Wiosny chcęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęęę... Za oknem jeszcze jej nie widać, chociaż dziś przeuroczy pan pogodynek wieszczył na ekranie nieumiarkowane wzrosty temperatury, a ja łatwowierna jestem, więc się nastawiam. Skoro za oknem nic, to chociaż na drutach wiosennie, ale od początku!
***
Rodzinna znajoma potrafi przytargać Mamie Mojej Rodzonej Jedynej wielkie wory zdobycznej włóczki. Gdzie zdobywa, to nie do końca wiem, ale ilości bywają pokaźne. Włóczka jest przytargiwana w celu uszczęśliwienia mojej Babci Kochanej, która macha drutami od lat i z wiekiem jej nie przechodzi. Jednak ostatnio z wielkich worów dostało się trochę i mnie, bo Mama podsyła mi wszystko, co cienkie i co jej zdaniem "wybitnie ciekawe". I tym sposobem dostałam wiosenny melanż.
Na zdjęciu w towarzystwie pastelowego fioletu, którym "dzieło na melanżu" ma zostać wykończone.
Jak zobaczyłam te kolory, to poczułam charakterystyczne świerzbienie palców, co w mojej galaktyce oznacza: "rzucaj wszystko inne, upychaj po kątach, żeby nie drażniło i rób to!!!". To rzuciłam wszystko w kąt i robi się Malutki Sweterek Wiosenny Na Melanżu.
Zdjęcie oczywiście nie do końca oddaje kolory (wiosny chcęęęęęęęęęęęęęęęęęę, światło do robienia zdjęć w końcu będzie lepsze!!!). Kolorystycznie to jest jak... lody malinowo-miętowo-cytrynowe.
Sweterek będzie malutki, bo włóczki nie jest za dużo, ale co tam - rękawy mogę mieć trzy czwarte, w odzieży wiosennej to się powinno sprawdzić.
Sama włóczka oprócz obłędnych kolorów jest też niewiarygodnie przyjemna w dotyku. Składowo to sztuczność nad sztucznościami (akryl z nylonem), ale jest tak miękka i miła, że najchętniej człowiek by się w robótkę owijał jeszcze na etapie dziergania.
***
Tradycyjnie kota nie będzie, bo śpi.
***
Bardzo dziękuję za wyróżnienie, jakie przyznała mi Ciapara. ale z podaniem kolejnych siedmiu nieznanych faktów z mego życia, bycia i szycia (tudzież dziergania) miałam problem, więc będzie tak:
Po pierwsze - Jestem uzależniona od swojego kalendarza. Gdyby mi ktoś podwędził rzeczony skarb, to koniec, katastrofa i apokalipsa natychmiastowa.
Po drugie - nie mówię do swojego męża po imieniu. Kiedy zaczynam zdanie od "Andrzej", to on wie, że jest źle lub bardzo źle.
Po trzecie - sama nie lubię, kiedy ktoś do mnie mówi "Agnieszko" (robi to tylko moja Teściowa Niepowtarzalna), Aga, Agniecha, wszystko tylko nie "Agnieszko" z przytupem na "gnie".
Po czwarte - Mam gigantyczne zapasy włóczek i materiałów. Tak gigantyczne, że dobra wszelakie z ostatniej paczki do Mamy upychałam w szafie robótkowej kolanem, mamrocząc pod nosem inwektywy przeokropne i obiecując sobie solennie, że przez co najmniej miesiąc nic nie kupię, o nic nie poproszę, a w razie nęcących propozycji odmówię.
Po piąte - Jestem niepoprawną maniaczką książkową i robótkową. Zawsze co najmniej trzy robotki na raz i trzy książki jednocześnie.
Po szóste - Sama jestem zdziwiona tym faktem, ale nie mam w szafie ani jednej pary jeansów... Co więcej - nie odczuwam potrzeby posiadania takowych, ale trzy kolejne spódnice to bardzo chętnie.
Po siódme - Mam wielką słabość do dźwięku skrzypiec. Potrafię go wyłowić z najbardziej złożonej aranżacji piosenki. Co gorsze, nie ważne, co to za rodzaj muzyki, jak są piękne skrzypce, to ja jestem zachwycona, choćby to była kapela rockowa : )))) I może dlatego, kiedy muszę sobie natychmiastowo poprawić humor lub się "zresetować", to zakładam wielkie słuchawki Ślubnego i słucham Vanessy Mae "The Storm" na cały regulator, nie dbając zbytnio o stan bębenków. Zawsze działa!
***
Aktualizacja puzzlowa też oczywiście jest tam, gdzie jej miejsce.
Na zdjęciu w towarzystwie pastelowego fioletu, którym "dzieło na melanżu" ma zostać wykończone.
Jak zobaczyłam te kolory, to poczułam charakterystyczne świerzbienie palców, co w mojej galaktyce oznacza: "rzucaj wszystko inne, upychaj po kątach, żeby nie drażniło i rób to!!!". To rzuciłam wszystko w kąt i robi się Malutki Sweterek Wiosenny Na Melanżu.
Zdjęcie oczywiście nie do końca oddaje kolory (wiosny chcęęęęęęęęęęęęęęęęęę, światło do robienia zdjęć w końcu będzie lepsze!!!). Kolorystycznie to jest jak... lody malinowo-miętowo-cytrynowe.
Sweterek będzie malutki, bo włóczki nie jest za dużo, ale co tam - rękawy mogę mieć trzy czwarte, w odzieży wiosennej to się powinno sprawdzić.
Sama włóczka oprócz obłędnych kolorów jest też niewiarygodnie przyjemna w dotyku. Składowo to sztuczność nad sztucznościami (akryl z nylonem), ale jest tak miękka i miła, że najchętniej człowiek by się w robótkę owijał jeszcze na etapie dziergania.
***
Tradycyjnie kota nie będzie, bo śpi.
***
Bardzo dziękuję za wyróżnienie, jakie przyznała mi Ciapara. ale z podaniem kolejnych siedmiu nieznanych faktów z mego życia, bycia i szycia (tudzież dziergania) miałam problem, więc będzie tak:
Po pierwsze - Jestem uzależniona od swojego kalendarza. Gdyby mi ktoś podwędził rzeczony skarb, to koniec, katastrofa i apokalipsa natychmiastowa.
Po drugie - nie mówię do swojego męża po imieniu. Kiedy zaczynam zdanie od "Andrzej", to on wie, że jest źle lub bardzo źle.
Po trzecie - sama nie lubię, kiedy ktoś do mnie mówi "Agnieszko" (robi to tylko moja Teściowa Niepowtarzalna), Aga, Agniecha, wszystko tylko nie "Agnieszko" z przytupem na "gnie".
Po czwarte - Mam gigantyczne zapasy włóczek i materiałów. Tak gigantyczne, że dobra wszelakie z ostatniej paczki do Mamy upychałam w szafie robótkowej kolanem, mamrocząc pod nosem inwektywy przeokropne i obiecując sobie solennie, że przez co najmniej miesiąc nic nie kupię, o nic nie poproszę, a w razie nęcących propozycji odmówię.
Po piąte - Jestem niepoprawną maniaczką książkową i robótkową. Zawsze co najmniej trzy robotki na raz i trzy książki jednocześnie.
Po szóste - Sama jestem zdziwiona tym faktem, ale nie mam w szafie ani jednej pary jeansów... Co więcej - nie odczuwam potrzeby posiadania takowych, ale trzy kolejne spódnice to bardzo chętnie.
Po siódme - Mam wielką słabość do dźwięku skrzypiec. Potrafię go wyłowić z najbardziej złożonej aranżacji piosenki. Co gorsze, nie ważne, co to za rodzaj muzyki, jak są piękne skrzypce, to ja jestem zachwycona, choćby to była kapela rockowa : )))) I może dlatego, kiedy muszę sobie natychmiastowo poprawić humor lub się "zresetować", to zakładam wielkie słuchawki Ślubnego i słucham Vanessy Mae "The Storm" na cały regulator, nie dbając zbytnio o stan bębenków. Zawsze działa!
