Sama jestem zaskoczona tym, jak szybko udało się uzupełnić czarno-biały komplet o brakujące elementy i te kupowane, i te szyte. A skoro jest wszystko to, co być miało, to czas na prezentację.
Dzień szary-bury i ponury, warunki atmosferyczno-fotograficzne marne, w porywach do katastrofalnych, więc zrezygnowałam z prób zdjęć dziennych i nastawiłam się na zdjęcia wieczorne, robione w łazience, która u nas jest pomieszczeniem obdarzonym łaskawie przez Ślubnego największą liczbą luksów.
Ale spróbujcie zrobić cokolwiek w łazience wieczorem bez obecności... jednym słowem, kocia będzie dziś mnóstwo, w tle i na tle.
Ślubny nie kazał mi czekać przysłowiowych siedmiu lat na sprezentowanie białego zasobnika pieniężnego i dostarczył rzeczony przedmiot już w piątek. Znając rozmiary, mogłam przystąpić do wykonania opakowania, czyli kosmetyczki. Ze względów praktycznych kosmetyczka czarna, z białymi akcentami w postaci fabrycznej koronki z amerykańskiej dostawy i naszytymi przezroczystymi koralikami, żeby było coś.
I tu następuje jedyne zdjęcie, na którym nie widać ni grama kota:
Portfel w docelowym opakowaniu i oczywiście w towarzystwie kota sprawdzającego, czy to coś jadalnego lub potencjalnie rozrywkowego wygląda tak:
Ale, jak słusznie zauważyła w komentarzach ThimbleLady, pieniążki się mnożą lepiej w czerwonych zasobnikach, to postanowiłam tej czerwieni dołożyć chociaż w postaci podszewki. Mały jak widać czerwienią już nie jest zainteresowany, ale posiedzieć może:
I teraz miałam szczery zamiar zabrać się za poukładanie wszystkich części kompletu do zdjęcia grupowego, ale coś mi wsadziło łeb w kadr:
Po sporej dawce perswazji ręcznej i słownej udało się Małego stoczyć na boczny tor, a na pierwszym planie ułożyć kompozycję czarno-białą. I tu niespodzianka, bo Ślubny w ferworze dostarczania mi przedmiotów użytkowych zgodnych ze schematem kolorystycznym, zakupił także czarne ołówki w białe gwiazdki i długopisy również czarne (na białe nadal poluje :)))
Mały na drugim planie wytrzymał jakieś dwadzieścia sekund i postanowił znowu pogwiazdorzyć:
Tym sposobem czuję się w pełni przygotowana użytkowo do roku 2013, chyba najpełniej i najwcześniej w historii.
***
Fioletowa Ekstaza, czyli chusta z Dodgersowej wełenki skończona, schnie napięta jako ta struna. Mój zachwyt jest pełen i z etapu robienia, i z etapu patrzenia na efekt finalny, schnący grzecznie na antresoli.
Aaaaa, to jeszcze jeden koci kadr:
***
I muszę się poskarżyć... trochę... a mogę się poskarżyć, bo Ślubny zniósł całkowite embargo na udostępnianie informacji i mogę trochę chlapnąć. Mamy obecnie na Rogu Renifera pewne problemy krawiecko-logistyczne. Nagle się okazuje, że szpilek mi brakuje. Zabieram się dzisiaj za blokowanie Fioletów i stwierdzam naocznie, że nie mam ani jednej długiej szpilki. Wczorajsze siadanie do maszyny w celu zszycia dwóch szwów w kosmetyczce musiałam uzgadniać, bo... Ślubny szyje, przeklina, fastryguje i głośno mówi, że wykroje z Burdy to złooooo, szpilkuje, posapuje i twierdzi, że mało jest szycia w szyciu, a szycie (to na maszynie) to mu się podoba. Co szyje??? Tego na razie nie mogę ujawniać :))) A od siebie dodam, że efekty nie będą jutro ani pojutrze, bo Ślubny szyje z namaszczeniem i okazuje się, że a przy nim to jestem totalnie nieperfekcyjna. Jego tolerancja na zjechanie z linii szwu wynosi 0 milimetrów :))) Bo, jak mi tłumaczy, on na co dzień pracuje z dokładnością co do piksela, to milimetra tolerował nie będzie...
