Mało dziś będzie o robótkach, ale za to będzie dużo innych zdjęć. Atak jesiennej głupawki najpierw wypchnął nas na spacer, a już na świeżym powietrzu zaatakował ze zdwojoną siłą i kazał zrobić sesję fotograficzną, zupełnie niepoważną.
***
Ale na początek jednak robótkowo. Carski Mundurek nie może być bez dodatków w postaci rękawiczek i czegoś pod szyję. Dlatego została zamówiona i dojechała już nawet włóczka - cieplutka, milutka i w odpowiednim kolorze:
Pomysłu na wzory na rękawiczki i szal jeszcze nie mam, ale zanim złapię za druty, na pewno coś się skrystalizuje.
Szycie Carskiego mam cichą nadzieję zakończyć dzisiaj, chociaż cały misterny plan szyciowy stanął wczoraj pod wielkim znakiem zapytania, bo... pokaleczyłam sobie prawą ręką, a konkretnie kciuk i palec wskazujący. Oczywiście, potwierdzając teorię, że najwięcej poważnych uszkodzeń ciała przytrafia się we własnym domu, to ja też się okaleczyłam we własnej kuchni. Zachciało mi się filtry w końcówce kranu wyczyścić, bo ciśnienie wody wydawało mi się za niskie. Kran widać poczuł się urażony insynuacjami, jakoby nie działał jak należy i gwintem mnie tknął po palcach. (PS. To jest ten sam kran, który już mnie kiedyś uszkodził w trakcie polowania na muchę. Jak po raz trzeci dokona zamachu na mą integralność cielesną, to chyba każę go wymienić.) Trochę teraz niewygodnie się igłę trzyma w palcach całych poklejonych plastrami, ale co tam, dam radę :))))
***
Dla miłośniczek słodkiego, milusiego, kochanego i do każdego-serca-przytul Małego mam dziś to:
Nie będę milusi, będę złym kotem, tak dla odmiany. |
***
I jeszcze jeden temat, o którym dawno na Rogu Renifera nic nie było - taras. A na tarasie mamy...
... inwazję bałwanów :)))) Część roślin zostawiamy na zimę na zewnątrz i otuliliśmy je białą agrowłókniną, widok jest nieziemski.
***
No to w końcu mogę pokazać zdjęcia spacerowe, jesienno-głupawkowe. A na zdjęciach... Carski Płaszczyk :))) Nie Mundurek, a Płaszczyk, kupiony dwa sezony temu. Uwielbiany przeze mnie i świadczący o tym, że ja do carskich, czy ozdobnie militarnych klimatów mam wielkie ciągoty.
W roli niezbędnego dodatku spacerowego wystąpiły moje czerwone sznurowane Razemwiczki.
Przód Carskiego Płaszczyka w całej krasie widać poniżej. Bardzo mi się podobają takie zapięcia, dwurzędowe z guzikami, które nie idą równiutko, a rozszerzają się od talii ku szyi.
I jeszcze zbliżenie na moje lukrowane guziczki :))) Metalowe oczywiście i bardzo mi odpowiadające.
W tle Ślubny w wersji na chłody - czapkę ma i szalik!!! |
Ale wspólnych zdjęć zrobiliśmy sobie więcej.
Na tym poniższym widać, jak fajnie wykombinował projektant kołnierz przy Płaszczyku - można go rozpiąć i położyć, ale podniesiony stanowi doskonałą ochronę przed zimnem i da się biegać bez szalika.
No to kolejne zdjęcie małżeńskie:
Wiecie, że ja lubię swoje zmarszczki od śmiechu :))) |
I jeszcze jedno...
Powaga nie jest naszą mocną stroną na spacerach :) |
A przy okazji - szalik, który ma na sobie Ślubny został wieki temu zrobiony przez Mamę Moją Rodzoną Jedyną, kiedy jeszcze do liceum chodziłam. Jest sprany, akryl dawno przestał być puszysty i bardziej przypomina sznurek niż cokolwiek innego, ale szalik nadal jest używany. Ale mam do niego wielki sentyment. Biało-czarne paski pasują do wielu rzeczy, a poza tym... ten szalik ma pewnie ze trzy metry :))))
Ale największej głupawki spacerowej dostał Ślubny. Najpierw wszedł w bliski kontakt z przyrodą:
Ślubny w roli jemioły :))) |
Następnie postanowił uzupełnić swoje portfolio o zdjęcia aplikacyjne, gdyby mu przyszło do głowy starać się o miejsce w Greenpeace:
I pozował na tle:
Aż w końcu nadmiar tlenu i zbytnia bliskość natury spowodowała atak...
