Od wczesnego rana chodziłam dzisiaj i podśpiewywałam pod nosem, fałszując oczywiście (bo do śpiewu mam talent równie wielki jak do baletu :))). Ale podśpiewywałam z naciskiem i natrętnie jeden jedyny wers z piosenki Ewy Bem: "Podaruj mi trochę słońca!!! Podaruj mi trochę słońca!!! Podaruj mi trochę słońca!!!" Bo jak, o Opatrzności, o Matko Naturo, o Jesieni, nie podarujesz, to z fotek na bloga nici!
Opatrzność, Matka Natura lub Jesień, a możliwe że wszystkie trzy, miały widocznie powyżej uszu mojego zawodzenia, bo słońca mi poskąpiły, ale spowodowały dość znaczące rozjaśnienie okoliczności przyrody. Na tyle znaczące, że bez większych problemów udało się sfotografować półkę w kącie salonu, a na półce:

Skończone wczoraj, prasowane wczoraj, upychane w ramkę wczoraj i... uszczerbek na zdrowiu poniosłam również wczoraj - potrzeba czystości mi zaszkodziła.
Szkło od literki L (żeby od razu było wiadomo, co jest winne uszczerbkowi) okazało się ukruszone na brzegu. A ja po jednym rzucie oka na rzeczone szkło doszłam do wniosku, że wymaga ono przetarcia, bo ma ślady paluchów (bez dwóch zdań moich własnych). I przetarłam - środek ściereczką, a brzeg palcem. Wyciąganie szklanych "drzazg" z palca... długotrwałe i krwiste zajęcie.

Moje pierwsze wrażenie po postawieniu na półce? Już cytuję: "O, Boże... ale mi wyszło... folklorystyczno-kwieciste bizancjum! Piękne!!!"
I jeszcze ramka w szerszej perspektywie:

***
A teraz zmiana tematu i narzędzia rękodzielniczej zbrodni.
Mnie czasami nosi po różnych potencjalnie bardzo niebezpiecznych stronach (czytaj - po blogach i stronach internetowych rękodzielniczek z krajów co najmniej zróżnicowanych). No i mnie zaniosło, a może raczej zniosło na wschód, a tam zawsze znajduję nie źródełko, ale cały wodospad inspiracji.
I znalazłam, i nie mogłam nie spróbować, co mnie z tego "znaleziska" wyjdzie. Wyszło to:

Wzorek idealnie dwustronny, od razu zobaczyłam z tego szalik, kolorowy. W oryginale był tym wzorem robiony kocyk dla dziecka - też świetny pomysł! Tutorial obrazkowy można sobie zobaczyć tutaj i gotowe kocyki też!
Rzadko się zdarza, żeby mnie coś szydełkowego tak złapało, przydusiło i puścić nie chciało, skłaniając do szaleństwa i robienia próbki wielkości szalika dla dużej lali :)))

***
A w weekend będzie wpis - bogato ilustrowany zdjęciami - o tym, jaka jest recepta na zgodne pożycie małżeńskie z szaloną kobietą dziergającą/szyjącą/tworzącą :))))