Ale na pocieszenie, że bariery w pełnym przepływie informacji istnieją nadal, to oczywiście będzie Mały, a raczej czółko Małego:
***
I oczywiście zapomniałam, ale już dopisuję. Jakiś czasem temu Ania w mailu mnie zapytała, czy da się zszyć "żywe oczka" (grafitng), kiedy mamy nie same prawe albo same lewe, ale kiedy jest misz-masz prawych i lewych. Odpisałam, że nigdy tego nie robiłam, ale sie przyjrzę sprawie z bliska i zdam relację.
No to się przyjrzałam. Filmik jest poniżej, da się, bo jakby się miało nie dać. Zasada generalnie jest taka - patrzymy sobie na to, co się dziej z nitkami w poprzednim, jeszcze robionym na drutach rzędzie i staramy się igłą odtworzyć dokładnie to samo przy zszywaniu. Zabawa jest trochę wymagająca, ale po kilku próbach staje się prostsza, a wręcz banalna. Radzę sobie zrobic próbki z mega grubej włóczki, żeby te nitki w oczkach były widoczne i poćwiczyć na sucho :)))
Do kompletu mogę wypożyczyć mojego Franka - kotkę. Również biało-czarną :)
OdpowiedzUsuńA komplet... No ileż razy można powtarzać- SUUUUUPER!
:)))))) Nie wiem, czy Mały zgodzi się na drugą gwiazdę :)
Usuńłał!!!! podwójne a nawet potrójne ŁAŁ!!!
OdpowiedzUsuńraz - komplet świetny, faktycznie jesteś gotowa na nowy, kolejny rok ze sporym wyprzedzeniem... a wiesz co będzie po nowym roku? wiosna, ot co ;)
dwa - dawno Małego nie było tyle na blogu ;) fajny jest jak zawsze a nawet bardziej :P ładowanie się tuz przed obiektyw to chyba cecha typowo kocia ;)
trzy - a właściwie pierwsze i największe ŁAŁ - szacuneczek dla Ślubnego. Już mi się zmarszczki wygładzają przy wyciąganiu szyi, żeby zobaczyć cóż takiego tworzy. Jestem pełna podziwu, szczególnie, że wyraził gotowość, żeby swoim aktualnym narzędziem pracy się podzielić chociaż na chwilę ;) gdyby (co niemożliwe) mojemu się szyć zachciało, miałabym embargo na maszynę na miesiąc conajmniej bo jeszcze coś przestawię ;)
Pozdrowionka
Małego bardzo ciekawi, że mu się obiektyw rusza i jeszcze szumi cichutko, więc nic dziwnego, że leci to obwąchać :)))
UsuńCo do Ślubnego to mnie samej szczęka opada - pooglądałam sobie dzisiaj, jak spasował wzór na tkaninie, krojąc pierwszy raz w życiu... szok!!! Szpilki już dokupiłam, żeby nie było niedoborów. Warunki i terminy użytkowania maszyny uzgadniamy na razie pokojowo :)))
no a chociaż wiesz co robisz w dniu zmiany 2012 na 2013 :)??
OdpowiedzUsuńzestaw jak ta lala!! :)
Ja nigdy nie wiem do ostatniej chwili :)))
UsuńNormalnie powiem tak CZEPIASZ SIĘ, On znaczy się Mały po prostu WIEDZIAŁ i WIE, że czarno białe zdjecia są BE i niezbędny jest akcent kolorystyczny a poza tym sama martwa natura no może nie do końca dla wszystkich ale jest passe i NA PEWNO na tych zdjęciach, które obejmuja tylko jego skromną osóbkę wcześniej było coś źle wykadrowane albo inna niedoróbka i MUSIAŁ ale to MUSIAŁ to skorygować swoją postacią. A co do Ślubnego to niech odda trochę szpilek
OdpowiedzUsuńJa się Małego nie czepiam wcale :))) Mało tego, jak on rozrabia, to mnie cieszy strasznie, bo to znaczy, że zdrowy i w formie, a w jego wieku, to już zaczyna być różnie.
