Przenosiny

czwartek, 12 lipca 2012

KAMIEŃ Z SERCA, KOT Z TARASU, ŁEB... DO DOMU

***
LolaJoo za pośrednictwem Poczty Polskiej (jak się okazuje nie takiej) Powolnej dostała swoje zamówione czarne rękawiczki, zwane pieszczotliwie Krokodylkami. I zadzwoniła, potwierdzając, że nic jej z rąk nie zjeżdża i ogólnie zadanie zostało wykonane satysfakcjonująco... ufff... łomot tego kamienia, co to mi spadał z serca, jak to usłyszałam, było słychać chyba nawet w Krakowie. Bo robienie dopasowanych rękawiczek na odległość, to nie jest najłatwiejsza sprawa pod słońcem i od przedwczoraj, czyli od momentu wyekspediowania listu miałam chroniczny stan przedzawałowy, że zrobiłam je zbyt małe, zbyt duże, zbyt wąskie, zbyt szerokie, zbyt długie, zbyt krótkie, zbyt czarne lub... wiązanie jest niedostatecznie czerwone.

A rękawiczki, kończone na tarasie, tuż przed wysłaniem wyglądały tak:
Ślubny sfotografował rękawiczki na tle Małego lub... Małego w towarzystwie rękawiczek.

Jak widać były bardzo dobrze pilnowane ;)))

***
A skoro pojawił się już Mały, to pociągniemy temat dalej i zaprezentujemy mini sesję zdjęciową: "Mały w tarasowych okolicznościach stołowych".
Okazuje się, że na stole można spać, w pozycji na Supermana:
Ślubny nie przepuści nawet śpiącemu kotu.

Na stole można założyć bardzo dobry punkt obserwacyjny:
Dostojna wersja Małego okiem Ślubnego oczywiście.

I w końcu na stole nareszcie jest się na tym samym poziomie co ludź i patrzenie głęboko w oczy nie wymaga nadwyrężania karku:
Zdjęcie-znienacek :)))

***
Przy okazji będą też zdjęcia tarasowej zieleniny ozdobnej, czyli - "Co nam rośnie, kwietnie i przyciąga pszczoły".
Lawenda mnie niezmiennie zachwyca.

Takie niepozorne, ale ma coś w sobie, bo przyciąga całe roje pszczół.

Pelargonia Oszalała - czyli fluorescencyjny róż.

Kolejny przykład tego, że róż kwiatkom pasuje.

Mój pokrzywkowy ulubieniec w kolorach prawie w naturze niemożliwych.
***
I na koniec będzie...łeb! Ślubny już chyba dojrzał do tego, żeby metry kwadratowe na Rogu Renifera zostały ostatecznie spersonalizowane i przystąpił do nabywania dodatków. Przedwczoraj dojechały wysokie czerwone wazony (zdjęcia brak, bo muszę je odmetkować. A metki z ceną są przyklejone czymś równie trwałym jak "superglut". Oznacza to, że nie da się ich tak po prostu odkleić, tylko trzeba podejść do nich sposobem, czyli posmarować warstewką kremiku dla dzieci, poczekać, aż się kremik przeżre i spokojnie, jednym ruchem zdjąć z powierzchni szklanej. Ale jeszcze z tym kremikiem nie dotarłam, więc zdjęcia będą w terminie późniejszym).
Wczoraj natomiast, bardzo dumny z upolowanej zdobyczy, Ślubny przytargał łeb poowijany w całe metry folii zabezpieczającej. I tak oto kolejny śmiejący się Budda znalazł swoje miejsce na Rogu Renifera. A że Budda lekko fioletowy na twarzy, to trafił do sypialni.

Łeb jest słusznych rozmiarów (ma wysokość jednego siedzącego kota) i wywołuje straszne zachcianki... nieodpartą potrzebę pogłaskania po ciemieniu ;)))) Lakier nam się wytrze jak nic, ale co tam, może głaskanie Buddowej łysinki, działa tak jak głaskanie Buddowego brzuszka i przynosi szczęście?

65 komentarzy:

  1. Rękawiczki cudne, kot cudowny, kwiatki przecudne, łeb najcudowniejszy :) hahaha

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałam, że kot z tarasu oznacza, że Mały skoczył z tarasu na dół!... Nie byłoby to takie dziwne, bo ostatnio moim znajomym właśnie z trzeciego piętra uciekł kot i spacerował po trawniku pod blokiem. *^v^*
    Piękne masz te wszystkie kwiaty, już nie mogę się doczekać przeprowadzki, żebym ja też tak miała! ^^*~~
    Budda rubasznie rozkoszny, ciągle bym go głaskała po łysince. ~^o^~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to naprawdę jest problem - co się zaplączę w sypialni, to robię "głask". Nie da się nad tym odruchem zapanować :)
      Kocia mamy na oku i pilnujemy, żeby się na dół nie rozpędził.
      A kwiatom te tropiki wyjątkowo odpowiadają.

      Usuń
  3. Aż mi się mordka śmieje na widok tego Waszego Buddy :) taki słodko tłuściutki jest :)i podobnie jak Brahdelt myślałam, że Mały zdezerterował z tarasu, aż się wystraszyłam! Rękawiczki fantastyczne, moje stoją w miejscu- w rękach mam ino szmatki ostatnio. A zielenina Ci poszalała, że hoho- przypomniałaś mi, że muszę swoją podlać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas same tłuściutkie Buddy. Spokojnie, Mały grzecznie zamieszkuje trzecie piętro i nie ciągnie go na dół, ale to zwierzak, więc pilnujemy, bo to nigdy nic nie wiadomo.

      Usuń
    2. a wyobraź sobie, gdzie ja miałam serducho, gdy moja króliczyca podchodziła do barierki na balkonie na trzecim piętrze u moich rodziców :) ciekawska była to fakt, a najbardziej lubiła zjadać miętę prosto z doniczki ;)
      a tak z innej beczki- kiedy następne instrukcje odnośnie Razem-wiczków?

      Usuń
    3. Nie zazdroszczę przeżyć.
      A kolejny odcinek najpóźniej w sobotę wieczorem.

      Usuń
  4. Jak zwykle przeczytałam od dechy do dechy. Kot ekstra, roślinki cudne, rękawiczki piękne, budda marzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Taka głowa śmiejącego się Buddy to rzeczywiście było moje marzenie. Rewelacyjnie, że udało się znaleźć w fioletowych odcieniach.

      Usuń
  5. Supermenowy kocio słodki jest, a rękawiczki mmmmmmm do noszenia albo oprawienia w rameczki na ścianę;] śliczne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Kocio śpiący w takiej pozycji (co się zdarza regularnie) zawsze mnie rozśmiesza i robi się z niego wtedy bardzo dłuuuuuuugi kot.

      Usuń
  6. :) No to dobrze że możesz już odetchnąć :) Bardzo dziękuje raz jeszcze. Spanie na supermena hahahah no od razu mi lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Odpowiedzi
    1. Dwa razy proszę bardzo i polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  8. Mały przecudnej urody w każdej pozycji.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Budda faktycznie nic tylko głaskać:)))Kota to macie wyjątkowo fotogenicznego,pozuje fantastycznie we wszystkich możliwych okolicznościach:)) O rękawiczkach nie wspomnę,słów mi brak:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za pochwały dla rękawiczek, bo fotogeniczność kota to nie moja zasługa... chyba :)

      Usuń
  10. Dobrze, że obyło się bez dolegliwości zawałowych. Rękawiczki cudne, mały bardzo fotogeniczny:)
    Jak pięknie wyglądają teraz Twoje tarasowe roślinki, nic tylko patrzeć i wąchać i zachwycać się jak Buddą:)
    pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszystkie pochwały. I uwierz, że wolałabym zrobić kolejną parę rękawiczek niż czekać na wieści, jak leżą te zrobione :)

      Usuń
  11. Tez się przestraszyłam, że mały postanowił latać .Ufff kamień z serca. Rękawiczki są przepiękne!! Perfekcyjnie jak wszystko co wychodzi z Twojego... druta :D Lawenda przecudna - także szczerze uwielbiam i kocham miłością bezgraniczną. No tylko jaśmin jest ponad lawendą ze względu na zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, Mały owszem lata, ale po powierzchniach płaskich, bo się wyspał i rozrabia :) Lawenda mnie zachwyca nieziemsko i u mnie wygrywa z nią tylko bez.

      Usuń
  12. Pęknie kwitnie Twoja roślinność. Moja na działce to tak nie bardzo, ale jeszcze daję im czas. Nic ich nie chroni od wiatru to rosną i kwitną jak chcą:) Kot na Supermana jest niesamowity! Ale czy reszta ciała mu zwisa? Z ciacianiem Buddy wcale Ci się nie dziwię:) Tak mam z moją skrzydlatą świnią-muszę pogmerać po ryjku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też na tarasie wiatry jak w Kieleckiem i dostają te krzaczki i pnącza swoje, ale radzą sobie.
      Reszta ciała kota jest pięknie rozpłaszczona na powierzchniach stołowych (w tym wypadku).
      I ja poproszę zdjęcie tej skrzydlatej świni :)

      Usuń
    2. Skrzydlata świnia będzie w następnym poście:)

      Usuń
  13. Na widok tytułu, omal palpitacji nie dostałam, że tu u Ciebie jakaś masakra miała miejsce... Na szczęście kocio i Ty wyglądacie rewelacyjnie i kwiaty i ten "łeb" Ufff...
    Nie mogę się doczekać widoku nowych dekoracji, bo widząc taką łepetynę spodziewam się czegoś baardzo fajnego :))
    ps. Mam nadzieję, że masz odpowiedni zestaw ratunkowy w razie najazdu sił bzycząco-latających...? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niechcący przestraszyłam kilka osób, ale spokojnie Mały miewa się doskonale i rozrabia właśnie jak pijany zając w kapuście.
      W razie najazdu sił bzyczących właściwe zestawy nie są potrzebne, bo uczulenia nie odnotowano, a w razie czego siły medyczne w pobliżu :)

      Usuń
  14. Po przeczytaniu tytułu uznałam że Mały miał wypadek...ufff za to że się myliłam.... rękawiczki cudne i rozumiem wymiankowe zdenerwowanie...też zawsze się stresuję gdy mam coś komuś zrobić... a łeb to już mnie w ogóle rozwalił.... ja bym nie mogla mieć takiego w sypialni... w innych pomieszczeniach owszem ale nie w sypialni, a to dlatego że obudziwszy się w nocy mogłabym pomyśleć że ktoś na mnie patrzy i nieopatrznie zejść na zawał

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to jesteś w większym klubie przestraszonych tytułem :) Mały nie latał, nie spadał i generalnie żadnych uszczerbków nie doznał ostatnio.
      I też w sypialni łbów i twarzy to ja raczej nie, ale ten Budda jest taki radosny i pozytywny, że nie ma obawy, nie straszy, nawet po nocy :)

      Usuń
    2. Rzeczywiście Budda pogodną ma minkę... oby pocieranie przyniosło Ci szczęście :)

      Usuń
  15. Ta głowa aż się prosi o głaskanie po ciemieniu! I na pewno przyniesie dużo szczęścia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem ciekawa, jak ona na gości będzie działała, czy też będą lecieć z łapami i miziać po łebku? :)))

      Usuń
  16. Kocham Waszego kota!!!:)
    Rękawiczki to po prostu arcydzieło:) I lawenda przecudna, uwielbiam ją swoją drogą:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też go kochamy :))) Za pochwały dla rękawiczek dziękuję.

