To może ja zacznę od uświadomienia tym, do których jeszcze ta informacja nie dotarła, że my naprawdę mieszkamy na ulicy Rogu Renifera ;)))) To żadna tam licentia poetica, to jest realna, istniejąca i uśmiech wywołująca nazwa ulicy.
I dziś będzie o faunie i florze na Rogu Renifera, czyli o Małym, o zieleninie i o Ślubnym (i tu jest dylemat - czy to fauna, czyli samiec alfa tej jaskini? - czy flora, czyli niezłe ziółko?).
***
Zaczniemy od flory, czyli aktualizacji informacji na temat stanu zieleniny tarasowej. Zapraszam do oglądania donic :)))
Po pierwsze zakwitł nam sukulent... ślicznie i słodko nam zakwitł... i chyba powinnam zakrzyknąć: "Aaaa, bo ty smoczyca jesteś!", cytując znany film, bo zakwitło toto na... ró-żo-wo.
I jeszcze poniżej zdjęcie Smoczycy w szerszej perspektywie współdoniczkujących. Zwracam uwagę na roślinę w kolorze brązowym. Została zakupiona przez Ślubnego, ponieważ to jest... Roślina z Mistborna (polskie tłumaczenie tytułu serii - "Z mgły zrodzony"), czyli z książek Brandona Sandersona - bez wdawania się w szczegóły fabuły, w wykreowanym przez Sandersona świecie brakowało słońca i roślinki były tam raczej brązowe niż zielone - i się Ślubnemu skojarzyło.
Roślina z Mistborna miewa się wybornie i rośnie jak popiołem podsypywana.
Specjalnie dla Squirk jako nazwodawczyni - Trollorząb w pełnej krasie. Wprawdzie miał wczoraj Trollorząb mały wietrzny wypadek, bo tak powiało okołoburzowo, że go wyrwało z donicy, ale raczyło go wyrwać razem z korzeniami (czyli raczej przechylić) - straciło drzewko pion moralny całkowicie. Ale ustawione do pionu i przyklepane nie wygląda dzisiaj na to, żeby doznało jakiegokolwiek uszczerbku w sferze pniowej i koronowej.
Ach, i Trollorząb zyskał niewidocznych kumpli - dosadziłam paskudzie czosnek dokoła, niech się uspołecznia i uczy dzielić donicą.
A jak był Trollorząb to teraz Wierzba Wątła, co to słaniała się po przesadzeniu, marniała i odmawiała współpracy. A tu nagle... odmieniło się drzewku. Radując się wielką radością z tej zmiany postawy prezentuję Wierzbę Już Nie Taką Wątłą.
Pod Wierzbą szaleje radośnie Koperek w Kępkach - siałam go jakoś tak punktowo bardzo :)
Donica z trawiastymi też czuję się radośnie pełna:
Zielenina przywieziona od Rodzonej Mojej Mamusi, czyli Chwasty Pokrzywowe zaczynają kipieć w swojej donicy:
I jeszcze rzut oka na Pelargonie Wej-Wyj (bo przy drzwiach tarasowych stoją, to Wejściowo-Wyjściowe, czyli Wej-Wyj):
I rzut oka na całość ozdobną, zanim zabiorę Was w inny kąt tarasu, do Warzywnika:
A w Warzywniku donice zorganizowały sobie konkurs "Gdzie zarośnie najbardziej". W tej chwili stawkę zamykają Truskawki Przesłodkie, które nie usiłują zakryć każdego centymetra ziemi w donicy, ale rosną, dojrzewają i dają się pożerać:
Donica z rzodkiewką i czosnkiem zieleni się pięknie:
Mój Malinowy Patyk nadal pozostaje patykiem (nerwicy przez ten Patyk Cnotliwy dostanę - za nic nie chce się puścić!), ale za to lawenda go kryje przed moim wściekłym wzrokiem:
Donice z ziółkami idą na rekord w szybkości rośnięcia. Nawet posiana bazylia cytrynowa wychynęła na światło dzienne:
Ale największą radością napawają nas pomidory. Kwitną:
Rosną okrągło:
I podłużnie:
I sprawiają wrażenie bardzo zadowolonych z życia i bycia:
Stan zieleniny tarasowej na dziś jest taki, że testuje sobie flora bytowanie w warunkach pola ryżowego, bo burze i opady deszczu w ciągu ostatniej doby były ponadnormatywne. Ale dzisiaj nie pada, wieje lekki wietrzyk, to sobie schnie i wraca do normy. Poza tym uprzedzałam wszystkie roślinki, że rośnięcie na Rogu Renifera to nie wakacje u babci i będzie czasem słońce, czasem deszcz i przeminęło z wiatrem - wszystko w ilościach ekstremalnych.
