***
O niedzielnej szóstej rano Mały stawia cały dom na nogi. Jedna, zapomniana piłeczka ping-pongowa w łapach naszego przesłodkiego czworonoga bywa lepsza niż wystrzał armatni.
O niedzielnej dziesiątej rano usiłuję zamienić mój zwykły, najzwyklejszy odkurzacz na "odkurzacz wodny". Strzygę Ślubnego nad umywalką i w czasie zbierania "postrzyżonego upierzenia" odkurzaczem zasysam wodę z kolanka...
Tak, ja wiem, że to trzeba być zdolną niesłychanie, żeby sobie cały odkurzacz od środka w taki niezwykły sposób zamoczyć. Że zajęcie w postaci mycia wszystkich pojemników i filtrów oraz wytrząsania wody z rury odkurzaczowej to jest niewielka pokuta za takie sieroce zdolności.
O niedzielnej dwunastej nadal jesteśmy w łazience, przyklejeni uchem do WC i bidetu... Krany pozakręcane, a nam woda szumi i kapie. Ślubny wykonuje sztukę cyrkową, dla uatrakcyjnienia nazwaną "Gumowa kończyna hydraulika amatora" i leżąc, zaklinowany między ścianą, kuwetą Małego a kibelkiem, przez niewielki otwór za bidetem udaje mu się wymacać w pionie wod.-kan., że rozszczelniła się/pękła/odmówiła posłuszeństwa rura doprowadzająca zimną wodę i dosłownie się z niej leje. Dobrze, że skutkuje zakręcenie głównego zaworu zimnej wody dla mieszkania.
Znajomy specjalista od wszystkiego może zostać zaproszony na gościnne występy dopiero w poniedziałek wieczorem (w wersji optymistycznej). Dobrze, że chociaż ciepła woda jest i cywilizacja domowa cierpi, ale w znośny sposób.
O niedzielnej drugiej po południu dochodzę do wniosku, że ja się lepiej położę spać, bo biorąc pod uwagę narastanie "wodnego" napięcia, to w następnej kolejności spod prysznica wydobędą się wodotryski godne islandzkich gejzerów.
Spanie okazuje się bezpieczne, bo ani łóżka nie zamieniam magicznie na "wodne", ani kaloryfer w sypialni nie zaczyna przeciekać.
O niedzielnej szóstej po południu postanawiam napisać Wam, co się dobrego dzieje na Rogu Renifera :)))
***
Po pierwsze - dobrze się dzieje karcianie:
Się wzięłam zawzięłam i haftowana karta została nie tylko wyszyta do końca, ale udało mi się od razu wywrzeć delikatny nacisk emocjonalny na Ślubnego, że to leżeć i nabierać mocy urzędowej nie może. Że trzeba to od razu i bez zwłoki naciągnąć. Piętnaście minut machania pistoletem tapicerskim i było gotowe.
Poniżej szeroka... a raczej wysoka perspektywa z elementem kudłatym w roli pierwszoplanowej:
***
Po drugie - dobrze się dzieje "planowo":
Gdyby się ktoś zastawiał, czy jest w planach jakieś Razem-Robienie, to spieszę donieść, że jest...
Były razem dziergane sweterki, chusty, skarpetki, rękawiczki, otulacz, ale nie było... spódnicy!!!
Generalnie będziemy się uczyć, jak "dać się wrobić", czyli stworzyć na drutach dwu- i wielokolorowe cuda. Na przykład takie:
Na zdjęciu jest sweterek, który w szafie mam od kilku lat, ale jakoś się blogowo nigdy nie objawił :))) |
Zaczniemy od nauczenia się, jak się bawić kolorami tak, żeby nam się nic nie marszczyło, nie ściągało ani nie miało wywietrzników w postaci dziurek w miejscach zmiany nitki. Zapewne zrobimy to na jakimś prostym otulaczu.
A później, wykorzystamy nowo nabytą wiedzę do zrobienia spódnicy... nie jakiejś zwykłej spódnicy! Spódnicy pięknej i cudownej. Osoby o mocnych nerwach mogą sobie podejrzeć, po cichutku i dyskretnie tutaj.
Moja spódnica będzie czarna z wrabianym melanżem w rudej tonacji, a wszystko to dzięki świątecznemu prezentowi od Mamy Mej:
I od razu odpowiadam na oczywiste pytanie - Kiedy!!!???
Zaczniemy tuż po Nowym Roku, jako doskonały projekt na początek AD 2014. Jeśli usłyszę entuzjastyczne "TAAAAAAAAAAAAAAAAAAK, damy się razem-wrobić!!!", to Prolog, czyli spis narzędzi i materiałów będzie w świątecznym tygodniu, żeby tuż po wolnych dniach można było napaść na pobliskie pasmanterie lub przekopać się przez własne szuflady, szafy i komódki z zapasami.
