No może nie całej wielkiej kuchennej szuflady, a raczej szufladki w biurku dla malucha, ale jednak - rozmiarowo jest to kawał wielkiego piórnika. I nie dajcie się zwieść zdjęciu poniżej - mazaki są wielkości wyrośniętej marchewki i grubości serdelka.
Jak widać wieczko zostało zrobione i przytwierdzone, a raczej przyspawane (prawie dwie godziny pracowitego dziubania szydełkiem, żeby na brzegu, na łączeniu był idealnie równy łańcuszek).
Żeby się nic w środku nie usiłowało przemieszczać pomiędzy trzema komorami, góra jest połączona nie tylko z brzegami całego dołu, ale i z krawędziami ścianek "działowych" wewnątrz.
Dołożyłam szydełkowe krótkie "tasiemki" po obu stronach zamków - łatwiej zapinać i rozpinać, łapiąc za taki języczek niż usiłować przytrzymać całość.
Kolorystycznie to był trochę "wybór z przymusu". Pierwsza wersja zakładała, że cały piórnik będzie niebieski i tylko niebieski, z granatowymi zamkami. Już po zrobieniu spodu okazało się, że tego niebieskiego to ja mam bardzo dużo, ale gabaryty piórnika są potężne i trzeba zacząć kombinować - stąd melanżowa pomarańczowa "podszewka" w środku - robiona z kordonka z odzysku.
A później zaczęłam mieć wielkie obawy, że i na wierzch może zabraknąć, a skoro pomarańczowy w środku, to czemu nie dać go ozdobnie i na zewnątrz? Chomikowałam w szafie od kilku lat napoczęty mały motek akrylu (pozostałość po Tropikalnym Oranżu), okazał się pasować grubością idealnie, a kolorystycznie zrobił z piórnika wyrób typowo wiosenny.
Dla porównania - poniżej Szuflada Stacjonarna i mój dotychczasowy Piórnik Przenośny (szyty w ramach Letniej Szkoły Szycia) - jest "malutka" różnica w pojemności :)))
Użytkowo przetestowany - sprawdza się! Porządek jest. Wszystko pod ręką. Z wygrzebywaniem czegoś ze środka nie ma problemów.
***
I teraz powinnam rzucić się z okrzykiem: "Ja cię wykończę!" na melanżowy sweterek (ten granat, co to łupnął w tęczę :))), który ucierpiał na skutek Wirusa i przeleżał moją chorobę upchnięty w najciemniejszy kąt. A brakuje mu zaledwie kilku centymetrów rękawów i wykończenia dołu.
Ewentualnie zacząć dziergać mężowski sweter/bluzę/dzieło nietypowe, ale...
Wszystko leży odłogiem, a ja mam na drutach 350 oczek najcieńszej włóczki w kolorze białym, jaką miałam w domu i dziergam pracowicie prezentowy kocyk dla niemowlęcia, bo się rodzina od strony Ślubnego powiększa niedługo o kolejnego przyszłego prawnika/prawniczkę (lekka złośliwość, ale obserwacja dotychczasowych rodzinnych poczynań edukacyjnych i zawodowych nie zapowiada czegoś innego). Kocyk ma być na tyle elegancki i ozdobny, żeby mógł być wykorzystany w czasie chrztu.
Mam wizję jakiś dwóch tygodni nieustannego machania drutami, ale przyjemnego, bo to, co mi wychodzi jest zwiewne i urokliwe.
Jak tylko będzie cokolwiek widać, to pokażę, co mi się w głowie tym razem ulęgło. Na razie próby zrobienia zdjęcia skończyły się stwierdzeniem, że równie dobrze mogłabym sfotografować ubitą pianę z mleka usiłującą wyjść z garnka, efekt wizualny zaskakująco zbliżony :))))
Ostatni akapit piękny ^_^
OdpowiedzUsuńNie mam potrzeby piórnikowej, bo nie przemieszczam się i kubeczki wystarczają na ołówko-mazako-długopisy, ale podziwiam kunszt wykonania i pomysł.
Dzięki za pochwały. Ja niestety noszę mnóstwo długopisów góra-dół, z antresoli i z powrotem i stąd potrzeba, żeby to było w jednym opakowaniu i to pewnym.
UsuńTeż mam aktualnie plany w tym zestawie kolorów, więc zupełnie nieobiektywnie przyznam, że pięknie wygląda Twój piórnik :))) Konstrukcja - zawodowa, dbałość o szczegóły - absolutnie zachwycająca. Jest to naoczny dowód na głęboki sens twórczości własnej - masz coś akuratnego, pięknego i za niewielkie pieniądze. A przy okazji poćwiczyłaś umysł (rozliczenia, projekt) i ręce (produkcja). Same korzyści :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście mnie ten "przymusowy" zestaw kolorystyczny bardzo odpowiada, więc nie płaczę, że ten pomarańcz się pojawił.
UsuńCena tego, to 6 złotych, bo tyle kosztowały zamki błyskawiczne kupowane do tego projektu, reszta to kordonek i akryl, który i tak był w domu.
Piórnik jest PRZEŚWIETNY,super pomysł i kolorki świetne.Przydałaby mi się taka organizacja.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Mnie jako maniaczce organizowania i porządkowania ten piórnik po prostu był niezbędny :)))
UsuńWyszedł z tego całkiem przyjemny prawie-pancerny-piórnik-gigant :)
OdpowiedzUsuńByłby bardziej pancerny, co by mnie nie martwiło, gdybym pomyślała nieco inaczej o usztywnieniach (bardziej jako o całości). Wtedy by się pewnie dało nim rzucić :)))
Usuńewidentnie jesteś specjalistką od spraw mocno nietypowych :) z wielką ciekawością czekałam na końcową odsłonę tego piórniola, ale oczekiwanie zostało nagrodzone w czwórnasób :) zwłaszcza podziwiam za przyspawanie dekielka do dolnej części, ja bym to już dawno ciepnęła w diabły... ale gdzie diabeł nie może , tam najwyraźniej z radością włazi Kreatywna z szydłem :) od dziś tak Cię widzę : coś jak Tom Cruise w Mission Imposible, tylko z szydełkiem w zębach :D
OdpowiedzUsuń:)))) Nie zapominaj, że ten Tom Cruise miał straszny katar i w zębach to ja miałam chusteczki higieniczne :))))
UsuńDekielek spawałam uczciwie i porządnie, bo się uparłam na ten łańcuszek, a nie jakies marne przyszywanie :)
Wooow. Efekt końcowy powala! Zarówno gabarytami, jak i starannością wykonania - no ale jakżeby inaczej u Ciebie :) Bardzo bardzo fajny. Niech się dobrze sprawuje!:)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
Sprawuje się zawodowo, testuję od trzech dni i zastrzeżeń nie mam. Dzięki za pochwały.
UsuńPiękny jest :) Aż żałuje że moje wszelkie próby szydełkowania spełzły na niczym :(
OdpowiedzUsuńMoże warto spróbować jeszcze raz. Może z Anią (Perfidnym Obibokiem) i jej Szkołą Szydełkowania?
Usuńhttp://www.szkolaszydelkowania.pl/2013/08/dzien-1-granny-square-vel-babciny.html
A jednak stacjonarny. Pięknie się prezentuje. I kolory też mi się podobają. Na kocyk poczekam - niecierpliwie, bo pamiętam wcześniejsze wyroby dla małoletnich, czy raczej "mało-miesięcznych".
OdpowiedzUsuńTe kocyk to będzie wielka powierzchnia, więc zrobienie go trochę potrwa, ale mam nadzieję, że za dwa, trzy dni pokażę przynajmniej, jaki jest pomysł.
Usuńpiórnik, wykonany tak starannie i pomysłowo, że aż chciałoby się taki mieć:))) i skończ melanżowy sweterek, bardzo jestem go ciekawa, tak jak kocyka:)))
OdpowiedzUsuńSkończę melanż i to mam nadzieję, że dość szybko, jako odskocznia od kocyka, ale kocyk ma priorytet, bo dziecko bardzo w drodze, chrzciny nieco później, ale jednak :)
UsuńImponujący ten piórnik! Mnie by się przydałotakie mieszkanko na druty.
OdpowiedzUsuńZapowiedź kocyka jako mlecznej pianki intrygująca wielce. Czekam na efekty pracy.
Wszelkiej pomyślności
Mlecznej piany przybywa, niestety w wolnym tempie, bo powierzchnia jest potężna, ale jak tylko będzie coś widać, to pokażę natychmiast.
UsuńJaki fajny! :))) Świetnie wyszedł :) Podziwiam, że masz tyle cierpliwości, żeby dłubać przy perfekcyjnych wykończeniach. U mnie to niestety ta słaba strona - zwykle na końcu mam już dość danej robótki i wykańczam na szybko, żeby mieć ją z głowy ;)
OdpowiedzUsuńKocyk zapowiada się interesująco, skoro podobny jest do mlecznej piany ;)
Zazwyczaj przy wykończeniach spędzam mnóstwo czasu, ale niestety później coś, czego nie "dopieściłam" zbyt mnie denerwuje, żeby na to patrzeć :))) Przekleństwo perfekcjonistki - wyobraź sobie mnie oglądającą sklepowe ciuchy...
UsuńBardzo fajnie wygląda :)))) teraz musisz zaopatrzyć się w kolorowe pisaki różnej maści:))) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję! A pisaków jest w domu tyle, że jeszcze jeden taki wielki piórnik nie byłby przesadą. Tego w domu nie brakuje :)
UsuńPierwsze zdjęcie the best! Myślę, że słowa są zbędne bo to co zrobiłaś jest po prostu super!
OdpowiedzUsuńTym razem fotki robił Ślubny (czego dawno na blogu nie było :))) i wykombinował świetnie! Przekażę mu, że się podobało.
UsuńPiórnik-- rewelacja. Mnie z tym pomarańczowym się podoba. Podziwiam za cierpliwość w jego tworzeniu, a zwłaszcza wykończeniu (mam na myśli wierzchnią część).
OdpowiedzUsuńCiepło pozdrawiam Dorota
Dziękuję. Na szczęście i mnie pomarańczowy rozwesela, a nie drażni.
UsuńJest rewelacyjny. Podziwiam po raz enty i kłaniam się do stóp :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję po raz kolejny :)
UsuńPiórnik prima sort!! superowy - nie dość że funkcjonalny to taki ładny - no i to wypieszczone wykończenie - czapki z głów :)))
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że w końcu mam coś, w czym mieści się wszystko, co potrzebne i jeszcze trochę tego, co może nie do końca potrzebne :)
UsuńJeeeny ależ Ty masz długopisów!! :P I godne piórniszcze :D:D bardzo energetyczne te kolory :) cudnie się podgryzają i uzupełniają :) przypomniałaś mi tym wpisem, że my tu gadu gadu, a ja mam francuski na jutro nieodrobiony... nieładnie nieładnie :P
OdpowiedzUsuńPS Wiesz co.. poszalałam... kupiłam druty o średnicy 25 mm. Najgrubsze jakie znalazłam na allegro. Zauroczył mnie ostatnio popularny w internecie komin robiony na rękach... ale jakieś takie to krzywe wychodziło i pomyślałam, że można osiągnąć podobny efekt po Bożemu, tylko należy poszukać odpowiedniego stelaża :D np zacząć robić na rurach w łazience :P albo ogólnie czymś równiejszym, niż nadgarski :) i tak postanowiłam kupić najgrubsze druty jakie znajdę w internecie i już się boję co to przyjdzie i jak to wyjdzie i ile nitek będę musiała połączyć, by dało się robić :D czuję, że zrozumiesz mą trwogę, w przeciwieństwie do reszty mego nie-rękodzielniczego otoczenia, które poinformowane o tym fakcie odparło "No i? To dużo czy mało?" Losie... ;)
Mam nadzieję, że odrobiłaś! Ja walczę z zaległościami po tygodniu choroby. Co gorsze temat jest jedzeniowy i czytam non stop o czekoladzie, truskawkach, kurczakach z fasolką szparagową... Głodna jestem ciągle :)))
UsuńTwoją trwogę rozumiem, ale będzie dobrze! Daj znać, jaka grubość nitki okazała się potrzebna. Ja bym sobie na takich drutach wypróbowała robienie z pociętych pasków z t-shirta...
A co do "NO i? To dużo czy mało?", to ja kamieniem nie rzucę, bo ja robię to samo Ślubnemu. Opowiada mi coś komputerowego i podaje jakieś dziwne wielkości i zawsze słyszy: "A to dużo czy mało? Przelicz mi to na wanny."
Odrobiłam, odrobiłam :D skończyłam w pół do pierwszej, ale odrobiłam :D
UsuńA odnośnie "No i...?" to ja też często nie rozumiem, jak Wojtek mówi o tych swoich gigamegaterahercowatoczymkolwiek ;) dam znać jak poszło robienie na kłodach ;) nie mogę się doczekać! :) a zły listonosz ich dziś nie przyniósł... ;(
Świetny i bardzo wesoły. Ja nadal ćwiczę żakardy w islandzkich klimatach.
OdpowiedzUsuńDziękuję! A żakardy ćwicz, bo materiał do tego ćwiczenia masz doskonały! Bardzo mi się podoba to, co robisz.
UsuńJa Piórnicze :) Wspaniały :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:))))))))))) Bardzo dziękuję! W imieniu piórnika :))
UsuńPrzepięknie wyszedł ten piórnik-gigant :-))) Świetne rozwiązanie, aby wszystko było na swoim miejscu! A mazaki-ogromniaki mnie zachwyciły, mają takie pocieszne buźki :D
OdpowiedzUsuńDzięki! Mazaki są wielkie, pocieszne i... pachnące :)))
UsuńJak ja lubię podziwiać Twoje eleganckie i funkcjonalne wyroby dziewiarskie! A na temat uroku kocyka też dużo mogłabym mówić , z resztą nie tylko ja, ale i część mojej rodziny również. Zachwycające są dwa poprzednie, ale z przyjemnością chcę ujrzeć ten następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo się cieszę, że się kocyki podobają! Mam nadzieję, że użytkowo też sprawują się nienagannie :)))
UsuńTym razem kocyk nieco bardziej elegancki, żeby był dobrym dodatkiem do ubranka na chrzest.
Już sobie obejrzałam bardzo elegancki kocyk, ale te które przez chwilę trzymałam w swoich rękach są niemniej eleganckie, bardzo przydatne i wszystkich zachwycają. Nie powiem jak pasują do maleństwa!
UsuńŚwietny pomysł i świetne wykonanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam