Nie, spokojnie! Nie wpędziłam nas w żadne tarapaty finansowe. Na słowo "długi" patrzymy jako na przymiotnik doskonale opisujący to, co mi się ostatnio spod drutów i szydełka wyłania.
***
Długi wyszedł mi Pastelowy Szal, który zgodnie z zapowiedziami trafił jako kolejny element nagrody głównej do Tajemniczego Czarnego Pudła (na stronie konkursowej jest teraz nie tylko link do Regulaminu Konkursu, ale także linki do tych wpisów, w których można sobie pooglądać, co też stanowi dodatki do tajemniczej Nagrody Głównej).
Wczoraj wieczorem mnie w końcu olśniło, z czym mi się cały czas kojarzyły te kolory! Zachód słońca przy lekkim zachmurzeniu niegroźnymi deszczowo barankami na niebie. Dokładnie ta sama paleta barw, którą wczoraj zachwycałam się na wieczornym niebie.
Szal robiony w części głównej prawymi oczkami, a na brzegach wzorek, z chusty Summer Flies.
Wzorek genialny w wyglądzie, ale okazało się, że powoduje lekkie "przekoszenie udziergu". Przy szalu to nie problem, ale powinnam to sobie zapamiętać w razie, gdybym chciała go wykorzystać w jakimś sweterku.
***
Długi będzie też kolejny element, który już powstaje, również jako element nagrody głównej w Konkursie Szatańsko Kreatywnym.
Od lat chciałam zrobić na szydełku całe metry delikatnej koronki. Takiej do przyszycia na dole spódnicy, wykończenia dekoltu bluzki, mankietów. I zawsze kończyło się na chęciach, bo jakoś brakowało mi motywacji. Teraz w końcu mam okazję zrealizować wieloletnie marzenie.
Powstaje koronka, w zamyśle dwukolorowa, jakieś trzy metry mam w planach...
Na razie szydełkuję białą bazę:
Cały czas się zastanawiam nad drugim kolorem - kawa z mlekiem, fiolet, a może czerń, żeby wyszło elegancko?
Ku memu wielkiemu zdumieniu przybywa tej szydełkowej koronki znacznie szybciej, niż się spodziewałam. Nawet biorąc pod uwagę kolorowe dodatki, mam nadzieję, że nie zajmie mi to więcej niż dwa tygodnie, uwzględniając inne rozgrzebane robótki i planowane spódnice do szycia.
***
I w końcu coś egoistycznego, dzierganego na potrzeby własne i też długiego, bo mówimy o szaliku.
Dwa tygodnie temu pojechaliśmy kupić ręczniki. Przy czym uparłam się, że mają być czerwone, czarne i grafitowe lub szare. Ślubny od razu wiedział, gdzie mnie trzeba zawieźć, żebym mogła zaspokoić te dzikie potrzeby kolorystyczne. Ale maszerując w kierunku półek z ręcznikami, wpadliśmy na wieszaki z zimowymi kurtkami. O konieczności kupienia nowych okryć zimowych o charakterze sportowym rozmawialiśmy od dawna, przy czym ja miałam święte przekonanie, że nie ma w sklepach nic, ale to kompletnie nic, co może mi się spodobać i będę biegać zimą w eleganckich płaszczykach. A tymczasem na pierwszym wieszaku, przed samym moim nosem wisiała kurtka, wobec której zapałałam natychmiastową, ogromną chęcią posiadania.
Kurtka kolorystycznie... ujmijmy to tak, mogę spokojnie szarym, zimowym popołudniem maszerować poboczem wiejskiej drogi i na bank zobaczy mnie każdy. Nie tylko zobaczy, również przyhamuje i przyjrzy się - mrużąc oczy - co może mieć TAKI kolor. Żeby Was dłużej nie trzymać w kolorystycznej niepewności - kurtka jest generalnie czarna, ale ma różowe elementy... bardzo różowe.
Oczywiście okazało się, że muszę sobie do tej kurtki wydziergać szalik i rękawiczki, bo wszystko, co mam w szafie, pogryzie się z tym różem i nie ma siły - pasować nie będzie.
Dziergam zatem czarny szalik z różowymi akcentami na końcach. Jeden koniec już jest:
I na zdjęciach ten róż nie jest tak różowy, jak w naturze. Kiedy przyjdzie pora na fotografowanie całości, to poproszę Ślubnego, żeby mi ten kolor "dociągnął" komputerowo do realnego poziomu potrzeby mrużenia oczu.
Ponieważ kurtka należy do tych z marszczeniami materiału, to szalik też pomarszczyć się powinien:
W rękawiczkach też jakiś element marszczenia powinien wystąpić, żeby było spójnie, ale gdzie, to jeszcze nie wykombinowałam.
***
A teraz będzie mało robótkowo. Ja oszalałam, Ślubny zaszalał, a to jest efekt...
Od dawna marudziłam, że mi źle, bo się niczego w sposób intensywny nie uczę. Przez chwilę myślałam o przygotowaniu się do jakiegoś wyższego poziomu egzaminu państwowego z języka już znanego, ale mało było we mnie entuzjazmu. Ślubny zasugerował, że może coś nowego. Po krótkim zastanowieniu wyszło, że będzie francuski.
I tym sposobem na rocznicę ślubu dostałam od męża kurs francuskiego :))) Mam też pozwolenie na zrobienie długiej listy podręczników dodatkowych (jakoś mi głównie ćwiczeń z gramatyki brakuje) i obietnicę, że to się zamówi (niekoniecznie w polskiej księgarni, bo wtedy tytułowe "długi" mogą stać się bardzo finansowe, za granicą takie używane książki są tańsze).
Ale ten francuski daje mi jeszcze jeden powód do zadowolenia... usprawiedliwione są wizyty w papierniczym - zeszyty, długopisy, markery i... korektor w taśmie (dużo korektora w taśmie, bo ja te koszmarne akcenty graficzne we francuskim stawiam - i pewnie jeszcze długo będę - nie w tą stronę, co trzeba :)))
***
I skoro już zrobiło się mało robótkowo, to jeszcze kot. Kot ze swoją ulubioną zabawką - klejące się listki z rolki do czyszczenia ubrań to od lat wielkie uzależnienie.
Widzę, że dzierganie idzie pełną parą :) ja też wyciągnęłam swoje włóczki i będę kończyć poszewkę na poduszkę, zaczętą zeszłej zimy (wstyd!) i może coś nowego :) Co do francuskiego - marzę żeby znać ten język, bo za każdym razem jak jestem w Paryżu, to łapię mnóstwo słówek i słucham ich mowy i podziwiam, jak piękny jest ten język :) Powodzenia w nauce, ja może kiedyś też się zabiorę :)
OdpowiedzUsuńPo miesiącach, kiedy miałam w głowie głównie szycie, odrabiam zaległości w innych dziedzinach.
UsuńRobótki leżące miesiącami i czekające na skończenie to żadne wstyd, sama miewam takie, może nie często, ale jednak :)
A u Ciebie przy kontakcie z żywym językiem i osłuchaniu nauka zapewne byłby bardzo ułatwiona.
Dzieje się nieźle!
OdpowiedzUsuńCiekawy wzór na szalu, wygląda jak plaster miodu.
A odnośnie francuskiego - polecam Bescherelle.
Masz rację, trochę to przypomina plaster miodu, tylko te przekładane wydłużone oczka leża bardziej poziomo.
UsuńBescherelle uważnie się przyjrzę, bo widziałam, że jest to dość popularne wśród kupujących podręczniki.
Ja mam z tej serii odmianę czasowników i byłam bardzo z tego zadowolona.
UsuńJak to dobrze się przyznać do szaleństwa :) Przynajmniej od razu mam jakąś fachową poradę, jakich podręczników szukać.
UsuńSzaleństwo? Wręcz przeciwnie!
UsuńJa też nie tak dawno zaczęłam naukę nowego języka:))
I nadal nie mogę się nadziwić, masz na pewno maszynkę do zakrzywiania czasoprzestrzeni;)))
Mam tylko maszynkę do robienia sznureczków... Do zakrzywiania czasoprzestrzeni jeszcze nie:)))
UsuńA języków zawsze lubiłam się uczyć, z wiekiem mi nie przechodzi, mam nawet jeszcze kilka językowych marzeń :)
Szal jest super, kot jest super, ale tym razem powala mnie salik. Pomysł na takie zrobienie sZalika oszałamia mnie i pałam chęcią posiadania takiego. Jak tylko nabędę włóczkę, to odgapię. Można?Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdgapiaj bez zastanowienia. Gdybyś się nie mogła na fotkach dopatrzeć, co tam nawywijałam w poszczególnych rzędach, to daj znać, zrobię rozpiskę i zdjęcia, na których wszystko widać i podeślę.
UsuńA ja mam Bescherelle - został mi się ze szkoły, ale teraz już do niczego mi nie jest potrzebny (i nie sądzę, by kiedykolwiek jeszcze był) więc rzeknij tylko słówko, a wyślę:)
OdpowiedzUsuńDługaśne rzeczy szalenie pociągające, szczególne ten różowo czarny szal!
Bardzo dziękuję za ofertę. Jak już trochę się otrząsnę z pierwszego szoku, przyzwyczaję do tempa nauki na kursie i zdecyduję, co mi potrzebne dodatkowo, to odezwę się mailowo i bardzo chętnie dokonam jakiejś wymiany barterowej :)
UsuńA szal ma ten róż tak optymistycznie różowy, że trudno się nie uśmiechać przy dzierganiu :)))
Witaj,
OdpowiedzUsuńwspanialy szal, naprwde uroczy, dobry pomysl z nauka czegos nowego, trzymam kciuki, powodzenia i duzo energii do nauki, pa,pa, ania
Bardzo dziękuję, szczególnie za te kciuki za naukę. Przydadzą się na pewno.
UsuńFiu fiu. Jestem pełna podziwu, za ten francuski. Ja od 2 lat mam w planach podszkolić rosyjski. Ale jakoś z realizacją gorzej. A w związku z tym, że zdawałam z niego maturę i później na studiach też miałam rosyjski i szło mi całkiem nieźle, to tak sobie pluję w brodę, że szkoda że nie znam go na tyle dobrze by swobodnie się porozumiewać. A może raczej zła jestem, że to co wiedziałam, umiałam, nie pielęgnowałam i teraz spore braki. Może zmobilizuję się tak jak Ty???
OdpowiedzUsuńA u mnie malinowo ;)
Rosyjski to język, który kocham miłością czystą i bezbrzeżną. Nic tak pięknie nie brzmi, nawet włoski.
UsuńDo malinowości zaraz zajrzę :)
Pastelowy dlugi szal jest uroczy, a jak masz juz takie niebianskie skojarzenia, to moze nazwac go Dyzio marzyciel hahahahah.
OdpowiedzUsuńKoroneczka, szal czarny z bezpiecznymi dodatkami wszystko bomba ale najwieksza, to nauka francuskiego a bedziesz sie "samouczyc" czy dasz sie uczyc komus?
Dyzio nawet pasuje - tak nie do końca poważnie kolorystycznie, marzycielsko miękko :)))
UsuńW sumie to głównie samouczyć, bo postawiłam na sprawdzoną firmę, czyli ESKK - materiały od nich, opieka nauczyciela od nich, ale na co dzień sama sobie muszę batem strzelić, żeby się zmobilizować. Ale dzięki temu idę własnym tempem. A za jakiś rok pojadę do szkoły językowej we Francji na miesiąc i przetestuję w praktyce, co muszę doszlifować, bo chciałabym za jakieś dwa, trzy lata zdać egzamin państwowy.
Coraz to więcej talentów objawiasz! Znajac Twoje samozaparcie podejrzewam, ze francuskiego nauczysz sie samodzielnie. Zazdroszczę tej umiejętności, i nie tylko tej zresztą :-)
OdpowiedzUsuńSzalik pastelowy przecudny, pewnie mięciutki jak nasze wyobrażenia o obłokach :-)
Za to ten powstający będzie oznajmiał Cię wszem i wobec, czyli dostaniesz to, na co w pełni zasługujesz :-) bardzo podoba mi sie połączenie czerni z intensywnym różem i szatanskie nawiązanie do elementow kurtki.
A dziękuję za wiarę we mnie! W sumie, tak jak pisałam wyżej, głównie samodzielnie, bo to ESKK, czyli pod nadzorem nauczyciela, ale sama jestem sobie sterem, żeglarzem i tak dalej :))
UsuńPotwierdzam - szal miękki jak marzenie i ciepły.
A ja się i tak nie ukryję za bardzo, bo za wysoka jestem, zawsze wystaję :)))
PIĘKNY WZOREK I KOLOREK PASTELOWEGO SZALIKA! Podziwiam za chęć nauki języka! Mój włoski z ESKK LEŻY OD 2008 ROKU :) pOZDRAWIAM!
OdpowiedzUsuńA dziękuję hurtem. Miłość do języków obcych mam od dziecka i z wiekiem nie przechodzi. Na emeryturze się tego wymarzonego hebrajskiego nauczę :)))
Usuńszal ładniutki
OdpowiedzUsuńkolorki fajowe
Dziękuję.
UsuńNieźle się zapowiada ten różowo-czarny szaliczek... :-)
OdpowiedzUsuńW efekcie końcowym powinien być... porażający :))))
UsuńW kwestii Bescherella radzę dogadać się z Renią w miarę szybko. Tak mniej więcej po czwartym poznanym czasie normalni ludzie zaczynają mieć momenty zaćmienia i tryb warunkowy zlewa się z czasem przyszłym. W mowie to małe miki (mnóstwo form brzmi podobnie), ale w pisaniu można się zacukać na amen. Wtedy szybkie spojrzenie do odpowiedniej tabelki w Bescherellu i mózg się odblokowuje. Mojego B kocham uczuciem gorącym i trwałym :-)
OdpowiedzUsuńZ egzaminów państwowych masz na myśli DELF/DALF? Celujesz w konkretny poziom wyższy, czy po kolei? Bo jeśli po kolei, to możesz spokojnie założyć, że A1 zdasz po roku nauki, jeszcze przed szlifami w szkole francuskiej :-)
W przeciwieństwie do Ciebie wolę kursy zorganizowane. Sama się w domu ciężko do nauki zapędzam, a stała pora w szkole językowej działa na mnie mobilizująco. I zdecydowanie wolę naukę w kraju. Z nejtiwami to mogę poćwiczyć komunikację podczas podróży ;-), ale nic nie zastąpi mi dobrego polskiego lektora z solidnym przygotowaniem językowym i metodycznym. Dobrze, że obecnie jest tyle możliwości nauki języków do wyboru :-)
Dobrze, że w kwestiach językowych strachliwa nie jestem, bo po pierwszym akapicie powinnam uciekać z krzykiem : )))) A tak poważnie, to do dużej ilości czasów i trybów jestem przyzwyczajona po włoskim. Jak również do robienia tabelek z odmianami "do późniejszego wykorzystania". Ale po kolejnej rekomendacji sobie Bescherella rozważę bardzo poważnie.
UsuńCo do egzaminu to dokładnie o DELF/DALF myślałam. Przy czym poziom A 1 i prawdopodobnie A2 będę chciała pominąć (jak wyglądają egzaminy językowe wiem, oswajać się nie muszę) i przygotować się do B1. Zalety wyjazdów do szkoły językowej, długich, z intensywnym programem nauczania i mieszkaniem z "krajową" rodziną przerabiałam przy włoskim i chwalę sobie do dziś. Jest tylko kwestia wybrania szkoły, która uczy, a nie zapewnia program rozrywkowy.
Jak to dobrze, że tyle osób okazuje się z francuskim za pan brat, przynajmniej wiem, że mam kogo pytać przy wyborze podręczników, czy ocenie programu szkoły.
Kiedyś czytałam statystyki, że w Polsce bodajże niecałe 40 proc. narodu deklaruje jakąkolwiek znajomość przynajmniej jednego języka obcego. Z czego tylko 2 proc. wymieniało francuski. Biorąc pod uwagę to, że statystyka opierała się na nieweryfikowanych deklaracjach, możemy chyba przyjąć, że parlające czytelniczki Twojego bloga (zdeklarowane w komentarzach i te niezdeklarowane), to silna grupa reprezentująca tamte 2 proc. ;-))))
UsuńJakby co, to pytaj śmiało. Nie gwarantuję, że będę znać wszystkie odpowiedzi, ale tym, co wiem, chętnie się podzielę :-)
Bardzo dziękuję, obiecuję nie nadużywać :)
UsuńKot z nałogami, pierwsze słyszę.
OdpowiedzUsuńOba udziergi budzą wielką chęć posiadania, bo cuuudne są.
Chyba zmobilizuje mnie to do konkursu.
Falowanie na rękawiczce to może falbanka przy mankiecie?
Uwielbiam takie zakupy gdy coś wpada w oko. A nie sytuacje gdy coś jest potrzebne i szukam na "siłę".
Przyjemnego poznawania meandrów języka Balzaca.
Kot ma nałogi i uzależnienia - strony A4 by nie starczyło na ich spisanie :)))
UsuńZmobilizuj się do konkursu, koniecznie!!!
W rękawiczkach dokładnie o okolicach mankietu myślałam, żeby tam te falbaneczki poupychać, ale chyba raczej tak samo jak w szaliku - jako taki mankiet, ale końcówka na ścisło, żeby później tych falbanek nie upychać pod mankietem kurtki :)))
I skąd wiesz, że jednym z powodów, dla którego wybór padł na francuski (a nie jakieś bardziej egzotyczne języki) była perspektywa czytania w oryginale tego Balzaca i tego Hugo, i paru innych :)))
myślałam jeszcze o tym od muszkieterów ale i Hugo może być
Usuńa o kocich nałogach chętnie poczytam
mój wyjada najpierw kolorowe chrupki , na koniec zostawia brązowe, a jak siadasz przy biurku/ komputerze to kota masz od razu na kolanach, jak pojawiam się w okolicach lodówki to zaraz się melduje i przednią łapę kładzie mi na stopie abym nie zapomniała,że Ruda jest i chętnie coś przekąsi
może wąskie pionowe, falujące pasy między nadgarstkiem a palcami, coś a'la ściągacz...
Może kiedyś "obsmaruję" Małego publicznie. Ale co można powiedzieć o kocie, który bardzo lubi jogurt, ale z talerzyka czy miseczki nie tknie, tylko z łyżeczki podstawionej pod nos :)))
UsuńA z rękawiczkami to pokombinuję, prześpię się i coś mi na pewno wpadnie do głowy, mam jeszcze czas, bo nie zacznę ich, dopóki nie skończę rękawiczek.
Piękne szaliki bardzo mi się podobają a kiciuś jak zawsze jest cudny:)) pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!
UsuńNo, no.. same piękne rzeczy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuńpiękne a w szczególności zachwycił mnie kolorowy (mam śliczny jedwab z wełenką byłby ładny ale nie znam wzoru(;
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Wzorek jest prosty, nawet bardzo, ale opisać tego nie potrafię :))) Musiałabym pokazać. Jeśli jest taka potrzeba, to daj znać, nakręcimy krótki film poglądowy.
Usuńbyła bym bardzo wdzięczna:))
Usuńpozdrawiam
Proszę bardzo! Już jest jako nowy wpis na blogu i oczywiście w zakładce Nauczanie też.
UsuńSzal jest elegancki i w pięknych pastelowych kolorach , widzę też że jest mięciutki. Inne prace w Twoim wykonaniu to też piękne rzeczy podziwiam Twoją energię i chęci do wszystkiego .Tak trzymaj pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję.
UsuńWzór pastelowego szala jest rewelacyjny !!! Chyba się zainspiruję i zrobię podobny, bo nawet mam podobną włóczkę ;) Tylko... właśnie, może pokażesz ten wzorek jak robić :D :D :D Bardzo ładnie proszę :)
OdpowiedzUsuńWzór już jest jako nowy wpis na blogu i zakładce Nauczanie też. Niech się dobrze dzierga.
Usuńszal konkursowy jest piękny, wzorek bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńSzal do kurtki'odblaskowej' też wygląda pięknie.
Nauka francuskiego na pewno sprawi Ci wiele radości, to piękny język, uczyłam się go dawno temu, teraz już niewiele pamiętam.
Kocio jest słodki, a nałogi ma po swojej pańci:)))
Masz rację, że kocio nałogi ma "po mnie", bo jeśli ja nie sięgnę po rolkę do zbierania kłaków, to Mały nie ma zabawki :)))
UsuńZa życzenia i pochwały dziękuję! Nauka francuskiego sprawia mi wiele radości, nawet nie sądziłam, że aż tyle frajdy z tego będzie.
szal odblaskowy w stylu "bądź widoczny na drodze" zapowiada się ciekawie i czekam na zdjęcie całości wraz z kurtką :-)
OdpowiedzUsuńW sprawie francuskiego gratuluje decyzji, gimnastyka umysłu zawsze jest wskazana. Ja uczę się hiszpańskiego z tych samych powodów i korzystam z bussu.com, zajrzyj, może Ci się spodoba. Są tam przeróżne języki, a domowe sprawdzają uczniowie, dla których Twój nowy język jest ojczystym.