***
Po trzecie - dobrze się dzieje "tajemniczo":
Miałam szyć dzisiaj, ale "atrakcje wodne" nieco mnie wytrąciły z równowagi i odechciało mi się krojenia i szycia całkowicie.
Jednak pojawiła się potrzeba nagła i intensywna, której trzeba będzie sprostać. Na razie wiele tej "potrzeby" pokazać nie mogę, żeby nie psuć niespodzianki, ale mogę... zanęcić - będę szyć w takich niezwykłych dla mnie klimatach:
Jak tylko "potrzeba" zostanie zrealizowana, to natychmiast pokażę, co mi się uszyło i po co :)))
***
Po czwarte - dobrze się działo "w kadrze":
Przy okazji robienia dzisiejszych zdjęć Mały poczuł parcie na szkło. Dosłownie! Bo nagle aparat, a raczej sznureczek przy aparacie okazał się bardzo atrakcyjną zabawką zastępczą.
Mały przyjrzał się sznureczkowi dokładniej:
A później przystąpił do działań zaczepnych:
Informuję, że w trakcie sesji zdjęciowej żaden aparat fotograficzny nie ucierpiał :)))
***
To ja pójdę pozmywać po obiedzie, bo brak zimnej wody oznacza, że zmywarka stała się nagle niedostępnym dla mnie luksusem :)))))
To ja się chyba dam "wrobić", bo wrabiane wzory to dla mnie zmora nad zmorami i może w ten sposób uda mi się przełamać tę niechęć :)
OdpowiedzUsuńObiecuję, że postaram się, żeby się stały nieco bardziej przyjazne i oswojone :)
UsuńGratuluje , niedzieli pelnej atrakcji i emocji, ale juz niedlugo Swieta.........pa, ania
OdpowiedzUsuńCóż, atrakcje niemiłe, a emocje niezbyt pozytywne. Ale mam cicha nadzieję, że do Świąt o nich zapomnimy.
UsuńCzyli masz piątek trzynastego ,tyle że w niedzielę.Lecz wiem z własnego doświadczenia, że nieszczęścia chodzą stadami a potem jest długo spokój. Teraz czeka Cię właśnie ten przyjemny okres spokoju.
OdpowiedzUsuńKarta prezentuje się pięknie i teraz będzie na pewno trwała (ewentualnie obkłaczona przez wiadomego osobnika).
Spódnicę podejrzałam, piękna jest ale na mój "metraż" chyba się nie nadaje. Jednak wzory wrabiane bardzo lubię,(ostatnio robiłam nimi komplet czapkę i szalik a czekają jeszcze dwa) i liczę na to, że masz sposób na okiełznanie tych plątających się nitek, które strasznie spowalniają dzierganie. Więc na razem robienie piszę się chętnie.
Ps. Fajnie że dzisiaj napisałaś, Twoje posty zawsze poprawiają mi humor, który coś ostatnio do bani.
Dokładnie to samo sobie pomyślałam, że nam się piątek trzynastego "poślizgnął" i objawił z opóźnieniem.
UsuńObkłaczenie karty mnie nie martwi, bo rolki "odkłaczające" mam w ilościach hurtowych :))
A "wrobić" możesz się dać w dowolną rzecz, niekoniecznie spódnicę, więc wykorzystasz sobie pomysły wedle własnych potrzeb.
I niech Ci się humor nie pogarsza, jeśli to pomoże, to mogę pisać częściej! Ściskam mocno, choć "zdalaczynnie" :)))
Pisz jak najczęściej ! Uwielbiam Cię czytać.
UsuńZa uściski dziękuję i odwzajemniam na odległość.
Dziękuję za uściski "zwrotne". Mnie dziś też potrzebne przez te wodotryski.
UsuńWzory wrabiane, chętnie się pouczę. Planuje jednak zrobić sweterek z taki wzorem. ..... Niesamowite właśnie sobie przypomniałam, że kupiłam wełnę z gotowym wzorem na ocieplacz (jak zwykle ocieplacz!) i od dwóch lat leży wszystko w pudełeczku, w którym przyszedł pocztą. Więc biorę udział w kursie, ale tak trochę po swojemu. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Kiedy zaczynamy, po świętach czy w Nowym Roku?
OdpowiedzUsuńMożesz "po swojemu", bo chodzi raczej o technikę, a spódnica w takim stylu to jedna z wielu możliwości jej wykorzystania.
UsuńA ostrożnie napiszę, że zaczynamy po Nowym Roku, bo to bardziej realne. Robienie filmów w Święta raczej nam nie wyjdzie :)))
Będzie cienko z czasem z racji zawodu, ale z chęcią podpatrzę technikę i ocieplacz w końcu to mały projekt.
