Przenosiny

wtorek, 8 maja 2012

CZYTA SIĘ... DUŻO

Zostałam uprzejmie pogoniona do wyspowiadania się ze swojego bujnego życia czytelniczego. W roli goniących wystąpiły Joanka-z i LolaJoo (przynajmniej je dwie wytropiłam, jeśli jeszcze ktoś, a go przegapiłam, to przepraszam, kajam się i ścielę do nóżek).


O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Każdej porze dnia i nocy. 3:00 nad ranem jest równie dobra jak 15:00. (I wiem, po kim to mam - Mamuś pozdrawiam cieplutko :)))
Gdzie czytasz?
W moim przypadku to pytanie powinno brzmieć, gdzie nie czytam, byłoby szybciej wymieniać. Czytam wszędzie, w kolejkach, środkach komunikacji miejskiej, w podróży (tu zdarza się, że wygrywa robótka, ale i tak najczęściej wybieramy wtedy ze Ślubnym jakiegoś audiobooka do wspólnego słuchania po drodze). Nad garnkiem w kuchni też czytam, w mieszaniu to nie przeszkadza (jeszcze nic nie przypaliłam, chyba...). Na tarasie czytam :))))))))
W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Nie jestem wybredna - każda jest dobra. Ale najchętniej na siedząco. Pozycja leżąca bywa niebezpieczna, bo kiedy jestem zmęczona, to zdarza mi się zasnąć i trzymana książka, a w gorszym wypadku laptop, wali mi się wtedy na głowę, bolesne.
Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Każdy, kropka. Chociaż coraz częściej łapię się na tym, że obecnie największe "ach" wywołują u mnie książki napisane na przełomie XIX i XX wieku, kraj pochodzenia obojętny.
Jaką książkę ostatnio kupiłeś/dostałeś?
"Opowieść o Blanche i Marie" Per Olov Enquist - to dla mnie.
"Więzień nieba" Carlos Ruiz Zafon - to dla Rodzicielki na dzień matki, ale już wie, więc nie zdradzam wielkiej tajemnicy.
Co czytałeś ostatnio?
"Kontakt" Carl Sagan - skończyłam dziś rano i jeszcze tchu nie mogę złapać. Nawet jeśli ktoś oglądał film, to i tak polecam książkę. 
"Wywiad z wampirem" Anne Rice - dobre - krew, wątpia i wampirze ohydztwo, ale czyta się rewelacyjnie.
"Ramzes Wielki" Philipp Vandenberg - biograficznie o największym megalomanie wśród egipskich faraonów. Czyta się jak najlepszą powieść historyczną. Ale ja jestem nieobiektywna, bo moje zakręcenie na punkcie starożytnego Egiptu jest prawie tak samo nieuleczalne jak na punkcie Włoch.

Co czytasz obecnie?
Ja zawsze czytam kilka książek na raz, a zatem:
"Faraon" Bolesław Prus - po raz kolejny, bo ja po prostu kocham polskich klasyków, a Prus jest jednym z ulubionych (to w formie papierowej i po polsku, wydanie z lat 60-tych, z takimi cudownie pożółkłymi kartkami).
"Chata" / "The Shack" William P. Young - bo się moje znajome Amerykanki zachwycały, mnie na razie nie porwało, ale daleko nie zabrnęłam, więc poczekam z ocenianiem (w wersji elektronicznej, po angielsku).
"Pieśni Maldorora" Comte de Lautreamont - no i to jest makabra, chory umysł przelał swoje wizje na papier. Mam wrażenie, że da się z twórczości tego "jedynego francuskiego romantyka" wnioskować o kilku jednostkach chorobowych z obszaru psychiatrii. Na dodatek krytycy próbują mi wmówić, że to jest wzorowane na Wielkiej Improwizacji Mickiewicza... szukam podobieństw, nie znajduję, może nie powinnam czytać tego na trzeźwo (w wersji elektronicznej, po... rosyjsku, bo nie mogłam znaleźć innej pełnej wersji, w mniej egzotycznym języku, a po francusku... to ja nie czytam).
"Droga do Indii" E.M. Forster - tak dla odprężenia po Maldororze (a to po angielsku, w wersji audio).

Używasz zakładek czy zaginasz rogi?
Jakbym zagięła róg, to by mi chyba ręka uschła powyżej łokcia, a możliwe, że przy samej... obręczy barkowej. Zakładka, czasem dziwna (na przykład wizytówka Ślubnego), ale mam też bardzo porządne zakładki, haftowane mam, z magnesikami mam...
E-book czy audiobook?
Ha! Nie ma to jak zapach książki (jak kupię nową, to zawsze wącham, w księgarni, przy ludziach, czy ładnie pachnie :))) i nie ma to jak papier, ale... e-booki kocham, bo nawet ich tysiące mi się mieszczą na wirtualnej półce. Po drugie, jak chcę najnowszy amerykański bestseller, to najłatwiej w formie elektronicznej i bez czekania :) A audiobooki uwielbiam, bo rozwiązują moje dylematy: dziergać czy czytać oraz sprzątać czy czytać, oraz spacerować czy czytać :))). Jednak jeśli audiobook to tylko w języku obcym (czyli w praktyce po angielsku lub po rosyjsku, bo po włosku jest ich bardzo niewiele). Po polsku nie trawię, lektorzy mnie wyprowadzają z równowagi maksymalnie i bardzo rzadko sięgam po polskie wersje (ostatnio to był "Szogun").
Jaka jest twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
He he - "Mity greckie" pani Markowskiej (dzięki Mamuś, że wbrew oporowi i oburzeniu dalszej rodziny nie wyrywałaś mi z ręki tej nieobyczajności - cioci się ilustracje nie podobały, że nieodpowiednie, gdyż ukazywały... listki figowe :)))).
Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
No i nad tym pytaniem się głowię od wczoraj i wyszło mi, że Hrabia Monte Christo, bo mu życie dołożyło, bynajmniej nie głaszcząc go po główce i nie sypiąc kwiecia pod nóżki. Kochał wiedzę i książki. Potrafił się bezkompromisowo zemścić na wrogach (ja wiem, że się nie popisuję wysokim poziomem humanitaryzmu, ale co tam). Potrafił okazać tym, których kochał, co czuje i trwać przy nich, pomagając dyskretnie. I robił to, co lubił, łamiąc stereotypy i mając w poważaniu konwenanse.

Ufff. I jeszcze od siebie powinnam dodać, że moją ulubioną książką, taką na bezludną wyspę i do ratowania z pożaru jest "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa. Od lat niezmiennie i coś się nie zapowiada, żeby się miało to zmienić. Czytuję "Mistrza i Małgorzatę" regularnie, co dwa, trzy lata, w różnych wersjach językowych, klnąc tłumaczy w żywe kamienie i doceniając piękno oryginału.

Oczywiście zgodnie ze swoim zwyczajem nie nominuję kolejnych osób - bo ja tak mam, że przerywam łańcuszki :))) Uprzedzam na przyszłość.

***
LolaJoo zażyczyła sobie także spowiedzi w w kwestii siedmiu informacji o mnie. To ja odsyłam do dwóch poprzednich odcinków serialu "Ujawniam coś na swój temat siódemkami". O niezwykłościach mojego życia prywatnego można sobie poczytać tutaj, a o moich siedmiu wadach tutaj.

***
Miałam pokazać "coś" i nawet fotki "cosia" zrobiłam, ale nie zdążę, w wielkim niedoczasie jestem w chwili obecnej. Zatem "coś" zostaje przełożony na później, jak "niedoczas" przejdzie i pójdzie sobie.

***
Aaaa, dziękuję jeszcze raz za życzenia.
To lecę, pędzę, bo "niedoczas" puka do drzwi (prawie dosłownie) :)))

22 komentarze:

  1. Zainspirowałaś mnie do poszerzania horyzontów- aż wstyd się przyznac, że Mistrza i Małgorzaty w ręku nie miałam- już nie była w kanonie lektur, ale nadrobię po obronie, obecnie do poduszki "Dziecinstwo w pasiakach" Bartnikowskiego . Gdyby Szanowna chciała jakiś kryminał- polecam książki Chmielewskiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chmielewska to jest moja ulubiona autorka, czytywana rodzinnie na głos, ale... do czasu. Ostatnio zrobiła się dla mnie za bardzo komercyjna. Za to jej stare książki - palce lizać. A "Mistrza i Małgorzatę" sprawdź. Nie każdy daje się Bułhakowowi zaczarować (Ślubny na przykład jest odporny i Bułhakow go nie zachwyca), ale kto wie...

      Usuń
  2. No w sumie Mistrz i Małgorzata, to jedna z niewielu lektur, które przeczytałam i której czytanie sprawiło mi przyjemność... generalnie nie lubiłam lektur, bo nie lubię kiedy coś "trzeba" ;-))) na temat swoich czytadeł lepiej będę milczeć, bo nawet jakbym pisała, to prawie jakbym milczała :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To witam w klubie. Ja "Mistrza i Małgorzatę" po raz pierwszy czytałam na studiach i zakochałam się po uszy.

      Usuń
  3. och "Mistrz i Małgorzata" Bułhakowa - pierwsze 40 stron to znam chyba na pamięć - jakoś średnio co pół roku próbuje przeczytać tą książkę, jest najbardziej zniszczoną książką jaką mam przez te moje próby...ale skończyć nie mogę!!!! ale teraz to się chyba zmobilizuje. A Hrabia Monte Christo piękna rzecz. I zazdroszczę tarasu do czytania..jak nie wiem co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tarasu to ja jeszcze cały czas sama sobie zazdroszczę, nie przyzwyczaiłam się jeszcze, że go mam :))) A tak jak pisałam wyżej, "Mistrz i Małgorzata" nie każdego wciągnie. Ja sięgnęłam po to w liceum i też łupnęłam po dwóch rozdziałach w kąt z przekonaniem, że to najgorsza książka, na dodatek ruska. A na studiach, nawet nie pamiętam w jakich okolicznościach dorwałam ją ponownie i wpadłam po uszy.

      Usuń
  4. Z "Mistrzem i Małgorzatą" kojarzę największy moment grozy w moim życiu, scenę jak z horroru, a było to na studiach. Do egzaminu wybrałam literaturę rosyjską i radziecką ;) Mieszkałam na 9 piętrze akademika, było to około 12 w nocy, a ja dojeżdżałam do sceny jak w upiornej poświacie wiedźma wsuwa się przez okno. Nagle zawiał wiatr i okno samo się otwarło na oścież. Serce zamarło mi ze zgrozy. Nic to, że to 9 piętro, żadnych racjonalnych argumentów, już czekałam, że upiór mnie dopada...
    Tak to się działo w one czasy... A "Mistrza i Małgorzatę" kocham odtąd miłością bezgraniczną. Jeszcze tylko wspomnę, doznanie niemal mistyczne, dwa lata temu na wakacjach odwiedziłam dom Bułhakowa na magicznej kijowskiej uliczce... to tyle, buziole hel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym dostała zawału i nawet nie jestem pewna, czy jakikolwiek pisk by się ze mnie wydobył :)
      U mnie wielkim przeżyciem było dopadnięcie rosyjskiego oryginału i odkrycie, że polski przekład to jednak nie jest mistrzostwo i dopiero po rosyjsku tekst nabiera piękna. Ach... ja sobie chyba poczytam, bo od tych dyskusji na temat zatęskniłam za Anuszką, która już rozlała olej słonecznikowy :)

      Usuń
    2. Poniała tionkuju aluzju :) To jest myśl!, pozdro hel

      Usuń
  5. Ja też się zapisuję do tego klubu co to z "Mistrzem i Małgorzatą" na bezludną wyspę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do zaginania rogów książek... no mnie też ręka by uschła, gdybym tylko pomyślała, że chcę zagiąć róg... i ususzyłabym rękę każdemu, kto na moich oczach by to zrobił.

    U mnie pozycja leżąca jest równie niebezpieczna :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja regularnie zasypiam próbując czytać na leżąco. Na szczęście nigdy sobie niczego nie uszkodziłam lecącym na twarz tomiszczem lub laptopem, ale widziałam ofiarę zaśnięcia w trakcie czytania ebooka - uszkodzony nos :)))

      Usuń
  7. Kurcze prawie jakbym o sobie czytała... ;) Chociaż preferuję rodzimy język i nie pamiętam, czy Mistrza i Małgorzatę udało mi się kiedyś w całości przeczytać, bo ile razy do niej siadałam, to jak z Alicją W Krainie Czarów nerwa dostawałam... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Alicji" słuchałam w oryginale, w doskonały nagraniu, czytanym na głosy i po prostu świetnym, jak słuchowisko. A co do moich językowych preferencji, to wszystko, co się da, czytam w oryginale, a jeśli nie znam języka, to starsze rzeczy po polsku (kiedyś mieliśmy lepszych tłumaczy), a nowości po angielsku.

      Usuń
  8. A obok Stu lat samotności, Czarodziejskiej góry i Kubusia Fatalisty to Mistrz z Małgorzatą kradną mnie do swojego świata sukcesywnie. Muszę przyznać, że zbliżając się do końca książki fizycznie mnie boli i mam takie ambiwaletne uczucia: czytać, czytać, JUŻ, powoli, powoli, bo jak już skończę, to co... Taka pustka, bo nie wiele książek potrafi mnie w swój świat niemożebnie wciągnąć :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uuu Stu lat samotności, Czarodziejskiej góry to kocham , A czarodziejska to chyba moja faworytka życiowa..a jeszcze złożyło się tak że niemal pamiętam każdy dzień poświęcony na czytanie..jakoś tak pięknie się z nią zeszły piękne dni.

      Usuń
    2. Sto lat samotności i czarodziejska góra jeszcze przede mną, ale po tym, co napisałyście, na pewno sięgnę po nie raczej wcześniej niż później.

      Usuń
    3. O, to koniecznie, bo obie są niezwykłe - a sądząc po tym jak Mistrz Cię kruszy, to i bohaterowie tych książek dostarczą Ci przygody niezapomnianej :)))
      A Lola - to jest niesamowite, kiedy życie z książką się przeplata, ja też tak miewam, wtedy jakoś utkwią w sercu wspomnienia tak ciepło jak ten miód!

      Usuń
  9. och to pierwsza niech idzie Czarodziejska Góra naprawdę góra czarodziejskiej książki to jest :) oczywiście nie załam się jak Ci się nie spodoba..ja mam takich znajomych którzy ciągle polecają nam świetne filmy...niestety takie nie są :) także to różnie bywa...ale tu chyba Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z książkami też tak jest, że to, co się jednemu podoba, to dla drugiego jest niestrawne, ale i Czarodziejska góra, i Sto lat samotności są na liście 1000 książek, które należy przeczytać w życiu, którą to listę próbuję "zaliczyć" w całości, więc na obie pozycje przyjdzie na pewno pora.

      Usuń
  10. Pięknie się czytało:)

    OdpowiedzUsuń