***
Aktualizacja puzzlowa też oczywiście jest tam, gdzie jej miejsce.
Ależ Agnieszko! Przecież to brzmi pięknie i charakternie, zupełnie jak elektryczne skrzypki Vanessy Mae:) I bardzo Ci do twarzy z Agnieszką:)
OdpowiedzUsuńPastelowe wdzianko na wiosnę będzie idealne! A ja wciąż nie zrobiłam wszystkiego, co sobie na zimę zaplanowałam, więc choć wiosny mi się już chce bardzo, to robótkowo wcale mi do niej nie śpieszno...
Kiedyś w komentarzach napisałam, że nie kojarzę sytuacji, która by powodowała, że wyłażą mi na wierzch zęby jadowe. I właśnie sobie uświadomiłam, że natychmiastowe plucie jadem wywołuje u mnie dokładnie to "Ależ, Agnieszko!". Nie tylko plucie jadem, ale i potrzebę zagryzienia mówiącego.
UsuńPrzy czym ja swoje imię uwielbiam i nie przeszkadza mi mówienia do mnie "Ależ, Agnieszkaaaaaaa!" To to wołaczowe "o" działa jado-twórczo.
A odzienie wiosenne zapowiada się bardzo kobieco i lekko, nawet spódnicę do niego zaplanowałam :)))
Ajć, no to czuję się wirtualnie pogryziona;) Ale nie mogłam się oprzeć, choć naprawdę rozumiem w czym rzecz. Moim zdaniem, wołaczowe "o" w wersji "agnieszkowej" brzmi całkiem przyjemnie, ale gęsiej skórki dostaję, gdy do mnie ktoś się tak wołaczowo zwraca - "Renatooo" - to dopiero brzmi jak szorowanie paznokciami po blasze... brr;)
UsuńNie rozumię jaki jest problem ze zrobieniem zdjęcia kotu który śpi! Przecież się nie rusza!
OdpowiedzUsuńWiosny i mi się chce , a tu u mnie śnieg pada i pada! Masakra!
Problemu nie ma najmniejszego, bo śpiący kot to nie galopujący kot. Ja się bardziej zastanowiłam, czy 333 zdjęcie śpiącego Małego ma jakiś sens. Okazuje się, że ma, więc ok, będę Wam prezentować Małego Wiecznie Śpiącego :)))
UsuńWiosenny melanż bardzo fajnie się zapowiada, delikatny kolorek:] Skrzypce też uwielbiam a wykonanie Bond Explosive mogłabym na okrągło słuchać.
OdpowiedzUsuńZa każdym rzędem sweterek się robi coraz bardziej kobiecy, więc powinnam mieć miłe odzienie na wiosnę.
UsuńI dziękuję za podpowiedź muzyczną.
wiosenny sweterek bardzo mi się podoba u mnie zima na całego już któryś dzień z kolei pada śnieg a w ogródku mi szafirki już wychodzą i niedługo zakwitną pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńMoże trzeba ponegocjować z tymi szafirkami, żeby nie szalały jeszcze przez kilka dni :)))) Ale z drugiej strony... nam tarasowa róża zimująca na klatce schodowej właśnie zakwitła w całej pełni... :)))
Usuńszafirkom śnieg i mróz nie szkodzi i tak będą kwitły a w śniegu takie niebieściutkie wyglądają świetnie!! a zdjęcie Twojej róży by się przydało... pozdrawiam Basia
UsuńO, to prawie taka sama jak moja, z której sweterek zrobiłam, i kawałek sukienki, i kamizelkę. Tylko kolory u mnie intensywniejsze: http://danutinka.blogspot.com/2012/04/teczowy-sweterek.html i http://danutinka.blogspot.com/2012/08/kamizelka-dla-dziecka.html. :)
OdpowiedzUsuń:)))) Bardzo podobne kolorystycznie, tylko mnie się trafiła chyba włóczka z dłuższymi pasmami jednolitego koloru i rzeczywiście jakby bardziej pastelowa.