***
Fauna - czyli Mały, dużo Małego.
Na początek zdjęcie, które powinno zostać zatytułowane: "Co ja pacze?" (czyli w tłumaczeniu z ichniego na nasze: "Na co ja sobie tu w takim skupieniu popatruję kątem oka, którego nie posiadam z medycznego punktu widzenia oczywiście?"):
"Hakuna matata" (czyli w tłumaczeniu "Posiadam dowody rzeczowe na to, że mam z lwem wiele wspólnego, na przykład wzrok znudzonego zabójcy, ale ja jestem słodszy"):
I zdjęcie ostatnie "Sjesta" (czyli "Kot ułożony"):
A teraz będą cuda-wianki, fajerwerki i wodotryski!!! Ślubny kupił tego nowego iPada i testujemy sobie, co to może w kwestii wbudowanego aparatu (wczoraj na Twittera wrzuciłam zdjęcie pierwszej tęczy widzianej z okien Rogu Renifera, a ja tęcze baśniowo wręcz uwielbiam) oraz wbudowanej kamery.
Kamery!!! Co to film kręci i dwoma puknięciami ten film udostępnia szerszej publiczności.
A kto na Rogu Renifera gwiazdorzy najlepiej??? (Ronaldo! A nie, przepraszam, to na boisku :))) Pytanie raczej z gatunku retorycznych. Oto Mały w swojej wersji Piłkoszału:
***
I na koniec Ślubny.
Ślubny kupując prowiant na mecz, dokonał niechcący zakupu prezentu dla swojej żony jedynej i niepowtarzalnej, czyli mnie. Kupił był wielgachną tubę. Z której to tuby wyżarł zawartość (z moją skromną pomocą), a następnie tubę okleił własnoręcznie folią w jedynym słusznym kolorze i dzięki temu zostałam posiadaczką oryginalnego pojemnika na Robótki W Toku:
Ta tuba jest bardzo wysoka i pojemna. Doskonale sprawdza się jako zamykany Pojemnik na Robótkę Porzuconą oraz jako Środek Utrzymania Kłębka w Jednym Miejscu w trakcie roboty.
Co najważniejsze od zakupu tuby do przerobienia jej na rzecz użyteczną nie minęły miesiące, a zaledwie doba. Oklaski dla Ślubnego, który tym razem nie usiłował wykpić się rodzinnym powiedzeniem: "siedem lat nie minie..."
Pojemnik na Robótki w Toku został sfotografowany z dziejącą się Pierwszą Chustą Meczową, czyli Krwistą Revontuli. I tu oficjalnie informuje Dodgers, że druga chusta też będzie krwista, żadnych akcentów patriotycznych, czyli dodatków bieli, bo... obiecałam patriotyzm, jeśli Polacy wyjdą z grupy... następna szansa na taki cud w eliminacjach do Mistrzostw Świata, pierwszy mecz eliminacyjny gramy bodaj 17. września, wtedy mogę ewentualnie wrócić do tematu :))))
Sukulent cudowny! Trollorząb boski i ja też taki chcę, nieważne, że mi się nie zmieści! *^v^*
OdpowiedzUsuńZa wierzbę trzymamy kciuki, żeby się już ostatecznie ogarnęła i ugruntowała. ^^
Zazdroszczę owocujących truskawek, moje się nie starają...
A pomidory to już mistrzostwo! Widzę, że rozmiar dobraliście do rozmiarów tarasu (chociaż ja na mały balkon wybrałam tylko odmiany cherry, a krzaki i tak są wielkie... ^^).
Mały jak zwykle słodziak, a jak firanka przetrwała zapędy Młodego Piłkarza? ~^o^~
Trollorząb bardzo udany, rzeczywiście. Kciuki trzymaj, bo ta wierzba to jeszcze chyba nie prezentuje pełni możliwości. Truskawki miały ułatwiony start, bo już ze sklepu przyjechały kwitnące i z zawiązkami, ja tylko musiałam pilnować, żeby im się nie pogorszyło.
UsuńFiranka przetrwała, spokojnie. Nawet jak się waćpan zaczepi i pociągnie, to przerwać nie ma szans, a przesunięte nitki wyrównuje się dwoma paluszkami. Poza tym on ma tyle radochy z tych firan, a tkanina taka tania, że nawet gdybym musiała te dwie kuchenne wymieniać co kilka miesięcy, to bym słowa nie powiedziała (ale nie będzie takiej potrzeby).
Nic u mnie nie będzie z tego trollorzębu, on potrzebuje pełnego nasłonecznienia, a w mojej loggii może mieć cień. Zaczynam zauważać minusy takiego typu balkonu, co z tego, że jest większy, skoro ciemniejszy. A planowałam na przyszły rok bakłażany, ech...
UsuńAle pozytywem jest to, że zioła powinny Ci na tym zacienionym balkonie szaleć, bo one jednak pełnego słońca to niekoniecznie pożądają.
UsuńYesss, mam swój skromny udział w przyrodzie Rogu Renifera, pieknie się Trollorząb spierzaścił, kibicuję mu bardziej, niż naszym orzełkom, którym ktoś chyba wczoraj piórka z du...odwłoków powyrywał, bo miotali się po boisku jak kurczaki bez głów i tylko czekali, żeby jakąś dobrą okazję meczową zignorować. Taka mądra jestem, bo kolega mi powiedział, co się działo - ja dzielnie oglądałam wtedy o przyrodzie a potem o zwłokach.
OdpowiedzUsuńŚlicznie Wam wszystko rośnie, dobrze Wam tak ;-)
Głaski dla Księciunia, roześmiałam się głośno kiedy zaczął pod boksować tylnymi łapeczkami ;-))
Oj masz, ostatnio jedna z wizytujących osób została zaprowadzona na taras, żeby sobie popatrzyła i na pytanie: "A to co?", usłyszała: "Trollorząb". Powiedziałam, zanim pomyślałam i dopiero dziwny wzrok pani mi uświadomił, że coś jest nie tak :))))
UsuńMeczu nie komentuję, bo nie mam w zwyczaju kopać leżącego.
Kopanie zadnimi łapami Mały ma opanowane do perfekcji. On trafia w piłkę, w przeciwieństwie do... :)))
Bardzom dumna ;-))
UsuńPonieważ tworzenie neologizmów to moja pasja i codziennośc zdarza mi się, że przenoszę coś poza hacjendę. Wyobraź sobie reakcję osoby, która pyta, co u Myszy, na moje "Mysz wstroszyła jakieś fyszki i teraz się pirzy" - co dla mnie jest zupelnie normalnym zdaniem używanym każdego dnia ;-)
Księciunio jest rozbrajający, właśnie wezwałam osobistego do wspólnego obejrzenia filmu :-)
PS. Osobisty sez "Bardzo fajny kot" - uśmiał się przy bokserskich łapeczkach ;-)
UsuńCzujemy się dumnymi posiadaczami Księciunia - nowej gwiazdy filmografii amatorskiej :)))
UsuńNo tak, nie ma to jak zieleń w dużych dawkach. Właśnie wróciłam z rancza, to czuję się lepiej. Ale gdy wyjdę na mój balkon, znów żal mi się zrobi. Świetnie wyglądają te donice w rządku. Musztra jakaś była czy jak? ;))
OdpowiedzUsuńKocio jest absolutnie boskie, ja bym takiego tylko miziała i miziała... ;)) Te firanki na pewno masz jeszcze w jednym kawałku? ;))
No i pochwały za pomysłowość z pojemnikiem. Super sprawa :)) A na chustę czekam niecierpliwie :))
No, ale Ty masz budowę, tak? To jak już jej nie będzie, to warunki balkonowe też wrócą do normy. Ciesz się z rancza!
UsuńI komentując Twój komentarz na mój komentarz u Ciebie - żadnej presji z tym malowaniem! Ja mam tylko wielkie nadzieje, bo takich cudnych rzeczy to chyba u nikogo nie widziałam, to się napaliłam, że sobie u Ciebie będziemy oglądać.
Mizianie Małego wchodzi w grę tylko wtedy, gdy obiekt miziania ma na to ochotę :)))
Chusta teraz przyspieszy, bo jak nasi odpadli, to ja będę spokojniejsza i wydajności mi skoczy.
Z tym malowaniem jednak mam spore wątpliwości, co do mojego "talentu" Wystarczy że zajrzysz na ten blog: http://anita25-nitkianitki.blogspot.com Przy tych pracach moje wymiękają... :(
UsuńJaki ten Mały puszysty, a roślinki pięknie rosną. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Małego i roślinek. I jedno, i drugie robi, co może, żeby być pięknym i godnym zachwytów.
UsuńOj bo mogłaś mi obiecać, że wydziergasz coś, jak Niemcy wyjdą z grupy, to byś miała zajęcie :) I widać jaki kibic z Ciebie- Mały ma czerwonawą i żółtą piłeczkę, a w tle słychać, kto ma szanse wyjść z grupy B :) poza tym sierść dziur na firanie nie zostawił?
