Ja jestem lekko obłąkana. Możliwe, że trochę nieodpowiedzialna. Dlaczego? Bo niech mi ktoś pokaże drugą taką narwaną, która widzi, że temperatura za oknem jest w okolicach trzydziestu stopni według skali osobiście mi nie znanego pana Celsjusza. Która wie, że w domu ma równie gorąco jak na zewnątrz. I która mimo to funduje sobie 60 minut intensywnego programu cardio, gdzie obowiązuje zasada "kto nie skacze... ten lebiega". Mam poczucie, że chwilowe spalanie pożarło mi wszystkie kalorie spożyte w tym tygodniu, ale... opadłam z sił jako ta omdlała dziewica z romansów rycerskich. Dlatego spoczywam godnie na sofie, popijam takie tam różne, żeby sobie poziom płynów uzupełnić i mam w planach na wieczór... ale o tym za chwilę. Zaczniemy od krokodyla.
***
Wieści z drutów są takie:
- Biała bawełniana bluzeczka, obecnie w formie tuby, ma jakieś dwadzieścia pięć centymetrów wysokości.
- LOLAJOO!!! pojawiła się na świecie jedna Twoja rękawiczka, na razie w formie półproduktu, bo bez wiązania; dziwnie przypomina paszczę krokodyla i dlatego informuję, że skoro wszystko robione na Rogu Renifera dostaje własną nazwę, to Twoje rękawiczki zostają nazwane Krokodylkami; prace nad drugą trwają :). Termin zakończenia projektu przewidywany na przyszły tydzień i mam nadzieję, że nie zajdą żadne nieprzewidziane okoliczności, chociaż... teściowie w ten weekend przyjeżdżają... możliwe, że będę musiała po ich wyjeździe podochodzić chwilę do siebie... a dawanie mi w stanie rozdrażnienia drutów do ręki... błąd :)
Przy okazji anegdotka dziewiarska. Robię ja sobie wczoraj Loliny palec wskazujący, mierzę, żeby wycelić w długość, a Ślubny do mnie: "Edward Nożycoręki!!!"
I przepraszam za paskudnie skadrowane zdjęcie, ale okazuje się, że ja już umiem robić fotki ręką prawą, natomiast moja ręka lewa ni w ząb nie wie, jak trzymać aparat, co przycisnąć i generalnie zachowuje się jak fotograficzny laik.
- A teraz muszę się do czegoś przyznać... Czerwony Krokodylek, czyli rękawiczka instruktażowa... ma dokładnie cztery rzędy... a Ślubny na jutro zaplanował kręcenie kolejnego odcinka serialu "Jak powstawała rękawiczka". Co to oznacza? Że dzisiejszy wieczór spędzę w towarzystwie Richarda Cyphera a.k.a. Richarda Rahla (tego z książek Terry'ego Goodkinda "Miecz prawdy") i będę robić, aż zrobię do nadgarstka.
Bo szewc bez butów chodzi, a pani od kursu nie ma nawet tyle, ile mają pojętne uczennice (niektóre z Was już robią drugą, takie są szybkie). Przy okazji - dostaję już pierwsze maile z linkami i zdjęcia gotowych rękawiczkowych "mankietów". Wszystkie z dumą zaprezentuję przy okazji następnego odcinka kursu, który będzie najpóźniej w sobotę.
***
A teraz wieści z tarasu, czyli część dedykowana Mojej Kochanej Babci, która bardzo się moją zieleniną przejmuje i kibicuje jej z daleka, zamartwiając się ulewami, burzami, wichurami i innymi niepożądanymi zjawiskami atmosferycznymi.
Proszę państwa, oto miś... tfu! pomidor! I zwracam uwagę, że nie piszę "pomidorek", mały, drobny, ni do diabła nie podobny, tylko "pomidor"! Na zdjęciu w towarzystwie mojego uroczego palca wskazującego lewej dłoni, żeby pokazać, jaka z niego dorodna sztuka.
Pokrzywki przywiezione z domu rodzinnego postanowiły jednak nie oddalać się w niebyt, choć przez chwilę tak się wydawało i rozpleniły się, jak na chwasty przystało. Moim faworytem jest Pokrzywek pierwszy od dołu z prawej, ten jasno zielono-bordowy.
Jak tak dalej pójdzie, to trzeba je będzie skarcić za szaleństwa i przyciąć, bo mi zaczynają z donic bokiem wyłazić.
I moja największa w tej chwili duma - róża, która wyjątkowo źle zniosła transport i przesadzanie i w pewnym momencie nie wyglądała jak róża, tylko jak schnące badylki niewiadomego pochodzenia z resztkami żółknących liści. A teraz... pączusie wypuszcza i mogłaby spokojnie startować w wyborach Miss Róż Tarasowych.
***
To ja się oddalę, uzupełnię zawartość szklanki jakimś płynem pijalnym i będę robić rękawiczkę, żebym miała na czym jutro pokazywać, jak się poszerza toto, żeby się kciuk swobodnie mieścił.
Ja dzisiaj obiegłam pół miasta między 11:00 a 13:30 w moich nowych butach do biegania i skarpetkach... Z czego połowę trasy z kilkoma kilogramami owoców w torbach. Chwilami myślałam, że stopy mi się rozpuszczą, ale dałam radę wrócić do domu. *^v^*
OdpowiedzUsuńA czy robi ktoś dwie rękawiczki na raz metodą Magic Loop?
Szkoda, że już nie mam żadnej babci, która by się tak przejmowała moją zieleniną na balkonie, sama muszę nadrabiać za kilka zmartwionych osób... ^^*~~
Jaki dorodny Pomidor! I kolegów też ma niezgorszych, moje przy nim są jak M&M'sy! ^w^
Pokrzywki piękne, niech no tylko się przeprowadzę, a też nasadzę kwiatów albo czegoś o ozdobnych liściach, będzie miejsce.
Boszszsz, jak ta róża musi pachnieć!!!
No to witam w klubie lekko obłąkanych :) Ale już sobie poczytałam, że biegałaś w celach remontowo-urządzeniowych. Mam nadzieję, że przynajmniej z pozytywnym rezultatem.
OdpowiedzUsuńMagic Loopem ktoś robi, owszem, ale nie dwie na raz... chyba. przynajmniej nikt się nie przyznał.
Róża pachnie, obłędnie. Pokrzywki polecam, bo łatwe w uprawie i nic-nie-wymagające, czyli będą idealne na Twój zacieniony balkon. A Pomidor z kumplami mnie cieszy, tym bardziej, że na krzaczkach obok mam jeszcze małych, drobnych, z którymi też wiążę wielkie nadzieje.
A Babcia jest... kochana, kropka :))))
No tak, ja Magic Loopem, ale jedną, a to i tak dla mnie czyste szaleństwo, jako amatorki ;) mam niewiele więcej niż Ty czerwonej ;)))) no i na pewno do jutra Twojej będzie po kciuk, a mojej co najwyżej po trzecie czy czwarte bąbelki - optymistyczna wersja ;) w każdym razie mile widzieć czarną rękawiczkę, bo mogę sobie wyobrazić efekty mojej ;))) choć na pewno u mnie daleko do ideału... no i średnio podoba mi się, że u mnie coś źle pokminiłam i ściągacz zaczyna się od prawych, a kończy na lewych, a powinien pewnie również na prawych? ;) ale co tam... pierwsze koty za płoty, pruć mi szkoda :))
UsuńPracuję nad tym, że szybko tej czerwonej przybyło :) A ściągacz, co się zaczyna od prawych i kończy na lewych, to nie Twoje "złe pokminienie", tylko to zależy od ilości oczek - jak masz na tyle liczbę oczek podzielną przez 4, to zaczynasz prawymi i kończysz lewymi, a jak masz podzielna przez cztery plus dwa oczka - to kończysz prawymi :) I w żadnym wypadku nie pruj, to jest spód rękawiczki i nie będzie się rzucać w oczy.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńObejrzałam kilka lodówek, popłakałam, że ta najpiękniejsza nam się nie zmieści (ma wyoblone drzwi, które potrzebują miejsca z boku, żeby się otworzyły), wybrałam drugą najlepszą. Zaakceptowałam płytę kuchenną, piekarnik już wcześniej mąż wybrał na wzór naszego obecnego. Na razie pasmo sukcesów, tylko budżet maleje z dnia na dzień, iiiiiiii..... Przeprowadzka 23 lipca!
UsuńMałe pomidory rosną, widzę to na własne oczy każdego dnia! *^v^*
Trzymam kciuki, żeby się wszystko udało.