UsuńKot fantastyczny, ciekawi mnie ile razy w tygodniu czeszesz ten kłębek wełny?
Jak zwykle zrobisz w tym momencie, kiedy będziesz miała trochę czasu i dużo ochoty :))
UsuńA Małego czesze się, jak się go dorwie, ale kilka razy w tygodniu, choć czasami to jest dwa "grzebnięcia" grzebieniem, bo akurat ma inne ważniejsze rzeczy do robienia.
u mnie dziś o 7-mej kot spadł z kolumny i zrobił mi pobudkę
OdpowiedzUsuńwyszywanka cudnie wyszła
a do drutów chyba się nie załapię bo tylko prawe/chyba/ oczka znam
Może one dziś rano miały jakiś problem z zachowaniem ciszy i spokoju :)))
UsuńA do "wrobienia się" prawe i lewe wystarczą :)))
Karta super! Wciaz jednak wydaje mi się za mało białego. Ja bym jeszcze mocniej białym pociapala. Ale ważne, że Wam się podoba.
OdpowiedzUsuńPomysł świetny, co prawda nie mam problemów z przekladaniem i praca na dwa palce do podaży wloczek, ale dobrze, że wpadłas na taki pomysł i skrzykniesz grupę do dziergania. Sama mam potrzebę i wełnę na sweter z wrabianymi wzorami, wiec może się zmobilizuje do dołączenia do Was, choć z czasem u mnie kruchutko...
Mały słodki i nie mogę uwierzyć, że to już dorosły, ba, nawet dojrzały mężczyzna, tfu, kocurek.
Awarii współczuję, ale skoro masz już parę nieszczęść, to będziesz miała na długo spokój. W Nowy Rok wejdziecie naprawieni i dobrze funkcjonujący.
Tez mi się wydaje, ze za mało tego białego. Ale to kwestia gustu.
UsuńW wizji Ślubnego miało być wyraziście i smoliście. Sama się zastanawiałam nad białym środkiem tych literek A, ale skoro według zamawiającego jest "bardzo ok", to ja się nie wyrywam. Poza tym, w wielkim białym pokoju ta plama czerni jest intrygująca.
UsuńTo sobie zaplanuj sweterek na początek roku, będzie miło dziergać w większym gronie - jak zwykle :))
A określenie Małego jako "dorosłego" to i tak za mało. "Staruszek" bardziej oddaje rzeczywistość, ale ani po nim tego nie widać, ani on sam chyba za bardzo wieku nie czuje.
I mam nadzieję, że jak się już uporamy z bałaganem naprawczym, to będzie spokój i dzisiaj zaliczyłam rzeczywiście "parę" nieszczęść i żadne już za progiem nie czeka.
Jak patrzę na zdjęcia Waszego kota, to mnie nachodzi ochota do przygarnięcia jakiegoś, aczkolwiek jak czytam o pobudkach o 6 rano, to tak się trochę zmniejsza ;)
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać kursu wrabiana wzorów. Okaże się ile błędów popełniłam w swetrze, który ma właśnie taki wzór ;) Na razemrobienie spódnicy raczej się nie piszę, jakoś nie mogę się przekonać do spódnic robionych na drutach.
To od razu uprzedzam, że pobudki o trzeciej rano też bywają, ale i tak uważam, że życie bez Małego byłoby smutne i nudne :)))
UsuńA spódnica to propozycja, bo sama będę ją dziergać :) Ale możesz razem-zrobić cokolwiek innego: otulacz, rękawiczki, skarpetki :)
Zacznę od tego, że Mały jest cuuudny! Musi być mięciutki :) Spódnica zapowiada się wspaniale i w ogóle cudownie, że znów będą lekcje - ja akurat we wrabianiu jestem kiepska. Ale będę z poślizgiem, bo jeszcze chusty nie zrobiłam... Siedzę obecnie w szydełku i zachwycam się nim :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
Asia
Jest mięciutki, szczególnie teraz, kiedy już się "obkudłacił" zimowo.
UsuńWrabianie spokojnie poczeka, aż zrobisz chustę, albo będziesz robić dwie rzeczy, albo chusta poczeka... :))) Sama zdecydujesz.
A szydełko chyba sporo z nas 'złapało", choćby z powodu przedświątecznych ozdób.
Oj chętnie pooglądam, jak poprawnie wrabiać takie wzorki. Z pół roku temu robiłam kumplowi pokrowiec na Kindla z napisem - co mnie te dyndające nitki nadenerwowały, to moje ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę szybkiego powrotu zimnej wody :)
Dorota
:)) Przy dużej ilości kolorów, to potrafi być frustrujące i trzeba co chwila odplątywać. Ale efekty są na tyle fajne, że czasem warto się pomęczyć.
UsuńI kto by pomyślał, że mając ciepłą wodę, można tak bardzo tęsknić za zimną :)))
Te wzory wrabiane tak mnie kuszą i nęcą, że bardzo chętnie sama dam się wrobić, chociaż nie mogę obiecać terminowości ;)
OdpowiedzUsuńTerminowość to najmniej ważna cecha razem-robiących :)))
UsuńNie wiem jak inne "dłubaczki", ale ja wzory wymagające skupienia i pracochłonności po prostu wyszywam igłą. (to link do jednego ze swetrów http://otymoowymitamtym.blogspot.com/2013/11/projekty.html). Ale chętnie poczytam o wrabianiu wzorów. Tym bardziej, ze przymierzam się do swetra zimowego, norweskiego.
OdpowiedzUsuńTo jeden ze sposobów na takie wrabiane elementy, samej mi się zdarza wyszywać. Ale właśnie przy wspomnianych przez Ciebie sweterkach "norweskich" i "norwesko-podobnych", to już nie jest opcja do wykorzystania.
UsuńPS. Sweterki we wpisie z linka świetne!!!
Fajny pomysl na nowe razem-robienie. Tak sie sklada, ze wlasnie bawie sie wielokolorowymi wzorami typu " brioche" (nie wiem jak sie to nazywa po polsku). Wrabianie motywow tez chetnie przetestuje.
OdpowiedzUsuńWpolczuje z powodu wody...
Pozdrawiam
Wiem, o czym piszesz - piękne i oryginalne efekty.
UsuńWoda wróci... oby jak najszybciej :))))
To wszystko moja wina ;) pozazdrościłam Ci tej wody po ostatnim weekendzie :) Spódnica nie do końca w moim stylu (choć trzeba przyznać, że wierzyć się nie chce, że to tak można własnymi ręcami) ale szaro-biały, norwerski w stylu otulacz śni mi się po nocach od dawna (ale nie na tyle by zniżyć się do kupna :D:D ) więc z przyjemnością się nauczę :D także gromko piszczę YES YES YES~!
OdpowiedzUsuńNo to będzie otulacz i to nie "kupny" :)))
UsuńA skoro piszesz, że mogę, choć częściowo, zwalić na Ciebie kłopoty wodne, to ja chętnie, bo jakoś brak winnego mnie denerwuje :))) Bo jak to tak, że rura sama z siebie wzięła i pękła :)
TAAAAK! Spódnica mnie wprawdzie niespecjalnie kręci (nie naszam jakoś), ale za to wzory wrabiane bardzo. Chętnie zobaczę i zrozumiem listę wszystkich błędów, jakie popełniłam przy właśnie wykolorowanej skarpetce :D
OdpowiedzUsuńZapomniałam jeszcze dodać, że bardzo mnie ciekawi ta muzyczna tajemnica :)
UsuńCzemu od razu założenie, że były jakieś błędy?!
UsuńAle jest szansa na zrobienie kolejnych skapretek "razem-wrobionych" :))
Och, wnoszę po pięcio-...sześciokrotnym pruciu ;-)
Usuń-po tym jak na lewej miałam taaaakie długie nitki
-po tym, jak napiętne serduszku mi się tak brzydko ściągało
-po tym, jak o mały włos nie zadrutowałabym sobie dostępu do wnętrza skarpetki
-i po tym, jak skarpetka zamiast przyjemnej swobody, dawała jakąś ciasnotę łydkową.
Stąd moje niejasne podejrzenie, że parę błędów mogłam po drodze popełnić ;-)))
:))) Ok, jestem skłonna przyznać, że mogłaś popełnić kilka... niedociągnięć :)
UsuńW taką spódnicę to ja z miłą chęcią dam się wrobić. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu mam w planach wydziergać spódnicę, może sukienkę wg Twoich wcześniejszych instrukcji. A Twoje tłumaczenia przy wzorach wrabianych baaaardzo mi się przydadzą, zwłaszcza te o trzymaniu nitki i doborze drutów, bo zawsze, ale to zawsze wychodzi mi ciasna, nieprzyjemna, często sztywna dzianina. I szlag mnie leciutki trafia, a nie o to przecież chodzi, prawda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, głaski dla Małego i suchego poniedziałku życzę :*)))
Będziemy pracować nad tym, żeby wyszło miłe w dotyku i nie zbyt sztywne to wrobione :)
UsuńMałego pogłaskam, a poniedziałek na razie nadal bez zimnej wody, ale i bez kolejnych tragedii, a to już coś!
Ja, niestety, nie dam się wrobić. Bo do tego wrabiania JESZCZE się nie nadaję. Moje drutowanie wymaga jeszcze sporo ćwiczeń. Na razie jest tak kiepskie, że sama wstydzę się patrzeć na te moje próbki. Ale ćwiczę, ćwiczę, ćwiczę. Obiecałam sobie, że się nauczę. A potem być może wrócimy do tematu wrabiania.
OdpowiedzUsuńKarta - super. Kocio - miodzio! :)
Ale za jakiś czas może się okazać, że dasz się wrobić z przyjemnością, tym bardziej, że to tylko prawe i lewe oczka, a czasami same prawe... :)))
UsuńZa jakiś czas - pewnie tak i to pewnie nawet z przyjemnością :)
UsuńTeraz podjęłabym się zadania jedynie wówczas, gdybyś zagwarantowała, że projekt przewiduje same prawe oczka. Lewe wychodzą mi krzywo, luźno i bleee. :))))
Ja tu jeszcze chusty ananasowej nie skończyłam, a tu się szykuje kolejne cud-robienie - te wzory wrabiane są przepiękne, a mi się nitki plączą już przy zwykłych paskach :(
OdpowiedzUsuńPlączące się nitki to przyjemność robienia w kolorze :))) Przynajmniej ja sobie to powtarzam i wmawiam.
UsuńA do żakardów jeszcze sporo czasu, więc spokojnie rób chustę, a wrabianiem zajmiemy się po Nowym Roku.
Spódnicę podejrzała i czekam z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuń:))) Trochę tej cierpliwości będzie potrzebne, bo zaczniemy po Nowym Roku, ale można się już pozytywnie nastawiać.
UsuńMilion lat, albo może nawet dwa miliony lat temu popełniłam ostatni sweter z wzorem żakardowym. Od tamtej pory jak ognia unikam wrabiania wzorów kolorowych. Raz musiałam - to po prostu wyszyłam, dlatego z chęcią podpatrzę, jaką Ty masz technikę, bo czasami na najprostsze pomysły wpaść nie mogę.
OdpowiedzUsuńTylko tego nabierania oczek szydełkiem nie robię tak, jak Ty, bo mam inny sposób (he, he)
Każda z nas ma swoje nawyki, sposoby i sztuczki. I jeśli działają i się je lubi, to nie ma najmniejszego powodu, żeby starać się je zmieniać.
UsuńA moim ostatnim żakardem był ten żółty sweter (w sumie mały to był żakard :))) i też robiony kilka lat temu. Stąd moja potrzeba powrotu do tego, co lubię :)
Ożesz ja Cię kręcę! Mnie się ostatnio zamarzyły wzory skandynawskiei nawet zaczęłam się przyuczać teoretycznie w kwestii wzorów wrabianych. A tu proszę, IK jak na zawołanie będzie uczyć żakardów! Ty masz chyba zdolności telepatyczne! :) Nie ma to jak porządne razem-wrabianie na dobry początek roku. Pomiędzy świątecznymi obowiązkami będę przeglądać moje zasoby włóczkowe, póki co mentalnie, a po Świętach już bardziej "namacalnie". Niemniej już dziś zgłaszam się do nowego projektu, bo chce mi się tych skandynawskich klimatów okrutnie!
OdpowiedzUsuń:)))) No to trafiłam idealnie i bardzo się z tego cieszę! Włóczki przeglądaj i planuje, w okresie świątecznym pojawi się Prolog, to będziesz mogła dokonać wyboru również pod kątem "technicznym".
UsuńKarta prezentuje się niesamowicie:) Współczuję przygód wodnych, ale chyba każdy domek/mieszkanko bez takich usterek nie byłby prawdziwym domkiem/mieszkankiem;) Właściciel naszego mieszkania nie wpadł na to, że w salonie przydaje się żarówka i chciał nam ją założyć po 1,5 miesiąca;] Żarówka niestandardowa i żeby działała, przymocowana na patencie, ale dobrze, że Świeży Mąż na patentach się zna:)
OdpowiedzUsuńMały nieodłącznym elementem sesyjnym jest i być musi!
A co do razem-robienia, na drutach na razie nie umiem...A jak bąknęłam coś o hafcie krzyżykowym, to Mąż z trwogą wykrzyknął: Kobieto, ogarnij najpierw szycie i szydełko, a potem się zabieraj za następną rzecz!^^ Zupełnie nie wiem o co mu chodzi...;)
Pozdrawiam serdecznie:))
Ja bym bardzo chętnie posiadała mieszkanie bezawaryjne, bo takie przygody mnie wytrącają z równowagi psychicznej, bo od razu zaczynam odruchowo oglądać się nerwowo, co jeszcze się zepsuje :)))
UsuńMężowi przekaż, że niech się uodparnia, niczemu nie dziwi i nie jęczy w kwestiach nowych technik, które są nisko kosztowe! Tak jak na przykład haft krzyżykowy, który nakładów wielkich nie wymaga. Embargo (i popiskiwanie) może się pojawić dopiero, kiedy zamarzy Ci się przędzenie wełny, bo kołowrotek to jednak wydatek nieco większy niż tamborek do haftu (a nawet rama do haftu :)))
A tak poważnie, to świetnie, że Ci się chce, że Cię coś interesuje i "kręci"! Jak sobie popatrzysz po tych naszych blogach, to zobacz, że sporo z nas jest "multi-techniczne". To pomaga tworzyć znacznie ciekawsze rzeczy, szczególnie kiedy się człowiek nie trzyma standardów i nie boi eksperymentować.
Mały wygląda fantastycznie i jest fotogeniczny nawet :). A jeśli mowa o wodnych przygodach to nie zazdroszczę. Mi się do dziś suszy dywan po wczorajszym armagedonie... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMały jest fotogeniczny, ale trudny do złapania w kadrze. W czasie tej "sesji" powstało około 30 fotek, z czego 20 to rozmazana plama futra :))))
OdpowiedzUsuńI od razu mi lepiej, że nam nic nie zalało i chyba nawet mieszkanie sąsiadów nie ucierpiało, bo nikt nie przychodzi wyrażać niechęci, ofukania i potrzeby zadośćuczynień pieniężnych :)
Niech ten dywan szybko schnie!
Kochana - co to jest pobudka o 6 rano! Ja mam pobudki o 1-3 w nocy jak mój kot usadawia się na moich plecach - bo my tak śpimy:)))
OdpowiedzUsuńDo karty dołożyłabym białego bo trochę dla mnie jest za mało :))))
Buziaki dla kiciusia:)))pozdrawiam
Małemu na szczęście częściej zdarza się szósta niż trzecia. Ale kiedy koty były dwa...
UsuńJa też koniecznie zapisuję się na razem-wrabianie, bo to dla mnie od zawsze była czarna magia, a z Twoimi wskazówkami to nie ma opcji żeby się nie nauczyć :)
OdpowiedzUsuń:))) I bardzo się cieszę, będę uczyć do skutku :)
UsuńTAAAK piszę się! Chociaż w terminie nie zacznę, ale na pewno później. Zresztą ja na twoje kursy zawsze jestem chętna!
OdpowiedzUsuńJak miło!!! A termin - jak doskonale wiesz - jest bardzo umowny :)))
Usuńjestem za wrobieniem się!! obiema rękami i nogami! chce chce chce! od dawna czaję się, żeby w końcu nauczyć się dziergać żakardy :)
OdpowiedzUsuńNo to będzie idealna okazja - w doskonałym towarzystwie :))) A żakardy nie takie straszne, więc bez stresu - to będzie miła nauka.
Usuńtaka spódnica to dopiero wyzwanie ;)
OdpowiedzUsuńTak, ale raczej dla cierpliwości, bo technicznie to nie jest takie straszne (choć może wyglądać :))))
UsuńWreszcie nowe razem robienie!!! cudownie, oczywiście, że się piszę na spódniczkę:-)
OdpowiedzUsuńA może kiedyś nawet.....double knitting.....;-)))
Dzięki, że tak z nami dzielisz się swoimi talentami:-)
O double knitting myślałam "na deser", jak już opanujemy sztukę "właściwego naprężenia" nitek :)
UsuńZobaczymy - w każdym razie styczeń na pewno będzie pełen wrażeń żakardowych.
U mnie taki zawrót głowy, że kompletnie nie mam nastroju do robienia czegokolwiek... W niepewności przyjdzie mi spędzić cały bieżący tydzień, a potem zadecydują się losy mojego potomka... Nic na razie więcej nie zdradzę. Jest niewesoło :(
OdpowiedzUsuńKarta świetnie wygląda, jak mogłaś przed wszystkimi taki świetny sweter ukrywać, no jak?? ;) Mały załapał się na rewelacyjne zdjęcia :)) I oby bez większych awarii w najbliższych dniach się obyło :))
Aniu, cokolwiek się dzieje, to mocno trzymam kciuki, żeby wszystko się skończyło dobrze!!! Albo chociaż bardziej pozytywnie niż w tej chwili się obawiasz!
UsuńI jakoś się nie dziwię, że nie masz nastroju na robienie czegokolwiek.
Sweterek ukrywałam bez premedytacji. Ot, powstał w okresie "przedblogowym" i jakoś nie było okazji ::))
Karta prezentuje się znakomicie, serducho świetnie prezentuje się , najwyraźniej prucie sie opłaciło.
OdpowiedzUsuńCzekam na wrabiane wzory, pewnie czegoś nowego mnie nauczysz.
Opłaciło się prucie - masz rację :)))
UsuńI cieszę się, że i Tobie to styczniowe "wrabianie się" pasuje :))
Oooooj, bywa czasem taki dzien, ze ma sie go dosyc ale nie bylo wiatru, to jakis plus....Bardzo Was zaluje, mam nadzieje, ze "pan od wszystkiego" spisze sie lepiej od pana hydraulika z "Dudka" a jakby co to "wezykiem, wezykiem" go hahahahaha.
OdpowiedzUsuńTwoja karta wyglada teraz fantastycznie! Zwlaszcza z Kociem u stop. Bomba.
Wzory wrabiane, SUPER! Od jakiegos czasu za mna chodza, nigdy tego mnie probowalam
i nawet niesmialo podpytywalam Tinke od czego zaczac zeby nie zrazic sie i nie szurnac w kat po paru rzedach, wiec uszczesliwilas mnie w ten szewski poniedzialek. Tinki robi to na dwie rece, jeden kolor prowadzi normalnie "po bozemu" a drugi "po barbarzynsku". Nie wiem czy ogarnelabym cos takiego, mam dziwna niechec do metody angielskiej, jakas taka "jajcarska" jest. Ja nie bede robic spodnicy ale wrobie sobie w cos innego, moze sweterek, nie wiem.
Klucz wiolinowy wywoluje u mnie wspomnienia lekcji muzyki i koniecznosc robienia przewrotow interwalow za co zawsze dostawalam labedzia, bylam strasznie tepa i malo muzykalna.
Czy moglabys zdradzic, co to za welenka ta cieniowana od Mamusi, nie gniewaj sie za bezczelne pytanie prosze.
W sumie to dzisiejszego dnia mam chyba bardziej dość niż wczorajszego - kontakty z "ciężko myśląca siła fachową" doprowadzają mnie do rozpaczy. Mam nadzieję, że jutro wszystko się naprawi, rozwiąże i zakończy, bo znajomi zaniepokojeni moim stanem załatwili nam trzech hydraulików na jutro :)))) Któryś da radę naprawić rurę i nie doprowadzić mnie do rozpaczy - mam nadzieję. Ale nie o tym miałam pisać.
UsuńBaaaardzo się cieszę, że trafiłam z tym wrabianiem. Postaram się pokazać, jak sobie poradzić, bez łamania palców i rzucania słowem nieparlamentarnym :)))
Klucz wiolinowy niestety nie zaczął się jeszcze zamieniać w projekt urzeczywistniany, bo mnie ta wodna awaria stopuje, ale nich no mi tylko ta rurę załatają, to ja się wezmę i jak tylko skończę, to ujawnię :)
A teraz uwaga - wstaję z sofy na dole i idę na antresolę sprawdzić, co to za włóczka (ja idę, Ty doceniasz poświęcenie :)))).........................
........................... wróciłam:
Lanoso kolor: 812 P-526.
Mają swoją stronę www.lanoso.com
I będzie notka z apdejtem i "podczas remontu nie ucierpiał żaden hydraulik, ani żaden z jego palców"?
Usuń;-)
Wniosek po tej awarii mam jeden odkrywczy i jeden oczywisty. Odkrywczy jest taki: "Hydraulicy (nie generalizuję do "fachowców") nie mają żadnej etyki zawodowej wbudowanej w ich wielce obfukane jestestwo. Co gorsze, nie mają też najmniejszych odruchów niesienia pomocy. Mają za to nagrane zdanie - Ja się nie podejmuję."
UsuńWniosek drugi - Okazuje się, że jak nie masz znajomości, to nie masz wody... Hydraulik podesłany przez znajomego też niczym nie pałał, ale wiedział, że jak nie zrobi, to go ten znajomy do końca życia będzie po ulicach ścigał z wrzaskiem: "Ty egoisto rurowy, nie pomogłeś kobiecie w potrzebie!", czy jakieś inne takie.
Ale wodę mam, hydraulicy-egoiści żyją, choć wiedzą, że czuję do nich urazę i na ulicy będę się złośliwie na ich widok uśmiechać. A do tego, który jednak wymienił jedną, uszkodzoną fabrycznie część, która oddała ducha, czuję wdzięczność, choć jestem przekonana, że gdyby nie nacisk znajomego, to też by się "nie podejmował".
Uch, uch. No naprawdę, siła złego na jednego!
UsuńNajważniejsze, że woda wróciła, że sprawa załatwiona i zamknięta, a Ty możesz się oddać uspokajającemu dzierganiu :) Czy czemuś innemu, co tam wolisz :)
Tak jest! Sytuacja w normie, to ja szaleję... maszyną do szycia po pięciolinii :))))
UsuńTo to jest spódnica- musiałam podejrzeć, kusi mnie ale nie wiem czy dam radę z czasem na razie walczę z chustą flowers ale spódnica przepiękna ....
