Szyta Bluzka, Która Miała Coś Udowodnić skończona i w końcu mogę ujawnić, co chciałam udowodnić.
O tym, że sporo materiałów upchanych w mojej Szafie Robótkowej pochodzi z second handów, wiedzą chyba wszyscy tu zaglądający. Nie kupuję wszystkiego, co mi się w łapy pcha, staram się wybierać tylko to, co się na mnie rzuci, nie chce puścić i gatunkowo trzyma jakiś poziom. Ale kilka tygodni temu postanowiłam zrobić eksperyment - kupić w sh materiał, którego normalnie nawet bym do ręki nie wzięła, który nie wydzierał się do mnie "bierz mnie, kup mnie, tnij i szyj!!!". Coś takiego, co po przyniesieniu do domu i wyjęciu z reklamówki wywoła u mnie jęk rozpaczy: "i po coś ty to, babo, kupiła?" i udowodnić, że da się uszyć z tego rzecz noszalną i estetyczną.
Nawet nie musiałam długo szukać. Z półki zalśniła na mnie materia kojarząca się od razu z zasłonami w mojej szkole podstawowej - "aksamit/plusz" z minionej epoki, z krótkim zmierzwionym włoskiem. Na dodatek w kolorze ciemnego mchu. Bingo!!! Tkanina idealna do obchodzenia wielkim łukiem.
Ślubny na widok tegoż chyba lekko zaniemówił, ale powstrzymał się od gwałtownych komentarzy (nie odzywał się też na etapie krojenia i początków szycia :))), a ja po szybkiej burzy jednego mózgu postanowiłam - bluzka będzie. Z rozpędu dołożyłam białą przezroczystą tkaninę na rękawy (też z sh) i białe wypustki (chyba najdroższe z tej całej imprezy rozrywkowej).
Całość wygląda tak. Zdjęcie na mnie, jakość fatalna, ale pogoda... wiecie, o co chodzi :)
Bluzka teoretycznie szyta według modelu 108 z Burdy 8/2001. Jednak zafundowałam jej sporo zmian.
Całość nieco dłuższa, bez cięcia/zapięcia na tyle.
Rękawy z jednego kawałka, 3/4, szerokie na dole, zbierane w mankiety i leciutko marszczone na górze (co widać na pierwszym zdjęciu).
I w ramach udziwnień wypustka między materią A i materią B :))
To zdjęcie chyba najlepiej oddaje kolor tego "pluszu". |
Dołożyłam plisę przy dekolcie i odcięłam ją wypustką, żeby się cokolwiek działo w okolicach szyi. Sam dekolt niewielki, lekko łódkowaty.
Kompletnie przezroczysta materia rękawów zmusiła mnie do bardzo starannego wykorzystania szwu francuskiego, żeby było wysoce estetycznie.
Ale to nie koniec - rękawy też musiałam wszyć tak, że mucha nie siada, farfocel nie wystaje. Skończyło się na wszyciu, dodatkowym przeszyciu wszystkich warstw zapasu szwów razem, żeby się od środka kupy trzymało. Podwinięciu i ręcznym przyszyciu do spodu zielonej tkaniny "pluszowatej", żeby nawet śladu po zapasach nie było widać po prawej stronie. Lewa strona wszycia rękawów poniżej:
I te zmierzwione włoski sprowokowały mnie do tego, żeby nawet jednego widocznego szwu po nich nie przeszyć, więc wszytko podkładane i podszywane ręczenie... dobrze, że ja lubię :)))
Lśniąca całość na Denatce, ale w lepszym oświetleniu poniżej:
Kiedy pierwszy raz napisałam, że będę coś udowadniać, to wiele osób myślało, że Ślubnemu :))) Ale nie, sobie udowadniałam, że się da, że z najmniej perspektywicznej tkaniny można uszyć coś, co da się założyć, wyjść w tym bez wstydu i wyglądać elegancko i kobieco. Mam nadzieję, że się udało.
***
I ja tu wkrótce wrócę!!! Jutro zapewne, bo się nazbierało całe mnóstwo drobiazgów do opisania, pokazania, wyznania i wyspowiadania (największy mój grzech z ostatnich dni... kupiłam duuuuużo włóczki i troszkę materiału... już nigdzie się nie mieści, stoi w pudle, ale to wszystko przez Ślubnego!!!!!).
A w weekend szykujcie się na akcję ankietową - będzie można głosować na to, co będziemy razem-tworzyć w następnej kolejności.