UsuńA no tak właśnie sobie wykombinowałam, że jak jest liczba podzielna na 4 i wychodzi wynik nieparzysty, to zaczyna się na prawych i na nich kończy, a jeśli wynik jest parzysty to taka trochę lipa jak u mnie ;) ja oczywiście się tym nie martwię ;)) moja mama zapowiedziała, że też chce rękawiczki, a najlepiej mitenki z takimi nakładkami na palce... ;))) ale już jej powiedziałam, że z moim tempem do tej zimy raczej nie zdążę i niech sama chwyta za druty ;))))))
UsuńNo wiesz... w upał można jeszcze angorę na drutach robić.... efekt podobny ;)))
OdpowiedzUsuńW sprawie rękawiczek zapeszać bym nie chciała, ale włóczkę dziś stosowną kupiłam :))Nie wiem tylko co z tego będzie, bo właśnie przerabiałam jeden rękaw angorka na 5 drutach i przy drugim wróciłam do drutów z żyłką... :))
O morre pomidorre :)) Ależ Ci się zazieleniło :))
No tak, też się człowiek gotuje, tylko że na siedząco :) I bardzo mnie ucieszyło, że już masz włóczkę, a druty z żyłką się w końcu zwolnią.
UsuńEwidentnie tropikalne klimaty służą tym moim zielskom - rośnie wszystko jak... nawozem ekologicznym traktowane.
A ja chciałam posłusznie zameldować, że moje rękawiczki do części kciukowej są już dwie:) I chociaż zwykle operuję Magic Loopem, to tym razem postanowiłam je dziergać na pięciu baaardzo brzęczących drutach. Po pierwsze mam większy fun, a po kolejne - idzie mi odrobinę wolniej i krócej czekam na dalszy ciąg zabawy. Robiłam dwie na raz z tego samego motka, co mi pozwoli uniknąć syndromu drugiej rękawiczki (mam nadzieję). I odwagi do ćwiczeń zazdroszczę - zwłaszcza, że mnie by się spalanie kalorii z całego tygodnia bardzo przydało...
OdpowiedzUsuńOoooo, proszę - okazujesz się jedną z pilniejszych dziergających :) Ja trochę przepraszam, że macie przestoje, ale po pierwsze nie wszyscy mają takie tempo, a po drugie, to jesteśmy uzależnieni od nawału obowiązków Ślubnego, ale jutro... obiecał, że robimy dalej :) A z ćwiczeniami to jest tak, że ja jestem uzależniona od ruchu, a poza tym, to jak się nie ruszam, to moje powypadkowe dolegliwości dają o sobie znać i przestaje być miło na świecie. A teraz jeszcze mam dodatkową motywację, bo muszę pożegnać parę kilogramów tłuszczyku, to się angażuję :)
UsuńNo to nie wiem jak nazwiesz mnie bo ja robię sobie takie machanie rączkami 3-4 razy w tygodniu..bo to tydzień ma 7 dni i raz wychodzi 3 raz 4 :) A co do filmów instruktarzowych - to rzeczywiście tez wolę razem z nimi ale kiedyś myślałam że padnę ze śmiechu...po prostu tak mnie rozbawiło...bo Pani mówi że jak 0.5kg hantle sa za ciężkie to można odłożyć...a ja odpowiadam telewizorowi, po tygodniu noszenia 10kg w postaci Matiego przez 70% doby ze względu na jego ząbkowanie, żeby Pani łaskawie się odwaliła, bo ja pół kilo to jak wiaterek :) Tą anegdotką we wstępie przechodzę do zachwytu nad pomidorem. Och jakbym go wszamała. Jako że pamiętam czasy kiedy moi dziadkowie mieli szklarnie a w nich pomidory, papryki i takie tam bajery..nie pryskane, w wielkościach imponujących i o smaku i zapachu,którego nigdy się nie zapomni. Zresztą kiełbasy i inne bajery też robili. I czasem zastanawiam się jak to możliwe, że np: kaszanka w sklepie jest taka niedobra skoro tak niewiele jej trzeba. :) echh ten pomidor...no i zgłodniałam a tu Pani już czeka w telewizorze.
OdpowiedzUsuńCo do rękawiczki wydałam z siebie delikatny pisk - Mati śpi muszę cicho :)
Bo przy Wojtku i Ani to mogę tak że byś sama usłyszała :)
A jeśli jeszcze różą kandydująca pachnie to zapłaczę że ten taras tak daleko.
Tak samo jak siebie, bo ja ćwiczę pięć dni w tygodniu: siłówka i cardio na zmianę. I dzisiaj w te upały jakoś tak zaszalałam i zamiast zwyczajowych 40 minut, to ja sobie zafundowałam 60. Półkilogramowe hantle też bym obśmiała, bo co to za ciężar.
UsuńZ piskami to poczekaj, bo ja się cały czas stresuję, że wymiar nie ten, to może jak już przymierzysz i będzie ok, to sobie popiszczysz z dowolnym natężeniem.
no kardio to codziennie :P hihih.no kto da więcej. :)
Usuńfajnie..jednak fajnie ćwiczyć nie?? A jeszcze jak patrze na mięśnie moich dzieci to mnie skręca hihihi. A no trochę sobie popiszczę :)
A sprzątanie 150 metrów kwadratowych mieszkania plus 70 tarasu to się liczy??? Bo jak tak, to ja też mam cardio codziennie, a co drugi dzień raz dwa razy dziennie, bo jeszcze zorganizowane fikanie nóziami. I rower jeszcze czasami wieczorem, jak się uda Ślubnego wyciągnąć wcześniej z pracy...
Usuńhhihihihi no może się liczyć :) a w sumie czemu nie :) ja rower mam w kącie pokoju :) i jak serial to ja jadę :)
Usuńło matko trochę tych metrów masz do sprzątania. i jeszcze biała kuchnia...hmmm no dobra pojedyncze sprzątanie to kardio za dwa dni. Ale interwałem robisz??
Dobre, z tym rowerem, jak kiedyś tak traktuję hulahop, ale teraz niewiele oglądamy. Metrów mam i cały dół to lakierowane meble :))) i białe podłogi.
UsuńA cardio w 90% interwałem, ale zdarza mi się raz na jakiś czas zafundować sobie równe, wysokie tempo przez dłuższy czas, ale później potrzebuję chwili na regenerację, bo to jednak spory wysiłek... w tym wieku :)
no my też jakoś mało oglądamy...ale spinać kiecki szpilkami i pedałować też można :) No to staruszko ostrożnie tam z tym tempem. :P
Usuńcardio, interwały.... co to za szyfry? ;))) hahahaha....
UsuńNie ma takiej siły, która by mnie zmusiła do większego niż niezbędny wysiłku fizycznego w ten upał! Musiałam wyjść z mojego chłodnego domu, żeby załatwić sprawy służbowego (czasami muszę, choć pracuję w domu, zahaczyłam o sklep e-dziewiarki, dom rodzinny (w celu wypicia czegokolwiek) i jak wróciłam, to odmówiłam współpracy. Kalorie w postaci lodów przekształcają się w boczki :) Obiadu odmówiłam, bo przy garach stać miałam zamiaru.
OdpowiedzUsuńPomidor fantastyczny!
Ja mam widocznie silne poczucie obowiązku i jak sobie obiecałam, to upał nie upał, wykonuję plan. I też dzisiaj nie było obiadu :))) Ślubnemu zakupiłam jego ulubione paszteciki z mięskiem, a ja zakończyłam imprezy na arbuzie :)
UsuńJa Ci tyle komentarzy walnęłam już - tak jak po prawej??
OdpowiedzUsuńNoooo, jesteś liderką w tym peletonie :))) Ale nie ograniczaj się, przynajmniej się w oczy rzucasz.
UsuńNo aż mnie zatkało, sama się nie spodziewałam, że tak dużo Cie tu chwale :)
Usuńja dzisiaj uprawiałam podnoszenie ciężarów (przerzucanie kartonów w poszukiwaniu notatek z 3 roku), sprint po mieście w celu znalezienia talerzy do ciasta i rzut młotem podczas składania stołu ogrodowego :-) krokodylki to fajna nazwa dla tych rękawiczek- że też ja na to nie wpadłam:-) w sobotę pod orzechem skończę drugą :-) a pomidory pierwsza klasa! będą smaczniejsze niż sklepowe, zobaczysz :-)
OdpowiedzUsuńTo aktywnie spędziłaś dzień. Pomidory udane, owszem, tylko jeszcze do dojrzewania im chwilę brakuje ;))
Usuńpokrzywki masz cudne,ja miałam w ubiegłym roku,a teraz tak jakoś zaniedbałam.
OdpowiedzUsuńpomidory extra!! ale bedziesz miała jedzonko!
ja tez mam ,ale nie tak wielkie :)ale za to mam rosnące w dół,wychodzące z donicy zawieszone dołem do góry :)taka ciekawostka :)
Pokrzywki dostane od mamy, bardzo dekoracyjne zielsko. A takie odwrócone donice do pomidorów widziałam :) Żałuję, że nie mam gdzie takich powiesić.
Usuńooo jakie cudne rękawiczki - chciejstwo mi się włączyło, jak się upał skończy to pomyślę o zrobieniu sobie takich bo jak na razie sama myślę o wzięciu jakiejkolwiek włóczki na kolana budzi we mnie sprzeciw :D
OdpowiedzUsuńDziękuję i rozumiem niechęć do robienia, gdy takie temperatury za oknem. Ale u mnie pociąg do drutów jest silniejszy niż problem z temperaturą, więc i tak coś tak dziergam.
