Przenosiny

wtorek, 24 kwietnia 2012

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO IL DUOMO

Z powodu wyrazów niecierpliwości, jakie szanowni czytelnicy pozwolili sobie wyrazić w komentarzach, domagając się drugiego odcinka mediolańskiego reportażu, bez zwłoki oddaję głos Ślubnemu, niech Was czaruje Mediolanem dalej, a ja skromnie wycofuję się do nawiasów, kursywy i podpisu IK.

***
Cztery dni przeznaczone na zwiedzanie i Mediolanu, i targów to stanowczo za mało i udało mi się zobaczyć tylko niewielki skrawek miasta, a należy zobaczyć całe! Ale nawet ten skrawek pozostawia niezapomniane wrażenia. W szczególności katedra (Il Duomo), koło której bywałem w zasadzie codziennie i za każdym razem jej widok zapierał dech w piersiach.

W kontekście tego, że moja żona (czyli JA!!! - IK :))))))) tuż przed wyjazdem uczyła się robić frywolitki, to patrząc na fasadę katedry miałem nieodparte wrażenie, że jest ona bardzo frywolitkowo-koronkowa. (Proszę docenić, że facet wie, jak wygląda frywolitka i jeszcze mu się kojarzy! - IK).
Rewelacyjną sprawą jest to, że można wejść lub wjechać windą - to wersja dla leniwych - na dach katedry i przy współczesnych wieżowcach może wysokość nie jest oszałamiająca, ale sama świadomość, że stoi się na dachu takiego budynku, wśród tych wszystkich rzeźbień i figur jest wspaniała.

Powyższe zdjęcie zrobione jest właśnie z dachu Katedry i w tle widać na nim... budynek w kształcie grzyba nuklearnego - czyli Torre Velasca, 27 pięter z czystego żelbetu :)
(Grzyb jest tak charakterystycznie okropny dla pejzażu Mediolanu, że mimo jego żelbetowej brzydoty nie wyobrażam sobie tego miasta bez niego. - IK)

Nie mniejsze wrażenie jak Katedra robi Castello Sforzesco, czyli zamek Sforzów, szczególnie wieczorem, oświetlony i potężny.

Pobliski Park Sempione jest tak wielki, że "alejki" parkowe mają nazwy - jak ulice.

Daruję Wam zdjęcie La Scali, który to budynek z zewnątrz jest chyba największym zaskoczeniem i lekkim rozczarowaniem tego wyjazdu. Budynek jest kompletnie niewidoczny, żadnych kolumn, rzeźbień, nic. Nawet Leonardo z pomnika stojącego przed La Scalą, ma spuszczony wzrok, bo i na co tu patrzeć :))) Dobrze, że chociaż bogactwo wnętrza rekompensuje szarość zewnętrza.

Ale wracamy pod Katedrę, obok której znajduje się najpiękniejsze centrum handlowe, jakie widziałem, czyli Galeria Wiktora Emanuela II. 

Zanim wejdziemy do środka pasażu, zwrócę uwagę na "narośl", czyli dobudowaną restaurację na dachu Galerii. Jest to podobno najbardziej ekskluzywna, najbardziej oblegana i najdroższa restauracja w Mediolanie. Rezerwacje trzeba składać z takim samym wyprzedzeniem jak te na bilety, żeby zobaczyć "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda, czyli dwa miesiące wcześniej.
(Tu wieczerza i tu wieczerza, to w sumie co się dziwić, ale za to osobę odpowiedzialną za wydanie pozwolenia na wybudowanie tej "narośli" postawiłabym pod poznańskim pręgierzem - dla niewtajemniczonych, mamy taki na Rynku - i załaskotała publicznie do stanu omdlenia lub zmoczenia... gatek. - IK)

W pasażu, jak nietrudno się domyślić, są same ekskluzywne sklepy najbardziej znanych projektantów i restauracje. Ciekawostką jest to, że wszystkie szyldy nad wejściami do sklepów mają taki sam wygląd - złote litery na czarnej szybie. Więc to chyba jedyne miejsce na świecie, gdzie McDonald nie straszy czerwono-żółtym logo:
(McDonald jest wszędzie... teoria mcdonaldyzacji życia nabiera zupełnie nowego znaczenia. - IK)

