Przenosiny

piątek, 11 listopada 2011

GENERATOR ROGALI

Uprzedzam, nie będzie ani słowa o robótkach (prawie), będzie za to o przysmakach, piszczeniu i prezentach.

Skoro dziś 11 listopada i pisząca te słowa jest poznanianką z wyboru, to nie może zabraknąć potężnej dawki przepysznych kalorii pod postacią rogali świętomarcińskich. 
Oczywiście wchłonięte przez nas rogale były certyfikowane, co Ślubny uwiecznił w miejscu nabycia własną komórką.

Nie rogale jednak wywołują na mej twarzy największego rogala uśmiechu. Nie rogale, a... Generator... Pary. Ale od początku. 
Ślubny spędził wczoraj kilka godzin w wielkim mamiącym klienta sklepie, wybierając cały sprzęt RTV i AGD do nowego mieszkania. Dokonał zakupu. Wielkie paki w postaci lodówki, pralki i innych takich porzucił na pastwę przyjaznego magazyniera, a drobne paczuszki upchnął kolanem w Batmobilu (akurat wczoraj nim się przemieszczał) i ciemnym wieczorem powrócił w domowe pielesze. Wniósł jedną partię kartonów, wniósł drugą... i przy ostatniej paczuszce rozległ się pisk, w 100% kobiece "ojej!, ooooooj!, jeju!, oooo!, aaaaaa!" i parę innych dźwięków bez sensu, które to wydobyłam z siebie ja we własnej osobie, wyrywając jednocześnie Ślubnemu poniższy karton.
Bez okazji, przy okazji dostałam wypatrzony Generator Pary, czyli mega kosmiczne żelazko, co to prasuje wszystko, nic nie przypala i jest odlotowe. A wypatrzyłam to cudo u Marchewkowej (tu można sobie poczytać recenzję z Marchewkowego testowania i obejrzeć filmik z nieudanej próby spalenia materiałów różnych). Zachorowałam, ale w związku z gigantycznymi wydatkami na nowe mieszkanie pogodziłam się z tym, że kupię je sobie, jak mi się stare zepsuje (tak, owszem, chodziło mi po głowie przyczynienie się do szybszego zepsucia starego modelu, oj, chodziło). A tu tymczasem Ślubny - sam z siebie, bez "delikatnych" aluzji i pojękiwania, jakie to ja mam beznadziejne żelazko - uczynił mi siurpryzę ogromną. Teraz już żaden szew do rozprasowania mi nie straszny. Żegnajcie szmatki do prasowania. Witaj prasowanie na wieszaku (a tak, można sobie tym poparować prasująco w pionie).

Oczywiście Generator przetestowałam na swojej znienawidzonej prasowalniczo jedwabnej bluzce, którą udawało się jako tako wygładzić tylko kompletnie na mokro, tuż po wyjęciu z pralki i... jedno pociągnięcie suchej jak pieprz tkaniny i materiał wyglądał jak gładka kartka papieru - GE-NIAL-NE!!!

Generator jest w całości dość potężną machiną, ale ostatecznie nosić go w torebce nie mam zamiaru - dla porównania Generator Pary w parze z Generatorem Chaosu (który to do małych zwierzątek nie należy).

Jednak szybko okazało się, że Mały od obwąchiwania Generatora Pary woli podjęcie próby zasiedlenia kartonika po nim.

I cichutko, żeby jednak było choć jedno zdanie o robótkach... Wrzosowisko ma już w pełni wykończony koronką dół i zabieram się za kontrowersyjną górę, ale... na razie, objedzeni rogalami próbujemy znaleźć tak wygodną pozycję do leżakowania jak Mały.

20 komentarzy:

  1. Szczęściara!!! :) I to tak przed Mikołajkami dostać taki prezencior :)

    Cudowny ten Twój Mąż :)

    Testuj testuj generator to może więcej babeczek taki dostanie na święta jak trochę pomarudzą w domku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne mieszkanie, Generator Pary, wygląda na to, że i Mąż super...Czy to się może komuś podobać? :)))
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja właśnie po obiedzie (tak, jadamy obiady o 19...) i porcji przydziałowej rogali (11.11 bez rogala to jak Gwiazdka bez Gwiazdora!) padam na zadek zupełnie jak Twój Mały.
    i leżąc, sztrykując drugą skarpetę na żyłkach magic loopem, będę Ci zazdrościć generatora straszliwie!
    hm.... ale skoro nasi wybrańcy w kwestii namawiania nas do drutów porządnych okazali się tacy podobni, to może i mi się generator skapnie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nienawidzę prasowania. Takiego tradycyjnego. Strata czasu i prądu i tyle. Ale z tą maszyną to niezła zabawa musi być, jak można nawet na stojąco ;)
    Pochwała dla Pana Męża!!!

    Rogale - wiadomo... wczoraj piekłam takie domowe z córciami a dziś się obżarłam do mdłości :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze raz gratulacje! Mam nadzieję, że generator będzie spisywał się wzorowo :D.

    PS Przepiękny kot!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też poznanianka i jeszcze dzisiaj czuję smak rogali :)) Też mam żelazko filipsa ale nie tak odjazdowe jak ty,na pewno długo bedzie służyło bo to dobra marka :) A kotka masz niesamowitego,zdjęcie z okiem w kartonie bardzo mnie ubawiło :)))))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ślubny się spisał na medal:) Udanej zabawy! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rany jak to taka rewelacja to i ja teraz bede chorowac na to cud-żelazko

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooooo, ale zazdroszczę! Moje stare żelazko już ledwo zipie.
    Szkoda, że sobie nie upiekłam rogali, jak patrzę na to apetyczne zdjęcie, to burczy mi w brzuchu. ~^^~

    OdpowiedzUsuń
  10. Wielkie dzięki za miłe słowa pod adresem męża. Teraz to już nic innego nie zostało jak tylko się zepsuć po takim zachwalaniu.
    To pisałem ja, Ślubny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak widać Ślubny podziękował od siebie... jakby ktoś chciał założyć fanklub Ślubnego, to niech się jednak wcześniej skonsultuje ;)

    @ Pracownia Weekendowa - czekaj, czekaj, Mikołajki dopiero będą, to jest prezent bez okazji! A gdyby ktoś chciał silnych argumentów do dyskutowania z partnerem, że kupno generatora jest niezbędne, to niech da znać, dostarczę, bo mój zachwyt rośnie :)

    @ Magdor - no udał się Ślubny, udał. Tylko po waszych pisanych zachwytach zaczyna coś puchnąć :)

    @ Izuss1 - obiad o 19:00 nie jest dla mnie posiłkiem egzotycznym, sama takowe spożywam :) A argument podobnego podejścia do zakupu drutów inteligentnie wykorzystaj (żaden mąż nie chce być gorszy od męża znajomej ;)

    @ Agata - zazdroszczę domowych rogali, takich jeszcze ciepłych. Nie drażnij, bo się za rok zacznę w październiku zapraszać na degustację :) A to prasowanie na wisząco jest doskonale jak trzeba na przykład machnąć rękawy w męskiej marynarce.

    @ Marchewkowa - na razie z każdą wyprasowaną sztuką odzieży wpadam w coraz większy zachwyt. Czworonogowi przekazałam, że został uznany za pięknego, ale zignorował mnie i pochwały kompletnie i zasnął na słoneczku.

    @ Ania - zaraz się okaże, że możemy jakąś poznańską mafię rękodzielniczą założyć :) A Mały po prostu uwielbia włazić do kartoników i zrobienie mu wtedy zabawnego zdjęcia to tylko kwestia uchwycenia odpowiedniego momentu.

    @ Urkye - ja sobie często w duchu gratuluję wyboru męża, który ma pokłady wyrozumiałości dla moich rękodzielniczych pasji i potrzeb.

    @ Ana-Yo - nie choruj, tylko upewnij się, że masz odpowiednie środki i zepsuj swoje obecne żelazko :)

    @ Brahdelt - To może jak już stare żelazko wyda ostatnie tchnienie pary, to rozważ zakup takiego cuda? A zdjęcie rogali robił Ślubny, a on do tak zwanych zdjęć produktowych ma zawodowe doskonałe podejście :)

    @ Ślubny - Może się jednak nie psuj... bo nie mam w planach wymieniania Cię na nowszy model ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jaaa generator pary! Ależ Ci zazdroszczę! Ale wiesz - tak pozytywnie :) Przez najbliższe lata o takim generatorze mogę tylko pomarzyć ale cóż - niech w Twojej pracowni dobrze się spisuje i przynosi radość i ulgę w prasowaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha :) a ja tak właśnie zajrzałam jeszcze raz do tego postu, co by napisać: "Dziewczyny nie słodźmy tak, bo się Pan Mąż zepsuje" ;-) a tu widzę - już za późno! Wszystko przeczytał :)))

    Może teraz należy przestawić się na komentarze: każdy Kochany Mąż na generatorze nie poprzestaję :)))

    Pozdrowienia dla Was Obojga! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Susanna - co się odwlecze... itd. Kupisz sobie generator za rok, zapłacisz mniej niż my, bo to już nie będzie taka świeżutka nowość, a radości będziesz miała tyle samo.

    @ Pracownia Weekendowa - Może jednak Ślubny zachowa resztki zdrowego rozsądku i dostrzeże nieopłacalność psucia się na dobre :) A tak na chwilkę to niech się poczuje zepsuty pochwałami.

    OdpowiedzUsuń
  15. No nie wiem, czy Generator Pary to mój szczyt marzeń. Nienawidzę prasować!!! Szyję i kupuję tylko takie rzeczy,które nie wymagają prasowania. Jeśli już to moje stare ale poczciwe mi wystarczy:)

    OdpowiedzUsuń
  16. @ B - Też nie jestem miłośniczką prasowania jako takiego. Ale przy szyciu staję się prasowalniczą maniaczką - każdy szew, zakładka, zaszewka musi być rozprasowana lub zaprasowana i od tej zasady nie uznaję wyjątków. I pewnie gdyby nie inicjatywa Ślubnego to nadal korzystałabym z posiadanego żelazka o wdzięcznej nazwie modelu Freestyle ;), ale przecież nie powiem, że nie przyjmę prezentu :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mina kota jest ... BEZCENNA!!!
    Pozdrawiam i gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  18. @ Magnolia - Mały potrafi :) Za gratulacje dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. aaa do tego tarasu Twojego dorzucasz mi ten generator.....aaaaa nic to , o tyle dobrze że mam Ślubnego również na schwał..tylko to mnie ratuje przed wycieczką pod Twoje okna i obrzucenie trawnika czymś okropnym z zazdrości :) a tak na serio to aż tak nie zazdroszczę :P tylko tak trochę.A co tam kiedyś też sobie kupię.

    OdpowiedzUsuń