Dostałam kilogram bardzo cennego dobra. Dobro ma bez wątpienia cechy "vintage" i wywołało mój bezgraniczny zachwyt.
I tutaj jest miejsce na oficjalne podziękowania dla Marka - szyjącego Marka (!!!), który wszedł w posiadanie wyżej wspomnianego tajemniczego dobra i postanowił mnie obdarować, licząc na to, że napadnie mnie dzięki temu potężna inspiracja.
Marku, jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję! Inspiracja już za mną gania i pokrzykuje. Sprawiłeś mi tym kilogramem "wintydża" wielką radochę!!!
A co to za tajemnicze dobro? To angielskie "przepisy" na wyroby druciane z lat 60, 70 i 80. Genialne źródło inspiracji, a jednocześnie doskonała lekcja historii "ubioru dzierganego" z ubiegłego stulecia.
Co ciekawe, niektóre modele w ogóle nie straciły na atrakcyjności. Gdyby zmienić modelki i sfotografować je bardziej współcześnie, to spokojnie można założyć, że wywołałyby zachwyt dzisiejszych dziergających.
Niektóre sweterki (te z lat 60, drukowane w czarno-białej, a raczej szaro-żółtej wersji :))) mają urok prawdziwego "vintage" i wywołują u mnie potrzebę natychmiastowego zrewidowania charakteru swojej garderoby i powrotu do klimatów z tamtych lat:
Są też takie modele, które nie zachwycają mnie jako całość, ale za to jakiś element wykończenia lub sposób zdobienia powoduje, że mój mózg zaczyna natychmiast kombinować, jak to można wykorzystać w bardzo współczesnych "udziergach":
I do tego jest całe mnóstwo modeli męskich i dziecięcych oraz trochę "ciekawostek". Na przykład mała książeczka o... stempelkach z ziemniaka! Dla nas to jest pomysł na zajęcie dla dziecka w podstawówce, a tymczasem okazuje się, że można na to spojrzeć znacznie bardziej kreatywnie:
A w ramach wisienki na torcie w tym kilogramie cudowności było mnóstwo angielskich wzorów do haftu, gotowych do naprasowania na materiał. Motywy różne, przeróżne - od tradycyjnych kwiatków, przez bałwanki i domki, po znaki zodiaku:
Od trzech dni siedzę, przeglądam, knuję i planuję. I śmieję się trochę sama z siebie - jak wiele radości może sprawić kilogram papieru :))))
Fajna sprawa - takie kilogramy !
OdpowiedzUsuńJedyne kilogramy, które mnie cieszą, a nie wywołują potrzeby odchudzania :)))
UsuńAle skarby!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście - skarby!
UsuńSuper, rzeczywiście wiele inspiracji :-)
OdpowiedzUsuńWiele, wiele inspiracji i to bardzo oryginalnej.
UsuńStare gazety mają tzw." Klimat". Jednych to nie rusza, inni przepadają.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam stare szpargały. Zawsze w bibliotece, jeśli mogę ,wybieram najstarsze wydania. Uwielbiam zapach starych książek.
A wzory drutowe są ponadczasowe po prostu.
Ps.Mój sąsiad tak się zna na remontach, jak ja na balecie. Różnica jest taka, że ja zdaję sobie z tego sprawę, on nie.
To najpierw odpowiedź do PS - poczułam się dzisiaj jak Ty :))) Wiatr hulał za oknem i wył w kominie, a sąsiedzi z dołu zaczęli szaleć z wiertarką :)))))))))))) Natychmiast włożyłam słuchawki z audiobookiem w uszy.
UsuńPapier, książki, w tym stare książki też lubię. I masz rację, że te stare robótkowe gazety mają swój klimat. Zazwyczaj technika dziergania wydaje mi się przestarzała, ale same pomysły bywają genialne!
Wspaniały prezent! Najbardziej mnie zaintrygowała książka z pieczątkami z ziemniaka, podziel się pomysłami. *^o^*
OdpowiedzUsuńJak tylko poziom nasłonecznienia wzrośnie z "ciemnicy kompletnej" do jakiegoś akceptowalnego, to się podzielę.
UsuńDla pasjonatów staroci i osób twórczych to bardzo wartościowy kilogram papieru, dla innych to pewnie tylko makulatura.
OdpowiedzUsuńSuper prezencik dostałaś. Zazdroszczę troszkę tego źródła inspiracji.
Serdecznie pozdrawiam Dorota
Ja wiem, że dla wielu osób to by była "makulatura", ale dla mnie to jest coś bardzo wartościowego - inspiracyjna radość.
UsuńTez chcialabym dostac "taka makulature",zazdroszcze.Ja mam stara ksiazke ze wzorami,jest bardziej aktualna niz wszystkie nowe gazety.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa się czuję bardzo wyróżniona, bo Marek tak sam z siebie o mnie pomyślał - ogromnie miłe. A sama przesyłka to po prostu skarbnica pomysłów.
UsuńKilogram szczęścia :). Dla mnie zwłaszcza te szaro-żółte są cudne, uwielbiam takie klasyki :)
OdpowiedzUsuńTe klasyki są naprawdę ponadczasowe. Pierwsze rzeczy, które oglądałam dokładniej to te najstarsze pomysły.
