W czasach licealnych miałam kieckę - czarną, długą, falbaniastą. Kochałam ją miłością bezbrzeżną. Nosiłam do wszystkiego. Balerinki pasowały do niej równie dobrze jak ciężkie czarne glany. I teraz, mając w planach przerób metrów bieżących lnu w kolorze lnianym, doszłam do wniosku, że poddam się licealnemu sentymentowi i uszyję Falbaniastą Po Same Kostki.
Ślubny robiąc zdjęcie wydał polecenie: "Nóżka na Angelinę" :))) |
Szyta według samodzielnie zmajstrowanego wykroju. Karczek przygotowany na podstawie wykroju spódnicy podstawowej, obciętego około centymetra poniżej linii bioder.
Jest mnie sporo w biodrach i takie niskie cięcie powoduje, że pierwsza falbana jest wszywana poniżej najszerszego miejsca w okolicach tyłka i nie dodaje wtedy wizualnie zbędnych centymetrów.
Ponadto ta pierwsza falbana jest mało "obfita", właśnie po to, żeby wszycie na linii bioder nie dokładało mi w obwodach.
I jak widać falbany nie były marszczone, tylko upinałam je z małymi zakładkami.
Dla zainteresowanych - przy moim wzroście 177cm, wysokość falbany to około 30 cm "żywego materiału", czyli po wszyciu zostaje mniej więcej 28/29cm. Długość poszczególnych pasów to:
- karczek - według wymiarów, na dole jest obwód bioder plus 1cm (u mnie około 112 cm)
- I falbana - około 170 cm - mały przyrost, żeby nie było dużo nadmiernego materiału do wszycia na linii bioder;
- II falbana - około 300 cm;
- III falbana - nieco ponad 600cm.
Zamiast odszycia góry zrobiłam podwójny karczek. Podszewka na całości nie tylko usztywnia, ale i sprawia, że miękki len lepiej się trzyma na "naturalnych wypukłościach" :))) Lewa strona spódnicy i spodnia warstwa "karczkowa" poniżej:
I fotka poglądowa lewej strony spódnicy (kieckę mam przyłożoną do siebie, więc to wcięcie w talii to mrzonka i magia ręcznego ściśnięcia :))))
Szycie długich, falbaniastych spódnic to impreza wysoce rozrywkowa. Te zakładeczki, szczególnie przy upinaniu sześciu metrów materiału to jest zadanie dla cierpliwych zwolenników medycyny naturalnej, bo akupunkturę ma się za darmo :)))
I na pewno trzeba mieć spory zapas nici (szew, obszycie, stębnówka :))) i jeszcze większy zapas szpilek. Mnie wizja braku ostrego osprzętu zamajaczyła w momencie upinania dołu do podszycia. Ale przypomniałam sobie, że mam zachomikowane pudełko króciutkich szpilek w szufladzie (na co dzień używam długich szpilek) i dopięłam dół tymi maleństwami.
Len (prezent od Mamy Mojej Rodzonej Jedynej) szył się doskonale, ale jeszcze raz potwierdziło się, że Brzydal ma "czujnik" złych jakościowo nici. Nawleczone nici "no name" chińskiej produkcji i Brzydal od razu dał mi do zrozumienia, że współpracy nie będzie i mogę liczyć jedynie na przepuszczone szwy. Zmiana nici na porządne i szyło się jak złoto.
Mam jeszcze jeden kupon identycznego lnu, tylko w kolorze musztardy i też będzie długa kiecka, ale już nie falbaniasta, choć przez chwilę mnie kusiło uszycie Falbaniastej Powtórki z Rozrywki, ale ile można mieć falban w szafie :))) Będzie Musztardowe Safari...
