Przenosiny

czwartek, 3 maja 2012

ZE ŚPIEWEM NA USTACH... JARZĘBINOWYCH

Wstajesz sobie spokojnie rano. Prawą ręką otwierasz okno w kuchni, żeby kocio mogło zgodnie z nową kocią tradycją natychmiastowo wyleźć na taras, a lewą ręką robisz na pilocie telewizyjnym "puk". Kombinujesz, co tu na śniadanko wyczynić i w tym momencie, znienacka, zza rogu i po partyzancku zostajesz zaatakowana przez zespół Jarzębina, który ryczy radośnie z telewizora: "kokoko euro spoko". C'est cauchemar!!! (czytamy "se koszmar" z akcentem na "mar").
Normalnie mam ochotę dokonać analizy tekstu tego utworu i dojść, co podmiot liryczny miał na myśli, ale nie posiadam w domu ani kropli alkoholu, a bez promili nie dam rady. Czuję się wstrząśnięta i zmieszana. I zastanawiam się, czy ten sztandarowy utwór na Euro 2012 będzie wykonywany publicznie w czasie jakiś uroczystości, bo jak tak, to ja się spalę ze wstydu i pomarszczę z zażenowania. 

***
Ze śpiewem na ustach powstawała także chusta zapowiadana w poprzednim wpisie. Powstawała i powstała - po dwóch wieczorach. Została uprana, zliftingowana i obfotografowana przez samego Ślubnego, który chyba poczuł potrzebę częstszego współuczestniczenia w powstawaniu tego bloga.
Foto by Ślubny

Miękkość i elastyczność tej włóczki po potraktowaniu jej drutami numer 5 i luźnym robieniu jest niewiarygodna. A kolorystycznie - piękny, bogaty jesienny wieczór. Cudo.
Foto by Ślubny. Zwierzyna pozuje na własne życzenie.

Brzeg chusty wykazuje trochę niesubordynacji, ale to moja wina, a raczej zmiana planów w ostatniej chwili. Bo miała być jeszcze falbana z ciemno czerwonej stonowanej wełny na końcu, więc dojechałam do brzegu prawymi, zamiast ściegiem francuskim. Ale falbana przestała mnie pociągać, a nie chciało mi się pruć i robić od nowa tych trzech, czterech rzędów i skutek jest jakby frywolny. Będę twierdzić, że to efekt zamierzony.

***
Obecnie mam na tapecie... Kolejny Projekt Prezentowy, o którym oczywiście cicho sza! Poza tym Rodzona Moja Jedyna Mamusia przemyślała kwestię Obrusa Cioci Maryli i zgłosiła zapotrzebowanie na dwie serwetki rude, okrągłe, o średnicy umiarkowanej. Jak to się mówi u nas w rodzinie - siedem lat nie minie...

***
A tymczasem dzieje się Tunika Tarasowa, bo odczułam potrzebę posiadania bawełnianej, przewiewnej tuniki, którą będę mogła narzucić na nieobyczajne stroje tarasowe, żeby sąsiadom gołym tyłkiem nie świecić. Ślubny uwiecznił "gorący uczynek", czyli dzierganie tuniki na tarasie, przy kawie i z książką "na wszelki wypadek, jakby mi się druty znudziły" obok.
Foto by Ślubny. Intensywnie Kreatywna w roli drugoplanowej.

Jakby się ktoś zaczął zastanawiać, co to za cuda, że stoi fioletowa bawełna, a ja na biało szaleję na drutach, to już spieszę wyjaśniać. Tunika będzie fioletowa, ale już po nabraniu oczek i zrobieniu sporego kawałka, doszłam do wniosku, że jednak na dole chcę szeroki biały pas i porzuciłam na chwilę lecenie w górę, nabrałam oczka na brzegu i lecę w dół. Wygląda to komicznie - robótka z drutami na obu brzegach, ale co tam, ja mam zapędy do ekstrawagancji.
I tak - czyta się po raz, nie wiem który, "Faraona". I po raz, nie wiem który, jestem zachwycona i kompletnie "wpadłam" w egipskie klimaty.

***
I jeszcze na deser Mały na tarasie, a dokładniej na tarasowym stole. Myśleliśmy, że jak mu przyjdzie do głowy wskoczyć na stół i zobaczy te wielkie przestrzenie dokoła tarasu, to dostanie spektakularnego ataku paniki i przez dwa dni nikt go nawet na łańcuchu nie zaciągnie na zewnątrz. No to ten atak paniki wyglądał właśnie tak...
Foto by Ślubny. W roli głównej i jedynej Mały.
... czyli kocio z miną "fajne, ale nie ma szału" siedzi i kontempluje dal.