UsuńA szpilki dokupiłam, nie musi oddawać :)
Ślubny sam wpycha Cię w szpony nałogu! On Ci zabiera szpilki, to Ty powinnaś iść do super goślińskiej pasmanterii, wrócić ze szpilkami... i dużą ilością innych dóbr ;)
OdpowiedzUsuńByłam właśnie, szpilki kupiłam, nici kupiłam :))) Burdę przy okazji też kupiłam :)
UsuńTo choinkę będziecie mieli czarno-białą czy nie? Bo pamiętam, że już w sierpniu się zastanawialiście. Dlatego mnie nie dziwi, że w listopadzie jesteś na 2013 przygotowana. Teraz uwaga, za pośrednika będę robić: na wieść o szyjącym Twym Mężu Pan W. zrobił wielkie oczy, zamilkł na chwilę, się zreflektował i postanowił pozdrowić Pana A., cytuję "niech sobie chłop zdrowo powyklina w eter jak szewc". Ja natomiast proponuję Ślubnemu, żeby machnął kieliszek czegoś wyskokowego, to mu się ręka trząść przestanie i o piksel nawet nie zjedzie szwów :D Wykroje z Burdy to zło większe od ponurego listopada. Kot na zdjęciu no5 jest iście wystawowy, można by go w ramkę pierdyknąć. Zdjęcie, nie Małego, On by za długo tam nie usiedział pewnie.
OdpowiedzUsuńBiałą, jak od dwóch lat. I tak, w sierpniu to ustaliliśmy, dobrze pamiętasz.
UsuńPorób jeszcze trochę za pośrednika i pozdrów Pana W. Co do przeklinania, to najwięcej się spało na etapie robienia wykroju, później troszkę przy krojeniu, a przy szyciu cicho już było :))) Kieliszek czegoś wyskokowego to nie jest zły pomysł, ale na razie obywamy się bez :))) I on przy szyciu, i jak przy nadzorowaniu :)))
Ślubny szyje? No nie wierzę :) i już przebieram nogami żeby zobaczyć cóż tam tworzy ten Twój cudowny mąż :) zestaw na 2013 cudny :) a Małego trochę za mało na dzisiejszych zdjęciach :) hihihihi
OdpowiedzUsuńMnie też jeszcze trochę trudno uwierzyć, w to, co widzą me piękne oczy, szczególnie kiedy widzę efekty i idealnie spasowany wzór na materiale (przy pierwszym krojeniu w życiu).
UsuńA Małego, jeśli za mało, to mogę Ci podesłać resztę fotek, bo machnęłam mu dziś w tej łazience kilkadziesiąt :)))
Uwaga szycie wciąga, niedługo trzeba będzie druga maszyne zakupić. Kosmetyczka, ogólnie cały koronkowo-ażurowy zestaw bardzo elegancki i z wyczuciem, super.
OdpowiedzUsuńTwardzi będziemy, poradzimy sobie z jedną :)))
UsuńPrześliczny zestaw! Ja bardzo lubię kolory i chętnie szukam dla nich ciekawych kompozycji, ale w tym momencie zadumałam się nad prostotą, uniwersalnością i elegancją tego, najbardziej chyba podstawowego połączenia... Czerń i biel. Tylko tyle, a tak efektownie!
OdpowiedzUsuńDla Ślubnego życzenia powodzenia:)
A Mały jak zwykle szalenie rozczulający i z wielką chęcią poczochrałabym go za uszkiem:)
Ślubny dziękuje, Małego mogę czochrnąć. :)
UsuńA czerń i biel lubię przez ich prostotę właśnie, ale raczej w dodatkach, bo w odzieży czerń odpada, bo Mały kłaczy.
Małżon szyje????No to niedługo będiecie bić się o maszynę hehe
OdpowiedzUsuńEfektowny zestaw! Dobrze, że go zauważyłam, bo mały gwiazdor skupił na sobie mą uwagę;p
Szyje!!! I to jak. O maszynę raczej nie będziemy się bić, zgodni jesteśmy :)
UsuńI wiem, że Mały przyćmiewa wszystko dokoła :)
przepiękny zestaw, no i podziwiam zaangażowanie M. :-)
OdpowiedzUsuńciekawe, jak by wyglądał obok tego zestawu mój kot, caaaały biało-czarny..? wpasowałby się :-D. pozdrawiam !
UsuńPewnie że by się wpasował :))) Zaangażowanie męża duże i rosnące :)
UsuńAle tu elegancko się zrobiło. Do tak pięknego portfela pasowałaby klasyczna mała czarna z białym kołnierzykiem albo i bez kołnierzyka. Pomyślisz nad takową? Mały jak zawsze bryluje i zgarnia cała uwagę ale nie da się ukryć że biszkoptowo-rudy kotek przegrywa z czarno-białymi dodatkami ;)
OdpowiedzUsuńMam klasyczną mała czarną i to od znanego projektanta, więc już nie muszę :))) A Mały łamie monotonię koloru :)
UsuńJakaś mała obsesja na punkcie biało-czarnego kontrastu? Komplet prezentuje się genialnie i bardzo ekskluzywnie :)I fakt, zimowe miesiące kiepskie do robienia fotek... co zrobisz, nic nie zrobisz.
OdpowiedzUsuńMieszkanie czarno-białe, przedmioty czarno-białe :))) Lubię to połączenie, eleganckie. I teraz zrobienie fotek to wielki problem, dobrze że jest ta łazienka, dobrze określona.
UsuńNo i jak tu nie uszyć płaszczyka wiosennego dobranego kolorystycznie, no jak, się pytam?
OdpowiedzUsuńWiem, że już o nim jęczałam w poprzednim komentarzu, ale naprawdę widzę Cię w białym wdzianku z czarną lamówką czy jakimś innym czarnym akcentem.
A w sprawie męża i aneksji maszyny do szycia, to coś mi tak świtało, że te spodenki w kuchenną krateczkę to raczej będzie szył Pan Reniferowy. Ciekawe czy zgadłam? :))))
Dobrze, przemyślę intensywnie to wiosenne wdzianko :)
UsuńW kwestii spodenek nie potwierdzam, nie zaprzeczam, nie mogę :)))
twoja pasja jak widać jest bardzo zaraźliwa. Kotek wraz z całym kompletem cudo. Nawet wiem co sobie myśli.. Który tu ołówek sobie wziąć. Ja portfel muszę mieć mocno rzucający się w oczy, inaczej nie mogę go zmienić. A nad twoim zestawem jeszcze sobie powzdycham...
OdpowiedzUsuńOwszem zaraźliwa :))) A ja portfel mogę mieć w dowolnym kolorze, ale nie lubię dużych :)
UsuńTen portfelik czarno-biały z czerwoną podszewką to dopiero super. I ta biała koronka i facet przy maszynie! jejku, jejku ale nowinki, podziwiam.
OdpowiedzUsuńDzięki za fajny filmik z zszywaniem oczek:-)Jak zwykle na rogu renifera coś się dzieje i jest tak ciekawie:-)
A owszem nowin sporo :))) Szczególnie ten facet przy maszynie. A filmik proszę bardzo, niech się przydaje.
Usuńno proszę, jaki piękny zestaw ;) i jeszcze takie fajne ołówki do kompletu ;)
OdpowiedzUsuńps. jestem ciekawa co tam tworzy Twój luby ;)
Ołówki świetne :))) A twór Ślubnego pokażemy, o ile uzna, że się nadaje, jak tylko będzie skończony.
UsuńNooo to musisz nad nim popracować, żeby stwierdził, że pokazać nie tyle mozna, co nawet trzeba ;)
UsuńMogłam Ci wypożyczyć Ryśka do zdjęć, jest czarno-biały! *^o^*
OdpowiedzUsuńPiękny komplet Ci się stworzył, nie ma co! Teraz brakuje czarno-białej garderoby, z koronkami, tiulem, aksamitem, jakoś tak mi się kojarzy z tym zestawem dodatków. ^^*~~~
Rysiek by pasował idealnie :))
UsuńA czarno-biała garderoba, a raczej czarna stanowi problem, bo Mąły kłaczy, a na czarnym widać...
Bardzo elegancki zestaw :)
OdpowiedzUsuńMoże Mały gwiazdorzy bo jest głodny a jak mówią w pewnej reklamie - głodny nie jesteś sobą :)
Czy Ślubny szykuje dla Ciebie kreację sylwestrową?
Dziękuję. Mały po prostu nie przegapia żadnej okazji do uczestniczenia w wydarzeniach dziwnych, a sesja w łazience do takich należy :)
UsuńA co do kreacji sylwestrowej - nie potwierdzam, nie zaprzeczam, nie wolno mi puścić pary z ust.
