Przenosiny

środa, 5 października 2011

O UZALEŻNIENIACH I DYLEMATACH

Dziś będzie znacznie mniej rękodzielniczo, ale za to miło dla oka. Jestem kompletnie zakręcona i uzależniona od wielu rzeczy. Przede wszystkim od książek, po drugie od robótek, po trzecie (i doceńcie, że staram się jakoś to uszeregować) od ćwiczeń, a poza tym, od wszystkiego co włoskie, od winogron i serów przedziwnych, od czerwonego wina mszalnego, od swojego laptopa i Internetu (tak, przyznaję się bez bicia), od prowadzenia samochodu (koniecznie z ręczną skrzynią biegów, bo inaczej nie ma frajdy) i od... ładnych wyrobów papierniczych! (Lista oczywiście jest znacznie dłuższa.)
I właśnie o zeszytach dzisiaj będzie, a sprowokował mnie niezawodny Ślubny, który wczoraj sprezentował mi dwie nowe zdobycze.
W liceum nie, ale na studiach miałam zawsze nietypowe zeszyty, żeby nie było nudno. Miłość do ładnych notatników została do dziś i mimo, że potrzeba ich użytkowania nieco spadła, to i tak nie potrafię się oprzeć nietypowej okładce.
Najpierw rzut oka na wybrane elementy obecnego stanu posiadania.
Dwa zeszyty stojące od frontu (ekscentryczna dama i tłoczone wzory roślinne) to właśnie wczorajsze prezenty. Ten drugi, tłoczony zapewne zostanie przerobiony na kalendarz na rok 2012.
Poniżej dama w całej swojej brokatowej krasie :)
Jako trzeci stał zeszyt przerobiony na kalendarz na ten rok - okładka jest z materiału, a wzór rzucił się na nas z półki. Poniżej w zbliżeniu.
Moja ciężka fiksacja na tle Leonarda da Vinci nie mogła nie objawić się w obszarze papierniczym.
I jeszcze jeden zeszyt, a raczej kolumbryna zeszytowa - mój "mini zeszycik" do włoskiego. Waży tyle, że noszenie go zakrawa na wykonywanie ćwiczeń na biceps. Ma wzmocnione metalem brzegi, co nieraz sprawdzało się w tramwajach, kiedy trzeba było przesunąć współpasażera. A walnięcie nim w czółko bez pudła spowodowałoby wstrząśnienie mózgu - czyli funkcja obronna też jest. 
Chciałam pokazać wielkość w porównaniu ze zwykłym zeszytem A5, ale okazało się, że w tym domu nic się nie może odbyć bez obecności Małego.

A teraz zmiana tematu - miało być o uzależnieniach, ale również o dylematach. A dylemat jest, jak stąd do... włoskich bioder. Pisałam już, że w najnowszym numerze Burdy są spodnie, które mnie intrygują i chętnie bym je uszyła. Co ważniejsze jest nawet odpowiedni materiał, ale mam dylemat rozmiarowy.
(Materiał ma odcień bardziej zielonej niż brązowej oliwki, ale aparat fotograficzny odmawiał uwiecznienia właściwej tonacji.  W dotyku i fakturze jest jak delikatny jeans.)
I teraz... jak sobie zrobię rozmiar 88, to będę miała w biodrach 106 cm (materiał nierozciągliwy, jakieś gacie pod spodnie zakładać należy) - może być, ale! W pasie to jest 82 centymetry - około 10 cm luzu! Nie nadaje się! Druga możliwość - rozmiar 84 - w biodrach 102 cm... na styk i możliwe, że będę się wciskać w nie na leżąco i bez ciepłej bielizny, a w pasie 78 cm, czyli nadal za dużo! Rozmiar 80 ma idealny dla mnie rozmiar talii, ale biodra musiałabym sobie obciosać siekierą. 
Wniosek - kobiety o włoskich kształtach mają przechlapane.
Rozwiązanie - zrobię rozmiar 84 i dostosuję go do własnych gabarytów, dodając (ewentualnie) jakiś centymetr na obwodzie bioder i walcząc z dopasowaniem talii na szwach i przy zapięciu. 
A na potwierdzenie, że dylemat jest poważny - zmarszczone czółko Małego, pochylającego się z namysłem nad problemem... "To moje nowe zabawki, czy tylko chwilowy bałagan na podłodze? "

16 komentarzy:

  1. Ja też uwielbiam kolorowe piękne zeszyty :))) i kalendarze! Poprawiają humor jak tylko siada się do nich popracować! :) Twój materiałowy przerobiony na kalendarz mnie urzekł!

    Ze spodniami mam ten sam kłopot (o spódnicach i sukienkach nie wspominając i nieraz walczę z 3 rozmiarami dla biustu - talii - bioder, bo nic nie pasuje tak jak powinno. Także rozumiem w 100 procentach!