47 komentarzy:

  1. Zjawiłam się tu pierwszy raz dopiero co niedawno, przygnana wspaniałą haftowaną miarką, a już niestety zadomowiłam się na dobre (niestety, bo tak łatwo się mnie nie pozbędziesz ;)). Twoje "pisadła" czyta się niezwykle lekko i przyjemnie, a przy okazji jest co podziwiać ;))) już oczyma swej wyobraźni widzę gotową tunikę, którą chętnie bym przygarnęła, z resztą jak wiele innych rzeczy prezentowanych wcześniej ha,ha,ha.... a kotka miałam kiedyś podobnego, niestety swoje lata już przeżył :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie bardzo cieszy, jak się ktoś u mnie zadomawia i nawet jak mnie "straszy", że coś by chętnie przygarnął :)))
      Mały też ma już swoje lata, tylko ani na nie nie wygląda, ani się nie zachowuje jak stateczny kocur.

      Usuń
    2. nooo... po mojej było widać upływ czasu jedynie przez to, że im bliżej końca, tym mniej zębów miała... ;/

      Usuń
  2. Gdyby nie skłonność ludzka do eksperymentów zapewne dalej siedzielibyśmy w jaskiniach, zeta m - eksperymentuj na zdrowie ;) A mina kocia - bezcenna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocio rzeczywiście potrafi "pokazać paszczą", co myśli.

      Usuń
  3. z ta jarzbina... to faktycznie...czerwona ale z wstydu...tunika bardzo fajnie sie spowiada ostatnio pasy na dole w innym kolorze widze czesto na ulicy...jakies wstawki..,,czyli choc nie zamierzalas bardzi trendy ci wyjdzie....podoba mi sie polaczenie kolorow...a chusta...kolory piekne..jesienne....czy aby napewno nie zmienisz zdania z tym wykonczeniem?...ja tez lubie dziergac na tarasie ale popoludniem bo w sloncu jakos sie ostatnio gotuje...co dziwne bo do tej pory uwielbialam..ale niestety wszystko w zyciu sie zmienia z biegiem lat...pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakoś do mnie nie dotarło, że będę "trendy" i na czasie :) Ja po prostu lubię takie połączenia. Chuście zawsze można dorobić falbanę, to będzie wymagać jedynie sprucia ostatniego rzędu, ale poczekam, aż chustę przetestuję i okaże się, czy chcę ją mieć ciut większą. A zdjęcie z tarasowego robótkowania było robione bardzo późnym popołudniem, bo w pełnym słońcu, to ja też nie potrafię.

      Usuń
  4. chusta super. Bardzo przyjemna kolorystyka.
    Jarzębina - masakra jakaś, mój 9-cio letni syn, piłkarz/kibic stwierdził, że nie jak tak dalej pójdzie będzie się musiał wyprowadzić z Polski
    (ze wstydu oczywiście).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekaz synowi, żeby się nie przejmował, zaraz wszyscy zapomną o ludycznym hymnie i zaczną się wstydzić za reprezentację (obym się myliła, chętnie odszczekam oszczerstwa :))))

      Usuń
  5. Moja droga ja też zastanawiałam się nad słowami tej piosenki,ale nic nie wywnioskowałam z jej słów :(( Może brak szarych komórek,a może jakieś tam mam ale one nie ogarniaja TEJ piosenki ;) Wracając do twojej chusty jest nesamowita! Kolorystyka i połączenie barw w takiej kolejności jest niesamowite!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chusta niesamowita, bo to z tej prezentowej włóczki, od Izy i Agaty. Ewidentnie bardzo szczerze danej, bo robienie z niej to była gigantyczna przyjemność.

      Usuń
  6. Powiem uczciwie, że gdy usłyszałam tę muzę, pomyślałam, że to żart... Bez komentarza.
    To miłe, że małżonek postanowił aktywniej uczestniczyć w tworzeniu bloga i że ma kto pstrykać zdjęcia znienacka :)
    Chusta w cudownych kolorach, a "falbanka" naprawdę wygląda jak zamierzona!
    Ależ Ty oczek w życiu przerobisz.. toż to szok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba wykorzystać te momenty, kiedy Ślubny jest w domu, a nie siedzi w firmie całymi dniami.
      Powinnam kiedyś spróbować policzyć jakąś średnią oczek przerabianych rocznie, ale się boję, że wyjdzie kosmiczna liczba :)