UsuńJa też chcę wiosnę, ale najlepiej od razu lato :)
OdpowiedzUsuńOj, nie, nie, nie!!! Wiosna koniecznie, zanim lato, bo mi imieniny i urodziny przepadną!!!
Usuńja też chcę wiosnę! cudna praca! pozdrawiam serdecznie z kuźni upominków:)
OdpowiedzUsuńMoże jakąś petycję do Natury wystosujemy, że my to już poprosimy o wiosenne temperatury. Dziękuję za pochwały dla sweterka.
UsuńWiosnę chcą wszyscy! U mnie zaspy do połowy ud.. a okno znowu jest białe. Wrr.. Ja jako twoja imienniczka też nie mogę ścierpieć Agnieszka.. Na szczęście jestem wredna i mówią na mnie Agniecha albo Żmija :D Sweterek będzie śliczny. Ja wieczorami zajmuję się skarpetkami. Idzie mi opornie bo na ogół po 15minutach śpie z drutami. A więc je odkładam i grzecznie idę spać. Ale zawsze jedno okrążenie zrobię :D
OdpowiedzUsuńMnie "Agnieszka" nie przeszkadza, jadem pluję na "Agnieszkoooooo" :)))) Jedna litera a robi różnicę :)
UsuńA skarpetki w końcu powstaną, nawet robione po jednym okrążeniu!!! A śpiąca wieczorami to i ja ostatnio bywam. Tylko, że ja padam po przeczytaniu jednej strony.
Lubię zimę i te kolorowe lody bardzo mi pasują. Wesoło, kolorowo.Sweterek bedzie mniam:)
OdpowiedzUsuńMniam to jest doskonałe określenie na ten zestaw kolorystyczny sweterka. Mam nadzieję, że będzie idealny na wiosnę.
UsuńStorm się nie da inaczej słuchać jak tylko megagłośno! I nieważne ile razy tego słucham zawsze mam gęsią skórkę. Zresztą ja przy Vivaldim sprzątam:-)))) Zazdroszczę robótek bo ja ostatnio tylko pruję lub porzucam. Książki i włóczki (oraz wszystko robótkopochodne:-)))) rozumiem w 100%, ja musiałam część poprzenosić do piwnicy bo w domu już się nie mieści. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńA myślałam, że z tą gęsią skórką to tylko ja tak mam :))) Vivaldi ma coś w sobie, nie ważne, w jakim wykonaniu (polecam Rondo Veneziano i ich wersję Vivaldiego, w ogóle polecam Rondo Veneziano!).
UsuńA etapy prucia i porzucania to chyba każda z nas w ciągu roku miewa, więc się nie martw, powinno przejść w końcu.
Spiacy Kot moglby zostac pocalowany jako Spiaca Krolewna, zazdroscisz mu powodzenia czy co?
OdpowiedzUsuńObledna wloczka, taka, taka...lekka, swieza, naprawde wiesenna.
Ja wiosne czuje od chwili, gdy uslysze, ze przybylo dnia. Moze to byc tylko minutka ale ja i tak czuje sie lepiej.
Skrzypce...bardzo lubie i zawsze bede pamietac jak wyciagnelam swojego owczesnego "galopanta" na koncert mistrza Kulki...zaczal chrapac (galopant nie Kulka)w trakcie i ja uzywalam wszystkich moich aktorskich talentow do dawania wyrazu, ze ten, ten..., to po pierwsze jest ten... no i w zadnym przypdaku ja go nie znam i nigdy nie znalam.
No i corcia, gdy bela w wieku buntu i uczyla mnie sluchac muzyki bardzo metalowej (akceptacji stroju metalowego nauczylam sie szybko)zawsze mowila: alez mamus wsluchaj sie, jak tam skrzypeczki pieknie wchodza, wchodzily a jakze, ale zagluszane glosem typu "darte plotno".
