Wiem, trochę mnie nie było. Wykańczanie mieszkania weszło w fazę ostatnią, intensywną, krytyczną i dynamiczną, a to oznacza, że ja włączyłam "tryb ostatniej prostej" i moje życie na cztery dni i noce skupiło się tylko i wyłącznie wokół odkurzacza, ściereczek, poziomicy i dwóch ekip - jednej dobrej, a drugiej złej - tak, dla zachowania równowagi w przyrodzie.
Informuję, że wpis będzie od Sasa do lasa, a możliwe nawet, że bez ładu i składu, w punktach, okraszony zdjęciami wszelakimi, ale od razu lojalnie uprzedzam, że kocia na zdjęciach nie będzie.
Punkt pierwszy - ROK SMOKA CZAS ZACZĄĆ
Powszechnie obchodzony Nowy Rok przeszedł dla nas jakoś tak bez echa. Ot, niewielka przerwa pomiędzy kolejnymi robotami remontowo-meblowymi. I jakoś tak od początku byłam nastawiona na to, że w tym roku Nowy Rok nam się schińszczy całkowicie i będziemy świętować raczej 23 stycznia, czyli początek Roku Smoka, bo:
- do 22 stycznia zakończymy wszystkie wielkie roboty wykończeniowe (zakończyliśmy, zostały drobiazgi);
- pożegnamy członków ekipy meblarskiej (pożegnaliśmy, cudem tylko nie zrobiłam transparentów i nie intonowałam radosnych pieśni, zamykając za nimi drzwi po raz ostatni, ale o nich za chwilę);
- od 23 stycznia zaczniemy normalnie żyć, a nie współegzystować z fachowcami;
- a poza tym i ja, i Ślubny jesteśmy chińskie astrologiczne Smoki (to znaczy ja to raczej Smoczyca jestem :)), zatem ten rok to nasz rok;
- iiiiiii... Ślubny ma swojego własnego, osobistego Smoka, z którym się nie rozstaje.
A zatem niech Rok Smoka przyniesie Wam i nam dużo dobrego i za zgodą i przy błogosławieństwie Ślubnego zostawiam Was w towarzystwie jego wytatuowanego Smoka.
Punkt drugi - TRAGIKOMEDIA MEBLARSKA
Ostatnie dwa dni pobytu członków ekipy meblarskiej przypominało jako żywo ekranizację Domu Latających Sztyletów - oni ofukani maksymalnie, bo coś się od nich chce (a chciało się, żeby szafy trzymały pion i drzwiczki w szafkach nie przypominały rzeźby nowoczesnej i nie nachodziły na siebie nawzajem) i my zachowujący resztkami sił elementarne zasady kultury (choć oczami wyobraźni widziałam samą siebie, jak poziomicą grzmocę to towarzystwo w okolice nerek, rzucam śrubokrętami, celując w lewe oko i poluję na nich, kręcąc taśmą mierniczą niby lassem, a to wszystko przy akompaniamencie przekleństw we wszystkich znanych mi językach).
Kres mojej wytrzymałości nadszedł w chwili, gdy doszło do wstawania zaprezentowanej poniżej szafki łazienkowej:
Szafka została zaprojektowana tak, żeby wpasowała się idealnie między ściany i jeszcze "wypustka" w tylnej części blatu zasłaniała wnękę okienną. Każda myśląca jednostka, która stanęłaby przed zadaniem wstawienia takiego mebla na swoje miejsce, szybko doszłaby do wniosku, że skoro mebel nie ma luzu po bokach, to trzeba go podnieść ponad szafkę umywalkową, przesunąć na tych wyżynach w stronę okna, opuścić na podłogę, idealnie trzymając poziom i dosunąć do ściany. Proste, nie? Ok, szafka jest dość ciężka i do jej podniesienia jeden atleta nie wystarczy, ale meblarze zawsze dokonywali najazdu w liczbie trzech, w porywach czterech, więc co najmniej sześć męskich rąk powinno sobie poradzić...
