Niechętna byłam. Zapierałam się zadnimi łapami. Prychałam i udawałam niepełnosprawną manualnie... Nic to nie dało. Ślubny uparł się, że trzeba zakupioną hurtem materię powiesić w oknach. Pożyć sobie z materią zwisającą. Pooglądać przy świetle sztucznym i naturalnym. Poprzyzwyczajać się do zwiewności naokiennej. I ok, nie muszę od razu na gotowo. Nie muszę szyć, mogę sobie estetycznie fastrygować. Ma być komplet testowy.
No to zrobiłam. Ze względu na to, że materiał się nie strzępi, to nawet w tym momencie nie podszywałam brzegów. I tak trzeba będzie materię zdjąć w czwartek, bo na piątek jest zaplanowane wielkie mycie okien (o ile pogoda pozwoli). Wtedy, jeśli zapadnie decyzja, że toto zostaje, to podszyję na gotowo.
Ślubny zażyczył też sobie przetestowania, podobno bardzo modnej ostatnio, wersji z tkaniną wdzięcznie układającą się na podłodze. Ok, niech mu będzie. Za tydzień podejmiemy decyzję, czy zostaną w wersji maxi zbieracza kurzu, czy będziemy je jednak skracać.
I tym sposobem sypialnia wygląda od wczorajszego wieczoru tak:
Ja na razie opinii na temat zwisów okiennych nie mam. Rzeczywiście muszę sobie z nimi pożyć. Dobrze rokuje to, że wczoraj wieczorem była wersja "po moim radosnym trupie", a dzisiaj rano jest "może, ewentualnie". Fajne jest w tej tkaninie to, że jest tak delikatna i lekka, że żyje i rusza się przy najlżejszym ruchu powietrza.
***
Czas na zaległości, czyli czarno-srebrny szal. Robótka ekspresowa, bo część główna to same prawe, a trochę więcej uwagi wymagały ozdobne wykończenia brzegów.
I jeszcze zbliżenie na bardzo ażurowy brzeg:
Całość robiona z bawełny - część główna z merceryzowanej bawełny z dodatkiem srebrnej nitki, brzegi to matowa nitka bawełniana. Wszystko na drutach 3.75.
I przy okazji szala będzie z "innej, książkowej beczki". To, że lubię wszystko, co napisze Haruki Murakami, to ja wiedziałam od dawna. Nawet jego książka o bieganiu mnie zauroczyła ("O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu" - tutaj można sobie przeczytać recenzję.) Ale! W trakcie robienia szala słuchałam "Kafki nad morzem" - ("Kafka on the Shore" - tutaj link do strony książki w Biblionetce) i okazało się, że Murakami może mnie zachwycać jeszcze bardziej. Jeśli ktoś Murakamiego lubi, a Kafki nie czytał, to polecam.
***
I żeby nie odbiegać zbyt bardzo od ażurowych bizantyjskich wzorów, oto zajawka bluzeczki, bo z Waszego komentarzowego wyrażania opinii wyszło, że żadne tam szale, bluzka ma być:
Powstaje na żywca, bez jakiegoś konkretnego planu układu wzorów. Główna zasada - ma być dziurawo i w paseczki. Paski wychodzą nie tylko przez wykorzystanie poziomych wzorów, ale też dzięki połączeniu dwóch nitek bawełnianych: ognisto rudej, robionej pojedynczo oraz lekko przygaszonej rudości, robionej po potrójnym złożeniu.
Nitki są relatywnie cienkie i nawet druty 3.25 nie przyspieszają pracy, więc projekt będzie raczej długodystansowy.
***
Ale to nie wszystko, co się zaczęło. Jest jeszcze to:
Co to będzie? Niespodzianka! Jak ktoś zgadnie, to się przyznam, ale na razie, jak śpiewał Turnau: "cichosza".
***
Iza wezwała mnie do spowiedzi kosmetycznej (spowiedź serialowa była wcześniej).
- nie wyobrażam sobie życia bez kremu do twarzy z białej herbaty firmy Ziaja, z serii HerbikaPlant,
- muszę mieć pod ręką krem do rąk, ostatnio z okazji zimy to jest krem o zapachu czekolady, firmy Joanna, seria Sweet Fantasy (latem to zazwyczaj coś cytrusowego),
- pomadka ochronna do ust - teraz to Nivea Classic,
- balsam do ciała Garnier Skin Naturals do skóry bardzo suchej z syropem z klonu (czerwone opakowanie).
***
Iza wezwała mnie do spowiedzi kosmetycznej (spowiedź serialowa była wcześniej).
- nie wyobrażam sobie życia bez kremu do twarzy z białej herbaty firmy Ziaja, z serii HerbikaPlant,
- muszę mieć pod ręką krem do rąk, ostatnio z okazji zimy to jest krem o zapachu czekolady, firmy Joanna, seria Sweet Fantasy (latem to zazwyczaj coś cytrusowego),
- pomadka ochronna do ust - teraz to Nivea Classic,
- balsam do ciała Garnier Skin Naturals do skóry bardzo suchej z syropem z klonu (czerwone opakowanie).