A to fajne zielone, ktore Ma Cos Udowodnic jak sie ma?
Już wyżej pisałam, że brak zdjęcia kociego wynika z tego, że się "użaliłam" nad Wami, że znowu będzie zdjęcie śpiocha, a to już było, nic nowego. Ale rozumiem, dotarło do mnie, że kot może spać :)))
UsuńWłóczka jest obłędna także do miziania - jakby się puchu dotykało. Jakaś rewelacja włóczkowa z poprzedniej epoki :)))
Słowo "galopant" mnie urzekło, przyczepiło się i już nie puści :)))
Mistrz Kulka wydobył podczas jakiegoś recitalu ze skrzypiec taki dźwięk, że mi włosy dęba stanęły i poczułam wielki dyskomfort "uszny", od tej pory przestałam słuchać czegokolwiek w jego wykonaniu, bo zawsze się spodziewam takiego samego "zgrzytu" - uraz :)))
A to fajne zielone miewa się, owszem, mało zostało do zszycia, przytwierdzenia, podszycia, tylko nic nie pokazuję, bo światło jest takie, że się porządnego zdjęcia tego zrobić nie da. Mam nadzieję, że jak będzie gotowe, to Natura się zlituje i jakieś normalne światło słoneczne "udostępni" choć na chwilę :)
No, widzę, ze nie tylko ja za wiosną tęsknię, choć moi sąsiedzi marzą o powrocie średnich mrozów, tak do minus 5. Brrrrr...
OdpowiedzUsuńU nas na jutro jeden z portali zapowiada plus osiem a na wtorek i do dwunastu, więc mimo innych niezbyt optymistycznych prognoz staram się w to wierzyć.
Przekaż sąsiadom, że są w mniejszości!!! :)))
UsuńI trzymam kciuki za to ocieplenie, sama już chce pożegnać zimowe odzienie.
fantastyczna delikatna wiosenka - będzie cuuuuuuudna :) ewa
OdpowiedzUsuńTak się zapowiada ten sweterek, bardzo wiosennie. Nawet w planach jest spódnica do niego :)
UsuńBluzeczka przeurocza:-) chyba wszyscy pragniemy wiosny!!!!
OdpowiedzUsuńNo i możemy podać sobie łapki wirtualnie - uwielbiam spódnice;-))))
Bo chyba większość ma już dość tej śnieżnej brei pod nogami i ciężkich, zimowych kurtek,
UsuńA spódnice to od kilku lat główny element mojej szafy.
Z Agnieszką to jak ja z Joanną ;) Też rodzina męża tylko tak do mnie mówi ;)
OdpowiedzUsuńKolorki cudne! Wiosna mnie się też marzy... tylko, że w tym roku pewnie nas mały remont na wiosnę czeka a ja remontów nie lubię :/
Ach, te rodziny męża... niepowtarzalne bywają :)))
UsuńI też nie lubię remontów, ale może Wam uda się szybko, sprawnie i bezproblemowo, a później będzie mało sprzątania!!!
Skrzypce!? Nie, no ja zdecydowanie rocka wolę:) I zazdroszczę Ci chodzenia w kieckach. Nawet nie wiem ile par jeansów posiadam, wiem natomiast, że spódnic to mam ze dwie... i tylko latem je wkładam:( Wolę leginsy, spodenki, sukienki,tuniki. Co nie zmienia faktu, że o spódnicach marzę, wzdycham a i tak źle się w nich czuję. A zimą kiecki to chyba nigdy nie miałam na sobie:( Ja to jednak dziwna jestem:))
OdpowiedzUsuńSkrzypce, choć harfa też może być :)))
UsuńI też był taki okres, że miałam tylko jeansy w szafie i z jedną kieckę i to do ziemi. Ale nagle mi się diametralnie zmieniło :)
skrzypce :)) Ja w ogóle strunowe smyczkowe lubię. "choćby to była kapela rockowa" - a rock już taki zły? :D W ogóle nie chwalisz się na blogu, jaką muzykę lubisz! Ja też Vanessę bardzo bardzo, chociaż tych bardziej popowo-techniawowych kawałków nie mogę zdzierżyć. No i ogląda się ją też nieźle, tyle pasji! Tak oglądam, ile tworzysz rzeczy i podziwiam ilości, jakości, ciekawości i z podziwu wyjść nie mogę!
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, że już wiosennie, u mnie włączyła się już opcja codziennego sprawdzania pogody w oczekiwaniu na +10. ;)
Z niektórymi rockowymi zespołami jestem na bakier, za bardzo hałasują :))) Ale klasyka, to co innego.
UsuńI rzeczywiście jakoś tak wyszło, że nie piszę, czego słucham, a gusta muzyczne mam dość... wszechstronne, żeby to oględnie ująć :) Poprawię się.
I też już tęsknię to wyższych temperatur, bo na początku zimy nawet lubię mieć możliwość omotywania się wszystkimi szalami i chustami, noszenia ciepłych sweterków itp., ale już wystarczy :)
No, klasyka mało hałaśliwa jest raczej. :) Rock też różny jest, ale chętnie dowiedziałabym się, kogo za mniej hałasującego uważasz. :)
UsuńJa się jakoś ujawnię "muzycznie" może, za jakiś czas, robiąc Intensywnie Kreatywna playlistę :)))
Usuńoj tak tak wiosna niech już będzie !!!
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że czas na wiosenne sweterki i spódnice!
UsuńPiękne wiosenne kolory na sweterek. Zdjęcia Małego nigdy się nie znudzą :). Moje zapasy z kartonu na nie przeznaczonego też wyłażą a ja mimo to mam ochotę pokupywać jeszcze kilka włóczek. Także nie mogę doczekać się wiosny, chociaż już ją trochę czuję.
OdpowiedzUsuńPo dzisiejszym spacerze też mam wrażenie, że jest bardziej wiosennie niż zimowo.
UsuńI wychodzi na to, że dzisiaj złamię postanowienie niedokupowania włóczek, ale to przez Ślubnego!!!
a co Ślubny narozrabiał? :)
Usuńzawsze miło lepiej Cię poznać :-) kolorki sweterka bardzo przytulne, optymistyczne takie, pewnie będzie milusi :-) czekam na efekt końcowy !
OdpowiedzUsuńTo dobrze, od razu chce się pisać te kolejne siódemki :)))
UsuńA sweterek ma już robione rękawki, więc widać koniec :)
Idzie ocieplenie, widziałam na Wunderground, a to jedyna strona pogodowa, której wierzę! *^o^*
OdpowiedzUsuńNajwyższy czas, bo moje sałaty już przebierają nóżkami do wystawienia na balkon. ^^
Widzę, że dopadła Cię małosweterkoza! Śliczny ten fiolet na wykończenia, czekam na gotową całość, która zapewne objawi się lada moment! *^v^*
U mnie za pogodowego guru robi amerykański "Weather Channel" :))) Tez widzą ocieplenie.
UsuńMało sweterkoza wynika troszkę z mało-ilościo-włóczkowości, ale z drugiej strony taka włóczka nadaje się tylko na malutki, słodki sweterek.
Lubie ludzi, którzy mają swoje "siedem rzeczy", których to czyni ich barwnymi. Co do włóczek: mam ich sporo, ale nigdy nie mogę zabrać się za robotę, no! Choćby podkładki szydełkowe. Pozdrawiam i będę zaglądała częściej!
OdpowiedzUsuńA dziękuję!!! Staram się pisać każde kolejne siedem rzeczy z zaangażowaniem :)))
UsuńI oczywiście zapraszam częściej!