Aktualizacja puzzlowa oczywiście jest - proszę bardzo.
Aktualizacja puzzlowa oczywiście jest - proszę bardzo.
I postawiona do kąta w ostatnich komentarzach, że kot może być, nawet śpiący, byle był - poprawiam się i oto Mały w wersji diabolicznej :)))
Ach, diabolique z oczu, jak się patrzy:)
OdpowiedzUsuńBluzka udowadnia, jak najbardziej, prawdę, w którą ja niezbicie wierzę, że osoba utalentowana i z fantazją, KAŻDĄ rzecz przemieni w coś wyjątkowego:) A ponieważ ja lubię wszelkie miękkie tkaniny (to nic, że się z zasłonami kojarzą), to Twoja bluzka podoba mi się szalenie.
Dobrze, że czujecie się usatysfakcjonowane kociowym zdjęciem :)))
UsuńA w ramach "przekonywania i tak przekonanej" - obie te tkaniny, chociaż sztuczne, to od spodu przemiłe i mięciutkie w dotyku, bajecznie po prostu.
Piękna bluzeczka. Bardzo oryginalna.Kojarzy mi się z gorsem starych sukni, i te zwiewne rękawy, no bajka. Jaka szkoda, że ja nie umiem szyć.Dla mnie ma jeszcze dodatkowy walor, czyli brak zapięcia. Z powodów budowy hmm...anatomicznej wszystkie zapinane bluzki w pewnym miejscu mi się "otwierają " co jest bardzo uciążliwe. Taka uwydatnia to co powinna maskując te niedoskonałe fragmenty. Oczywiście mam na myśli siebie.Oczywiście o perfekcji wykonania to nawet nie wspominam bo u Ciebie to standard. Możesz już, w tej bluzce, witać wiosnę.
OdpowiedzUsuńŚlubny i moja Mama maja takie same skojarzenia - "z epoki".
UsuńTeż preferuję bez zapięć z przodu z tego samego powodu :))) Aparat oddechowy mi źle wpływa na położenie guzików.
Za pochwały "wykonawcze" dziękuję!
Ooo, mi też się tak kojarzy! Nawet jakby średniowieczem pachnie (albo ja za dużo książek fantasy czytam, w których moim zdaniem damy chodzą tak ubrane :)).
UsuńPozdrawiam!
No to jesteś kolejna :))) A fantasy kształtuje takie wyobrażenia, wiem, bo mam to samo :))) Swego czasu fantasy to był gatunek w którym utonęłam kompletnie, teraz trochę mniej, ale uwielbienie mi nie przechodzi.
UsuńNo Mały tym razem daje czadu :)))
OdpowiedzUsuńOczywiście bluzka również :)) I faktycznie udowodniłaś, bo wygląda rewelacyjnie i lepiej tego chyba bym nie wymyśliła. No chyba że odrobinę większy dekolt dla siebie... :))) I brawa za wykonanie. Perfekcja w każdym calu :))
:))) Kocio jak ze złego snu, a przecież on w naturze taki słodki i kochany!
UsuńZ dekoltem to przez sekundę chciałam wykroić większy, ale ostatnio macham dekolty do pępka, więc zdecydowałam, że raz na jakiś czas zostanę przy umiarkowanym :)
Bardzo dziękuję!!!
faktycznie udowodniłaś :) wygląda naprawdę świetnie, chociaż ja sama materiał był lukiem omijała ;)
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszy zdjęciu całości normalnie zobaczyłam do tego długą spódnicę z tego pluszu, całość uzupełnioną jakimiś drobiazgami typu buty, torebka/sakiewka, czepeczek (czy co tam) i normalnie na dwór królowej Wiktorii. No może ciut dłuższe rękawy - ale poza tym styl zbliżony ;)
Pozdrawiam
To się cieszę, że mi się udało. Uwierz, że gdyby nie chęć Wielkiego Eksperymentu, to też bym ten łuk wybrała :))))
UsuńDługa spódnica do tego to i mnie się widzi,ale chyba nie z tego pluszu, bo bym się czuła jak socjalistyczna wersalka :)))) Ale skojarzenia "z epoki" masz nie Ty jedna.
Powiem tak: sama bluzka, czyli krój, szycie, wykonanie i wykończenie, jest boska, ale ten materiał.... odstrasza :) przynajmniej mnie :) ale można? MOŻNA! I masz jedyną w swoim rodzaju, unikalną bluzkę za grosze.