Akcja wyglądała tak: szafka została wsunięta bokiem, na poziomie podłogi, między ścianę a szafkę umywalkową, od razu zaklinowała się radośnie i nie chciała stać się nagle ani gumowa, ani przegubowa. Została siłą zmuszona do wycofania się z upatrzonej zaklinowanej pozycji. Podniesiono ją trochę, wśród sapania, jęków i dobrych rad wzajemnych usiłowano zmasakrować płytki po prawej i po lewej, stłuc umywalkę i zbić lustro. Po czym mebel wylądował ponownie na podłodze, na środku łazienki i usłyszałam, że szafka nie wejdzie pod okno żadnym sposobem i to jest wina Ślubnego, który źle zaprojektował szafkę umywalkową, która blokuje możliwość manewru, a poza tym to przeszkadza im gniazdko przy umywalce i kaloryfer na ścianie (obie rzeczy też na pewno znalazły się na swoich miejscach z naszej winy). I tu szef meblarzy, porzucając szafkę stojącą na środku łazienki, pod dziwnym kątem, powiedział: "Przykro mi" i zabiera się do wyjścia. Aż mnie szarpnęło. Chyba tylko to, że blokowałam im wyjście z łazienki i nie dało się tak po prostu opuścić pomieszczenia, pozwoliło ich zmusić przynajmniej do tego, żeby mi mebel przestawili ze środka łazienki do przedpokoju.
Jak widać na zdjęciu szafka jednak wylądowała pod oknem, ale na pewno żaden z meblarzy nie ma w tym ani odrobiny zasługi (kto się zasłużył, wyjaśnię za chwilę).
Inne meble zostały wyprostowane i poprawione, choć członkowie twierdzili, że nie widzą potrzeby poprawiania czegokolwiek, ale mają już dość mojego marudzenia.
Po czym nastąpił moment odbioru całego tego chłamu. Szef członków przybył w towarzystwie zięcia, co na szybko, w progu wytłumaczyliśmy sobie jako chęć posiadania świadka oraz zrównoważenia sił (nas dwoje, ich dwóch). Ślubny obrał taktykę zimnego spokoju i nie roztrząsał każdego problemu i błędu. Wziął ogólne rozliczenie, ściął je kwotowo o tyle, ile uznał za stosowne, podsunął meblarzowi pod nos i zapytał, czy pasuje. Okazało się, że owszem, kompletnie bez entuzjazmu, ale pasuje. Zięć przez cały ten czas robił za niemego świadka wydarzeń. Dopiero po uzgodnieniu kwestii finansowych meblarz ujawnił rolę zięcia - otóż zięć ma zrobić zdjęcia mebli!!! Bo pan meblarz może i jest bardzo zniesmaczony współpracą z nami i ma nas powyżej kokardki, ale chwalić się efektem końcowym chce! Zatkało nas. Ale ostatecznie, co nam tam. Zaznaczyłam tylko, że jeżeli znajdę gdzieś te zdjęcia w przyszłości i nie będzie na nich nazwiska projektanta prezentowanych mebli (czyli Ślubnego), to może się szanowny pan Chętny Do Chwalenia Nie Swoimi Zasługami spodziewać działań odwetowych.
Punkt trzeci - ZA CO KOCHAM NASZĄ EKIPĘ WYKOŃCZENIOWĄ
Odpowiedź - za wszystko!!! Moja opinia w tej kwestii nie zmieniła się od początku listopada, kiedy to po raz pierwszy zawitali na Rogu Renifera i zaczęli puste ściany zamieniać w mieszkanie według wizji, jaką miał Ślubny.
To jest takich dwóch, co pracuje za sześciu, cuda czyni od ręki, odpowiada na najgłupsze pytania Pani Inwestor i realizuje najkoszmarniejsze pomysły Pana Inwestora i nic dla nich nie jest problemem.
Jak myślicie, kto wstawił osieroconą przez meblarzy szafkę łazienkową? Oczywiście ekipa wykończeniowa - w pięć minut (w tym dwie zajęło obmierzenie szafki i łazienki, kolejne dwie odkręcenie i przykręcenie z powrotem gniazdka i termostatu od kaloryfera), bez problemu i bez jednego słowa, że to nie ich problem i nie ich obowiązek.
Kto powiesił zegar wielkości stodoły na wysokości Giewontu? I jeszcze wykombinował, żeby powiesić go, wykorzystując nóżki do mebli, bo Ślubny miał wizję, że tarcza ma odstawać od ściany?