UsuńAleż Was spokrzywiło, pięknie to wygląda, pomidorki też dorodne :-) U mnie wszystko kwitnie jak gupie, wiem na pewno, bo uznałam, że tym razem pszczoły przechytrzę i bez konieczności wcześniejszego wstawania rano przyrodę obejrzę i zroszę. Zrobiłam to metoda bardzo prostą, mianowicie nie kładąc się spać - o 3.58 rano mogłam z dumą stwierdzić, że o, bogowie, jakie wielkie, pomarańczowe kwiatry ma cukinia i jakie małe białe ma papryka i groch też. Planowałam zrobienie zdjęcia trochę później, czyli teraz, ale pszczoły przekazały mi poufną informację, że niech tylko spróbuję. Zrobię słitfocię nastepnemu kwiatuszku cukinii, właśnie się rozpłaszcza.
OdpowiedzUsuń:-)
Pokrzywka ci u nas dorodna. Oglądanie zieleniny nad ranem to musi być mistyczne przeżycie :) Mnie by wołami nie wyciągnął z łóżka. I zrób słtifocię, zrób, będzie miała cukinia na pamiątkę, jaka głupia była, że kwitła, rosła i w końcu wylądowała na talerzu :)
UsuńOby tak właśnie było, kwitnie mi wszystko, odpukać, jakby wory pieniędzy za to dostawało, idę w bój z aparatem, może mnie pszczoły nie zeżreją ;-)
UsuńKocham te krokodylki, śnią mi się po nocach (te czarne z czerwonym! do mojego czerwonego płaszczyka!) :))) Tutoriale nic mi nie pomogą, bo w teorii drutkowej to ja jestem dobra, ale w praktyce jednej rzeczy nie jestem w stanie przeskoczyć, a mianowicie robię zawsze luźno, a tutaj musi być ścisło. Zmniejszenie rozmiaru drutów nie pomaga. Spróbuję poćwiczyć zmotywowana pragnieniem posiadania takich cudnych rękawiczek, ale na wszelki wypadek, jakby powstawała u Ciebie jakaś rękawiczkowa lista kolejkowa, to ja się zapisuję...
OdpowiedzUsuńA pokrzywki - obłędne, zwłaszcza w takim zestawie :)))
Z robieniem jakiejkolwiek listy kolejkowej (o ile w ogóle będzie), to czekamy, aż LolaJoo odbierze swoje i wtedy się okaże na ile można robić rękawiczki na odległość i trafić z rozmiarem.
UsuńTak tylko chciałam od niechcenia rzucić uwagę: rękawiczki w taki upał! Ale się złożyło ;-)
OdpowiedzUsuńPomidor imponujący, a róża to "szef wszystkich szefów" - najpiękniejsza!
Nie pokażę mojej skrzynki zaokiennej, bo najbardziej imponująca może być w niej jedynie liczba roślinek. Ich wygląd, a zwłaszcza przydatność do konsumpcji już jakby mniej imponująca. Za to maciejka posiana na obrzeżach, mimo lichego wyglądu, przynajmniej pachnie przyjemnie. Dobre i to...
Gdybym ja wiedziała, że będę je robić w 40 stopniowym upale, to bym się dwa razy zastanowiła, ale co tam. Twardym trzeba być i robić swoje.
UsuńI nie narzekaj na skrzyneczkę - przynajmniej pachnie cudnie. Ja mam lawendę i róże do pachnięcia, ale w przyszłym sezonie, chyba jednak będzie maciejka, bo nic tak nie pachnie jak ona.
Dzień dobry:))
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa;) Trafiłam dzięki rekomendacji Cichej - wspaniały blog, wspaniałe pracę. Częściej teraz będę je podziwiać.:))
Pozdrawiam, serdecznie!
Witamy na Rogu Renifera, tym bardziej, że od Cichej :)
UsuńDziękuję za komplementy i zapraszam na stałe.
Ale trafiłam! Zaglądam tu od niedawna, skuszona pięknymi zdjęciami, ale co, to nie wszystko! Bieganie, pomidorki, cardio, rękawiczki, kursy... albo uciekać będę, albo się muszę nad sobą zastanowić.... hmmmm..... już się trochę uzależniłam, niestety.... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się, wiele osób wykazuje tutaj silne objawy uzależnienia, na tyle silne, że nawet komentarze są czytane od deski do deski :) Cieszę się, że podoba Ci się na Rogu Renifera i zapraszam na stałe.
OdpowiedzUsuń