OdpowiedzUsuńMnie też ten materiał w formie płachty odstraszał, ale jako bluzka jest bardzo do zaakceptowania, na dodatek jest milutki na lewej stronie!
UsuńWcale się nie dziwie że kocina w wersji diabolicznej , bo jak się go pomija to tak jest!
OdpowiedzUsuńZadziwienie mnie ogarnia, żeś takie cudo wyszyła! No, no , no... Pozdrawiam:)
Musiał pokazać, co myśli :))))
UsuńI tylko mnie cieszy, że to zdziwienie pozytywne... sama jestem trochę zdziwiona, jak bardzo w porządku to wyszło :)))
Bluzka jest jak zwykle perfekcyjnie wykonana, kojarzy mi się ze strojem Marion z lasu Sherwood! *^o^*~~~
OdpowiedzUsuńTylko czy będziesz ją nosiła? Bo uszycie to jedno, ale potem taki ciuch leży w szafie, sama miałam kilka takich. Jak nie byłam do nich przekonana na etapie tkaniny, tak nie przekonałam się do produktu końcowego. Życzę Ci, żeby w tym przypadku tak nie było! *^v^*
Zapoczątkowała drugi nurt skojarzeniowy - z Robin Hoodem. Zielony kubraczek, a spod niego wystają bufiaste rękawy białej koszuli :)))
UsuńI tak, będę nosiła! Pamiętasz, to Ty mi zwróciłaś uwagę, że mam mało zielonych rzeczy. Okazuje się, że taka bardzo ciemna, prawie czarna zieleń mojej cerze nie szkodzi. Sama tkanina od spodu jest przemiła (obie są), więc noszenie tego to czysta przyjemność. I mam jak widać brązową, idealną kieckę do tego!
Bluzka fantastyczna. Widze do tego burzę rudych lokow na górze i resztę jak u Ashritt, ale.... to już było w Robin Hoodzie.
OdpowiedzUsuńNos ją z dumą, bo udowodniłas to, co zamierzałas udowodnić. Ale z długa, marszczona spódnica byłaby fantastyczna, naprawdę. To sie rozmarzylam, szczególnie na temat tej burzy rudych lokow. Rude włosy mam, ale i bez burzy, i bez lokow. Kolor z tubki.
Kocio groźny!
Burza rudych loków... poczekaj pod koniec lata, jak się moje bardzo ciemne blondy spotkają ze słońcem, będzie wtedy rudawo :))) Co do burzy loków, to może być problem jednak :)
UsuńTa długa spódnica jest - zielona marszczona, a jak nie to ta brązowa ze zdjęcia też pasuje wybitnie.
Mały się wkurzył, ze nawet pospać nie może :) Jak to Gwiazda malutkiego fotoekranu focha pokazał :) a bluzka tak, elegancji nabrała przez te rękawy chyba :)
OdpowiedzUsuń:))) Może wygląda na wkurzonego, zaspanego, ale zdjęcia były robione w czasie makabrycznej głupawki,to była ta sekunda, kiedy padł na swoim dywaniku :)
UsuńI masz rację - bez takich rękawów to nie byłoby to samo!
No powiem Ci, że też ominęłabym ten materiał łukiem o bardzo duuuużym promieniu :)))0
OdpowiedzUsuńAle nie mogę nie wspomnieć o perfekcyjnym wykonaniu tej Marion-bluzki. Szwy kryte - cudo, równiuteńkie oblamowanie i zero widocznych przeszyć. Twój Robin powinien Cię nosić na rękach :)))
...i mam dla Ciebie jeszcze coś, co może Cię zainteresuje jako namiętną dziergaczkę przepięknych chust. Jak zobaczyłam tę sztukę to od razu pomyślałam o Tobie :)))
Usuńhttp://orguoyuncakcnine2.blogspot.com/2013/02/mor-menekse.html
To tak jak ja, w normalnej sytuacji :))) Ale potrzeby Wielkiego Eksperymentu zrobiły swoje :)
UsuńNoszenie na rękach prze mojego prywatnego rozbójnika... szkoda kręgosłupa, bo ja drobna kobietka nie jestem. Może niech do nóżek pada zamiast... :)))
I dziękuję za namiary na to ażurowe cudo!!!
za Chiny Ludowe nie zabrałabym się do tego materiału...!! no ale faktycznie pokazałaś, że można nawet z tego zrobić interesującą bluzkę, chylę czoła :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! W normalnych okolicznościach to i ja - za Chiny Ludowe i Mongolię w dodatku :)))
Usuńa mi się coś wydaje ,ze ty byś kochana wzięła i kupiła taka szmatę szarą,,,jak ja to nazywam peerelowska...pokroiła,zszyła...a nam by tez szczęki pospadały...to chyba talent ,,czy jakoś tak sie nazywa:))))))))
OdpowiedzUsuń:))) A mogłabym ufarbować? :)))
UsuńBardzo dziękuję!!! Tym bardziej, że nie byłam pewna, jak się odniesiecie do tej bluzki, to jest jednak coś bardzo niekonwencjonalnego!