Z własnym imieniem mam podobnie. Jak usłyszę Wioletto albo Wioletko to dostaję jakiegoś wstrząsu anafilaktycznego. Może być Wiola albo Wiolka (choć raz mój znajomy opowiadając coś w towarzystwie chciał się do mnie zwrócić po imieniu ale w ferworze walki zapomniał jak to mnie wołają, a znamy się tak ze 20 lat, i w końcu w desperacji wydusił " no, ty...ty... no jak ty się nazywasz....a z resztą nieważne", więc może to rzeczywiście nieważne jak się do nas zwracają, byleby chcieli z nami gadać :))))
OdpowiedzUsuńO właśnie, właśnie, to ostatnie zdanie to prawdziwe! A znajomemu współczuję, bo taka sytuacja się zdarza, ale człowiek się wtedy idiotycznie czuje, że zapomina o czymś tak oczywistym jak imię znajomego :)
UsuńBluzeczka jest bardzo wiosenna .Podziwiam Twoje prace i zapał do tego ,pozdrawiam Alicja
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Sweterek powinien być idealny na wiosenne dni.
Usuńja tez wiosny już chcęęęęęęęęęę, bo to co widzę za oknem tłamsi mnie niemiłosiernie, żeby to chociaż słoneczna zima była, ale nie! szaro, buro i w ogóle jakoś... mam podobnie, jak ktoś do mnie zwraca się Katarzyna to już wiem, że miło nie będzie ;)
OdpowiedzUsuńOj, tak, wiosna to moja wielka bieżąca potrzeba.
Usuńo ja to już tak o wiosnę wyję od grudnia!!! lody malinowo - miętowo - cytrynowe.. hm... to naprawdę przemawia do mojej wyobraźni:D
OdpowiedzUsuńGorzej, że przemawia to też do podniebienia i apetytu :))))
UsuńNawet nie wiesz jak ja uwielbiam czytać twoje posty - zawsze się uśmiecham :) Sweterek na melanżu bardzo mi się podoba nawet w takim stanie niedokończonym, jakby był tuż po melanżu ;)) Ja też wierzyłam prawdopodobnie temu samemu panu i mam nadzieję, że wiedział, co mówił..:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i cieszę się ogromnie, że poprawiam humor :)))
UsuńI masz rację, sweterek wygląda w trakcie roboty jak po melanżu, a dzisiaj nawet bardziej, bo się robią dwa rękawy na raz i forma jest skręcona i zmelanżowana przeogromnie.
Mam tak samo jeśli chodzi o punkt drugi i siódmy :) Nawzajem z M. mówimy do siebie po oficjalnej wersji imienia tylko jeśli szykuje się awantura :)
OdpowiedzUsuńA co do skrzypiec - przychylam się do komentarza Moniki Magdaleny: Bond jest boski (nie tylko agent 007 ale też cztery smyczkujące dziewczyny :) Uwielbiam skrzypce, chciałam nawet nauczyć się grać ale jak się okazuje w dorosłym wieku nie jest to już zbytnio możliwe, bo to wygięcie ręki do trzymania skrzypiec trzeba od dziecka trenować.. :/
:))) Ale przynajmniej wiadomo, kiedy partner ma się spodziewać pretensji, od pierwszego słowa wiadomo :)))
UsuńI nie wiedziałam, że na skrzypcach to od dziecka albo wcale, ale z drugiej strony, to to jest bardzo wymagający instrument.
Sweterek wygląda ciekawie - uwielbiam prostotę. Kolory jednak ciut nie moje, ale co tam, wszak sweterek nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZ tymi dżinsami to ja się wcale nie dziwuję, bo do niedawna miałam tak samo. Czasy jednak się zmieniają ;)
A i puzzli faktycznie przybywa. Zazrdaszczam nadal i będę śledzić niecierpliwie.