      Usuń
  7. No wiesz, kot niejedno w życiu widział i nie zrobi na nim wrażenia byle przestrzeń. *^v^* Ważne, że ciągle coś tam się porusza na dole dookoła domu, kot może obserwować i kontemplować.
    Chusta ma piękne kolory, takie jesienne, a falbanka niech się zawija! Tak jest uroczo i niesfornie. ^^
    Przyznam, że ja też wczoraj usłyszałam ten nasz "przebój"... Gdyby nie to, że po pracach na działce pojechaliśmy do moich rodziców, gdzie zawsze jest włączony telewizor, to ominęłaby mnie ta wątpliwa przyjemność i wciąż nie wiedziałabym, z czego tak się wszyscy dookoła śmieją... (albo na co zżymają! ^^). Aczkolwiek, ponieważ i tak mam to całe Euro w poważaniu i może sobie obejrzę jeden czy dwa mecze jakichś DOBRYCH drużyn, ~*^o^*~ , to ani mnie ten utwór nie rusza, ani te koszmarne maskotki mistrzostw. Nie spodziewałam się, że zorganizujemy wszystko na jakimś przyzwoitym poziomie i pierwsze oznaki (mam na myśli również tysiące niepokończonych inwestycji budowlanych) wskazują, że miałam rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak pisałam wyżej, niesforny dół na razie zostaje, chyba że po użytkowaniu chusty dojdę do wniosku, że ma być nieco większa, to dorobię jej falbanę.
      Błagam, nie wspominaj maskotek - to jest kolejny temat, przy którym zaczynam zgrzytać zębami, koszmar.

      Usuń
  8. Intensywnie Kreatywna powinna się nazywać "Intensywnie Kreatywna TORPEDA". Ilekroć wchodzę na takie blogi jak Twój, zastanawiam się, gdzie ja gubię swój czas, że nie mam go tyle jak niektóre z Was? :) I nie mówię tego, żeby pomarudzić i pojęczeć :), ale zastanawiam się nad tym całkiem poważnie :) Chyba muszę jakąś lekcję od Ciebie wziąć - samoorganizacji :)

    A wracając do tematu (bo to powyżej to było lekkie przemycenie "przepraszam, że dawano mnie u Ciebie nie było"): bardzo podobają mi się brzegi tej chusty - ta ich "niesubordynacja" dodaje jej uroku.

    Oczywista rzecz, że nie mogę nie pozdrowić Kocura :) - mistrz pozowania do zdjęć ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemycenie przeprosin niepotrzebne :) Niesforność chusty mnie też się podoba, inaczej w życiu bym takiego brzegu nie zostawiła. Znasz mnie, jak tylko coś mi nie leży, to jest przerabiane, bo nie lubię stanu "może być".
      Kocura pozdrowię, jak tylko "odobrazi się" na mnie, bo jest ofukany, że mu dzisiaj okna nie otworzyłam, żeby mógł wyjść i nie rozumie kocio, że leje i że zmoknie :)

      Usuń
  9. no proszę, jaka błyskawiczna odpowiedź na pytania czytelników ;) (dot. chusty)
    bardzo fajna wyszła, przy takich orgiastycznych kolorkach żadna bardziej skomplikowana forma by się nie sprawdziła
    co do sposobów dziergania - w Twoim przypadku już mnie nic nie zaskoczy, niejednokrotnie udowodniłaś, że chodzisz swoimi drogami - jak, nie przymierzając, Mały ;)

    Jarzębina... cóż. ja rozumiem inspiracje folklorem, czasem nam nawet one nieźle wychodzą (patrz pawilon na Expo 2010 w Szanghaju). ale tu chyba mamy, jednak, do czynienia z czymś innym
    najgorsze, że to kokokoko wpada w ucho... cały dzień za mną łaziło wczoraj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jeszcze dodać chciałam, że widziałam wczoraj fragment wywiadu z Jarzębinami. I autorka tekstu, a raczej "pani co je natchła" powiedziała, że, cytuję: tak im się napisało linijka po linijce. koniec cytatu

      w takiej sytuacji przyznasz chyba, że nie ma potrzeby doszukiwania się głębszego sensu w całości ;P
      grunt, że "kokokoko euro spoko"!

      Usuń
    2. Z odpowiadaniem Tobie nie zwlekam, bo mogę nie zdążyć :)))
      Moje sposoby dziergania są - bardzo freestylowe i bez kompleksów :)))
      Sensu się przestałam doszukiwać, żeby nie prowokować kolejnych "spotkań" z tym utworem-potworem.