Ja tak szybciutko, bo muszę iść i dziać Avecwiczki. Kurde, ładne to. Obstawiałam bluzę sportową i pacz jak się człowiek może pomylić ;) Już widzę podobne połączenie wełny z czarnym tiulem + ołówkowa spódnica, takie sexi flexi ;) Głaski dla Maleństwa- btw. jak Kocio znosi marzec?
OdpowiedzUsuńTo od końca - maila Ci wyślę, za jakieś 15 minut z odpowiedzią na korespondencję :)
UsuńKocio marzec znosi doskonale, bo on jest "kocio bezjajeczny", marzec mu... nie szkodzi :)))
Wełna plus czarny tiul... bardzo sexi, szyj!
Bluzka sportowa... to mi do głowy nie przyszło :) Mam widać bardzo ograniczoną wyobraźnię :)
Ehh wybacz, ale dla mnie to co uszyłaś jest nie noszalne. Według mnie te 2 tkaniny, a szczególnie ta zielona, są tak "specyficzne", że ciężko z nich uszyć coś co wyglądałoby dobrze. Można by od tej ich nienoszalności uciec fajnym fasonem - moim zdaniem w tym przypadku fason pogłębił i nienoszalnośc. W przypadku wykończenia nie mogę Ci nic zarzucić - jest perfekcyjne.
OdpowiedzUsuńWybaczam, oczywiście, każdy ma prawo do własnego zdania, nawet bardzo radykalnie wyrażanego.
UsuńJednocześnie dziękuję za docenienie wykończenia całości!
Pięknie wykańczasz ubrania, ja często nie mam tyle cierpliwości, nie dlatego że mi się nie chce, ale jak najszybciej chcę zobaczyć kształty i formę całości. Myślę, że warto przysiąść przy wykańczaniu, szczególnie kiedy ma się już sprawdzony wykrój i nie trzeba się przejmować dopasowywaniem do sylwetki:)
UsuńJeszcze raz bardzo dziękuję!
UsuńPęd do zobaczenia efektu końcowego to chyba każda z nas ma :))) Ja też, ale po ostatniej przymiarce, kiedy już wiem, że leży, że jest ok, potrafię się pohamować przed "wykończeniowym galopem"... zazwyczaj :)))
I jestem szczęściarą, bo Burda w moje wymiary jako trafia i zazwyczaj potrzebne są jedynie drobne poprawki.
Zaskoczona z zaskoczenia zacznę od szyi: masz piękną szyję i to, co się dzieje w jej okolicach podoba mi się najbardziej. Bluzka nie od razu mi się spodobała(właśnie ze względu na ten materiał), ale im dłużej na nią patrzę, tym bardziej mi się podoba(nie wiedzieć czemu):) Może dlatego, że na Tobie wygląda idealnie, a w połączeniu z tą spódnicą całość jest bardzo zgrana. Uwielbiam przezroczystości w każdej postaci - tyle o rękawach :) Brawa za odwagę, kreatywność i za zdjęcie kota - zabija spojrzeniem! Pewnie ta ilość włóczki tak go rozzłościła ;))
OdpowiedzUsuńIdę do puzzli i na wykład..:)
Się zarumieniłam, mojej szyi tak wprost to chyba jeszcze nikt nie komplementował :)))
UsuńTo podobanie "z czasem" może wynika z efektu - "takie to brzydkie, że aż coś w tym jest" :)))) Żartuję oczywiście. W pełni rozumiem, że tak bluzka nie każdemu musi się podobać, jest zaskakująca i bardzo, ale to bardzo krawiecko nieortodoksyjna, ale ja chyba zaczynam odczuwać potrzebę udowadniania sobie, że mogę przekraczać pewne granice i robić to w sposób "do zaakceptowania".
"I'm not weird. I'm limited edition." :))) Bluzka jest niepowtarzalna i niewątpliwie ma swój nieodparty urok :)) Najważniejsze, że jesteś zadowolona z efektu i ładnie w niej wyglądasz.