W pierwszym odruchu też pomyślałam, że to nie do końca moje kolory, ale jak zrobiłam próbkę, to mnie złapało na amen :)))
UsuńJeansy pewnie sobie kupię, bo to jednak dobry dodatek do klasycznych koszul, ale jeszcze nie teraz :)
A puzzli przybywa, ale tempo jest ślimacze, każdy dołożony kawałeczek cieszy :)
Tak to czasem jest - w kłębku czy na wieszaku źle, a w robocie bardzo, bardzo :)
UsuńInternetowe Koło Wielbicielek Małego jara się fotką na Tweeterze :)
OdpowiedzUsuńmoja miłość do nowych skarpetek rośnie z dnia na dzień :P potrafię je nosić 3 dni pod rząd (oczywiście każdego wieczora piorąc i starannie susząc nocą na kaloryferze :D:D) Tak więc kolejne skarpetki z tej samej włóczki się tworzą, bo to żal chodzić wciąż w jednych skarpetkach :D
Odnośnie jeansów to mam jedną parę i noszę... z rzadka :) wolę legginsy :)
Wiedziałam, że nawet fotka na Twitterze zostanie zauważona przez wielbicielki :)))
UsuńI koniecznie rób drugą parę, to prania będzie rzadsze.
A tak jak pisałam Tofce - kupię jeansy w końcu, bo dobrze z nimi wyglądają koszule, ale nie teraz, za jakiś czas, może na jesieni.
Bardzo dziękuję, zajrzę z pewnością.
OdpowiedzUsuńJak ja czekam na tę wiosnę.Luty tak bury i "zasmarkany" że chce się wciąż powtarzać za W.Waglewskim :"zgniata mnie gniot, marność mnie mnie". Ale jak zajrzę tutaj to zawsze tak jakoś lepiej:)Kolory sweterka nie do końca moje, ale fason według mnie pierwsza klasa, taki właśnie lubię najbardziej.Jeansów mam w szafie chyba 6-7 par i bardzo je lubię nosić. I mimo tych różnic nadal bedę zaglądać :)
OdpowiedzUsuńszyjąca bez bloga
Ja bardzo chętnie będę występować jeszcze przez jakiś czas jako poprawiacz humoru, a za chwilkę słońce zrobi swoje.
UsuńI zaglądaj, zaglądaj, te różnice to drobiazgi :)))
ja też chcę już wiosny,pisząc te słowa katar leje mi się strumieniem z nosa,jeszcze trochę a mi odpadnie od ciągłego wycierania.A teraz o czymś przyjemniejszym,twój wiosenno-melanżowy sweterek zapowiada się cudnie,kolory iście wiosenne i piękne zwłaszcza fiolet,uwielbiam ten kolor.To miłe dostać taką wełenkkę od mamy.Czekam na efekt końcowy i gorąco pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZdrówka w takim razie, dużo i szybko!!! A sweterek ma coraz dłuższe rękawy i pewnie do weekendu uda się go skończyć, ale... jest malutki problem - na początek czeka go wielkie i porządne pranie, bo wczoraj zalałam robótkę winem... czerwonym... sierotka ze mnie...
UsuńPunkt siódmy - jak u mnie - ulubiony utwór muzyczny to ten ze skrzypcami, obojętne co by to było. Chociaż jeszcze może być wiolonczela tudzież inny instrument smyczkowy ;-)
OdpowiedzUsuńWiolonczela też może być, choć mniej niż skrzypce. Ale za to poczułam się pocieszona, że nie tylko ja mam takie dziwne uzależnienie od skrzypiec :)))
UsuńNo i ja nie wiem, gdzie ja byłam i co ja robiłam, że ten post przegapiłam... :)) A chcę powiedzieć, że kocham takie melanże i aż szkoda, że nikt mi takich prezentów nie chce robić... :)) Z niecierpliwością czekam na wiosenną bluzkę :))
OdpowiedzUsuńDziękuję za 7 faktów. Dowiedzialam sie dzieki nim ze jestes moją imienniczką. Dowiedzialam sie ze rownoczesnie dziergamy z zielonej wloczki a wiec obie tesknimy za wiosna. I obie uwielbiamy skrzypce. I obie jestesmy zakrecone na tle robótkowym. To wspaniałe ze umiesz ogarnac na raz 3 ksiazki i ze tak duzo czytasz, musisz byc bardzo interesującym rozmówcą bo przecież z ksiażek wiedza pochodzi. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń