Ha! Nie ma to jak ponarzekać, wyżalić się, pojęczeć cichutko choć publicznie, wyspowiadać się, jaki to mnie leniwiec dopadł, przydusił i nie chce puścić i... cud!!! Od razu się chce.
Zastosowałam jednak politykę kija - nie ma, kobieto narwana, żadnej nowej robótki, dopóki nie skończysz co najmniej dwóch z czterech poprzednich.
Tym sposobem wczoraj Jodełka weszła w bardzo bliski kontakt z wypustką:
W równie bliski kontakt z aksamitką zachomikowaną od dobrych sześciu lat, bo "na pewno się te dwadzieścia pięć centymetrów przyda" i rzeczywiście, przydało się:
Do tego zamek błyskawiczny kryty:
I jest - Piórnik w Jodełkę Ciosany:
Sam proces produkcyjny był miły, spokojny i bezproblemowy aż do momentu, kiedy nadszedł czas "podszewkowania".
Piórnik, jak wiadomo, powinien mieć choćby minimalny poziom sztywności, żeby jednak przypominał walec a nie oklapłe nie wiadomo co. Jodełka sama z siebie miła i lejąca i o usztywnianiu jej samej nie ma mowy, a zatem nie miałam innego wyjścia, jak tylko usztywnić warstwę wewnętrzną. Co się okazało? Próba połączenia Jodełki z usztywnionym bawełnianym materiałem kończyła się: * falami Dunaju w wykonaniu Jodełki, moimi przekleństwami w dwóch językach, z czego żaden nie był językiem rodzimym, zniechęceniem ogólnym i destrukcją usztywnionego materiału (* żadnego nie skreślać).
W końcu mnie oświeciło - skoro się dzianina nie chce poukładać na nierozciągliwym materiale, to dajmy jej coś sztywnego, ale rozciągliwego - szydełkową podszewkę! I tak piórnik ma bardzo nietypowe, szydełkowe wnętrze. Uwaga będzie fotka wnętrza :))
***
I jeszcze mała podpowiedź i uchylenie rąbka tajemnicy warsztatowej porządnego fotografa - co się wykorzystuje do zrobienia zdjęć piórnika? Niezbędny jest rzeczony piórnik oraz "wypełnienie"! Doskonale sprawdzają się skarpetki wpychane do piórnika luzem. Ale równie dobrze działa upchnięcie w środku małych motków włóczki lub jednego większego : )))
I wtedy można spokojnie uwieczniać piórnik w stanie zamkniętym, a nie tylko... rozdziawionym :))
Piórnik jest elementem prezentu, więc poleży sobie teraz chwilę, poczeka na towarzystwo i już w komplecie dotrze do przyszłej właścicielki.
***
A ja się waham, co wykończyć jako następne - ale chyba padnie na torbę, bo tam jest najmniej roboty, a później będzie ramkowy haft. Poza tym torba zaczyna stanowić towar pierwszej i bardzo pilnej potrzeby, bo jej pierwowzór wczoraj nie tylko zaprezentował daleko posunięte "wyziewanie ducha", ale jeszcze łypnął na mnie .. dziurą... Trzeba szyć zamiennik :)))
A byłam Ciekawa co też powstanie jodłowego i proszę bardzo , piękny piórniczek, a nie zgadłabym?:)Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiórnik, piórnik! Chociaż na fotkach z poprzednich wpisów wielkość tej Jodełki była trudna do określenia :))
UsuńCudny! szkoda, że czasy szkolne już za mną, bo bym chętnie taki piórnik w swoim plecaku nosiła :) bez kadzenia - REWELACJA!
OdpowiedzUsuńZa mną też, ale piórniki mam : )))) Trzymam sobie w nich długopisy domowe, a powód do szycia i dziergania jest!
UsuńJaki fajny! Świetny pomysł z tą szydełkową podszewką. pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPomysł desperacki z potrzeby chwili, ale się sprawdził :)
UsuńGenialne :)) Zarówno piórnik, jak i jego rozwiązanie :)) Ot i kwintesencja kreatywności :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, nie było wyjścia, trzeba było sobie kreatywnie z tymi falami Dunaju poradzić.
UsuńŚliczny ten jodełkowy piórniczek. Obawiam się, że właścicielka będzie musiała jednak zmienić przeznaczenie, bo długopisy i kredki na pewno będą próbowały się przedostać przez tę śliczną dzianinę :). Zwłaszcza, że podszewka też szydełkowa :)
OdpowiedzUsuńEee, nie :)))) Długopisy i kredki może trzymać spokojnie, może cyrkiel niekoniecznie :)) Szydełkowa podszewka jest tak zwarta, że nic przez nią nie przelezie, a w bocznych kółeczkach, a raczej między nimi jest gruba folia, żeby nic nie przelazło bokiem.