UsuńPrzesyłam czochrania i pogłaskiwania dla kotka ;)
To jest chyba najcudowniejsze w szyciu dla siebie - ma się niepowtarzalne rzeczy, bo nawet jeśli kilka osób uszyje bluzkę z tego samego modelu w Burdzie, to i tak każda będzie inna. Moja na bank z wypustkami i lamówkami :)))))
UsuńKocia dorwę, jak się pojawię w okolicach sypialni, bo Mały uznał, że już się nabiegał dziś rano i poszedł spać :)
Czyli przy pomocy obojętnie jakiego meteriału ale z odpowiednim pomysłem można wyczarować cuda, bo taka ta bluzeczka jest. Wykończona...no mucha nie siada.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że eksperyment przypadł Ci do gustu!
UsuńAaaaaaach, Kocio, Kocio! Widac, ze to gosc z "pazurem". Juz widze te wszystkie omdlewajace kocice uuuuuch.
OdpowiedzUsuńBluzka wspaniale uszyta, perfekcyjnie, podoba mi sie. Troche "grzeczna" ale grzecznosc bywa bardzo fascynujaca.
Material jest, jaki jest, myslalam, ze bedzie z tego spodnica, taka przydluga ze "zboczonym" rozporkiem a tu taka niespodzianka.
Umiesz zrobic "cos z niczego"...ale wiadomych abazurow to nie szyj. Jestem pewna, ze potrafilabys, ale nie hahahahaha
Ale wiesz, że nasze kocio to byłby co najwyżej erotoman-fantasta dla tych kocic, bo on "bezjajeczny" :)))
UsuńW kwestii grzeczności to masz trochę racji - taki efekt miał być, przy tej "pluszowatości" seksowność wydawała mi się... w ogóle mi się nie wydawał do osiągnięcia :)
O spódnicy pomyślałam przez sekundę, wąskiej, z drapowanym przodem, ale szybko porzuciłam te myśli.
I ok, żadnych abażurów :)))
Powiem tak... dałaś czadu z tą bluzką i to równo. :-) Oczywiście wszystko w pozytywach. Wyszłą cudowna, oryginalna, kobieca i bardzo inspirująca. Jestem zakochana w fasonie w doborze detali w Twojej wlasnej aranzacji. Genialnie sobie poradzilas!!!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że ten czad odbierasz pozytywnie :) Inspiruj się, nawet się nie zastanawiaj!
Usuńnie wiem czemu ale mnie się ta bluzka skojarzyła z panią z Robin Hooda, chyba Marion jej było na imię :) Ryzykowne połączenie ale wyszło świetnie! Zjada mnie ciekawość, co też wymyśliłaś do razem tworzenia.
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Jak Ty to ładnie określiłaś "ryzykowne" :))) Ja mmiałam cały czas poczucie, ze balansuję na krawędzi kiczu i jeden zły ruch i będzie nie bluzka do noszenia, a coś makabrycznie beznadziejnego. Bardzo mnie cieszy, że się podoba :) To mnie tym bardziej.
UsuńA do razem-tworzenia... to może być baaaaaardzo długa ankieta :)))
No moja Droga! Taka bluzka to jest wyższa szkoła jazdy! Piękna i pomysłowa i te detale..... Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Czuję się doceniona, bardzo!!!
UsuńNo w sumie to możesz robić za okno :) rzeczywiście toto ciemne to jak stara zasłona spod której wystaje firanka - znaczy te rękawy.
OdpowiedzUsuńOkno, powiadasz? To ja już chyba wolę tą Marion z Robin Hooda :)))
Usuńoczywiście to nie miało być jakoś obraźliwe - tak mi się skojarzyło jak sama napisałaś o tych zasłonach :) BO wykończenie pierwsza klasa i wogóle miodzio.
UsuńA w żadnym wypadku nie poczułam się obrażona!!! :))) Nawet lekko ubawiona. Poza tym jakimś rodzajem Panienki z Okienka, Panienki w Okienku, Panienki-Okienki mogę być :))))
UsuńWow, jakie cudo. Ostatnio jestem zauroczona ciuchami z filmu Jane Austen żałuje, twoja bluzka skojarzyła mi się z tą epoką. Chyle czoła.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!!! Skojarzenia literacko/filmowe tym bardziej doceniam!
UsuńJa również mam takie kostiumowo-średniowieczne skojarzenia :) Oryginalnie i perfekcyjnie!
