Sama nie wiem jak i kiedy, ale skończyłam Zimową Wstęgę Ocieplającą.
W ramach ozdobnych wykończeń pojawiły się symetryczne szydełkowe półsłupki robione kolorową włóczką w kolumnach prawych oczek wzoru.
I jeszcze Wstęga Zimowa otulająca doniczkę z drugim prezentem na nowe mieszkanie, jaki dostaliśmy od Włochów, którzy kupili nasze stare mieszkanie (pierwszym była oryginalna kawiarka Bialetti). Swoją drogą wydaje się, że nawiązane notarialnie i bankowo kontakty całkiem ładnie rozwiną się i zamienią w bardziej towarzyskie i kulinarne :)
A teraz ten sam wyrób dziewiarski grzecznie leżakujący na moim ulubionym sprzęcie AGD - neurotycznej kuchence indukcyjnej.
Na etapie wyboru całego naboju RTV i AGD Ślubny zapytał naiwnie, jaką chcę kuchenkę. Naiwnie, bo nie wiem, na jakiej podstawie spodziewał się, że ja wiem, co chcę i może jeszcze samodzielnie podejmę decyzję. Oczywiście musiał wybrać sam. Poczytał, podumał i dostałam kuchenkę indukcyjną. Normalnie cud i magia - nie grzeje, a gotuje. Jakby ktoś chciał się dokształcić, to zapraszam do Wikipedii - ja wymiękłam przy określeniu "histereza magnetyczna", dotarło do mnie jedynie, że szybciej i że energooszczędnie i wystarczy mi wiedzy. I potwierdzam, że gotuje się na niej piorunem, a mam porównanie i z gazem, i z kuchenkami elektrycznymi. I w ogóle moja nowa kuchenka powinna dostać 6.0 za wartość techniczną i 6.0 za wartość artystyczną swojego działania, bo...
O przygodach Małego, jakie miał z kuchenką pierwszej nocy już pisałam. Kocio kuchenkę tkło, kuchenka mrugnęła ostrzegawczo, kocio mrugnięcie potraktowało z plaskacza, kuchenka poczuła się urażona i error był jak stąd do czterech palników.
Ja do niej mówię lekko złośliwie: ty, neurotyczko. Nie zdążysz garnka postawić albo ustawić temperatury - wyłączy się. Pukniesz ją w miejsce drażliwe na panelu - mruga na ciebie ostrzegawczo. Wodę poczuje - histeryzuje. Garnuszek ma za mały na kółeczku grzewczym - zakomunikuje, że "u2", a ty leć po instrukcję i sprawdzaj, co kuchenka z nerwicą natręctw miała na myśli. A poza tym świeci, mruga i popiskuje radośnie. Ale i tak ją lubię.
Aaaa i gości muszę pytać, czy nie mają rozrusznika serca lub aparatu słuchowego, bo kuchenka neurotyczka może im zaszkodzić na te sprzęty wewnętrznego użytku. Miny pytanych bezcenne.
Gdzieś na zdjęciu w poprzedniej notce mignął nasz telewizor kuchenny. I tu wymagane jest małe wyjaśnienie. Jeden ponadwymiarowy telewizor Ślubny ma na antresoli, w centrum rozrywki własnej. Powstało pytanie, czy chcemy telewizor na dole. Od razu było wiadomo, że nie w żadnej sypialni, bo ja od lat twierdzę, że sypialnia jest od spania i paru innych rzeczy, a wstawienie tam telewizora nastąpi po moim radosnym trupie, czym doprowadzam do czarnej rozpaczy Moją Teściową Niepowtarzalną, która nie rozumie, jak można zasypiać, nie będąc kołysanym elektronicznym szumem. W salonie też nie, bo z doświadczenia wiemy, że salon wykorzystujemy w celach gościnnych i towarzyskich, a wtedy telewizor jest zbędny, bo zabija ożywioną konwersację. Została łazienka :)))) i część kuchenna. Ja nie byłam wcale przekonana, że się ten telewizor w kuchni przyda, ale Ślubny mi uświadomił, że tylko na dole będzie miejsce do ćwiczeń fizycznych, a do tego ekran bywa niezbędny. To był silny argument za i telewizor zawisł. Ale wczoraj okazało się, że nasze potrzeby i nasze radości z tego odbiornika są niczym w porównaniu z tym, jakie zafascynowanie okazał Mały, który wpakował się na blat kuchenny, posadził tyłek przed ekranem i zahipnotyzował się całkowicie.
I małe PS. Przypominam o przeprowadzkowym konkursie. Są już poprawne odpowiedzi, a czas na wysyłanie maili macie do samiuteńkiego końca roku.
Nic dziwnego, że Mały złapał stan hipnotyczny patrząc na kręcące się tyłki. Ciekawe co mu się pod tą choinką śniło :) Telewizor dobra rzecz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Śliczne renifery u góry bloga :D
OdpowiedzUsuńaaaa, to moja pani indukcja nie ma do mnie pretensji, jak położę za mały garnuszek, po prostu grzeje tylko pod nim :) Fakt, na początku "podpalałam gaz" nie na tych palnikach co trzeba, teraz też czasem się mylę, ale innej kuchenki już bym nie chciała.
