Przenosiny

sobota, 28 kwietnia 2012

MEDIOLAN PO RAZ TRZECI, czyli prezenty, prezenty

Dziś już bez gościnnych występów Ślubnego, ale to nie znaczy, że jeszcze raz tu nie zawita. Owszem, pojawi się, kiedy uda mu się przygotować filmik z mediolańskich wojaży. Była szansa, że filmik byłby gotowy już na dzisiaj, ale... wczorajszo wieczorna determinacja Ślubnego, żeby go wykończyć skończyła się moim warczeniem i pokazywaniem prawego kła w górnej szczęce, bo mi Ślubny za głośno i za często... myszką klikał... no co ja poradzę, że miałam przed północą wścieklicowy nastrój. Ale dzisiaj ma pozwolenie na klikanie w dowolnych porach i będzie kończył.

***
Od razu też uprzejmie doniosę, że jeżeli ktoś ma chęć na pooglądanie większej ilości zdjęć zrobionych ręką Ślubnego na mediolańskich targach, to może zajrzeć na Domosferę, który to portal uzyskał pozwolenie na wykorzystanie jego fotek.

***
A teraz do tematu głównego, czyli do prezentów. Najzabawniejszym, najbardziej zaskakującym, najśmieszniejszym i w ogóle naj, naj jest ten:

Wszelka konsternacja na Waszych twarzach jest uzasadniona :))) To jest Spaghetti Monster, czyli polski pomysł na przybornik biurkowy, o którym więcej można sobie poczytać tutaj. Ślubny przywiózł z targów biały, żeby pasował do kuchni, ale powstają one we wszystkich kolorach tęczy.
Mój Spaghetti Monster został natychmiastowo wykorzystany jako miejsce na pałętające się po szufladach i blatach kuchennych szydełka.

Proste, genialne, komiczne, użyteczne. A dodatkowo nieodmiennie kojarzy się z Latającym Potworem Spaghetti.

Oprócz tego dostałam nową edycję moich ulubionych perfum Acqua di Gio Armaniego, czyli tym razem Acqua di Gioia.

 I w sumie perfumy jako prezent od męża dla żony to nic nadzwyczajnego, ale co powiecie na to???
 
Jedwabna bluzka od tak topowej projektantki, że ja nawet jej nie znam, ale co tam :))) Jedwab z odrobiną lycry. Muszę tylko do niej schudnąć, bo przy takiej tkaninie wyłażą niestety na wierzch wszelkie zimowe zapasy tłuszczyku. Przynajmniej mam motywację.
Bardzo podoba mi się rozwiązanie kwestii zaszewek:
 I rozszerzane mankiety rękawów, zapinane na guziczek:

I jakby któraś z Was miała jeszcze jakieś wątpliwości, że ja mam nadzwyczajnego męża, to proszę bardzo ostatni prezent, od razu zaznaczę, że rozmiar idealny!!!

Skąd on wiedział, że marzyły mi się czerwone buty na koturnie, to ja nie mam pojęcia, bo słowem się nie zdradziłam. Po prostu mu się spodobały i kupił. Wzbudzając lekką sensację w sklepie, bo mamy ten sam rozmiar stopy, więc po prostu przymierzył koturny... nie chce powiedzieć, czy próbował się w tym przejść, ale żadnych widocznych uszkodzeń ciała na skutek utraty równowagi nie dostrzegłam. Ale stwierdził, że "buty są stabilne", więc w sumie nie wiem...

Żeby nie było prezenty dla siebie także Ślubny zakupił: głównie ubraniowe, w tym krótkie spodenki, które od pierwszego rzutu oka zostały ochrzczone "obrusem kuchennym" - piękna biało-czerwona krateczka obrusowa :))))

*** 
To teraz będzie kocio, bo zaraz znowu usłyszę, że kota nie było. Głównym zajęciem kocia jest oswajanie tarasu i oswajanie się z tarasem. Polega to głownie na siedzeniu przed drzwiami tarasowymi i gapieniu się... gdzieś:

Ale bywają już takie momenty, że ciekawość przewyższa obawy i kocia wynosi na zewnątrz:

A później trzeba odreagować stresy, najlepiej na śpiąco-leżąco, czyli tak:

***
Robótkowo... wstyd się przyznać, ale niewiele się dzieje, bo pracuję więcej niż ustawa przewiduje. A jak nie pracuję, to śpię, bo już na nic innego nie mam nastroju. Ponadto pogoda zachęca raczej do wybywania na zewnątrz, w tym do płożenia się w czasie wolnej godziny między zajęciami na słońcu na tarasie. 
Powoli dziubię Rudości i jestem na etapie dekoltu (jednak będzie duży, półokrągły). To turkusowe to szydełkowy łańcuszek, na którym są oczka, z których będę robiła w dół rękawy.