PS. Czapeczka Ślubnego nie wyszła spod moich rąk. "Kupna" jest, ale nawet słowa nie mówię, robiona, kupiona, nie to jest ważne, ważne, że cokolwiek na głowie nosi.
A wracając do Ślubnego - w końcu się wyszalał i nawet nastąpiło coś w rodzaju oświecenia:
Pod latarnią o oświecenie nie jest trudno :)) |
I jeszcze dowód rzeczowy, że w okolicach Poznania zima jeszcze się nie pojawiła i nadal mamy piękną, złotą, choć nieco zimną jesień:
***
To ja Was zostawiam z jesienną głupawką i idę kończyć Carski Mundurek. Plenerowa sesja zdjęciowa pewnie w przyszłym tygodniu - takie są plany, o ile pogoda będzie łaskawa. A w następnym wpisie - ołówki i linijki w dłoń i będziemy robić wykrój Spódnicy Razem Szytej.
mieliście wymarzoną pogodę na spacerek a Mały jest całkiem milutki pozdrawiam Basia
OdpowiedzUsuńMasz rację - pogoda idealna, słońce, wiatru prawie nie było, to nawet temperatury się nie odczuwało jako niskiej.
UsuńMąż po ataku boski!
OdpowiedzUsuńPrzed atakiem też bywa boski :)))))
UsuńŚwietne zdjęcia, a to oświecone niesamowite :)))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Carskiego :))
Aniu, trzymaj - właśnie walczę z podszewką :)
UsuńKicius nabombany widac ale i tak go kocham.
OdpowiedzUsuńKlawy spacerek, fajnie, ze macie dobre nastroje, oby tak zawsze.
Słoneczna pogoda zawsze na mnie dobrze działa. A Mały nawet w wersji bandyckiej bywa słodki :)
Usuńpo latarnią czad!!a u nas dziś sanki zaliczone :)
OdpowiedzUsuńno i będziesz mieć niezły carski zestaw :)
No to nieźle z tymi sankami :))) A tu śnieg padał wczoraj przez minutę i tyle go widzieli.
Usuńa u nas dziś śnieg znów walił ale niestety śnieg na dworze szkarlatyna w domu :(
UsuńOj, to niech ta szkarlatyna szybko idzie precz!
UsuńCudna niedziela!!! jakby nie z tej zimowej bajki, pozdrawiam hel
OdpowiedzUsuńPs. w kwestii roboczej, choć to jeszcze nie zima, roślinki proszą, żeby ocieplić im nóżki, podziękują, jak podłożycie im jakąś taflę styropianu ;)
Bajka u nas rzeczywiście jesienna. A o styropianie pomyślimy przed porządnymi mrozami, teraz nam zależało, żeby przed zrobić to, co wymagało od nas dłuższego przebywania na zewnątrz. Położenie styropianu to już moment :)
UsuńO, i to jest właściwa pogoda na październikowy weekend, a nie jakieś zawieruchy śnieżne... (i właściwy sposób jego spędzania ^^*~~) ><
OdpowiedzUsuńPrzeprowadzam się do Poznania!
*^o^*
Słuszna decyzja, bo w Wielkopolsce wszystko jest lepsze, nawet jesień :))))))
UsuńA śnieg widzieliśmy wczoraj przez minutę :)))
Pięknie! Widać, że mieliście adekwatny do pogody humor :) Czy w nowym carskim również zrobisz te atrakcyjne wizualnie trójki złotych guzików na makietach?
OdpowiedzUsuńW Krakowie 10 cm śniegu na dachach, w Gorcach jeszcze złoto, ale śnieg popaduje nieśmiało od czasu do czasu.
A nie, w Carskim szytym na rękawach nie ma kompletnie nic. Poza tm taka ilość złotych guzików, to nawet jak na moje potrzeby bizantyjskich ozdób, to za dużo :)))
UsuńLubię taki fason jak masz płaszczyk, bo wolę stójki, które ładnie zasłaniają szyję, niż takie płaty kołnierzy ułożone po bokach... ale to zwichnienie zmarzlaka i prawie wszystkie mam w takim fasonie ;)
OdpowiedzUsuńFajnie Was widzieć, takich dwóch wariatów :)))))))
No i teraz się tłumacz.
