Jak uszyć błyskawicznego feniksa bez popiołu?
Obudziłam się rano ze świadomością, że jest niedziela, że nie mam absolutnie żadnych planów na ten wolny dzień i że teoretycznie mogę nawet nie wstawać do południa. Ślubny przyszurał z antresoli, gdzie spał na wygnaniu chorobowym - jest tak pociągającym facetem, że żadna kobieta nie daje rady spokojnie spać tuż przy jego boku. Zaproponował (cytat) "ranną" kawę. Łaskawie wyraziłam przyzwolenie na dostarczenie. I tak mnie przy tej kawie olśniło, że cały wolny dzień będzie doskonały na zaszycie się w Kąciku i uszycie skrojonego już Feniksa, vel Projektu Pokutującego.
No to się zaszyłam na całego.
Na pierwszy ogień poszły rękawy, bo nie chciałam w nich ani gumki, ani marszczenia powstałego dzięki przeszyciu gumową nitką, co sugerowała gazeta, tylko porządne zakładeczki ukryte pod pasująca kolorystycznie tasiemką.
Przy okazji, po raz nie wiem który, przekonałam się, że mam maszynę do zadań specjalnych. Ten materiał to jest cieniusienka, na dodatek lekko rozciągliwa siateczka. A moja Zosia Samosia nawet szwu nie przepuściła i nie poplątała ani jednej nitki. Co dziwne, przy "normalnych" materiałach potrafi wyczyniać bardzo dziwne sztuki i ustawienie jej do pionu wymaga czasem dłuższej chwili.
Feniks powstawał według wykroju z Diany 4/2011 (model 14M), ale oprócz rękawów inaczej zrobiony jest także dekolt - w oryginale był tunelik z przodu i lamówki na górze rękawów i z tyłu - nie chciało mi się bawić. U mnie cały dekolt jest obszyty lamówką i ma wciągniętą gumkę.
Jak na moje standardy Feniks jest bardzo dłuuuugi, w zasadzie to bardziej tunika niż bluzka. Trochę mi dziko z tą długością, ale na razie zostawię, jak jest, pooswajam się, a skrócić zawsze zdążę, jeśli proces oswajania się nie powiedzie.
Jako pierwszy ciuch uszyty na Rogu Renifera Feniks okazał się projektem wdzięcznym, bezproblemowym, efektownym i wysoce satysfakcjonującym.
Ale!!!! Jeśli ktoś chciałby posiadać własne chińskie smoki, to okazuje się, że na jedynym słusznym portalu kupczącym wszystkim jest ponownie na sprzedaż 4 metry tego szaleństwa (aukcja kończy się za cztery dni, chyba). Uprzedzam tylko, że moje metry okazały się lekko farbujące (palce mi zsiniały podczas szycia :))).
I jeszcze wisienka na torcie - Mały uznał rano, że nasza ewakuacja z łóżka jest stanowczo przedwczesna i pozwolił sobie z pościeli pozostać. Ale przecież to nie jest normalny kot tylko bardzo ekstrawagancki i sypia równie ekstrawagancko - pod kołdrą, z poduszką pod pustym łebkiem (i to nie jest zdjęcie "pozowane"!).
A w ramach bonusowej wisienki na torcie podzielę się historią jednej domniemanej zdrady. Jakieś trzy tygodnie temu, również w niedzielny poranek telefon miziany Ślubnego zaryczał, że przyszedł sms. A że ja miałam bliżej, to pomiziałam telefon i moim zdumionym oczom ukazał się noworodek, ale taki bardzo, bardzo nowo narodzony. Numer telefonu bliżej nieznany... Pokazuję Ślubnemu noworodka i pytam grzecznie, czy my mieliśmy w rodzinie jakieś przyszłe mamusie na ostatnich nogach. Ślubnemu nic nie wiadomo. Przyszła mamusia owszem jest, ale termin odległy. No to kto, do jasnej Anielki, wysyła Ślubnemu zdjęcie noworodka???!!! Zapytałam grzecznie, czy dwa dni po tym zdjęciu nie przyjdzie dokument od jakiegoś adwokata z natarczywą prośbą o ustalenie ojcostwa i comiesięczne wsparcie finansowe małego obywatela i jego mamusi. Ślubny spojrzał na mnie jak na wariatkę i stwierdził, że nie przypomina sobie żadnych zdradliwych działań sprzed dziewięciu miesięcy. Zdjęcie noworodka zawisło nad nami jako ta plaga... egipska. Ale we wtorek Ślubnego olśniło, pogrzebał, posprawdzał i nagle na GG zawiadomił mnie, że on już wie, czyje to dziecko! Czas najwyższy! Okazuje się, że szef mojej Ulubionej Ekipy Wykończeniowej został po raz drugi tatusiem i z rozpędu, w radosnym amoku wysłał zdjęcie nowej pociechy także Ślubnemu. Taaaaak... Maciejowi gratulujemy, jego żonie jeszcze bardziej!!! I wybacza mu się sprowadzenie na Róg Renifera dwudniowego widma rozwodu z orzekaniem o winie.
