W przelocie, bo się miotam troszkę między jednym zajęciem a drugim, między obowiązkiem A a obowiązkiem B, ale melduję, że:
***Czytam***
Tradycyjny raport ze stanu czytelnictwa:
- D. Hammett - Red Harvest - zaczęłam
i... - Tolkien i jego trylogia "Władca pierścieni" - jedna trzecia za mną, czyli pierwszy tom.
***Dziergam***
Gail z podarunkowej wełenki od Doroty robi się powoli, ale skutecznie. Znacznym spowolnieniem tempa roboty są wrabiane koraliki, ale co tam - raz na jakiś czas można poszaleć.
Stan na dziś wygląda tak:
I dla zainteresowanych - narzędzie zbrodni koralikowej - instrument do podciągania oczek w pończochach, wydarty własnej Rodzonej Mamusi z rąk. Sprawdza się doskonale. Na zdjęciu dla porównania w towarzystwie nitki i drutów nr 3.0.
***Wykańczam***
Spokojnie, nie siebie, a jedynie robótki napoczęte, czyli Bluzeczkę Już Nie Klasycznie Czarną. Dla porządku zdjęcie skończonej bluzeczki na Denatce.
I tak, wiem, że ja mam większy biust :) Ale Denatka ma szerszą klatkę... jakby piersiową i jak jej ustawię moje obwody, to wypełnia mi tam, gdzie trzeba, ale nie do końca tak, jak trzeba :))))
Zbliżenie na wykończenie przy dekolcie:
Oraz na wzór na dole, rozprasowany i w pełni widoczny:
***Patrzę, jak rośnie***
Bo intensywnie rośnie nam nie tylko na tarasie, ale w domowych pieleszach też. Zielenina przywieziona od Mamusi Rodzonej Mojej (450 kilometrów sobie przejechało zielsko w bagażniku, owinięte w mokre ręczniki papierowe) ukorzeniała się dłuuuugo... zachęcana moim mruczeniem, przy każdej wymianie wody w dzbanku: "No, puść się! Nie rób sobie żartów, puść się!" Nie wiem, czy to moje namawianie zadziałało, czy po prostu się roślince znudziło w wodzie i zatęskniła do ziemi, ale w końcu dała za wygraną i puściła korzenie na schwał. Przesadzona trochę pomarudziła, że jej słabo, ale wzięła się w garść i... puszcza się dalej :)
***Kombinuję***
Testuję pomysły na kolejne Razem-Robienie... czyli powstaje Prototyp :)
Widać, że na drutach, widać, że na okrągło i że same prawe (i tu słychać ufffff :)))), ale co to, po co i na co, to na razie tajemnica :))))
***Odkrywam***
Kolejne miejsca noclegowe Małego (to tak w nawiązaniu do poprzedniej notki, że gubimy kota notorycznie). Dzisiaj Mały został przydybany na polegiwaniu w najdalszym kącie antresoli, za głośnikiem, na półeczce, z głową na książce kucharskiej :)
Jak widać problem nie mieszczącej się nózi, jest problemem tylko dla mnie :) Kociowi nie przeszkadza, że mu zwisa.
***Pędzę***
Teraz! Pędzę dalej, bo dzisiaj jeszcze kilka godzin zajęć zarobkowych, coś by trzeba przeczytać, zrobić chociaż ze dwa rzędy, o obiedzie dla męża nie wspomnę :)
Ha! Ta zainteresowana to ja. Kurcze, ależ urządzenie.
OdpowiedzUsuńBluzka wygląda naprawdę super. Aż trudno uwierzyć, że jest z odzysku.
Prototyp ma piękny kolor. Taki mój. Zaczęłam ostatnio z podobnego sweter. Ale na razie leży odłogiem, bo na tapecie chusta.
I masz niesamowite tempo. I to we wszystkim. Tyle cudowności na raz i jeszcze tak szybko skreślane książki. Masakra jakaś. Pozdrawiam!
-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni. tofkotwory Na turystyczny szlak!
Z urządzeniem jest o tyle kłopot, że nikt już pończoch nie ratuje i urządzenia stały się niedostępne, więc trzeba wyszarpywać z zasobów domowych :)
UsuńPrototyp jest krwisto czerwony, ale to przez przypadek, bo złapałam pierwsze kłębki, które mi się w szafce z włóczkami nawinęły pod rękę.
A "masakra" to ja mam na trzecie imię :)))
Zapamiętane i już przestaję się dziwić :)
UsuńOMG! Tyle tego wszystkiego naraz, jak ty to ogarniasz? Bluzeczka mnie zachwyciła już w poprzednim poście, jest naprawdę bardzo ładna :) ciekawa jestem bardzo co tam kombinujesz, ale na pewno dowiemy się wkrótce więc czekam :) Mały nie przestaje zaskakiwać pozycjami, w których go fotografujesz :) jest super!
OdpowiedzUsuńOgarniam całkiem nieźle, chociaż doba jest stanowczo za krótka.
UsuńA kombinuję okropnie :), ale na razie cicho sza!
Mały ma jeszcze wiele do pokazania, zapewniam.
Z czytaniem zdążysz-jestem pewna i trzymam kciuki:)
OdpowiedzUsuńOj dzieje się u Ciebie dzieje i to w zawrotnym tempie:)
Pozdrawiam, Marlena
Mam w zasadzie pewność, że z czytaniem się wyrobię bez większych problemów, jeśli nie wystąpią nieprzewidziane utrudnienia :)
UsuńOj pędzisz, że hej :)) Czytelniczo wygląda na to, że zakończysz długo przed końcem igrzysk :)) Chusta i prototyp zapowiadają się ciekawie, a bluzka po prostu świetnie :)) Mały i zielenina super :)) A ja jeszcze swojego kwiatka nie przesadziłam...
OdpowiedzUsuńJa zawsze pędzę, to jest mój stan naturalny :) Czytelniczo też mam nadzieję a szybsze przeczytanie, bo jeszcze jestem do tyłu z "Wojną i pokojem " Tołstoja, następną niewielką książeczką :)
UsuńCzy Ty kobito masz wiecej niz jedno zycie w jednym czasie i biegnace rownolegle? Ja podejzewam Cie wlasnie o to, bo nie wyobrazam sobie jak mozna robic tak wiele majac do dyspozycji tylko jeden czas.
OdpowiedzUsuńGail bede podziwiac jak juz zrobisz, zapowiada sie jak to Gail "piknie", za to bardzo intryguje mnie Prototyp. Ostatniego "prototypa" podziwialam w "Samych swoich" hehe.
"Bluzka juz...a" fajnie prezentuje sie na Tobie.
Kocio, ach ten Kocio...wlasciwie gdybym miala byc taz zupelnie uczciwa, to nie mam pewnosci czy bardziej mnie ciesza zdjecia robotek czy Kocia.
No bo mnie tak naprawdę to są trzy :))) A tak poważnie, to ja jestem z tych osób, co to, im więcej mają na głowie, tym sprawniej działają.
UsuńPrototyp dziś zaliczył pierwsze prucie i na pewno nie ostatnie, bo testuję szalone pomysły, które czasami nieco mnie zaskakują :)))
I ja wiem, że kocio mógłby zostać jedynym tematem tego bloga. Może my mu profil na Facebooku założymy...???
Jeśli do Razem-Robienia istnieje sugestia, że kolor ma być żarówiasty, to ja melduję że mam i czekam na znak-sygnał :-) Mój kot w upały opanował wannę i kafelkową jej obudowę. W ciągu dnia przesuwa się po chłodnych miejscach i też mu zwisająca nózia nie przeszkadza. Ze wszystkim zdążysz, wiem to! ;)
OdpowiedzUsuńMoże być żarówiasty, u mnie to wynika z tego, że mi się kłębki pierwsze pod ręce nawinęły w tym krwistym kolorze.
UsuńMały wcale chłodu nie szuka, wręcz przeciwnie - potrafi się ułożyć w plamie słońca na podłodze, gdzie temperatura pewnie powyżej 40 stopni i śpi.
Juhu! Już się nie mogę doczekać kolejnego razem-robienia. A jak będzie prosto i tylko prawe to cieszę się tym bardziej bo równolegle będę mogła podczytywać, czy to blogi, czy książki z kolejki do przeczytania. Mam tylko cichą nadzieję, że moja druga latorośl będzie tak samo grzeczna co pierwsza i pozwoli mamusi trochę odsapnąć przy drutach.
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego Waszego Małego, rozbawia mnie za każdym razem.
Gail prezentuje się ciekawie, ja swoją robiłam bez koralików i wydzierganie jej sprawiło mi tylko samą przyjemność.
Pozdrawiam UlaR
Ps. Bąbelkowy sweterek dla córy skończony. Nadal mocno zastanawiam się nad blogiem :>
Będzie prosto, bo taka była obietnica, że nawet osoby, które na drutach dopiero się uczą, mają sobie poradzić. A zatem prawego będzie mnóstwo :)
UsuńMały jest jedyny w swoim rodzaju - udał nam się kot :)
Gail bez koralików też już robiłam - ekspresowo raczej, ale ta wersja trochę mi zajmie.
I przemyśl tego bloga, przemyśl, a i tak chcę zdjęcia sweterka na maila :)))) Jeśli oczywiście mogę prosić, plizzzzzzzzzzzzzzzzzz...
Na podstawie tego narzędzia do przeciągania oczek można by kryminał napisać :x ależ ja lubię takie moteczki włoskowate, i sweterki z tego w szczególności, no wszytsko co da się nosić:]
OdpowiedzUsuńByłby kryminał godny Chmielewskiej :))) Moteczek jest mięciusieńko włochaty i nawet robienie z niego sprawia przyjemność, a co dopiero owinięcie się w takie miękkości.
Usuń:) hihi ja też w przelocie więc pędzę dalej..tylko zaznaczam że jestem i czytałam i podziwiałam i wielbię :) nadal.
OdpowiedzUsuńBo my takie latawice :))))) Ale też zaglądam i czytam i staram się komentować, choć czasem hurtowo :)
Usuńjezu ..teraz nadrabiam zaległości po wakacjach i zdycham już od tego czytania i komentowania...ale się nie poddam..mam dwie minuty bo dzieci myją ręce to siup i jeden komentarzyk :)
UsuńDobra jesteś :)))) Każda minuta wykorzystana!
UsuńOch jakie słodkie to Maleństwo i puchate :D Roślince życzę, żeby sie puszczała i rosła wysoko pod sufit - a u Was to trochę metrów jest ;) widokiem Gail czuję się usatysfakcjonowana (trudne słowo, kurde no) - powodzenia przy koralikach ;D a Denatce daj wolne, na Tobie rzeczy się lepiej prezentują. No ewentualnie wykorzystaj ją podczas przymiarek ;)
OdpowiedzUsuńSłodkie... jak śpi i nie chrapie :)))
UsuńRoślinka się puszcza jak rasowy latawiec i oby tak dalej, bo potencjał ma rzeczywiście do samego sufitu :)
Denatce staram się fotograficznie dawać wolne, ale jak Ślubnego niet, a chcę Was uraczyć nowym wpisem, to Denatka bywa niezastąpiona.
oj podziwiam za te koraliki, podziwiam.... i już jestem ciekawa co to za razem-robótka...
OdpowiedzUsuńKoraliki nie takie straszne, tylko wybijają z rytmu robienia. Ciekawość wobec razem-robótki zapewne zostanie zaspokojona na przełomie sierpnia i września.
Usuńpiekna kicia!
OdpowiedzUsuńW imieniu Małego dziękuję :)
UsuńRobótki jestem bardzo ciekawa - może też się przyłączę, bo razem-wiczek nie zdążyłam. Nie bardzo sobie mogę wyobrazić, jak się przeciąga koraliki tym urządzeniem?
OdpowiedzUsuńDo tego razem-robienia to jeszcze chwila, pewnie będziemy się za nią zabierać w okolicach końca wakacji. A to urządzenie ma na końcu taki malusieńki haczyk, wkłada się go w koralik i przeciąga zrobione już oczko.
UsuńSzacunek jeśli chodzi o tę piękną robótkę na drutach. W życiu nie wzięłabym się za tak delikatną włóczkę i jeszcze do tego koraliki. Padam do nózek
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, ale przy dobrej jakościowo nitce, to jej cienkość nie stanowi problemu. Ta jest doskonała i nie zrywa się ani nie rozwarstwia, więc robienie, to sama przyjemność.
UsuńSzybkaś i dzielnaś a Księciunio jak zwykle. Mysz jest z nim chyba spokrewniona, zaczęła bawić się z nami w Myszkę i Myszkę i chować się, wczoraj mało nie została włożona do szafy razem z bluzą. Że też jej się chce w te upały.
OdpowiedzUsuń:-)
Też się dziwię, że im się chce w takie upały. Mały mimo temperatury w pomieszczeniach potrafi galopować po pokojach, tylko wióry z paneli lecą :)
UsuńChusta mnie się bardzo, nawet w tym stadium! Kocio słodkie (jak zwykle zresztą), a co do prototypu, to mam pewne podejrzenia....
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń