Przenosiny

niedziela, 4 grudnia 2011

TYPOWY WEEKENDOWY MISZ-MASZ

Część 1. FIOLETOWY FINISZ
Wrzosowisko zostało uprane, obcieknięte, poukładane na plaskacza. Przy okazji prania wyszło, że to jednak nie jest sam akryl. Węchowo na mokro pachniało niezłym dodatkiem wełny. Etykieta jest po chińsku, więc nie zweryfikuję składu, ale co tam.
I oto sukienka w całej rozciągłości :)
Zdjęć z żywą wkładką chwilowo nie będzie, bo wkładka czuje się wyjątkowo przeprowadzkowo zmięta i nie ma nawet siły wyprostować się do zdjęcia. A jeszcze jak na widok zdjęcia żywa wkładka dojdzie do wniosku, że źle wygląda, jest za gruba, za wysoka, za niska lub inne "za", to może odmówić dalszej aktywnej egzystencji i działań wszelakich.

Ale wracając do Wrzosowiska, to oto zbliżenie na dół z koronką. Jak pamiętacie koronka była do prania przyszywana do wierzchniej warstwy dzianiny, żeby jej nie przyszło do głowy zaszaleć i się zwichrzyć. Metoda się sprawdza w stu procentach, oto koronka po praniu i bez żadnych dodatkowych zabiegów.

CZĘŚĆ 2. FIOLETOWY OTULACZ PORANNO-KAWOWY, czyli OPK
Robi się w niezłym tempie. Oto stan OPK na dzisiejszy poranek. Jak widać brakuje około 10 centymetrów drugiego rękawa. Przy czym rękawy robię nieco przydługie, żebym sobie mogła podwinąć mankiety.
Wychodzi na to, że na dół pozostanie ponad trzy motki, czyli będę miała swetrzysko hen hen za tyłek. 
Pomysł na drugi otulacz tarasowy też już jest. Przecież nie można mieć tylko jednego :)

CZĘŚĆ 3. BLOKOWANIE ROBÓTEK
Ana Yo w komentarzach do poprzedniej notki zapytała, o co biega z blokowaniem robótek. 
Blokowanie robótki to takie jej suszenie, żeby po wyschnięciu miała ona pożądany kształt. Tym się różni od zwykłego suszenia dzianin na płasko, że nie tylko je rozkładamy i pozwalamy wyschnąć, ale je naciągamy i kształtujemy wedle własnej woli, przypinamy do podłoża samymi szpilkami lub wzmacniamy brzegi specjalnymi drutami do blokowania i dopiero przypinamy.
Zacznijmy od chust, szali i szaliczków. Do nich właśnie najbardziej przydają się długie metalowe druty. Przewleka się je przez boki wilgotnej po upraniu robótki i naciąga, nadając odpowiedni kształt, po czym przypina się te druty do podłoża (gruby ręcznik, styropian, specjalne maty) długimi szpilkami, żeby nawet nie drgnęły i nie zepsuły efektu. Niby to samo można zrobić bez zestawu metalowych drutów, po prostu przypinając gęsto szal czy chustę szpilkami do podłoża, ale... ja nie mam cierpliwości, w okolicach dwudziestej szpilki przestaje mi się chcieć. Poza tym przy użyciu szpilek trudno utrzymać symetrię i naciągnąć mocno, ale równiutko.
Ja sama chusty i szale traktuję troszkę inaczej niż mówi ogólna szkoła. Piorę je, delikatnie pozbywam się nadmiaru wody (zawijam porządnie w ręcznik i miętoszę przez parę minut, można po takim zawiniątku nawet pochodzić bosą stopą), a później rozkładam mniej więcej w pożądanym kształcie i pozwalam wyschnąć. Dopiero taką czystą i suchą chustę uzbrajam w druty (łatwiej się to jednak robi na sucho), naciągam i przypinam na sztywno. Dopiero tak zblokowaną chustę zraszam spryskiwaczem i pozwalam jej samej znowu wyschnąć.
W przypadku swetrów i innych bardziej skomplikowanych robótek można blokować całość po zszyciu i skończeniu. A można także prać poszczególne części przed zszyciem. I ten drugi sposób polecam. Pierze się i rozkłada mokre części. Trzeba pilnować, żeby tak je rozciągnąć i poukładać, żeby miały odpowiednie wymiary (konieczny jest centymetr!), żeby rękawy miały tą samą długość itp. Przypina się gęsto szpileczkami do ręcznika czy maty. Dopiero po  wyschnięciu poszczególne części zszywa się ze sobą. I tu czeka miła niespodzianka - zszywanie ładnie zblokowanych części jest samą przyjemnością. Nic się nie zwija, oczka są już równiutkie. 
W przypadku sweterków i innych "kształtnych" robótek blokowanie pozwala na uzyskanie ładnych krzywizn na przykład w talii i na biodrach, jeżeli mokrą robótkę odpowiednio naciągniemy, przypniemy szpilkami na sztywno i pozwolimy wyschnąć. 
Obiecuję, że przy najbliższej okazji blokowania czegoś w kawałkach zrobię fotoreportaż :), a tymczasem możecie zajrzeć tutaj, gdzie pokazują blokowanie całych sweterków i kawałków sweterków, na sucho i na mokro i przy użyciu... pary :)

CZĘŚĆ 4. LAMPY, OBRAZKI I INNE KATASTROFY
Najpierw mała zmiana planów - lampy do kuchni i salonu zostały obejrzane na żywca, negatywnie zweryfikowane i porzucone w sklepowych odmętach. Zamiast nich pojawią się takie oto odjechane lampy w stylu kiczowatego mrocznego baroku, które to na żywca zostały zweryfikowane bardziej niż pozytywnie i Ślubny widzi w  nich potencjał nadania salonowi i kuchni klimatu.

Przyjechały wydrukowane obrazki wszelakie... miodzio, proszę państwa, miodzio!!!
W przedpokoju, zgodnie z założeniami zawiśnie trzech radosnych grubasków. 

Natomiast sypialnia okazała się potencjalnym zarzewiem dramatu rodzinnego. Pierwotny pomysł na grafikę nad łóżkiem okazał się bardzo drogi i skomplikowany w produkcji (tak to jest, jak się nawymyśla machające się na drucikach motylki i inne takie fajerwerki i wodotryski). Ale coś tam wisieć musi. Trzy godziny przeglądania Fotolii i kłótni o to, czy gałązka kwitnącej wiśni ma za długi zielony badylek czy w sam raz? Czy karnawałowa maska wenecka jest zbyt creepy, czyli straszna i czy nie będzie będzie straszyć wracających po ciemku z łazienki? Czy fioletowo-różowe akwarelowe rysunki są mdłe czy nie? I czy zbliżenie japońskiego kimona w ogóle wchodzi w grę? W końcu moja desperacja była tak wielka, że przyparta do graficznego muru warknęłam tylko: "Afremov". I oto stał się cud!!! Ślubny wpadł w zachwyt i stan estetycznego uniesienia.
W sypialni zawiśnie o to:
Gdyby ktoś chciał sobie pooglądać inne prace tego wyjątkowo płodnego artysty, to można się nim zachłystywać w tej internetowej galerii.

I jeszcze jedno zdjęcie z Rogu Renifera...
To są, o szanowni czytelnicy i oglądacze, nasze drzwi prysznicowe... a raczej drobny szklany mak, jaki po nich pozostał. Ze stoickim spokojem doszliśmy do wniosku, że szkło tłucze się na szczęście, a takie wielkie powierzchnie to całe góry szczęścia, więc zamówiliśmy nowe drzwi i po krzyku. Ot, taka piękna katastrofa.

CZĘŚĆ 5. OBOWIĄZKOWA - KOCIO
Obrazki będą bez komentarza, ale za to będzie pouczająca powiastka.
Ślubny zdjął dziś rano i wywiózł na Róg Renifera wiszący dotąd na ścianie w bibliotece obraz. Pusta ściana zestresowała Małego, który usiadł pod nią i zaczął wydawać zaniepokojone dźwięki. Stanowił żywą ilustrację do przekręconego: wyje kot do obrazu, a obraz... wyjechał :)
 

Wieczorna aktualizacja - Mały nadal siada na półce pod pustą ścianą i gapi się na niepokojące pustki poobrazowe.

16 komentarzy:

  1. Ty to masz przeboje:) Co do wrzosowiska: gratulacje! :) Te wykończenia są przezacne! No i sweter będzie pięknie do niej pasował:D

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW, ŁAŁ, SZOK...wrzosowisko jest...bezcenne co do słów także..no nie wiem co napisać, ale wszytskie słowa były by w 100% pozytywne. Obraz wybrany o reszta autora ciekawe, takie impresjonistyczne:). Drzwi prysznicowe...no mam taką jedną historię z podobnymi drzwiami, niestety jakis tam uchwyt czy zawias się zepsół akurat podszas mojego wychodzenia spod pryszniawki i zostałam ja (w stanie bezodzieżowym) z drzwiami w dłoniach (już nie wspomnę że to ciężkie dość bardzo skrzydło) i tak sobie krzyczała i krzyczałam w nieswoim domku, na szczęśie Michaś był i zza grubych ścian usłyszał ponoć popiskiwania. Uratowana:) ale mam pewien dystans i uprzedzenie. Wolę wanne:) A kociowy zapewne polubi nowe dzieła sztuki jak tylko zostanie przeprowadzony. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty to masz ekspresowe tempo. Wszystko tak szybko robisz? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. No ja się zgadzam z Macchato :) Nie nadążam za Tobą :) ale nie powiem, żebym tej pogoni nie lubiła - motywuje mnie do pracy i daje jakiś taki daleki cel - że kiedyś też się tak zbiorę i będę tyle fajnych rzeczy robiła jednocześnie ;-)

    Wrzosowisko wyszło fantastycznie, podziwiałam je od samego początku i nie zawiodłam się na wyniku tej dzierganiny ;)

    A szyba - na szczęście!!! :)

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zawiodłam się Wrzosowiskiem! Tyle pracy i wspaniały efekt. Podziwiam!
    A szyba , faktycznie chyba na szczęście:) Smutny Kocio:(

    OdpowiedzUsuń
  6. Powieście tam kotu cokolwiek, choćby gazetę, niech go nie straszy puste miejsce! *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziekuję bardzo za tak szybką reakcję na moją prośbę. Teraz jest już wszystko jasne i klarowne. Na pewno wiedzę wykorzystam gdy nadarzy się okazja

    OdpowiedzUsuń
  8. Ach,jeszcze jedno, wrzosowisko cudne... dopiero przy całości widac że góra jest trafem w dziesiatkę

    OdpowiedzUsuń
  9. O rety "wrzosowisko" prześliczne ale sweterek zawładnął moją duszą!! Kurcze trafiłaś w mój fason i w mój kolor. Jest niepowtarzalny a co to będzie gdy go skończysz :> A odnośnie "wrzosowiska" to chciałabym je kiedyś zobaczyć na żywym ludziu :)

    Remont jak widzę idzie pełną parą, dzień przeprowadzki zbliża się wielkimi krokami :) Obraz do sypialni jest genialny, nie dziwię się że przypadł do gustu ślubnemu :) A roztrzaskana kabina prysznicowa to na szczęście :]

    OdpowiedzUsuń
  10. Wrzosowisko wyszło pięknie! Sweterkiem to już się zachwycałam wcześniej;)
    Szyba to tylko na szczęście!!! Dobry znak:D
    A obraz baardzo mi się podoba!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękne to wrzosowisko! A na nudę i brak atrakcji, jak widzę, nie możesz narzekać :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. @ Joanka-z - za pochwały dziękuję, przeboje staram się przetrwać z pogodą ducha. Sweterka raczej w komplecie do Wrzosowiska nie będę nosić, bo mam zakodowane, że nie wolno mieć na zbyt wielu rzeczy robionych ręcznie na raz i nie pytaj, skąd mi się to przekonanie wzięło, bo nie pamiętam.

    @ Monika Magdalena - dziękuję bardzo, a historia z drzwiami... ;))))))))))))))

    @ Macchiato - niestety nie wszystko robi się tak ekspresowo. Tu bardzo pomaga grubość włóczki.

    @ Pracownia Weekendowa - dziękuję, a co do szyby to się zgadzam - na szczęście.

    @ B - dziękuję bardzo. Kocio może nie smutny, ale na pewno z lekka ogłupiały i zaniepokojony. Staramy się go pocieszać :)

    @ Brahdelt - obawiam się, że on jest zbyt inteligentny i cokolwiek nie zadziała. Odwracamy jego uwagę nowymi płachtami papieru do zabawy... działa :)

    @ Ana Yo - za pochwały dla Wrzosowiska dziękuję i cieszę się, że wiedza o blokowaniu się przyda.

    @ Susanna - bardzo dziękuję za pochwały. Wrzosowisko na pewno kiedyś pokaże na własnym tyłku, ale muszę się nieco od ziemi odgiąć, bo teraz to jestem jak kwiatek po gradobiciu :)

    @ Sistu - bardzo dziękuję i też jestem wielbicielką obrazu, nawet jeszcze nie powieszonego.

    @ Magotkowo - Dziękuję za komplementy pod adresem Wrzosowiska. A atrakcji to rzeczywiście nam nie brakuje :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kręci się u Ciebie, że ho ho :) Wrzosowisko klasa ofkors. OPK fajowy. Góra szkła...o masakro. Zostaw sobie trochę i wrzuć do jakiegoś wazonu. Będzie ozdoba na szczęście :)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. @ Magdor - za późno, winowajca szybko zacierał ślady i cud, że Ślubny zdążył fotkę tego szkła pstryknąć :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dopiero co trafilam na Twojego bloga i przeczytalam wszystko jednym tchem! Wrzosowisko cudne, a o takim OPK sama marze :) i gdzie znalezliscie zdjecia grubaskow? sa nieziemscy!

    OdpowiedzUsuń
  16. @ Asiolek - Aaaa, witamy :))) Dziękuję za wszystkie pochwały. A zdjęcia grubasków pochodzą z Fotolii (www.fotolia.com).

    OdpowiedzUsuń