    I tym razem ani słowa o rudzielcu :) bo mi potem po głowie głupie pomysły o przygarnięciu jakiegoś kota przychodzą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Podpisuje się pod wszystkich! Ręcyma i nogyma. Tylko u mnie ćwiczenia to noszenie wełen i kołowrotków, odkąd ukonczyłam turystykę ( jeden z głupszych pomysłów, jakie miałam na siebie i szybko to skompensowałam innymi kierunkami ;)) nie ćwiczę. Nie, nie, nie :)))
    Fanaberia

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudno się z Tobą nie zgodzić- ja co fajniejsze zeszyty podbieram dziecku, które tez ma chyzia na tym punkcie:-)))Książki i robótki wiadomo, u mnie jeszcze buty i paski. Co do spodnie to nie pomogę bom laik ale znając Ciebie to na pewno wymodzisz znowu jakieś cudo. Uściski serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Pracownia Weekendowa - Kalendarz wymagał trochę pracy, żeby go przygotować, ale za to cieszy mnie cały rok i co ważne mam mnóstwo miejsca na notatki. O rozmiarówce się nie wypowiadam, bo mogłabym użyć słów nieparlamentarnych. Zależnie od dopasowania ciucha potrafię robić wykroje w czterech różnych rozmiarach od 38 do 44.
    @ Fanaberia - jak miło, że jest jeszcze ktoś z podobnymi fiksacjami :) A moje przywiązanie do ćwiczeń kiedyś wyjaśnię, bo zaczęło się z konieczności, ale teraz cenię je bardziej niż Prozac :)
    @ Edi-bk - Buty... nie nazwałbym tego u siebie uzależnieniem, ale zaczynam się zbliżać do tego stanu. Jak się nie ubierałam, tylko odziewałam, to miałam w głębokim poważaniu, co mam na nogach, ale to się zaczyna zmieniać. W każdym razie w nowym mieszkaniu zażyczyłam sobie ogromnej szafki na buty :) i wielu szaf :) A ze spodniami sobie poradzę, tak czy inaczej, ale jakby miło było zrobić po prostu wykrój, zszyć, założyć i wyjść, ale nie - trzeba kombinować, bo się ma kawałek bioder i wcięcie w talii :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Twoim miejscu wybrałabym rozmiar 84 i dodałabym więcej w biodrach, więcej niż centymetr tak dla świętego spokoju. Lepiej jak jest z czego ściąć no nie.
    Notatniki przepiękne i niepowtarzalne i przyznaję, że sama lubię jak coś jest ładnie opakowane, ładnie podane. Okładka to ważna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. @ Susanna - Potwierdzasz moje założenia z tym rozmiarem, więc tym bardziej będzie 84.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kot jest cudowny, świetną ma minkę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. @ World on High Heels - Taaaak, kot na modela nadaje się idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aż się dziwię,że zrozumiałaś moją notkę :) Bardzo przepraszam za błędy. Niestety,nie umiem nad nimi zapanować.Boję się,że nie tylko nie opanuję biegle tych języków,którymi się posługuję, ale zgubię też umiejętność pisania i mówienia po polsku...
    Ćwiczenia rozumiem. Zazdroszczę wszystkim,którzy je kochają. Nawet staram się coś dla siebie zrobić, bo siedzę zbyt długo,do tego ( w zasadzie bez ruchu) ,ale za każdym razem muszę najpierw odbyć sesję motywacyjną. To mnie wykańcza :)))
    Fanaberia

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Fanaberia - co nie doczytałam, to sobie "dowymyślałam" :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. HAHA, widzę, że możemy przybić sobę piątkę z uzależnieniami. Jazda z manualną skrzynią biegów to jest TO :) Zeszyty super. Mały robi wrażenie. Mimika bezbłędna :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Magdor - i powiedziały to kobiety!!! I niech mi ktoś dalej wmawia, że my nie nie lubimy prowadzić!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ostatnie zdjęcie - assasin cat :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak to by mój syn powiedział "ooooo uuuu podobne!!"
    Bo ja też przede wszystkim od książek, po drugie od robótek, po trzecie od ćwiczeń!!, a poza tym, od wszystkiego co włoskie, od winogron ( no tu nie bardzo) i serów przedziwnych ( nawet tych najbrzydszych i najbardziej śmierdzących), od ja od białego wina mszalnego, od prowadzenia samochodu a wyroby papiernicze jeno lubię nie koniecznie pałam namiętnością. :)
    Pewnie spodnie już uszyte, ale rozmiar 84 też mi się wydaje dobrym wyborem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I rozmiar 84 okazał się dobrym wyborem, nawet nie było wielkiej walki w czasie przymiarek.

      Usuń