I kto w dwa dni machnął wszystkie możliwe listwy przypodłogowe i to pracując tak, że nie miałam wrażenia, że dostaniemy wszyscy pylicy, bo kolejna bomba walnęła w elewator zbożowy?
I powiesił wszelkie możliwe obrazy i obrazki? Pozwalając w końcu wychynąć ze schowka naszej "Damie z komórką", która trafiła na swoje miejsce na antresoli.
I obraz w sypialni też zawisł.
I moje trzy grubaski w końcu radują oko tuż po otworzeniu drzwi wejściowych.
I kto w ciągu tych dwóch dni zrobił tysiące innych drobiazgów, silikonował, przyklejał, wyrównywał, zamalowywał i nawet z własnej inicjatywy przestawiał suszarkę z mokrym praniem, żeby się nic nie zakurzyło, zgodnie z kierunkiem wskazanym wdzięcznie machnięciem mej prawej dłoni?
I z ręką na sercu, wątrobie, nerkach czy innym newralgicznym organie niezbędnym do życia - jeśli ktoś z Poznania lub okolic potrzebuje doskonałej, szybkiej i sprawnej ekipy remontowej, to dajcie znać. Według mojej skali ocen zasługują na szóstkę ze słoneczkiem :)
Punkt czwarty - APOKALIPTYCZNY CHAOS
Jako akcent komiczny pojawią się dwa zdjęcia z wczoraj - hasło przewodnie: twórczy chaos.
Najpierw rzut oka na przedpokój. W tle najlepszy przyjaciel, czyli odkurzacz do wszystkiego. Bystroocy dojrzą po lewej wielki wór śmieci. Na pierwszym planie artykuły chemiczne w pojemnikach niestandardowych, które robiły za obciążenie do przyklejającej się listwy między płytkami a panelami. (Pojemniki zostały przez całą noc - Mały miał utrudnione galopowanie między sypialnią a salonem, ale chyba nie narzekał).
Oraz widok z kurzej grzędy (czyli antresoli) na salon i kuchnię w stanie kulminacyjnego bałaganu. Zwracam uwagę, iż po raz pierwszy przydało się dziesięć tomów Historii Świata - idealnie docisnęło kolejną listwę łączącą płytki i panele, a ja się zastanawiałam, czy tego komuś nie wcisnąć przed przeprowadzką, bo mi się dźwigać makulatury nie chciało.
Punkt szósty - WNĘTRZARSKO
Czas na zdjęcia z dzisiaj (fatalne jakościowo, bo za oknem szaruga godna listopada).
Pogięta pólka Ślubnego. Uzupełniona o awangardową grafikę w czerwonej tonacji :)))) i półkę przyziemną. Na pierwszym planie stolik do kawy - też projekt Ślubnego (oczywiście). Stolik, który można rozstawić i przyjmować podwojoną liczbę gości.
I jeszcze zdjęcia kuchni, bo ostatnio zostałam posądzona o wciskanie Wam zdjęć katalogowych, na których ni śladu życia, bycia i gotowania. To dzisiaj macie kuchnię w jej stanie naturalnym - ze schnącą kawiarką, robótkami na drutach walającymi się na blacie i herbatką w dzbanku.
I jeszcze widok na mój największy sukces odniesiony nad oporną materią meblarzy - w końcu stojąca jak działająca poziomica przykazuje szafa kuchenna, która nie odchyla się już ze wstrętem od ściany i nie usiłuje skręcić sobie nóżek, uciekając od okna.
Tym samym informuję, że temat wnętrzarski został prawie wyczerpany. Uraczę Was jeszcze sesją zdjęciową sof i łóżka, kiedy tylko dojadą wszelkie powierzchnie miękkie i oczywiście zaszczytu uwiecznienia i zaprezentowania dostąpi mój Kącik Szalonej Rękodzielniczki, w którym mam zamiar rozbałaganić się w tym tygodniu.
A w następnej notce będzie czerń i srebro w szalowej/szałowej postaci, bo może i trwała końcówka remontu, ale drutów nie schowałam w ciemny kąt.
Pięknie tam u was jest i warto pocierpiec bo po wszystkim będziecie mogli się cieszy tylko swoim towarzystwem :))
OdpowiedzUsuńTakie wielkie "ufff" i czas na szampan? Gdybym miała sobie dać dźgnąć ramię a jeszcze w formie chińskiej smoczycy w moim przypadku chyba wykupiłabym w Stonce te szampany po sylwestrze [ajć]. Powywijany regał super:) Ciekawe jak by wyglądał poker taką całą talią kart jak obok regału...Spokojnego, leniwego, owocnego mieszkania w mieszkanku:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUzdolniony jest twój Ślubny, ma nietuzinkowy zmysł i wyczucie, wszystko jest dopasowane ze smakiem.
OdpowiedzUsuńDobrze,że już widać koniec urządzania.
Smok jest boski.
@ Ania - dziękuję za komplementy. Pięknie jest tylko dzięki Ślubnemu, gdyby nie jego projekt, to to mieszkanie nigdy tak by nie wyglądało.
OdpowiedzUsuń@ Monika Magdalena - oj tak, wieeelkie uffffff i może nie szampan, ale wino koniecznie. Ślubny dał sobie dźgnąć nie tylko pół pleców, ale i oba ramiona i tak czekam, kiedy znowu usłyszę, że czas sobie coś dorobić :)) Dziękujemy za życzenia.
@ Qrka - Ślubny na pewno sobie poczyta Twoje pochwały, i na temat projektu mieszkania i smoka (choć tu większa jest zasługa talentu i pomysłu tatuażysty).
a poookaż Ślubnego bardziej ;)
OdpowiedzUsuń(wracam czytać ciąg dalszy)
to teraz w punktach ja :)
OdpowiedzUsuń1. dotarłam do końca
2. pominęłaś piątkę ;)
3. jest BOSKO! i ja się wpraszam (no dobra, poczekam aż się w sofę wyposażycie, bo jednak lubię siedzieć). tylko zacznę już dumać jak się ubrać, żeby tych BOSKICH wnętrz nie skalać wyglądem swej anowczo-nie-boskiej osoby
4. odnotowuję i jak tylko będę ekipy potrzebowała to walę jak w dym
5. komentarza o meblarzach celowo nie ma. aczkolwiek "akcji zdjęcie" się spodziewałam, serio. no byliby skrajnie głupi, gdyby się TYM nie chcieli chwalić :)
osoba ma jest, oczywiście, "stanowczo-nie-boska" :)
OdpowiedzUsuńTatuaż bardzo ładny. Czarno-biały? Przeboje z fachowcami to chyba każdy ma. Łazienka śliczna. Meble też bardzo fajne. Twój mąż wszystko projektował czy ty też? Zazdroszczę mu. Też bym sobie chętnie coś powymyślała hahahahaha. Jak będziesz miała więcej czasu to zrób z bliska zdjęcie blatu. Śliczny jest.
OdpowiedzUsuń@ Izuss1 -
OdpowiedzUsuń1. Ja się boję nawet zapytać, co ma "bardziej" ze Ślubnego mam pokazać :)))? Ogon smoka mu wyłazi na obojczyk, a na ramionach ma tribalowe abstrakcje.
2. Rzeczywiście pominęłam piątkę, ale może usprawiedliwi mnie fakt, że wpis powstawał w trakcie opijania końca robót wykończeniowych :)))
3. Czuj się zaproszona, oczywiście jak będą sofy, żebyś się mogła wygodnie rozsiadać, Ślubny ci zrobi kakao :)
4. W razie potrzeb remontowych, pisz, dzwoń, pytaj.
5. A dla mnie "akcja zdjęcie" pokazała po raz kolejny jak mało profesjonalnego honoru ma pan M.
@ Macchiato - tak, tatuaż jest czarno-biały (dosłownie, bo robiony też białym tuszem). Cały projekt mieszkania jest Ślubnego, mojej zasługi nie ma w tym prawe wcale. Zdjęcia blatu zrobię przy okazji następnej sesji zdjęciowej.
Możesz już odetchnać z ulgą, już koniec, a fachowcą mówimy "papa". Nawiasem mowiąć mimo wszystkich wykonczeniowych przebojów, i nie zawsze rzetelnych fachowców to szczęściara z ciebie, bo wszytsko się w miare szybko i gładko skończyło.