OdpowiedzUsuńPogoda nie zachęca do zdjęć wcale... Też popełniłam grzech zakupowy, a przez brak światła nie mogę się pochwalić. Może jutro?
Skojarzenia jak najbardziej usprawiedliwione i jak widać nie jesteś w tym osamotniona :)))
UsuńCo do zdjęć, to przez sekundę nawet chciałam się poddać, bo górne, silne światło spowodowało, że materiał zaświecił światłem odbitym i wyglądałam jak brokatowa bombka :))) A przy świetle naturalnym... Dobrze, że coś dało się wybrać.
I czekam na to jutrzejsze ujawnienie, cudze zakupy cieszą mnie prawie tak samo jak własne :)
A ja napiszę tak:"Jezu jak się cieszę z tych króciutkich wskrzeszeń kiedy" na blogu coś frapującego, z czym można się zgadzać lub nie, ale trudno pozostać obojętnym jak pokazują wpisy powyżej:)Jak ja lubię ten blog za brak:zdjęć okładek kolorowych magazynów kobiecych, zdjęć hoteli z wakacji blogerki w zagranicznych kurortach, zdjęć celebrytek zniewolonych dyktatem aktualnych trendów w danym sezonie (strasznie robi mi się ich żal jak patrzę na ich zdeformowane stopy)których stylizacje inspirowały blogerkę, zdjęć mało starannie wykończonych ubrań uszytych przez blogerkę i wreszcie zbyt dużej ilości postów w tygodniu tak, że są bananlne i na siłę o czymś bo niestety ilość nie równa się jakości. Bluzka wykończona jest tak i obfotografowana tak, że może służyć za materiał instruktażowy w jakim kierunku podążać aby nie było wstydu jak człowiek decyduje się pokazać światu co uszył. Chapeau bas
OdpowiedzUsuńszyjąca bez bloga (tzn powinno byc usiłująca szyć:))
Po dzisiejszym długim i "interesującym" zawodowo dniu, czytanie takich komentarzy to jak balsam i napój energetyczny w jednym :)))
UsuńOpinie wszelkie cenię i nawet te "bez entuzjazmu" szanuję, bo o gustach... i tak dalej, nie każdemu podoba się to samo, a kulturalna dyskusja to zdrowy obyczaj społeczny :)))
Co do tego, co było po dwukropku :))))
- Zdjęć okładek magazynów na świecącym papierze brak, bo blogerka dba o nienaruszanie praw autorskich.
- Zdjęć hoteli brak, bo blogerka po zagranicznych hotelach nie wojażuje, jak zacznę, to... zdjęć z hotelu też raczej nie pokażę :)).
- Celebrytki może i od czasu do czasu bym wrzuciła jakoweś, co bardziej inspirująco ubrane, ale... patrz pierwszy myślnik.
- Ubrań niewykończonych, fatalnie wykończonych itp. nie pokażę, choćby mnie łaskotali do upadłego! Szybciej siebie wykończę, niż nie wykończę uszytku;
- Duża ilość postów w tygodniu... ja bym nawet chciała, bo to by znaczyło, że mam dużo czasu na twórczość wszelaką, ale... nie miłością ani nie twórczością człowiek żyje, zarabiać trzeba, nawet jeśli nie od 7 do 15.
- Co do relacji ilość-jakość. Od małego mnie uczyli, że nie ilość, a jakość. I nie dalej niż dzisiaj rano Mama Moja Rodzona telefonicznie mantrowała mi do prawej małżowiny usznej, że o krawcowej świadczy lewa strona uszytku. I to jedno, ale po drugie, to mnie szycie sprawia taką radochę, że ja się tym... delektuję, wielkie słowo, ale odpowiednie.
I ogólnie to bardzo dziękuję!!! Bardzo, ale to bardzo!!! I ja też wielokrotnie mam wrażenie, że inni to szyją, a ja usiłuję :))) Bo nie ważne jaki poziom własnego szycia/dziergania, zawsze się szuka lepszych, żeby się zainspirować, nauczyć, zachwycić.
Pozdrawiam wieczorową porą.
Bluzka wyszła cudownie, ta lamówka mnie zachwyca tak ładnie i równiutko. Szacun:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!!! Lamówki to ostatnio moja wielka miłość.
UsuńNo, to ja chylę czoła, bo materiał rzeczywiście jest dla odważnych:)) Ja to mam uraz do tego typu tkanin bo jak byłam dzieckiem mama ubierała mnie w takie welurki, i nie wspominam tego zbyt miło:))
OdpowiedzUsuńDziękuję i w pełni rozumiem, że traumy z dzieciństwa bywają nie do przezwyciężenia. Domyślam się, ze samo patrzenie na zdjęcia materiału było niemiłe :))) Te urazy zostają, też mam kilka :)))
UsuńEksperyment niezwykle udany,mnie się bluzka bardzo podoba.Lubię takie zabawy,miałam kilka takich ciuchów z "dziwnych" materiałów,między innymi piękną wieczorową sukienkę uszytą z podszewki:)))Jak zwykle powala mnie perfekcja wykonania-dla mnie nie do osiągnięcia:))
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! I eksperymenty potrafią dać bardzo pozytywne rezultaty - podejrzewam, że ta podszewkowa suknia wieczorowa to było coś pięknego i wcale podszewki nie przypominało. Zachowało się jakieś zdjęcie?
UsuńNiestety nie.Była piękna ,dół z całego koła(podszewki można było sobie nie żałować),góry już nie pamiętam ale robiła wrażenie.Miała tylko jedną wadę -była jednorazowa:)))
UsuńŁomatko, przeraziłam się na widok pierwszego zdjęcia - firanka zszyta z zasłoną jak nic ;)) Ale z daleka na Tobie wygląda całkiem nie najgorzej, mimo że kompletnie nie mój styl i ja bym nie założyła, to na "cudzym ciele" miło popatrzeć ;)) Podziwiam, że chciało Ci się kombinować z tym zielonym paskudztwem póki było jeszcze kawałkiem materiału ;))
OdpowiedzUsuńCzekam na ankietę niecierpliwie, rzuciło mi się w oczy, że będzie długa - i super, będzie w czym przebierać! Mimo, że sama podrzuciłam torebkę, to już czuję, że wszystkie rzeczy będą tak kuszące, że wybranie jednej opcji będzie odbywało się w ciężkich mękach decyzyjnych ;))
Diabolicznego kota kazałabym pomiziać, ale nie wiem, czy kłami i pazurami się to nie skończy, pomimo że zazwyczaj tak łagodnie wygląda ;))
Pozdrawiam,
Dorota
Wiesz, że ja nie miałam skojarzeń zasłona-firanka dopóki Lola i Ty nie napisałyście o tym :)))) Zasłona, owszem, jak najbardziej, ale to białe z firanką mi się nie kojarzyło... zmęczona jestem, mózg odmawia szybkiej i radosnej pracy twórczej :)))
UsuńA chciało mi się kombinować, bo postanowiłam w tym roku wypchnąć samą siebie poza bezpieczną strefę i postawić sobie zadania nietypowe i czasami wręcz krzyczące: "uwaga!, możliwość porażki duża" :)))
Ankieta pojawi się w niedzielę zapewne i jak na razie ilość propozycji jest... jakby to ująć... powalająca :))) Ale to dobrze! Będzie z czego wybierać, tylko się zastanawiam, czy tym razem nie dać wam możliwości głosowania na kilka rzeczy.
Ja to się zaczynam bać Ciebie i Twoich pomysłów. Jeszcze trochę i nie zdziwię się, jak ze starego dywanu zwiewną kieckę wysmarujesz:)) A bluzeczka urocza i jakoś tak mi się kojarzy wczesnośredniowiecznie. A ja kocham średniowiecze ;)
OdpowiedzUsuńNie bój się, ja nie jestem groźna... chyba :))) Dywan chyba by mnie przerósł :)
UsuńI średniowiecze jako skojarzenie też może być!
Bluzka jest świetna,ale co najważniejsze wykończona bardzo starannie.A wykroje z Burdy zawsze jest lepiej odrobinkę modyfikować,wszak nie jesteśmy w formę lani ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście...prawdą jest...Jesteś Intensywnie Kreatywna!
