***
Zacznę od tego, że złamałam własną zasadę - nagłówek na blogu zmieniany jest w dniu powitania kalendarzowej pory roku. Jednak to, co widzę za oknem, sprowokowało mnie do "zazimowania" bloga już teraz. Ostatecznie jesienne listowie do takich widoków nie pasuje:
Do takich tym bardziej:
Ale zimowa sceneria mnie zachwyca i wywołuje chęć spacerowania... o 22:00 też... dobrze, że Ślubny zachowuje zdrowy rozsądek i mnie lekko hamuje przed takimi eskapadami.
***
Chusta dla Zosi została uzupełniona o chustę dla Gosi, czyli mamy. Znowu Echo Flowers.
Ale tym razem nieco cieńsza nitka i nieco grubsze druty sprawiły, że 100 gram merceryzowanej bawełny (YarnArt Violet) pozwoliło na zrobienie także ozdobnego brzegu przewidzianego w oryginalnym wzorze, ale bez bąbelków, na nie już by nie wystarczyło.
Tym sposobem pełen komplet prezentów jest gotowy do wysłania i na początku tygodnia Poczta Polska Powolna zostanie obarczona obowiązkiem dostarczenia paczki do Szczecina.
Oczywiście nie zapomniałam o tradycyjnym zdjęciu chusty "na doniczce" :))), proszę bardzo oto kaskady marihuanowych listków w gołębim kolorze.
***
I siadłam sobie wczoraj pełna satysfakcji z dobrze wykonanej roboty, dwóch chust prezentowych zblokowanych, poskładanych i gotowych do wysłania i zaczęłam się napawać perspektywą pójścia na antresolę, wyciągnięcia papieru i Burdy i zrobienia w końcu wykroju na Żakiecik Bardzo Chciany, ale...
Nie dane mi było, a nabruździł oczywiście kto? Ślubny - kto dostrzega dziwne podobieństwo do słów użytych przeze mnie w pierwszym akapicie poprzedniego wpisu, dla tego brawa za spostrzegawczość!!!
Tym razem Mąż Mój Jedyny i Roboty Przysparzający zauważył delikatnie, że po skończeniu chusty nie mam nic na drutach (prawda). Że zima jest (prawda). Że on ma teraz płaszcz, a płaszcz ma pod szyją wykrój głęboki (prawda). Że szaliki wprawdzie w szafie są, ale fantazyjne omotywanie się nimi trochę czasu zajmuje (???). Że on by tak widział pod tym płaszczem mini golfik ciepły, wełniany, jasny, przez żonę wydziergany, przez głowę wciągany i ściągany jednym sprawnym ruchem... I przecież kupiłam taką fajną, miękką włóczkę jasną, to będzie idealna (prawda, kupiłam, na dodatki do Carskiego Mundurka, ale jeszcze na te dodatki przerobić nie zdążyłam i już nie zdążę).
Tym sposobem zostałam wczoraj wieczorem posadzona wygodnie przed telewizorem, z drutami i włóczką oraz dobrą herbatą w zasięgu łap. Ślubny przy użyciu trzech pilotów uruchomił wszelki niezbędny sprzęt odtwarzający i oglądając "Love Actually" (Whenever I get gloomy with the state of the world, I think about the
arrivals gate at Heathrow Airport. General opinion's starting to make
out that we live in a world of hatred and greed, but I don't see that.
It seems to me that love is everywhere. Often, it's not particularly
dignified or newsworthy, but it's always there - fathers and sons,
mothers and daughters, husbands and wives, boyfriends, girlfriends, old
friends. When the planes hit the Twin Towers, as far as I know, none of
the phone calls from the people on board were messages of hate or
revenge - they were all messages of love. If you look for it, I've got a
sneaking suspicion... love actually is all around. Cytat z pozdrowieniami dla Sunshine :)))) wydziergałam Golfik Dopłaszczowy.
Jeszcze nie jest uprany, oczka są nie do końca równe, ale o namaczaniu nie ma mowy, bo Ślubny chce nosić już, a wyprać i oczka wyrównać mogę przy okazji pierwszego wybrudzenia.
