maksymalnie dużo materiału i kiedy tylko się to uda, wyjmujemy igłę i zdejmujemy stopkę. Następnie odkręcamy metalową płytkę chroniącą ząbki transportera, wyjmujemy szpuleczkę i zapewniamy sobie dostęp do bębenka. Wyciągamy niteczki z mechanizmu bębenka, ostrożnie i cierpliwie, jeśli jest problem, to pomagamy sobie pęsetą. Nie szarpiemy na siłę, nie wyrywamy. Delikatnie możemy obracać bocznym kółkiem, żeby dostać się wszędzie. Kiedy wydaje nam się, że wszystko udało nam się wyjąć, bo ręcznie przekręcane boczne kółko nie stawia oporu, to włączamy maszynę do prądu i bez stopki i bez igły pozwalalmy jej popracować kilka sekund, żeby ewentualne małe kawałeczki miały szansę wypaść dołem lub pokazać nam się na górze. Wybieramy je, najlepiej pędzelkiem, skręcamy maszynę i na testowym kawałku sprawdzamy, czy szyje i żyje.
Zaplątywanie się nici w bębenku zdarza się nawet najlepszym i to żaden wstyd ani tak naprawdę nie wielka tragedia. Tylko podchodzimy do tej sytuacji na spokojnie, bez paniki i ze stanowczą delikatnością :)))

***
I chyba ostatnia tragedia, jaka może nas spotkać na co dzień - złamana igła, której końcówka zostaje gdzieś w odmętach maszyny. Rzadkie, ale się zdarza. Podobnie - maszyna wyłączona, bez resztek igły i bez stopki, Odkręcamy dolną pokrywę (pod spodem maszyny, jeśli mamy bębenek zamontowany  poziomo) i albo się okaże, że ta złamana część już leży na spodzie i tylko trzeba ją wyrzucić, albo pomagamy sobie magnesem! 
Jeśli mamy podejrzenie, że odpryśnięty fragment igły utknął nam w mechanizmie maszyny, bardzo, ale to bardzo (!!!) ostrożnie kręcimy ręcznie kółkiem zamachowym z boku. Przestajemy nim poruszać przy najmniejszym oporze i staramy się wyciągnąć ten odłamany fragment tak, żeby nam mechanizm bębenka ani drgnął, bo wtedy jest bardzo duża szansa, na uniknięcie uszkodzeń.

piątek, 19 lipca 2013

PANIENKA KOŁO OKIENKA... POCZTOWEGO

Kontaktów z przedstawicielami Poczty Polskiej ostatnio mi nie brakowało.

Ślubny znalazł nowy sposób zaspokajania mego wielkiego nałogu i wywoływania u mnie kwików radości - z wielkim entuzjazmem szuka pożądanych przeze mnie używanych książek na brytyjskim Amazonie i zamawia bez umiarkowania, a Poczta dostarcza... awizo, żeby sobie niewymiarową przesyłkę odebrać w placówce. To stoję jako ta panienka koło okienka.

***
Ale dzisiaj nie o książkach będzie. Będą Wielkie, Gorące Podziękowania z Serca Płynące!
Kiedy pokazałam na zdjęciach, że zaplotłam sznureczkami Czekoladę i że rzeczone sznureczki mozolnie plotłam na babeczce, Mirka (TRIKOT) w dalekiej Francji współ-odczuła ból w moich odrętwiałych opuszkach palców i... ta kobieta z wielkim sercem przysłała mi młynek do robienia sznureczków! Odebrałam z pocztowego okienka takie cuda!

Młynek został przetestowany i nastąpił zabór mienia... Ślubny poczuł do młynka miętę i twierdzi, że ja mam wymyślać, zaczynać i oddawać młynek w jego łapy, a on będzie kręcił :))))
Jak widać na zdjęciu oprócz młynka Mirka przysłała też piękną poduszeczkę do szpilek. Dla mnie - wielbicielki wszystkiego, co szyte z materiałów z napisami - jest to idealny prezent, aż szkoda wbijać cokolwiek. Na razie podusia leży, a ja się napawam wizualnie.

Mirko, kobieto kochana, jeszcze raz, z całego serca dziękuję za prezenty!!! Są trafione, cudowne, przydatne i piękne i wiem, że z serca.

***
Ale z poczty odebrałam ostatnio jeszcze to:

Ewa z Potyczek z Maszyną zaoferowała dowolne łapówki, o ile tylko zrobię dla niej Ananasową Chustę. O tym, że ja na zamówienie robię rzadko, to wszyscy wiedzą, ale Ewa nie wiedziała, że ma szczęście, bo ja te Ananasy bardzo chcę zrobić jeszcze raz, nieco modyfikując układ oczek (dla wtajemniczonych - układ niektórych "dwa razem" w oryginalnym opisie wydawał mi się niewłaściwy, położony nie na tą stronę, co trzeba). 
Tym sposobem ja przetestowałam własne wizje techniczne (z sukcesem), a Ewa będzie miała wymarzone Ananasowe Szaleństwo.
Ale wracając do przesyłki - szalona kobieta w ramach łapówek za twórczość podesłała oliwkowego Lace Dropsa dla mnie (ten piękny granat jest Ewy), całe metry cudownej pastelowo żółtej tkaniny, tak mięsistej, że aż się człowiek chce w nią owijać i spowijać oraz gazetkę inspiracyjną.

Ewa, dziękuję bardzo, cudowna kobieto!!! Sprawiłaś mi wiele radości tą obfitością i już wiesz, że się zemszcz... odwdzięczę :)))

Ewa wprawdzie wie, jak wyglądają Ananasy i nawet dostała już fotki z blokowania i wie też, że powstaje niespodziankowy dodatek, ale nie chcę pokazywać zbyt dużo, żeby miała przyjemność odpakowywania przesyłki, więc "zanęcając", pokażę tylko tyle :)))

***
I jest jeszcze coś - Mało Finezyjne Swetrzysko, które Mama Moja Rodzona Jedyna określiła jako Otuliszcze. 
Był sobie Sweter Po Samiuśkie Kolana. Sprawdzał się doskonale pierwszej zimy na Rogu Renifera, kiedy to niedogrzane mieszkanie, wiecznie wietrzone "na durch" przez pałętających się bez sensu (stolarze :))) i z sensem (ekipa remontowa) przedstawicieli klasy robotniczej wywoływało u mnie gęsią skórkę. Ale tej zimy nie narzuciłam swetra na grzbiet ni razu. A zasada jest prosta - czego się przez rok nie założyło, z tym należy się pożegnać, w tym przypadku, spruć i przerobić.
Sprułam zatem, zapylając całą kuchnię na fioletowo, bo przecież mam taras, na którym mogę pylić do woli, ale jakoś za późno się zorientowałam, że sypię fioletowym włoskiem na prawo i lewo i w sumie to już było wszystko jedno, ile nasypię. 
I robię - wielkie swetrzysko bez dbałości o szczegóły, ma być miękko, przytulnie, domowo - ot, takie Otuliszcze:


środa, 17 lipca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - część czwarta - PIÓRNIK

Z lekkim poślizgiem, ale szyjemy Piórnik z Fajerwerkami. 


Efekt końcowy, do którego z uporem będziemy dążyć, może wyglądać tak:
Szycie tego piórnika jest pokazane na filmach kursu.

Ale pamiętajcie, że ozdobne cięcia, odszyte wypustkami możecie zaplanować dowolnie. Jednak położenie wypustek na "filmowym" piórniku jest najmniej problematyczne i do takiego zdobienia zachęcam osoby bardzo początkujące. Cięcia po skosie, też będą relatywnie łatwe. Najwięcej problemu (ze spasowaniem wypustek) może być z cięciami pionowymi, ale spokój, precyzja i dużo fastrygowania pomoże poradzić sobie i z takim zdobieniem:
Tak umieszczone wypustki wymagają nieco więcej uwagi.

Jeszcze jedna uwaga wstępna, kierowana głównie do osób dopiero zaprzyjaźniających się z maszyną - obwód bocznego kółeczka piórnika nie powinien być zbyt mały, bo trudno będzie poradzić sobie z jego przypinaniem i przyszywaniem - 22 - 25 centymetrów to takie rozsądne minimum. Ale kiedy nabierzecie wprawy... rozmiar przestanie mieć znaczenie :)))

Bierzemy głęboki oddech i do pracy!
1. Kilka słów o tym, co nas czeka. Planujemy ozdobne cięcia i przygotowujemy papierowy wykrój - co oglądamy tutaj. Uwaga!!! Mimo narysowanych już przyszłych linii ozdobnych cięć, nie tniemy papierowego wykroju, pozostawiamy go w jednym, prostokątnym kawałku!!!
2. Przenosimy wykrój na podszewkę. A także trochę wiedzy o tym, czym możemy "mazać" po materiałach, czyli o ołówkach, kredzie i mydełku krawieckim oraz znikających flamastrach - co oglądamy tutaj.
3. Robimy "obrysy" linii szwu nitką, żeby miejsce przyszłych szwów było doskonale widoczne i po prawej i po lewej stronie skrojonych elementów - co oglądamy tutaj.
4. Kroimy elementy z podszewki - co oglądamy tutaj.
5. Rozcinamy papierowy wykrój na części i osoby, które chcą bardziej usztywnić piórnik kroją elementy z fizeliny - co oglądamy tutaj.
6. Przenosimy elementy wykroju na tkaninę wierzchnią. Przy okazji kilka słów o wątku i osnowie i układaniu wykroju względem nich. A także uwagi na temat pracy z mydełkiem krawieckim - co oglądamy tutaj.
7. Przygotowujemy sobie odpowiedniej długości kawałki wypustki - co oglądamy tutaj.
Pełen zestaw potrzebnych elementów.

8. Ozdabiamy wybrane elementy piórnika ozdobnymi ściegami - co oglądamy tutaj.
9. Kilka słów o poprawnym wszywaniu wypustek oraz pierwszy etap łączenia wypustki z elementami z materiału - co oglądamy tutaj.
10. Fastrygujemy, łącząc wypustkę z pierwszym materiałowym elementem - co oglądamy tutaj.
11. Spinamy ze sobą dwa materiałowe elementy z wypustką między nimi i fastrygujemy - co oglądamy tutaj.
12. O stopce, dzięki której prawidłowo i szybko wszyjemy wypustkę - co oglądamy tutaj.
13. Zszywamy - łącząc fragmenty materiału z wypustką między nimi - co oglądamy tutaj.
Wszyta wypustka.

14. Wypruwamy zbędne fastrygi i obrysy zrobione nitką - co oglądamy tutaj.
15. Rozprasowujemy szwy z wypustkami - co oglądamy tutaj.
16. Przygotowujemy się do wszycia zamka błyskawicznego - co oglądamy tutaj.
17. Fastrygujemy pierwszą taśmę zamka błyskawicznego - co oglądamy tutaj.
18. Przyszywamy pierwszą taśmę zamka błyskawicznego - wersja dla osób nie posiadających stopki do wszywania zamków krytych - co oglądamy tutaj.
19. Przyszywamy pierwszą taśmę zamka - wersja ze stopką do wszywania zamka krytego - co oglądamy tutaj.
20. Zabezpieczamy nitki po przyszyciu zamka błyskawicznego - co oglądamy tutaj.
21. Przypinamy drugą taśmę zamka - co oglądamy tutaj.
22. Fastrygujemy i przyszywamy drugą taśmę zamka - co oglądamy tutaj.
23. Zszywamy końcówki szwów na górze, przy zamku błyskawicznym - co oglądamy tutaj.
24. Sprawdzamy poprawność wszycia zamka i wypruwamy fastrygi i obrysy szwów - co oglądamy tutaj.
25. Przygotowujemy część główną do przypięcia bocznych elementów - co oglądamy tutaj.
26. Przyfastrygowujemy ozdobne tasiemki, ułatwiające otwieranie - co oglądamy tutaj.
27. Wpinamy boczne, okrągłe elementy - co oglądamy tutaj.
28. Fastrygujemy ze sobą główną i boczną część piórnika - co oglądamy tutaj.
29. Przyszywamy część boczną do części głównej - co oglądamy tutaj.
30. Przycinamy i nacinamy zapasy szwów wokół okrągłej, bocznej części, żeby się lepiej układała - co oglądamy tutaj.

31. Przechodzimy do przygotowania podszewki, zszywamy fragmenty szwu na górze i wszywamy boczne, okrągłe części (analogicznie do tego, co robiliśmy przy materiale wierzchnim) - co oglądamy tutaj.
32. Układamy odpowiednio podszewkę i część główną piórnika - co oglądamy tutaj.
33. Spinamy razem podszewkę i część wierzchnią piórnika - co oglądamy tutaj.
34. Przyszywamy ręcznie podszewkę do warstwy wierzchniej - co oglądamy tutaj.
Widać efekt ręcznego wszywania podszewki.

Koniec! Piórnik - choć drobiazg - to wymagający "uszytek". Wymagający cierpliwości, dokładności i czasu. Nie spieszcie się, fastrygujcie, jeśli trzeba - prujcie i poprawiajcie! 

A ja czekam na zdjęcia (nie tylko piórników, również fartuszków!!!), przy okazji zachęcając do zaglądania do Galerii Letniej Szkoły Szycia. Fartuszki uszyliście przecudowne! Jestem pewna, że piórniki (kosmetyczki, etui na coś niezwykłego :))), bo przecież zmieniając nieco rozmiar lub kształt możecie szyć nie tylko piórniki!) też będą świetne.

wtorek, 9 lipca 2013

ZAPLOTŁAM CZEKOLADĘ

Czekoladowy sweterek skończony! Trochę dzięki temu, że był Wimbledon.

Warkocze zaplecione, sznureczki zamotane, całość wygląda tak:

Gdyby ktoś się przyjrzał oryginałowi, to widać, że zrezygnowałam z warkoczy i sznureczków na rękawach. Ja nie jestem szczupła, drobna i bałam się, że warkocze robione od szczytu rękawów zrobią ze mnie kobietę o posturze wyczynowego pływaka. A takie rozwiązanie jak w oryginale - ściągacz na główce rękawa i warkocz dopiero niżej - nie do końca do mnie przemawiało. Stąd rozwiązanie drastyczne - warkoczom dziękujemy, będzie "na lewo".

Tył też gładki, lewymi, czyli przeżywałam mały, prywatny melodramat - nie mam pojęcia, z czego to wynika, ale robienie setek lewych oczek tak, żeby były równiutkie, to jest wyzwanie. Prawe, proszę bardzo. Lewe... bywa różnie.

W drobny spór wdałam się także z zamykaniem oczek podwójnego ściągacza. Uparłam się - jako ta oślica - że nie życzę sobie "pofalowanego brzegu", który zazwyczaj pojawia się, kiedy zamyka się sekwencjami poukładane oczka lewe i prawe. Równiutki łańcuszek ma być i nie ma, że się nie da. Na pewno się da. I rzeczywiście - w ostatnim rzędzie przed zamykaniem skrzyżowałam sąsiadujące oczko prawe z lewym (tak, żeby prawe było "na wierzchu"), zrobiłam później okrążenie na grubszych drutach i tradycyjnie zamknęłam szydełkiem. Efekt jest taki (przy okazji na zdjęciu można się dopatrzeć, o co chodzi z tym krzyżowaniem):

I w końcu sznureczki. W pierwszym odruchu chciałam robić je techniką i-cord, żeby było szybko (kto jeszcze nie widział, to może sobie zajrzeć tutaj, film jest po angielsku, ale doskonale widać, o co chodzi). Ale mój perfekcjonizm oczywiście wylazł na wierzch i zaczął marudzić - "Eeeee, nierówno wychodzi jakoś. A to ma być główny element ozdobny. Zrób równo."
Nie zostało mi nic innego, jak wyciągnąć Babeczkę:

I z Babeczką było nieco wolniej, ale równo.

A co wspólnego ma Czekolada i Wimbledon? 
Skoro cała Polska mówiła tylko o tenisie, to zdecydowaliśmy ze Ślubnym, że też popatrzymy. Przy czym dla mnie to było pierwsze patrzenie w życiu. Nigdy wcześniej żadnej rozgrywki tenisowej nie widziałam i nawet czułam się zainteresowana nadrobieniem zaległości.
Zasiadłam oczywiście z robótką w łapie, z Czekoladą właśnie. Zaczęliśmy od półfinału Djokovic - Del Potro. Po dziesięciu minutach Ślubny zobaczył moje wielkie oczy i usłyszał: "Ja mam prośbę. Poczytaj mi coś o zasadach tej gry, bo siedzę, patrzę, nie rozumiem i czuję się jakbym mecz futbolu amerykańskiego oglądała." Ślubny szybko zasypał mnie pożądanymi informacjami i mecz Janowicz-Murray obserwowałam już z większym zrozumieniem tego, co widzę. Siedziałam, oglądałam i dziergałam, bo przecież trzeba czymś ręce zająć. Tym sposobem dwa rękawy powstawały w rytmie piłki uderzającej o rakiety.