OdpowiedzUsuńTakiego smoka to nawet kiedyś chciałam sobie zrobić, tylko na całą rękę do samej dłoni i w kolorze, niestety fundusze nie pozwoliły (ale może kiedyś? kto wie? ^^). W każdym razie - piękny!
OdpowiedzUsuńEkipę było walić tą poziomicą na odlew, tacy fachowcy nie zasługują na przymykanie oka na ich niedoróbki! Wspaniale, że miałaś tę drugą ekipę, tacy robotnicy to skarb.
Ale macie wielkiego Asa w rękawie, ... tfu! w salonie!... *^v^* A kuchnię pokaż z garami na kuchence, z obiadem na talerzach, herbata w dzbanku to jeszcze żadne gotowanie. ~^^~
Ojojoj ale fajny smok - zapodawaj więcej zdjęć Ślubnego :) Kręcą mnie tatuaże ale sama nie mam odwagi. Chociaż kto wie :> może kiedyś jakiś maleńki na karku :D
OdpowiedzUsuńMieszkanko wygląda pięknie! Że tak powiem - teraz już ostatnie szlify :) bardzo podobają mi się te niskie szafki w łazience. I kuchnia wspaniałą choć brakuje mi tu normalnych garów! Uroczy czajniczek z herbatką to nie gotowanie ;) no i bałaganu nie robi :D
Niech Rok Smoka przyniesie Wam samo dobre:) Kurczę, od 2 albo więcej lat mam chęć na tatoo:)) Mieszkanko nabiera coraz bardziej wyrazistego charakteru...świetny projekt!!
OdpowiedzUsuń@ Ana Yo - wiem, że mamy szczęście, bo w sumie w niecałe trzy miesiące od odebrania kluczy mamy wszystko, oprócz firanek i sof :)) Ale w najbardziej optymistycznej wersji (przy fachowych meblarzach) skończylibyśmy w starym roku 2011.
OdpowiedzUsuń@ Brahdelt - Ślubny miał szczęście, bo trafił do naprawdę utalentowanego tatuażysty.
W kwestii fachowców, to spokojnie, bez łupania poziomicą, ale udało nam się wymóc na nich usunięcie 90% niedoróbek. Tylko po co te nerwy? Co do ekipy wykończeniowej, to praca z nimi była prawdziwą przyjemnością (bałagan robili celowy i ukierunkowany, a do tego wszystko w radosnej atmosferze).
Kuchnia z garami będzie, spokojnie.
@ Susanna - ooo, kolejna z zapotrzebowaniem na więcej Ślubnego ;))) Zapytam, może dostanę zezwolenie. I tak jak obiecałam Brahdelt - sesja parujących garów w kuchni też kiedyś będzie :))
@ Sistu - dziękujemy za życzenia i Wam też życzymy pomyślnego Roku Smoka. A chęć na tatuaż może jednak w końcu zrealizuj? Mnie jakoś nie ciągnie - jedna osoba w rodzinie z grafiką na skórze wystarczy :)))
Pisałam już, że bardzo podoba mi się Wasze mieszkanie? ;) Super projekt:)
OdpowiedzUsuńZaś jeśli chodzi o ekipę wykończeniową, to jak kiedyś będę kogoś potrzebować, zgłoszę się do Ciebie - też jestem z poznańskiego:)
kurczę, mam za mało pewności siebie, nadrabiam więc: wpraszam się z Izą! ;) Że chata fajna, to wiadomo od dawna, ale najlepsze w tym wpisie jest zdjęcie Ślubnego :D
OdpowiedzUsuńJa Ci normalnie zazdroszczę, że wszystko tak gładko Wam idzie; wiem, że przeboje z meblarzami do miłych nie należą, ale to jednak pestka - taaak, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :P
Pozdrawiam mi życzę oddechu i samej radochy już bez fachmanów!
nie "mi" tylko "i" oczywiście...
OdpowiedzUsuń@ Urkye - dziękujemy za komplementy mieszkaniowe. I pamiętam, że Ty też jesteś sąsiadka (rogale marcińskie :)))Namiary na ekipę chętnie podeślę, jeśli będą potrzebne.
OdpowiedzUsuń@ Agata - ależ wpraszaj się, jak tylko dojadą sofy planowany jest robótkowy sabat. Ślubny serwuje napoje wszelakie, już się zobowiązał :)))
I wiem, że nawet wliczając w imprezę meblarzy, to i tak idziemy jak burza i bez wielkich zgrzytów.
Te białe szafeczki boskie - a już żeby w łazience ustawić nisko mebel to bym nigdy nie wpadła, a teraz patrzę jak to super wygląda :))
OdpowiedzUsuńSzkoda że ja nie z Poznania, też bym chętnie się wprosiła na sabat, pooglądała na żywo i pomacała Kota :/
Wszystkiego dobrego w Smoczym Roku, na Rogu Renifera :D
Mój rok właśnie się skończył :) Pies ze mnie z krwi i kości :)Smoczycę i Smoka pozdrawiam bijąc pokłony za wytrwałość, zdolności negocjacyjne i talenty projektancko-aranżacyjne. I tak sobie myślę, że pozwolę sobie powiesić w mej, już niedługo nowej sypialni, zwis barokowy okraszony kryształem. Pasować będzie idealnie :)
OdpowiedzUsuń@ Ju-styśka - bardzo nie chcieliśmy w łazience niczego wieszać, a szafka być musi. I Ślubny doszedł do wniosku, że będzie niska przypodłogowa, żeby sobie na niej można było usiąść w czasie zabiegów kosmetycznych.
OdpowiedzUsuńI szkoda, że nie z Poznania, ale jeśli Cię to pocieszy, to kot na 100% nie da się pomacać nikomu, pewnie się nawet nie pokaże, bo on zawsze był nieśmiały i aspołeczny wobec obcych, a teraz po remoncie, hałasie i hordach obcych ludzi, którzy łazili po mieszkaniu, jego fobie tylko się pogłębiły.
@ Magdor - dziękujemy za życzenia i pochwały. A na mroczny kiczowaty zwis barokowy nie mamy praw autorskich, więc wieszaj i niech dobrze świeci (tylko domagam się zdjęć :))).
Fajnie już wygląda Twoje mieszkanko. Twój Ślubny to prawdziwy "miszczu".
OdpowiedzUsuńja jestem grzeczna, więc miałam na myśli twarz, oczywiście :)
OdpowiedzUsuńale skoro dostałam pozwolenie na sięwproszenie (Agata, normalnie też taka odważna nie jestem, ale teraz mam tupet za dwoje ;) ) to sobie sama obejrzę, na żywo
hmmm... chyba, że już wie o moim szczeniackim siędomaganiu fot, to spalę cegłę i wzroku podnieść się nie odważę. i jeszcze Wam nowe sofy kakao zaleję ;)
tak czy siak: na tej focie Ś. wygląda jak model od CK, co najmniej :)
Dobrze wiem dlaczego Ślubny ma takiego pięknego smoka- po prostu zaznaczyłaś Męża aby Ci nikt nie ukradł tego Skarba.Rozumiem i popieram, bo co Twoje to Twoje i już.
OdpowiedzUsuńMieszkaniem jestem zachwycona- niech Wam się tam dobrze . Ponieważ mieszkanie jest duże to widzę , ze jest dużo miejsca dla Szczęścia , ktore nich Was nigdy nie opuszcza.
Projekt jest rewelacyjnie piękny. Gratuluje smaku i wyczucia. Czy Twój Mąż poza duszą artysty działa właśnie w profesji projektowania wnętrz? Jeśli tak , to ja skłonna jestem wziąć kredyt i kupić sobie domek , który Twój mąż za pieniądze mi zaprojektuje.
A co ,mi tam - tez chcę ładnie mieszkać.
Podoba mi sie ten minimalizm!
OdpowiedzUsuńA czy zadbaliscie, by materialy uzyte nie byly toksyczne, byscie nie nawdychali sie za duzo tego swinstwa....
pozdrawiam, Jola
@ B - dziękujemy bardzo za pochwały i mieszkania i "miszczostwa" Ślubnego.