"PS. Czapeczka Ślubnego nie wyszła spod moich rąk. "Kupna" jest, ale nawet słowa nie mówię, robiona, kupiona, nie to jest ważne, ważne, że cokolwiek na głowie nosi." - dlaczego Ty nie nosisz? :>
Patrząc na pierwszym zdjęciu na stójkę Ślubnego Twojego, myślałam, że carski mundurek robiony jest do kompletu :D
Kota czochrzę :)
Dla mnie to jeszcze za wysokie temperatury jak na noszenie czapki, ale poczekaj - przyjdą mrozy, to zaprezentuję kolekcję szydełkowych kapeluszy :) A poza tym miałam opaskę na uszy, żeby mi nie wiało. A Ślubny czapkę miał, bo jest po chorobie i ponowne przeziębienie to nie jest to, czego chcemy :)))
UsuńTo ten kołnierz byś pokochała, bo ja go na zdjęciach mam podniesionego połowicznie, a można też podnieść drugą połowę, wszystko zapiąć i żaden wiatr nie jest straszny.
I rzeczywiście Carski do skórzanej kurtki Ślubnego będzie stójkowo do kompletu :))))
To samo sobie pomyślałam co Bezdomna Wiola, że robisz sobie komplecik do kompleciku męża własnego, ślubnego :))))
UsuńPogody zazdraszczam, bo u mnie 12 cm śniegu i zapowiadają w nocy przelotne opady, brrr....(i pomyśleć, że mieszkam na Mazowszu).
Jedyne z czym się nie zgadzam to z uwielbieniem do stójek :(. Ja niestety nie przepadam za nimi, wolę kołnierze, małe duże, rewersowe, byle kołnierz. W stójce mam wrażenie, że mnie coś dusi i czyha na moje życie (co mi nie przeszkadza w ciasnym owinięciu szyi szalem, kominem czy innym otulaczem :). Ale jak to się mówi - gusta nie podlegają dyskusji :))))
Najlepsze zdjęcie - na oświecenie :))
Czekam na carski komplecik i śledzę co i chwilkę:-))))))
OdpowiedzUsuńTakie humorki na spacerze to samo szczęście.
A linijki i ołówki w pogotowiu już ho ho:-)))))
Carski skończony - pierwsza prezentacja całości tuż tuż.
UsuńA ołówek i linijkę miej - przydadzą się za dzień lub dwa, bo próbny wykrój już za mną :)
Pogody i braku śniegu zazdroszczę. U nas szaro, buro, bo biało już chyba nie (ciemno się zrobiło, to i nie widać ;)) Może rano będzie ładniej i poniedziałek łaskawszą pogodę pokaże :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się carskiego ;)
Carski za moment będzie w pierwszej odsłonie. Plenerowe fotki nieco później.
UsuńSuper zdjęcia ze spaceru, pogodę mieliście cudną i te liście pod nogami w pięknych kolorach - uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńPogoda była świetna, dziś też nie mogę narzekać.
Usuńa zaraz po zdjęciu "w roli jemioły" Ślubny w roli... huby :D
OdpowiedzUsuńzmarszczki uśmiechowe masz piękne! prawie jak ja :D
No popatrz, jemioła, huba... i to i to pasożyt :))))
Usuńoj tam, od razu pasożyt. parazytofit - lepiej brzmi ;P
UsuńNo i dlaczego ja w Poznaniu albo Wrocławiu nie mieszkam, co??? U nas na wschodzie zawsze jest najpaskudniejsza pogoda... A jak pomyślę, że za tydzień zacznę do pracy dojeżdżać ( w szczycie nawet godzinę mi to zajmuje), to mnie trzęsie! Dzisiaj mieliśmy iść na spacer, a tu z białego śnieżnego puchu zrobiła się szara pryta..... Masakra!
OdpowiedzUsuńAle bierzesz poprawkę, że ja przez całe swoje dzieciństwo i młodość mieszkałam na wschodzie i wiem, jak to boli i jak się marznie.