Ale w galerii jest jedno bardzo ważne miejsce - na posadzce jest wizerunek byka. Trzeba stanąć bykowi na... jądrach, mocno i wykonać - koniecznie na pięcie - obrót o 360 stopni. Cierpienia zwierzaczka mają podobno przynieść obracającemu się szczęście na całe życie. Byk ewidentnie niedawno przeszedł restaurację jąder, bo wszystkie przewodniki ostrzegają o wgłębieniu w wiadomym miejscu, a teraz było równo :))))


Mediolan zachwyca nie tylko najbardziej znanymi zabytkami, ale także wystawami sklepowymi. I normą są turyści robiący zdjęcia sklepom i nie są to tylko Japończycy. Ale jak tu się nie zachwycać, kiedy można napotkać takie cuda:

Biorąc pod uwagę aspekt rękodzielniczy, udało mi się wypatrzeć także takie bardzo hand-made'owe lampy poniekąd "w różyczki" w sklepie z ciuchami:
(Ja sobie takie zrobię!!! Boskie są!!! - IK)

Ale w Mediolanie nawet zwykły warzywniak może być dziełem sztuki:

Jak się patrzy na takie zdjęcia, to człowiek poważnie rozważa zostanie wegetarianinem:
Chociaż sklepy z mięsem potrafią wyglądać równie atrakcyjnie...

I na zakończeni relacji jeszcze taki oto zielony skwerek przed restauracją, który udowadnia, że nawet lampa uliczna nie musi być nudna:


***
To Ślubny miał tyle do powiedzenia, ale ode mnie będzie jeszcze jedno zdjęcie zrobione przez niego w Mediolanie. Otóż Ślubny, pokazując mi parę setek zdjęć, nagle zatrzymał się na tym:
Sweterek pstryknął, bo: "Taki chceeeeeeeeeeeeeeem!!!" Nawet wiedział, że trzeba zrobić zbliżenie na wzorek, żebym się nie zastanawiała, jak to zrobione ;)))))))))))) Same lewe...
No to chyba mu machnę na jesień Mediolański Sweterek samymi lewymi, niech ma za te wszystkie zdjęcia.

A w części trzeciej będzie o prezentach, jakie zostały z Mediolanu "przyleciane" i które są fajne, super i za...pierające dech w piersiach ze śmiechu.

25 komentarzy:

  1. Zazdroszczę - Mediolanu nie zwiedzałam, ale w słonecznej Italii i całym basenie morza śródziemnego jestem po uszy zakochana - przywitam się, bo ja tu się zaplątałam za Twoimi malinami i się wplątałam w czytanie, bo mnie we wspomnienia połaskotało!
    A abażury - to mnie rozbroiły, już czekam na te TWOJE ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maliny, powiadasz, Cię przyciągnęły :))) To są nas dwie, zakochane po uszy :)))
      A abażury są po prostu piękne.

      Usuń
  2. Relacja cud miód. A za sweterek to jeszcze pewnie dwa razy się ucieszy - raz za zrobienie, dwa za cenę troszkę pewnie mniejszą niż mediolański ::)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, cena przecież uwzględnia metkę i to, co na niej napisane :)))

      Usuń
  3. No cóż, super byłoby się tam znaleźć, w dodatku z pokaźnym zapasem gotówki... ;) A lampy boskie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż okazuje się, że sam koszt pobytu, jedzenia, lodów :))) nie jest jakiś powalający na kolana. Ale jeśli myśli się o zakupach ciuszków, butów, to rzeczywiście trzeba się tam wybierać z dostępem do zasobnego konta.