No to ja też gratuluję Maciejowi i żonie jego tym bardziej i ciesze się przeogromnie że tak się ta historia skończyła bo już myślałam że to żart na 1 kwietnia. Tunika delikatna a czy długa? fajna taka...podglądam aukcję ale nie wiem co z tego będzie bo czytelników masz wielu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPewnie, że gratulujemy! Aukcję podglądaj, a jeśli nawet teraz się nie uda, to te chińskie smoki pojawiały się do tej pory u tego sprzedawcy regularnie, więc może to nie jest ostatnia okazja.
UsuńWygląda mi na mocno przezroczystą - co planujesz nosic pod spodem?
OdpowiedzUsuńNa takie przezroczyste okazje mam od dłuższego czasu sprawdzony bardzo obcisły top w cielistym kolorze.
UsuńTaką tunikę zawsze można zamotać w talii paskiem albo cienką chustą i lekko wyciągnąć ponad zamotanie, i może być jeszcze piękniej niż puszczona luzem. *^v^* Kolorystyka taka radosna, wiosenna, może przegoni śnieg i grad, co to pojawia się za oknem (u Was też się pojawia? W Warszawie od dwóch dni pogodowa przeplatanka...).
OdpowiedzUsuńRysiek też ma swoją poduszkę obok mojej, ale co z tego, skoro wygodniej jest spać mi na głowie, wsadzając dmuchający nos do mego ucha a łapy do moich ust... *^-^*
Dokładnie w tym "zamotanym" kierunku mam zamiar kombinować.
UsuńPogodowo to u nas Waldemar wyje na tarasie, czyli wieje mocno i mamy na zmianę deszcz ze słońcem, śniegu nie stwierdziłam.
Mały generalnie sypia grzecznie, czyli nie pokłada się na nas. On nawet w łóżku nie sypia, wpada tylko na chwilę o bardzo dziwnych porach, żeby go pogłaskać i idzie sobie.
Mąż pociągająco chorobowy, a kawę robi ranną od razu :D
OdpowiedzUsuńMoże miał na myśli, że siekiera taka...? ale to wtedy ona bardziej rani, niż jest ranna ;)
Trzeba wybaczyć ranną kawę, bo pociągającym się niejedno wybacza ;)
Tak piszę, ale od kilku dni sama do tej grupy należę... do grupy z nosem jak balon, podmokłymi oczami i gardłem jak papier ścierny :/
Tunika z tym prześwitem ciekawa... taka będziesz jakby ubrana, ale rozebrana... no, no... wiesz, że będziesz zostawiać pole wyobraźni bliżej obcującym? :>
Kotem... w pościeli... {czochrzę} i to jeszcze w jakiej pościeli... fioletowej! :D Moje kocio!
Z tym sms-em... nie zazdroszczę EMOCJI! :D
[ale czy to aby nie kwietniowy żarcik? ;)]
Nie kwietniowy żarcik, bo sms przyszedł jeszcze w marcu :))) Ale jakoś cały czas zapominałam się poskarżyć.
UsuńTuniki bez jakowegoś spodu raczej nosić nie zamierzam, bo nie zostawiałabym pola żadnej wyobraźni i równie dobrze mogłabym nic na sobie nie mieć :)))
No pewnie, że fioletowej pościeli - Moja Rodzona Mama zaopatrzyła nas prezentowo w komplety fioletowe i czarno-białe.
Uff uff z tym smsem:)
OdpowiedzUsuńTunikę zawsze można skrócić dając pasek w talii, więc ja bym zostawiła taką długość:)
Tak jak pisałam Brahdelt - długości raczej nie będę zmieniać, tylko kombinować z paskami.
Usuńja nie jestem tak do końca pewna, czy Mały ma ten łeb pusty... skoro kulturalnie śpi na podusi, to coś tam musi mieć, prócz przeciągu :D
OdpowiedzUsuńa tunika fiu fiuuu, a ja, jasno pieron, czasu nie mam na szycie (ale cicho sza-transport maszyny do rodzicielki załatwiny, będę mieć prywatne kursa :P) :) a pociągający faceci są spoko, póki nie są marudni :D
Mały ma dwa stany łebkowe - wielka inteligencja lub wiatr hulającyw pustostanie :)))
UsuńPrywatne nauczanie - no, no :))) Fajnie masz. Też takie miałam jako dziecko, z mamusią u boku, ale jak mnie w dorosłości dopadła chęć szycia to zostałam skazana na samodzielność, bo nauczycielka za daleko :)))
A co do marudnych pociągających facetów, to Ty spotkałaś kiedyś jakiegoś, który w chorobie nie marudzi???!!!
A znam :D Ba, nawet mnie wychował :) Jak Tatko się krzywi, to musi na serio boleć :D
UsuńA Małemu się nie dziw - on pewnie z tych zwierzaków, co mają takie 2 kuleczki zamiast mózgu - one sie tak obijają o czachę i jak się zderzą, to wtedy jest "pomysł" :D
Ale!!! Twój tata to jest inne pokolenie! To się nie liczy :)))
UsuńPiękna tunika! Piękny ten Feniks! Trochę się napracowałaś przy rękawach, ale warto było. Wyglądają szałowo! Boże, kto obudził Małego? Co za spojrzenie. Mówi samo za siebie: trochę ciszej, przecież sami tu nie mieszkacie!
OdpowiedzUsuńTe rękawy wbrew pozorom nie były takie pracochłonne. A spojrzenia Małego rzeczywiście bywają wymowne i dziwnym trafem najczęściej wygląda, jakby kocio miało do nas pretensje lub uznawało nas za półgłówków kompletnych :))))
UsuńPodziwiam, smocza bluzeczka wyszła ci bez zarzuty mimo, że materiał nie łatwy w obróbce... i nie tłumacz tu, że to Twoja maszyna tak sprawnie zadziałała lecz to Twoja zasługa Moja Droga.
OdpowiedzUsuńCo do sms'a- musieliście mieć niezły ubaw jak się okazało od kogo on jest :D
O, nie! Moja zasługa, to tyle, że równo i schludnie, ale tylko dzięki maszynie było szybko i bez walki.
UsuńA jakbym miała zgadywać, od kogo ten sms był, to w życiu bym mi do głowy nie przyszło, że to mój ulubiony fachowiec dzieli się swoim szczęściem.
jak ty swietnie piszesz...bluzeczka bardzo ladna..ciekawe jak na ludziu...? pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny dziękuję za komplementy pisarskie. A na ludziu będzie, tylko niech nas ta zimo-jesień opuści, bo teraz to chyba golf musiałabym pod spód włożyć :)))
UsuńHahaha, historia o domniemanej zdradzie przednia.. :D
OdpowiedzUsuńA przechodząc do tematu - osobiście, choć szyję już jakiś czas, ciągle unikam prześwitujących, cienkich, trudnych materiałów, dlatego patrzę z podziwem i zazdrością :) A że bluzka okazała się być tuniką, to w moich oczach atut. Uwielbiam tuniki, bo... legginsy, to najwygodniejsza rzecz jaką mogła nam przynieść tzw. "moda" :) A bluzka i tak będzie, tyle że ruda... :)
A widzisz, ta siateczka mnie przerażała, bo też mi się wydawało, że maszyna nie zechce jej nawet tknąć igłą, ale ja bywam w tej kwestii wielką ryzykantką i po raz kolejny moja maszyna mile mnie zaskoczyła i dała sobie radę bez najmniejszych problemów. I masz rację, że do legginsów to jest to doskonała długość... może ja sobie powinnam kupić legginsy, bo wiem, że trudno w to uwierzyć, ale nie posiadam :)))
UsuńBardzo ładna, bardzo moja i chyba sobie coś takiego uszyję :)
OdpowiedzUsuńTylko dziergnę coś na niej żeby było włóczkowo-robótkowo. Albo zrobię coś zupełnie od czapki, ale za to z inspiracją od Ciebie, na szycie.
Historie smsowe cudne ;)
A to się cieszę, że Cię zainspirowałam. Wariacje po zasianiu ziarna inspiracji są nie tylko dozwolone, ale nawet pożądane :)))
Usuńe, ja tam bym od razu była spokojna - Ślubny wygląda na bardzo grzecznego męża. no, może poza tym zdjęciem gdzie wygląda jak model CK ;)
OdpowiedzUsuństrasznie szycia zazdroszczę. z jednej strony - niby bym mogła sama. ale... raz, że czuję przymus obszycia kanapy nim wezmę się za coś dla siebie, dwa, że chwilowo za szycie dla siebie się nie ma co brać :)
Ale wiesz, gdzie pracuje mój mąż... Ostatnio usłyszałam, że wkładanie i zdejmowanie bielizny na kogoś (w domyśle miał być manekin) to ona ma mistrzowsko opanowane... bez komentarzy :))))
UsuńA kłopot z szyciem dla siebie samej w Twoim obecnym stanie jest oczywisty, ale poczekaj chwilę jeszcze i będziesz już mogła szaleć. Tym bardziej, że przecież będziesz musiała malucha przyzwyczaić do hałasu maszyny od malutkiego :)
Heheh historia z smsem mnie rozbroiła :D ja bym mojemu zrobiła karczemną awanturę a potem z uśmiechem obwieściła "przecież wiem, że jesteś niewinny" :D Tak tylko, żeby czuł lekki niepokój i nic głupiego mu do głowy nie wpadło ;)
OdpowiedzUsuńA tunika piękna! Taka zwiewna i delikatna. Widzę ją z luźnymi, jasnymi spodniami :)
No to ja nie zrobiłam karczemnej awantury, tylko się "zaniepokoiłam na poważnie", ale miałam lekkie kłopoty z tym, żeby się nie roześmiać.
UsuńJa do tej tuniki mam takie bardzo, bardzo jasne dżinsy z rozszerzanymi nogawkami. Wydaje się, że w tej chwili w mojej szafie to najlepszy dodatek, bo pasuje i fasonem, i kolorystycznie.