Przenosiny

piątek, 16 grudnia 2011

CWAŁEM I KURCGALOPEM

Jednak się udało dorwać do laptopa, chociaż operator energetyczny ENEA robi od paru godzin wszystko, żeby nie miała możliwości napisania czegokolwiek. Niech oni się jednak zlitują i ustabilizują zasilanie, bo wynoszenia kolejnych pudeł i worków w kompletnych ciemnościach, to nawet ja nie zdzierżę. Oczywiście w nowym mieszkaniu prąd jest, bo to inna linia i tam nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, że może nie być elektryczności.

*** 
Tak dla odmiany najpierw robótki.
Percy powstaje w tempie ślimaka z anemią, ale powstaje. Na razie jest na etapie - "brzydactwo beznadziejne, a wzorek jest, ale jakoby go nie było" - czyli larwa przed przepoczwarzeniem.

***
Mieszkanie spakowałam... Mały bardzo pomagał... od trzech dni kot nie ma czasu się wyspać. Gania jak z pieprzem, a i tak ma kłopoty z zaliczeniem wszystkich dostępnych kartoników i pustych szuflad.
Jak widać kocio próbuje się rozdwoić, przynajmniej w okolicy ogona i egzystować w dwóch kartonach równocześnie.

***
Zrobiłam rano pamiątkowe, nostalgiczne zdjęcia starego mieszkania.
Pusty salon:

Pusta sypialnia:
Pusta biblioteka:
I nawet garderoba pusta:
I tak, jakby się ktoś pytał, to nowi właściciele kupili od nas mieszkanie z wyposażeniem, czyli telewizor, pralka, zmywarka, lodówka i wszystkie meble i lampy zostają. Ale nie ma się co dziwić, przeprowadzają się z Rzymu (tego włoskiego) i nie mieli ochoty ciągnąć przez pół kontynentu lodówki czy stołu (ale ulubione kwiatki jadą właśnie ciężarówką do Polski :) Włosi też jadą, będą jutro wieczorem).

***
Zdjęcia nowego mieszkania będą w przyszłym tygodniu, jak specjalista kabelkolog od dostawcy usług wszelakich przybędzie i podłączy wszystko, jak należy. Problem jest w tym, że Ślubny nie może asystować przy podłączaniu, bo ma urwanie głowy w firmie i o zostaniu w domu i nadzorze nie ma mowy. Czyli zostaję ja... która zielonego pojęcia nie mam, co do czego, i z czym, i po co. Ale opracowałam już strategię - na wszelkie pytania będę odpowiadała uroczym trzepotaniem rzęsami i podsuwaniem specjaliście pod nos komórki z wybranym numerem do Ślubnego, niech sobie panowie konferują na odległość. Ja tam będę jedynie od wyglądania jak perfekcyjna pani domu w kompletnej rozsypce po-przeprowadzkowej.

***
W komentarzach do poprzedniej notki Brahdelt raczyła się podzielić historią przedwczesnego wywiezienia do nowego mieszkania mężowskich spodni... Taaaaaaak... 
Będzie powiastka umoralniająca, tłumacząca na jaskrawym i nieco patologicznym (ach, te nałogi) przykładzie, dlaczego nie należy zbyt wcześnie pakować sprzętów kuchennych.
Ukochana Moja Ekipa Wykończeniowa przywiozła baaaardzo ostrożnie i wkleiła baaaardzo precyzyjnie gigantyczne lustro w łazience. Ślubny poczuł się w obowiązku zakupić wino, zgodnie z głęboką wiarą w to, że nieopite lustro stłucze się przy pierwszej nadarzającej się okazji (małe wyjaśnienie - ilość alkoholu, jaka została spożyta w ramach oblewania montażu, przyklejenia, przywiercenia, położenia itp. oraz podpisania, otrzymania, oddania, zbycia, nabycia itd. podnosi znacznie średnią krajową spożycia napojów alkoholowych na głowę statystycznego Polaka w roku 2011). Zakupił zatem. Późnym wieczorem, po kolejnych wielbłądzich kursach z worami i kartonami, padliśmy bez sił i ducha, ale trzeba było jeszcze wypić za lustro. Ślubny podreptał do kuchni. Usłyszałam otwieranie lodówki, wysuwanie szuflady ze sztućcami, a później usłyszałam już tylko głośne: "hmmmmmmmmm...". I walnęło we mnie jak piorunem - korkociąg wyjechał na Róg, a wino z korkiem. A tu lustro czeka. Ślubny, jak mówi młodzież, ogarnął się błyskawicznie i otworzył szufladę obok - z narzędziami. 
Do otwierania wina w trudnych czasach przeprowadzki służy - śruba nie wiadomo do czego, ale mająca haczyk na końcu:
oraz smycz reklamowa, reklamująca nie wiadomo co, ale na oko porządna. Przy czym sugerowane jest zastosowanie środków ostrożności prezentowanych na zdjęciu poniżej, czyli dokonywanie otwarcia na podłodze, przytrzymując butelkę zadnią nogą, a nawet dwiema:

*** 
To ja znikam co najmniej do środy (jak specjalista kabelkolog przybędzie i dostarczy cywilizację w walizeczce). Ale za to jak się pojawię, to będzie:
- całe mnóstwo zdjęć z nowego mieszkania wraz z opisem sytuacyjnym,
- dramatyczne historie próby ogarnięcia 160 metrów kwadratowych w jeden weekend,
- iiiiiiiiiiiii... UWAGA!!! UWAGA!!! z okazji przeprowadzki na Róg Renifera blog nieco zmieni nazwę i wystrój graficzny, ale... będzie też konkurs z nagrodami, a w konkursowej roli głównej wystąpi kuchenna tapeta :) 

I zostawiając Was w stanie zaintrygowania, idę - dosłownie - opuszczać stare domowe pielesze i zagnieżdżać się na nowym. 

9 komentarzy:

  1. OOO to to ja rozumiem, K. % i to taka jaka lubię właśnie czeka w kuchni aż mój Luby wróci:)Powodzenia z tym porządkowaniem i zagnieżdżaniem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego sposobu otwierania wina to ja nie widziała jak żyję. Ale w sumie każdy jest dobry byle by osiagnąć cel. A tymczasem życzę wszystkiego dobrego na nowym mieszkaniu i spokojnej nocki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Achhh KadarkaxD U Ciebie tylko zmiany i zmiany:) Dodam po cichutku, że kupiłam sobie dziś książkę i zamierzam się nauczyć robić na drutach^^

    OdpowiedzUsuń
  4. podoba mi sie ta biblioteczka... ach jak chcialabym miec w domu cos na moje zbiory... polka juz dawno za mala...

    OdpowiedzUsuń
  5. kadarka, mniam, lubię w postaci grzańca :)

    Kot genialny :D

    dobrej nocki na nowym!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta śruba po wkręceniu w kołek wbity w ścianę jest bardzo mocnym hakiem do zawieszania różnych przedmiotów. ~^^~ (chociaż czasami okazuje się, że przed wbiciem kołka należy w wywiercony otwór wlać sporo Poxipolu, bo kołek wylata... za to po tej operacji kołek można usunąć jedynie burząc cała ścianę! ^^)
    Życie kota nie jest łatwe, a jeszcze biedny nie wie, że czeka go wypróbowanie wszystkich pudeł i szuflad na nowy miejscu! *^v^*
    Ciesz się, że nie budowałaś albo wykańczałaś domu w czasach minionego ustroju, wtedy podobno konieczne było regularne picie z ekipą budowlaną/remontową! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  7. Z Twoich opisów wynika, że i tak idzie raczej bezproblemowo:) Nieraz mam więcej kłopotów z wyremontowaniem jednego pokoju. Może dlatego, że moje mieszkanie ma prawie 90 lat i jak jedno ruszysz to wszystko się sypie:)
    Percy ma bardzo ładny kolor. Lubię kolor ziemi.
    Ciekawa jestem, czy Kocio od razu się zaaklimatyzuje. Dla niego to też wielkie przeżycie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, tak - każdy powód dobry żeby wypić ;) Lustro w łazience też :D
    Strasznie sentymentalne zdjęcia pustego mieszkania. Okropnie przywiązuję się do miejsc, pomieszczeń, ciężko byłoby mi się przeprowadzić.

    OdpowiedzUsuń
  9. ślimak z anemią - hihihihi. I jak Susanna rzecze każdy powód dobry. A włosi to Włosi :)

    OdpowiedzUsuń