Bardzo dziękuję! I masz rację - wykroje z Burdy należy zazwyczaj zmodyfikować rozmiarowo, ale na dodatek poszaleć z wykończeniami, rękawami itp. też można :)
UsuńNo kochana tym razem przeszłaś sama siebie-:))))jak dla mnie wyszło super ,chociaż nie koniecznie bym założyła.Po raz kolejny chylę czoła przed starannością wykończeń ,te wszystkie ściegi francuskie i ręczne podszycia to moim zdanie największy efekt tej bluzki.A samo połączenie materiałów świadczy o tym ,że nie boisz się wyzwań ,o czym my tu wiemy ,ale ty co chwilkę nam o tym przypominasz i efektami zaskakujesz-:)
OdpowiedzUsuńa teraz zmykam do pracy,wczoraj stwierdzilam że jakoś za bardzo mi ta praca bruzdzi w robótkowaniu hehe .pozdrawiam
Ja sobie zdaję sprawę, że efekt końcowy nie każdy by założył, bo kolor, bo materiał, bo fason, bo trauma z dzieciństwa. Bardzo dziękuję za pochwały dla wykończeń. Dla mnie ten wykończeniowy etap, ręczne szycie itp, to najlepsza zabawa, więc nie narzekam, że dokładam sobie roboty :)
UsuńA praca zawodowa/zarobkowa bruździ niewiarygodnie!
nie no.. bluzka rewelacja. Jak takie rzeczy można zrobić z zasłon (ja miałam z takiego materiału poszewki na poduchy na kanapę, to chyba on uniwersalny)to ja chyba zacznę szukać maszyny i zacznę chodzić po sh. Jeżeli chodzi o włóczkę to jak masz za dużo to ja przyjmę :D Czekam za ankietą. Jestem ciekawa co się na niej znajdzie.
OdpowiedzUsuńObiecuję, że jeśli włóczka mi się posypie z antresoli na niższy poziom mieszkania, to poproszę o adres i podeślę nadmiar, ale... antresolę mam wielką :)))
UsuńAnkieta w weekend.
A szyć może zacznij :)))
Udało się i to jeszcze jak. Bluzeczka naprawdę klasa. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję i cieszy mnie niewiarygodnie, że się podoba!
UsuńJak widać z mchowo-zasłonowej materii można stworzyć stylowy ciuch. Może się podobać lub nie, wiadomo, że to rzecz gustu. Podziwiam pomysł i podjęcie wyzwania, by zrobić coś z niczego. To staranne wykończenie, dbałość o szczegóły no po prostu szacun i podziw. Bo ja z tych, co to wielki zapał a potem na etapie wykończenia projektu to mi chęci odchodzą;) Tym bardziej zachwyca mnie takie dopracowanie Twojego projektu.
OdpowiedzUsuńI fajnie przy porannej kawce (bo tylko wtedy mam czas) wpaść na blog, na którym jest ciekawie i z sensem i intensywnie i kreatywnie:)No i jest cudny i słodki kociak:))Pozdrawiam. Agnieszka:))
Zgadzam się, gusta mamy różne i na szczęście nie wszystkim podoba się to samo, nie stajemy się nudne :)
UsuńBardzo dziękuję za wszelkie pochwały! Tak jak pisałam gdzieś powyżej, dbałość o szczegóły i przekonanie, że lewa strona świadczy o szyjącej wyniosłam z domu i staram się, jak mogę.
I spokojna poranna kawa to jest to, czego mi w tym tygodniu brakuje, ale zaraz będzie niedziela i już sobie obiecałam długi poranek, spokojne śniadanie i kawę nie w biegu :))
To ja się wyłamię z ogólnego nie ja tam lubię plussssze i inne aksamity i nawet ostatnio uszyłam kieckę z aksamitu i na pewno ją u siebie pokażę jak podwinę dół na razie czasu brak, z pracy wychodzę nie powiem o której bo to nieprzyzwoite po prostu. A aksamit jeszcze "gorszy" niż u Ciebie bo nie dość że brązowy to jeszcze w maziaje zielono jakieśtam. I też kiedyś coś podobnego popełniłam w sensie połączenia aksamitu z cienką żorżetą albo innym szyfonem tylko była to długa suknia z nieprzyzwoitym rozcięciem, z raglanowymi rękawami z onej żorżety uszyta na wesele kuzynki.
OdpowiedzUsuńMożesz być z Siebie DUMNA nie tylko za pomysł ale i za wykończenie.
Kot ma wzrok jak mój dobek, kiedy widzi kota.
To ja czekam niecierpliwie na kieckę!
UsuńI po takim komentarzach mój poziom zadowolenia z usztyku rośnie :)))
Strasznie podoba mi się Twoje dzieło. Pierwsze skojarzenie było jak u innych osób: Marion! Strasznie lubię stroje z tamtej epoki i bardzo bym chciała, aby kiedyś wróciły. Może Ty dałaś początek?
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Nie mam chyba takiej siły sprawczej, żeby zapoczątkować modę na stroje z epoki, ale... przynajmniej zasiałam ziarenko :)))
UsuńWykończenie pierwsza klasa!!!!:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
Usuń