Przenosiny

środa, 14 grudnia 2011

W WIELKIM ZDERZACZU HADRONÓW

Czuję się jak proton porządnie trzepnięty przyspieszeniem w Wielkim Zderzaczu Hadronów. Ale wcale nie mam ochoty krzyczeć, żeby się ta karuzela zatrzymała. Wręcz przeciwnie, niech się kręci jak najszybciej, to wtedy jest szansa, że ta cała kołomyja i kociokwik skończy się w mgnieniu oka.

Lista najważniejszych nowości w telegraficznym skrócie:
- Tapeciarze się poprawili, stosując wczoraj klejenie na ciepło. Dzisiaj rano nadal się wszystko trzymało. W przyszłości, jak coś odpadnie, kazali dmuchać suszarką i głaskać namiętnie gąbką. Antyreklamy nie będzie, ale było blisko.
- Obudowano metalowe kolumny na antresoli i zamieniły się w kolumny świecące. Ślubny nie wykazał zachwytu kolorem światła i zażyczył sobie dodatkowe cuda-wianki w postaci ozdób z folii witrażowej, które mają światło ocieplić... nie komentuję, niech przygotują, wykleimy sami.
- Meblarze zwieźli kuchnię - w tej chwili mam wrażenie, że te wszystkie klocki za żadne skarby nie zmieszczą się we wskazanych kątach i na ścianach. Ale już raz to przerabiałam i wiem, że jestem w "mylnym błędzie".
- Półka pod umywalką w łazience skalała sumienie i zawodową dumę Głównego Meblarza, bo jest cała lakierowana i lakier raczył "pęc" w jednym miejscu, na łączeniu. Ślubny usiłował przekonywać, że niech sobie ta półka popracuje jeszcze, poukłada sobie stosunki ze stojącą na niej umywalką, a dopiero później się to zdemontuje, machnie ponownie lakier i wypoleruje. Zawodowe sumienie Głównego Meblarza żachnęło się na taką propozycję i półka zostanie wykonana od nowa, wzmocniona niczym beton zbrojony i przemontowana po Nowym Roku. To się nazywa właściwy stosunek do prac zleconych.
- Szafy powstają, lustro dojechało, karnisze się montują, wariactwo na całego.
- Wyszło na jaw, że w bloku pracował Elektryk-Szaleniec. U nas po zamontowaniu lamp okazało się, że nie wszystkie włączniki i wyłączniki działają jak należy, a niewłaściwa kolejność odpalenia świateł na antresoli skutkuje wywaleniem korków z iskrzeniem i bonusowymi fajerwerkami. Oczywiście wszystko na gwarancji, więc Elektryk-Szaleniec pojawia się i poprawia te urocze niedoróbki. Ale u sąsiada piętro niżej wykonał manewr Strusia Pędziwiatra i tak wymerdał kabelki, że próba opuszczenia elektrycznej rolety w salonie odbywa się synchronicznie z gaśnięciem światła w łazience... to się nazywa elektryczna fantazja fachowca.
- Pakowanie i stopniowa ewakuacja przebiega sprawnie i w zasadzie to więcej rzeczy mam na Rogu Renifera niż w starym mieszkaniu... i o to chodzi.
- Pierwszy nocleg nadal planowany z piątku na sobotę i to się na razie nie zmienia.

Robótkowo też zgodnie z planem - powstała  już czerwona Panache Na Letnie Chłodne Wieczory Na Tarasie (PaNa LeCh Wie NaTa). I wiem, że się powtarzam, ale nadal pozostaję w zachwycie i to jest naprawdę prosty w robocie, szybki w przybywaniu i bardzo efektowny model.
Blokowałam go wczoraj w okolicach 22:00 i Ślubny uwiecznił cały proces, w tym moje klęczące poświęcenie w czasie wpinania dziesiątek szpilek.
W kolejności całkowicie niechronologicznej:
- efekt końcowy wzmocniony żelazem (hartowanie ogniem łaskawie pominęłam :)