      Usuń
  17. Przepiękne rękawiczki a Księciunio łapki wyciąga żebyś miarę zdjęła bo on też takie chce ;-)) Dużo cicika, jak ja lubię ociciczone na full notki :-)
    Pięknie Ci przyroda rośnie i zamawiam zdjęcia tej praktyczniejszej zaś moja zagrała ze mną w zielone i chwilowo z nią nie gadam - zerwał się wiatr więc, w stresie i mące, bo akurat chleb piekłam, poleciałam na balkon jak jaka gupia i wtargałam na salony co wiotsze roślinki. Jak już wtargałam i się zmęczyłam roślinki szybciutko dogadały się z wiatrem który uznał, że dobra, starczy tego wiania, i zniknął a na balkonie od razu pojawiło się mnóstwo słońca. Oraz nieco zirytowana ja wynosząca przyrodę z powrotem. Oszaleję tu kiedyś. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poziom zaciciczenia wpisu zawdzięczasz Ślubnemu, który się był rozmachał z robieniem fotek iPadem :)
      Zdjęcia tej jadalnej przy kolejnej okazji, tym bardziej, że mi pomidor staje się jakby mniej zielony :)
      Ja roślinek nie targam, ale... ciężką suszarkę z mokrymi ręcznikami i jeansami to mi się zdarza nosić tam i z powrotem.

      Usuń
  18. W takim razie ścielę się Ślubnemu do nóżek, bardzo mnie Wasz Księciunio zachwyca :-) U mnie pomidor malinowy też zaczyna pasować do nazwy, jest prawie zupełnie czerwony, bardzo jestem dumna. Za to koktajlowe zakwitły i nic. Ani dalej nie kwitną, ani nie owocują i nie wiem, jak je zmobilizować.
    Powinnam iść spać bo wstaję o 6.30 ale oczywiście wszystko jest ważniejsze, niż sen. Ależ będę ponuro kwiczała o poranku.
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *ponure kviczenie* Oczywiście obudziłam się o 5.04 i już nie zasnęłam. Uprasza się o trzymanie kciuków, za 2 h miła pani wyssie mi mnóstwo krwi i potem będą ją paczać. Dziwne mają ludzie zainteresowania swoją drogą.
      :-)

      Usuń
    2. Trzymam!!!
      A zainteresowanie jak zainteresowanie - wampiryzm w modzie, a pani laborantka przynajmniej nie świeci brokatem :)

      Usuń
    3. Przeżyłam i wracam z zagadką - zgadnij, kto tańczył wokół Osobistego w pląsach i podrygach żeby go zawieziono na targ gdzie kupił największą cukinię, jaka mu w oko wpadła oraz mniej więcej tonę innych warzyw i teraz zerka do salonu licząc na to, że jakoś się to wszystko samo ulokuje, bo w lodówce jest tona warzyw kupiona poprzednio i trochę nie ma już miejsca? Ha, nigdy nie zgadniesz.
      ;-))

      Usuń
    4. Widzę, że Osobisty czuły jest na ekspresję ruchową :))) Cukinia dobra rzecz.
      I oczywiście nigdy nie zgadnę, bo jestem CIEMNĄ blondynką :))))

      Usuń
    5. Osobisty generalnie raczej mi nie odmawia, mam teorię, że dość mnie lubi a poza tym obiecałam mu jagodzianki, właśnie robię, więc opłaca mu się być miłym ;-))
      Cukinia świetna rzecz ale mam w tej chwili w domu jakieś 6 kg łącznie więc plany na wieczór wyglądają wiadomo, jak.
      ;-)