UsuńMyślę, że my też na tej przesyłce skorzystamy? Nowe wzory, nowe pomysły. Aż ci trochę współczuje, bo tyle inspiracji dodatkowych, trzeba będzie znaleźć mnóstwo czasu na nowe projekty. Ja nadal w Islandzkich klimatach.
OdpowiedzUsuńPewnie, że skorzystacie, bo jak mnie już ta inspiracja dopadnie, to będę ten napad relacjonować na bieżąco.
UsuńA Twoje islandzkie klimaty podobają mi się coraz bardziej!
Same cuda, i wcale sie nie dziwie że wzbudzają zachwyt i chęć zmiany garderoby :).
OdpowiedzUsuńTe klasyczne modele są bardzo urokliwe i chyba nigdy nie stracą atrakcyjności.
UsuńTylko pogratulować:) ja też mam takie stare gazetki i ciągle z nich korzystam:)
OdpowiedzUsuńBo mimo wymyślania wielu nowych technik dziergania, wzorów czy modeli, to te stare wcale się nie "przedawniają".
UsuńCzułam się dokładnie tak samo, gdy dostałam od cioci wielką tekę, zawierającą wszystkie jej notatki i wykroje z kursu szycia z lat 70, gdy była w moim wieku :) teraz już takich porządnych, rocznych, dwuletnich kursów nie robią.. ucz się człeku sam ;) a ja jednak lubię czuć nad sobą bacik, by się skuteczniej i szybciej uczyć. Kiedyś się nawet zastanawiałam czy mając już wykształcenie średnie, można iść do technikum krawieckiego :D uczestnicząc tylko w konkretnych zajęciach :P ale coś powątpiewam :) Prezent naprawdę piękny.... Swoją drogą jak przeżyłaś weekend? Jak się w sobotę rano (dobra, o 11) obudziłam i usłyszałam ten wicher rzucający co lichszymi drzewkami w lesie (mieszkam praktycznie w lesie) od razu pomyślałam o Tobie i szczerze współczułam, bo nawet mi, której niestraszne zjawiska atmosferyczne, wicher skutecznie zakłócał przedpołudniowe odsypianie tygodnia...
OdpowiedzUsuńChwała cioci, że chciała się podzielić! Ja się poczułam jak dziecko z wielkim pudłem czekoladek, kiedy ten "wintydż" dotarł.
UsuńA co do wiatru... czuję się jak zwykle wymięta psychicznie, ale przynajmniej nocami jest spokój, więc się wysypiam, za to za dnia... Ślubny podparł drzwi tarasowe własną nartą :))), więc czuję się spokojniej, ale i tak co najmniej trzynaście razy dziennie w sobotę i dziś mam wrażenie, że za sekundę implodują mi okna. Próby zagłuszenia wycia w kominach i skrzypienia dachu skończyły się tym, że jestem w połowie "Ben Hura", który jest długim audiobookiem :)))
Nie podoba mi się, że ten wiatr bez imienia ma wyć jeszcze jutro, ale i tak obiektywnie (acz niechętnie) przyznaję, że jest lepiej niż przy sławetnym Ksawerym.
o tak, radośc z okazji takich darów jest wielka !! i podobnie wielkie jest zaskoczenie ludzi, którzy na mnie patrza i się smieją, że chyba żaden nowy ciuch czy butla perfum nie wywołałaby takiej radochy ;) dla nas, wariatów rekodzielniczych, to są najlepsze prezenty :)
OdpowiedzUsuńPodpisuję się pod Twoim stwierdzeniem czterema łapami - żadne tam perfumy czy ciuchy (choć też miłe) kilometr wstążki wywoła więcej pisku :)))
UsuńCzemu ja nie znam, a raczej mnie nie znają tacy "Panowie Markowie", którzy obdarować mogli by mnie takimi skarbami? Ja nawet o stare gazety na rurki muszę błagać wszystkich dookoła, buuuuu.
OdpowiedzUsuń(tak sobie popłakuję, bo jestem meteopatką, a za oknem od wczoraj, to wiadomo co...)
No właśnie, bo przed akcją z "wintydżem" to raczej pan Marek znał mnie niż ja jego, ale miło, że o sytuacja stała się bardziej dwustronna :))
OdpowiedzUsuńI współczuję samopoczucia, przy tej pogodzie musi być koszmarne. U nas dzisiaj jest czasem słońce, czasem deszcz, wiatr non stop, ale na szczęście już nie urywa głowy, chyba... bo nie wychodzę, odmawiam!
Aj, aj! Tą wisienką to już mnie calkiem rozkleiłaś... Podzielisz się?
OdpowiedzUsuńSuper prezent :)
Cudownego tygodnia
NOOO, niektórzy to mają szczęście, a ubita piana to dopiero cud malina
OdpowiedzUsuńWow! Kilogramowy wzór z inspiracjami to marzenie chyba każdej dziewiarki :)
OdpowiedzUsuńNo, to masz co robić do końca życia… ;)
No ech - że tak sobie tęsknie westchnę ;)
OdpowiedzUsuńTo teraz czekam na zarzucanie nas projektami inspirowanymi "kilogramem papieru".