      Usuń
  4. Katedra jest przepiękna i rzeczywiście bardzo "koronkowo-frywolitkowa". Oczywiście doceniamy mężczyznę, który wie, co to frywolitka, ale jakże by było inaczej, skoro jest Twoim mężem! *^v^*
    Natomiast ja się pytam, jakim cudem ktokolwiek (= konserwator zabytków?) pozwolił na przyklejenie takiej współczesnej i do tego niezbyt ładnej dla oka konstrukcji na dachu takiego klasycznego w formie budynku?!... Pasy drzeć, nie łaskotać!!!
    Taki warzywniak niekoniecznie skłania do zostania wegetarianinem - człowiek (=ja ^^) po prostu myśli sobie, jak przyjemnie by było w takim sklepie wybierać jarzynki jako uzupełnienie np.: niedzielnej pieczeni. ~*^-^*~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślubny ma tą wielką zaletę, że stara się opanować przynajmniej podstawowe informacje związane z moimi pokręconymi zainteresowaniami.
      Ta restauracja to dla mnie wielka zagadka, ale podejrzewam, że pieniądze potrafią skłonić do wydania najdziwniejszych zezwoleń.

      Usuń
  5. Ale pięknieeee :)))) O katedrze się uczyłam na jeden egzamin na studiach, nie wspominam więc jej najlepiej:P Ale na zdjęciach wygląda świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, jak trzeba było "wykuć na egzamin" to nawet wiedza o najpiękniejszych zabytkach staje się makabrą.

      Usuń
  6. Wspaniałe zdjęcia!! Niesamowite miasto, relację czyta się jednym tchem - chcę do Mediolaaaanuuuu (jak Top Model :D ) Zachwyciłam się katedrą, centrum handlowym, parkiem i tymi lampami ulicznymi, które wyglądają niesamowicie! Tak, we Włoszech zwykłe warzywniaki zachwycają:)
    No i lampy z różyczkami w sklepie - pomysł wart zgapienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to w ogóle tak mam, że mnie we Włoszech wszystko zachwyca :)))
      A lampy z różyczkami naprawdę godne rozważenia, tym bardziej, że zależnie od wielkości "klosza" mogą wisieć jako żyrandol albo jako rodzaj plafonu przy samym suficie.

      Usuń
  7. To ja sobie na śniadanko zapodałam Twój pościk i tak mnie ten warzywniam oczarował, że pomyślałam że papryczkę wcinam. Te lampy miałe wyglądają jak suknie ślubne, no chyba że już wszytsko mi suknie przypomina a te różowe- oj żeby u nas takie były...wystawy.....kwiatowe- ciekawe czy przechodząc obok takich da sie nie spóźnić do pracy bo spektakularne wręcz sa i to niesamowicie. Na koniec katedra- mam chyba tylko porównanie do tej w Pradze, ale ta zdecydowania ładniejsza- taka jasna. Pozdrawiam:]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lampy rzeczywiście kojarzą się ślubnie :))) Wystawy we Włoszech to dzieła sztuki i to nie tylko w Mediolanie.

      Usuń
  8. Zdjęcia super, fantastyczne miejsce, nawet warzywniaki zachwycają;)Kolejny punkt na liście marzeń do zobaczenia:) I te lampy z różami boskie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mam taką listę :))) A do Mediolanu pewnie kiedyś wrócimy razem, bo Ślubny ma lekki niedosyt (za dużo miejsc do zobaczenia w zbyt krótkim czasie), a ja chcę do Mediolanu ze względu na Leonarda :))

      Usuń
  9. Przechodziłam koło Duomo i Galerii mnóstwo razy, a tej doczepianej restauracji nie zauważyłam... :) Ale jak praktycznie z tego placu wychodziłam tyłem, bo się na katedrę nie mogłam napatrzeć. Więc może to i lepiej że tego dziwoląga nie widziałam :) Abażury piękne, w Twoich metrażach wyglądałyby super! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i dobrze, że nie widziałaś. Ja pewnie też bym nie zauważyła zapatrzona na katedrę.
      I ja tez te abażury od razu zobaczyłam u nas. Jak mi się kiczowaty mroczny gotyk znudzi, to będą kiczowate rokokowe róże :)))

      Usuń
  10. czuję się usatysfakcjonowana i dopieszczona :)

    wszystko piękne, ale ja wybieram ZDECYDOWANIE warzywniak. mnie nawet polskie warzywniaki kręcą, o rynkach nie mówiąc, więc proszę sobie wyobrazić co mi ten zrobił...
    można prosić via mail duże zdjęcie? to sobie pooglądam dokładniej :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudna relacja, zdjęcia piękne. Tylko zazdrościć :) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak miło, że można tu zajrzeć i przeczytać coś miłego, przyjemnego, ciekawego i bez jakiegokolwiek związku z sosną :)
    Lampy są przecudne i te kwiaty w wystawie też :) a warzywniak zabieram i zainstaluję go sobie na balkonie ok?