OdpowiedzUsuń@ Izuss1 - ja się tam wolę zapytać, która część Ślubnego Cię interesuje ;) A sam zainteresowany zezwolił na ujawnienie powierzchowności w ramach kolejnego wpisu, ale że tak napiszę - częściowo zezwolił :)
@ Krysia - przede wszystkim bardzo dziękuję za cudowne życzenia. Ślubny jest właścicielem agencji reklamowej, ale projektowanie wnętrz chyba ma we krwi - wyczucie przestrzeni, koloru i kształtu ma doskonałe. I zapewniam Cię, że nie musisz się zadłużać, żeby ładnie mieszkać - jestem pewna, że blogowe bywalczynie mogą liczyć na duże zniżki :)))
A smok... Ślubny zrobił sobie ten tatuaż, kiedy ja siedziałam przez miesiąc na stypendium we Włoszech i tylko powiedział mi przez telefon, że ma nowy tatuaż i pokaże, jak dojedzie do mnie do Genui. No i pokazał - smoka na pół pleców :))) Więc chyba można powiedzieć, że sam zafundował sobie bardzo szczególny "znak szczególny".
@ Jola - bardzo się cieszę, że nie jesteśmy osamotnieni w upodobaniu do minimalizmu. Co do używanych materiałów, to sam blok jest bardzo ekologiczny (kolektory słoneczne itp.) i nie oszczędzano na materiałach budowlanych. My też staraliśmy się nie pchać do środka "dziwnych" materiałów. A sądząc po tym, jak doskonale się w tym mieszkaniu śpi, to chyba nam się udało uniknąć rzeczy toksycznych i szkodliwych.
Wszystko wygląda pięknie :-) Podziwiam i gratuluję Ślubnemu talentu do aranżacji wnętrz, a Tobie Ślubnego :-)
OdpowiedzUsuńWszystko cudne, gratuluję, czekam z niecierpliwością na chustę. A smoka nie mogłabym sobie wydziergać, bo prawie tak się nazywam :), szkoda byłoby się dublować ;) pozdrawiam hel.
OdpowiedzUsuńnie, żebym ponaglała... ale kiedy ten następny wpis? ;)
OdpowiedzUsuń@ Gazela - bardzo dziękuję za komplementy.
OdpowiedzUsuń@ hel. - dziękujemy bardzo. I skoro z powodu nazwiska Ty nie możesz mieć smoka, to wychodzi na to, że na nie powinnam tatuować sobie niczego, co przypomina maliny (bo to zbyt blisko mojego panieńskiego nazwiska, z nazwiskiem po mężu żadna rzecz się nie kojarzy, za to kojarzy się czynność :))))
@ Izuss1 - niecierpliwa kobieto!!! JUŻ!!!
Witam, jestem tu nowa i od razu zauroczyło mnie Twoje (Wasze) mieszkanko :) Super! Gratuluje wyczucia smaku w dekorowaniu mieszkania :P
OdpowiedzUsuńMam pytanie skąd ten cudowny gigantyczny zegar?? :)
Karola
@ Karola - witaj na szalonym Rogu Renifera :))) i dziękujemy za pochwały.
OdpowiedzUsuńZegar jest niepowtarzalny i nie do kupienia. Mechanizm (ze wskazówkami) został zamówiony na Allegro. Natomiast tarczę zaprojektował Ślubny, wycięła ją z płyty PCV i ozdobiła czarnymi dodatkami znajoma firma zajmująca się reklamą zewnętrzną.
Tak myślałam że to Twój Ślubny :) Kiedyś planowałam zrobić sobie taki zegar właśnie z jakiejś płyty, sklejki lub jakiegoś innego tworzywa ale porzuciłam pomysł jednak teraz oglądając wasze mieszkanko coraz bardziej nakręcam się na stworzenie czegoś oryginalnego do swojego mieszkania :)) Pozdrawiam a i obiecuje że będę tu często zaglądać :))
OdpowiedzUsuńKarola
@ Karola - rób!!! Tylko im wyżej masz zamiar zegar powiesić, tym lżejszy materiał sugeruję :))) I pochwal się jakoś, co stworzyłaś.
OdpowiedzUsuńObraz w sypialni rewelacja, chyba sobie coś takiego strzelę. No i widzę fragment Ślubnego. Wow. Fajny fragment. Jak reszta też taka fajna to na rogu renifera jest fajnie. :) fajnie.
OdpowiedzUsuń