Dziś odcinek typowo techniczny - o czyszczeniu i konserwacji maszyny.
Ja mam teorię, taką ukutą na własny użytek - każde czyszczenie i przesmarowanie maszyny oddala wizję oddawania jej do serwisu z powodu usterek. Bo maszyna zadbana, to maszyna sprawna.
Nie stresujemy się, że przyjdzie nam rozebrać maszynę do szycia na części... trochę jej tylko poodkręcamy obudowę.
Oczywiście poszczególne modele maszyn do szycia różnią się między sobą, ale położenie śrubek, elementów do odkręcenia i zdjęcia oraz miejsc do smarowania jest zazwyczaj bardzo zbliżone - sugeruję jednak zajrzenie do Waszych instrukcji obsługi!
To zaczynamy - rozkręcamy maszynę w okolicach bębenka i ząbków transportera, co oglądamy sobie tutaj.
W maszynach, które mają bębenek zamontowany poziomo odkręcamy też pokrywę pod spodem, żeby móc się pozbyć wszelkich paprochów, które się nazbierały poniżej bębenka.
Uwaga!!! Czyścimy maszynę z kurzu i pyłu z materiałów szczoteczką, która powinna być w zestawie fabrycznym, jeśli jej nie ma, kupujemy sztywny pędzelek w sklepie papierniczym. Nie używamy do tego celu igły, szpilek itp!!! - A wszystko to oglądamy tutaj.
I w końcu kwestia smarowania okolic bębenka. Gdzie, ile i jak często :))) - o czym dowiadujemy się tutaj.
Z dołem sobie poradziliśmy, rozkręcamy górną część maszyny. Robi się to w celu przesmarowania elementów odpowiedzialnych za ruch igły, które się tam znajdują. Ale także musimy się tam dostać, jeśli przepali nam się żaróweczka odpowiedzialna za oświetlenie. Film o rozkręcaniu i smarowaniu górnej części oglądamy tutaj.
Po przesmarowaniu bębenka i górnego mechanizmu upewniamy się, że żadne pędzelki, szmatki i inne narzędzia czyszczące nie leżą w okolicy mechanizmów maszyny, włączamy maszynę i przy podniesionej stopce i wyjętej igle (!!!) pozwalamy maszynie popracować chwilę, żeby smar miał okazję się dobrze "rozmazać" po wszystkich powierzchniach.
I ostatnie zabiegi kosmetyczne, czyli przecieramy do czysta maszynę z zewnątrz, szczególnie, jeśli była przesmarowywana - co oglądamy sobie tutaj.
I na wszelki wypadek jeszcze trzy kwestie końcowe, o których wprawdzie mowa w filmie, ale niech zostanie po nich także ślad na piśmie:
- Maszynę czyścimy często! Co najmniej raz w miesiącu, a nawet częściej, jeżeli właśnie skończyliśmy szyć z materiału, który pylił, brudził i sypał nitkami na prawo i lewo.
- Smarujemy maszynę co najmniej raz w roku, a jeśli jest używana bardzo intensywnie, to nawet częściej, na przykład raz na pół roku. Smarujemy zawsze po dokładnym wyczyszczeniu maszyny.
- Po przesmarowaniu górnego mechanizmu maszyny pozostawiamy maszynę z fragmentem materiału lub papierową chusteczką pod opuszczoną stopką, co najmniej na dwanaście godzin, najlepiej na całą dobę, żeby nadmiar smaru miał szansę spłynąć. Nie zakładamy igły!!! Założona igła nam się zatłuści i będzie zostawiała tłuste ślady na pierwszym szytym nią materiale. Uchwyt igły przecieramy po tej dobie czekania i dopiero wtedy zakładamy igłę i sprawdzamy na skrawku testowego materiału, czy cały smar już spłynął i czy nie zostają tłuste ślady na materiale.
***
I jeszcze jedna uwaga - podobnie zachowujemy się w momencie, kiedy w bębenek wplączą nam się nici. Kiedy tylko zauważamy, że taka "tragedia" nastąpiła, natychmiast przestajemy szyć. Wyłączamy maszynę z prądu i bardzo delikatnie sprawdzamy, czy jesteśmy w stanie poruszyć bocznym kółkiem i wyjąć igłę z materiału. Jeśli tak, to oddychamy z ulgą, jeśli nie - odcinamy bardzo ostrożnie ostrymi nożyczkami materiał blisko igły. Może to oznaczać zniszczenie szytej rzeczy, ale lepsze to niż zepsucie maszyny!!!
