Melduję, że haftuję... tfu! wyszywam. Najpierw zdjęcie niewiele mówiące, czyli spojrzenie na całość, a raczej długość.
A teraz będzie zdjęcie mówiące, wzbogacone o rekwizyty i niosące wiele treści informacyjnych.
Jak widać haftu mam 60 centymetrów (w porywach 63), a zostało coś koło 20. Znaczy się trzy czwarte za mną, ćwiartka (jakkolwiek by to brzmiało) przede mną. Do weekendu powinnam mieć haftowanie i zszywanie za sobą. Jak dobrze pójdzie to w sobotę nastąpi inauguracja wyjściowa sukienki.
Dla osób zainteresowanych postępami prac nad domową spódnicą z czerwonej dzianiny z ludowo haftowanym karczkiem, oto materiał poglądowy na kupkę tkaniny.
Szwu w tym nie ma żadnego, fastrygi ni centymetra. Widoczna nitka w ilościach znacznych to oznaczenie linii szwów, zaszewek itp. Zawsze, wszystkie projekty krawieckie traktuję po wykrojeniu nitką w kontrastowym kolorze. Wiem, wiem, dodaję sobie roboty, ale: po pierwsze moje szycie potrafi czekać na skończenie tygodniami, a w tym czasie jest przekładane z miejsca na miejsce - nie muszę się zastanawiać, czy mi się mydełko lub kreda osypią; po drugie - w ten sposób mam linie widoczne po prawej i lewej stronie tkaniny, co znacznie ułatwia spinanie, fastrygowanie i w końcu szycie. A czemu spódnica leży odłogiem? Informuję, że po pierwsze haftowanie paska zabiera całe moce przerobowe, a krasnoludki odmawiają szycia z dzianiny. A po drugie początek tygodnia charakteryzował się różnymi "zawali głowami", w tym kontaktami z urzędem skarbowym, co wybitnie mi nie harmonizuje z takim zajęciem jak szycie. Robić na drutach lub na szydełku mogę zawsze, ale żeby wykazywać się krawiecko, to ja muszę mieć spokojną głowę.
A propos drutów... będzie o darze Teściowej. Na Boże Narodzenie poprosiłam obie strony rodziny o niekombinowanie z prezentami, tylko zakupienie włóczki dowolnej, w ilości dowolnej, kolorze dowolnym. Od Teściowej dostałam coś, co mnie zachwyciło od pierwszego kopa kolorystycznie, ale w ilościach za dużych na zrobienie chusteczki do nosa i za małych na zrobienie czegokolwiek z rękawem, nawet krótkim. Wykombinowałam bolerko... po zrobieniu połowy okazało się, że albo muszę zrezygnować z jednego rękawa, albo z góry pleców. Sprułam. Poleżało dwa tygodnie, łaziłam koło tego jak kot koło sperki. Zrobiłam coś w rodzaju narzutki na ramiona. Ładne to nawet było wizualnie, ale... kolory układały się w paski i normalnie miałam wrażenie, że dzieło powinnam zanieść do Muzeum Etnograficznego i poprosić o wyeksponowanie z opisem - "Dzieło współczesne, z widocznym wpływem kultury łowickiej". Przeleżało całą drugą połowę zimy i wiosnę i nawet nie próbowałam się w to ubrać. Dwa dni temu łowickie cudo rzuciło się na mnie z półki (prawie dosłownie, bo mi wlazło w łapy przy okazji wyciągania czegoś innego) i stwierdziłam - koniec, prujemy, odczyniamy uroki i robimy z tego coś do noszenia. Będzie z tego góra spódnicy, ale że ilości są niewielkie i na całą nie starczy, to zrobię, ile fabryka... Teściowa dała, a później pokombinuję nad dorabianym dołem, bo mini to już raczej nie w moim wieku.
I tak wiem, że ja tu piszę o kolorach a ilustracji żadnej, to proszę bardzo poniżej poglądówka.
Szaleństwo kolorystyczne, prawda? Od wściekłej zieleni, przez zgniłą zieleń i przygaszony wrzos, po wściekły róż. Jakiego koloru będzie dorabiany dół na razie pojęcia nie mam... przy tym obłędzie kolorystycznym może okazać się, że będzie musiał być biały albo czarny, ale mam też przygaszony wrzosowy, wiosenną zieleń, jakieś róże mniej lub bardziej fluorescencyjne też się znajdą.W każdym razie mam zamiar zlikwidować przestój dziewiarski, bo, o zgrozo!, nic nie mam na drutach!
Kolory fantastyczne i nie bedziesz miała problemu z dopasowaniem dołu- cała gama zieleni, różu i fioletu. A jeżeli chodzi o ludową spódnicę to jaką niefarbującą muliną wyszywasz, jeśli to nie tajemnica?
OdpowiedzUsuńTak się złożyło, że i karczek spódnicy, i pasek jest haftowany muliną tej samej firmy. To jakieś chińskie cudo i na tych owijkach ma jedynie dziwne znaczki i tylko numery kolorów są zrozumiałe. Przy okazji zrobię zdjęcie i wrzucę, to może coś Ci to powie. O tyle się sprawdza, że pojedyncze nitki są mocne i równiutkie, a ja częściej haftuję pojedynczymi lub podwójnymi nitkami niż całym pasmem. I mam pewność, że nie farbuje nawet po praniu w pralce w nieco wyższej temperaturze.
OdpowiedzUsuńSpódnica zapowiada się świetnie. Moim zdaniem będzie pasował do niej każdy kolor z tych,które tworzą melanż.
OdpowiedzUsuńNo a haftowanie takie bardziej benedytyńskie :)
Czekam na efekt końcowy.
Pozdrowienia,fanaberia
@ Fanaberia - dziękuję za pozdrowienia i "spódnicowe" zachęty. Mam nadzieję, że w końcu intrygująca kolorystycznie włóczka znajdzie swoje właściwe zastosowanie.
OdpowiedzUsuńOj dzieje się widzę u Ciebie, ale to fajnie! :)
OdpowiedzUsuńPokazana włóczka to serio będzie wyczyn, ale może to całkiem fajnie wyglądać - jak wszystko u Ciebie ;)))