Przenosiny

poniedziałek, 14 listopada 2011

BURZA - BIZANCJUM - BONUSIK

Część I - BURZA
Dawno nie było nic o szyciu. Czas nadrobić zaległości. 
Naście lat temu Moja Rodzona Mamusia uszyła mi spódnicę - długą, do ziemi. Materiał okazał się po pierwsze niezniszczalny, a po drugie na tyle elastyczny, że przyjmował z wyrozumiałością nawet znaczne zmiany wagi i obwodów. A po trzecie - takiego burzowego materiału nigdzie już nie dostanę.
Kiedy w końcu zmieniło się moje podejście do własnej garderoby i spódnice skróciły się do kolan, kiecka została odłożona do przerobienia. Z burzowej spódnicy powstała burzowa bluzeczka.
Dekolt i podkroje pach wykończone lamówkami ze skosu.
Od spodu lamówki podszywane ręcznie. Zazwyczaj sugerowane jest maszynowe przyszycie - "szyjąc w rowku poprzedniego szwu", ale... mnie zawsze lamówki wychodzą wtedy z lekka niechlujne, nie mam kontroli na efektem. Wolę ręcznie, bo wtedy wychodzi bez zarzutu.
Bluzeczka była szyta z wykroju z Diana Moden 1/2010 (model 6).
I teraz uwaga osoby zaczynające szyć - modele w Dianie wydają się proste do uszycia i bardzo efektownie sfotografowane na obrazkach. Ale!!! Po pierwsze 99% modeli z Diany musi być szyta z tkanin elastycznych. Na początku drogi krawieckiej może to być niezłe wyzwanie. Po drugie prostota modeli niestety w wielu wypadkach oznacza, że nie leżą one idealnie, częściej wiszą sobie uroczo lub mniej uroczo. Po trzecie Diana zaszewek nie uznaje (dopiero rozmiar 46/48 ma zaszeweczkę) - kolejny powód, że uszyty ciuszek może nie spełniać naszych oczekiwań. 
Ja na początku swojej drogi szyciowej szybko doszłam do wniosku, że Burda do nauki szycia nadaje się znacznie lepiej - może i wygląda bardziej skomplikowanie, ale uczyła co to zaszewka, zakładka, marszczenie i nie kazała mi wszystkiego szyć z tkanin elastycznych (nawet spodni, których wykrój w Dianie zaszewek też nie posiada). Dianę przestałam kupować...

Część II - BIZANCJUM
Uprzedzałam, że przy Wrzosowisku mam zamiar poszaleć zdobniczo bez umiarkowania. Czas pokazać, co powstało do tej pory. 
Gotowa jest koronka na dole i warkocze nabrały kształtu.
Podstawą koronki był ozdobny łańcuszek zrobiony na prawej stronie. Sama koronka z bawełnianej cienizny, zwykłymi słupkami, ostatni rząd - półokręgi wykończone różową bawełną.
Jak widać na powyższym zdjęciu dół sukienki przygotowany jest do prania, czyli koronka została przyszyta, a raczej przyfastrygowana. To jest niezły sposób na opanowanie później koronki przy blokowaniu. Gdyby latała sobie luzem, to każdy kawałeczek musiałabym poukładać, przygładzić i wyrównać na mokro. Na sucho robi się to znacznie łatwiej. Porządna fastryga przetrwa pranie, blokowanie i wyjmę ją dopiero, gdy całość wyschnie. Koronka będzie wtedy dobrze ułożona, a nie chaotycznie zwichrzona.
A warkocze zostały ozdobione haftem wzdłuż brzegów, przez co zyskały pożądany efekt przestrzenności. I tu muszę oddać sprawiedliwość Ślubnemu, bo to był jego pomysł.
Robota jest mozolna, ale efekt końcowy wart wysiłku.
Decyzja w sprawie góry zapadła i będzie realizowana od jutra, o ile nie nastąpi żaden kataklizm.

Część III - BONUSIK
Ha! Rozczaruję tych, którzy myśleli, że tradycyjnie w ramach bonusiku będzie kocio. A nie! W ramach dodatku będzie projekt jednowieczorny. Wrzosowiska miałam akurat po kokardę, a nawet powyżej. A urządziliśmy sobie wieczór serialowy (nowa wersja "Nikity"). Przecież z pustymi rękami siedzieć nie będę. Zrobiłam sobie mega ciepły otulacz szyjny w kolorach jakby kanadyjskich. Włóczka była bardzo grubaśna więc robione toto na drutach 6,0. Na całość poszły dwa motki po 50gr (informacja dla początkujących - im grubsza włóczka, tym mniejsza wydajność tejże).
W ramach elementu ozdobnego wystąpił mini żakardzik łączący kolory.

I jeszcze pół zdania dla osób zainteresowanych postępami robót wykończeniowych w nowym mieszkaniu - dzieje się. Fotek nie ma na razie, bo szlifowanie ścian i kładzenie płytek w łazience nie jest fotogeniczne. Jak zaczną się pojawiać jakieś wykończone ściany, pomieszczenia, elementy wystroju, to będę się dzielić szczęściem. A na razie moje życie to głównie pakowanie ton książek i noszenie ich po piętrach (upychamy je w schowku w nowym mieszkaniu) - powiedzenie "ciężkie jest życie rodziny inteligenckiej" nabiera zupełnie nowego znaczenia przy przeprowadzce ;)

17 komentarzy:

  1. Piękny materiał znalazłaś! A co do Diany to nigdy nie kupuję bo rozmiary zaczynają się od 38.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odjazdowy materiał. Ja bym taką obcisłą mini zmontowała :) Za przestrzenny obraz warkoczy brawo. Podpowiedź Ślubnego słuszna i wykonanie rewelacyjne. Mam cichą nadzieję, że góra Wrzosowiska wyjdzie spod drutów, albo szydełka :) Bonusik taki mały, a uroczy. Tylko kota brak :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Burzowy materiał super, motyw jest rewelacyjny! Zastanawia mnie niezniszczalna tkanina... czyżby bistorek? - hit PRL-u? Ta dzianina faktycznie ma właściwości MEGAmocne :D

    Co do bistorku, to przypomniało mi się jak córka zaczynała treningi z capoeiry (ja też, ale przestałam ze względu na problem z kolanem...;)) i wszyscy mówili, że muszą być koniecznie spodnie kupione w Brazylii lub przywiezione, bo są z takiego specjalnego materiału, który jest elastyczny i się nie niszczy... co mi się chłopoki natłumaczyli (w większości młodziki) jaki to super materiał i tylko tam jest oryginalny... i jaki wygodny, że prawie uwierzyłam, że to jakiś cud techniki... ale kiedy dotknęłam owo cudo i zobaczyłam, że to nic innego jak bistor... to padłam :D

    ...a jeśli o lamówkę chodzi, zawsze szyłam maszynowo tak jak napisałaś... w rowku, ale ostatnio na pewnym spotkaniu, ktoś mnie oświecił (osoba zawodowo zajmująca się szyciem i prowadząca wszelkiego rodzaju kursy - nie mam tu na myśli kursu konstrukcji odzieży)), że tak się nie powinno... właśnie podszywanie ręczne jest prawidłowe i najbardziej efektowne, a przy tym najbardziej eleganckie :)

    Ocieplacz szyjny bardzo fajny, trochę tak już świętami go czuć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG! Ja po prostu uwielbiam Twoje posty! Kobieto, skąd Ty masz tyle energii? Podziwiam i gratuluję pomysłowości i pracowitości!

    Pozdrawiam,
    Wierna fanka - Ula

    OdpowiedzUsuń
  5. Otulacz super, też się wzięłam za coś podobnego, bo ciągle mi marznie szyja.
    Z niecierpliwością czekam na zdjęcie Wrzosowiska na ludziu, ciekawam, co w końcu postanowiłaś zrobić z górą. *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wrzosowisko rewelacyjne,szalenie mi się podobają te ozdobne warkoczyki i falbanki ,reszta oczywiści też.Pomysł znakomity.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Szalona :) Jak pomyślę, że Ty się jeszcze przeprowadzasz to jestem pełna podziwu zorganizowania! :)))

    A bez Kota to jakby mniej Intensywnie Kreatywny wpis! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z uwagą śledzę postępy na Wrzosowisku. Bardzo ciekawa jestem efektu końcowego. Wszystko niby jest OK, ale kogoś tu brakuje...

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Longredthread - materiał jest niepowtarzalny i przez te kilkanaście lat próbuję znaleźć przynajmniej podobny, ale bez powodzenia. A na defekt Diany w postaci rozmiarówki nie zwróciłam uwagi, nieco większa jestem :)

    @ Magdor - Niestety mini odpadało, bo ta dzianina jest zbyt delikatna na to. Ślubny w kwestii warkoczy się wykazał, sama jakoś na to nie wpadłam, ale efekt jest tak genialny, że pewnie wykorzystam go także w innych projektach. Co do góry Wrzosowiska na drutach lub szydełku... cierpliwości, ale nie powinnaś być rozczarowana :) A kocio chyba powinno mieć własnego bloga, bo okazuje się, że żyć bez niego nie możecie.