Powstał oczywiście Prezentowy Obrus Cioci Maryli, który jutro będę blokować - relacja, jak zapowiadałam, prawie na żywo na blogu. Bez blokowania wygląda tak:

No i oczywiście supłam sobie frywolitkowe "wprawki". Tym bardziej, że Rodzona Moja Mamusia zaopatrzyła mnie w dwa nowe czółenka do frywolitek z szydełkami na końcu i powinnam je w końcu przetestować.

***
To ja wezmę sobie Rudości i "Wywiad z wampirem" A. Rice w formie "słuchalniczej" i pójdę na taras korzystać z pogody.

28 komentarzy:

  1. Moją pierwszą myślą było "Dostała makaron udon!" ale potem pomyślałam "Ale z Mediolanu?...." *^v^*
    Butla perfum niezgorsza, a bluzka ma piękny kolor i te zaszewki - świetny niestandardowy pomysł!
    A co do butów (które są piękne!), to podejrzewam, że w europejskiej stolicy mody nie takie rzeczy już widzieli, jak facet mierzący koturny!... ~*^o^*~ (Ja w Warszawie miałam mały sklepik gotycki i widziałam panów-gotów mierzących różne elementy odzieży, na pierwszy rzut oka przynależnych kobietom, i jeszcze pytali, jak to na nich leży! *^w^*)
    Ja wiem, dlaczego Mały boi się wyjść na taras - bo tam jest taka wielka pusta powierzchnia, postaw mu kwiatka albo dwa, to będzie miał jakiś punkt zaczepienia! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Też myślę, że w tam konsternacja była znacznie mniejsza niż gdyby Ślubny zaczął mierzyć te buty w polskim sklepie :))) Panowie-gotowie/goci (ja cież... jak to się odmienia???!!!) są usprawiedliwieni i wcale mnie nie dziwi, że się pytali, jak leży, bo mężczyźni bywają na tle swojego wyglądu znacznie bardziej "tkliwi" niż kobiety.
    Co do Małego masz 100% racji - on się nie pcha galopem na ten taras, bo nie ma miejsca, żeby się w razie czego schować. Ale Ślubny dosłownie w tej chwili nabywa meble tarasowe i po przymrozkowym początku maja zaczną się też pojawiać donice, więc dajmy Małemu jeszcze tydzień, dwa i pewnie się na taras wyprowadzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bluzeczka jest ekstra, te zaszewki...mmmmm i kolorek. Makarono ciekawe, tylko ja tak uwielbiam makarony wszelakie, że pewnie by mnie sie kiedyś pomyliło, no chyba że byłby kolorowy...I obrusik taki sielski, anielski. Co do kocia to pewnie taras opanuje jak schody...niebawem:] Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kocia wierzymy. Poza tym już ma mebelki na tarasie, to może pójdzie mu szybciej.

      Usuń
  4. Ślubny naprawdę potrafi zaskoczyć, przy butach zrobiłam takie oczy że aż do tej pory nie mogą powrócić do normalności... a myślałam, że monster mnie zaskoczył, ale nie, buty wprawiły mnie w osłupienie... nieczęsto się zdarza aby mężczyźnie choć przez myśl przeszło, aby kobiecie buty kupić

    Obrus śliczny, ciocia na pewno się ucieszy z takie podarku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i taki jest właśnie Ślubny - pozytywnie zaskakujący.

      Usuń
  5. O wykończenie rękawków do mnie przemawia i zaszewki - nie ma to jak trafione prezenty :)))
    Nie powiem, że (odrobineczkę) zazdroszczę, ale co tam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się też te rękawy bardzo podobają. Tuż po zaszewkach :)))

      Usuń
  6. Wszystkie prezenty są prześliczne. Widać, że kupione od serca, a nie 5 minut przed odlotem. Flakon perfum, bluzka, buty...nawet makaron bym chciała. Ostatnio wyglądam jak Mały na kanapie. Codziennie, po kilku godzinach spędzonych na działce mojej mamy mam taki sam odlot:) Ledwo mi sił starcza na prysznic. To dopiero mam urlop!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, praca na działce potrafi dać w kość. A prezentami to mnie Ślubny zaskoczył, bo myślałam, że nie będzie miał czasu na szaleństwa zakupowe.

      Usuń
  7. Spaghetti Monster - pomysł pierwsza klasa ale czyszczenie tego już nie będzie takie zabawne :)
    A czasem nie wiadomo skąd Ci nasi mężowie tacy mądrzy..ale nie ma co narzekać tylko doceniać poświęcenie - patrz przymierzanie w sklepie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyszczenie bez problemów - na co dzień wyciągam z Monstera odkurzaczem, a w razie czego można pod kran.

      Usuń
    2. oooo no to w takim razie czad :) super to to :)

      Usuń
  8. Żeby mój ślubny choć jedną rzecz mi z wojaży przywiózł... zazdroszczę, świetne prezenty, oby więcej takich facetów, to świat byłby piękniejszy :) Czekam niecierpliwie na raport z blokowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, raport z blokowania będzie bardzo zaskakujący :)))) A Ślubny z każdego wyjazdu z czymś wraca i to bardzo trafionym.

      Usuń
  9. Spaghetti Monster mnie rozwalił - totalnie i kompletnie :) Jakie to fajowe :D chcę takiego :D Bluzka i koturny w moim stylu :D Jak masz stópkę r. 36 to możesz mi je podesłać ;)
    Ulala obrus dla cioteczki wygląda niesamowicie szykownie - będą łzy szczęścia, radości i wdzięczności bo zaiste jest to Dzieło przez duże "D" !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stópkę, a raczej stopę mam znacznie większą, więc niestety odruchy dobrego serca mi nie grożą :)))))))))
      A Spaghetti Monster jest cudny - takie małe, a ile radości.

      Usuń
  10. naprawdę wiele bym dała, żeby zobaczyć Ślubnego w tych butach :)

    makaronik rządzi, zdecydowanie. świetny pomysł (i projektantów i Ślubnego by nabyć prezentowo).

    czekam cierpliwie na blokowanie. czekam niecierpliwie na rudości. i na taras w kwieciu..
    czekam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma szans, żeby dał się namówić na sesję zdjęciową w obuwiu na koturnie :)))
      Spaghetti jest komiczne, ale przy tym mega użyteczne.
      A blokowanie, taras i... Rudości (poniekąd) już wkrótce.

      Usuń
  11. Fantastyczna koszula, ja wogóle choruję na jakąś mega koszulę, dopasowaną w talii i coby biust mi się zmieścił.. zawsze mam z tym problem :)
    Koturny mega, kolor obłedny, a jak w dodatku wygodne, to już całkiem extra :) hmm, kolejny raz widzę u Ciebie na blogu jakiś mój must have wiesz? I już wyobrażam sobie, jak się musisz wyginać i narobić przy blokowaniu obrusa :D wracam do marynarza- do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, jak się ma talię i biust, to zawsze jest problem, ale jak się szyje samemu to da się to ogarnąć.
      Następny marynarz brzmi... hmmm.... lekko rozpustnie, więc baw się dobrze.
      AAAAA KIEDY BLOG???!!!

      Usuń
  12. o matko kochana, taki mąż to po prostu skarb!!! kobieto gdzieś Ty go znalazła?! ;) spaghetti absolutnie cudowne, perfumy pierwsza klasa, a bluzka - no Kochana to już mistrzostwo, zauroczyła mnie całkowicie...jakby to powiedziała moja koleżanka - "zazdraszczam" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam się znalazł, w liceum, w ławce obok :))) "Zazdraszczanie" rozumiem, sama sobie zazdraszczam :)))

      Usuń
  13. Wow, bluzka świetna:D Pomysł z zaszewkami kapitalny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Burdzie sprzed paru lat była sukienka szyta podobnie, ale pomysł genialny.

      Usuń
  14. My też z mężem nosimy ten sam numer buta...... myślałam, że tylko u mnie taka "porażka" ;) że mam kajaki jak facet ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten sam rozmiar bywa bardzo przydatny :))) Można Ślubnemu bezproblemowo zabrać obuwie sportowe. I nie wiem, jak Ty, ale ja się jeszcze mieszczę w rozmiarem z normalnej kobiecej rozmiarówce (41), więc nie cierpię zbytnio z powodu problemów z kupowaniem obuwia.

      Usuń
  15. Ah te rudości, jakie to śliczne będzie! Zazdroszczę prezentów! Buty są fantastyczne, bluzka też ciekawa, a spaghetti rewelacja! to był naprawdę udany wyjazd!

    OdpowiedzUsuń