Przenosiny

wtorek, 16 sierpnia 2011

NA POCZĄTKU BYŁ PASEK

Byłam zakupiłam dwa niewielkie motki grubej bawełny. Na serwetkę za mało, a poza tym nie przepadam za małymi serwetkami. Powstał zatem pasek... oooo taki:



A później trzeba było wykombinować, co dorobić do paska, żeby miało sens. I powstała bluzeczka w kolorze bee-żoo-wyym. Prosta, bez przygwizdów. Wbrew założeniom nawet elegancka.
W ramach przygwizdów zrobiłam tylko korale, z materiałów zakupionych onegdaj przez Ślubnego, opętanego chęcią sprezentowania czegoś w ramach sprawiedliwości dziejowej ("dla mnie gra z Empiku, dla ciebie korale z Empiku").
Cała bluzeczka jest z bawełny, ale różnych rodzajów, grubości i koloru: od pojedynczej nitki bawełnianej do melanżowego kordonka. Pasek i rękawy doszywane. Wykończenie rękawów i dekoltu robione bezpośrednio szydełkiem. Rękawki, jak widać, coś koło trzy czwarte, z założenia, a nie z braku materiałów. Jakoś tak mi się wydało, że będą lepsze do nie za dużej bluzeczki.
W trakcie robienia wysłuchałam alkoholowej powieści Hemingwaya "Pożegnanie z bronią" (moja grupa dyskusyjna na Shelfari z dużym zdziwieniem debatowała nad tym, jak bohaterowie mogli w ogóle funkcjonować, jednocześnie popychając akcję do przodu, w stanie totalnego i nieustannego upojenia alkoholowego).  Udało mi się także pooglądać ze Ślubnym "Magazyn 13" i "Eurekę", odcinków nie liczyłam.
A żeby nie było, to beżowa bawełna została wykorzystana po raz kolejny, bo z tego samego materiału powstało już wcześniej to (inspirowane greckimi klimatami):
I to (zamarzyło mi się coś wiązanego, wzorowanego na gorsecie i z tego, co pamiętam, robiłam przód, oglądając szwedzką wersję "Millenium" Larssona; co oznaczało zamieranie z szydełkiem w łapie co pięć minut i gapienie się w telewizor):

2 komentarze:

  1. Dobra bawełniana nitka, a ja tylko starałam się tą jakość wykorzystać i nie "znierównić".

    OdpowiedzUsuń