Dzisiaj będzie notka-bajaderka, stworzona z okruchów, zapomnianych kawałków i niewykorzystanych resztek, ale za to doskonale doprawiona znaczną ilością kociego czaru i uroku :)
***
Na początek haft długodystansowy, o którym wspominałam już kilka razy, ale pokazać nie raczyłam. Biała bawełniana nitka różnych grubości plus białe bawełniane płócienko... Ma tego być metr... Haftuję z doskoku i obstawiam, że skończę za jakieś dwa lata, o ile nie dostanę wielkiego przyspieszenia. Ale co tam! Nie spieszy mi się. Zaczynałam z zamiarem zrobienia z tego bardzo ozdobnej i szerokiej wstawki na wysokości talii w sukience. I pewnie tak zostanie.
***
Teraz odnosząc się poniekąd do napomnień Brahdelt, która na widok moich otulaczy jesiennych zatroszczyła się, że to za cienkie i powinnam zrobić coś cieplejszego z myślą o zimie. Po pierwsze naprawiłam mój błąd, tworząc Nieznośną Lekkość.
Jednak ważniejsza jest chusta, chuścisko zrobione poprzedniej zimy z włóczki darowanej przez Moją Rodzoną Mamusię. Która to mamusia z szaleństwem w oczach poszukuje obecnie takiej samej włóczki na chustę dla siebie. Powód? Wyszło coś tak miłego, idealnego do owijactwa, miziania się po policzkach i kokonienia zimowego, że aż trudno to opisać.
Kolory jak widać jesienne, z lekka przyprószone śniegiem :) Ze względu na ozdobność włóczki robiłam samymi prawymi i do ostatniego centymetra włóczki - bardzo wydajnej jak się okazało.
Oczywiście w tym domu nie można niczego położyć na podłodze, żeby się Mały nie zainteresował.
***
Przy okazji ostatniej wizyty u Rodzonej Mamusi zostałam obdarowana kolejną partią włóczki, żeby "się dziecko nie nudziło".
Będzie można poszydełkować. Kolor jest obłędnie rudy. Skrystalizowanego pomysłu brak.
I podziergać. To jest dokładnie taka sama włóczka jak ta, z której robiony był Tropikalny Oranż z obłędnymi rękawami. Tym razem w modnym w tym sezonie fiolecie. Skrystalizowanego pomysłu brak, chociaż...
***
Poza tym łazi za mną bluzeczka wieczorowa - czarna matowa bawełna plus czarna połyskliwa bawełna ze srebrną nitką, a do tego w ramach dodatków srebrna ozdobna taśma (jako ramiączka?) i srebrna nitka... karnawał mi w głowie?
***
A na koniec duża dawka Małego, bo w ciągu ostatniego tygodnia był na zmianę: makabrycznie aktywny i przecudownie słodki i przytulny.
Mały to nie jest kot kolanowy. Sam na kolana nie wskoczy w ogóle, a przymuszony zazwyczaj ewakuuje się natychmiastowo, prezentując święte oburzenie. Ale czasami, w ramach wielkiego ataku miłości potrafi się na kolanach ułożyć i zasnąć.
Oczywiście czołowy model, nawet śpiący, wie, że trzeba spojrzeć w obiektyw, choćby na sekundę.
Nieopatrznie zostawiona mata do ćwiczeń staje się najlepszym miejscem do zabawy.
I nie jest ważne, że jest prawie północ i nikt już nie ma siły na machanie mu sznureczkiem.
I na deser jeszcze Mały pałętający się wszędzie, kompletnie bez przydziału.
***
Dla zainteresowanych Wrzosowiskiem. Dół robi się błyskawicznie. Zostało mi 150 gram włóczki, co oznacza, że powinnam skończyć w weekend i zacznie się majstrowanie przy wykończeniu dołu i góry. Ale po przeczytaniu komentarzy do poprzedniego wpisu, szczególnie Pracowni Weekendowej, mam mętlik w głowie, czy góry nie zrobić jaśniejszej i lżejszej (przezroczystości w kolorze pudrowego różu)? Muszę sobie poprzykładać, popatrzeć, pokontemplować, a jak utknę w martwym punkcie decyzyjnym, to będę prosić o pomoc :)
To jeszcze do tego wszystkiego dodaj plan na sukienkę w grochy :)) Jak ja lubię, kiedy tyyyle się dzieje. Igły, nitki, włóczki, kordonki. Plany, brak planów. Cudownie. To czarne ze srebrem intryguje mnie najbardziej. Mały jak zwykle boski i ma cudownie wywalone :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper pelerynę, nawet bez założenia wiem że cieplutka niebiańsko a bluzeczka karnawałowa zapowiada się ciekawie. Ja ogólnie lubię czarny i grochy o czym wspomniała przedmówczyni. Karnawał hmmm no właśnie chyba mi powstaje sukienka która by może pasowała ale na razie kończę wuzetkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwidzę, ze robota pali ci się w rekach :) a kot to zdecydowanie gwiazda tego bloga.
OdpowiedzUsuń@ Magdor - Ja nie muszę dodawać, bo sukienka w grochy marzy mi się od dawna i jak zobaczyłam Twoje dzieło... jeszcze z tą koronką... Dobrze, że to rozmiar dziecięcy, to nie napadnę szafy Twojej córci. Pewnie jednym z pierwszych zakupów po przeprowadzce będzie materiał w groszki, bo teraz to nie mam głowy na spokojne poszukiwania.
OdpowiedzUsuń@ Monika Magdalena - cieplutka jest, owszem. I zaciekawiłaś mnie ta sukienką. Czekam na prezentację :)
@ Longredthread - bo ja usiłuję odreagowywać "ręcznie" stresy związane z wykańczaniem nowego mieszkania i galopującą w moim kierunku przeprowadzką :) A kocio owszem, gwiazda, a może raczej - spod ciemnej gwiazdy ;)
Też bym się skłaniała ku bardzo przezroczystej górze do Wrzosowiska, na zasadzie kontrastu, użyty przez Ciebie materiał jest śliczny, ale mało kontrastowy.
OdpowiedzUsuńZ tym haftem (zresztą pięknym!) to się zatrzymaj w odpowiednim momencie, bo metra w talii raczej nie masz, po co wykonywać nadmiarową robotę. *^v^*
Chusta wyszła cudowna, taka jesień przysypana śniegiem!
Proszę, włącz się III edycję Konkursu Krawieckiego 4 PORY ROKU
OdpowiedzUsuńpod hasłem POLSKA ZŁOTA JESIEŃ
organizowanego przez forum SZYJEMY PO GODZINACH
Serdecznie pozdrawiam.
Ula
@ Brahdelt - rozważę jaśniejszą górę z cała powagą. Metra w pasie nie mam, ale nauczona doświadczeniem, że trzeba myśleć o szwach i zapięciach... to lekka rezerwa jest wskazana.
OdpowiedzUsuń@ Ula - dziękuję za informacje o konkursie, jeśli uda się coś stworzyć w okresie po przeprowadzce, to na pewno poważnie pomyślę o udziale.
No i ja nie wierzę że przy tych haftach Twoich to nie czarujesz jakoś. Sproszkowany róg renifera rzucasz czy coś takiego, piękny jest i tyle, znaczy haft.
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale przysięgam, nie posypuję... posapuję tylko czasem z wysiłku, jak mi się przytrafi projekt długi i dłubaninowy.
Usuń