OdpowiedzUsuńP.S. Trollorząb rządzi jak nikt! A te tasiemki przy pomidorach, fiu fiu :)
No wiesz, ja czasem tez łapię się na tym, że wierzę w cuda :) Piłeczka była różowa :))) Ale nawet zakładając, że żółta i czerwona, to o czym to ma świadczyć? Że Chiny wygrają? :)))) Nie, no wiem, że pewnie o Hiszpanii myślisz.
UsuńW kwestii dziur w firankach, to tak jak pisałam Brahdelt - nawet jak się zaczepi, to nie ma szans na przerwanie tych tytanowych nitek, co najwyżej przesunie o parę milimetrów, wystarczy palcem pociągnąć i się wyrównuje - wyjątkowo pro-kocia tkanina mi się trafiła. A tasiemki co? Złe? Pierwotnie obwiązane były nimi pudełka z dobrym markowym winem, które to wino Ślubny rokrocznie dostaje na Boże Narodzenie od kontrahenta :)))
Byś się zdziwiła, ile akredytacji na Erło 2012 dostali chińscy dziennikarze (ja taka mądra, bo Wojtek mnie uświadomił). Czerwone i żółte, bo Polska i Ukraina, nawet takie płaszcze przciwdeszczowe wczoraj można było kupić na strefie kibica (tak, tak, stałam 3 godziny w tym deszczu :)). Poza tym Hiszpania mogłaby wygrać.
UsuńA wstążki fiu fiu- znaczy się łaaadneee, nie byle jakie :)
Się domyślam, tym bardziej, że widziałam te Chinki w bikini mówiące z zaangażowaniem o Euro w egzotycznej Polsce i jeszcze bardziej egzotycznej Ukrainie.
UsuńStania w deszczu nie zazdroszczę.
Hiszpania by mogła, owszem, ale ja nie wiem, czy bym nie wolała jakiegoś mniej oczywistego zwycięzcy.
O jak Ci zazdroszczę takiego pięknego, dużego tarasu... Ja cholera nie mam nawet balkonu, choć metraż mieszkania, nie powiem, spory. Oddałabym chętnie kilka(naście?) metrów w zamian za miejsce, w którym mogłabym sadzić kwiatki. A tak? pozostaje mi parapet i dręczenie odpornych na człowieka aksamitek.
OdpowiedzUsuńMyśl o tym w kategoriach braku potrzeby mycia wielkiego tarasu z donicami, które trzeba przestawiać i z których ziemia wbrew prawom fizyki wylatuje wierzchem na płytki :)))
UsuńA aksamitki piękne są.
Z ziół to pilnuje mięty bo potrafi nieźle się rozhulać. Co do smoczycy to nawet kolor się zgadza :)
OdpowiedzUsuńMięta miała chwilę wahania, czy w ogóle chce nadal bytować w donicy. Doszła do wniosku, że warto, ale i tak moje spożycie ziół jest gigantyczne, więc nie ma szans, nie zdąży się rozhulać.
UsuńJa akurat miętę to tak delikatnie używam ..jak robię lody miętowe ...chyba i zupę groszkową z miętą ...a tak to nie za bardzo...bo resztę też koszę intensywnie.
UsuńPiękne roślinki:)a kot hmm pomarzyć można;)
OdpowiedzUsuńDziękuję i za pochwały dla roślinek, i dla kota.
UsuńA czemu tylko pomarzyć?
Roślinki i zieleninę masz już wspaniałe i ładniusie pomidorki:)
OdpowiedzUsuńBardzo duży taras i duże pole do popisu:) psiara jestem i kotami się nie zachwycam:)
Pozdrawiam, Marlena
Tak pomidory zaskakują nas bardzo pozytywnie, oby tak dalej.
Usuńroślinność imponująca!
OdpowiedzUsuńja dorobiłam się wreszcie swojej, za co dziękuję Mamuli mej co dnia
teraz jeszcze tylko leżaczki i zaczynamy z Witem balkonowe wylegiwanie ;)
czekam na Twoją chustę, chusty Twe kocham oglądać (a jedną nosić kocham!)
To ja się dołączę do podziękować dla Twojej Mamy za Wasz balkon - będziecie mieli z dziecięciem doskonałe miejsce na polegiwanie.