    OdpowiedzUsuń
  13. Mediolan wiosną wygląda oszałamiająco - dziękuję za fantastyczną relacje
    genialne określenie restauracji - "narośl" :) to "coś" wygląda niczym wrzód, przez grzeczność nie dodam na czym ;, z chęcią stanę w tłumie gapiów na Starym Rynku i z lubością będę obserwować pręgierzowe poczynania!
    za to katedra, warzywniaki, różane lampy... to już istne cudeńka, oczywiście każdy w swoim rodzaju
    słonecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Twojego posta nie mogę przeczytać tak rach-ciach, więc przeważnie mam możliwość to zrobić o tak kretyńskiej porze jak ta... komentarz pewnie wskaże jeszcze bardziej dziką godzinę, więc podaję, że jest 02:12

    No to od początku...

    Frywolitki też mnie ucieszyły, że osobnik z Marsa, zupełnie z innej profesji, kojarzy sobie budynek tak... dziergutkowo :D
    No ale w końcu "kto z kim przestaje..." - mój mąż zawsze powtarza, że skoro jestem jego współspaczem od tylu lat, to powinnam już dawno na kablach wszelakich się znać przynajmniej tak jak on ;)

    "że moja żona (czyli JA!!! - IK :)))))))" - mam banana na twarzy :D

    Narośl na budynku też mi się nie podoba... od razu mam przed oczami ten "przylepek" na Jasnej Górze (zwanej Dżej Dżi), gdzie ołtarz letni... wygląda jak tymczasowo rozwinięte, bliżej nieokreślone COŚ... kiedyś myślałam, że to tak... z okazji przyjazdu jakiejś ważnej persony, ale to już wisi i straszy tyle lat...

    Co do centrum handlowego - na pewno ładnie to wygląda i McD jest bardziej elegancki, ale jako wzrokowiec totalny i osoba wiecznie się gubiąca... nie miałabym punktu zaczepnego w razie pomylenia alejek :D

    Jąderka jednak mogły być wgłębione... lepiej byłoby piętę wpasować :D

    Lampy wyglądają jak bukiety róż w krepie, albo sukienki :)) Chętnie zobaczyłabym je w Twoim wykonaniu, bo podejrzewam, że nie byłabyś sobą jeżeli byś je jedynie skopiowała... musowo coś dodałabyś od siebie, coś intensywnie kreatywnego ;)
    Możesz wykonać i zmieniać:
    pora letnia = róże
    pora zimowa = gotyk ;)

    Warzywniak jest śliczny, ale mięsny na pewno jest równie piękny... nie pamiętam jak mięsny wyglądał w Harrodsie, ale za to rybny... obłędny był! To się jadło oczami, nawet jak ktoś nie przepada za rybami tak jak ja, samo zaprezentowanie ryb było dziełem sztuki :)

    Lampa uliczna, to dla mnie HIT!!!

    Sweterek - na pewno zrobisz lepszy niż mediolański (lewymi = więc z prędkością dźwięku co najmniej), bo przecież IDEALNIE na wymiar, a co do wliczenia metki w cenę... może czas pomyśleć o MMM = Malinowych Metkach Malinowskiej? ;)
    Z TAKĄ metką... to wiesz... mucha nie siądzie :)

    Dobrze, że Ślubny Twój był tylko 4 dni i nie zobaczył wszystkiego, to skorzystasz na Jego chęci powrót TAM ;)

    Dziękuję za kolejną porcję relacji z Wielkiego Świata :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziękuję za piękny spacer:)

    OdpowiedzUsuń