Kasia Sobczyk śpiewała, że "trzynastego piękniejszy jest świat"... będziemy polemizować, ale nieco później. Najpierw kwestie ważne.
***
Czy ktoś jeszcze pamięta, że w głosowaniu na Projekty Razem-Robione pojawiły się trzy preferowane przez Was propozycje:
- reglanowy sweterek robiony od góry (link prowadzi do Epilogu, gdzie są bezpośrednie linki do wszystkich poprzednich części) - zrobiony!
- technika entrelac - pokazana, wyjaśniona!
- ale było jeszcze... ponczo, które mieliśmy dziergać we wczesnojesiennych okolicznościach przyrody.
I ja o tej obietnicy nie zapomniałam, ale mam pewną nęcącą propozycję, nieco wymuszoną kwestiami rodzinno-osobistymi. Ponczo to jest projekt nieskomplikowany, ale dość duży powierzchniowo i dzierganie go na potrzeby kursu wymaga niezłego tempa, a ja w tej chwili raczej nie będę miała okazji, żeby się zbytnio rozpędzać z odzieżą jesienną, wielkopowierzchniową. A nie możemy dziergać go zbyt długo, czyli rozwlec tego w czasie, bo nasz ulubiony kamerzysta ma w planach wyjazd i jeśli się nie wyrobimy przed jego wojażami... to zostaniemy z ponczem do grudnia.
I dlatego mam propozycję nie do odrzucenia - może zamiast poncza razem-wydziergamy to?
Czyli Ananasy (Pineapple Delight). Projekt oryginalny, bardzo efektowny, a dość szybki w tworzeniu. Wzór dostępny bezpłatnie.
Chusty trójkątne już dziergałyśmy, a tutaj opanujemy magię robienia chust w kształcie... "rogali" :)), czyli pracy z rzędami skróconymi i dziergania chust od środka.
Dajcie znać, czy taka propozycja nie do odrzucenia Wam pasuje. Jeśli tak, to przygotuję Prolog, czyli spis narzędzi i materiałów. Planowany początek dziergania - pierwsza połowa października.
***
A teraz będę polemizować ze stwierdzeniem, że trzynastego piękniejszy jest świat. Umiarkowanie będę polemizować.
Przesądna nie jestem! Jak mogłabym być, jeśli przez lata mieliśmy Niunię - czarną kotkę, która przebiegała mi drogę czterdzieści razy dziennie.
Piątek trzynastego krwi mi w żyłach nie mrozi i nie wywołuje chęci zaszycia się pod kołdrą na dwadzieścia cztery godziny i przeczekania.
Cały dzień z sympatią i współczuciem patrzyłam na kolejne osoby, które narzekały, że "ten piątek trzynastego to masakra jakaś/koszmar jakiś/tragedia jakaś". Autobus ochlapał, samochód się zepsuł, egzaminator na poprawce wykazał się wysokim poziomem zgryźliwości pedagogicznej. Ślubny miał w firmie trzynasto-piątkowy armagedon. Wielogodzinną walkę z materią, drukarniami, klientami, cuda robione od ręki i "nie-da-się" zamieniane na "klient nasz pan, wszystko się da".
A ja? Cytując inną piosenkę: "W moim magicznym domu ciepło jest i bezpiecznie."
Aż wrócił Ślubny z pracy i chyba gdzieś mu się ten pech do butów razem z błotem przyczepił, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że w trzy minuty po jego wejściu zepsuła się lodówka???!!!
Dobra żona, czyli ja, świadoma, że dzień był długi, ciężki i stresujący oraz zgodnie z powiedzeniem "przez żołądek do serca", pognałam wyjmować wiktuały z lodówki. Z wdziękiem pchnięte prawym biodrem drzwi lodówki się zamknęły, ale panel sterowania nadal świecił uroczym błękitem. A powinien zgasnąć.
Taaaaak, połupaliśmy drzwiami lodówki, na wszelki wypadek także drzwiami zamrażalnika. Szczegółowej relacji z wieczornych aktywności dwóch pomysłowych Dobromirów Wam oszczędzę. Kładliśmy się spać z przeświadczeniem, że mamy zepsuty agregat zamrażalnika i padła elektronika sterująca całością.
O czwartej nad ranem (!!!) obudziłam się (tym razem nie mogę zwalić winy za pobudkę na Małego, bo kocio spało snem sprawiedliwego obok mnie i pochrapywało tylko) i doszłam do wniosku, że to jest doskonała pora na sprawdzenie, jak tam się miewa nasza lodówka (zostawiona włączona, żeby zdiagnozować zmiany temperatury wewnątrz). Wyciągnęłam ciemną nocą Ślubnego z łóżka. Zażyczyłam sobie natychmiastowego włożenia termometru do zamrażalnika, bo wiedza, ile jest tam stopni, jest dla mnie kluczowa o czwartej nad ranem. Po czym ze stoickim spokojem zapytałam, czy jak się zamyka drzwi od lodówki, to gaśnie światło (bo za to też odpowiada czujnik)... Ślubny bez słowa wziął telefon... włączył nagrywanie... otworzył lodówkę, wsadził telefon, zamknął drzwi, otworzył ponownie i pokazał mi filmowy dowód rzeczowy, że gaśnie :)))))))))))))))) Podał mi dokładną temperaturę z wnętrza zamrażalnika. Łaskawie odczekał, aż się lodówka wyłączyła i po prawie godzinie imprezy rozrywkowej zapytał, czy już możemy wrócić do łóżka.
Ja mam za męża świętego, a nie normalną osobę, bo każdy inny facet wywleczony z pościeli nad ranem, po tygodniu pracy jak z koszmaru, dokonałyby aktu przemocy werbalnej z nadużywaniem słów ogólnie uznawanych przez kobiety za obraźliwe.
A lodówka? Wygląda na to, że trzynastego świat nie jest taki zły, bo padła jej tylko elektronika odpowiedzialna za wyświetlanie, ale nie uszkodziło się nic odpowiedzialnego za działanie, czyli pokazuje głupoty, ale mrozi jak trzeba i gdzie trzeba. Wizyta pana z serwisu nieunikniona.
Mnie trzynastego tylko nie udał się wykrój na górę sukienki, kombinowałam i jakoś nie wykombinowałam, nie mam wyobraźni przestrzennej i za nic kołnierz nie wyszedł jak trzeba. Trudno, będzie inny model. *^v^*
OdpowiedzUsuńW życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby nagrać telefonem, czy światło w lodówce gaśnie po zamknięciu drzwi!!! Genialne!!! *^o^*~~~ Ale po co mamy nowoczesną technologię. A lodówka na gwarancji? Jeśli tak, to wzywaj serwisanta nawet kilka razy, niech doprowadzi wyświetlacz do porządku. ^^
O, to jednak trzynasty się nie spisał jako dzień twórczy.
UsuńGenialność Ślubnego potwierdzam, nad ranem mu to przyszło do głowy!!! Ja bym się sama szybciej w tej lodówce zamknęła :)))
Lodówka na gwarancji, ale elektronika pod gwarancję nie podlega, bo był zmieniany kierunek otwierania drzwi (nie za ciężkie pieniądze przez fachowca Samsunga), a to producent uznaje za grzech śmiertelny i karze odebraniem gwarancji na wieki wieków :)
A to skąpiradła w tym Samsungu!.... ><
UsuńMąż mi właśnie powiedział, że on by inaczej sprawdził, czy światło gaśnie w lodówce - nacisnąłby palcem ten guziczek, który naciskają drzwi, gdy się domykają i wtedy światło by zgasło albo nie, sprawdziłam w mojej lodówce, działa! ^^*~~
Aaa, widzisz w mojej poprzedniej lodówce też był taki mechaniczny guziczek... a w tej nie! Czujnik jakiś, magnetyczne coś, czy co tam innego elektronicznego. Nic nie wystaje, nic się nacisnąć nie da. Stąd te sztuki z telefonem :)
UsuńMój piątek 13-go był miły i spokojny :) co do lodówki i męża twego, to faktycznie trzeba stwierdzić że cierpliwość chłop ma niesamowitą :) mój nawet okna nie wstanie zamknąć w sypialni jak mu wieje, bo się nie chce ;)
OdpowiedzUsuńCzyli można mieć miły piątek trzynastego!
UsuńA Ślubny wie, że ja i tak nie zasnę, a niewyspana wersja mojej osobowości jest paskudna :)) Więc zrobi wszystko, obym miała spokojną głowę i dała się z powrotem położyć :))
A u mnie woda z odplywu zalala kuchnie i scieranie pod meblami odbylo sie na kolanach. Wycieranie pod zmywarka bylo szczegolnie upiorne, bo nie dosc, ze reki wsunac nie mozna, to jeszcz jakies rurki sie placza... eh do licha.
OdpowiedzUsuńJa sie zgadzam na zastepczy projekt, to znaczy na nowa chuste. Czy 1100 ml welny wystarczy?
Uuu, nie! Za potopami nie przepadam. Współczuję.
UsuńA Ananasy nie są włóczkożerne. Wystarczy (pod warunkiem, że to 1100 metrów a nie mililitrów, ale miałaś do czynienia z wodą, więc pomyłkę nawet Freud by usprawiedliwił :)))
Ja o piątku trzynastego przypomniałam sobie dwie minuty przed północą. Za późno było już na wynajdowanie pecha.
OdpowiedzUsuńA co do chusty - a będziesz tłumaczyła tak, że zrozumie nawet totalny laik, który ostatni raz druty miał w dłoniach w podstawówce? Czy to jednak za trudny projekt na początek? Bo może lepiej najpierw zrobić zwykły szalik, a dopiero potem rzucać się na ananasy?
:)))) To już nawet na mały pech było za późno.
UsuńAnanasy to dość trudny projekt, ale nie taki, żeby przy odrobinie cierpliwości i uwagi nie dał się zrobić. Jeśli umiesz trzymać druty w rękach, robić prawe, lewe i dwa razem, to dasz radę!
No i prosze jak to woda moze do glowy uderzyc. Oczywiscie, ze chodzilo o metry biezace (po francusku metres lineaires, stad ml).
OdpowiedzUsuńAaa, widzisz, mój raczkujący francuski zyskał na Twojej drobnej pomyłce.
UsuńO tak tak tak, yes yes yes. Ja mam potrzebe, polaczona z pragnieniem, zeby nauczyc sie azurow i robienia chust. A choinka coraz blizej.
OdpowiedzUsuńLodowki wspolczuje, ja pogrzebalam juz jedna, ale mi padla totalnie, calkowicie i nieodwracalnie.
No to będzie okazja :)
UsuńNasza lodówka mam nadzieję do pogrzebania ma jeszcze daleko.
Niestety nie mam cierpliwosci do duzych projektow wiec wizja robienia chusty jak najbardziej mnie ucieszyla. Az wstyd sie przyznac jak kiedys zaczelam sweterk dla dziecka ale nie skonczylam gdyz dziecko niespodziewanie szybko uroslo.Sweterek odlezal 3 lata a kiedy urodzilam nastepne udalo mi sie ten projekt zrealizowac na czas.
OdpowiedzUsuńTo się cieszę, że trafiam w potrzeby! A chusta bardzo efektowna.
UsuńHistoria ze sweterkiem mnie ubawiła, ale jak widać czasami projekty leżące latami warto skończyć :)
Bardzo się cieszę, że się odzywasz!!!
Nie ciesz sie nie ciesz ,bo ja sie juz sie rozkrecam.Takimi historiami jak ta powyzsza to ja moge sypac jak z rekawa.Gdybys wymyslila konkurs na brak kreatywnosci oraz weny tworczej to bez zaprzedawania duszy diablu wiedzialabym na bank ze zajelabym pierwsze miejsce i zgarnelabym wszystkie nagrody jakie przygotowalas.A tak to sama nie wiem .Z moim mozolnym realizowaniem projektu wyrobie sie napewno na nastepny konkurs ktory masz wplanach w dalekiej przyszlosci. W miedzyczasie dwie osoby wpadlo na ten sam pomysl a ja cicho pochlipuje.
UsuńTo syp, uwielbiam takie historie :)
UsuńA co do konkursu, to żebyś miała fory, to mogę już powiedzieć, że następny konkurs będzie w 2016 roku :))), czyli za trzy lata, gdzieś w maju będzie...
Jestem za a nawet mam wełenkę. Trochę znudzona koralikami chęctnie podziergam. 13-ego bardzo lubię, lata załe mieszkałam pod trzynastką, a piątek to też mój ulubiony dzień, bo to przedsmak wolnego.
OdpowiedzUsuńTo cudownie!!! Piątki też lubię, dokładnie z tego samego powodu - wieczorem już czuje się weekendową wolność.
UsuńO piatku trzynastego zupelnie zapomnialam.Wielka szkoda ,ze pech Cie nie ominal.
OdpowiedzUsuńNie był to pech gigant, więc prawie się nie liczy. Lodówkę naprawią i po pechu, ale tego cyrku o czwartej nad ranem Ślubny mi długo nie zapomni :)))
Usuńpiszę sie na chuste, jak najbardziej, mam jeszcze w planach popelnienie kilku przed Bozym Narodzeniem.
OdpowiedzUsuńco do piątku 13, to niech żadna z Was nie waży sie podcinac długich wlosow swoich córek. Skończyło sie na szybkiej i wymuszonej wizycie u fryzjerki, by uratować to, co matka w dobrej wierze we własne fryzjerskie umiejętności spaprala. Na szczęście reszta włosów wciąż pozostała w miarę długa
Ha! To będzie nowy wzór do wykorzystania.
