Jestem pociągająca w wersji audio... to znaczy nosem ciągam, bo się przeziębiłam przez błędne planowanie strategiczne. Otóż zaplanowałam sobie strategicznie, że niedziela to jest jedyny dzień, kiedy mam szansę umyć okna. Inne dni odpadały w przedbiegach, bo albo miałam za dużo zajęć różnych, albo prognozowana pogoda była zbyt wietrzna (na Rogu Renifera łatwo o przeciągi w wersji mega, hiper i super przeciągowej). A skoro zaplanowałam, że myję w niedzielę, to żeby nawet śniegiem zawiewało i zamiatało, to przecież plan jest planem i trzeba realizować. No to umyłam, marznąc lekko i dając się przewiać też lekko. A w niedzielę wieczorem już widziałam, że lekko nie będzie, bo choroba mi nosem wyłazi i chwyta za gardło.
Zgodnie z mądrością ludową katar trwa tydzień, a nieleczony - siedem dni, więc nadal cztery dni bycia wyjątkowo pociągającą przede mną.
Oczywiście problem jest, bo stan chorobowy powoduje u mnie niemożność wyrabiania trzystu procent normy dziennej i mam depresję "zamałorobienia". Ślubny w reakcji na moje marudzenie dostaje histerycznych ataków śmiechu, ale kicham na niego (dosłownie i w przenośni :))).
***
Ale przecież nie może być tak, że nic nie robię - przeziębienie nie będzie mi tu psuło wszystkich planów twórczych (zawodowych mi też psuć nie może, bo zwolnienie chorobowe mnie nie przysługuje :))).
Spódnice miały być! Z materiałów bardzo ozdobnych i szukałam takiego wykroju, żeby mi ta ozdobność nie ginęła w nawale zakładek, plisek, marszczeń oraz wszelkich innych fajerwerków i wodotrysków, a jednocześnie, żeby to nie była spódnica ołówkowa. Chyba się udało... chyba, bo to się okaże po pierwszej uszytej. Jeśli się wykrój sprawdzi, to kolejne będą miały taki sam krój, a jak nie... czeka mnie dalsze kombinowanie.
To od początku, czyli z czego szyjemy. Z bawełen (ale ta "bawełna" się cudnie deklinuje... "z bawełen" :))))) takich oto:
Pierwsza i druga (w kwiaty) to nabytki wyszperane w pobliskim second handzie, w formie zasłon, ale kto mi zabroni w zasłony się odziewać. Natomiast ta na spodzie to bawełna z IKEI, prezent od Ślubnego (sam wybrał, sam kupił, sam wcisnął w żonine rąsie i nawet nie zadzwonił zapytać, ile metrów jest potrzebne :))) i właśnie od Ślubno-ikeowskiej tkaniny będę zaczynać.
Model pochodzi z Burdy z roku 1991 (tak, tak, z zeszłego wieku wydanie :))) i wygląda tak:
I teraz będzie, proszę czytelniczek... i czytelników (???) szanownych, gwóźdź programu. Bo wybrałam ja sobie model, doczytałam się, że znajduje się on na arkuszu wykrojów A w kolorze niebieskim, narysowany linią dziwnie przypominającą elektrokardiogram. Sięgnęłam po arkusz z wykrojami i... rzeczywiście mi serce szybciej zabiło, bo zostałam zaatakowana przez abstrakcję, ewidentnie stworzoną przez niemieckiego artystę (wyrazów trochę twórca używał na tej abstrakcji, to język zidentyfikowałam). Bo stare arkusze wykrojów do przyjaznych dla użytkownika nie należą:
Dobrze, że niemiecka oszczędność kazała konstruktorowi spódnicy zrobić jedną część wykroju, która stanowi jednocześnie połowę przodu i połowę tyłu i różni się tylko zaszewkami, bo gdyby mi przyszło nieco więcej odrysowywać z tej abstrakcji, to mogłabym nie dać rady:
Spódnicę udało się już nawet skroić (trwało to, według mojej nowej miary czasu, cztery chusteczki higieniczne :))) i mam zamiar dzisiaj szyć.
***
I jeszcze jedno - Denatka się do gazety załapała :))) Kto czytuje bloga, ten wie, o co chodzi i kiedy to też Denatce zrobili sesję zdjęciową. W każdym razie aktualny numer Czterech Kątów wykorzystuje zdjęcia naszej antresoli jako przykład nietypowo zaaranżowanego miejsca do pracy:
Prezentacja w gazecie całego mieszkania ciągle przed nami, jak będzie wiadomo, kiedy nastąpi ta wiekopomna chwila, to dam znać.
***
Na drutach też się dzieje, ale żebym pokazała coś konkretnego, to się musi "dodziać" do końca. Dwa, trzy dni i powinien być finisz. Na razie mała zapowiedź, czyli zdjęcie, z którego kompletnie nic konkretnego nie wynika :))))
To jutro jak tylko otworzą sklepy biegne kupic CZTERY KĄTY i będę podziwiać wnętrze na własne oczęta :) Prop materiałów pierwszy od lewej to coś dla mnie,przepiekny wzór i kolory:) Juz widze oczami wyobraźni tą spódniczkę.
OdpowiedzUsuńAniu, nie warto wydawać pieniędzy, bo to tylko antresola i wszystkie zdjęcia widać na zdjęciu powyżej :)))
UsuńMateriały na spódnice wyjątkowo się udały, mam nadzieję, że gotowe spódnice też będą satysfakcjonujące.
Oooooo, biedna Pociagajaca Smarkata, kicham razem z Toba, nie zebym tez
OdpowiedzUsuńbyla pociagajaca, ja tak dla towarzystwa.
Trzymaj dystans do Kocia, zeby sie nie zarazil....
Bardzom ciekawa spodnic z bawelen, szczegolnie ze srodkowej, bo ta mnie sie najbardziej podoba.
Zdrowka Ci zycze
Dzisiaj jest lepiej, ale pokichaj jeszcze jeden dzień :))) Mały przez tyle lat mieszkania z nami nie zaraził się ani razu, więc chyba nasze bakterie dla niego są niegroźne.
UsuńA spódnic sama jestem ciekawa :))
fajne materiały mi z takich zasłon z sh udało się po woli uszyć poszwy, które są mocne i świetnie wyglądają pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńBo te zasłonowe bawełny są genialne jakościowo, grube, mocne, gęste. Szycie z nich poszewek jest doskonałym pomysłem.
Usuńzgadzam się całkowicie dzisiaj za całą złotówkę kupiłam kawałek ładnego materiału spokojnie wystarczy na poszewkę ciekawa jestem co tobie wyjdzie z tych materiałów pozdrawiam Basia
UsuńPrzypominam, że niejaka Scarlett O'Hara też szyła suknię z zasłony i było jej w niej bardzo do twarzy. Jest więc szansa, że pociągająca będziesz dłużej niż 7 dni, ale z powodu elegancji oczywiście.
OdpowiedzUsuńMnie też się od razu Scarlett skojarzyła :)) I mogę sobie pozostać pociągająca, ale już tylko wizualnie :)
Usuń15 kg temu przerabiałam te abstrakcje często. Da sie...
OdpowiedzUsuńWidać sporą, równą robótkę;-)
Pewnie, że się da. Nawet fajna zabawa, ale ja się już przyzwyczaiłam do obecnych, bardzo czytelnych arkuszy wykrojów, zapomniałam, jak to kiedyś wyglądało :)
UsuńA robótka wczoraj wieczorem stała się mniej równa... :)
Pociągająca?! Ło Matko..... Ja mam w domu stado zakichanych facetów, więc mocno przytulam!
OdpowiedzUsuńA to współczuję, zakichany facet i to jeszcze nie jeden, to współczuję :) A dzisiaj jest o niebo lepiej, więc widzę nadzieję na spokojny, niezakichany weekend.
UsuńOjejku, jejku, co się "dodzieje" ;-)
OdpowiedzUsuńSię "dodzieje" wspólna robótka... o ile niczego nie schrzanię :)
UsuńTak mnie nakręcasz tą swoją "intensywnością" robótek wszelkich,
OdpowiedzUsuńże ostatnimi czasy tylko myślę jak najszybciej kończyć na drutach żeby zacząć coś nowego;-) i co tu uszyć (próbować uszyć), bo już na co innego SZKODA MI CZASU!!!!!!!!!!!:-)
To ja nie wiem, czy przepraszać, czy się cieszyć... pocieszę się, bo jak się ludzie pozytywnie nakręcają, to dobrze ;))) Ale ja zaczynam się martwić, że nie mogę sobie Twoich dzieł pooglądać... mail jakiś???
UsuńOczywiście, że się cieszyć :-))))Uwielbiam wszelkie robótki, co prawda dopiero wielu rzeczy się uczę(szczególnie szycia). Myślałam o własnym blogu ale jeszcze chyba wstydziłabym się pokazać swoje wytwory, bo to jeszcze......nie to.......Ale pasja jest od wielu lat i o to chyba chodzi.Dzięki za życzliwość, może kiedyś.....
UsuńAle Na Twoim blogu czuję się jak w domu.......
Ja też się cały czas uczę, każda z nas chyba :))) Bo robótkowanie wszelakie właśnie dlatego jest takie cudne, że zawsze coś nowego człowiek sobie nawymyśla, albo zobaczy, albo sobie wyśni :)))
UsuńNa bloga sobie poczekam cierpliwie, to trzeba jednak być pewnym, że się chce takowego mieć.
I czuj się jak w domu, to dla mnie wielgachny komplement, że tak piszesz i tak czujesz.
Oj tak, z Burda to czasem można dostać oczopląsu i drgania powieki. Materiały cudne, a juz ten środkowy to do schrupania. Ja też, z racji tego, że za oknem to raczej pogoda tuz przed ostatecznym zlodowaceniem, wyciągnęłam wełenke i szydełeczko. Z ciekawością czekam co udziergasz.
OdpowiedzUsuńObecnie nie jest tak źle, ale to, czego Burda wymagała od nas na początku lat 90, to była wyższa szkoła okulistycznej jazdy :) I wcale się nie dziwię wełnie :)
UsuńZycze przede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia!!! Ten Twoj kat do pracy, to strrrasznie mi sie od dawna podoba, sama chetnie taki bym u siebie widziala, szkoda, ze miejsca brak ;))) no i jestem ciekawa spodnic :D
OdpowiedzUsuńTaki kat do pracy, gdzie można sobie wszystko porozkładane zostawić, to wielka wygoda. Spódnice się szyją, ale powoli :)
UsuńNooo... Bawełny piękne! A przypominam, że Scarlet O'Hara też szyła suknie z zasłon w ciężkich czasach i pięknie wyglądała! :) Czekam więc z niecierpliwością na rezultaty :)
OdpowiedzUsuńNo to witaj w klucie tych, którym się Scarlett przypomniała :))) Ale ona potrafiła całe suknie :) A tu marna spódniczka.
UsuńO widzisz- a ja się zastanawiałam, czy spódnica z prześcieradła od babci to będzie przegięcie. Ale skoro można z zasło, to da się też z pościeli :D "pociągająca w wersji audio"- dobre to :) i ja przepraszam, że przeszkadzam w ciężkiej chorobie, jaką niewątpliwie jest potok z nosa, ale czy Szanowna nie robiła onegdaj Projektu Czegoś Czerwonego na Wspólne Dzierganie?? Zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuńZ prześcieradeł tez szyłam... pomarańczowych :))))))))))) I to nie przegięcie, ładne wychodzą ciuszki :)
UsuńA pytanie o czerwień wiedziałam, że padnie :) Z czerwieni powstawał prototyp, czyli kawałek robótki, na której sprawdzałam, czy mój pomysł da spodziewany efekt. Efekt był, więc przerzuciłam się na szarości i powstaje Model Pokazowy :))) Poza tym zostałam poproszona przez Ślubnego, żeby nie czerwone robić, bo się źle filmuje :))) Inne kolory mają być.
I się z Twoim Mężem zgodzę- to szare będzie bardziej widoczne na filmie :) to czekam z niecierpliwością na Model Pokazowy :) a za prześcieradlo się wezmę :)
UsuńModel pokazowy właśnie zyskuje kolejne części, oderwałam się, co by się komentarzowo poudzielać i wracam do dziergania, a Ty kręć!!!
UsuńWłaśnie przeczytałam o choince w sierpniu. Oplułam monitor ze śmiechu :D a kręcić będę- czesanki jadą, Pan Paczkonosz dzisiaj zapuka zapewne :D
UsuńStare arkusze z Burdy przyjazne użytkownikowi nie są, potem był okres chyba 10 lat, kiedy były przyjaźniejsze, a potem ktoś uznał, że można wszystkie wykroje zmieścić na o połowę mniejszej ilości kartek i znowu nie jest wesoło.... Ta druga bordowa bawełna jest smaaaaaakowita, uszyłabym z niej panele zasłonowe na okna, jest bardzo japońska! *^v^*
OdpowiedzUsuńW ciuchlandach można wynaleźć przepiękne tkaniny, tuż po przeprowadzce idę na przeszpiegi!
Lecę do sklepu po "Cztery Kąty"! ^^*~~~
Masz rację, teraz też różowo nie jest, ale i tak lepiej niż było dawno temu, to jest plątanina, labirynt i nie obyło się bez pociągnięcia wykroju ołówkiem na arkuszu, bo inaczej nigdy bym go w tej plątaninie nie znalazła.
UsuńTo bordowe jest prześliczne, ale mało tego, na spódnicę wystarczy, ale nic poza tym.
Z Czterem kątami to poczekaj, aż w końcu umieszczą całe mieszkanie, bo teraz to tylko antresola i nic poza tym, na blogu więcej widziałyście niż oni w tej gazecie pokazali :)
A na przeszpiegi po second handach leć! To bywa źródło wielkiej radości za grosze :)))
Minęły już czasy kiedy namiętnie szyłam z Burdy, wybrany wykrój często zaznaczałam mazakiem , żeby się nie zgubić.A jeszcze trzeba było zdobyć odpowiednio przejrzysty papier do odrysowywania - och miło powspominać. Pozdrawiam ciepło i czekam z niecierpliwością na efekty Beata
OdpowiedzUsuńNo to ja sobie zafundowałam wspomnienia "w działaniu", ale aż mi się rzewnie zrobiło, jak wyciągnęłam takie egzemplarze "z poprzedniego wieku" :))) Z resztą ja też mocno z poprzedniego wieku, to co mi tam :)))
Usuńmogę w punkcikach znów? mogę, nie? :)
OdpowiedzUsuń1. zdrówka!!
2. ja zaczynam szycie jutro. muszę, bo pierwszego mam okazję i potrzebna mi kreacja. a że wymyśliłam bluzkę, spódnicę i żakiet to mam co robić :)
3. na Twojego szycia efekty czekam również niecierpliwie
4. abstrakcja niezła. ale podobnież w nowych burdach znów "ścieśniają" się wykrojami, więc chyba jest podobnie :D
5. kurde, muszę prasę nabyć, koniecznie. w końcu nie co dzień można otworzyć ogólnopolski miesięcznik i powiedzieć "tu byłam!" :) i fajny tytuł Wam dali, bardzo adekwatny
6. czy to Medusa czy ja jestem zboczona i wszędzie Medusę widzę? ;)
Ty wiesz, że Ty wszystko możesz i na wszystko masz pozwolenie po znajomości :)))
Usuń1. Dzięki, jest lepiej :)
2. Trzymam kciuki i kibicuję. Front działań szeroki.
3. Się będzie szyło jutro, bo dziś się zadrutowałam na amen. A przed południem miałam zajęcia kichająco-zawodowe :)))
4. Potwierdzam, w nowych Burdach jakby ciaśniej na arkuszach, ale i tak nie ma tego, co dawno, dawno temu, jakeśmy po piaskownicach ganiały i nie myślały o szyciu :)))
5. Nie tylko możesz krzyczeć "tu byłam", ale nawet "tu leżałam, siedziałam, prostowałam krzyże", bo sofa czerwona na honorowym planie :)
6. Twoje zboczenie jest przerażające, ale zrozumiałe :))) To nie Meduza, ale to jest ta bawełna z Krotona (co to ją białą miałaś w rękach jak ostatnio u mnie byłaś), czyli skład dokładnie ten sam. Kupiłam sobie jeszcze, bo jest genialna w noszeniu i praniu.
ad. 6 - czyli dokładnie jak Medusa :D
Usuńi jak Kordek, czyli Medusa w wersji "light" - polecam
Ja sobie Medusę light przemyślę :))) Możliwe, że bardzo krótkie to będzie myślenie i zakończone wydawaniem pieniędzy :)))
Usuńo, toż to, wypisz-wymaluj, mój ulubiony rodzaj myślenia ;)
UsuńA jakoś nikt mi nie wypominał, ale Ci, co mnie znają, to wiedzą, że ja taka "nieortodoksyjna" :)
OdpowiedzUsuńGalopujące to ja mam, ale suchoty obecnie, przez to przeziębienie :) A kot jakoś nie narzeka, wręcz przeciwnie, wydaje się bardzo zadowolony z opiekunki :)
91 rok, wtedy dużo szyłam sobie i dziecięciu mojemu i wzięłam się na sposób, wykroje przez kalkę czarną rysowałam drutem skarpetkowym.
OdpowiedzUsuńNiedzielę się święci a nie okna myje i widzisz pokarało Cię katarkiem. Zdrówka więc życzę:)
Pozdrawiam, Marlena
Sposobów na radzenie sobie z tą plątaniną wykrojów to chyba było tyle, ile szyjących :)
UsuńCo do "święcenia niedzieli"... hmm... dla mnie dzień jak co dzień, no, może bardziej domowo-pracowity :)
Pozdrawiam smarkająco, bo ja też zakichana obecnie jestem. Ciekawi mnie bardzo robótka drutowa.
OdpowiedzUsuńA tak na marginesie to podziwiam, że potrafisz to wszystko robić prawie jednocześnie. U mnie bywają okresy szaleńczo szydełkowe, drutowe albo szyciowe, ale nigdy jednocześnie :)
Witam w klubie kichających na otoczenie :))
UsuńJa też mam "fazy", że więcej szyję, lub więcej robię na szydełku, ale na drutach zawsze i wszędzie :)
materialy bardzo ciekawe wiec czekam na gotowizne...zycze zdrowka...ja tez w niedziele przewaznie okna myje ale jakos tak czekam na odpowiednia....wiec leiej nie wyobrazaj sobie moich okien...dobrze,ze wokol duzo sąsiadow nie ma...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńJa też czekałam i czekałam na "odpowiednią", ale jak się okazuje, trzeba było poczekać jeszcze jeden tydzień albo dwa :))
UsuńNo widzisz, niedzielna praca w g...o się obraca, tak mawiają ;)
OdpowiedzUsuńPamiętam takie wykroje, nawet wersji " jeszcze bardziej" z "Pramo" chyba i innych takich, chyba właśnie te niezbadane ścieżki spódnic i bluzek odstraszyły mnie na dobre od nauki szycia... Babcia ma taki fajny przyrząd do przenoszenia wykroju na papier - nie wiem, jak się nazywa - zębate kółko na rączce drewnianej, zawsze mnie fascynował :)
A dokładnie mówiąc w katar się obraca :))))
UsuńTen przyrząd to pewnie radełko :) Nawet mam, bo ostatnio mi Mama sprezentowała, takie znaleźne z szuflady :)
ten wykrój wygląda jak sen szalonego kapelusznika :D
OdpowiedzUsuńzdrówka życzę :)
Bardzo dobre określenie :)))
UsuńA ze zdrówkiem z każdym dniem lepiej, bardzo dziękuję!
Wow! podziwiam Twoją pracowitość i zorganizowanie. Jak Ty to wszystko ogarniasz? Fajnie masz że możesz pracowac w domu (a tak na marginesie- można wiedzie ć czym sie zajmujesz zawodowo? Jesli to nie problem :)Jestes może tlumaczem? )
OdpowiedzUsuńgorrrąco pozdrawiam i życze powrotu do zdrowia :*
Agata
Stara prawda, która się u mnie doskonale sprawdza, im więcej mam zajęć, tym lepiej się organizuję :) A zapytać można, pewnie - z wykształcenia jestem psychologiem zarządzania i pracuję jako niezależna konsultantka, a dodatkowo uczę angielskiego.
UsuńNo ładnie, w gazecie zdjęcia - toż to sława pcha się drzwiami i oknami :) na spódniczki czekam niecierpliwie, bo materiały przecudne, muszę się wybrać do Ikei bo wszyscy tam kupują a ja do tej pory nic!
OdpowiedzUsuńGazety, wywiady, paparazzi na drzewach za oknem :))))
UsuńDo Ikei się wybierz, bo naprawdę można tam znaleźć materiałowe cudeńka, szczególnie że wprowadzili nową kolekcję tekstyliów, która najchętniej zgarnęłabym całą (bo jest dużo biało-czarnych deseni).
zgadzam się co do szycia z zasłon. Niejedną przerobiłam. I leżak nawet też przerobiony został, a co!!! Jak ładny materiał i się podoba to czemu nie!! model bardzo fajny spódnicy. A gąszcz wykrojowy rzeczywiście solidny.
OdpowiedzUsuńWczoraj w second handzie, co to go wizytowałam pierwszy raz, pytam panią, gdzie ma zachomikowane zasłony. No to mi pokazuje i mnie się wyrywa, że z tego to by była ładna sukienka, o ona oburzona, że jak to! Że szkoda ciąć! To jest podejście, od razu widać, że sama nie szyje :))
UsuńI właśnie z powodu tej całej plątaniny nie lubiłam szyć z burdy, co nie znaczy, że nie szyłam :)) Powstało kilka żakietów, bluzki i tuniki, natomiast spódnice zawsze szyłam z głowy, tak jak mi kiedyś mama pokazała, a teraz sama kombinuję :)) Mam trochę zalegających materiałów, więc kto wie... :)) Twoje materiały są świetne, aż uwierzyć nie mogę, że to zasłony i z lumpa :))
OdpowiedzUsuńCo do gazetek wnętrzarskich, żadnych nie kupuję, bo po co się stresować... ;)) Ale Twoje mieszkanie jak najbardziej się do nich nadaje, więc za każdym razem czekam na relację :))
Ciekawe, co z tej dzianinki powstaje...?
No tak, etap własnej konstrukcji jeszcze przede mną - na razie bez skrępowania przerabiam wykroje burdowe :)))
UsuńGazetki wnętrzarskie, tak jak każde, mają w sobie sporo różnych "fotoszopów" :))) Więc Twój poziom stresu powinien znacznie spaść :)))
Od końca
OdpowiedzUsuńJako spóźnialska, to już wiem, co wynikło z dziergania... że to nic innego jak kolorystycznie dobrana kolczuga dla Twojego żelaznego rycerza, który się nawet drewnianej listewce nie oprze :D
Wywrócisz na lewą stronę - kolczuga, na prawą - tuba z pawimi oczkami :))
nowa miara czasu mnie rozwaliła doszczętnie, jak zwykle noc a mnie głupawka dopadła przy czytaniu Ciebie na dobranoc :D
linie w Burdzie - piękne tak, czy siak... zawsze miałam do nich słabość i widzę z nich obrazy na ścianę :)
a co do kupowania tkanin przez ślubnego... no mój jeszcze nie osiągnął tego stopnia trudności, ale pamiętasz jak kiedyś pisałam o truskawkach..., że kupił SAM (ja w głowę się lekko stukałam - ODSTUKUJĘ!), zasadził i takie tam... otóż właśnie są w pełnej fazie zakwitu, owocowania zielonego i codziennie nowej porcji czerwonego... tego się nie spodziewałam! :D
Teściowej truskawki już dawno temu na początku lipca zapomniały, co to znaczy znosić owoce :)))