***
To jeszcze zwierzę, bo dawno nie było, więc powinnam udowodnić, że Mały miewa się nadal znakomicie i czasami zastanawiamy się, czy on sam zdaje sobie sprawę z tego, ile ma lat. Oby jak najdłużej nie czuł swojego wieku i rozrabiał dalej jak szalone kocię.

niedziela, 7 lipca 2013

LETNIA SZKOŁA SZYCIA - część trzecia - TEORETYCZNIE O DZIANINACH

Dziś przygotujemy się teoretycznie do szycia dzianin. Przypominam, że spis narzędzi i materiałów, jakie przydadzą się nam dzisiaj, można znaleźć w Ogłoszeniach nr 2 Letniej Szkoły Szycia.

Zacznijmy od tego, że przed szyciem dzianinowych czy elastycznych materiałów nie należy panikować! Trzeba mieć świadomość, że będą one miały swoje wymagania czy fanaberie i będą na nas nakładać pewne ograniczenia, ale wcale nie są takim strasznym złem, na jakie wyglądają!

***
To od początku - jakie materiały można zaliczyć do grupy "dzianiny/jerseye/inne elastyczne cuda oraz o ściegach do materiałów elastycznych w maszynie - film oglądamy sobie tutaj.
Przypominam, że Wasze maszyny mogą nie mieć ściegów do tkanin elastycznych (o tym, co wtedy zrobić, będzie nieco dalej) lub ich ustawienie może wymagać pomachania innymi pokrętłami. Właścicieli innych typów maszyn odsyłam do instrukcji obsługi Waszych machin szyjących!

***
To na wszelki wypadek jeszcze dwa słowa o igłach, niciach i przygotowaniu maszyny do szycia dzianiny - film oglądamy sobie tutaj.

***
Czas na pierwszy szew prosty. 
Ale najpierw zobaczymy, co nas może spotkać, jeśli uprzemy się, że chcemy dzianinę szyć zwykłym ściegiem, takim do materiałów nierozciągliwych - film o bardzo nieestetycznym szwie oglądamy tutaj.
To teraz przestawimy się na ścieg do materiałów elastycznych, licząc na lepszy efekt. Uprzedzam o dwóch rzeczach - ściegi elastyczne są nitko-żerne, bo maszyna przeszywa w tym samym miejscu kilkakrotnie, żeby zapewnić nam tak pożądaną elastyczność szwu. Po drugie - ruch materiału pod stopką to nie jest ruch jedynie do przodu - maszyna przesuwa sobie materiał przód-tył. To oznacza, że musimy materiał jedynie przytrzymywać, ale nie ciągniemy, nie naciągamy, nie szarpiemy - niech maszyna robi swoje, a my prawie jednym palcem nadajemy jej tylko odpowiedni kierunek :))) - film o szwie prostym na tkaninie elastycznej oglądamy tutaj.

***
Szew jest, czas na obrzucanie brzegu. Na początek o możliwości zabezpieczenia brzegu tkaniny zygzakiem... można, ale na pewno nie będzie to nasz preferowany sposób radzenia sobie z zabezpieczaniem brzegów - film o zygzakowym obrzucaniu oglądamy tutaj.

***
To jeszcze kwestia używania ściegów ozdobnych. Jedyny sposób, żeby rozciągliwy materiał chciał w tej sferze współpracować, to podklejenie go od spodu fizeliną - zwykłą lub specjalną odmianą do tego typu działań - fizeliną na papierze, tak zwaną wydzieralną. Po zakończeniu zdobienia wydziera się jej zbędne fragmenty, pozostawiając ją jedynie pod samym ściegiem ozdobnym, tym sposobem zachowując elastyczność materiału w okolicy zdobienia. Zwykła fizelina tą elastyczność nam zabierze, więc pamiętajmy, że naklejamy jej tylko niezbędne minimum.
O ściegach ozdobnych przeznaczonych do tkanin elastycznych i o tym, co nam wyjdzie, kiedy fizeliny nie przykleimy więcej w filmie, który oglądamy tutaj.
I jeszcze trzeba wiedzieć o tym, że jest też możliwość stosowania zwykłych ściegów ozdobnych, ale ich wygląd będzie zazwyczaj nieco estetycznie "nadwyrężony", bo splot materiału jest inny - co na filmie widać tutaj.

***
To teraz moment na to, żeby zdradzić tajemnice, jak sobie radzić, kiedy chcemy szyć dzianinę, a nasza maszyna nie ma ściegów dedykowanych tkaninom elastycznym. Ratunkiem dla nas będzie drobny, wąski zygzaczek :))) Szyjemy po linii pożądanego szwu nie ściegiem prostym, ale takim zygzaczkiem właśnie. Pamiętajcie, że trzeba sobie najpierw bardzo sumiennie odpracować etap testowania ściegu na materiale, żeby maszyna nam nie przepuszczała, nie pętelkowała i nie robiła innych dziwnych sztuk. Kwestia grubości igły, nici i naprężenia nitki górnej jest tutaj kluczowa. Od razu zwrócę Waszą uwagę na to, że naprężenie nitki górnej musi być znacznie mniejsze niż przy normalnych ściegach na zwykłych materiałach - zygzak nie może nam materiału ściągać, robiąc "baleroniki" między wbiciami igły po prawej i lewej stronie. Jeśli tak się dzieje - zmniejszamy naprężenie nitki górnej. Przepuszczanie - najczęściej wina leży w źle dobranej grubości igły lub nitki. - Film o szyciu prosto zygzakiem oglądamy tutaj.

***
I w końcu szew francuski - szew, który uczymy się kochać wielką miłością, bo pozwala nam wykańczać szwy w sposób idealnie estetyczny i bez walki z jakimkolwiek zygzakiem. To jak wygląda szew francuski oglądamy tutaj.
Dziś wersja szwu prostego, ale od razu powiem, że będzie też o szwie francuskim na zakrętach i na rogach, ale na początek opanujcie sztukę szycia go po prostej, poczujcie się pewnie w dobieraniu odległości szwu zabezpieczającego i szwu właściwego i we właściwym obcinaniu zapasów, a później wejdziemy na wyższy stopień wtajemniczenia.
Materiał do szwu francuskiego przygotowujemy sobie, przeszywając fastrygą po linii szwu - musimy mieć pełną kontrolę nad tym, gdzie ona jest, kiedy patrzymy na materiał od lewej i od prawej strony!
To do pracy - najpierw szew numer jeden, czyli "zabezpieczający". Zwróćcie uwagę, że przy szyciu posługuję się ściegiem prostym dedykowanym tkaninom elastycznym, bo mimo tego, że to szew francuski, chcę zachować jego elastyczność. Jeśli ktoś nie ma ściegów do tkanin elastycznych szyje drobnym, wąskim zygzaczkiem - film oglądamy tutaj.
Teraz będzie dowód na to, że jestem wielką fanatyczką prasowania - nie da się uzyskać estetycznego i perfekcyjnego szwu francuskiego, jeśli nie będziemy po każdym etapie szycia PRASOWAĆ!!! I nie ma znaczenia, czy szwu francuskiego używamy w dzianinie czy w miękkim lub cienkim materiale, który się nie rozciąga - PRASUJEMY, PRASUJEMY i jeszcze raz PRASUJEMY! - Co na filmie oglądamy tutaj, a przy okazji kilka słów o właściwym prasowaniu dzianiny.
I teraz zabieramy się za szew numer dwa, czyli szew właściwy - co oglądamy tutaj.
I oczywiście... prasujemy, przy okazji zaprasowując szew na jedną stronę, żeby nam nie odstawał od powierzchni materiału - co oglądamy tutaj.



Tyle wiedzy teoretycznej - potestujcie swoje maszyny "na okoliczność" szycia materiałów elastycznych. Poćwiczcie radzenie sobie ze ściegami ozdobnymi i ze szwem francuskim. Oswójcie dzianinę, bo ona naprawdę nie jest taka straszna, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. A za dwa tygodnie (bo za tydzień piórnik będzie :))) przekujemy teorię na praktykę, szyjąc sławny już top 110 z lipcowej Burdy.

czwartek, 4 lipca 2013

A NIECH JĄ..., czyli jak Musztarda zwisała

Musztardowa spódnica dotarła do upragnionego finiszu. Ale ten finisz... oj, falisty... ale "o tem potem".
Musztarda wypełniona istotą żywą, choć średnio przytomną o siódmej rano, wygląda tak:

Spódnica szyta według modelu 106 z Burdy 5/2012. Nie jest zapinana na środku, plisę zapięcia zostawiłam, ale zaszytą na mur beton (prawie, bo na dole jest luźno latająca, żeby wyglądało, że jednak to się tam rozpina, rozchyla i uchyla rąbka... podszycia :))) Zapięcie na zamek błyskawiczny wrzuciłam tradycyjnie z boku.
No i jak wiadomo dołożyłam zdobienia Brzydalem wyszywane. 
Zmieniłam też wykończenie góry - wąska plisa zamiast odszycia wzmocnionego fizeliną. Po przymiarce bez odszycia okazało się, że podwyższona talia trzyma się na mnie całkiem dobrze i nic usztywniać nie trzeba, więc czym prędzej fizelina wylądowała z powrotem z szafie.

Spódnica została poskładana z kawałków w całość kilka dni temu i... zawisła.
Dokonałam bowiem szybkiego podsumowania:
- kliny spódnicy mają brzegi krojone ze skosu;
- materiał jest relatywnie luźno tkany;
- cienka tkanina lniana, ale duuuużo jej w tej kiecce i swój ciężar ma i to całkiem spory;
- mam szwy szyte na materiale po skosie i to szwy "ciężkie" - przestębnowane, wielowarstwowe, a na dodatek plisa zapięcia z przodu dociążona fizeliną;
- spódnica jest długa.
Wniosek - Musztarda musi sobie powisieć, najlepiej na Denatce, nie na wieszaku, bo wtedy będzie zwisała we właściwym kształcie cielesnym.
Zwisanie Musztardy miało zapewnić to, że się spódnica naturalnie powyciąga na szwach i gdzie tam jeszcze chce pod własnym ciężarem. I dopiero jak się do woli pokrzywi na dole, można przystąpić do podkładania.
Po kilku dniach "zwiśnięta" Musztarda została wciągnięta na tyłek, a Ślubny padł na kolana, z linijką w dłoni i zaznaczył mi szpilkami po całym obwodzie, gdzie jest 27 cm od podłoża. Zaznaczył i pojechał do pracy, a ja rzuciłam "zaszpilkowaną" spódnicę w kąt, a sama rzuciłam się w wir obowiązków różnych.
A po południu... rozłożyłam kieckę na płasko i zwątpiłam... czy Ślubny mi te szpilki w stanie głębokiego upojenia alkoholowego wpinał, tworząc fale wzburzonego Dunaju???!!! Czy to naprawdę tak ma być, że na długości 20 cm mam ponad trzy centymetry różnicy na wysokość?
Pospinałam to porządnie według falistych zaznaczeń Ślubnego, założyłam na tyłek (modląc się, żeby mi się żadna z dziesiątek szpilek w nic nie wbiła) i poszłam się oglądać w lustrze... Równo!!! Fale Dunaju mają być, czyli czeka mnie walka o to, by podłożyć ten dół tak, żeby mi się falbanki nie porobiły po przeszyciu.
Szpilki wpinane co centymetr, walka o to, żeby to się układało, nie falowało i nie przekosiło na dole trwała długo i zakończyła się... pożądająca pełnego perfekcjonizmu część mojego jestestwa trochę kwęka, ale Ślubny każe się jej opamiętać, zamilknąć i pójść gdzieś w kąt, przemyśleć, czy rzeczywiście ma powód do marudzenia.* :)))) 
* W oryginale wypowiedź Ślubnego o podanym powyżej znaczeniu brzmiała: "Weź się puknij, kobieto!"

***
W Ogłoszeniach Letniej Szkoły Szycia nr 2  jest małe uzupełnienie - dotyczące stopek do maszyny, jakie będą potrzebne w czasie szycia w ten i kolejny weekend. Jakoś mi wczoraj umknęło, ale dziś jest uzupełnione i można sobie zajrzeć i doczytać.