UsuńMoje włosy zawsze obcinała mama. Nawet kiedy już byłam na studiach, umawiałam się, że jak przyjedziemy do domu, to niech ma przyszykowane nożyczki :) Ale żadnego piątku fryzjerska tragedia nie nastąpiła :)))
jestem za chustą ,bo właśnie dumam co zrobić z wełenki od Marty W. :) właśnie wyjeżdżam na parę dni więc termin też by mi pasował:) co do 13-go to mój pierworodny urodził się właśnie w takowy aczkolwiek w niedzielę i jakoś pecha nie odczuwamy:))))
OdpowiedzUsuńa z lodówką i telefonem to sprytne rozwiązanie,pewnie nie wpadłabym;)
pozdrawiam
Świetnie! Będzie chusta.
UsuńNa lodówkę i telefon też bym nie wpadła. I dla Ciebie trzynasty na pewno nigdy nie będzie się kojarzył z pechem :)
Jestem ZA - oczywiście za chustą, a nie figlami lodówki.Pozdrawiam. A trzynasty dla mnie jak każdy dzień, jak chce pecha znaleźć, to go znajdę każdego dnia. Ale po co szukać? Jest tyle pieknych chwik.
OdpowiedzUsuńCzyli za chustą:)
To dobrze. Cieszę się.
UsuńI bardzo mi się podoba ta filozofia nieszukania pecha :) Lepiej szukać tego, co dobre, piękne.
Jestem jak najbardziej za ananasami ;)
OdpowiedzUsuńCiesze się, ale... czy nowa miłość nie poczuje się porzucona na rzecz drutów, kiedy wypuścisz z rękami pana N.??? :)))
UsuńPS. Cudowne zdjęcia! Wpadłam, pooglądałam, zachwyciłam się.
Dziękuję :) Będę dziergać po zmroku, bo z panem N włóczymy się tylko za dnia :)
UsuńTwój pomysł z ananaskami trafił w 10, nie tylko mnie jak widzę.
OdpowiedzUsuńPiątek i 13-go mi nie straszny. Po prostu o tym nie myślę i już.
Ostatnio jako 13-ta oddałam test egzaminacyjny i zdałam :) więc chyba nie w liczbie jest problem.
Pozdrawiam. Ola.
To bardzo się cieszę, będę miała mniejsze wyrzuty sumienia, że nie będzie "poncza-pączusia" :)))
UsuńA trzynastka - nawet ta szalona lodówka nie jest mnie w stanie przekonać, że to pechowy dzień.
Jako świeżo zarażona chustomaniaczka oczywiście jestem za chusta :)
OdpowiedzUsuńA 13-ty może być szczęśliwy - pozytywne myślenie górą :)
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na kursik...
No tak! Żeby się świeża zaraza utrwaliła, to Ananasy będą doskonałe :)
UsuńProlog do kursu na pewno jeszcze w tym tygodniu, a zaczniemy już w październiku.
właśnie miałam w planach tą chustę ,z miłą chęciom wydziergam ją wspólnie
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o trzynasty to urodziłam się trzynastego
To się niechcący wpasowałam z propozycją chusty. To świetnie!
UsuńChusta?Tak,tak,tak,tak,tak-:)))))))))
OdpowiedzUsuńUśmiałam się okrutnie!ale na łopatki rozłożył mnie manewr z telefonem-:)) BOSKIE!
A 13 ?jak dotychczas szczęśliwa,nie dokucza mi. Nie bardzo wierzę ale jak to zawsze mówię nie będą ryzykować.
A i w ty dniu uszyłam zajefajną rzecz ale o tym już wkrótce na blogu.
Pozdrawiam i czekam na prolog.
ps.czy jeden kłębek wełny estońskiej starczy i czy w ogóle nadaje się toto?
Estońska się nadaje, ta zielona jest robiona z estońskiej wełny. Z kłębka uszczkniesz tylko trochę, bo na Ananasy idzie wyjątkowo mało wełenki, jeszcze Ci zostanie.
UsuńNo i mnie zaciekawiłaś do bólu! Mam nadzieję, że "już wkrótce" oznacza najpóźniej dzisiaj wieczorem??? :))))
No to będę miała super ananaski-:) a naskrobię jutro najpózniej pojutrze ,na razie zdjęć brak-:)
UsuńTyle może wytrzymam :) Ale to nie płaszcz uszyłaś???!!!
UsuńRozbawiłaś mnie-:)
Usuńpłaszcz na razie w strefie marzeń ale materiał już wybrany więc do Świąt powinnam zdążyć.
Mnie już nic nie zdziwi :)))
UsuńJakimi drutami robiłaś ananaski? chusta wyszła bardzo zwiewna ,delikatna.....ja tez taką chcę!!!!
UsuńWszystko będzie w Prologu :) Ale dla niecierpliwych, to wersja z estońskiej wełny była dziergana na 4 albo 4,5.
Usuń:))) Poprawka - 5.00, bo im się skojarzyło, że miałam zieloną włóczkę na fioletowych drutach (a fioletowe akrylowe to 5.00) :)))
UsuńAnanasy...jasne, ze tak! Mam nadzieje, ze ta chuste wydziergam. Wlasciwie, to nie mam nadzieji ja wiem to na 100%, bo dziergalam cos podobnego ale nie w bananie ino prosto przed sie hahahahah.
OdpowiedzUsuńMnie trzynasty nie tyka, moze boi sie mnie? Zawsze jednak wiem, ze jest i pilnie zwracam uwage, czy mam juz jakiegos pecha czy nie.
Ten banan to żadna magia, więc na udzierg wpływu mieć nie powinien :)
UsuńJa wczoraj nie mogłam od rana nie mogłam zignorować tego trzynastego - każdy, kto mi wchodził w drzwi zaczynał od narzekania na pecha :)
Pół życia mieszkałam pod 13tką, więc się uodporniłam, pech mnie omija szerokim łukiem w piątki trzynastego. Chociaż nie wiem czy to dobrze, bo jak człowiek wie, że go ten pech na pewno dopadnie konkretnego dnia, to przynajmniej jest psychicznie przygotowany...
OdpowiedzUsuńNa chustę rogalową to ja się od pewnego czasu czaję, bo sobie wymyśliłam wersję wieczorową z eleganckiej czerni z błyszczącymi koralikami (może ona z takowymi być???), więc mi bardzo pasi ten projekt, może się wreszcie aktywnie przyłączę do wspólnoty dziergającej :))
Jasne, że wersja czarna, elegancka wchodzi w grę, będzie pięknie. Koraliki są już uwzględnione w schemacie. Możesz się nastawiać psychicznie na aktywność wspólnotową :)
UsuńJestem za. A tak o czarnym kocie: mi zawsze przynosi szczęście jak przebiegnie drogę.:)
OdpowiedzUsuńTo dobrze! A czarne koty darzę wielką sympatią i mogą mi biegać poprzecznie i podłużnie :)
UsuńSkojarzyło mi się pokrętnie z Chmielewską, całe szczęście, że lodówka grzębi/zieje prawidłowo ;-)
OdpowiedzUsuńAnanasy są kuszące. Jak skończę w połowie października serię wyjazdów, to chętnie dołączę. O ile znajdę czarną estonkę, z której kiedyś zaczęłam szalik (estoński), ale mi się bardzo szybko odwidziało. Lubię twórczość praktyczną, a chusty są dla mnie zdecydowanie częściej noszonym elementem garderoby niż poncza. Miałam kiedyś jedno, urody nadzwyczajnej, które przeleżało w szafie lata i nie nabrało mocy urzędowej...
:))) To idąc dalej tym tropem pokrętnego skojarzenia - bo każda lodówka ma swoje zady i walety.
UsuńTaka chusta to bardzo praktyczna część garderoby, bo przez kształt ma doskonałe właściwości zawijająco-owijające.
uśmiałam się z lodówkowej historii, faktycznie Twój ślubny to święty człowiek:)dla mnie 13-ty to dzień jak każdy inny;
OdpowiedzUsuńa rogalikowe ananaski - tak! tak! tak!
To będzie prolog w tym tygodniu, żeby było wiadomo, jakiej wełenki szukać lub jaką wygrzebać z zapasów.
UsuńŚlubnemu medal za cierpliwość - nie ma takiej godziny jak 4 rano :)
OdpowiedzUsuńA ten szal to mam zamiar robić, nie wiem czy razem, ale ja na pewno :)
Ja mu ten "medal" zamienię lepiej na "medalion", mięso go bardziej ucieszy :)))
UsuńA szal sobie wydziergasz w wolnej chwili - nie za długiej, bo to dość ekspresowa robota, w porównaniu z innymi wzorami.
Chusta prześliczna !!! i po trzykroć TAK chcę instrukcję obsługi :)))
OdpowiedzUsuńPo trzykroć się cieszę :)
UsuńA ja w ostatnim czasie mam jakieś takie dziwne przeczucie, że wciąż mam piątek trzynastego. Bo jak nie pralka, to internet, albo niechciani lokatorzy w moim mieszkaniu wprowadzone przez eksa... A jeśli chodzi o rzeczy razem robione, to ja jestem jak najbardziej ZA ananasami :)))
OdpowiedzUsuńOch, Aniu, niech szybko minie ten długi "piątek trzynastego"!
UsuńI świetnie, że ananasy Tobie też pasują.
A ja 13 w ten piątek zapisałam się na kolejne studia, zakupiłam włóczki sztuk 2 a miała być tylko jedna i po drodze do domu zahaczyłam o sklep z materiałkami w którym poszalałam na sztuk 5 - do pecha mogę zaliczyć !!! zapomniałam kupić kanwę.
OdpowiedzUsuńRozumiem, że perfekcyjna intensywna kreatywność objawia się również w braku dyskoteki na lodówce - bo co to komu szkodzi
Kanwa nie zając :))) Zakupy w piątek trzynastego bardzo wskazane. I zdradź tylko, co masz zamiar studiować!
UsuńSwoją droga Renia ma rację, coś jest w tym wrześniu, że nas zaczyna ciągnąć do edukacyjnych klimatów - studia, kursy, języki :)
I tak, lodówka przestała mrugać, świeci światłem ciągłym i pokazuje temperaturowe głupoty :)
No nawet nie wiesz jak mi ta zamiana pasuje ! Bo jak wiesz zamierzam sie wziąć z chustą za bary i ananaski mi bardzo po drodze są:-) ponczo to dla mnie troche dużo ;-) więc ja jak najbardziej jestem za, wedle twych instrukcji nabędę wsio co potrzeba do tych czarów. I czekam grzecznie, acz niecierpliwie, na pierwsze instrukcje :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie w tej chwili ponczo to też za dużo :) Tym bardziej się cieszę, że z chustą Ci po drodze. Spis tego, co potrzebne będzie w tym tygodniu i na pewno Cie ucieszy, że tam jest kawałek, gdzie potrzebne jest... szydełko :)))
UsuńKochana - dzięki Tobie nauczyłam się robić skarpetki od palców - dziergam je praktycznie cały czas :) Jak mogłabym nie chcieć nauczyć się dziergać takie cudo? Zgłaszam się!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Asia
:)))) Bardzo się cieszę, że zaraziłaś się skarpetkami, teraz zarazimy Cię chustami w kształcie rogala.
UsuńAle... może do skarpetek chcesz sobie wydziergać zimowe rękawiczki? Jest kurs na blogu, zajrzyj. Stopień trudności nieco wyższy, ale bez przesady.
stare lodówki elektroniki nie miały, to i psuć sie nie miało co
OdpowiedzUsuńu mnie 13 -tego nic takiego sie nie działo , za to czternastego byłam ciężko zdziwiona dlaczego pralka wylewa tak szybko wodę? okazało się ,że nastawiłam na pranie wstępne, czego przy praniu na 40 stopni nie stosuję, nastepnie zdziwiłam sie że ciasto na chleb na zakwasie jest takie wodniste, chwila zastanowienia i okazało się,że zamiast wlać wody na mały chleb, jak miałam w planie to wlałam na duży,
po czym stwierdziłam,że juz się nie biore za nic ambitnego
/ dziwię się ,że chleb drożdżowy jednak wyszedł mi nadspodziewanie dobrze/
pozdrawiam
Stara prawda - im mniej elektroniki, tym mniej kłopotu :)
UsuńI przez Twoje opowieści o chlebie i jego pieczeniu tak bardzo zamarzył mi się taki, świeżo z piekarnika, jeszcze ciepły : ))
Czekam z niecierpliwością na ananaski, szczególnie, że od dłuższego czasu chciałam je wydziergać. Niestety nie mogę ogarnąć schematu. Dzięki Tobie może w końcu mi się to uda.
OdpowiedzUsuńUda się na pewno. A schemat jest jakiś wyjątkowo mało przyjazny w swojej formie - masz rację, ale go odczarujemy : ))
UsuńJestem za dzierganiem rogala !!! Pozdrawiam, Kasia z http://kasiaknits.blogspot.fr/
OdpowiedzUsuńTo świetnie, coś czuję, że sporo nas będzie :)
UsuńPodziwiam Twoje umiejętności dziania, szydełkowania, szycia i przekazywania wiedzy.
OdpowiedzUsuńNiestety z powodów braku możliwości ciągłego dziergania, jak do tej pory
nie brałam udziału w Twym nauczaniu tyko z doskoku podglądałam. Chciałabym
razem z Tobą zrobić rogala.
Trzynasty musi być. W lodówce zapewne kluczy od mieszkania nie szukałaś - mnie się udało kiedyś w to miejsce położyć i to właśnie trzynastego... Pozdrawiam
Bardzo dziękuję.
UsuńI szczerze zachęcam do Ananasów, bo to jest relatywnie szybka robota (w porównaniu z niektórymi innymi chustami), a jaki efekt!
Jakoś do tej pory nie udało mi się do lodówki schować niczego dziwnego :))) Ale może to dlatego, że układ kuchni powoduje, że nie biegam koło lodówki z czymś w dłoniach :))
Bardzo jestem za tym projektem, po prostu przeczytałaś w moich myślach, że taka chusta za mną chodzi. A trzynastego najgorszym pechem mojego ślubnego był mój kilkudniowy wyjazd z domu, a o 5.00 zdiagnozował awarię wody i konieczność wezwania hydraulika... sprawił się na medal!. Czyli trzynastka nie jest taka zła. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo cudownie, że i Tobie Ananasy "spadają z nieba" :)
UsuńI podziwiam Twojego Ślubnego, że nie dał się zwariować i jak to określiłaś, sprawił na medal.
marzyłam o tej właśnie chuście i marzyłam że chciałabym ją popełnić... ale ze mnie dziewiarka co to sobie przypomina po latach... i ten opis nie po polsku... załamałam się... a tu proszę! taka propozycja! szansa dla mnie!!! mam nadzieje, że dotrzymam wam kroku - będę się bardzo starała choć czasu na cokolwiek mało ... ale czego się nie robi aby spełnić swoje marzenia :)
OdpowiedzUsuńzatem z nadzieją dołączam do projektu... mojego pierwszego zresztą.
Ze spokojem będziesz sobie dziergać we własnym tempie i jestem pewna, że szybciej niż myślisz, całość będzie gotowa, a marzenie spełnione.
UsuńI bardzo, ale to bardzo się cieszę, że to masz zamiar pierwszy raz dziergać z nami. Mam nadzieję, że nie ostatni : )
Chusta cudowna! Mam nadzieję, że będziemy ją razem dziergać, bo sama nigdy bym się nie odważyła...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
No to już możesz planować to szaleństwo :)
UsuńŻartujesz? No jasne że chcę robić tą chustę! Już wiem nawet z czego :)- wezmę jedną z moich suvenirowych, tureckich włóczek, tylko na kolor muszę się zdecydować. Z drugiej strony, znów mieszasz mi szyki w mojej robótkowej kolejce bo poncho miałam sobie odpuścić a teraz będę "musiała" robić projekt którego nie miałam w planach, że już nie wspomnę o 4 robótkach które mam w trakcie. Nie wiem jak ja to ogarnę, ale jak tu się oprzeć??? :)
OdpowiedzUsuńAle to jest naprawdę bardzo szybkie do zrobienia, więc bardzo Twoich planów nie zaburzy.
UsuńTych ananasow to Ci nie zapomne do konca moich dni i zawsze bede dobrze wspominac.A skad wiedzialas ,ze tego wlasnie poszukuje?Jak zawsze jestes nieoceniona.
OdpowiedzUsuń:)))) To bardzo się cieszę, że sprawiam Ci tyle radości. Jeszcze więcej sprawi gotowa chusta.
UsuńChusta wspaniała i jak można to i ja chętnie się dołączę do wspólnego dziergania tego cudeńka .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBędzie nam bardzo miło, tym bardziej, że zapowiada się duuuża grupa dziergająca :)))
UsuńO, chętnie spróbuję wydziergać takie cudo! Tylko jakoś nie mogę się do patrzyć gdzie jest do ściągnięcia wersja angielska tego wzoru?
OdpowiedzUsuńW tym samy pdf.ie, co wersja rosyjska (dwa w jednym :))))
Usuńja trzy dni temu zabrałam się za Echo Flower. Długo się przymierzałam do zrobienia chusty, ale te schematy były dla mnie czarną magią :D Dzięki Tobie mam szansę na własnoręcznie udzierganą piękną chustę. A teraz jeszcze i piękne ananasy będą. Jestem zachwycona :D
OdpowiedzUsuńBrawo za Echo! Jak idzie dzierganie?
UsuńA Ananasy będą o tyle przyjemniejsze, że efekt końcowy będzie znacznie szybciej, bo dzierga się krócej niż Echo.
no już skończyłam 9 przebieg wzoru podstawowego, więc chyba jakoś idzie :D mam nadzieję, że za dużo błędów nie popełniłam i wzór będzie ładny. Ale myśl o ładnym wykończeniu brzegu trochę mnie przeraża...
UsuńTen brzeg jest pracochłonny, ale warto, bo wtedy całość nabiera takiego eleganckiego wyglądu.
UsuńChusta!!! TAAAAK!!!!! Trzynasty i piątek to dobry dzień nawet bardzo, a kocury czarne są piękne szczególnie w promieniach słońca ;-)
OdpowiedzUsuńNo to się nazywa entuzjazm wobec propozycji :))) Będzie chusta na pewno. A czarne koty w słońcu to czyste piękno, ale dla fotografa... największe wyzwanie :)))
UsuńTe ananaski pięknie wyglądają :-) chętnie się dołączę do wspólnego dziergania. Zastanawiam się tylko czy mi wystarczy jeden motek Lace Drops...
OdpowiedzUsuńAnBini
Nie tylko wystarczy, ale jeszcze zostanie na inną sporą chustę lub szal :)
UsuńAnanaski tak, tak, tak !!! Chętnie się nauczę :) Rzędy skrócone to jakaś czarna magia :) Miałam robić za chwilę Echo Flower, mogę i ananaski :)
OdpowiedzUsuńTo szybko zrobimy Ananasy, a później spokojnie podziergasz sobie Echo.
Usuńchętnie przyłączyłabym się do zabawy w dzierganie ananasów, ale nie wiem nic o rzędach skróconych - i głównie dlatego kusi mnie taka nauka ;)
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej zachęcam, bo jak zwykle - "łopatologicznie" wytłumaczymy, o co z tymi rzędami skróconymi w chustach chodzi.
UsuńWzór ananasów jest bardzo ładny. Szukam aktualnie czegoś ażurowego, co nadałoby się na lekką kamizelkę/bezrękawnik. Czy ten wzór by się nadał?
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że bezproblemowo. Można tego ananasa podzielić na pół wzdłuż, żeby mieć równe brzegi. Trzeba by tylko sprawdzić, czy w każdym rzędzie wzoru liczna narzutów jest równa liczbie oczek przerobionych razem, żeby się nie rozszerzało.
UsuńO rany 104 komentarze! I te 666666 przyjdzie wcześniej niż planowano :))
OdpowiedzUsuńU mnie 13 minął bez zbędnych emocji. Lodówka za to nie raz psuła się i wcale na piątek 13 nie czekała. Całe szczęście, że psuła się w środku zimy więc, mieliśmy rezerwowy zamrażalnik za oknem;))
Świetna jest Twoja zielona chusta. Dziewczyna stworzyła naprawdę fajne ananaski:))
A u mnie cięcie dzianiny - tym razem w niestandardowym miejscu - czyli wciąż kreatywnie ;))
Pewnie troszkę wcześniej te szóstki, ale bez przesady. Chociaż ostatni (bardzo sympatyczny) najazd z forum Gazety.pl na pewno się przyczynił do szybszego kręcenia się licznika i Waszego szybciej uciekającego czasu do końca Konkursu :)))
UsuńW mojej historii to pierwsza zepsuta lodówka, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, dobrze, że to tylko wyświetlacz, a nie lodówka padająca martwym bykiem :)))
oj dobrze, padnięta całkowicie lodówka to kiepska sprawa...!
UsuńTo ja juz czekam z drutami w rekach i welna nawinieta na palec.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNa TO cudo to znalazłam dzisiaj piękną cieniutką białą nitkę w sh mam nadzieję, że wystarczy pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńskoro mówisz, że to taki szybki projekt i motek Lace wystarczy, to ja jestem chętna, bo razemrobienie to super sprawa :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ananasy:) Jeśli można, przyjemnością dołączę do kółeczka dziergających tę śliczną chustę. Mam nadzieję, że uda mi się ją wykonać dzięki Twoim zdolnościom tłumaczenia rzeczy skomplikowanych. I, że wystarczy jej na osobę pokaźnych rozmiarów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Jola
Zrobić uda Ci się na pewno - schemat wygląda na mało przyjazny, ale po pierwszych oczkach okazuje się dość prosty.
UsuńCo do wielkości chusty - wybierz po prostu nieco grubsze druty - przy blokowaniu chusta będzie miałam możliwość "rozrośnięcia się". Ta moja zielona jest gi-gan-tycz-na!!
I zajrzyj już koniecznie do Prologu (najnowszy wpis), gdzie opisane jest wszystko, co potrzebne.
Witam pięknie:)
OdpowiedzUsuńZ radością wydziergam tę śliczną chustę, jeśli tylko zechcecie przyjąć mnie do swego kółeczka. Jestem raczkująca w temacie, wykonałam dopiero Gail i Echo Flower - dzięki Twojej umiejętności cierpliwego, krok po kroku, tłumaczenia w sposób zrozumiały nawet dla takiej tępoty jak ja. Kompletnie nie umiem czytać schematów, jedynie opisy. Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie - Jola
PS. mam dość znaczne gabaryty, chusty wystarczy na herod-babę?
Jolu, tak jak pisałam wyżej - wystarczy, że weźmiesz nieco grubsze druty i ewentualnie grubszą wełenkę i wyjdą Ananasy wielkości smoka : )))
UsuńPrzepraszam za prawie zdublowany post, ten z 19 -go nie wyświetlał mi się, miałam drobne problemy z internetem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Jola
Nie ma za co przepraszać to tylko technologia i bywa bardzo zawodna :) Ale żeby śladu nie zostało, to usunę "na amen" : )))
Usuńpozdrawiam