Wycinamy maksymalnie dużo materiału i kiedy tylko się to uda, wyjmujemy igłę i zdejmujemy stopkę. Następnie odkręcamy metalową płytkę chroniącą ząbki transportera, wyjmujemy szpuleczkę i zapewniamy sobie dostęp do bębenka. Wyciągamy niteczki z mechanizmu bębenka, ostrożnie i cierpliwie, jeśli jest problem, to pomagamy sobie pęsetą. Nie szarpiemy na siłę, nie wyrywamy. Delikatnie możemy obracać bocznym kółkiem, żeby dostać się wszędzie. Kiedy wydaje nam się, że wszystko udało nam się wyjąć, bo ręcznie przekręcane boczne kółko nie stawia oporu, to włączamy maszynę do prądu i bez stopki i bez igły pozwalalmy jej popracować kilka sekund, żeby ewentualne małe kawałeczki miały szansę wypaść dołem lub pokazać nam się na górze. Wybieramy je, najlepiej pędzelkiem, skręcamy maszynę i na testowym kawałku sprawdzamy, czy szyje i żyje.
Zaplątywanie się nici w bębenku zdarza się nawet najlepszym i to żaden wstyd ani tak naprawdę nie wielka tragedia. Tylko podchodzimy do tej sytuacji na spokojnie, bez paniki i ze stanowczą delikatnością :)))
***
I chyba ostatnia tragedia, jaka może nas spotkać na co dzień - złamana igła, której końcówka zostaje gdzieś w odmętach maszyny. Rzadkie, ale się zdarza. Podobnie - maszyna wyłączona, bez resztek igły i bez stopki, Odkręcamy dolną pokrywę (pod spodem maszyny, jeśli mamy bębenek zamontowany poziomo) i albo się okaże, że ta złamana część już leży na spodzie i tylko trzeba ją wyrzucić, albo pomagamy sobie magnesem!
Jeśli mamy podejrzenie, że odpryśnięty fragment igły utknął nam w mechanizmie maszyny, bardzo, ale to bardzo (!!!) ostrożnie kręcimy ręcznie kółkiem zamachowym z boku. Przestajemy nim poruszać przy najmniejszym oporze i staramy się wyciągnąć ten odłamany fragment tak, żeby nam mechanizm bębenka ani drgnął, bo wtedy jest bardzo duża szansa, na uniknięcie uszkodzeń.
Dzięki za profesjonalny tutorial. Jakiś czas temu zastanawiałam sie, jak mogę sie dostać do bebechow mojej maszyny i proszę, wszystko jak a tacy u Ciebie. Dziękuję, Aga, za trud włożony w wyjaśnienie jak dbac o sprzęt i cały kurs szycia, który pozwala mi znaleźć moje błędy, nabrać prawidłowych nawyków, bo jako kompletny samouk o wielu rzeczach nie miałam dotąd pojęcia, robiąc je metoda prob i błędów i osiągając mało estetycznie zadowalające wyniki.
OdpowiedzUsuńI szczerze przyznam ze Twoja recenzja o Brzydalu skłoniła mnie do kupna tej właśnie maszyny i teraz zyskuje podwójnie, bo demonstrujesz jej umiejętności, których mogłabym nie odkryć i dzięki Tobie mam już pierwsze sukcesy w szyciu jerseyu, którego nie potrafilam szyć wcześniej, a dzięki Twoim podpowiedziom, odpowiedniemu doborze sciegu i mojemu Brzydalowi podwiniecie brzegów wyszlo bez zarzutów.
Powtorze za innymi, co zreszta pisalam juz przy okazji innych Twoich kursow- JESTES WIELKA! I dzięki wielkie dla męża za świetną współpracę, bez niego efekt ostateczny nie bylby tak swietny.
Proszę bardzo! Od początku miałam w planach pokazanie i tego, bo o tym, jak czyścić i smarować maszyny pisze się i mówi tak mało, że aż wstyd. A na dodatek ktoś w komentarzach poprosił o to samo, tylko potwierdzając, że trzeba.
UsuńGratuluję pokonania jerseyu!!! I wierzę, że osobom z takim samym modelem maszyny jest o wiele łatwiej, bo wiele rzeczy można po prostu powielić. Chociaż... inny materiał, inna nitka i trzeba sobie poradzić w ustawieniami samodzielnie, żaden film nie pomoże :)))
I bardzo dziękujemy, czujemy się docenieni i "dochwaleni".
Moja mama miała maszynę łucznik około 30 lat regularnie ją czyściła i pewnie dlatego tak długo wytrzymała w tym roku już wreszcie poddała się całkowicie i został mi Singer nożny ponad 100-letni, który trzyma się bardzo dobrze:) pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńTe nasze nowe, super maszyny pewnie tyle nie wytrzymają, bo nie ma co się oszukiwać - jakość już nie ta. Ale dbanie o nie na pewno wydłuży im żywot. A tego nożnego Singera to Ci zazdroszczę!
UsuńU mnie czasami trafia się taki Singer do wydania albo do sprzedania wręcz za grosze ale mi starczy jedna taka maszyna pozdrawiam Basia
UsuńBasiu, jak kiedyś zwariuję kompletnie, to poproszę Cię o pośrednictwo w nabyciu takiego zabytkowego cuda :)))))))))))))
UsuńNa razie pozostanę wierna współczesnemu Brzydalowi.
Dzięki kochana,właśnie wczoraj się zastanawiałam jak to będzie z tymi rzeczami,a tu proszę kolejny kursik jak na zawołanie:)Bardzo Ci dziękuję raz jeszcze♥Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zdążyłam :))) Jak widać, żadne wielkie "mecyje", rozkręcić, pomachać szczoteczką, skręcić :)))
UsuńWczoraj wyczyściłam moją maszynę. Co prawda z lekkim niepokojem, czy uda mi się poskładać wszystko później w całość. Tak samo bałam się wymienić pierwszy raz igłę i zmienić stopkę.
OdpowiedzUsuńMaszyna nie potrzebuje jeszcze oliwienia, ale i tak muszę się zaopatrzyć się w smar. Ten, który był razem z maszyną wyrzuciłam przez przypadek.
Takie obawy, że się coś źle zrobi przy pierwszym wymienianiu igły albo która stroną ją włożyć i czy się poskręca maszynę po czyszczeniu miała chyba każda z nas. Ale to szybko przechodzi :)))
UsuńSmar kup, niech leży, terminu przydatności nie ma, więc się nie zepsuje, a jak się okaże potrzebny, to już będzie.
Przyjmij ode mnie wielkie pokłony, po pas, a nawet do samej ziemi, za ten nieszyciowy poradnik. Maszynę mam od niedawna i przyznam szczerze, że nie wiedziałam, że takie to ważne. No nikt mi nie powiedział. A sama, na to wygląda, jakaś taka niedomyślna jestem. Jutro spróbuję zajrzeć do wnętrza mojego potwora.
OdpowiedzUsuńProszę bardzo! jutro sobie spokojnie rozkręć, popatrz, podotykaj, to tez dobrze robi na oswojenie tej piekielnej machiny, jak sobie człowiek poogląda, co to ma w środku :))))
UsuńI nie martw się, że niedomyślna jesteś! Kto miał Ci powiedzieć, że trzeba? Większość instrukcji do współczesnych maszyn te kwestie pomija lub pisze o nich krótko i mało treściwie.
Najważniejsze, że już wiesz i Twoja maszyna ma szanse na długie życie i szycie.
W mojej instrukcji (do Brothera) jest napisane, żeby maszynę czyścić i oliwić raz w tygodniu, a jeśli szyło się przez godzinę czasu, to nawet po każdym szyciu! Nie wiem, czy to nie nadmierne straszenie użytkownika, bo to może trochę zniechęcić początkującego szyjącego, ale może przysłużyłoby się maszynie?... W każdym razie, ja jej tak często nie oliwię, hm... *^o^*
OdpowiedzUsuńTo i tak lepiej niż dbałość o moją maszynę według wskazań instrukcji :))) U mnie nie ma o czyszczeniu i oliwieniu ani słowa! Czynności zbędne, najlepiej wykonywane przez serwis. U Ciebie w druga stronę - bez szmatki i oliwiarki nie podchodź :)))
UsuńA tak poważnie, to może oni wychodzą z założenia, że na Brotherach naprawdę intensywnie się szyje (w zakładach krawieckich itp.) takie pełnowymiarowe osiem godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu. Wtedy to oliwienie co tydzień zaczyna nabierać sensu.
A może twoja maszyna, tak jak moja, po prostu nie wymaga smarowania? W mojej jest to powiedziane wprost w instrukcji, zalecane jest tylko regularne usuwanie kurzu i strzępków materiału... Więc nie oliwię jej wcale.
UsuńAnia
Aniu, ten model Singera rzeczywiście nazywany jest "samosmarującym" i ma specjalne nasączone smarem elementy, które zapewniają smarowanie przez dłuższy czas. Jednak nie oszukujmy się, to "na zawsze" nie wystarczy i albo oddaje się maszynę do serwisu, żeby te elementy zostały wymienione i znowu pełniły swoją rolę, albo zaczyna się smarować (według opinii Pana z serwisu Singera to "nie wymaga smarowania" wystarcza nawet na kilka lat umiarkowanego szycia).
UsuńAle pomijając to, instrukcja tych informacji nie podaje, tak samo jak nie zająkuje się ani pół słowem o potrzebie czyszczenia :))) Ale ja trochę ich usprawiedliwiam, bo jest to maszyna półprzemysłowa, nie do takiego czysto hobbistycznego szycia, więc może wyszli z założenia, że użytkownik takie oczywiste rzeczy wie :)))
Przydatny post, przypomniałaś mi, że muszę urządzić SPA moim maszynowym dzieciom :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie!
Usuń"Maszynowe dzecie" - fajne :)))
Dziękuję za wkład pracy w uświadomienie mi, że o maszynę trzeba tak dbać. Zresztą za wszystkie inne kursy też dziękuję i kłaniam się czapką do ziemi. Dzięki Twoim instrukcjom udało mi się wydziergać chustę echo.. . Wcześniej wydawało mi się, że to kompletnie czarna magia. Teraz mam takie cichutkie marzenie, że może w jakimś bliskim czasie znajdziesz trochę czasu żeby "rozkminić" chustę ananasową dla takich tumanów jak ja!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę zdrowia na kolejne Twoje projekt i kursy
Łucja
Nie takie Echo straszne, jak ze schematu wygląda :)))
UsuńWielkie brawa za odwagę i cierpliwość w dzierganiu.
O Ananasach pomyślimy, obiecuję, tym bardziej, że one też nie takie okropne w robieniu.
Spokojnego dnia i zaglądaj, korzystaj i czuj się jak tutaj jak w domu!
Aga,następna super lekcja!
OdpowiedzUsuńDziękuję w swoim i męża imieniu - oglądał i słuchał...
...rzekł:dobra robota....
Dzięki,
:))) Ucieszyłam się z tej "dobrej roboty" od Twojego męża! To wielki komplement, kiedy facet ogląda babę ze śrubokrętem w dłoni i twierdzi, że to dobra robota.
UsuńPozdrowienia dla Was obojga, baaaardzo duże!
..jeszcze jedno....
OdpowiedzUsuńMam maszynę berninkę i w instrukcji pisze,że się jej wcale nie smaruje....
Gdy była w naprawie (założyłam szpulkę z innej maszyny i uszkodziłam koszyk) to pan powiedział,że co jakiś czas należy ją posmarować - dosłownie 1 kropelkę np.strzykawką....tak jak to pokazałaś na filmiku..
Serdecznie pozdrawiam,no i Aga - jesteś wielka!
Bo to "nie wymaga smarowania" to nie do końca prawda, tak jak pisałam Ani wyżej. Zaraz po zakupie, przez dość długi czas (jeśli się niewiele szyje), to prawda, ale przychodzi taki moment, że albo trzeba do serwisu, żeby ja "dooliwili" (jakie fajne słowo mi wyszło :))), albo trzeba smarować.
UsuńI ta jedna kropelka w przypadku maszyny to wcale nie przesada :)))