Ślubny miewał zachcianki - rzadko owszem, ale jak już to z fantazją, przytupem i fajerwerkami. Żona grzecznie dziergała. A później zgrzytała uzębieniem z frustracji, bo wyroby leżakowały w szafie. I nie pomagały zapewnienia Ślubnego, że to fajne, że czasem nosi, że lubi.
Aby zapobiec dantejskim scenom małżeńskim zawarliśmy Pakt o Niedzierganiu - Ślubnemu ciuchów nie tworzę, kupuje sobie sam (z ukontentowaniem, bo lubi grzebanie wśród wieszaków, czasem nawet przywlecze coś dla żony :) Za to ja gotowizny nie nabywam prawie wcale, w zamian wydaję na włóczki, materiały i inne przygwizdy. Tym sposobem obie strony szczęśliwe, niesfrustrowane i bez ofukanych pretensji.
Pakt o Niedzierganiu powoduje, że stosik tworów własnych przynależnych Ślubnemu jest niziutki.
Szaliczki są dwa. W obu przypadkach włóczka wybrana i zakupiona przez Ślubnego. Leżą sobie grzecznie, bo Ślubny zakłada je tylko przy mrozie poniżej -25, o co w Poznaniu trudno. Możliwe, że powinnam dokonać przeniesienia prawa własności :)
Pierwszy to melanż ze sporą zawartością wełny, więc troszkę podgryza, ale za to jest bardzo ciepły.
Drugi to trzy kolory akrylu i zapotrzebowanie Ślubnego, żeby paseczki były podłużne.
Moda na kamizelki w romby łupnęła Ślubnego trzy sezony temu. (Od razu wyjaśniam, że sweterki wywlokłam prosto z garderoby i widać zagięcia po złożeniu, ale zapomniałam wyjąć je wczoraj, żeby się odwisiały.)
Tył oczywiście cały czarny. I uprzedzam, że od tych trzech lat chodzi za mną stworzenie damskiej wersji tych rombów, w radosnej kolorystyce, z dekoltem do pępka i z wcięciami gdzie trzeba.
Pierwszy, ale to absolutnie pierwszy sweter robiony dla Ślubnego miał być sportowy i z kapturem, i wiązany. I tu przyznaję uczciwie był taki okres, że Ślubny z tego wyrobu nie wyłaził, nosił non stop z przerwami na pranie (dobrze, że szybko schło).
Zrobiony z niezniszczalnego akrylu. Prany w pralce i wirowany i nijak nie chce się poddać unicestwieniu.
Iiiii, to był mój pierwszy robiony kaptur... bez wykroju... na oko.
Sweterek folkowy - coś pośredniego między stylem safari (kolorystyka), a pierwszym odzieniem piastowskim (wygląd całościowy).
Robiony z wełny z domieszką akrylu i wykończony szydełkowymi taśmami z merceryzowanej bawełny (Kupiłam jej wtedy z zapasem, który to zapas mam do tej pory i pojawiał się w wielu moich bluzeczkach z okresu beżowego.)
Góra jest bez żadnego zapięcia czy wiązania.
Wszystkie bawełniane taśmy doszywane na wierzch dzianiny robionej na drutach.
I ten sweter chyba sobie "pożyczę na wieczne nieoddanie". Będę miała piastowsko-grungowe swetrzysko do jeansów.
I czas na finał. Jak się kończy nieopatrzne pokazanie Ślubnemu sweterka z ówcześnie obowiązującej kolekcji Calvina Kleina? Marudzeniem: zrób mi taki.
Miał być ciemny melanż i faktura żeberek na całości.
I jeszcze zbliżenie wzoru w żeberka.
Sweter jest wrednie motywujący do trzymania idealnej sylwetki, bo jakikolwiek brzuszek zostaje od razu uwydatniony :) I w końcu się wyjaśniło, z resztek z jakiego projektu robiłam znacznie później swój sweterek bez polotu.
I nie, nie zarzekam się, że już nigdy przenigdy nie będę robiła nic dla Ślubnego. Z chęcią na przykład bym coś męskiego uszyła, ale znalezienie wykroju na coś fajnego dla faceta graniczy z cudem. Ślubny skomentował ostatni numer Burdy z zamierzoną złośliwością - wykrój na ubranko dla psa jest, a mody męskiej żadnej. I poprał pomysł jakiegoś mężczyzny, którego korespondencję z Burdą opublikowano, a który to uskarżał się na to samo - dziewczynę ma szyjącą i w imieniu obojga grzecznie prosi o niepomijanie propozycji dla facetów.
Nie rozumiem Ślubnego, dlaczego on w tych wytworach nie chodzi. Wszystkie są świetne i tak starannie wykonane, a romby to już wogóle powaliły mnie na kolana.
OdpowiedzUsuńSłusznie zauwarzyłaś że nie sposób znaleść wykroju dla naszych panów, sama chciałam bym coś wymocić dla Mojego Szanownego Małżonka, lecz prasa fachowami w tym mi nie pomaga.
ja zrobiłam dla wtedy-jeszcze-nie-męża jeden sweter (słownie jeden) i jedną czapkę (słownie jedną). nie nosi żadnej z tych rzeczy, za ciepłe (przy obecnych temperaturach najchętniej chodziłby w samej bluzie, gdyby się to nie kończyło moim płaczem...). natomiast skarpety... użytkuje bardzo często :) i właśnie się dzieją drugie
OdpowiedzUsuńmęskiej mody dawniej trochę bywało, jak chcesz mogę przejrzeć będąc u mamy, zabrać i jakoś Ci przekazać :)
Ciekawe te żeberka, ale rzeczywiście trzeba się w nich prosto trzymać! *^v^* A kamizelkę w romby zrób koniecznie, to świetny wzór, zawsze kojarzył mi się z jesienią/zimą (i stylem brytyjskim, z bryczesami, kozakami ze skóry i tweedową czapką z daszkiem ~^^~).
OdpowiedzUsuńJa popełniłam dla męża jeden sweter (który według niego jest świetny, ale za ciepły... wełna z z akrylem 50/50!), rękawiczki-mitenki i czapkę. Szalików nie nosi.
Próbowałam zrobić drugi sweter, ale coś kompletnie pomyliłam w proporcjach i wyszedł sweter ale... na mnie! Na razie leży i czeka na zmiłowanie (=sprucie i poprawienie). I chyba zrobię mu drugą czapkę w tym sezonie, bo złożył zapotrzebowanie. Nie muszę chyba dodawać, że WSZYSTKO jest w kolorze czarnym... ^^
Nooo ileż wytworów męskich, mój ślubny sobie nie życzył ani jednego i zastrzegł, że jak zrobie to nie będzie chodził...trudno i smutno:(
OdpowiedzUsuńSame cudności! Mój też nie chce robionych,więc mam z głowy!
OdpowiedzUsuńTen sweter, zgapiony z kolekcji Calvina Kleina, wygląda super.
OdpowiedzUsuń@ Ana Yo - też twierdzi, że śliczne i nawet twierdzi, że czasem nosi, ale jak na moje potrzeby to za rzadko.
OdpowiedzUsuń@ Izuss1 - wysłałam Ci maila, to po pierwsze. Po drugie co za paskudy z tych facetów - kolejny co mu za ciepło (Ślubny potrzeby zapinania kurtki ani noszenia czapki czy szalika nie widzi zupełnie :) I po trzecie - przynajmniej możesz się wyżyć w obszarze skarpetek.
@ Brahdelt - z tą czernią to nie jest takie złe, jak by się mogło wydawać, przynajmniej nie masz dylematów kolorystycznych. A rombiastą kamizelkę w końcu zrobię (nawet jest zestaw wełenek na nią), może to jest dobry pomysł na pierwszy dziergany wyrób na Rogu Renifera?
@ Moje Smutki, dieta... - Może trochę przykro, ale przynajmniej też masz jasną sytuację :)
@ Anka - dziękuję za pochwały i witam w klubie Nie Dziergających Dla Mężów :)
@ Elka Te - szukałam nawet zdjęcia oryginały Kleina, ale w swoim katalogu inspiracji już go nie miałam, a w sieci trudno znaleźć coś, co jest sprzed paru sezonów. A sam sweter jest nie tylko całkiem fajny wizualnie, ale też bardzo ciepły.
Sweterek ostatni jest zabójczy i zdecydowanie popieram, że zdobycie wykroju dla mężczyzny graniczy z cudem- mój się uparł że założy polówkę dopiero wtedy gdy ją mu uszyję- no i masz ci babo placek- muszę nabyć jakąś książkę z konstrukcją odzieży lekkiej dla faceta. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńJa poproszę o ten szary. Będzie mi dobrze w tych kolorach, a tak poza tym to nie chwaliłam się, ale ja na druta czy szydełko nie potrafię, toż to czarna magia jest.
OdpowiedzUsuńJak my Ci zazdrościmy Twoich zdolności i magicznych rąk:) Twój ślubny ma za dobrze;))
OdpowiedzUsuń@ Monika Magdalena - polecam książkę pana Ryszarda Kowalczyka "Krój odzieży męskiej". Wprawdzie są tam tak egzotyczne pomysły jak sutanna!!!, ale poza tym jest też wiele ponadczasowych modeli.
OdpowiedzUsuń@ Macchiato - czekaj, skoro to jest czarna magia, to znaczy, że co? Ja jestem czarownica? Może i coś w tym jest :))))))))))))))
@ Sistu - dziękuję, komentarz podsunęłam pod nos Ślubnemu :)
O matko takie ładne rzeczy a ślubny nie chce w nich chodzić?? Przez kolano go i po pupie :D lać aż zadek będzie czerwony :D
OdpowiedzUsuńNajbardziej wpadła mi w oko kamizelka w romby - dla mnie osobiście cudo! Podoba mi się także beżowy sweter i szaliki. Naprawdę piękne :)
@ Susanna - dziękuję za pochwały. Za przekładanie Ślubnego przez kolano jednak się nie zabiorę, bo może nie jest ode mnie większy, ale na pewno silniejszy :)
OdpowiedzUsuńSweter w romby jest boski. Ja też życzę sobie taki :) Może troszkę wyraźniej taliowany :) Calvinowski egzemplarz wrzuciłabym na siebie bez zmniejszania, także jeśli Ślubny nie chce, to ja przygarnę :) Szaliki...aż się ciepło robi. Pionowe pasy idealnie pasują do mojej brązowej kurtki. Cudne dziergadła. Ogon Małego również :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@ Magdor - widzę, że jeśli Ślubny zdecyduje się na rozstanie z dobytkiem, to ze spokojem znajdę chętne do przygarnięcia tego wszystkiego :) A kamizelka w romby w wersji kobiecej musi mieć talię i moim zdaniem inny dekolt, bardzo głeboki i półokrągły.
OdpowiedzUsuńBo to z chłopami tak jest...nie trudno znaleźć 11 chłopów którzy chętnie biegają w takich samych strojach na boisku i nie czują potrzeby wyróżniania się przy noszeniu takich wyjątkowych , unikatowych rzeczy.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Teraz Ślubny dostanie od swojej teściowej materiał na spodnie, hehe:)))) I ciekawe, jak mnie przekona, że mam to uszyć :)
Usuń