Przenosiny

wtorek, 3 stycznia 2012

CZEKAJĄC NA... DEKARZA

Siedzę sobie grzecznie i cierpliwie... no dobrze, cnota cierpliwości nie jest moją mocną stroną w sytuacji czekania na cokolwiek. Zatem siedzę sobie z lekkim ADHD i czekam na dekarza. Dekarz jest to magik-specjalista, który ma przybyć dzisiaj, dokonać sztuk ekwilibrystycznych włażąc na dach i naprawić okno przeciekające w czasie topnienia śniegów (Jej Uroczą Zafoliowaną Okienność pokazywałam przed świętami). Przy czym przełożony magika - czyli nad-dekarz - był, obejrzał od środka i stwierdził, że na pierwszy rzut oka on nie ma pojęcia, o co oknu może chodzić... czyli co? Nie tylko mam kuchenkę neurotyczkę, to jeszcze i okno o nadmiernej drażliwości, a może i z kompleksami.

Siedzę, czekam i "w międzyczasie" (uwielbiam "międzyczas") będzie twórczość blogowa.

Najpierw odpowiedź publiczna na pytanie zadane w jednym z komentarzy - kiedy mam zamiar urządzić swój Kącik Szalonej Rękodzielniczki? Ha! w pierwszym możliwym terminie, którego to terminu nie znam. Stan na dzień dzisiejszy jest jak następuje:
- szafa na froncie antresoli została chwilowo bezczelnie zaanektowana przeze mnie

- w części prawicowej zostały wrzucone materiały (przy czym słowo wrzucone doskonale oddaje stan lekkiego bałaganu na pólkach)

- w centrum rozpanoszyły się włóczki, nitki i niteczki
 

- w części lewicowej leżą sobie grzecznie torby i torebki, ale nie zasłużyły na załapanie się na sesję fotograficzną
- a mój kącik został dziś rano napadnięty i ogołocony z drzwiczek, które to drzwiczki wymagają poprawek:
 

Czekam zatem - jak już wiecie, kompletnie nie wykazując się cnotą cierpliwości - kiedy też meblarze wrócą z drzwiczkami w objęciach, zamontują i powiedzą mi oficjalnie, że zakończyli roboty w Kąciku i mogę się zadomawiać, kokosić i bałaganić według własnych potrzeb.

A teraz będzie o sylwestrowych cudach. Cudowna przemiana dotknęła Percy'ego - w ostatni poranek roku 2011 wyglądał tak:

a w pierwsze popołudnie nowego roku 2012 wyglądał tak:

Robienie z szarej cieniutkiej niteczki przerosło możliwości moich wymoczonych w chemii nieorganicznej rączek. Równie dobrze mogłabym próbować dziergać ubrana w rękawiczki z papieru ściernego drobnoziarnistego. Ale chęć zrobienia Percy'ego zakiełkowała i zapuściła we mnie korzenie tak silnie, że nie ma przebacz - Percy ma być, tylko z innej, mniej delikatuśnej materii. Wyciągnęłam mało subtelną włóczkę z dużą zawartością wełny i z dziką radością dziergam. 
W tej chwili została mi tylko część C wzoru, czyli szerokie ozdobne zakończenie chusty... z szyszuniami... kocham szyszszszszunie... Bardzo podoba mi się efekt pojawiających się na robótce bąbelków, ale robienie ich podnosi mi poziom niepokoju wewnętrznego do stanu bliskiego bulgotaniu lawy i od czasów tysiąca szyszuń we Włoskiej Robocie podejście mi się nie zmieniło. 

I jeszcze Percy wdzięcznie udrapowany (he he, żeby znowu nie pisać o smętnych meduzach) na oparciu naszych krzeseł kuchennych. A krzesełko prezentuję, bo ma genialny kształt - proste, eleganckie, o lekko kobiecych inklinacjach :)


Małe uaktualnienie - magik od okien był. Wysunął się na dach otworem okiennym - widok bezcenny. Hojnie polał wszelkie podejrzane miejsca (gdzie może nawiewać śniegu) klejem do dachów i rynien. Wsunął się do wnętrza. Jak na moje złamał przy okazji jakieś dziesięć przepisów BHP pracy na wysokościach. Pomamrotał pod nosem - podejrzewam, że odczyniał Zło Dokołaokienne - i ma nadzieję, że pomoże. Ale nie obiecuje. I ogólnie, to drażliwe okno nie ma prawa przeciekać, szczególnie w kontakcie z topniejącym śniegiem. Jakby co, to mam lewą ręką podstawiać wiaderko, a prawą wybierać numer do nad-dekarza, żeby przybyli jako ci ułani pod okienko w momencie wycieku i złapali okno na cieknącym uczynku.
A tak ogólnie to chyba czerwoną kokardkę zawiążę Jej Nadwrażliwej Okienności, może to jednak uroki. Opluć też mogę przez lewe ramię i nie przechodząc pod drabiną :)))

15 komentarzy:

  1. a kot? przepraszam - gdzie kot? :) kurcze podoba mi się ta chuusta, mam nawet włóczkę, ale już tyle pozaczynanych rzeczy...
    oknu kokardę przyczep koniecznie- pewnie któraś z nas zazdrośnic Ci zauroczyła, mówię Ci :)
    i muszę się przyznać, że jak przeglądam Twojego bloga, to coraz bardziej mnie ciągnie do maszyny-chyba zacznę się uczyć na mamusinym Łuczniku. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze niepowtarzalna historia remontowa :) Persiak w nowej odsłonie pięknie omotał krzesło. Ta cienizna musiała być zabójcza. Pozdrawiam i zapluwam JNO, coby nie ciekła ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o bożesz! jak ja tego nie cierpię!jesli cos nie gra to siedzi i uwiera i to jest najgorsze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie nawet wywalili od nowa wszystko ,zrywali w cholere(to,że przeciekać nie ma prawa słyszała nie jeden raz,bo wszystko ok,kilogramy silionu wlali,wyłożyli folią termoizolacyjną,tak że powinno lać się do sąsiada, a niestety u mnie dalej kapało wszystko psu w d..e!Nie powiem ile nerw,syfu i podejrzliwości za każdym razem kiedy padać zaczynało i wiać do tego.Wyprowadziłam się i osobiście mam to...hmmm,życzę cierpliwości.I powiem, okna dachowe mnie nie kręcą!Kuchenka indukcyjna Bosch-mam właśnie taką od kilku lat.Gotuje niestety nie sama,nie wiem na czym wcześniej gotowałaś ,ale ja mam zawsze kuchenki elektryczne i indukcja oprócz tego,że podobno oszczędniejsza(po rachunkach różnicy nie widzę) rewelką jakąś nie jest.Do tego garnki są drogie i bardzo drogie w zależności od marki, trzeba je wymieniać jak każde inne.I jest delikatna.

    OdpowiedzUsuń
  5. To Ci ułani-dekarze musieli by mieć sanie niczym św. Mikołaj aby pod to okienko przybyć no ale dla nich to pewnie nic trudnego,a to że mówią, że nie ma prawa i lać się nie może to taka gadka- kiedyś dysponowałam ekipom serwisową od okien i pierwsze jak była duża poprawka a mało szkód to pierwsze co mówili to powyższy tekst choć jeśli gwarancja na okna jest to i na montaż powinna być.

    OdpowiedzUsuń
  6. Percy zapowiada się świetnie, już widać jak nabiera kształtu.

    Szczerze rozbawiła mnie historia z Panem Dekarzem. Mam nadziej że okno zostało dobrze uszczelnione i nie będziesz musiała ich ponownie wzywać : )

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Dodgers - i znowu podpadłam, bo kota nie było... gania kocio po nocy i miauczy jak potępieniec, to w dzień odsypia trudy aktywności. A do szycia to sama tęsknię, ale... czeka mnie ze dwa dni bez fachowców... to może, chociaż coś sobie skroję.

    @ Magdor - jak mi się szyby zrobią mokre, to rozumiem, że to nie deszcz będzie tylko zbiorowe plucie na zły urok :))) Dzięki za pochwały chusty.

    @ Gosia - mam to samo, ale w przypadku okna do kolejnego śniegu postaram się nie zastanawiać.

    @ Marzena - widzę, że panowie specjaliści okiennicy maksymalnie wyprowadzili Cię z równowagi. Ja na razie mam pozytywne kontakty z nimi i starają się jak mogą. A co do kuchenek, to gotowałam na wcześniej na wszystkim (bez kuchenki opalanej węglem :) i Indukcja Neurotyczka jak na razie bije wszystko na głowę.

    @ Monika Magdalena - oni mówią, że nie ma prawa przeciekać, ale to jako komentarz do rzetelnej roboty naprawczej. Nie ma głupiego przekonywania, że mnie się wydaje, że cieknie i oni nie wiedzą, jak pomóc. A gwarancja jest na cały blok (materiały i montaż) na najbliższe pięć lat, więc nie stresujemy się, bo kontaktuje się z nimi administrator bloku, więc nawet nie musimy grzecznie prosić, żeby może ewentualnie przyjechali.

    @ Ana Yo - trzymaj kciuki, może jednak dekarz znalazł tę jedną jedyną dziurę, przez którą nawiewało śnieg - cuda się zdarzają. Dziękuję za pochwały dla Percy'ego.

    OdpowiedzUsuń
  8. a skądś Ty śnieg wytrzasnęła?!

    chustę popodziwiam gotową ;)

    iii... krzesło seksowne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na wszelki wypadek odczyniaj te sztuki wszystkie, nie zaszkodzą a może pomogą:-))) Uściski serdeczne w Nowym Roku. I obowiązkowe głaski dla Małego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak Ci po raz któryś będą zrywali wszystko i robili od nowa,to bez względu czy musisz się kontaktować sama czy nie, nerwy puszczą.Mnie robili i po gwarancji bloku,ponieważ tego nie naprawili miałam niekończącą się gwarancję i niekończącą się historię z oknami sztuk 2.A na kuchenkach gotowałam wszystkich,na węglowej też :o)I powiem szczerze,ponieważ mam wszystko na prąd ,niebezpieczne są właśnie uzależnienia od niego.W zeszłym roku raz jedyny mieliśmy awarię; od rana do godz.20 nawet kawy nie mogłaś się napić-tragiczne to.Dlatego czasem żałuję że nie mam gazowej,ale u nas tak budują od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  11. uwielbiam Cię za pisanie
    i nienawidzę za tempo przyrostów...

    a co! równowaga w przyrodzie musi być :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Oj, jak ja marzę o własnym Kąciku Szalonej Rękodzielniczki... Zazdraszczam strasznie, jak już się zabiorę za wybieranie projektu domu, to koniecznie muszę sobie taki zaplanować :))
    Czekam na Percy'ego w wersji przepoczwarzonej :)

    OdpowiedzUsuń
  13. @ Agata - śnieg spadł ze dwa dni przed Wigilią, trochę i wystarczyło :)

    @ Edi-bk - rad pocsłucham, Małego głasknę, za życzenia dziękuję.

    @ Marzena - dosłownie w momencie , gdy przyszedł Twój komentarz Teściowa Moja Niepowtarzalna mówiła przez telefon dokładnie to samo :))) - że awaria prądu oznacza przy kuchence elektrycznej problem.

    @ Izuss1 - taaaaak, równowaga musi być :))) Rozpuszczasz mnie komplementami, a tempo roboty może mi w tym roku nieco spaść... ale to będę tłumaczyć, jak już nastąpi ten kataklizm w moim robótkowym świecie.

    @ Ju-styśka - Percy się robi, ale szyszunie okropnie spowolniły tempo. Kącik sobie gdzieś zaplanuj, nawet taki malutki :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie też oczywiście najbardziej interesuje kącik szalonej krawcowej :) Wiem ze będzie piękny i strasznie Ci go zazdroszczę. O będziesz miała swoją własną pracownię.
    Co do pana od okien to widać, że wchodzenie/wychodzenie przez okno to dla niego chleb powszedni więc nie ma się czym przejmować ;) Lata wprawy.

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Susanna - mam nie cichą, ale bardzo głośną i natrętną nadzieję, że kącik zostanie meblarsko zakończony maksymalnie do 20 stycznia, czyli pod koniec stycznia powinnam pokazać gotową przestrzeń.

    OdpowiedzUsuń