      Usuń
  19. Kotkowe zdjęcie na wystawę się nadaje! :-)))
    Pomyśl o tym, poszukaj, wygraj.
    Kwiatuszkami sycę oczy, lawenda przepięknie kwitnie, moja jakaś ubożuchna. Budda niech się śmieje, ale ja i tak na kota jeszcze polecę popatrzeć. Niedługo mój wraca "z wygnania", on zawsze śpi na plecach, może uda się go fajnie "złapać", to tez pokażę. A rękawiczki, no cóż...no comment...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za bardzo. Kociowe zdjęcie pewnie i by wygrało jakiś konkurs fotograficzny, ale ostatnio Ślubny się śmiał, że jest takowy u producenta karmy i można wygrać tej karmy 2 kg... co u Małego stanowi znikomą ilość do spożycia :)

      Usuń
    2. Przecież nie o nagrodę, tak naprawdę, tu chodzi, tylko o lans :-))))

      Usuń
    3. No chyba że tak :))) Dla kociego lansu to mogę :)

      Usuń
  20. Na metki świetnie robi psiknięcie od serca Pronto i zostawienie na 3 minuty - działa nawet na nieschodzące ceny na książkach (patent z czasów pracy w księgarni ;) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo to dobre! Dzięki. Bo nie wszędzie mazanie kremem jest możliwe.

      Usuń
  21. rekawiczki piekne...choc kot prezentuje sie slicznie...zdjecia na wystawe...a budda do glaskania wlasnie jest..:)..pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, że jak jest Mały, to wszystko wokół niego przegrywa z Jego Kociowatością.

      Usuń
  22. Dzisiaj mało brakowało, a ja sama przegrałabym z Jego Kociowatością. Kawą się prawie udusiłam, kiedy zobaczyłam pozycję na Supermena:)
    Macie Wy szczęście, że RR tak daleko od Lublina, bo pewnikiem kota bym uprowadziła (i część roślinności przy okazji - lawendkę zwłaszcza).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam w imieniu Małego, obiecuję, że to się oczywiście powtórzy :)
      I szkoda, że RR tak daleko od Lublina :)

      Usuń
  23. nie wiem co ten budda w sobie ma że wzbudza nieodpartą chęć głaskania:) nawet za pośrednictwem ekranu :)

    rękawiczki coraz bardziej mi się podobają - a że upał zelżał to może druty nie są takim złym pomysłem?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, upał poszedł precz, przynajmniej u nas, więc może rzeczywiście rozważysz zrobienie rękawiczek, chociaż do zimy jeszcze daleko.

      Usuń
  24. Nie no.. mały w pozycji na "Supermena" - rewelacja ;)))

    rekawiczki oczywiscie rowniez!

    OdpowiedzUsuń
  25. Mały Superman rozkłada na łopatki. Jak widać nie trzeba mieć do tego super-mocy, wystarczy być słodziakiem :) Winszuję udanego "zielska" na tarasie i rękawiczek. Wiesz, że ja niedługo też takie będę miała?... ;)he, he, he...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że będziesz miała i to nie jedne :))) Zielsko okazuje się, rośnie najlepiej, kiedy mu niezbyt przeszkadzać :) Truskawki mi kwitną drugi raz!

      Usuń
  26. O rety, gdy przeczytałam tytuł sądziłam, że kot wam wyskoczył z tarasu w sposób planowany bądź przypadkowy! I cały post czytałam szybko, żeby znaleźć info czy nic mu się przypadkiem nie stało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mały naprawdę nie ma ciągot do oddalania się w dół :) I pilnujemy go jak te sokoły, czy przypadkiem nie próbuje wywinąć czegoś niebezpiecznego.

      Usuń
  27. To już wiem przynajmniej, że ten huk od strony Wielkopolski to nie była burza tylko Twój spadający kamień z serca, ale dobrze, że nie kot spadający z balkonu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, dwa dni temu to był mój kamień lecący z serca, ale dzisiaj to już była burza :)

      Usuń
  28. zapomniałabym napisać, że kot w pozycji supermana, no po prostu MA MOC! :D

    OdpowiedzUsuń