- mozolne upinanie giganta

- stan początkowy, czyli smętna meduza przed blokowaniem
A teraz uwaga, uwaga! Ogłoszenie parafialne! Nie powstanie z marszu następna Panache... Ale zanim wyjawię, za co mam zamiar się zabrać, cytat z wczorajszego późno wieczornego dialogu małżeńskiego:

ONA (z wypiekami na twarzy przeglądająca możliwe do zrobienia chusty) - TO zrobię!!! Kiedyś mi diabelstwo wyjść nie chciało, to spróbujemy jeszcze raz.
ON (prawa brew uniesiona, wyraz pełnego niedowierzania) - To Tobie kiedyś coś nie wyszło?

Ano, nie wyszło, nie wyszło. Coś mi się nie wzór źle odszyfrowało, poziom cierpliwości miałam akurat na poziomie depresji żuławiano-wiślanej i trzepnęłam całość do kosza, wyciągając w locie druty i nie dbając nawet o prucie. Zatem będzie ponownie Percy. Jak ktoś Percy'ego robił, to niech się ujawni, żebym miała poczucie, że jakby co, to mam kogo mordować, co ja źle kombinuję. 

I jeszcze drobiazg o charakterze świątecznym. Odkąd się wprowadziliśmy do naszego starego mieszkania (osiem lat, co to zleciały jak jeden dzień... no dobra nie przesadzajmy :), co roku przed Bożym Narodzeniem szalałam zdobniczo na korytarzu: okno, drzwi wejściowe do mieszkania naszego i sąsiadów. W tym roku, na pożegnanie machnęłam tylko szybkie ozdóbki na oknie.
 Ptaszki gotowe, serduszka wycięte z papieru do pakowania i dorzucone pokręcone wstążeczki też z ozdobnego papieru. Jak się sąsiadce zapomni zdjąć w odpowiednim czasie, to na Walentynki też będzie miała bardzo adekwatny wystrój klatki schodowej :))).

Mam zamiar odezwać się na szybko w piątek..., ale to tylko plan, a plany są bardzo podatne na rewizje i wpływ siły wyższej. Gdybym się piątkowo nie objawiła, to znaczy, żem na nowym, ganiam ze ścierką, wiaderkiem, odkurzaczem i obłędem w oczach, a ponadto... nie będę miała swobodnego dostępu do Internetu do około 22 grudnia. Pozaglądam sobie do Was z ipada Ślubnego, ale pisanie na tym własnego bloga, to ja dziękuję, ja poczekam na normalnie pojętą cywilizację.

13 komentarzy:

  1. Ja nie wiem, jak Ty w tym całym zamieszaniu znajdujesz chwilę spokoju, żeby zrobić na drutach całą chustę!...
    Pamiętam, jak podczas przeprowadzki mieliśmy więcej rzeczy na nowym mieszkaniu niż na starym, ale wciąż mieszkaliśmy na starym. W niedzielny poranek okazało się, że jedyne spodnie jakie zostały mojemu mężowi to stare szare dresy i rybaczki w żółto-pomarańczowe pasy, jechaliśmy grzebać w walizkach, bo inaczej nie miałby w czym iść w poniedziałek do pracy... *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Brahdelt - dobrze, że to był NIEDZIELNY poranek, nie poniedziałkowy ;) a tak w ogóle ja tez nie wiem jak Ona to robi??!!! i czuję się tym mocno zaniepokojona - tzn nie tym, że robi, tylko tym, że ja nie :)

    a czy skoro masz już przetestowany Opis Ulepszony to jest szansa na zerknięcie na niego? ;)

    cudownie energetyczna jest ta chusta, zastanawia mnie tylko czy akryl się dobrze zblokuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję że i ja poczuję się jak WZH w czasie przedświątecznych porządków. Dzieje się u Ciebie, oj dzieje. Panache cóż ja mogę- to jak z brzydkiego kaczątka w łabędzie ta przemiana wygląda. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Brahdelt - uwierz, że wizja jeżdżenia po przysłowiowe spodnie ciągle mnie nawiedza i staram się bardzo, żeby z domu nie wyjechało zbyt wcześnie nic kluczowego. Na razie wywieziony został zapasowy pilot do garażu, który musi trafić do rąk nowych właścicieli mieszkania, ale po poszukiwaniach w szufladzie Ślubnego, gdzie teoretycznie powinien leżeć, szybko skojarzyłam, że musiał być u mnie, w futerale razem z mp3, a został tam po wyprawach rowerowych, kiedy woziłam razem i pilota i mp3. Na szczęście kartonik z moimi rzeczami z szuflad był na wierzchu i pilot został namierzony i wrócił na stare śmieci :)

    @ Izuss1 - na podchwytliwe pytanie "jak ona to robi?" odmawiam pełnej odpowiedzi, ale... budzenie się o czwartej nad ranem z paniką w środku, że pada, a nie mam pojęcia, czy ekipy pozamykały okna, działa bez pudła. O spaniu nie mam mowy, Ślubny jednak musi do pracy, a spanie wydaje się warunkiem koniecznym dla normalnego w niej funkcjonowania, więc wynoszę się z sypialni, siadam sobie cichutko, słuchawki na uszy i robię. Choć nie zawsze, bo dziś też mnie poderwało o 4:30, ale zanim zadzwonił budzik, to miałam napisane trzy wersje referencji, o które grzecznie poprosił Ślubny.
    Co do akrylu, to zachował się przy blokowaniu jak na akryl przystało, czyli oczka się wyrównały, ale na blachę się nie wyciągnął. Ale ten akryl był wykorzystany z premedytacją, bo to ma być chusta do owijania się, naciągania, porzucania na tarasie i innego niedbałego traktowania, a nie do narzucenia na ramiona i eleganckiego zasiadania w gościach :)
    Co do poprawionego opisu, to w formie pisemnej nie zaistniał. Po prostu po zrobieniu pierwszej wiedziałam jak we wzorku mają się układać te dwa razem i sobie dostosowywałam na bieżąco.

    @ Monika Magdalena - Jeśli masz takie "hadronowe" życzenie przyspieszenia, to proszę bardzo, niech Ci się spełni :) Za komplementy dla kolejnej Panache dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku jakie cudo stworzyłaś!! jakie tempo. Jesteś wodą na młyńskie koło dla innych. No, na pewno dla mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Faktycznie amsz teraz szaleństwo ale wierzę, ze ma to swój urok :) Fajnie będzie mieszkać na nowym, zapewnie jeszcze ładneijszym mieszkaniu :) Strasznie miło wspominam montaż naszej kuchni. Panowie przyjechali, rozłożyli się, ja pojechałam na kilka godzin na zakupy a jak wróciłam to kuchnia już wisiała a mąż zasuwał z miotłą i czyścił szafki z trocin :D
    Chusta ma cudowny kolor, taki energetyzujacy, radosny i... świąteczny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chusta fantastik.
    Twoje tapeto-lampo-słupo-metalo-elektro historie są niepowtarzalne :)Tu Ślubny, tam Ty, Elektryk- Szaleniec...Można by z tego niezły komiks narysować :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. @ B - dziękuję za wielki komplement o wodzie :))) Ale to jest właśnie cudowne w robótkowych blogach, że inni inspirują i popychają do roboty.

    @ Susanna - taki mąż to skarb, ale!!! u nas trociny grzecznie sprzątają meblarze, a nawet widziałam na antresoli Pronto do mebli i ściereczkę :) Żeby doczyścili na błysk to nie wierzę, ale niech chociaż z najgorszego kurzu wytrą to i tak będę wdzięczna.