UsuńNo jeśli tak, to "insza inszość" :))) Nic się nie ma prawa pogubic przypadkiem :)
UsuńBardzo gustownie prezentuje się jodełka w tej formie. "A nie mówiłam?" ;) Polityka kija zawsze działa. Też ją właśnie stosuję i zaczynam się odgrzebywać z zaległości. Jeszcze tylko Obibokowe galotki dokończę i mogę sięgać po nowe motki :D Torbę szyj czym prędzej, bo bardzo ciekawa jestem tego pakownego wora :)
OdpowiedzUsuńTorba najpóźniej w przyszłym tygodniu (choć po cichu liczę, że jeszcze w ten weekend), bo Ślubny zgłosił zapotrzebowanie ekspresowe.
UsuńJa piórniczę, fajne to jodłowanie :)
OdpowiedzUsuńJodłowanie czasochłonne jest, ale - jak sama zauważyłaś - piórniczenie po nim murowane :))))
UsuńWooow, piórnik robi wrażenie! Jest na co popatrzeć. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję :)
UsuńAleż tu u Cebie cudowności ,rozgoszczę się troszkę .Pozdrawiam serdecznie Magda
OdpowiedzUsuńRozgość się, zapraszam!
UsuńFajnie wyszedł podoba mi się :)) Ciekawa jestem torby jaką szyjesz pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podoba. A torba zostanie zaprezentowana, jak tylko powstanie.
Usuńświetny jodełkowy piórnik, a ja stawiałam na jakieś nakrycie:))) ale to wina fotek, zmieniają rozmiar i wszystko wydaje się taaaaakie duże:)
OdpowiedzUsuńPopatrz, co ten "fotoszop" robi z dzianiną :)))))))))
UsuńJesteś mistrzynią kreatywności, powinnaś zmienić nick na "Mistrzowsko kreatywna". Czekam na torbę z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Do Intensywnie Kreatywnej tak się przyzwyczaiłam, że o zmianach nie ma mowy :)
UsuńNie ma słów, po prostu boski. Wielkie gratulacje:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńFajna ta jodełka, a w tym kolorze (lubię takie) wygląda jak tkany materiał.Ja nawet wypróbowałam ją, na grubszej nitce, wcale tak wolno nie idzie. Jednak podziwiam Cię za szydełkowy środek. Mnie by on zajął wieki, bo robię tym narzędziem wolno i tak ściśle, że już nieraz wydłubałam sobie dziurę...w palcu. Więc starcza mi cierpliwości na małe formy z dużą ilością dziur.
OdpowiedzUsuńTorba szyta własnoręcznie mi się marzy, ale szycia na maszynie opanować nijak nie umiem. W tym kierunku to totalne beztalencie jestem. Pozostaje mi więc oglądanie.
A z pewnością będzie co oglądać u Ciebie.
Ps. Cieszę się, że zniechęcenie i niemoc twórcza Cię opuściły. Czasem każdy z nas ma takie chwile i co więcej ma do nich prawo, bo jesteśmy tylko ludźmi a nie robotami.
Z tym materiałowym wyglądem to trafiłaś w dziesiątkę - na żywo tym bardziej robi takie wrażenie. I z grubej włóczki, na grubych drutach to na pewno robi się szybciej niż z kordonka na 2.75 :)))
UsuńNiemoc twórcza została pożegnana, mam nadzieję, że na dłużej. I ja wiem, że to się zdarza, ale ja mam wtedy wrażenie stanu chorobowego, poważnego i czuję się strasznie nieużyteczna i beznadziejna - dobrze, że mi przeszło.
Skoro ten kij tak dobrze dziala, to chyba zastosuje go do wlasnej osoby, bo marchewka na mnie nie podzialala. A nie chce mi sie jak nie wiem co (ale akurat nie chodzi o tworczosc artystyczna, tylko o papiery). Fajna ta jodelka chociaz kolory nie moje, ale podoba mi sie splot i wykorzystanie jej jako piornika.
OdpowiedzUsuńPaaapiery... sam dźwięk tego słowa wywołuje u mnie gęsią skórkę, bo mam od razu skojarzenia zawodowe - tony wypełnionych ankiet do "przemielenia". Życzę powodzenia, żebyś się szybko uporała.