    @ Wioletta - nie bistorek i kupowany po PRLu :) Ale tkanina była najprawdopodobniej importowana z Zachodu i nitki na szwach zaczęły się wypierać, a ona wygląda tak jak w chwilę po kupieniu :) Historia z "cud-miód" materiałem doskonała:) A odszycia to mnie zawsze uczyli przyszywać po lewej stronie ręcznie. Dwa razy posłuchałam się maszynowej sugestii gazetowej i dwa razy efekt mnie doprowadził do zgrzytania zębami. Dlatego ignoruję wszelkie szycia w rowku (jak to brzmi ;) i macham to ręcznie.

    @ Ula - ojej, mam wierną fankę!!! :) Bardzo Ci dziękuję. A energię czerpię między innymi z tak entuzjastycznych komentarzy jak Twój. Poza tym ja kilka rzeczy robię w życiu naprawdę nałogowo - rękodzieło wszelkie i czytanie są na czele listy uzależnień.

    @ Brahdelt - Wrzosowisko jednak wymaga jeszcze sporo pracy i myślenia przy niej, a ostatnio to ja raczej się usiłuję rozdwoić fizycznie i mentalnie między obecny dom a Róg Renifera i dlatego bardziej wymagające projekty powstają znacznie wolniej niż bym chciała. Ale mam nadzieję, że będę miała doskonałą sukienkę na występy świąteczne w nowym mieszkaniu - zdjęcia Wrzosowiska zrobimy na tle chionki :)

    @ Sygusiowa - bardzo dziękuję i mam nadzieję, że cała sukienka też zyska uznanie.

    @ Pracownia Weekendowa - Szalona to ja mam na trzecie imię ;) A przeprowadzania jest na razie w miarę spokojne i stopniowe. Poza tym machanie drutami i innymi narzędziami rękodzieła pozwala mi nie zwariować i nie zamartwić się na amen, że jeszcze tyle roboty przed nami. I ja bardzo przepraszam, ale Mały nie może monopolizować bloga!!! :))))

    @ B - Przyznam się, że ja sama też jestem ciekawa efektu końcowego... bo całość projektu krystalizuje się w trakcie roboty :) A jeśli stwierdzenie, że kogoś brakuje dotyczyło Małego, to ja mogę tylko powtórzyć, że kocio nie może stać się główną gwiazdą tego bloga... chyba ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Błyskawiczna bluzeczka- prosta a efektowna- jak piorun:) A sukienka...bardzo bardzo jestem ciekawa efektu końcowego. Pozdrawiami życzę szybkiej przeprowadzki, bo wiem co to znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podziwiam, że przy przeprowadzce tworzysz takie ekspressowe dzieła!!WOW;) Też przyzwyczaiłam się, że bonusie zawsze kicio:)))))Jestem mega ciekawa efektu końcowego.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Monika Magdalena - przede wszystkim dziękuję za życzenia, ale ostetczny etap (kiedy to zabierzemy szczoteczki do zębów, kota i laptopy i pójdziemy na nowe) będzie na początku grudnia, więc jeszcze trochę przed nami.

    @ Sistu - tak jak tłumaczyłam wcześniej - machanie drutami w sytuacji tej zamarachy z nowym mieszkaniem ratuje moją psychikę przed koniecznością spotkania z lekarzem specjalistą. Aluzję, że kota jednak brakuje, przyjęłam do wiadomości. Efektu końcowego sama jestem ciekawa ;))) A raczej tego, czy narysowaną wizję uda mi się przełożyć na dzianinę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Teraz właśnie przeglądam Burdy i w jednej z nich (12/2008)jest ciekawe połączenie

    OdpowiedzUsuń
  14. ale mi przerwało. sorry !. popatrz na model 108 w burdzie 12/2008. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja też zawsze lamówkę ręcznie. Wogóle ja nie lubię stębnowania , bo czasem tez szanowna gazeta tak radzi. A Dianę kupiłam dwa razy i w sumie to nic mnie nie powaliło i przestałam kupować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że ja też :) Stębnówki lubię i nie mam nic przeciwko, ale tylko w uzasadnionych przypadkach, czyli jak mi zależy na mocniejszym szwie, ale też mi się zdarza "ominąć" gazetowe sugestie.

      Usuń