    @ Magdor - w kategoriach komiksu nie myślałam, raczej odcinka Benny Hilla :) Ale jakby co, to rysuj, zgłoszę się po tantiemy za pomysł :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tempo błyskawiczne :) Ja niestety nawet jak się obudzę wcześniej niż powinnam to nic mnie z łóżka nie wyciągnie i zasypiam dalej, a potem wstaję gruuubo po budziku. Zazdroszczę tych dodatkowych godzin dnia, ja zdecydowanie za dużo ich przesypiam :) Panache mam na liście, chociaż jakoś ten kształt jeszcze do mnie nie przemówił do końca, wolę trójkątne chusty :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Boshh... jakbym chciała wszystko skomentować co mi się w głowie kotłuje, to ja w komentarzach bym Ci tekst wielkości posta zostawiała, ale...

    Powiem tak, że JA CIEBIE KOCHAM za te posty... za to jak pokazujesz kota, opisujesz co się z tapetami dzieje... jak przebiegały rozmowy damsko-męskie... robótki, to u Ciebie pierwsza klasa w ogóle!

    Nie wiem za choinkę o co chodzi z tym blokowaniem - co to za termin... że na druty się naciąga? i jest jakaś różnica z tym naciąganiem, czy to akryl, wełna, czy bawełna?
    Przyznam się... nie znam się na tym w ogóle, chociaż moja mama urodziła się z drutami od razu chyba, to mimo wszystko, że to nie moja dziedzina, to każdego Twojego posta czytam, bo są boskie... z robótkami, czy bez... ja Twojego bloga czytam/oglądam jak książkę/serial i czekam na kolejny rozdział/odcinek. Nie zawsze komentuję, ale czytam każdego posta, czasami po dwa razy - możesz być pewna :D

    "Gdybym się piątkowo nie objawiła, to znaczy, żem na nowym, ganiam ze ścierką, wiaderkiem, odkurzaczem i obłędem w oczach"

    "Jak się sąsiadce zapomni zdjąć w odpowiednim czasie, to na Walentynki też będzie miała bardzo adekwatny wystrój klatki schodowej"

    "Wyszło na jaw, że w bloku pracował Elektryk-Szaleniec"

    " ja poczekam na normalnie pojętą cywilizację"

    kobieto! ja płaczę ze śmiechu... mężowi czytam... mąż się śmieje...
    masakra jakaś - super piszesz :)
    chwila przerwy do 22 grudnia OK... nawet największe stacje TV robią sobie przerwy w nadawaniu serialu... żeby później zacząć II sezon :D

    Tempo... szaleństwo, ściera w rękach, obłęd w oczach, ale kochana... święta będziesz miała nie gdzie indziej jak na ROGU RENIFERA... no piękniej się nie da :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. oops.. wiedziałam, że przegnę z ilością tekstu ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak już Brahdelt zauważyła na samym poczatku, ja także nie wiem jak ty dajesz rade jeszcze robótkować, remont, dogladanie fachowców, przenoszenie wszystkich "gratów"... ufff ty to masz werwę

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Wioletta - o mamusiu... ja nie wiem, jak mam dziękować za te wszystkie komplementy i nawet nie wiesz, jak mnie cieszy, że Was cieszy :) I Twój komentarz przeczytałam dzisiaj nad ranem (taaak, znowu nie mogłam spać :) i szczerze pisząc, to cały dzień chodzę, pakuję, upycham, ogarniam i uśmiecham się do siebie, bo mi nadal miło po tych wszystkich pochwałach. Baaaaaaaaaaaaaaaardzo dziękuję. (I nie przegięłaś z ilością tekstu :)))

    @ Ana Yo - daję, bo muszę, ale nie jest najgorzej. Fachowców na szczęście doglądał od początku i nadal to robi Ślubny, bo tylko on ma w głowie każdy centymetr tego mieszkania i plan każdej instalacji :) Dla mnie ten tydzień upływa pod znakiem pakowania i wywożenia, pakowania i wywożenia. A od jutra... mycia, czyszczenia, rozpakowywania, układania, ale to już bez jeżdżenia, w jednym domu, a nie między jednym a drugim.

    OdpowiedzUsuń