Usuńurocza z Was para :)))
OdpowiedzUsuńA dziękujemy, miewamy przebłyski :)))
UsuńŚwietny spacer:) A u nas już śnieżek, który wyjątkowo tym razem z ulgą przyjęłam, bo ostatnie weekendy (trzy ich w sumie było), z których każdy miał być tym, już najostatniejszym pięknym jesiennym, wywołały we mnie taką presję przedzimowych porządków i czynnego wypoczynku, że do tej pory umordowana się czuję, jak, nie przymierzając, te zwłoki, co je na swoim tarasie trzymacie;)
OdpowiedzUsuńHa ha!!! Ślubny też twierdzi, że to nie żadne bałwanki tylko zwłoki, sztuk trzy :))) I wierzę, że można trochę zwariować, wykorzystując do maksimum dobrą pogodę na ostatnie porządki i z ulga przyjąć pogorszenie aury.
UsuńJa po jednym weekendzie ze śniegiem i chlapami już tęsknię za taką pogodą, jak na Waszych zdjęciach... no i zazdroszczę - mój "luby" na spacer da się wyciągnąć tylko pod pretekstem jakiegoś dobrego żarcia na mieście... Idę go trzepnąć w ucho i pokazać jak przykładny mąż powinien wyglądać!!;)
OdpowiedzUsuńŚlubny sam też nie wyrywny do spacerowania, ale jak się już rzuci hasło, to z entuzjazmem przyjmuje pomysł.
UsuńSuper sesyjka... Taka na luzie i małym bzikiem ;D
OdpowiedzUsuńWłóczka przepowiada coś ciekawego... ciekam jaki wzorek pochłonie tą śliczność.
Pozdrawiam serdecznie :)
Małym bzikiem :)))) łaskawa jesteś :))) A wzorek się chyba skrystalizował, chociaż... u mnie potrafi się wybór zmienić trzy razy :)
UsuńAgnieszka, czytam wszystkie Twoje posty, sledze dyskusje w komentarzach, podziwiam....kiedys wspomnialas, ze napisalas ksiazke, a napislas juz jaka, o czym? Bardzo mnie ciekawi, moze sie pochwalisz?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Jola
Jolu, książki były dwie i obie ściśle związane z moim wykształceniem kierunkowym, czyli psychologią zarządzania. Natomiast tytułami nie chcę szastać, bo jednak cenię sobie pewną prywatność :)))
UsuńJak szaleć to szaleć:] Jesienne wariacje najlepsze są na odreagowanie nadchodzącej zimy.
OdpowiedzUsuńTak jest, szaleństwa dobrze działają przeciwgrypowo :)))
UsuńAleż Wam zazdroszczę tego braku zimy. U mnie śnieg, temperatura poniżej zera i tak od soboty. Nie lubię, nie lubię! Aż od samego pisania i patrzenia za okno nabrałam ochoty na gorącą herbatę. Idę nastawić wodę!
OdpowiedzUsuńTutaj zimno, ale bardzo słonecznie, dzisiaj też, więc liczę na to, że chwilowo śnieg i plucha nas ominie.
UsuńI tego życzę dalej. Tym bardziej, że ode mnie do Ciebie w sumie wcale nie tak znowu daleko. Tylko fakt, że tu bardziej górsko.
UsuńCudne zdjęcia :-)
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja ze spaceru :-)
Pozdrowienia dla oświeconego męża :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękujemy! Ślubny czytuje komentarze, więc na pewno czuje się pozdrowiony :)
UsuńFajnie popatrzeć na szczęśliwych ludzi i złego kota :-)
OdpowiedzUsuńKocio-bandyta też potrafi poprawić humor.
UsuńPodziwiam dorobek i znajomosc jezykow, zdolnosci i aspiracje (plany nauki nastepnych)!
OdpowiedzUsuńJola
Bardzo dziękuję :))
UsuńWełenka piękna i znając twój zapał carski z dodatkami już niedługo pojawi sie w całej okazałasci,a może już jest,bo ja lekko zacofana i nadrabiam zaległości w czytaniu twojego bloga. Propo mundurków też mam ciągotki do takowych płaszczyków i jeden nawet z kufra będę wyciagać by przez zimę służuł :) Spacerowe zdjęcia ładne ,a tam u was w MG jest pieknie,znam te okolice, Niestety u mnie już pośniezyło,co prawda śnieg stopniał ale poczułam już pierwszy pocałunek zimy.
OdpowiedzUsuńUrocze te zdjęcia, bardzo fajnie ogląda się tak szeroko uśmiechnięte buzie. Najbardziej jednak moją uwagę przyciągają Twoje boskie rękawiczki, cudne!!!!:)
OdpowiedzUsuń