      Usuń
  10. Uwielbiam twojego kota, za każdym razem gdy tu zaglądam mogę liczyć na zdjęcia z nim, dzięki. Pozdrawim:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oooooo, dołączyłaś do grona kocio-uzależnionych :)))) Też będziesz na mnie wirtualnie krzyczeć, jak się zdarzy wpis bez Małego ;)

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że nie będę musiała, bo ta kotunia nawet ukradkiem łapie się w kadr.Pozdrawiam:)

      Usuń
  11. no to w takim razie kolejny raz cieszę się , że jestem biedna medialnie i fakt nieposiadania telewizji ratuje moje narodowe i prywatne odczucia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważaj, bo w radiu też atakuje.

      Usuń
    2. Wiesz, co LolaJoo... coś w tym jest! Ja mam w mieszkaniu tylko taki malutki 14calowy stary telewizor, z wystającą, starą (połamaną) anteną, przez co nawet nie chce mi się tej telewizji oglądać (no... może też dlatego, że z kanapy nie wszystko widzę ;-)

      Do rzeczy...: wszystko to powoduje, że zupełnie przechodzę obok wszystkich medialnych ekscyytacji. Pierwszy raz zrozumiałam czym tak naprawdę jest medialna nagonka i wprowadzanie w stan poddenerwowania społeczeństwa w tym roku, kiedy zupełnie byłam "poza" kampanią parlamentarną w TV. Naprawdę człowiek spokojniej żyje jak nie słucha tego telewizyjnego trajkotania :)

      A jak w radiu takie coś atakuje :P to trzeba zmienić stację :P

      Usuń
    3. no właśnie a co do radia mam mega skuteczne potrójne zagłuszanie i jak puszczę to " Mamo ta piosenka mi się nie podoba , może puścisz "Czarny baranie" i czarny baran gra aż mnie rozpacz nie zeżre i mówię basta dziś 8 milionów razy barana wystarczy..."Mamo a możemy jeszcze raz???" - na to jest nieśmiało..więc rzadko włączam radio - wole nie ryzykować :)

      Usuń
  12. jeśli o mnie chodzi to hymn mistrzostw zburzył mój spokój, podciął mi nogi i przydusił bezlitośnie do podłoża... ten ambitnym tekst, te fascynujące dźwięki, te.. troszkę mnie to przeraża...

    chusta "powstawała i powstawała - dwa wieczory" - no to Ty masz chyba jakieś turbodoładowanie \
    czekam na tarasową tunikę, zapowiada się niezwykle ciekawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Turbodoładowanie to jedna z form dopingu robótkowego, o jakie jestem podejrzewana :)

      Usuń
  13. Obrus Cioci Maryli zachwyca mnie za każdym razem gdy nań zaglądam :) Perfekcyjny! Ale to już pisałam. Narzuta jest super! Uwielbiam taki misz-masz kolorów, bardzo przyjemnych dla oka :)
    A "kokokoko euro spoko" niestety wżera się w mózg i prześladuje mnie od wczoraj :((((((((((((((((((((((((((( Jak się tego pozbyć? Help!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posłuchaj "Waka waka" :))))))))))
      Mnie nie zdążyło zaatakować i się zasiedlić, bo unikam tej piosenki jak ognia.

      Usuń
  14. Piękny cicik.
    :-)
    Hymn Hodowców Drobiu jest tak żenujący, że na miejscu "orzełków" pokazałabym głosującym, którzy im ten obciach zafundowali, środkowe piórko.
    Będziemy kojarzeni ze skansenem i gdakaniem, na szczęście, jeśli "orzełki" trzymają poziom, najwyżej przez 2-3 mecze ;->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mamusiu, moje guru blogowe zawitało na Róg Renifera i jeszcze kota aprobuje wizualnie :)))
      Co do orzełków to obawiam się, że ludyczny utwór na Euro 2012 wykorzystają do wytłumaczenia słabej gry, jak po słynnym hymnie Edyty G., który podobno tak fatalnie wpłynął na psychikę grających.

      Usuń
    2. Orrany, jestem guru :-)) To wielkie osiągnięcie dla istoty, która ma właśnie ziemię we włosach i dynie na balkonie i w domu której rządzi maleńka Mysz ;-))
      Cicika masz niesamowitego, napatrzeć się nie mogę, podoba mi się bardziej, niż mieszkający po sąsiedzku ragdoll Antoni, dotąd uważany przeze mnie za Najpiękniejszego Kota Ever egzekfo z maine-coonami i norweskimi leśnymi (i Wszystkimi Maleńkimi Kociętami Świata, wiadomo).
      Pokazałam go nawet Trenerowi Osobistemu sugerując, że może byśmy sobie takiego kupili, ale Trener subtelnie mnie wyśmiał przypominając, że planuję kupić kocię mniej więcej co dwa lata, po odejściu kolejnych Myszy, ale kiedy Mysz przenosi się na swoją planetę ja na drugi dzień, jeszcze zaryczana, klęczę w zoologicznym przed myszarium zanurzona po łokcie w popiskujących myszętach, po czym wracam do hacjendy z popiskującą nerwowo zawartością mysiego transporterka. Trudno odmówić mu racji, ale cicik cudny, przekazuję głaski :-)