OdpowiedzUsuńJa nawet nie liczyłam, że ktoś sobie odmówi przyjemności zerknięcia :)))
UsuńI dasz radę!!! Pisałam Ani wyżej, napiszę i Tobie - to jest wyzwanie dla cierpliwości, bo trochę się trzeba nadłubać, ale technicznie to ta spódnica nie jest jakiś wielkim czary-mary.
noooo, na Twoje kursy piszę się w ciemno:)) nie wiem czy będzie to spódnica, ale ochoczo będę się uczyć żakardów; teraz serducha wyszły 'charakterne' i świetnie się prezentują na tym białym tle, kocio jest do schrupania, oczywiście awarii nie zazdroszczę, mam nadzieję, że fachowcy spisali się na medal i zapomnisz i tym spóźnionym piątku 13-ego:)))
OdpowiedzUsuńOczywiście to nie musi być spódnica, może być cokolwiek, co się Tobie w żakardach marzy.
UsuńPo dokładnym obejrzeniu tego wpisu nabrałam ochoty na te wzory żakardowe, chociaż wiem ile czasu i cierpliwości do tego trzeba mieć. Kiedyś (czytaj kilkanaście lat temu) bawiłam się we wrabianie kolorowych wzorów. Chętnie skorzystam z dobrych rad z tej materii--kursik jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńWyszywane serducha wyszły bardzo kształtne po prostu świetne.
Kociak przesłodki.
Gorąco pozdrawiam Dorota
Bo jakoś w "spódnicowym" wpisie te żakardy wyjątkowo urokliwe, więc cieszą oko i zachęcają do robienia. O czasie i cierpliwości - to prawda, ale efekty są tego warte.
UsuńZa pochwały dla karty dziękuję.
Nienawidze awarii,ale kto je lubi zwlaszcza przed Swietami.
OdpowiedzUsuńKarta prezentuje sie bardzo fajnie.
Chetnie sobie popatrze ,a moze nawet potrenuje wzorki zakardowe.Mialam Cie nawet prosic swojego czasu o instruktaz ,ale jakos nie mialam smialosci.Niestety mam jeszcze zaplanowana Echo Flawers na prezent dla sasiadki i mam zamiar wyrobic sie do lutego. Pozrdrawiam serdecznie!
Też nie lubię awarii, ale co najśmieszniejsze jakoś zupełnie nie miałam poczucia, że to "tuż przed świętami", dopiero wczoraj sobie uświadomiłam, że tak jest :))))
UsuńŚwietnie, że i w Twoim przypadku trafiłam w zapotrzebowanie na żakardy.
No i fantastycznie, bo z wrobieniem koloru w kolor to mam mega problem. Ty to wiesz jak mnie zadowolić!!!
OdpowiedzUsuńO piłeczce nad ranem to ja wiele mogę powiedzieć. Wieczorem obowiązkowo zbiórka wszelkich gadżetów.
:)))) Zaraz się okaże, że to wcale nie takie straszne, jak się może wydawać, z tym kolorem.
UsuńI u nas zasada jest identyczna - wieczorem zbiera się zabawki hałaśliwe, zostawiając te zupełnie ciche (głównie szydełkowe kółeczka), ale czasami coś przeoczymy... i Mały zawsze tą jedną zapomnianą znajdzie.
Oooo spódnica miodzio!!!!
OdpowiedzUsuńA wodnych rewelacji nie komentuje co by się nie powtórzyły.
Pozdrawiam i trzymajcie się.....sucho.
Miodzio, miodzio, tez tak uważam!
UsuńI już jest sucho tam, gdzie powinno i mam wodę w kranach :))
Wrabianie podoba mi się- ale nie wierzę, że mi wyjdzie. Kończę na podziwianiu. Ponieważ jednat Twoje kursy są super jasne - to kto wie? Dobrego czasu [ przedświatecznego:)
OdpowiedzUsuńOj, nie! Spróbuj razem z nami powrabiać, bo może się okazać, że wcale nie jest to takie niewykonalne.
UsuńSzatańska karta wyszła fantastycznie. Wygląda o piekło lepiej niż poprzedniczka. Na naukę wrabiania już się zapisuję. Nie mam o tym pojęcia, więc lekcje się przydadzą na pewno. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwały dla karty. A wrabianie okaże się bardziej przyjazne niż się wydaje :)
UsuńJa się zapisuję na wspólne robienie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę - jak zwykle milej się szaleje w sporym towarzystwie :)
Usuń