UsuńChusta osiągnęła dziś wielkość wskazaną we wzorze i teraz będę lecieć powtórzenia nadprogramowe. Ile? Nie wiem jeszcze :)
pojemnik swietny..i napewno praktyczny...nawet na podroz mozna zapakowac ..widze,ze kocie uwielbia zabawy z innymi...a roslinki rosna faktycznie w oczach....pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja o podróżnym wykorzystaniu nie pomyślałam, a to jest genialna myśl! Kocio bawi się najlepiej, kiedy on leży, a ludzie ganiają z piłkami dokoła :))
UsuńBardzo piękna roślinność balkonowa, bardzo! U mnie tylko bazylia w jedynej skrzynce hula, reszta się zastanawia. A mnie, głupiej, szkoda wyrwać połowę, żeby reszta miała gdzie się umościć.
OdpowiedzUsuńCzemu tylko jedna skrzynka? Bo mam wielki ogród dookoła domu i żadnych, ale to żadnych chęci uprawiania czegokolwiek ;-)
Kocio przecudny (moje dwa dachowce przy nim takie pospolite się wydają ;-(
No i ja, w przeciwieństwie do Ciebie, czego zazdroszczę, walczę zawzięcie ze skubaniem firan pazurami, bo mam jakieś takie zupełnie niekocioodporne...
Tej zastanawiającej daj chwilę, bo to chyba taki rok, ze bazylia miewa długie rozpędy do rośnięcia.
UsuńUprawy ogródkowe zapewniam, że mnie też nie pociągają. Taras i donice to maksimum moich zapędów ogrodniczych.
Kocio to też nie jest arystokrata - rasowiec. On jest podobny do persa, ale to nie jest czysty pers. Czyli on taki sam pospolity jak dachowce :)
A tkanina na okna trafiła mi się cudna, plamy złażą z niej po przetarciu mokrą ściereczką, ewentualne zaciągnięcia - wystarczy przeciągnąć dwoma palcami i kłaczki Małego wystarczy strzepnąć.
choć raz czegoś Ci nie zazdroszczę ;) asortyment tarasowy mam nieco inny, ale też dzielnie pnie się w górę i cieszy oko :)
OdpowiedzUsuńno dobra, Kota u mnie niet, ale jest Łucja, ona robi za zwierzątko :P
jako maniaczka fb chciałam tu dać "lajka", ale nie mogę ;)
Usuńwięc tylko napiszę, że zdanie o Ł. mnie powaliło :D
Ja się zgadzam z Izą - zdanie o córci jest "The best" :))) Ale ona wyrośnie :)))
UsuńZ tym Rogiem Renifera czuję się nieco.. zmieszana :) Święcie przekonana byłam, że to tylko taki powiew fantazji autorki bloga :D
OdpowiedzUsuńGratuluję uroczej "rabatki" balkonowej!
Pojemnik na robótki przedni :)
Gdzieś tam w okolicach przeprowadzki pisałam, że ulica Rogu Renifera to rzeczywiście ulica :))) Mamy najfajniejszy adres na świecie :)
UsuńŁadna ta Twoja zieleninka:) A do sukulentów, nie wiedzieć dlaczego, wyjątkową sympatią pałam:) Mam ich około 20 (domowych, nie balkonowych)i też, co czas jakiś, coś zakwitnie:)
OdpowiedzUsuńA i tak ziółek Ci najbardziej zazdroszczę - fajna sprawa:)
Ty wiesz w ogóle co się stało?! Się!? Złamała mi się jedna gałązka surfinii!!! Wczoraj! Do teraz czuję oburzenie!
Ziółka siej, sadź, bo to w sumie można w dowolnej chwili, tylko jakoś sobie zaplanuj je tak, żeby się dało na jesieni do domu zgarnąć z donicą.
UsuńOburzenie rozumiem, łączę się w tej emocji i tez nie rozumiem jak ona mogła SIĘ złamać!
Ech jak cudze koty szybko rosną :) prawie jak dzieci :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest :)))
UsuńRoślinność Twoja jest wielce okazała. Moja na działce to tak do połowy Twoich sięga, ale zganiam to na późny siew i niesprzyjające warunki atmosferyczne:) Ale to, przy czym robić nie muszę (czereśnie) już pozjadałam. Twój Mały byłby świetnym bramkarzem w naszej reprezentacji:)! Z wielkim poświęceniem i wielką czujnością wybijał piłeczkę ze "światła bramki":) Podoba mi się pomysł z pudełkiem na wełnę.
OdpowiedzUsuńEee tam, to magia Photoshopa i niewłaściwy odbiór skali wielkości na zdjęciach :)))
UsuńKogo, jak kogo, ale bramkarza w naszej reprezentacji bym nie zmieniała :)))
A pudełko intensywnie wykorzystuję i sprawdza się doskonale.