OdpowiedzUsuńKocio pod choinką - fota tygodnia :D
i mnie rozwaliło zdjęcie kocura- tak mu tam dooobrze :)
OdpowiedzUsuńpoza tym bardzo fajna na Twoja pisanina, dobrze się czyta- piszesz coś poza blogiem?
szyjogrzej ma kolor uroczy, ja grzęznę obecnie w szarościach- za oknem szaro, na drutach szaro, dobrze, że choinka zielona, bombki złote i mleczne, a ściana miedziana :)
No a gdzie ma spać, jak jeszcze nie postawiliście kanapy?... *^v^*
OdpowiedzUsuńJa trochę nie wierzę w kuchenki elektryczne, to dla mnie taki "nieprawdziwy" ogień. ~^^~ Najprawdziwszy jest ten żywy, potem gazowy a wszelakie elektryczne na końcu listy, ale zdaję sobie sprawę, że w nowym budownictwie nie zawsze jest podciągnięty gaz. Chyba byłabym zbyt nerwowa na taki interaktywny neurotyczny sprzęt, który ma mi za złe i wytyka zły rozmiar garnka. *^v^*
Chciałam jeszcze zapytać, który renifer to Ty, a który Ślubny? ~^0^~
Ja obstawiam, że ten zdziwiony z czerwonym nosem to ja, a ten bardziej zdeterminowany po prawej to żona. To pisałem ja, Ślubny.
OdpowiedzUsuń@ Magdor - ostatecznie Mały to facet i ma prawo do gapienia się na podrygujące bioderka :)
OdpowiedzUsuń@ Chabrowa Panienka - wynalazek Ślubnego i mnie też się spodobały od pierwszego rzutu oka.
@ Agata - palniki pomyliłam do tej pory raz, ale ten mój model jest rzeczywiście wyjątkowo neurotyczny i wybredny.
@ Dodgers - dziękuję za pochwałę mojego pisania. W tej chwili oprócz bloga nic nie powstaje, ale gdyby sytuacja się zmieniała, to dam znać :)
@ Brahdelt - Spokojnie, zabraliśmy swój ulubiony materac ze starego mieszkania i będziemy sobie na nim spać dopóki poremontowy kurz nie opadnie. Ale nowe sofy i łózko już są zamówione i pojawią się pod koniec stycznia.
Gazu w bloku nie ma, co mnie nie martwi, bo mnie gaz we wszelkiej postaci stresuje. A kuchenka indukcyjna z dnia na dzień przekonuje mnie do siebie coraz bardziej.
Co do reniferów, to już Ślubny wyraził opinię... nie będę dyskutować :)))
Ale macie tempo tej przeprowadzki! Nie nadążam z komentowaniem :))) Kocur jak widzę już się zadomowił i znalazł swoje nowe miejsce ;-)
OdpowiedzUsuńA na Twój konkurs się obraziłam :) Siedziałam dobre 20minut i znalazłam tylko jedno coś nieduże a drugiego nie widzę... I nawet wiem, dlaczego to jedno jest :-) (a przynajmniej tak sądzę), ale bez drugiego elementu to nie to samo...
@ Pracownia Weekendowa - może zastosuj sposób jednej z osób, którym udało się znaleźć oba kwiatki - wino, dużo wina :))) A zadomowienie Małego jest jeszcze bardzo niestabilne i miewa regularne ataki paniki na każdy dźwięk dzwonka do drzwi czy domofonu, ale nie jest najgorzej, a jak widać na zdjęciu bywa nawet całkiem słodko :)
OdpowiedzUsuńoj duuużo wina to bardzo dobry sposób na wszelkie zagadki :)
OdpowiedzUsuńSzanowna Pani by zobaczyła, jak króliki miewają atak paniki i spierniczają pod kuchenkę albo za szafę- a ty leć babo do sklepu po chipsy paprykowe, bo inaczej Fisiowa czubeczka nosa nie wystawi z ciemnego kąta :)
Kiedy urządzasz swój kącik? bo jestem ciekawa efektu :)
kocio!!!! kiedy można wpaść wymiziać go po brzu?? ;)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny ocieplacz. mnie w tym roku zima swą postacią tak zniechęciła, że nie tylko nic nowego nie machnęłam, ale nawet nie noszę zeszłorocznego kompletu, tylko - o zgrozo - sklepową chustę! ;)
nie nie, nie narzekam, niech ta zima taka będzie, wcale mi nie spieszno do śniegu i mrozów :D
Telewizor kuchenny chyba Kocio sobie przywłaszczył tylko trzeba go jeszcze nauczyć obsługi żeby przed snem go wyłączył;) Choinka hmmm ...może na przyszły rok jakaś wielka doniczkowa- poza sezonem świątecznym na taras. Otulacz super:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń@ Dodgers - mój kącik będzie urządzany po Nowym Roku, jak zostaną zamontowane właściwe fronty do szafki i biurka. Spokojnie relacja na pewno będzie.
OdpowiedzUsuń@ Izuss1 - wpaść, w sensie przyjechać możesz zawsze. Niemrawa zima mnie też nie martwi - niech sobie będzie taka nijaka. A Małego mogę pomiziać od Ciebie, bo do obcych podchodzi z wielką nieśmiałością.
@ Monika Magdalena - sadzę, że jak klapnie tyłkiem na pilocie, to programy przełączy. A nasza kochana Niunia potrafiła tak się zgrabnie oprzeć o obudowę komputera, że go włączała lub wyłączała z guziczka. Choinka zewnętrzna to nie jest zły pomysł - możliwe, że właśnie rozwiązałaś moj przyszłoroczny dylemat.
Co do umieszczenia telewizora to całkowicie się zgadzam z twoimi uwagami na ten temat...ja w sumie mam trzy pokoje więc nigdzie mi nie pasował więc nie oglądam telewizji :)
OdpowiedzUsuń