oo, świetnie wygląda Len Falbaniasty..! przyznam szczerze że bardzo byłam ciekawa tego uszytku, ale jak zawsze nie zawodzisz :) doskonale pamiętam ten fason, jak to dobrze że moda, jak bumerang, często wraca ;)
OdpowiedzUsuńSama byłam ciekawa, jak się sprawdzą falbany po latach :)
UsuńA podobno w tym sezonie falbany modne, ale to przeczytałam już po uszyciu :)
Świetna. Niech się dobrze nosi! Też miałam czarną falbaniastą, tylko gdzieś w okolicach studiów raczej.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że będzie się nosić dobrze, nie ma innego wyjścia :)))
UsuńBardzo ładny kolor - to raz. Dziś przeglądałam książkę z wykrojami i wpadła mi w oczy właśnie tego typu spódnica i pomyślałam "A może bym taką chciała?" - to dwa. Nasuwa mi się pytanie ile waży taki Falbaniasty Len - to trzy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Raz - w naturze to kolor nawet lepiej wygląda, bo ten len jest uszlachetniony i ma leciutki połysk. Dwa - może taką chciej, skoro wpadła Ci w oko. Trzy - zważyłam, nieco ponad 600 gram :))))
Usuńuwielbiam falbaniaste spódnice
OdpowiedzUsuńA mnie chyba miłość do nich wraca :)))
UsuńCudna. Uwielbiam ten fason.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Fason okazuje się ponadczasowy.
Usuńoj też taką falbaniastą miałam, tkanina przypominała tetrę deseń w mazaje w brązach i beżach, między falbany wszyłam bawełnianą koronkę, ech nie sądziłam,że teraz w takie falbany mogłabym sie ubrać , ale ponoć wracają w modę
OdpowiedzUsuńMoja licealna była z czegoś sztucznego. Ile to wspomnień potrafi wywołać jedna kiecka :))))
UsuńSpódnica śliczna i u mnie też wywołuje wspomnienia falbaniastych kiecek:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bo chyba każda z nas miała na jakimś etapie szycia/ubierania taką falbaniastą kieckę.
UsuńRzeczywiście - post szyciowy i to jaki!!!!! :)))
OdpowiedzUsuńEch.. Wzdycham sobie, bo też mam taką najlepszą na świcie spódnicę, tylko moja jest biała i potrzebuje tuningu niestety. Ma swoje lata i szwy zaczęły już miejscami puszczać, ratowałam ją ręcznie, ale jednak trzeba będzie naprawy "maszynowej":)
Na szczęście nie będę musiała aż tylu falbanek upinać, bo chyba bym padła przy drugim opakowaniu szpilek! ;) Sza-cun!
Pozdrawiam,
Kasia z Bydgoszczy:)
Post szyciowy falbaniasty :)))
UsuńJeśli spódnica ucierpiała tylko na szwach, to ratowanie jej będzie proste i masz szansę cieszyć się nią jeszcze długo. I masz rację - jesteś w tej dobrej sytuacji, że nic nie musisz upinać :)))
Miałam falbaniastą spódnicę, czarną z farbowanej tetry.Lata 80-te nie było materiałów, nie było ciuchów w sklepach. Dziergałam z aniteksu i szyłam z tetry. Mam zdjęcia takich kreacji, muszę zamieścić na blogu.
OdpowiedzUsuńTo były czasy dla kreatywnych, kryzys zmuszał do niewyobrażalnej pomysłowości. Zdjęcia poprosimy, będzie podróż sentymentalna dla wielu z nas.
UsuńTeż miałam spódnicę falbaniastą. Moja była uszyta z prześcieradła, które bezczelnie podebrałam mojej Rodzicielce bez jej wiedzy. Ufarbowałam samodzielnie każdą falbanę, żeby był modny również obecnie efekt "ombre". Była niebieska, do kolana i przepiękna!
OdpowiedzUsuńTo były czasy :))) Chociaż w mojej obecnej Falbaniastej kawałek prześcieradła jest, bo oczywiście podszewka pod karczkiem to kawał prześcieradła właśnie z sh :)))
UsuńO i mi się przypomniała moja licalna , czarna , falbaniasta! A twoja wygląda super! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:))) Zaraz się okaże, że nie ma takiej, która by jakiejś falbaniastej nie miała :)))
UsuńAle fajnie, mamy takie same wymiary, to teraz wedlug Twojego przepisu moge sobie uszyc taka sama spodnice.
OdpowiedzUsuńWyszla Ci badzo zgrabnie.