      Usuń
    3. Ziemia, mysz ani dynie w byciu blogowym guru nie przeszkadzają. Poza tym, jest wielka szansa na to, że zostaniesz także uprawowym guru dla Ślubnego, jeśli jego pomysły będą nadal ewoluować w kierunku zamienienia naszego tarasu w ogród botaniczny.
      Małego głasknę, przyda mu się, bo jest burza i trochę go stresuje pokaz błyskawic za oknem.

      Usuń
    4. Bardzo mi miło :-), posadziłam dziś fasole szparagową, jeśli mi wyrośnie zacznę oficjalnie domagać się hołdów, oraz, co wiesz jeśli do mnie zajrzałaś, odbiło mi trochę wczoraj i mam w salonie dodatkowych sześć krzaków. Osobisty trochę mało mówi, mam nadzieję, że nie odeśle mnie do mamusi.
      Przyjrzałam sie krytycznie kotom w sąsiedztwie, mogłyby Twojemu wąsy układać, mam nadzieję, że nadal będziesz zamieszczać jego zdjęcia :-)

      Usuń
  15. ja bym chciała bardzo zapomnieć o tym "Hymnie" ale niestety se ne da, bo Pan W. na złość mi go śpiewa :) kurde, już nawet robię rymy jarzębinowe :D chusta świetna, nie ma co kombinować przy takich kolorach, są same w sobie piękne :D a jeśli chodzi o tunikę, to przyznam się, że najpierw okręcałam lapcia w rękach, żeby skumać, jak to te nitki się tam... a dopiero potem przeczytałam, taki gamoń ze mnie :) kolor tej bawełny bajeczny, ja siedzę nad bezowym bolerkiem, dopóki Wojtek mi go nie schowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie przy tych kolorach to się już nie wymyśla, tylko cieszy oko. A czemu Wojtek na schować bolerko??? Z zemsty, że to nie jemu poświęcasz czas?

      Usuń
  16. Zaczę od końca - jaki dostojny kocur! :)
    A chusta fajna:)

    OdpowiedzUsuń
  17. A - a zdrutami wyglądasz koko spoko :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocur dziękuje. Chusta też mi się podoba. A z drutami to każdy wygląda... dobrze :))))))))))))))

      Usuń
  18. Na moje szczęście nie słyszałam tego "wspaniałego" hymnu. I z tego co się naczytałam- nie chcę słyszeć. Na moje drugie szczęście-nie cierpię piłki nożnej, więc nie będę świadkiem ogólnonarodowej żenady. Ale Twoje prace mnie zachwycają i je będę oglądać:) Piękna chusta, a jej wykończenie może niezamierzone, ale efektowne. Bardzo mi się podoba. Moje kolory:) Mały-słowa zbędne. Zdjęcia profesjonalne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcesz, uwierz, że nie chcesz! Wykończenie, im dłużej na nie patrzę, tym bardziej jestem na tak. Poza tym wielkość chusty jest ok i nie wymaga powiększania falbaną.

      Usuń
  19. No to teraz letnie wieczory na tarasie, druty w łapki i chusta na ramionach :) Kolory ma obłędne :)
    A kocio jest boski...nie ma zapędów do zwiewania i zwiedzania okolicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To kolejny otulacz tarasowy, mam ich pół półki w szafie :)))
      A Mały z trzeciego piętra, z tarasu w wysoką, zabudowaną balustradą, nie ma szans na udanie się na zwiedzanie.

      Usuń
  20. Kto napisał ten tekst ??? to własnie byłko pierwsze, co mi przyszło do głowy, kiedy usłyszałam przebój na Euro. To przecież jakiś koszmar i nawet sympatyczne babcie, zdecydowanie bardziej pełne werwy i zapału niż nasi piłkarze nie są w stanie uratować tej piosenki. Zawsze też mnie zastanawia skąd u moich rodaków ( zwłaszcza u tych płaci męskiej ) wiara w to, że nasza drużyna coś wygra ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Optymizm to w sumie pozytywna cecha, ale w tym wypadku też się mu dziwię :)))

      Usuń