UsuńPięknie Ci wyszedł!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńO widzisz, jak motywacja jest, to i chęci sie znajdą :-) u mnie tylko juz jedna zaległość została i już zacieram łapki na nowe dziubaniny ! Piórnik niezwykły, i utwierdzam się w przekonaniu, że Ty nigdy nie robisz nic po prostu, zawsze wszystko na najwyższym poziomie trudności :-)
OdpowiedzUsuńnie ma to jak właściwa motywacja :) I z jednej strony masz rację, że ja nigdy nie robię nic po najmniejszej linii oporu, chociaż... może inaczej - robię czasami, ale wtedy nie zawsze zostaje to uznane przeze mnie za godne pokazania na blogu :)))
UsuńKurcze! Super! Ja obstawialam za takim walkiem pod szyje, no wiesz japonska poduszka a tu piornik. A przeklenstwa w obcych jezykach to nie grzech... moj pierwszy dom w Szkocji, to byl pokoj wynajety od prawdziwego pakistanskiego Pakistanczyka, ktory przeklinal po polsku jak szewc albo budowlaniec, a gdy poprosilam, zeby zademonstrowal mi jak to brzmi w urdu odmowil kategorycznie, bo to straszny grzech klac. Powiedzial mi, ze klnie poi polsku, bo jego bog nie rozumie po polsku. Sprytne co?
OdpowiedzUsuńJa się nie bogów obawiałam, tylko sąsiadów, a tak to może nie zrozumieli... :)))))
UsuńŚliczny piórnik. Widzę, że ostatnio piórniki w modzie. U mnie też jeden powstał, wg projektu córki, bo żadnego odpowiedniego nie znalazłam w sieci. Na pewno ten Twój będzie równie dobrze służył. :)
OdpowiedzUsuńSkąd ja to znam, że po przejrzeniu setek propozycji w Internecie okazuje się, że nie ma nic! Trzeba szyć :))))
UsuńŁo kurcze, to się nazywa mobilizacja. Choć Twój wczorajszy kop w zad mnie tez się przydał - grzecznie wróciłam do Wielkiego błękitu i mam nadzieję dziś skończyć rękaw :) ps. A swoją droga mnie to by się kosmetyczka przydała - chyba trza podumać.
OdpowiedzUsuńBrawo - taka mobilizacja nam wyszła "wespół w zespół...", dalej to już nie cytuję, bo się nie nadaje do sytuacji :))))
UsuńPiórnik wyszedł wspaniały. Nie pomyślałabym, że i w ten sposób można wykorzystać robótkę.
OdpowiedzUsuńDziękuję! A takie "materiałowe" wykorzystanie robótek drucianych i szydełkowych to bardzo kreatywna możliwość.
UsuńNaprawdę uroczy i nawet środek szydełkowy! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńStawiałam na kosmetyczkę a tu proszę jaki fajny piórnik wyszedł:)))
OdpowiedzUsuńTo teraz czekam na torbę.Pozdrawiam
Kosmetyczka, piórnik, to dość blisko :)
UsuńTorba będzie tak szybko, jak się da, bo Ślubny mi tu stawia plany do góry nogami, ale ma prawo, bo potrzebuje szytego drobiazgu na wczoraj :)
no to mnie zaskoczyłaś ,nie pomyślałam że takowy przedmiot stworzysz
OdpowiedzUsuńale wyszło przednio
zdolna dziewucha z Ciebie
Bardzo dziękuję. Ze zdjęć w poprzednich wpisach nie było łatwo wywnioskować, że to ma być piórnik :)
Usuńpisałam już nie raz z zazdrości kreatywności i innych umiejętności Twoich, nerwowej choroby można się nabawić i zawału mięśnia sercowego CUDO
OdpowiedzUsuńW razie czego dorzucę się do kosztów leczenia, choć mam nadzieję, że nie będzie to potrzebne i co najwyżej dopadnie Cię kreatywna zaraza a nie zawał :)))
UsuńŚwietnie to wszystko wykombinowałaś' ;) Super efekt końcowy.Serdecznie pozdrawiam i zapraszam,I :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńCzyli poduszka-wałek dla kota! *^o^*~~~
OdpowiedzUsuńJa myślę, że w piórniku zawsze trzeba mieć motek włóczki, na wszelki wypadek, nie wiadomo, kiedy okaże się potrzebny. ^^*~~
:)))))))))))))))) Poniekąd tak - podusia dla kota byłaby idealna, ale że to idzie "do ludzi" i lepiej, żeby nie trafiło tam obkłaczone maksymalnie, to kocio jest trzymany na dystans, a sam piórnik dokładnie zapakowany w foliowy woreczek.
UsuńCo do konieczności posiadania motków włóczki w piórnikach, szufladach, schowkach samochodowych, to ja się zgadzam w całej rozciągłości :)))
Jak tylko skończę żakardową czapkę biorę się za jodłowanie :) Wzór wygląda na prościutki tylko troszkę pracochłonny ale na zimowe wieczory w sam raz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rzeczywiście - pracochłonne, ale bardzo proste. Za to efekt genialny!
Usuń