Pozdrawiam
To super! Tak liczyłam na to, że komuś się przyda rozpiska, co najwyżej sobie proporcjonalnie zwiększy lub zmniejszy. Ale jak ta kiecka powstanie to ja się uśmiecham o jakąś fotkę na maila :)))
UsuńJasne ze sie pochwale
UsuńFajna ta Twoja falbaniasta myślę, że w kolorach też by fanie wyglądała:)) Pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńTaki model to w każdym kolorze tęczy i nie tylko mógłby być :)))
UsuńOjejku, jakaz ona fajna i widze, ze nie tylko ja zaczelam wspominac hahahah.
OdpowiedzUsuńJa mialam moja najukochansza czerwona a wlasciwie malinowa taka troszke za kolana z szerokim paskiem w pasie. Aaaach, jak toto wirowalo na parkiecie. Byla z czegos takiego jak cieniutka dzianina, druga mialam z tetry, dluga jak Twoja. Nowa byla biala, pozniej pofarbowalam ja w teczowe mazaje uzywajac... atramentow i tuszu z pisakow. Niekt nie mial takiej spodnicy! Teraz wszystko jest gotowe, na tacy podane, nie ma miejsca na fantazje a szkoda.
Atak wspomnień "odzieżowych" mamy wszystkie. Ale przy okazji wychodzi, jak kreatywnym trzeba było kiedyś być, żeby mieć coś z niczego.
UsuńWyszła fantastycznie:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńOsz Ty.... Zgrzytam zebami... W LO mialam niesmiertelna kiecke z brazowej flaneli w kratke - uszylam ja recznie i chyba ja jeszcze mam musze poszukac :-) uszylabym sobie taka, moze, moze... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa chyba nigdy nie miałam spódnicy w kratę! Ale chodzi mi po głowie zmiana tego stanu, bo mam dwa bardzo nie-spódnicowe materiały, więc mnie kusi, żeby zrobić z nich właśnie spódnice :))))
UsuńNie no oczywiście TYŁEK jak szafa trzydrzwiowa z bieliźniarą, samokrytycyzm jest wskazany ale może bez przesady. Puńka (spódnica) z zawartością trzech liter rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńSamokrytycyzm to akurat wyłączyłam, bo inaczej żadnej fotki byście nie zobaczyli :))) Ale troska o to, żeby sobie do tej szafy trzydrzwiowej dodatkowego skrzydła nie dokładać, to już mam silnie rozwinięty i stąd ta dbałość o wszycie falbany tak a nie inaczej :))))
UsuńWow! Wygląda super i jak pięknie musi się "falbanić" przy chodzeniu :) Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuń"Falbani" się perfekcyjnie :)))
UsuńSuperowa, taka falbaniasto-cyganiasta ;) Fason jest zdecydowanie ponadczasowy:)
OdpowiedzUsuńW zamysłach ona miała być jeszcze bardziej cygańska - większe obwody dolnych falban, ale ilość materiału mnie ograniczyła :)
UsuńFajna, swobodna i chłodna spódnica na upały, a dzisiejszy len tak bardzo się nie gniecie,jak ten sprzed lat.
OdpowiedzUsuńWłaśnie na te dobre cechy współczesnego lnu liczę. Szczególnie na ograniczone gniecenie :)))
Usuńteż miałam podobną:) Marchewa mnie "powaliła" -jak najbardziej pozytywnie!
OdpowiedzUsuńTo witamy w klubie posiadaczek falbaniastych spódnic w młodości :))
UsuńJa też zawsze składam zakładki, chociaż kusi mnie stopka maszynowa do marszczenia tkaniny na bieżąco podczas doszywania, korzystałaś kiedyś z takiego udogodnienia?
OdpowiedzUsuńMasz rację, taka spódnica pasuje zarówno do pantofelków, jak i do glanów, i do plażowych klapków, uniwersalna! Nie myślałaś, żeby na karczku machnąć jakiś kwiatowy haft? Tak mi tu od razu przypasował! *^o^*~~~
To po kolei, czyli od końca - o hafcie myślałam, ale zrezygnowałam, bo jakoś mi się z tymi falbanami nic haftowanego nie chciało poskładać wizualnie, cały czas miałam wrażenie, że za dużo dobrego.