Kiedyś miałam potrzebę zszyć podobną dzianinę. Nie przyznam się jak to zrobiłam. A było tylko pomyśleć...na swoje wytłumaczenie zaznaczę, że nie było
OdpowiedzUsuńwtedy Twojego filmiku ;)
Nie martw się, ja sama musiałam pokombinować, jak to robić, aż mnie olśniło :)))
Usuńno to do wielkiego wejścia w nowy rok jesteś przygotowana, niezwykle elegancki ten Twój czarno-biały komplecik, wróć(!) komplet, bo to przecież nawet ołówki z jednakowych barwach się znalazły :)
OdpowiedzUsuńfacet przy maszynie ?! to dopiero radość dla oczu wielka! oj tylko pozazdrościć, chociaż z drugiej strony walka o maszynę może być zajadła, że tylko strzępy będą fruwały ;), aż ten kudłaty celebryta może poczuć się zaniedbany i pokazać focha ;) uwielbiam to jego gwiazdorzenie!
Nawet nie wiesz, jak wielka radocha z patrzenia na to, jak się facet zabiera za szycie i jeszcze jak mu to wychodzi. A walczyć o maszynę raczej nie będziemy, rozwiązywanie problemów logistycznych wszelakich mamy opanowane do perfekcji :)))
UsuńA Mały łazienkę uwielbia i nie przepuści uczestniczenia w niczym, co się tam dzieje :)
Ciekawe jak CAŁY ten biało-czarno-futrzasty komplet zapakujesz do torby :-) No bo bez najważniejszego, kudłatego elementu to już nie to! A tak serio to bardzo elegancki ten zestaw. Pisadła pod kolor to dla mnie hit.
OdpowiedzUsuńZapakowanie do torby to żaden problem, przedmioty martwe wcisnę ja, a Mały do toreb pakuje się sam (serio!), wystarczy zostawić otwartą, a do mojej torebki się mieści.
UsuńBardzo mi imponuje Wasza konsekwencja kolorystyczna czarno-biała (mój Mąż twierdzi, że czarny i biały to nie kolor ;-) Ale, kto z branży graficzno-komputerowej, czyli ja, ten swoje wie. Nieśmiało czasem myślę o wymarzonym mieszkaniu (dom już wystawiony na sprzedaż) i widzi mi się taka jednoznaczna kolorystyka wystroju.
OdpowiedzUsuńPiękny wsad do torebki, a Mały ciągle uroczy :-)
:)))) Słynny dylemat, czy czerń i biel to kolory :))) Ja się nie wypowiadam, a Ślubny z tej samej branży co Ty, więc też swoje wie :)
UsuńU nas jest jednoznaczna kolorystyka i po roku nadal mi się przeogromnie podoba :)
Trzeba przyznac, ze kosmetyczka prezentuje sie bardzo elegancko.
OdpowiedzUsuńA co do czerwonych zasobnikow pienieznych, to ja od jakiegos roku mam czerwony portfel, a w nim coraz wieksze pustki ;)
A maz pierwszy raz zasiadl do maszyny?
Tez dotąd miałam czerwony portfel, ale jakoś na zawartość narzekać nie mogłam, chwalić też szczególnie to nie, ale źle nie było :) Zobaczymy po zmianie :)
UsuńA mąż pierwszy raz do maszyny, dosłownie pierwszy raz.
Nic odkrywczego nie napiszę - komplecik mega elegancki a Mały przesłodki :D
OdpowiedzUsuńale śpieszę donieść, że Twoja wiedza rozprzestrzenia się na świat :D ostatnio przeprowadzałam mały kurs podstaw robienia na drutach, bo dwie koleżanki ze studiów pragnęły posiąść tę wiedzę (mina wykładowcy gdy w przerwie w wykładzie ważymy kulę włóczki i dobieramy druty - bezcenna). Jedna zaczyna całkiem od zera, ale druga ogarniała oczka prawe i lewe, tylko topornie jej wszystko szło - miała duży problem z zachowaniem względnej równości oczek - nitka była raz naprężona, raz luźna i wychodziło krzywo - zaprezentowałam metodę, którą polecałaś mi na oczka zbyt luźne i bardzo jej się spodobało :D
Jest mi strasznie wstyd, że w galerii takie piękne kiece, a moja nadal pod maszyną ;( uczelnia jednak postanowiła brutalnie przypomnieć o swoim istnieniu... ale sobotę mam całą wolną i na pewno ją skończę :)
sweterek też się dzierga :) póki co lecę na prawo i przemyśliwuję trzecie prucie plisy :D jednak ściągacz mi się nie podoba - rozważam zmianę na wzór kłoskowy, czy tam patentowy, jak zwał tak zwał :D z tego miejsca pragnę podziękować za technikę szydełkowego łańcuszka :) prucie plisy tyle razy ile mi się podoba bez narażania na szwank tego co mam już zrobione z części zasadniczej swetra to bardzo wygodna opcja :)
Wiedzę siej na prawo i lewo, niech się przydaje :)
UsuńMinę wykładowcy trzeba było komórką uwiecznić, ale mogę sobie wyobrazić, jaka była. Też swoich wykładowców zaskakiwałam szydełkiem lub drutami :)
Spódnica w końcu powstanie, spokojnie i nic na siłę!
A możliwość prucia dołu, bez strat dla góry to fajna sprawa. I żeby Ci zamieszać całkiem, to jako ściągacze ładne i estetyczne dobrze sprawdzają się tez mini-warkocze (dwa na dwa oczka, albo wręcz jedno oczko na jedno oczko)... i teraz czekam, czy mnie przeklniesz :)))
Nie przeklnę, wręcz przeciwnie!! Chciałam się właśnie pytać, co doradzasz na wykończenia bo nie mogę się zdecydować, ale uznałam, że to Ty mnie przeklniesz za długość postu i ilość pytań :D chcę coś w pół drogi między sportem a bizancjum :) ściągacz wyszedł za sportowy, a pawie oczka byłyby zbyt bizantyjskie :P
OdpowiedzUsuńMini-warkocze mówisz... ciekawe, ciekawe! Nie będzie się na pewno zwijać?? jakie byś wtedy przerwy sugerowała? W sensie tło z lewych oczek na ile szerokości jeśli warkoczyk 1/1 albo 2/2? Od razu plisę zacząć od momentu przekręcanego w warkoczu czy dać kilka rzędów luzu i przekręcić? Na ile wtedy wysokość? (robię na drutach 5 z włóczki Tango, część zasadnicza to same prawe)
Tylko nie bij, że tyle pytań, ale w życiu tak nic nie wykańczałam :) Ale wiesz, ja ciągle żywię nadzieję, że ten sweter naprawdę wyjdzie :) bez dużej ilości prucia, Bożej łaski oraz Twojej pomocy na pewno się nie obejdzie :D
A co do siania wiedzy, to owe koleżanki zanim poprosiły mnie o lekcje praktyczne znalazły Twój blog, podczytywały i były w niezłym szoku jak mnie na nim w galerii znalazły :)
To koleżanki pozdrawiamy, jakby się okazało, że nadal podczytują :)
UsuńBić za pytania nie mam zamiaru : ))) Przy warkoczykach się nie zwija, bo to prawe i lewe, tylko te prawe pokręcone, ale swoje zadanie spełniają. Ja bym spróbowała to zrobić dwa prawe na dwa prawe, a między nimi 1 lewe przerwy. Warkocze skręcane co 4 okrążenia. Czyli będziesz miała na początku cztery rzędy robione
1 - 4 rz.: 1 lewe, 4 prawe, 1 lewe, 4 prawe itd.
5 rz.: 1 lewe, skręt warkocza, 1 lewe, skręt warkocza itd.
6 - 8 rz. - lewe/prawe
9 rz. - z zakrętami
itd.
Liczbę oczek musisz mieć podzielną przez 5 (bo powtarzasz 1 lewe, 4 prawe).
Ale żeby mieć pewność, to zrób sobie gdzieś na boku próbkę i sprawdź, czy taka opcja Ci się podoba.
Zasadniczo im mniej oczek w warkoczu, tym częściej się go zakręca, więc, jeśli się zdecydujesz na opcję 1x1 plus 1 lewe między warkoczami, to je zakręcaj w każdym nieparzystym okrążanie, czyli w co drugim (liczba oczek podzielna przez 3).
Jak to wygląda (1x1) to sobie możesz podejrzeć tutaj, bo w talii w tej sukience jest taki warkoczowy ściągacz.
http://intensywniekreatywna.blogspot.com/2011/08/trudne-kolory.html
I pilnuj się, żeby je skręcać w tą samą stronę :))) albo wedle jakiej przyjętej zasady, ale żeby to jak bałagan nie wyglądało.
Wow dziękuję, odpowiedź jak zawsze profesjonalna :)
UsuńWarkocze już kiedyś robiłam, także chyba ogarnę, tylko w życiu mi do głowy nie wpadło, że nada się to na bardziej elegancką alternatywę dla ściągacza :)
Jak tylko wrócę z pracy siadam do testów :D jak masz 10 miliardów mini-warkoczyków na obwodzie to przytrzymujesz jakoś te oczka zdjęte? Czy przy tak małych warkoczach pilnujesz po prostu żeby się nie puszczały paskudy ale wiszą bez zabezpieczeń? Bo nie jestem pewna czy mam w domu dość agrafek :D
Aha i jeszcze mam pytanko - Twoja technika zamykania oczek szydełkiem - zawsze mi się lekko wywija ten koniec w jedną stronę (tak, że z jednej widać ten łańcuszek, a z drugiej nie - mam nadzieję, że rozumiesz moje pokrętne tłumaczenie). Jeśli podoba mi się, jak na prawej stronie nie widać tego łańcuszka, znaczy jest lekko wywinięty do środka, to zamykając trzymać robótkę na prawej czy lewej stronie??
Ale!!! Warkoczyki to sobie przekręcasz, układasz na drucie, jak maja być i przerabiasz. Jeden po drugi, po kolei. Nic nie wisi milionami :)))) Musisz sobie poradzić tylko z przełożeniem, czyli jedna agrafka wystarczy. Zajrzyj sobie do filmów z razem-wiczek, tam były warkocze, to będziesz widziała, o co chodzi.
UsuńA jak nie chcesz mieć łańcuszka widocznego na zamknięciu, to dokładnie tak, jak piszesz. Zaczynasz zamykać oczka mając lewą stronę na wierzchu. Powinno się wtedy wywinąć do środka. Jeżeli nadal się będzie wywijało z złą stronę, to ostatnie okrążenie przerób na lewo i wtedy zamykaj oczka patrząc na lewą stronę (będziesz wtedy miała prawe oczka po tej wewnętrznej stronie i powinno się ładnie wywinąć do wewnątrz). I teraz to ja mam nadzieję, że rozumiesz, co ja piszę :)))))))
Jeny ta robota (biuro księgowe) to mi już dziś mózg zlasowała!!! No racja, że jedna wystarczy... Odwłok Ci zawracam zamiast uruchomić resztki szarych komórek :D wszystko przetestuje wieczorem :) Dobra koniec pytań i dziękuję za cierpliwość :)
UsuńJestem usatysfakcjonowana ilością i jakością kotkowych fotek:) Ale dla równowagi - nie jestem zaskoczona faktem, że Ślubny szyje ;) Ja to już na to czekałam od kilku wpisów - wiedźma ze mnie czy cóś:))) No po prostu czułam, że tak to się zakończy. Pozostaje Wam tylko życzyć, cobyście się nadal Brzydalem zgodnie dzielili - bo samo dobro z tego wyniknąć może.
OdpowiedzUsuńNo popatrz, jasnowidzenia miałaś :))) Bo ja jednak jestem trochę zszokowana, ale przeszczęśliwa i dumna :) A o maszynę na razie nie walczymy i naprawdę mamy wielkie zdolności logistyczne, więc jakoś to zorganizujemy na co dzień :)
UsuńPrzepiekny komplet - ale pan kot chyba chce tez taki dla siebie :D
OdpowiedzUsuńMałemu wystarczy wiele uwagi, przedmioty użytkowe są zbędne.
UsuńCzuję się "prawie" nasycona Małym, a czy on się tak normalnie łasi i daje głaskać? Ojej takiego perfekconiste jak Ś. w domu mieć to trochę przechlapane, no chyba , że jest się podobnej krwi. I ja czekam na te perfekcyjne szycie.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŁasi, owija wokół nóg, sypia w łóżku koniecznie z ludzką ręką na nim, mruczy i domaga się głaskania prawie non stop. Tylko na kolana nie wskakuje :)
UsuńA Ślubny to perfekcjonista w każdej dziedzinie życia, więc po tylu latach jestem przyzwyczajona.
I cóż ja mogę dodać skoro już wszystko zostało powiedziane - mega odlot!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena