Tak, dobrze widzicie w tytule - w szalu, prawie zgodnie z zaleceniami autorki wzoru, upchnęłam ponad 700 koralików. Przy czym moment załamania nerwowego przeżyłam, będąc już pod koniec dziergania pierwszego boku szala, kiedy zaczęłam dokładniej wczytywać się w opis tejże końcówki. Okazało się, że te setki koralików, co to je już wplątałam, to jest "małe miki" i czeka mnie jeszcze rozrywka na sam koniec. W ostatnim rzędzie mam sobie zaszaleć, nie ograniczać się i nawlec koralik na każde (słownie: każde) oczko! Chichot, jaki się ze mnie wydobył, był szatański, ale słabiutki. Szybko przeliczyłam, że mi tych drobiazgów do nawlekania zabraknie i z bólem serca nawlokłam nie na każde, tylko na co drugie oczko...
Z każdym kolejnym nizanym koralikiem coraz bardziej błogosławiłam swoją Teściową Jedyną Niepowtarzalną. Bo gdyby nie jej wielka miłość do bluzeczek wyszywanych koralikami, które ja później dostaję do "rozszabrowania", to bez kupowania tej drobnicy by się nie obyło. I na pewno bym nie znalazła tak idealnie pasujących kolorystycznie.
Wzór Tibetan Clouds plus wełenka prezentowa od Godlesi plus wspomniane koraliki Teściowej i wyszło dwa metry szala.
Robi się go bardzo egzotycznie. Najpierw powstaje środkowa mandala - jak kwadratowa serwetka, robiona na okrągło. A następnie dorabia się na dwóch bokach tego kwadratu "skrzydełka".
Gdyby nie te obłąkane ilości koralików, mam wrażenie, że byłaby to robótka ekspresowa. Z koralikami... tempo spada znacznie.
Wzorem jestem zachwycona do tego stopnia, że na pewno jeszcze co najmniej raz mnie w te Tybetańskie Chmury poniesie. Tym bardziej, że tym razem zabrakło mi wełenki na pełną ilość powtórzeń wzoru na bokach szala (zamiast 8, jeden ze schematów robiłam 7 razy) i nie było tych koralików na każdym oczku na końcówkach, to mam niedosyt :))))
Szal wychodzi dość szeroki, więc gdyby ktoś chciał go robić i później się nim omotywać, to sugeruję wybranie cienkiej, miękkiej wełenki. Z grubszej nitki wyjdzie dość szeroka i długa narzutka na ramiona, ale otulić w to szyję będzie trudno.
I dla spragnionych jeszcze kocio w bliskim kontakcie z tybetańskimi klimatami, a w jeszcze bliższym z doniczką :)))
Patrząc na ten szal mam wrażenie że słyszę mantry wyśpiewywane przez tybetańskich mnichów. To chyba przez ten doskonale dobrany kolor. Szal wyszedł naprawdę imponujący i wart koralikowych "rozrywek". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo i robienie go było bardzo uspokajające w swoim stałym, nieśpiesznym rytmie. A tybetańskie mantry to doskonałe tło do robótek :)
UsuńJest! I jest wspaniała!
OdpowiedzUsuńCudo cudne!
I te ponad 700 koralików...
Bardzo dziękuję.
UsuńNo....ale jak jest pięknie!
OdpowiedzUsuńWzór jest cudowny, to fakt.
UsuńSzal jest wspaniały . Jako że miałam okazje zasmakować Twojego szaleństwa to nie mam żadnych wątpliwości, że powstanie kolejny tybetański szal z właściwą liczbą wszystkiego co potrzebne :). Cudna praca !
OdpowiedzUsuńPowstanie na pewno, bo ten wzór mnie zachwycił. Ale czy będzie miał odpowiednią liczbę koralików, to nie wiem. Straaaasznie ich dużo :)
UsuńNiedosyt? Kochana, jakbym spłodziła taka chyustę to bym miała przesyt...szczęścia ;)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwa jestem, ale jeszcze co najmniej raz Tybetańskie powstaną.
UsuńChusta jest rownie piekna co skomplikowana. Podziwiam cierpliwosc, bo ja grzmotnelabym tyz po rozpoczeciu :)
OdpowiedzUsuńMam wrazenie, ze Maly nie gustuje w chustach ;)
Nie, Mały nie gustuje w dzianinach, więc wszystko przy nim jest dość bezpieczne.
UsuńA chusta jest mniej skomplikowana w robicie, niż wygląda. Chociaż chyba najbardziej "egzotyczna" w sposobie robienia, z jaka się spotkałam.
Szal wygląda bosko, idealnie dobrałaś do niego nazwę :)) Jeśli chodzi o koraliki, to podziwiam podziwiam, bo ja bym już chyba przy pierwszej 50-ce poległa... :)))
OdpowiedzUsuńWszelkie pochwały za dobór nazwy należą się autorce, bo to ona te Tybetańskie Chmury wymyśliła (ja tylko przetłumaczyłam sobie z obcego na polski).
UsuńI zapewniam, że po pierwszej 50 koralików, to już byś zacisnęła zęby i leciała dalej, bo szkoda się robi tych już wrobionych :)))
Przecudowna rzecz...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
Usuńa doniczka wytrzymała bliskie spotkanie z kiciusiem?? szal piękny szkoda że tych koralików nie widać za bardzo na zdjęciach pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńDoniczka wytrzymała i kwiatek również, Mały jest bardzo nieszkodliwym kotem.
UsuńA koraliki widać tylko na jednym zbliżeniu, ale za to na żywo widać je doskonale.
szal rewelacja! Aż mnie palce świerzbią. Ale jak zacznę jeszcze jedną robótkę to się w nich zakopie. (ta która zawsze zaczynała i kończyła zanim zaczęła następną :) nagle mam trzy rozpoczęte:))
OdpowiedzUsuńA co to jest trzy rozgrzebane robótki? :)))A tak poważnie, to polecam Tybetańskie, bo cudowne toto wychodzi.
UsuńPrzecudny szal i te koraliczki jestem pełna podziwu!!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Autorka wzoru jest genialna.
UsuńNo cóż można powiedzieć: poproszę o więcej. Wspaniale jest pocieszyć oko. Uwielbiam cudne widoki.
OdpowiedzUsuńObiecuję, że na pewno będzie więcej :))
UsuńPodziwiałam ostatnio filmiki z technikami łączenia nitek (bardzo pomogły w ostatecznym wyborze, dziękuję!) i już wiem, dlaczego mam urobek rękodzielniczy wielokrotnie mniejszy. Macham drutami zdecydowanie wolniej od Ciebie... Nad szyciem też pewnie spędzam więcej czasu bezczynnie, układając sobie w głowie kolejność działań, rozważając sposoby na trudne elementy itp. Do tego jestem zdecydowanie gorzej zorganizowana. Nic to, dobrze mieć ideał, do którego się dąży :)
OdpowiedzUsuńSzal tybetański szalenie stylowy, a śpiący Kocio z Twittera mógłby zrobić karierę u Squirk ;)
Pozdrawiam!
Przyznaję, że drutami macham dość szybko :))) Nad szyciem też spędzam sporo czasu, bo ja lubię mieć wszystko porządnie pospinane, sfastrygowane itd. I też potrafię pięć minut myśleć, co po kolei, żeby później na diabła nie narobić. Ale wychodzę z założenia, że lepiej pomyśleć chwilę dłużej i przygotować sobie porządnie, niż rwać się do maszynowego szycia galopem, a później szwy wypruwać.
UsuńKocio z Twittera nas wczoraj wieczorem rozczulił maksymalnie, bo siedzieliśmy w końcu spokojnie, popijając coś, a on padł, dosłownie gdzie stał i od razu zasnął brzuchem do góry :)))
Tak mnie właśnie natchnęło, że może pomiędzy kursami ściśle robótkowymi dałoby się zorganizować krótki kurs sensownego zarządzania czasem dla tych, co by dużo chcieli, ale mają niepokojące wrażenie, że czasu jest na to wszystko zdecydowanie za mało... ;) Dałoby radę?
OdpowiedzUsuńLepiej nie :))) Bo ja mam teorię, że żeby się dobrze zorganizować, to trzeba mieć mnóstwo rzeczy na głowie. Im więcej się ma naplanowane, tym szybciej się działa... Ale naprawdę tak jest, że najmniej wydajna jestem, kiedy mam "luzy".
UsuńWychodzi na to, że mam za mało zaplanowane ;) I jak się tak chwilę zastanowiłam, to wyszło, że w sumie i u mnie tak to działa. Chyba zacznę dziś kolejną robótkę i lekturę, w międzyczasie oglądając jakiś film i sprzątając mieszkanie...
Usuń:))) Plan jest doskonały. Daj znać, czy zadziałał :)))
UsuńNa razie jeszcze nie, bo mi się inne pilne zajęcia wpychają w kolejkę. Choćby dlatego lubię sobie dużo poplanować, żeby potem nie narzekać na nudę ;-) Im bogatszy plan wyjściowy, tym ciekawsze efekty uboczne...
UsuńPiękny szal, imponująca praca.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńSzal mgiełkowy imponująco zachwycający. Podziwiam nie tylko za udzierg, ale przede wszystkim za koraliki - mnie pewnie by się nie chciało. Rzecz naprawdę wyjątkowa.
OdpowiedzUsuńTa dbałość o zgodność ze wzorem (choć nie do końca się udało - bo przecież tych bąbelków jeszcze nie zauważyłam w odpowiednim czasie :)))), wynika z mojego wielkiego zachwytu - autorka jest po prostu genialna.
UsuńBoski jest!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nawet z Denatki nie zdjęłam jeszcze. Stoi, a ja się zachwycam :)))
UsuńPieknoci ach pieknosci!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńPięknie, miękko, puszyście i świetliście.
OdpowiedzUsuńAż szkoda, że się nie da przekazać, jak bardzo miękko i puszyście! Cudowna w dotyku ta Godlesiowa niteczka.
UsuńMrrrrrrrrr coś pięknego:]
OdpowiedzUsuńBardzo mrrrrrrr, bo to jest niewiarygodnie miłe i miękkie.
Usuńprzecudny szal i kolor super!!!
OdpowiedzUsuńGodlesia przysłała cudny kolor tej niteczki! Za pochwały dziękuję.
UsuńSzal wspaniały, choć kolor nie mój. Podziwiam Cię za wrobienie tylu koralików.Ja po umieszczeniu w Echo tych upiornie małych drobinek mam koralikowstręt. Liczę że chwilowy, bo jednak robótka z koralikami nabiera jakiegoś swoistego szyku.
OdpowiedzUsuńRany, pozy Małego to bajka, gimnastyka artystyczna najwyższego lotu. Pozdrawiam.
Ten wstręt szybko minie. Tym bardziej, że ja mam dokładnie takie samo wrażenie - z koralikami nabiera to innego wyrazu.
UsuńSpanie Małego na grzbiecie oglądamy od jego najmłodszych miesięcy. Jak jest szczęśliwy i czuje się bezpiecznie, to właśnie tak sypia :)
Cudo!
OdpowiedzUsuńWspaniały szal. Koraliki to dla mnie czarna magia póki co i tym bardziej Cię podziwiam :-) Zachwycający.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję! A na koraliki też przyjdzie czas i okaże się że one nie takie straszne, tylko upi...ornie pracochłonne :)))
Usuńalez ja wam zazdroszczę takich umiejetności czytania schematów:))) piękna,baaaaacudowna praca:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję. A schemat Tybetańskich był bardzo dobrze przygotowany i opisany. Zero błędów, wszystko jasno wytłumaczone.
UsuńCudowności! Hm mam cieniznę, mam koraliki i lubię- i mam inną robótkę:) Podziwiam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:)))) Ale skoro jest cienizna i są koraliki, to można planować kolejną robótkę :))) A wzór polecam, cudowny jest.
UsuńZafundowałaś sobie wielką lekcję cierpliwości godna tybetańskich mnichów! Cudna :)
OdpowiedzUsuńOj, tak! Ale warto było.
UsuńNiebiaaaaanski a Ty mialas anielska cierpliwosc do tych wszystkich koralikow, zachwycajaca robota. Szal wyglada na bardzo przytulasny, prawdziwy obloczek.
OdpowiedzUsuńKocio Kocio pewnie wolalby inny kolor, bo jakis taki malo zainteresowany.
Przytulaśny jest nie do opisania. Ta niteczka ma spory udział moheru w składzie i ma taki świetny, bardzo miły w dotyku włosek.
UsuńA kocio nauczony, że dzianiną, nawet na podłodze interesować się za bardzo nie należy.
Szal wyszedł wspaniały. Podziwiam Cię za cierpliwość z tymi koralikami. Ja, podejrzewam, nie podjęłabym się wplatać ich aż tyle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, swiatchristineem.blogspot.com
Tak po cichu to sama siebie podziwiam, że tyle tego wrobiłam, ale jakoś te koraliki wyjątkowo pasowały.
UsuńFiu fiu, bajeczny jest :) Ilość koralików powala, a i ten kolor, cudowny wyszedł :))) To co teraz na tapecie? Bo ja pojadę z Wampirem chyba- też z koralikami ;)
OdpowiedzUsuńDzięki! Co na tapecie, to już się w mailu wyspowiadałam, więc wiesz :)))
UsuńA wampir z koralikami to jest świetny pomysł. A w kolorze ten wampir???
milusio wygląda ten szal, no śliczności, jak zawsze, a za koraliki podziwiam podwójnie i sama nabrałam ochoty na taki, ale nie... nie mogę, mam bluzkę do zrobienia, wiesz jaką:)))
OdpowiedzUsuńWiem, wiem. I wcale się nie dziwię, że bluza ma priorytet, ale po bluzce... :))))
UsuńPiękność stworzyłaś, podziwiam takie szale i ich twórców,sama takich zdolności nie posiadam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! Sporo tych zachwytów należy się autorce wzoru!
UsuńMogę tylko rzec - cudo mam fajną wełenkę Lace 50/50 wełenka z jedwabiem ale jak pomyślę znów przerobić te 800 m to mi się odechciewa.Ale pomalutku wzór wart dziergania:))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wełenka z jedwabiem na ten szal to strzał w dziesiątkę! Sam wzór polecam, nie jest bardzo trudny i jeśli bez koralików, to szybki :)))
UsuńPiękny szal i cudowny kocio
OdpowiedzUsuńDziękuję za obie pochwały :)))
Usuńwzór piękny i wykonanie również
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Bardzo dziękuję, ale główne pochwały należą się autorce tego szala.
Usuńcudny! choć przyznam, że nieco jak robótka dla masochisty wygląda ;) szczególnie te koraliki... ehhh... w najbliższym czasie, czyt przez jakieś 3 lata, nie będzie mi dane ;)
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa - z koralikami to wersja dla lekkiego masochisty :))) I chyba masz rację, że u Ciebie koraliki jeszcze przez jakiś czas będą obiektem potencjalnie niebezpiecznym. Ale bez koralików to ten szal też będzie dobrze wyglądać!
UsuńPodobno only the sky's the limit. No to okazało się, że nie. Kawałek tybetańskiego nieba leżał u stóp Intensywnie Kreatywnej. Fakt udokumentowany. Nikt nie zaprzeczy :)))))))Przeeepiękny po prostu i już.
OdpowiedzUsuńuściski od szyjącej bez bloga, wielbicielki szarości (szary nigdy, przenigdy nie jest nudny!)
Szary nigdy nie jest nudny - tu się zgadzam w całej szarej rozciągłości :)))
UsuńBardzo dziękuję za pochwały dla Tybetańskiego.
Woooooow!!! Podziwiam za te koraliki. Ja tam się na razie nie podejmuję ;)
OdpowiedzUsuńSzal jest absolutnie wyjątkowy! Pozdrawiam :)
Jak sobie uświadamiam, ile ich wrobiłam, to sama siebie podziwiam, że mi się udało :)))
UsuńGratuluję wytrwałości koralikowej a efekt końcowy jest przepiękny:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Bardzo dziękuję!
UsuńPiękny, ale z tymi koralikami to dałaś czadu :) Wymiękłabym po pierwszej połowie :)
OdpowiedzUsuńOj, dałam :))) Dobrze, że mi ich wystarczyło :)))
UsuńRany! Na samą myśl o takiej ilości koralików robi mi się słabo... Podziwiam za wytrwałość. A szal po prostu cudny, jedyny w swoim rodzaju!
OdpowiedzUsuńSzal rzeczywiście wyjątkowy jako wzór. Ale autorka z ilością koralików, które należy wrobić nie ograniczała się w ogóle :)))
UsuńSzal przepiękny,ale ta ilość koralików....:))
OdpowiedzUsuńSzal cudny i tak sobie pomyślałam może i ja dam radę, a tu coś takiego :( ,, Oops! We don't have the page you are looking for."
OdpowiedzUsuńAle po kliknięciu w co się taka informacja pojawiła?
Usuń