Przenosiny

piątek, 22 czerwca 2012

PAJĘCZA KRWISTA MARYŚKA

Krwista Revontuli została ukończona i już w trakcie blokowania wiedziałam, że zasługuje na mocną nazwę. A zatem przedstawiam Pajęczynę Bloody Mary, czyli Pajęczą Krwistą Maryśkę:

Ślubny na widok zdjęcia stwierdził: "A żeś sobie wymyśliła!". No pewnie, że wymyśliłam, bo ja się napatrzyłam na pracę pani stylistki od wnętrz (ta pani w groszkach z poprzedniego wpisu), wyciągnęłam wnioski i teraz "sama się będę stylizować".
Ale wracając do Krwawej Maryśki - chusta jest niewymagająca i doskonała dla początkujących, bo bardzo efektowna.
W postaci przed blokowaniem - czyli zwyczajowa forma smętnej meduzy, tym razem pełzającej po schodach:

Oraz po blokowaniu w pełnej, rozciągniętej okazałości. Zwracam uwagę, że Revontuli ma kształt więcej niż połowy koła. Miałam oczywiste skojarzenia z pajęczyną oraz z klonowym liściem - kolor na pewno pomógł.
Robiona z wełny z niewielkimi dodatkami w składzie i dlatego zblokowała się cudnie z zębiszczami, jak się patrzy.

***
Obecnie na drutach pojawią się projekty dwa: zapowiadana chusta Freya oraz Carski Projekt Zimowy, ale o nim będzie więcej wkrótce.
Poza tym kupiłam sobie białą bawełnę na Bluzeczkę z Bizantyjskimi Rękawami. 

Projekt jest w trakcie klucia się, ale wychodzi mi, że zrobię gładki kadłubek z tego, co widać na zdjęciu, a do tego będą koronkowe rękawy robione z cieńszej, ale też białej bawełny. Tylko jeszcze nie zdecydowałam, czy będzie śnieżnie biało, czy może będą jakieś subtelne dodatki kolorystyczne. Muszę jeszcze się poprzesypiać z tym pomysłem.

***
Aaaaa teraz będzie krew w żyłach mrożąca historia z wczoraj, czyli "Kiedy Facet Wieczorową Porą z Wkrętarką na Taras Wylata".
Padało u nas prawie czterdzieści osiem godzin, momentami bardzo ulewnie i nagle we wszystkich doniczkach miałam wietnamskie pola ryżowe. Odkładane zrobienie dziur w doniczkach nagle okazało się potrzebą nie tyle palącą, co cieknącą. A tu tymczasem, parafrazując Mickiewicza: "Ślubny nie wraca, ranki i wieczory, we łzach go czekam i powodziowej trwodze; rozlały rzeki, pełne wody donice i całe w bagnie podłoże".
I w końcu Ślubny wrócił, i mimo że było już po dziesiątej, uzbroił się we wkrętarko-wiertarkę, ręczniki do podkładania pod kolana oraz w żonę z parasolem i z determinacją wyszedł na nadal deszczowy taras. Pół godziny borowania i wszystkie donice zostały podziurawione, czarna breja przestała mi wylatywać wierzchem, a zaczęła wylatywać spodem - błotny Sajgon na tarasie osiągnął punkt kulminacyjny.
Dzisiaj rano, jak już przeschło, to Warzywnik wyglądał tak, czyli miałam spore ilości gleby za donicami:

W tej chwili sytuacja została opanowana. Gleba, przy pomocy szczotki, mopa oraz... zapasowej łopatki do nakładania ciasta ;))) została zgarnięta i upchnięta z powrotem tam, gdzie jej miejsce. Oczywiście zieleninie woda przez dwie doby nie zaszkodziła, wręcz przeciwnie wygląda kwitnąco i przerażająco rosnąco. Nowo posadzone czosnki, kumple Trollorzębu w jednej donicy, wylazły już wszystkie i mają po jakieś pięć centymetrów - szaleństwo.
I dzisiaj wszystkie rośliny pnące dostały piękne, wielkie bambusowe podpórki, żeby się mogły piąć, oplatać i zaczepiać wąsami wedle własnego widzimisię.

***
No i zapomniałbym napisać, że Tunika Tarasowa zyskała drugi rękaw. Nitki powciągane, całość skończona i Tunika została wyprana i wstępnie schnie, czekając na docelowo rozpłaszczenie w celu doschnięcia we właściwej formie.

I tak, ja wiem, że będziecie się domagać sesji zdjęciowej ze mną w środku - zobaczę, co da się zrobić i czy w czasie weekendu będę się czuła "piękną i powabną, czyli nadająca się do pokazywania", czy może jednak czuć się nie będę. Wtedy wykaże się powabem Denatka.

47 komentarzy:

  1. Pierwsza !
    Też miałam taką akcję balkonową, naiwnie myślałam, że bez obędzie się bez wiercenia.
    Ochy i achy dla krwistej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brawo! Za pierwszą!
      Ja wiedziałam, że przy pierwszym długotrwałym deszczu będzie konieczne, no i miałam rację.
      Dziękuję za ochy i achy.

      Usuń
  2. Zanim spojrzałam na opis, zobaczyłam zdjęcie chusty i dokładnie identycznie mi się skojarzyła... :)))) Wygląda świetnie :))
    Co do roślinności, podstawki by Ci się teraz przydały i to pilnie. W ubiegłym roku sporo wyjeżdżaliśmy, a podstawki pod doniczki balkonowe miałam trochę płytkie, więc zamiast nich zastosowałam pasujące obwodem plastikowe miski :)) Polecam :))
    I ciągle czekam na prezentację tuniki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwały.
      Podstawki już są, duże i dość głębokie. Przyjechały po południu, a zdjęcie jest poranne.

      Usuń
  3. Ależ ja Ci zazdroszczę tych pięknych zdjęć! Chusta cudowna, a tunika zapowiada się bardzo ciekawie - życzę dobrego samopoczucia w weekend ;) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję za życzenia, będę się starała nie zepsuć sobie nastroju :)

      Usuń
  4. Nie mogę się doczekać gotowej tuniki - zapowiada się rewelacyjne. Chusta piękna - też chcę:), pilnuj jej dobrze. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tunikę właśnie poukładałam do doschnięcia. I dziękuję za pochwały dla chusty, jak mi zniknie z szafy, to będę wiedziała, gdzie szukać :)

      Usuń
  5. Tunika wygląda bardzo grecko (może takie skojarzenie bo akurat Niemcy z Grekami po boisku biegają), i ciekawość mnie zżera. Krwawa Mary to ostra babka! Oleee!:-)))) A roślinkom życzę dużo wszystkiego do rośnięcia potrzebnego. Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj greckie skojarzenia jak najbardziej zrozumiałe. Roślinki miewają się doskonale, ale przekażę życzenia.

      Usuń
  6. jejciu , ja mam dzisiaj takiego kaca, a Ty mi jeszcze o Bloody Mary, zlituj się! albo puść rurą na Królewską to, co stało w doniczkach, troszkę uzupełnie makro i mikroelementów, może jakieś mięsko się trafi, prawda? Chusta fajna, faktycznie taka pajęczyna :)Z czego będziesz robić Freya Shawl?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Bloody Mary jako klin klinem nie zadziała???
      A Freya powstaje z tego samej krwistej wełenki co Maryśka.

      Usuń
    2. klinem była soplica wiśniowa podpijana przy namaczaniu biszkoptów, jak tylko mama nie patrzyła, co robię :)a po Erło chyba na odwyk będę musiała iść- do każdego meczu piwko :D

      Usuń
  7. Piękna ta czerwona pajęczyna! Naprawdę piękna. Same piękne rzeczy tworzysz. Czekam na suchą tunikę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Maryśka super, kolor bardzo doenergetyzowujący, w sam raz na deszczową pogodę! *^v^*
    Carski Projekt Zimowy brzmi niesamowicie intrygująco! Uchyl rąbeczka tajemnicy... ^^*~
    Wiem, że ta rada to już za późno, ale... ja te dziury w doniczkach robiłam PRZED wsypaniem ziemi i wsadzeniem roślin, wydawało mi się, że taka jest właściwa kolejność.... Jakim cudem przeoczyliście ten etap?... ~^o^~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Carskim będzie następnym razem, bo to nie tajemnica, wyjątkowo :)
      A co do "przed" to po pierwsze u nas nic nie jest robione w normalnej kolejności :))) Ale po drugie, to była przyczyna obiektywna, że te dziury nie powstały - a mianowicie bu... to znaczy makabryczny bałagan w schowku i o ile wiertarkę zlokalizować jeszcze się dało, to już wiertła... I dobrze, że jakieś dwa tygodnie temu Ślubny zrobił porządek, bo wczoraj byśmy chyba nożem te dziury skrobali albo wykłuwali widelcem.

      Usuń
    2. Ja też robię dziurki przed sadzeniem i tez wydawało mi się to oczywiste ;)
      A korzystam ze starego (jakżeby inaczej) DRUTU do robótek! Ale takiego metalowego, wcześniej nagrzewając go nad ogniem. I takim rozgrzanym do czerwoności przekłuwam donice. Wchodzi jak w masło.
      Gdybym miała czekać aż mój osobisty ślubny mi coś wywierci to niejedna woda musiałaby z tych donic wypłynąć...
      A Pajęczyna boska!
      Pozdr,
      Ania

      Usuń
    3. Alternatywne zastosowanie drutu popieram, ale już widzę siebie, jak usiłuję go rozgrzać na kuchence indukcyjnej :)
      I dziękuję za pochwały dla Pajęczyny.

      Usuń
    4. No tak... Takiej trudności nie przewidziałam... Jestem szczęśliwą (teraz nawet jeszcze bardziej!) posiadaczką płyty gazowej.
      Nad innymi źródłami ognia nie próbowałam.
      Pozostaje Wam jednak ta wiertarka...
      ;)

      Usuń
  9. Dokładnie jak Joanna zastanawiam się, co Was siekło, żeby najpierw sadzić a potem dziurawić :D
    Ale dobrze, że roślinki nie spłynęły!
    Mój kochany mąż tydzień temu podczas burzy montował lampę na tarasie (na prąd), ale nie skończył, bo się rozpadało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź powyżej :)))
      Do spłynięcia było im jednak jeszcze daleko. Bardziej nas przeraziło, że w prognozach były deszcze do poniedziałku (co się jak widać nie sprawdziło). Poza tym wiesz, że najlepiej na męska mobilizację do działania robi sytuacja podbramkowa i dramatyczna.

      Usuń
  10. Pierwsze co, to mi się stylizacja chusty w oczy rzuciła - genialnie wygląda!:) U Ciebie jak zwykle, każdy szczegół perfekcyjny..:)

    A Ty już nie ściemniaj z tą łopatka do ciasta, że zapasowa! Się umyje i będzie jak nowa, a jak coś gościom chrupać będzie, to się powie, że to orzechy;p ;D

    Nie mogę z komentarza Agaty;D Dobrze, że Mąż nie skończył, bo jakby w niego pierdyknęło, to dopiero by skończył!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję za pochwały stylizacji, tym bardziej, że ja się uczyłam robić zdjęcia (dosłownie od zera) jak zakładałam bloga, czyli nawet roku nie ma :)
      Łopatka naprawdę zapasowa, tania, brzydka i niewygodna w użyciu, ale jak się okazuje do zgarniania błota idealna.
      A faceci mają takie niefrasobliwe podejście - Ślubny też mokrymi łapami do tej wkrętarki wiertarki...

      Usuń
  11. Niezmiennie wszelkie zabawy z drutem i szydełkiem podziwiam! Moje oczko prawe i oczko lewe zawsze każde inne :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję. I jestem pewna, że po odrobinie ćwiczeń, prawe i lewe byłyby takie sam.

      Usuń
  12. Cudna chusta, rewelacyjnie ją sfotografowałaś! :) I w ogóle rewelacyjny post!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i za pochwały dla chusty, i dla zdjęcia.

      Usuń
  13. Cudo, cudo i jeszcze raz cudo. Idealna chusta i ten dół...taki zadziorny:] zdjęcie na karcie, która strasznie mi się podoba- super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dół zadziorny, bo to wełna i dała się idealnie zblokować, co było naciągnięte na drutach do blokowania, to zostało po wyschnięciu.

      Usuń
  14. Zawsze uważałam i uważam, że mam idealnego Męża :-) Ale mój w życiu by mi tych dziurek nie wywiercił w takiej sytuacji (a może, po moim wierceniu mu dziury w brzuchu, jednak by się zlitował? No, nie wiem ;-) Czyli Twój Ślubny jest idealniejszy ;-))) Gratuluję!
    A chusta piękna! Jak się u Ciebie napatrzę, to mam chęć za druty chwytać, ale kiedy odstawiam laptopa, to i chęci też jakby odchodzą w niebyt...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślubny ma poczucie, że mi ten taras z roślinnym dobytkiem dołożył tylko i wyłącznie z powodu własnego widzimisię i teraz w ramach partnerstwa w obowiązkach wystarczy pisnąć, że ja czegoś nie dam rady (podnieść, przesunąć, zrobić), a trzeba i nawet nie muszę powtarzać dwa razy :)
      Co do chęci rękodzielniczych, to może po prostu nie zamykaj laptopa i chwyć druty :)

      Usuń
  15. Ślubnego juz Ci u mnie gratulowałam, szczęśliwa Ty :-) Co do przyrody - ona jest jakaś dziwna, u siebie też to obserwuję. Zaleje ją, wyszarpie, przemoczy i wychłoszcze a na drugi dzień wszystko wesolutkie i o pół metra wyższe. Rośliny to masochistki i tyle ;-)
    Chusta piękna, nie jestem "chustowa" wprawdzie, ale zaczynam się dzięki Tobie przełamywać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, tym razem Ślubny przeszedł sam siebie, tym bardziej, że nawet usiłowałam go z lekka zniechęcić do tych nocnych odwiertów, bo jednak padało i ciemno było.
      Roślinność o skłonnościach masochistycznych mamy obie - dzisiaj sobie pooglądałam różę... zwariowała kolczasta paskuda i zagęściła się razy dwa :)
      Tez nie byłam chustowa, dopóki pierwszej nie zrobiłam. Poza tym szybko okazuje się, że chusta do motania równie dobra jak szalik, czy apaszka.

      Usuń
  16. Tunika wreszcie kompleta i świetna:) Chusta jest rewelacyjna:) Agnieszko-najpierw dziureczki potem drenaż(co by błotko nie wypływało) potem roślinki i nie byłoby takiego bałaganu, jakim cudem zapomniałaś, że to w takiej kolejności należy:) Świetna ta biała bawełna aż mi się też zachciało białego udziergu:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chęci na biały udzierg mnie też napadły znienacka :)
      A co do bałaganu, to główne dostawy błota to ja miałam przez to, co mi deszczysko wychlapało wierzchem... ściany na tarasie nadal czekają na wyczyszczenie :)

      Usuń
  17. chusta rewelacyjna...biala bawelna kusi...a akcja doniczkowa najwazniejsze,ze udana....pozdrawiam ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję i potwierdzam, że bawełna kusi. A kwiatki i inne zielsko po deszczowych dniach mają się świetnie :)

      Usuń
  18. Piękna ta twoja Raventuli. Ja się zamierzam na tę chustę od jakiegoś czasu tylko myślałam o wersji pasiastej. Ale zaczynam się teraz zastanawiać czy jednak nie jednokolorowo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrób dwie! Bo ja po jednokolorowej mam ochotę na ripleja w wersji pasiastej :)

      Usuń
  19. intrygująca ta Twoja krwista pajęczyna - powtórzę jak zdarta pyta - zazdroszczę umiejętności!!! tworzysz cudeńka i to w takim zawrotnym tempie!
    ale najbardziej podoba mi się ta lawendowa tunika i czekam na jej prezentację na Tobie!!!
    zaskakują kolejność - najpierw sadzenie, a potem wiercenie dziurek w donicach... hmmm... urocze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwały robótkowe - chusta jest tak prosta i nie wymaga ciągłego zaglądania do wzoru, że przybywa błyskawicznie.
      A tunika uprana i wysuszona, tylko trzeba się zmobilizować do sfotografowania efektu końcowego.

      Usuń
  20. hihih no to Ci spełzła :) cudna ta chusta....akcji na tarasie delikatnie współczuje...ale najważniejsze, że mieszkańcy przeżyli i się nawodnili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za pochwały chusty. Akcja tarasowa nie była taka straszna, raczej komiczna, a sprzątanie tarasu i tak mnie po takim deszczu czekało, więc działania Ślubnego wcale mi roboty nie dodały.
      Zajrzyj do następnego wpisu :) I ujawnij, jak się robi takie fajne napisy jak na moim nowym, ulubionym notesie robótkowym :)

      Usuń
    2. aa ok wracam więc do nowego wpisu ...przeczytałam nawet w komentarzach o takowym zamiarze i miałam ładnie na maila napisać ale to strzelę więc w komentarzu.

      Usuń
  21. Chusta taka wampirzasta bym powiedziała :) śliczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wampirzasta troszkę też. To jest w ogóle fenomen według mnie - niby takie geometryczne nic, a jaki efekt.

      Usuń