Z białego będzie szal, jak mniemam, robiony od środka w dwie strony, zakańczany identyczną koronką. ~^^~ Co do bluzeczki, to bardzo sprytnie połączyłaś kolory, będzie ciekawy efekt, zwłaszcza w słońcu. A czarno-szary szal piękny, taki zimowo-oszroniony i coś innego się znienacka dzieje na końca, bomba!
OdpowiedzUsuńMurakamiego również uwielbiam, a "Kafka..." jest jedną z moich ulubionych książek.
Zazdroszczę Ci, że w sypialni masz tak przestrzennie i pusto, tak powinno być, żeby piękne sny miały się gdzie ganiać. ~^v^~
Firanka prezentuje się zwiewnie, lekko i oczekująco...na Wasz werdykt. Ładnie wygląda taka pozostawiona troszku na podłodze. Efektownie, tylko pranie pewnie będzie częściej.
OdpowiedzUsuńczy zaglądanie od rana co 15 minut, "bo przecież w weekend miał być wpis" to już obsesja? ;)
OdpowiedzUsuńja mam do zwisów mieszane uczucia, ładne są, owszem, ale ja zwisów nie lubię :) więc w sumie żaden to argument to moje gadanie. jednak i tak się pomądrzę, że z wersji maxi zdecydowanie bym zrezygnowała, właśnie ze względu na konieczność ciągłego obierania zwisów z kurzu... chyba, że to tylko u mnie się kurzy tak nieprzyzwoicie ;)
a bluzeczka nie miała być aby szydełkowa? chyba sobie coś ubzdurałam :)
tak czy siak zapowiada się atrakcyjnie, a że długodystansowa... cóż, na lato będziesz miała jak znalazł (choć jak Cię "znam" to długodystansowa = dwa tygodnie :) )
białe obstawiam - szal!
Nawiązując do lekcji kardiologi, z białego szal jakiś symetryczny pewnie się szykuje :) Zwisy w moim guście. Lekkie, zwiewne i nie nachalne.
OdpowiedzUsuńA plan bluzki ciekawy. Nie mogę się doczekać :) Chociaż podobnie jak izuss, myślałam, że będzie szydełko. Pozdrawiam serdecznie
Biały "zwis" wygląda świetnie. Widziałam część umeblowania w poprzednich postach i bałam się, że będzie tego za dużo. Osobiście nie lubię czerni i bieli, zwłaszcza w ubraniu (oczywiście wyłącznie na sobie), ale Twoje okna wyglądają jak z pisma wnętrzarskiego - to ma być komplement.
OdpowiedzUsuńSzal śliczny! Zapowiedź bluzeczki też mi się podoba. Jak kocio spędził Międzynarodowy Dzień Kota? Domyślam się, że eksponował swoją osobę ;-)
MI się bardzo takie okna ze "zwisem" podobają. Nie wyobrażam sobie nie mieć firan w oknach... ale mieszkamy na parterze bardzo blisko drogi. Rolety średnio pasują do naszych wnętrz - nie mamy nowocześnie urządzonego mieszkania jak Wy. Niemniej ja bym oczywiście zostawiła firanki takie delikatne i długaśne jak teraz masz.
OdpowiedzUsuńRuda zapowiada się interesująco, bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńBiały zaczątek - obstawiam bluzeczkę
W kwestii firanek:
1. jeśli miałyby być tarzające się, to jak dla mnie za mało się tarzają
2. jeśli zwycięży wersja krótka do dodałabym tej czerni.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/56,109835,10690941,Bordo_w_zimowych_kolekcjach,,17.html#galeria
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to odczytasz, ale zobacz jaka śliczna sukienka
Sma też mam właśnie takie firanki, leżące na ziemi i to pomimo rolet! Pies uwielbia sie na nich kłaść :)
OdpowiedzUsuń@ Brahdelt - sypialnie staramy się projektować duże i relatywnie nie zapchane, głównie drobiazgami. Tak było w poprzednim mieszkaniu i tak jest na Rogu. A co do snów... ja nie będę się wdawać w szczegóły, ale od momentu przeprowadzki mam bardzo kolorowe sny.
OdpowiedzUsuńA Murakami strasznie uzależnia - moja mama też jest przykładem osoby, która przeczytała "coś Murakamiego" i wsiąknęła.
A swoją drogą miałaś w rękach książki Ryu Murakamiego (pisał w latch '70)? To jest dopiero portret japońskiego społeczeństwa XX wieku!
@ Monika Magdalena - owszem pranie częściej, ale może to i lepiej, przynajmniej nie będę miała wymówek :) I do firankowego werdyktu coraz bliżej.
