Pineapple Delight, czyli Nieobrane Ananasy okazały się projektem z wieloma niespodziankami.
Pierwsza niespodzianka to fakt, że nie tylko są już skończone, ale nawet uprane, zblokowane i obfotografowane. Wczoraj wieczorem była gotowa część dolna i wyszłam na taras zdewastować prowizoryczny szydełkowy łańcuszek i nabrać na nowo oczka na część górną. Z rozpędu zrobiłam tak zwany rządek "transformacyjny". A później samo się jakoś tak robiło i robiło, a to rzędy skrócone, wiec szybko... I dziś rano, zamiast robić Ślubnemu śniadanie, zamykałam oczka. (Spokojnie, ze śniadaniem też zdążyłam :))))
Koraliki są! Po Tybetańskich nie nabrałam wielkiego wstrętu do koralikowania
i Ananasom też się dostało. W dwóch kolorach: na zmianę ciemne i jasne w
kolejnych półkolach. I szczerze pisząc, to te kilkadziesiąt koralików
dało mi bardziej w kość niż te setki w Tybetańskich. Nierówna niteczka
przy ich wrabianiu to złoooooooooo.
No i niespodzianka druga... szpilek mi zabrakło. W samym środku blokowania. Chusta ma taki kształt, jaki ma (w moim wszechświecie to jest kształt "sierpa bez młota"). I ząbki ma na końcu. I w połowie blokowania okazało się, że osprzęt upinający mi się kończy. Wstałam z kolan, sprawdziłam, czy wyglądam "wyjściowo" i poleciałam galopem do pobliskiej pasmanterii po 33 gramy metalowego szczęścia. Po dziesięciu minutach z powrotem klęczałam i upinałam :)))
I jeszcze fotka dokumentująca ilość zużytych szpilek. W gładkiej górze:
I w ząbkowanym dole:
Trzecia niespodzianka - to jest wieeeeeeeeeeeeelkie. Już w trakcie robienia wydawało mi się, że to się zaczyna robić potężne, ale przy blokowaniu okazało się, że mi dwóch karimat brakuje, żeby to pomieścić.
I jeszcze Ananasy w całej ich "wymykającej się spod kontroli" okazałości.
***
A jakby tego było mało, to jeszcze będzie mnóstwo zdjęć tarasowej zieleniny. W zeszłym roku, na początku naszej tarasowej, szalonej działalności miałam ziemię we włosach. W tym roku było spokojniej, odkręciłam całe metry bieżące ekowłókniny, rękami Ślubnego wywlokłam donice z korytarza na taras i w końcu dosadziłam kilka róż i ziół. Szybko, sprawnie, bez Armagedonu i okopów z worów z ziemią :)))
Z tego, jak nam się zielenina przechowała (i ta poowijana na tarasie, i ta poustawiana na korytarzu) jestem bardzo zadowolona. Kto chce sobie pooglądać dla porównania zdjęcia z poprzedniego roku, to zapraszam do wpisu o faunie i florze Rogu Renifera.
Trollorząb ma się wyśmienicie.
Metroseksualny Klonik też.
Róża Wariatka, ta, która nam zakwitła w środku zimy, stojąc w półmroku korytarza, teraz zaczyna się zbierać do kwitnienia w odpowiedniejszych warunkach.
Roślina rodem z książek Sandersona (bo brązowa) też żyje.
Lawenda już zaczyna kwitnąć. A obok niej nowy nabytek - róża, która nie chciała odchorować przesadzania, a zamiast tego zakwitła mi następnego dnia po kupieniu.
I wieloletnie kwitnące stające na wysokości zadania :)))
Ślubny dokupił nam też miniaturowe goździki, "żeby było ładnie" :)))
Z największymi problemami przeżył zimę zwykły bluszcz. Nawet nie chciał pół listka puścić, paskudnik jeden. Poczekałam, dałam jedną szansę. Zlekceważył. Dałam drugą. Nawet nie usiłował się zielenić. No to został potraktowany jak na Rogu Renifera wszystkie niechętne do rośnięcia zieleniny - obcięłam przy samej... ziemi. I nagle go olśniło, że jednak rośnięcie ma sens. Ale tym sposobem zamiast buszu bluszczu mam Bluszczyk.
Ale za to reputację bluszczowatych ratuje czerwona odmiana - przezimowała doskonale i wygląda "puszyście" :)))
Największe zmiany jakościowe są w Warzywniku. Same zioła, cebula na szczypior i wieeeelka donica koperku. Żadnych warzyw, truskawek itp., bo przy naszym spożyciu potrzebna jest plantacja i to o wielkim areale :))))
Ufff... Mam nadzieję że osoby tęskniące za raportem z tarasu czują się usatysfakcjonowane.
Zróóóóóóóóóóóóóóób mi taką, zrób, może być bez koralików pleeeeeeeeeeeeeeeeeease, dam łapówkę nie wiem jaką ale dam
OdpowiedzUsuń:)))) Cuda się zdarzają, wszystko zależy od tej łapówki... Ciekawe kiedy nas przymkną za korupcję? :)))
Usuńdam włóczkę na ananaski, musisz tylko powiedzieć jaką i ile i dam ją razy dwa, żebyś mogła udziergać kolejne bajeczne cudo i dam 2,5 metra materii w kolorze pastelowej cytryny, gatunkowo niezła, taka mięsista ale podszewki chce, właśnie szyję z niej długą spódnicę. A niech nas wsadzają jak razem to może nie będzie źle, będziemy razem dziergać nie mylić z dziargami. Twój Ślubny będzie nam przynosił cebulę a mój pan Mąż ziemniaki albo na odwrót a dziewczyny od czasu do czasu podeślą kapuchę albo ogórasa.
UsuńPodobno smalec też się przynosi... :)
Usuń:))) To ogórki małosolne też poproszę.
UsuńAnanasy wyszły pięknie, zresztą nie spodziewałam się czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńTaras obsadziłaś maksymalnie. Będzie pięknie. Już kwitną clematisy. A tak swoją drogą, to gdzie Ty to wszystko chowasz na zimę?
Dziękuję bardzo.
UsuńA roślinność zimuje na dwa sposoby. Część opatulona i zabezpieczona na tarasie, a część na klatce schodowej, bo mamy ją szeroką i tylko do naszej dyspozycji, więc donice nikomu nie przeszkadzają.
Ananasy są świetne. I wzór, i kolor bardzo mi się podobają. Tylko zastanawiam się troszkę jak się taki kształt sprawdza w użytkowaniu, bo w życiu nigdy czegoś podobnego nie nosiłam.
OdpowiedzUsuńNa pewno jest to kształt do opatulana szyi, a nie noszenia w "zwisie", ale omotując Denatkę wydawało mi się, że kształt jest idealny - sam się układa dokoła szyi.
UsuńnO TO TEMPO TO TY MASZ!:)rOŚLINKI CUDNE, ALE CHUSTA HO,HO...!!!!
OdpowiedzUsuń:)))) Sama siebie zaskoczyłam, że takie to szybkie było.
Usuńjestem w 100% usatysfakcjonowana zieleninką a zwłaszcza różyczką zimową:))) chusta wyszła pięknie jak chcesz to mogę Ci wysłać pudełko ze szpilkami bo ja mam ich zdecydowanie za dużo a Ty zrobisz z nich dobry użytek:))tylko to są takie metalowe bez tych dużych łepków ciekawi mnie ta brązowa roślina ona cały czas taka jest? a zimuje normalnie na dworze? pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńBasiu, dziękuję za propozycję, ale po dzisiejszym awaryjnym zakupie mam taki zapas, że mogę seansy akupunktury dla dużych grup organizować :)
UsuńTa brązowa roślinka jest cały czas brązowa, w każdej fazie wzrostu liścia. A zimowała na klatce schodowej i nawet w ziemie rosła trochę :)))
A nie wiesz jak się to cudo brązowe nazywa? zaciekawiła mnie bardzo pozdrawiam Basia
UsuńTo jest kordylina australijska odmiana Red Star. Tutaj masz opis:
Usuńhttp://www.ogrodowisko.pl/artykuly/314-kordylina-australijska-doskonala-roslina-nie-tylko-na-taras
Zielono u Ciebie i kwieciscie, ja tez mam zielone...cala jestem zzieleniala z zazdrosci, to oczywiscie Twoja chusta jest winna. Wiedzialam, ze tak bedzie, WIEDZIALAM, ze bez tego nie obejdzie sie.
OdpowiedzUsuńWyszla zarabiscie, sierpowato bez mlota, bo mlotem, ta musze teraz siebie stuknac zeby szybko skonczyc kwadraciki i zaczac jakas chuste, bo nie wytrzymam, taka zaraza od Ciebie na mnie przeszla hahahaha.
Zielenina zywa, tarasowa super ale nie widzialam kocimietki dla Malego...
Zarazy z Rogu Renifera rozłażące się na Polskę i zagranicę, to chyba norma??? :))))) Kwadraciki kończ, bom ciekawa, a chusty... to jest wielka, nieuleczalna zaraza :)))
UsuńAaaaa, kocimiętki nie będzie. Kocio zieleniny nie tyka, żadnej (i bardzo dobrze). Zamiast kocimiętki wolałby jakąś uprawę surowej wołowiny :)))
Wiesz co! To wszystko przez Ciebie :) byłam kiedyś grzeczną dziewczynką, która miała jedną jedyną robótkę drutową na warsztacie i nową włóczkę kupowałam i zużywałam (bez magazynowania) dopiero po zakończeniu poprzedniej... a chyba się od Ciebie zarażam wielozadaniowością, bo portfel mi dziś sam wyskoczył z torebki jak zobaczyłam śliczną miętową włóczkę. Mówię Ci wyskoczył i pełzł po blacie w jej stronę ;) magia po prostu. A mam jeszcze dwie inne rzeczy na warsztacie i końca nie widzą :P ale zaczynam się już przyzwyczajać do życia małego chemika, nie padam na twarz (przy korzystnych wiatrach bywało, że nawet tą twarzą w łóżko, niestety nie zawsze) po powrocie z pracy i mam nadzieję, że nabiorę jakiegoś rękodzielniczego rozpędu :) ananasy robią mega wrażenie, radosne, smakowite i letnie :)
OdpowiedzUsuńJa wiem, wiem, że całe robótkowe "zuooooo" to z Rogu Renifera :))) Ale nie czuję skruchy, poprawy nawet obiecywać nie będę. A poza tym, to popatrz na inne dziergające - większość ma rozgrzebanych kilka rzeczy.
UsuńA poza tym to pragnę donieść, że stan na dziś jest taki, że mam jedną, JEDNĄ!!! robótkę na drutach :))))))))))
A portmonetkę przykuj jakimś łańcuszkiem (choćby szydełkowym) do nadgarstka, bo to trochę niebezpieczne, jak ona tak samoistnie wyskakuje :)))
Woooow, ależ Ci się zazieleniło :))) Chusta wygląda rewelacyjnie, niech się więc równie rewelacyjnie nosi :)) Niestety te estonki tak mają, że są niezbyt równe i sama nie wiem, czy bardziej przeszkadza to w robótce na drutach, czy na szydełku...
OdpowiedzUsuńRoślinność widzę, że kwitnąco i niech tak jej zostanie (albo się powieli...) i niechaj żadne zapowiadane burze szkody jej nie zrobią :))
To jest fakt, nierówne toto jako nitka. Przy samej robocie nie przeszkadzało. Ja nawet lubię, jak mi się minimalnie zmienia grubość pod palcami, ale przy koralikach rzucałam nieparlamentarnymi słowami.
UsuńZa przetrwanie burz przez rośliny trzymaj kciuki. To lato jest ekstremalne.
Ta chusta jest tak śliczna, że ja zwracam się z uprzejmą prośbą ( i tu liczę na WIELKIE POPARCIE innych koleżanek blogowiczek) o dodanie tego cuda do listy Rzeczy Razem Robionych. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDodałam do listy propozycji, nawet nie trzeba mnie za bardzo prosić :))))
Usuńo o o właśnie podpisuję się obiema rękami pod prośbą i nogi też mogę dołożyć .... wprawdzie mam rozgrzebane 2 słownie dwie razem-robione chusty ale mam nadzieję, że w niedługim czasie dokończę ... uprasza się w tym miejscu o trzymanie kciuków (bądz też innych części ciała np. małego palca u stopy) za powodzenie moich wysiłkó :) pozdrawiam Ola
UsuńTrzymanie kciuków mam opanowane do perfekcji, więc masz jak w banku. Tylko daj znać, kiedy mogę puścić :)))A chusta dołożona do listy propozycji.
UsuńAleż ten świat niesprawiedliwy:( ja na drutach umię tylko podstawy szaleję gdy wstawię warkocz, a ty takie cudeńka robisz. Piękna...
OdpowiedzUsuń:))) Ale z drugiej strony ciesz się, że jest tyle fajnych rzeczy, które robótkowo jeszcze przed Tobą! A warkocz to wcale nie taki mały wyczyn.
UsuńOsobiście wolę szydełko. A za naukę na drutach muszę się wziąć w końcu. Jednak i tak nie wierzę żebym kiedyś zrobiła choć zbliżóną wersję tej Twojej zieleni:(
UsuńKilka innych chust, zaczynając od prostych i naprawdę można zrobić i takie cudo. Poza tym coś mi się zdaje, że będziemy robić Ananasy jako Projekt Razem Robiony, a wtedy nie ma siły - na pewno się uda!
UsuńO rany, te koralikowe chusty są po prostu NIESAMOWITE!!! a tempo ich tworzenia przyznam, troszkę niepokojące... :D
OdpowiedzUsuńAch, zazdroszczę tarasu, latem będzie prawdziwy gąszcz!
I też jestem za kocimiętką :D
Mały na kocimiętkę nie poleci :))) Wołowina to co innego, a to w doniczce rosnąć nie chce :))))
UsuńZa pochwały dla chust dziękuję. Ananasy rzeczywiście powstały piorunem, ale Tybetańskie to się trochę ciągnęły.
Aaaaa, to ja już rozumiem, skąd ta szybka zmiana kolorów, to idzie w poprzek chusty, więc dlatego było tak mnóstwo oczek! *^o^* Pięknie wyszło, bardzo organicznie, leśnie, pasująco do tarasu. ^^*~~
OdpowiedzUsuńZdjęciami zieleniny czuję się usatysfakcjonowana. *^v^* Wszystko cudnie Wam rośnie, zazdroszczę dostępu do światła. Ja niestety po tym sezonie weryfikuję plany uprawowe na lata kolejne - loggia nie nadaje się do trzymania roślin, pozostaną mi jedynie zioła i sałaty, i to tuż przy barierce, ech...
Ten "poprzek" zmienił częstotliwość kolorów, ale wyszło idealnie, jak farbowane specjalnie do tej chusty.
UsuńZioła i sałaty to i tak sporo, tym bardziej, że nie ma niczego tak doskonałego jak świeże zioła do potraw. Ale szkoda, że jednak ten cień loggii jest zbyt szkodliwy dla upraw. Ale pocieszę Cię, że to nasze słońce też bywa zabójcze. Wiader wyniesionej wody do podlewania nie zliczę i trzeba bardzo uważać, żeby żaden liść nie dotknął metalu wykańczającego balustradę - gotuje się od razu. Ale wszystko ma swoje "zady i walety" :)))))
Tempo dziergania masz zawrotne! Ale sama wiem, jak robótki wciągają :) Ananasy piękne a rozmiar imponujący, można się opatulać bez końca!
OdpowiedzUsuńSama jestem zaskoczona - jakiś ekspresowy projekt mi się trafił :)))
UsuńI rozmiarowo rzeczywiście wyszło mi spore, ale to jest zimowa chusta (ta wełna grzeje jak kaloryfer), więc będę się opatulać.
Tym razem to ja się zakochałam, w ananaskach:))Twoja wersja podoba mi się ogromnie.Już od dawna mam oko na ten projekt ale na przeszkodzie stoi moja mizerna obcojęzyczność i wrodzona niechęć do niewolniczego trzymania sie wzoru.Ale jak popatrzę na to Twoje cudo...:))A tarasu to zwyczajnie zazdroszczę,nie mam nawet balkonu.
OdpowiedzUsuńTakie mam przeczucie, że to będzie jeden z faworytów kolejnego Razem Robienia, to przetłumaczymy te schematy z ichniego na nasze :)
UsuńAnanasy przecudnie się wyrodziły i wyleżakowały na tych karimatach - dojrzały do śliczności. Jak zmieszczę w tym życiu, to zrobię, ale juz tyle "do zrobienia" że na pewno tego życia nie stanie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:))) Takie "życia nie starczy" to my chyba wszystkie mamy niezależnie od wieku. Ale Ananasy polecam, przepchnij gdzieś bliżej początku kolejki.
UsuńNiesamowita wyszła! Zachwycająca! Te zielenie idealnie pasują do wzoru. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Teraz już wiem, że MUSZĘ taką popełnić. I też klnę na estonkę, klnę i robię i kupuje następną... itd... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPolecam, bo okazuje się, że to dość szybka robota, a efekt... A estonka tak ma - odczuwam jej wady, ze szorstka, że nierówna, ale te kolory wynagradzają wszystko.
UsuńUlala ! Piękne te ananasy. A bardzo trudne? Może ja bym takie dłubnęła. A taras poprostu bajka. Ja też bym nie spała tylko siedziała w tak pięknym otoczeniu i dłubała do oporu. Pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńPo zrobieniu to powinnam to podsumować tak - chusta sama w sobie o średnim stopniu trudności, ale opis w żadnym języku nie jest przyjazny dla osób bez doświadczenia. A tarasowe dzierganie to jedna z moich ulubionych wiosenno-letnio-jesiennych czynności :))
UsuńTe ananasy są przeobłędnie cudowne:)
OdpowiedzUsuńAutorka wzoru ma wielki talent do takich piękności. A cieniowana wełenka też zrobiła swoje.
Usuńniesamowite.. tak patrzę i podziwiam.. zabrakło mi słów. A mi to rzadko się zdarza. Czy masz może tą chustę na liście do razem robienia kiedyś tam... Nie wiem czy sama dam radę. Chociaż może jak tylko skończę to co mam w pierwszej kolejności, to zbombarduję cię najwyżej meilami :)
OdpowiedzUsuńBombarduj mailami, nie ma problemu. Ale to będzie jedna z propozycji do Razem Robienia i chyba taka z wielkimi szansami na realizację :)))
UsuńNo jak zwykle druty opadaja z wrazenia, piekna ta niciana zielenina.
OdpowiedzUsuńDziękuję. A wyrażenie "druty opadają z wrażenia" pożyczam! Bardzo mi się spodobało!
UsuńTempo masz zawrotne i w kompleksy trochę wpędzasz. U mnie czeka kolejka i łypią z kątów UFOludki, w tym jeden estoński. Chyba się zmobilizuję i go skończę. Śliczna ta chusta naprawdę, ciekawa jestem jak się układa.
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj, u mnie szycie za to leży i kwiczy. Musztardowa spódnica nadal składa się z przodu i kawałków :))) Ale za gorąco na siedzenie przy maszynie plackiem.
UsuńPrzepiękna chustę zrobiłaś, w niesamowitym tempie, nie zdążyłam nawet zerknąć porządnie na odpowiedź z poprzedniego postu, a tu już następny i to posiadający zdjęcia gotowej i zblokowanej chusty, po prostu niesamowite!
OdpowiedzUsuńKolor chusty też jest idealny:)
Tez jestem zaskoczona, że to tak szybko poszło. Druga część chusty jest wyjątkowo ekspresowa (rzędy skrócone :))) Za pochwały dziękuję!
UsuńAle to też tak jest, że jak wzór przypasuje, to ciężko się potem z drutami rozstać i na zasadzie "jeszcze jeden rządek" kończy się całość.
UsuńHmm, może Twoje tempo mnie zmobilizuje w końcu do pokazania dawno skończonego szala i jakiś czas temu skończonej mini chusty...
Szlag by mnie trafił przy blokowaniu takiego czegoś. Sama myśl o wpinaniu takiej ilości szpilek mrozi mi krew (ha, w ten upał, to nawet dobrze), ale szal jest nieziemski i może... kiedyś...
OdpowiedzUsuń...a blokowanie Tobie podrzucę ;)
Nie ma problemu, podrzucaj, mam już zapas szpilek jak specjalista od akupunktury, to mogę blokować. Wpadniesz, upierzemy, wygnieciemy w ręczniku, ja poupinam, Ty mnie pozabawiasz konwersacją, a później zanim kawę wypijemy to będzie suche :)))
Usuńja się po prostu nie zgadzam!!! kolejna osóbka już ją ma a ja???!!!!
OdpowiedzUsuńjak tylko wrócę z wakacji to biorę się za druty, pytanie mam tylko jedno jakiej wielkości koraliki tu wplatałaś? i obiecuję że pytaniama zasypię ;) :)
Ale pomyśl, że przynajmniej będziesz miała powód, żeby z tych wakacji chcieć wrócić :)
UsuńMaile pisz, jeśli będzie potrzeba.
A koraliki były w dwóch rozmiarach - te jasne to standardowe (1,5mm średnicy), te ciemne są znacznie większe, czeska produkcja, ale kupowane w Stanach - mają prawie ponad 2,5mm i dużo większe dziurki. Gdybym miała ich więcej to bym tak nie walczyła przy nawlekaniu z tymi małymi.
Powtórzę raz jeszcze - rewelacja :):):) Jest dość pokaźnych rozmiarów... Podziwiam sobie i podziwiam to misterne dzieło :) Koraliki dodają prawdziwego szyku! I tak się zastanawiam, czy ja kiedyś będę umiała coś takiego zrobić jeśli z prostym ażurem mam problemy? ;) Agnieszko, jedno pytanie - czy schematy zawsze czyta się od prawej do lewej? Zastanawiam się po jakiemu to ;) Czy to ma znaczenie, od której strony zaczynam robić?
OdpowiedzUsuńTak, schematy dostępne nam na Zachodzie czyta się od prawej do lewej (mam pewne podejrzenia, że nie wszędzie tak jest :))) I nawet jeżeli podana jest rozpiska także rządków parzystych (lewej strony), to je też się czyta od prawej (robótkę obracasz, ale schemat pozostaje od prawej do lewej).
UsuńCo ciekawe większość schematów jest symetryczna, więc teoretycznie nie miałoby to znaczenia, ale to "od prawej" jest dla nas naturalniejsze.
Dzięki :):):)
UsuńŚliczny ten ananas, znielubię Cię za link, bo przy okazji zakolejkowałam sobie ze trzy wzory do przerobienia i kiedy, powiedz kiedy ja mam KObieto to wydziergać? Twój fantastycznie wygląda w zestawieniu z fioletem- do żakietu byłby akurat, ale tak chyba przyszyłaś zdobienia, prawda? I prosze pozdrowić ode mnie Trollorząba, zachwyca mnie niezmiennie, uroczy jest po prostu ;)
OdpowiedzUsuńNo weź, nie znielubiaj mnie :))) Poza tym młoda jesteś, długie życie przed Tobą, zdążysz to wszystko zrobić!
UsuńTrollorzęba dziś podlewałam mamrocząc pozdrowienia.
A żakiet to był granatowy, więc i tak nic z tego pasowania, z ozdobami czy bez. Ale za to dochodzę do wniosku, że powinnam sobie ciepły płaszczyk w kolorach dorodnego filetowego "śliwka" machnąć, to się spasuje.
Ananasy uwielbiam w każdej postaci: owocowej, szydełkowej, ale Ty swoimi drucianymi mnie całkiem zastrzeliłaś. Boskie!
OdpowiedzUsuńDziękuję. I z ananasami mam podobnie, tylko obierać ich nie lubię.
UsuńCo tam taras... te ananasy są do schrupania, a nie jakieś tam marne zioła ;) Wiedziałam, że będzie pięknie i mi9ałam racje. Nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam słonecznie.
OdpowiedzUsuńOgródek zlustrowany, satysfakcjonujący. U mnie w skrzynce na parapecie dwa krzaczki pomidorków, obficie zaowockowane, na razie na zielono. Dosiałam jeszcze bazylie i rukolę, a na drugim parapecie maciejkę. Wszystko zeżarte tuż po wykiełkowaniu! Ktoś mi buszuje za oknem po nocy, ktoś malutki i złośliwy. Wysieję bazylię jeszcze raz, ale postawię po drugiej stronie okna. Niech se liże przez szybę ;-)
OdpowiedzUsuńTeż mam bluszczyk - na całej ścianie piętrowego domu, na grubości miejscami ponad półmetrowej. Już wyłazi na dach i na przyległe ściany. Nic go nie wzrusza ;-)
Wiedziałam, że piękna wyjdzie ale nie spodziewałam się, że aż tak!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Piękna!!!
OdpowiedzUsuńI... ja też chcę taki taras... ehhh...
Jeju, ta chusta jest ogromna! A jaka piękna! Taras masz cudowny, to już pisałam w zeszłym roku :) ja właśnie jutro będę siać rukolę w doniczce :)
OdpowiedzUsuńJakie piękne Ananasy!!!! Jaki śliczny kolor! Roślin zazdroszczę, bo u mnie na działce tylko oset:)
OdpowiedzUsuńjuż się cieszę, że te cudne ananasy będą razem robione, Twoje wyszły pięknie, w ogóle wszystko zielone masz piękne, tarasu zazdroszczę i szybkości machania drutami też i podziwiam niezmiennie i pozdrawiam:)))
OdpowiedzUsuńo jejku.. super rośliny..gdzie mieszkasz , że masz taki wielki taras.. ? łał...
OdpowiedzUsuńArchitekt dostał przy projektowaniu tego kompleksu bloków wolną rękę... i poszalał w niektórych kwestiach :)))) A mieszkamy pod Poznaniem.
UsuńI wszystkim komentującym, którzy się nie doczekali indywidualnych podziękowań, dziękuję za dobre słowa "hurtowo"! I te dla ananasów i dla tarasu też :)))
OdpowiedzUsuń