UsuńStopki do marszczenia nie posiadam. Patrzyłam na nią podczas ostatniego zamawiania igieł, ale nie przekonała mnie, bo nie ma możliwości ustawienia "gęstości" tego marszczenia.
U mnie miłość do długich falbaniastych nie minęła z wiekiem - nadal je uwielbiam i noszę pasjami:) Tylko na rower mi nie pasują;( Próbowałam i niestety nie da się w nich jeździć... Za to na spacery (boso!) są boskie:)
OdpowiedzUsuńNa spacery są genialne, potwierdzam :))) A na rower... to chyba nawet pasażerka siedząca na rowerowej ramie w takiej kiecce stanowiłaby problem :)))
UsuńOjjj, kocham te falbaniaste niezmiennie, również od czasów licealnych :) Jeszcze parę lat temu nosiłam, ale przerwa nastała. Na całe szczęście (moje i nie tylko) wróciła moda na noszenie maxi, w tym falbaniastych, więc będę nosic i ja :D
OdpowiedzUsuńCo do szpilek, to wręcz uwielbiam długie, i niemal tylko tych używam, chociaż krótkie posiadam, tak jak Ty, i w razie potrzeby używam dodatkowo.
Spódnica wyszła świetna, zapewne do wielu rzeczy pasowac będzie :)
Te falbany jak widać pasują w każdym wieku i w każdych czasach, na szczęście!
UsuńSzpilki to koniecznie długie! Jak mam w rękach krótkie, to się dziwnie czuję, jakbym "zabawkowymi" szpilkami miała coś spinać :)))
bardzo fajna!! i zazdroszczę takich fasonów, bo ja w falbanach wyglądam z deczko pokracznie:P ....a, i ostatnio marszczyłam falbany stopką do maszczenia - i muszę przyznać, że byłam wielce zdziwiona jak szybko i równo wyszły te mikro zakładeczki:))
OdpowiedzUsuńBo stopka na pewno przyspiesza i ułatwia, ale tak jak pisałam Brahdelt gdzieś wyżej - "gęstość" marszczenia jest zależna od stopki, nie ma możliwości ustawienia jej.
UsuńŚwietnie Ci wyszła!!! Też mnie korci, żeby sobie podobną uszyć, ale póki co nie mam wystarczającej ilości tkaniny.
OdpowiedzUsuńA to fakt - materiału potrzeba sporo, żeby te falbany były porządne :)))
UsuńZdaje się, że moda na długie kiecki powróciła, więc spódniczka w sam raz na ten sezon!! Bardzo dobrze się prezentuje! :)
OdpowiedzUsuńJak się doczytałam nie tylko na maxi kiecki, ale tez na falbany, więc zupełnie nieświadomie wpisałam się w trendy :)))
UsuńWyobrażam sobie jak fajnie się w niej chodzi.
OdpowiedzUsuńAle pracy na upinaniem falban to nie zazdroszczę. Masz cierpliwość i samozaparcie kobieto! :)
Chodzi się bosko, poczucie kobiecości skacze o kilka poziomów do góry, szczególnie, jak się do tego szpilki założy :)))
UsuńA cierpliwość mi padła przy ostatniej falbanie - zrobiłam sobie dzień przerwy przed nią, bo nie dałam rady wszystkich na raz :)))
Mam podobną z sh i nawet zastanawiałam się, czy by samej nie popełnić czegoś w ten deseń, ale gdy czytam u Ciebie i upinaniu 6 metrów materiału, to myślę, że to przekracza granice mej cierpliwości... :P
OdpowiedzUsuńwspaniała jest!!
Ja wcale nie zniechęcam do popełniania falbaniastych. Dziewczyny piszą o stopkach do marszczenia i to jest dobre rozwiązanie dla mniej cierpliwych :)))
UsuńA czy ta spódnica też leży w kuchni na blacie, gdybym i tę rzecz chciała Ci ukraść? Bo jeśli tak, to ja niebawem się zjawię :))) świetna jest, wyhaczyłam długą z lnu i wiskozy w sh, ale prostą, bez falbanek z obawy, że mnie poszerzą, a ja mam wystarczająco krągłe biodra. I chyba uszyję sobie maxi sukienkę na lato ;))))
OdpowiedzUsuńNie, nie leży na blacie w kuchni, wisi w szafie, ale to też wiesz, gdzie jest :))))
UsuńA falbanki dobrze wszyte wcale nie poszerzą, a przy dłuuuugiej kiecce wręcz dodadzą wzrostu, więc nie masz się co zastanawiać, tylko szyj!
No to się narobiłaś! Ale jaki efekt! Spódnica do pozazdroszczenia jak nic.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, a praca może długa, ale satysfakcjonująca, więc nie było tak źle :)
UsuńkURCZĘ PRZYPOMINAM SOBIE,ŻE GDZIEŚ MAM TAKĄ CAŁĄ CZARNĄ:)pOZDRAWIAM I LECĘ SZUKAĆ:)
OdpowiedzUsuńZnalazła się???!!!
UsuńMam podobna, kupna, kupilam dwa lata temu i nosilam przez jeden sezon, po czym oddalam synowej. Zalowalam tego później, nie, ze synowej, tylko ze sie pozbylam, ale ze kupilam dwie, jedna dostala corka, ktora takich spodnic nie nosi, wiec mam ja spowrotem. Zaraz zaczne nosic, bo pogoda zrobila sie sprzyjajaca. Z historii-szylam kiedys takie dla ciotki z plotna i koronek, sama mialam krotsza i kupna, niebieska, nosilam ja przez wieksza czesc ciazy, bo byla na gumce w talii. Masz racje, moda zatacza kola. Na nasze szczescie mozemy nosic to, co lubimy.
OdpowiedzUsuńZataczanie modowych kół to jedno, ale drugie to nieoglądanie się na modę. Jak zapadła decyzja, że będą falbany, to miałam wrażenie, że idę modzie pod prąd. Dopiero później doczytałam się, że jednak jestem bardzo "trendy" ww obecnym sezonie :)))
UsuńBoska jest! Ja też taką chcę, tylko że ja szyć nie umiem... ehhh... szkoda
OdpowiedzUsuńDzianinowa (na drutach lub jeszcze lepiej na szydełku) to tez może być cudo!
UsuńNo proszę,chyba wszystkie mamy takie wspomnienia:))Moje było białe:)
OdpowiedzUsuńZ ciekawości chyba powinnam zadać publicznie pytanie - kto takiej Falbaniastej nie miał? :))))
UsuńJa nie miałam :-) Aczkolwiek kiecki maxi z białym haftem angielskim na dole zawsze bardzo mi się podobały i nie wykluczam, że w przypadku nagłego wejścia w posiadanie stosownej wielkości kawałka takiego materiału coś z sentymentu popełnię...
UsuńFantastyczna! Mnie w czasach licealnych ominęły co prawda długie kiecki, ale od niedawna myślę, żeby sobie taką sprawić. A len to fajny jest :-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że w czasach licealnych też marzyłam o takiej kiecce, ale nie pamiętam, czy taką miałam. Za to pamiętam jak kilkanaście lat temu sprawiłam sobie taką białą w falbany, z haftowanego płótna, a na zimę z brązowego cienkiego sztruksu. Jednak biała była do połowy łydki, a brązowa tylko do kolan. Na te długaśne uważam że jestem za niska... :))
OdpowiedzUsuńI ogromnie Cię podziwiam za te wszystkie zakładeczki... Brawo :))
Chyba większość z nas ma lub miała w swojej szafie taką kieckę. Moja jest z jeansu i już mi się znudziła więc zastanawiam się na co fajnego "zrecyclingować" taki mięciutki jeans. Pomysły się klują...
OdpowiedzUsuńZakładeczki robią wrażenie. Sama spódnica oczywiście też! A tak z ciekawości: policzyłaś ile jest tych zakładek? :)
Pozdrawiam, Aga