@ Iza - odpowiadam na pytanie pierwsze: tak, obsesja, ale lekka i niegroźna :)
Moje podejście do zwisów w oknach jest takie samo... Ale tutaj coś w tych oknach zawisnąć musi.
A bluzeczki szydełkowej sobie nie ubzdurałaś, ale rudości będą miały i druciane i szydełkowe części, zaczęłam od tych drucianych.
@ Magdor - szydełko w bluzeczce też będzie. Tkaniny w oknach nadal są w fazie oswajania, ale już na nie nie warczę.
@ Arachne - dziękuję za komplementy "wnętrzarskie" i robótkowe. Kocio w Dzień Kota miał lekki spadek formy i przespał cały dzień (w jego wieku pogoda zaczyna mieć wpływ na poziom aktywności), ale dzień po urządził całkiem huczne "poprawiny" i poszalał jak na wariatuńcia przystało.
@ Susanna - wezmę Twoją opinię pod uwagę, będzie kolejny powód do bycia na "firankowe tak" :)
@ Qrka - one się "tarzają"! Tylko te metry tkaniny wkopałam we wnęki okienne, żeby się o te fale Dunaju nie potykać po nocy.
@ B - zajrzałam, jak tylko podesłałaś link - cudna jest! Dziękuję.
@ Wełniane Eldorado - a Mały się tych tkanin kompletnie nie czepia, nie próbuje za nie włazić, ani się na nich kłaść, ani traktować jako coś do drapania. A jak tam z praniem takich leżakujących firan? Bo ja po kilku dniach nie mam wrażenia, że mi się na nich kurz zbiera jakoś szczególnie?
Ja miałam zasłony leżące na podłodze. Mój kot ciągle na nich spał. Zasłony czarne, więc dopiero było widać futro. Właśnie je skróciłam. Fajne to białe "coś" . Rudy to nie mój kolor. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNasz czworonóg na razie - tu odpukujemy - na firankach testowych nie próbuje sypiać.
UsuńA dla mnie wnętrze z "gołymi" oknami jest odpychająco nieprzytulne. Od razu zaznaczam, że de gustibus....itd. Miałam na myśli, że ja nie mogłabym mieszkać z łysymi oknami (za łyse uważam też te z roletami). Wasze wnętrza też nie są "moje" - ale czyż muszą? - za mało tam kolorów, za zimno i za nowocześnie. Ale urządzone po mistrzowsku :) Prawdopodobnie Ty powiedziałabyś to samo o moim domu - pełnym ciepłych kolorów, starych mebli, kwiatów i bibelotów. Niemniej jednak - jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo
Urszula
Wiesz, z wnętrzami to ja mam trochę rozdwojenie jaźni: kiedy przychodzi do projektowania własnych, to skłaniam się do estetyki, jaką lubi mój mąż, czyli prostota, minimalizm, niewiele kolorów. I takie wnętrza podobają mi się zawsze. Ale! Bardzo często jest tak, że widzę na żywo lub w gazecie wnętrze bardzo ciepłe, z mnóstwem drobiazgów, miękkich tkanin i poduch, z dywanami i jestem zachwycona projektem. Co nie zmienia faktu, że trudno by mi było przyzwyczaić się do mieszkania w takim wnętrzu i do... sprzątania :)
UsuńZa komplementy bardzo dziękuję w imieniu Ślubnego.
A wiesz, sprzątanie to jest problem. Albo trzeba je polubić albo istnieje wyjście alternatywne - filozofia "DOM TO NIE MUZEUM". Jako bardzo zapracowana (i jeszcze bardziej leniwa)matka dwóch córek i bałaganiara z natury jestem absolutnie za ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i podziwiam za a) dzieła, b) tempo ich powstawiania
Urszula
Szal świetny, a i bluzeczka zapowiada się ciekawie :)
OdpowiedzUsuńMacie przepiękne wnętrza, oglądam je z ogromnym podziwem. Nie wiem, czy zdecydowałabym się na tak długie firanki, niemniej jednak stwierdzić trzeba, że tutaj pięknie oddają one klimat nowoczesnych wnętrz (nie wyobrażam sobie jednak podobnych wiszących przy starych oknach, na zwykłych karniszach itd..)
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwały. I masz rację, że takie dziwactwa na oknach jakoś lepiej się sprawdzają w nowoczesnych wnętrzach. A długość okazuje się nie taka straszna, bo to jest bardzo śliski materiał i to, czego bałam się najbardziej, czyli tego, że Mały je na dole zakłaczy na amen, nie występuje.
UsuńHej,bardzo podobają mi się Twoje firaneczki. .Ja też mam kilka ciekawych artykułów na swoim blogu tutaj –http://dekoracjaokien.blogspot.com/search?q=firanki
OdpowiedzUsuńMnie też bardzo się podobają. A w tej aranżacji wnętrz jaką widać na zdjęciu to już w ogóle jest niesamowity efekt.
OdpowiedzUsuń