Iiiiii Ślubny od razy wyraził dalsze życzenia - oprócz golfika jasnego może tak machnę od ręki wersję czerwoną...
Przecież nie powiem, że nie zrobię, że później, że nie dziś. Ale żeby znowu nie było, że mój Żakiet Bardzo Chciany oddala się w krawiecki niebyt, plan jest taki - najpierw wykrój Żakietu i go sobie skroję, a wieczorem Ślubny zaplanuje jakieś miły seans filmowy i mogę spełniać życzenia druciane.
***
I zdradzę od razu, że na Rogu Renifera krawiecko-wykrojowo szaleję dziś nie tylko ja... Papierem do wykrojów szeleści z równym entuzjazmem również Ślubny.
Robi wykrój na swój Odjechany T-shirt/Bluzę. W pewnym momencie, antresola wyglądała tak:
Na pierwszym planie moje szaleństwo żakietowe, a w oddali Ślubny w amoku kreślenia. Przy czym w starciu Ślubny-Burda, Ślubny poległ i na widok arkusza z wykrojami przypominającego abstrakcję wysokiej klasy westchnął i stwierdził, że po raz drugi (po raz pierwszy to była moja sukienka) nie ma zamiaru przez to przechodzić i zszedł na dół po swoja ulubioną bluzę. Zrobił sobie wykrój "z żywca" i jest bardzo z siebie zadowolony.
A nasze dyskusje na temat ostatecznego kształtu jego projektu skutkowały powstawaniem rysunków, które dziwnie przypominają stroje egipskich władców spod znaku ankh:
***
I jeszcze czworonóg, bo znowu będą pytania, czy zaniedbujemy kocia w ferworze tworzenia. Kocio miewa się bosko, rozrabia, uczestniczy we wszystkim i zasypia w locie ze zmęczenia tam, gdzie akurat padnie.
I je... dużo je. Wymiata z misek wszystko, co mu się tam nasypie/nawkłada i domaga się co wieczór nakarmienia witaminami, co objawia się staniem w okolicach szafki w kuchni, wymownym patrzeniem na górne drzwiczki i dobitnym wydawaniem dźwięków. Zasilony witaminami galopem oddala się w celu dalszego rozrabiania.
a nie buszuje Wam kocio w tych papierach na antresoli...? nie rozpędza się i ziiuuu... na śledzia pomiędzy wykroje...? a miary nie zabiera , bo długa i ciągnąć się daje zębiskami po całej rozciągłości podłogi ...? tak dla formalności pytam, bo gdy ja wykroje na podłogach rozkładam, to pięc sekud nie mija nawet a Futro juz czeka, bo zabawa to przednia:-)
OdpowiedzUsuńTen Mały nie odkrył, że papier może służyć jako doskonały ślizgacz (poprzedni Mały i owszem :))) Pod papier co najwyżej zanurkuje albo popoluje na centymetr, ołówek i inne takie, ale bez fanatyzmu. Czasami potrafi kompletnie zignorować nasze ciąganie się po podłodze i przespać cała imprezę.
Usuńno proszę, chociaż Wy możecie pociągać się bez nagłych ataków z każdej strony, u mnie to niemożliwe;-)
UsuńHehehe :) Ślubny kontratakuje :) podziwiam siły i zapał :) Czekam niecierpliwie na żakiecik i kolejny wytwór Ślubnego. Kluska jak Mały - zjada wszystko (no, trochę krzywo patrzy kiedy w miseczce zamiast mięska z sosikiem pojawiają się chrupki) i domaga się więcej. Ostatnio w ramach demonstracji głodu wykradła kluski z durszlaka i rozniosła wyćlamkane po całym mieszkaniu -.-
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To ja usatysfakcjonowany (trudne słowo :) swoimi osiągnięciami pójdę teraz uratować jakąś wirtualną galaktykę. Andrzej.
UsuńA ja, napełniona przez Was weną tfórczą, wrócę do malowania salonu ;) A.
UsuńTo może wpadniemy z jakimś wałkiem... malarskim? :)) Co do żywienia, to kocio nie kradnie nic, co nie jest jego. Do tego stopnia nie kradnie, że raz wyjęliśmy mu wołowinę do rozmrożenia, postawiliśmy na blacie w kuchni i zapomnieliśmy o niej. Cała noc stała przygotowana do konsumpcji, nawet już w misce Małego. Nawet nie tknął, chociaż wskoczenie na blat to żaden problem. Wyszedł z założenia, że nie stoi na swoim miejscu w łazience, to widać nie dla niego. Kota to ja mam wychowanego idealnie!
UsuńZapraszam zapraszam :D zwłaszcza, że mam czas jedynie na pół salonu, drugie pół będzie straszyć starą farbą :/ (już czuję, że ten dysonans będzie mi się po nocach śnił:/).
UsuńMoje starsze też nauczone, że nie ruszamy jedzenia spoza miski, to młoda co siano we łbie jeszcze ma poczuła chyba do nawiązania bliskich kontaktów z wyrobem zbożowym od którego ma imię :P dzisiaj zeschniętego kluska znalazłam w sypialni gdzie koty wstępu nie mają... O_O
Jak zobaczyłam ten zimowy banerek to tak się zaczęłam zastanawiać, że przecież jeszcze jesień nam panuje. Chociaż u nas na północy dzisiaj tak zimno, że faktycznie te jesienne liście nie pasują ni jak. Echo piękna. Wybrałam na nią do wspólnego robienia Dropsowego lace'a, ale kolor czerwony (wielce porządany) wyszedł ze wszystkich e-sklepów i w tym roku raczej nie osiągalny buuuuu. Przyjdzie mi zamówić wzrostowi lub jeszcze jakiś inny. A widok antresoli powoduje u mnie szeroki uśmiech i mobilizuje do pracy ;). Zatem miłego rymowania, cięcia itd. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWrzosowy też ładny (bo podejrzewam, że autokorekta zmieniła "wrzosowy" na "wzrostowy" :))). A czerwoną sobie zrobisz jako drugą po Nowym Roku, jak już się dostawcy otrząsną ze świątecznego przestoju.
UsuńA banerek... miałam straszny dylemat, ale za oknem zima, po jesieni nie zostało nawet śladu. Ale za to, że zimowy nagłówek pojawił się wcześniej, to Ślubny zaproponował, że zrobi nam specjalny nagłówek Bożonarodzeniowy :)))
Oczywiście, że miał być wrzosowy. :) Czasami nie zauważam jak mi coś zmienia. Jeszcze uczę się nowego IPada. Prezent fajny jednak chyba wolę klikające klawisze :). Chociaż ów nowy nabytek, dostałam, żeby szybciej przeglądać blogi i móc mieć pod ręką wzory. Jednak komputer zawsze trzeba odpalić :). Hmmm świąteczny banerek? On cały rok jakby świąteczny z tymi reniferami :D.
UsuńWidocznie ten nagłówek Ślubny postrzega jako zimowy, a świątecznie będzie jeszcze bardziej ozdobnie :)
UsuńA co to za witaminki, że tak kiciusiowi smakują? ;)
OdpowiedzUsuńTo Beaphar Kitty Junior z biotyną (małe różowe serduszka)
Usuńhttp://www.zwierzakowo.pl/opis-produktu/beaphar-kitty-s-junior.759.html
Mały wprawdzie powinien już dostawać witaminy dla seniorów, ale żadnych innych jeść nie chce.
Bo pewnie mu się podobają te serduszka ;))
UsuńAle koty też mają różne smaki, zupełnie jak ludzie. Naszej kotce (mieszka z rodzicami) kupiłam kiedyś mleczne cukierki, takie specjalnie dla kotów i bardzo jej smakowały. Chciałam, żeby 2 koty mojego (teraz już) męża też popróbowały rarytasów i je poczęstowałam, ale wzgardziły smakołykiem.
No właśnie. Mały też jada tylko te konkretne, a inne, nawet tej samej firmy, kompletnie ignoruje.
UsuńChusta jak zawsze zachwyca, cudna jest :)
OdpowiedzUsuńPlany krawieckie zapowiadają się bardzo ciekawie...i ja dołączę do pytania wcześniej zadanego: Kocio aktywnie uczestniczy w rysowaniu? Pewnie szeleszczący papier nakłania do kocich zabaw:) Korzysta kocio z takich okazji? :) Bo moje ogony gdy tylko pojawiam się w rodzinnym domu z kłębkami włóczki i gdy tylko niepostrzeżenie znajdą się na podłodze urządzają sobie z kłębuszkiem dzikie harce :)
Bardzo dziękuję!
UsuńA Mały kłębków nie czepia się wcale, ewentualnie popatrzy, zapoluje bez zniszczeń i można zostawiać robótki bez zmartwienia, że się nimi będzie bawił. Co do krojenia, to już znacznie bardziej go ciągnie, ale też raczej do powłażenia pod papier albo poleżenia na wierzchu niż do destrukcji.
To podłogowe robienie wykrojów zupełnie jak u mnie , tylko ja robię to pojedynczo, no może ze współudziałem mojego kota, który baardzo lubi mi w tym pomagać. Dlatego dziwię się że nie ma z wami Małego. Ale chyba gdzieś w kąciku objedzony śpi. Czy zgadłam? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMały szalał cały ranek i w czasie naszego podłogowego szaleństwa podsypiał na sofie na antresoli, żeby mieć nas na oku :)))
Usuń...no tak, zmiana scenerii jak najbardziej uzasadniona :) bo nawet liście marihuany oszroniały z tej zimy :)
OdpowiedzUsuń:))) oszroniały, fakt :)))
UsuńA przy takich widokach i temperaturach za oknem jesienny nagłówek wyglądał dziwnie.
Na śląsku też oczywiście dosypało i domroziło wiec bannerek jak najbardziej trafnie zimowy :) Patrząc na ostatnie zdjęcie Małego i na przedostanie zdjęcie ślubnego na klęczkach ;) i potem sumując w łepetynie te dwa zdjęcia do kupy to nachodzi mnie refleksja, że Mały myśli sobie: "co ty chłopie kurde robisz?!" ;)
OdpowiedzUsuńMały często miewa minę: "O co wam chodzi, ludzie???!!!" Ale dzisiaj w czasie naszych podłogowych szaleństw to kocio spało, czujnie i w pobliżu, ale jednak spało :)
UsuńOoooooooo rety, bardzo bardzo dziękuję za dedykację, ale mi się miło zrobiło :):):):) to jest naprawdę piękny cytat. I taki mądry. I świąteczny. I normalnie ochach.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu 5 lat żyłam w przekonaniu, że po tej opinii publicznej jest studies, a nie starting to make out, ale masz rację, faktycznie Hugh tak mówi :D Człowiek uczy się całe życie :D:D jeśli mogę się przyczepić to na końcu jest chyba sneaky feeling..a nie suspicion :D przepraszam za drobiazgowość ale wiesz.. ja po prostu oglądałam ten film o wiele za dużo razy :D
a Twojego Męża doskonale rozumiem - pierwszą uszytą przeze mnie rzeczą, jakoś tak na początku liceum była czarna, dzianinowa bluzka z dekoltem w łódkę, uszyta z wykroju zrobionego właśnie na podstawie jakiegoś gotowego ciuszka :) nosiłam ją z dzikim upodobaniem co drugi dzień, nawet matury w niej pisałam :) żadnych wad w niej nie widziałam, choć jak ją ostatnio oglądałam to mało zawału nie dostałam co ja tam narobiłam :P
Co do ścisłości cytatu, to pochodzi ze strony IMDB :))) Wierzę, że jakieś nieścisłości tam mogą być i ktoś, kto film oglądał tyle razy je wyłapie. Ja widać jeszcze za mało razy widziałam :)))
UsuńA Ślubny tym razem chce uszyć coś dla siebie i coś od początku do końca własnego projektu. Wierzę, że będzie kolejna rewelacja, znając jego podejście.
Atmosfera na rogu renifera kapitalna, z chęcią wpadłabym z drucikami lub maszyną i dołączyła;-)
OdpowiedzUsuńChusta miód, malina:-)Czekam na nowości:-)
Widzisz, na Rogu Renifera nawet facet się zaraził potrzebą szycia :))) I wpadaj, wpadaj, choćby wirtualnie!!!
UsuńNo widzę, że u Was tam istne krawieckie szaleństwo się dzieje na antresoli. Ślubny bardzo fachowo wygląda na kolanach rysując wykrój - naprawdę go podziwiam :) No i oczywiście czekam na te Wasze uszytki z ciekawością ;) Małego ściskam :)
OdpowiedzUsuńOstatnio w weekendy to rzeczywiście ma miejsce szaleństwo twórcze na antresoli. I tak sobie uświadomiłam, że mamy dwa gigantyczne biurka na górze i nie musimy na kolanach z tymi wykrojami walczyć, ale jakoś te biurka zupełnie ignorujemy :)
UsuńMacie piekny widok z okna :)) Cjusta jest śliczna,a taki "ala" golfik sama chciałabym mieć,bo cieplutko w nim w szyjkę :) Kocio zrobił mine jakby się zastanawiał czy niezabrać się też za szycie ;)
OdpowiedzUsuńOwszem, widoki o każdej porze roku mamy ładne, a czasem zupełnie bajkowe. Kocio został dorwany w samym środku porannego szaleństwa zabawowego i jego mina... nie zwiastowała spokoju :)
UsuńIntensywni jak zwykle szleja -:))))i to sie chwali.Chusty cudne i bardzo cieszy mnie głosowanie bo chusta mi pasuje a skarpetki tez się przydadzą.
OdpowiedzUsuńSzata bloga cudna widziałam wczoraj(?)sama juz nie wiem kiedy,nie skomentowałam bo nie miałam ......siły-:((
Pozdrawiam
Oj, szalejemy, szalejemy :))) Na cztery ręce.
UsuńA nagłówek został zmieniony nagle, pod wpływem impulsu, kiedy za oknem zobaczyłam zimę pełną gębą i ani śladu po jesieni.
Kocham tę Waszą wielką kartę! Teraz każde zdjęcie nowej chusty musi być robione również na niej! ^^*~~~
OdpowiedzUsuńDobrze, że mój mąż nie ma szyi (tak twierdzi *^v^*) i nie potrzebuje szalików ani golfów, gdzie ja bym to wcisnęła w kolejkę drutową?... ^-^*~~~
Rysiek też się objada, idzie sroga zima.... ><
To się rozrośnie świecka tradycja "na doniczce" i "hazardowo" będzie :)))
UsuńI popatrz mój też długo twierdził, że on zupełnie nie marznie i szalik jest zbędny, ale nabycie płaszcz nagle zmieniło jego odczucia odzieżowe.
I właśnie miałam pytać, jak tam konsumpcja Rysia, ale skoro tak, rzeczywiście sroga ta zima będzie. A Mały pierwszy raz od lat nam przytył!!!
Stanowczo twierdzę, że godzina 22:00 jest równie dobra na spacer, jak każda inna. A może nawet lepsza, bo zimą wtedy jest cicho, biało, niebo gwiaździste i jest super :-)))
OdpowiedzUsuńAle Wy fajni jesteście!
22:00 to idealna pora na spacer! Tylko ubrać się trzeba staranniej :)) I dziękujemy za stwierdzenie, że fajni jesteśmy!
UsuńO ja cierpię dolę, świetna ta chusta! I dlaczego ja nie mam na nią czasu- a bardzo bym chciała, bo tak mi zbrzydła kamizelka dla Teściowej, pojęcia nie masz. Aurę za oknem macie śliczną, też lubię takie widoki zimą, a mam co? A mam rusztowanie, bo Ułanom się nie zdążyło zdemontować... I podziwiam Ślubnego prośbę o wydzierganie mu golfiaka, ja namawiam Pana W., ale się facet opiera, chodzi z gołą szyją brrr. Głaski dla Małego i trzymajcie się ciepło tam :))))
OdpowiedzUsuńCiepło się trzymamy. Kamizelkę może się weź zmobilizuj, zrób i miej ją w końcu z głowy, bo tak będzie nad Tobą wisieć i posapywać :))
UsuńA Panu W. może płaszcz kup :))) Ślubny też przed tym sezonem nie wierzył, że szalik to męska część garderoby i nagle mu się zmieniło :)
no taka żona to skarb... nie ma co ;))) a takie golfiki bardzo praktyczna rzecz - sama lubię dla moich dziewczyn, bo wiem, że szyja dobrze osłonięta, nie to co z szalikiem...
OdpowiedzUsuńA pewnie, że skarb :)))) A taki golf to raz, że chroni i grzeje porządnie, ale poza tym jest szybki do zakładania i zdejmowania.
Usuńo to, to... dokładnie... ;-))
UsuńCałe szczęście, że mojego Pana Męża wszystko dryzie (gryzie) bo inaczej pewnie jak Twój oprócz uszytków domagałby się i dziewiarskich twórczości. A ja się cieszę, że mam duży stół i nie musze już wykrojów robić na kolanach bo i lata nie te i moje zwierzaki jak pomagały to z wykrojów zostawały strzępy. A bluzę to kto będzie szył Ty czy Ślubny. Maryha cudna.
OdpowiedzUsuńA widzisz, my mamy na antresoli dwa gigantyczne biurka i jakoś nie udaje nam się z nich korzystać, zawsze lądujemy ze wszystkim na podłodze :))
UsuńA bluzę projektuje, kroi, szyje i nosi Ślubny osobiście i własnoręcznie :)
Niesamowita jesteś! I niesamowite jest to co robisz i jak szybko to robisz!!! A czy mogłabyś mi zdradzić Twój sposób na prostowanie oczek? Bo nie wiem czy ja źle druty trzymam czy może to normalne, że oczka nie wychodzą mi równe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOczka prostuję "na mokro", czyli przy pierwszym praniu robótki zostawiam w wodzie na pół godziny minimum, jak o nich zapomnę, to na znacznie dłużej :))). Jak się włóczka dobrze zamoczy, to później po poukładaniu na płasko oczka same się wyrównują.
Usuńwesoło macie :)
OdpowiedzUsuńJak zawsze :)
UsuńNie chcę nic mówić, ale małżonek zdaje się nie lubi, jak druty bezczynnie leża ;)
OdpowiedzUsuńGolfik super:) No to teraz w czerwieni, żeby nazbyt nudno nie było.
Ależ mnie zaskoczyłaś fotką z zaskoczenia ilustrującą poczynania ślubnego z Burdami.
Zaraził się pasją od szanownej małżonki? Ciekawe jak będzie się ten t-shirt prezentował? Szkic rozbudza ciekawość.
Koteczek jest cudny. Chyba ozdoba domu? :D
Pozdrawiam :)
Ślubny jak mnie widzi "bezrobotną/bezrobótkową" to natychmiast podejrzewa, że się źle czuję lub chora jestem :)))
UsuńGolfik w czerwieni już jest, zrobiony wczoraj.
Szkicem się nie sugeruj, bo to były rozważania na temat łączenia kolorów, odszyć, wykończeń i ostateczna wersja na pewno nie będzie taka szalona... chyba :))) A kot to raczej główny domownik, nic bez niego i wszystko wkoło niego :)
mój z kolei myśli, że jestem chora, bo robię na drutach :-)
UsuńNo, no, twórczość robi wrażenie i to nie tylko jeśli chodzi o jakość, ale i o ilość! Jak Ty to robisz, że tak szybko robisz?! - bez ustanku zachodzę w głowę nad tą zagadką;)
OdpowiedzUsuńA planom szyciowym obojga Małżonków mocno kibicuję.
:))) Machanie drutami rzeczywiście mam opanowane do tempa sprinterskiego :) A poza tym, to chyba wynika też z tego, że ja się długo nie zastanawiam, jest hasło, to siadam i robię, często planując i projektując w trakcie.
Usuńtam z nimi to na pewno rzesza krasnali mieszka, co to po nocy za Intensywną dzierga ;-)
UsuńAle Mały intensywnie Was podgląda. I dziwisz się, że żarełka się domaga... taka zima już, że hoho!
OdpowiedzUsuńI chusta nr dwa piękna. Ten kolor powala. Może i gołębi jest, ale wg mnie bliżej mu do takiego starego srebra. Sama nie wiem czemu,. Ale jak patrzę to widzę pięknie wysrebrzone liście.
I mówiłam, że zawstydzanie mnie jest motywujące!? Mówiłam! Chusta skończona i jakieś 3/4 szalika też gotowa. Haha!
Bardzo się cieszę, że u Ciebie twórczość ruszyła z kopyta!!! Chustę już widziałam, piękna!!!
UsuńA Mały musi się zaplątać w większość naszych działań, chociaż na chwilę.
Że Kocio rozrabia, to ja nie wierzę. W dalszym ciągu. No "pacz" te oczy!!!
OdpowiedzUsuńTę chęć łażenia taką zimą to ja doskonale rozumiem - to jedna z niewielu rzeczy (poza noszeniem a sobie wszelkiej wełny, światłem świec w chatce...), które w zimie lubię.
Właściwie to trochę bez sensu, co piszę, bo szwędać się to ogólnie lubię, o każdej porze roku, ale mroźną, śnieżną zimą to ma swój niepowtarzalny urok :)
Andrzej, kiedy blog??
No wiem, że Ty nie wierzysz, że rozrabia i że dźwięki wydaje :))) Ale wersja kocia "dla gości" i "domowa" to dwa inne stworzenia :)
UsuńA zima to dla mnie też fajna pora roku, bo kiedy można się tak fajnie poopatulać,pookręcać szalami i grzać herbatą z prądem?
A blog męski Andrzeja, to chyba niezbyt prędko, o ile w ogóle, chociaż...
Czyli wychodzi na to, że ślubny Cię wczoraj wykorzystał!! I nawet nastrój stworzył ha ha ha chusta bardzo ładna pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńNo wychodzi na to, że i owszem :)))) Ale spokojnie zażyczę sobie rewanżu :)
UsuńWidoki bardzo przyjemne:) Też takie oglądam, ale z bezpiecznej i cieplej kryjówki przy okiennym grzejniczku :)))
OdpowiedzUsuńNa temat chust to już nawet nie wiem co napisać, żeby się nie powtarzać - no piękne są!!!
A Renifer Andrzej zainfekował się na amen twórczością krawiecką i mam nadzieję, że choroba obejmie go na dłuuugi czas :)))
Chwała za skrojenie żakietu bardzo pożądanego, bo jak to tak nic sobie przed świętami nie uszyć :))))
Owszem, Ślubnego zaraza krawiecka dopadła, prany ma coraz szersze i nie wygląda, żeby się miał wyleczyć :)
UsuńCo do żakietu, to mi się wczoraj udało podszewkę zwalczyć, a wierzch nietknięty leży, ale może dziś uda się to naprawić :)
Pięknie Ci wyszła ta chusta. Odjechaną bluzę będzie sobie szył Ślubny sam?
OdpowiedzUsuńTen problem jakie to zawijanie szalika jest czasochłonne też przerobiłam. U mnie to brzmiało tak: "zrób mi taki szalik żeby go nie trzeba było zawijać tylko już od razu był taki zamotany" :-)
Koteczek słodki, ja przy takiej minie zaczynam szybko sprzątać powierzchnie płaskie z przedmiotów tłukących się bo bez galopady się nie obejdzie :-)
Sam będzie szył! Ma potrzebę poeksperymentowania z dzianiną i ze ściegami do niej. Oraz z łączeniem kolorów. Więc ja nawet konsultacyjnie się ograniczam, niech szaleje!
UsuńMały nawet w trakcie najgorszej głupawki jest nieszkodliwy dla otoczenia i co najwyżej łebkiem w ścianę lub futrynę przydzwoni, ale otoczeni nie cierpi :)
he he, to ja już czuję, że niedługo banerek zmieni nie tylko scenerię ale i nazwę, na: Intensywnie Kreatywni :))) ewentualnie Ślubny własnego fanpejdża rozważyć musi, a póki co, komentarze na dwie pary rąk pisane to jak nic standardem już być powinny:))
OdpowiedzUsuńTo ja jeszcze raz zaprzeczę - nie zmieni, Ślubny na razie nie czuje się równoprawnym dostawcą blogowej radości :)
UsuńAle może chociaż od czasu do czasu się udzieli komentarzowo.
Oj urwanie głowy z tymi naszymi facetami :)) A najfajniejsze w tym jest to, że ma życzenia i mocno docenia zaangażowanie żony :)) Wtedy naprawdę nie żal, że wizja swojej upragnionej rzeczy nieco się oddala...
OdpowiedzUsuńA ocieplacz świetny, chusta również, projekt ciekawie intrygujący a Mały jak zwykle przesłodki :))
Masz rację! I dlatego ja sobie trochę pomarudzić muszę, ale nie mam wielkich problemów z rzucaniem wszystkiego i robieniem dla Ślubnego.
UsuńI Wy tak obydwoje wypięci na tej antresoli??? Mmmmm, to ciekawy/śmieszny widok może być, hihihi:) A zima piękna, prawda? Ja też uwielbiam spacery, kiedy sypie śnieg. Nawet o 3 w nocy....
OdpowiedzUsuńW ciągu kilku godzin to przerabiamy różne pozy, siedzące, leżące i klęczące. I cały czas sobie powtarzamy - są dwa wielkie biurka!!!
UsuńChusty dla Zosi i Gosi cudne,a i golfik dla Ślubnego niczego sobie.To miłe gdy mąż podziela jedną z pasji żony i szaleje przy maszynie.Czekam na rezultaty tego,,bluzowego szaleństwa''Mam nadzieję,że jakieś fotki będą?
OdpowiedzUsuńFotki będą, oczywiście o ile projekt gotowy spełni wysokie standardy Ślubnego :))) Bo jak coś nie wyjdzie, to nie ma szans, nie pokaże :)
Usuńnie było mi kilka dni a tu taki wpis. Chusta piękna, czekam aż sama sobie wydziergam. Z jeszcze większą niecierpliwością czekam na nowy ciuszek ślubnego. Zapewne tym razem powali mnie z nóg. Co do zimy... ja zimy nie lubię. Nigdy nie lubiłam i nie polubię. Jest zimno, biało i do tego do pracy nie idzie dojechać. Bo zanim się ruszą do odśnieżania to już są zaspy... Jedyny plus.. mogę spędzić cały dzień z drutami. I tak oto tym sposobem mam prezent na święta. Otulacz się suszy :D Teraz spódniczka, tylko nie wiem czy starczy ją zwężać tylko po bokach? Chcę ją zacząć stopniowo zwężać już tuż pod tyłkiem. Liczę na jakąś podpowiedź. Buźka!
OdpowiedzUsuńTo po pierwsze gratuluję otulacza i czekam na dokumentację fotograficzną. Za pochwały wszystkiego hurtem dziękuję.
UsuńA co do zwężania spódnicy, to o ile to jest takie "symboliczne" zwężanie (o 3, 5 cm) to można na szwach, ale jeśli więcej, to lepiej to rozłożyć równomiernie po całym obwodzie i nie w każdym okrążeniu, tylko co klika, żeby za szybko się nie zwęziła, bo to później źle wygląda.