Trzymam ciuki za realizacje wszystkich projektów!
Jak już będzie szal w całości, to zdjęcia z kurtką w roli głównej macie gwarantowane :)))
UsuńMasz świętą rację, że nauka języka do doskonała gimnastyka dla mózgu. A szare komórki należy ćwiczyć!
Bussu do mnie nie przemówiło, choć kilka osób, które znam z niego korzysta i są zadowolone. Ja miałam jakieś dziwne poczucie zagubienia. Dlatego bardzo poukładane materiały z ESKK są dla mnie idealne.
Za kciuki bardzo dziękuję, przydadzą się.
ten pastelowy szal jest cudny, taka mięciutka mgiełka ach niemal czuję się jego delikatny dotyk
OdpowiedzUsuńjęzyk francuski... piękny jest choć tak niesamowicie trudny (jak dla mnie oczywiście) dlatego szczerze podziwiam i kibicuję!!!
Dziękuję za kibicowanie. Mam poczucie, że francuski jest niezłym wyzwaniem - dla mnie w tej chwili głównie pisownia - jeszcze nie widzę słyszanego słowa, o akcentach graficznych nie wspomnę :)
UsuńCałkiem fajne te długi :) Niby takie proste, a jakie efektowne. Uwielbiam takie tworki :)
OdpowiedzUsuńI francuski... niby fajny język, ale jakoś serca do niego nie miałam. Ale za Ciebie intensywnie trzymam kciuki. I podziwiam za samozaparcie przy samodzielnym uczeniu się w domu. Nie bądź taka - podziel się trochę!
Do czego, jak do czego, ale do języków to mi zawsze wystarczało samozaparcia (do innych rzeczy mniej :)
UsuńBescherella tez kocham miloscia stala i odwzajemniona od wielu lat. Niezastapiony przy uczeniu sie i pozniejszym przypominaniu sobie czasow, wiec polecam. Ten pierwszy podrecznik Marii Szypowskiej jest jak dla mnie chyba najlepsza ksiazka do nauki francuskiego. Nawet bez nauczyciela mozesz sie z niego uczyc, bo wszystko jest jasno i klarownie wytlumaczone. ESKK tez ma swietne kursy i to wlasnie dzieki nim oraz podrecznikowi M. Szypowskiej moja wiedza szczegolnie gramatyczna ma jakies rece i nogi.
OdpowiedzUsuńW kazdym razie powodzenia w nauce.
Po miesiącu mniej więcej nauki zaczynam mieć bardzo podobne odczucia. Bescherella już kocham. Pani Szypowska stworzyła podręcznik idealny dla mnie, nie ma kolorowych obrazków, ale jest mnóstwo słówek i wiedzy gramatycznej A kurs ESKK zaczynam coraz bardziej lubić - ma takie tempo, że zmusza mnie do stałej pracy.
UsuńBon courage pour ton français, si t'as besoin de quelques conseilles fait moi un signe.
OdpowiedzUsuńPour moi le plus dur c'est le genre d'un mots, c'est-à-dire je ne sais jamais si le mot c'est un garçon ou bien une fille. Je crois qu'il me faut aussi un bouquin de grammaire française, mais comme d'habitude j'ai pas le temps pour l’étudier. Alors je te souhaite de faire des progrès rapidement et à bientôt chez moi sur http://kasiaknits.blogspot.fr/
PS. Comme t'as remarqué, j'avais fait quelques erreurs mais je les avais fait exprès car ils existes dans le langage courant. La première fois quand je suis venue en France, cela m'a choqué puisque c’était des français qui parlaient comme ça....
Kasiu, ile ja bym dała, żeby móc sobie tak swobodnie napisać komentarz po francusku, ale obiecuję sobie, że za rok... :)))
UsuńCo do różnic w języku "książkowym" i codziennym, to ja sobie zdaję z tego sprawę i dlatego mam w planach dłuższy wyjazd, bo wiem, że kurs to jedno, a język na ulicy w sklepie to drugie.